27 sierpnia 2017

It’s better to look at the sky than live there.

Such an empty place; so vague. Just a country where the thunder goes and things disappear.

Helen Devine
27 LAT // 04.08.1990 // W NOWYM JORKU OD URODZENIA
NAUCZYCIELKA GRY NA FORTEPIANIE ORAZ SKRZYPCACH
PANI OD HISZPAŃSKIEGO NA ZASTĘPSTWIE
ABSOLWENTKA KLASY INSTRUMENTALNEJ W BROOKLYN ART ACADEMY

Dwadzieścia siedem lat temu życie państwa Devine przeszło prawdziwą rewolucję, a ich dom zamienił się w wieczną estradę. Z perspektywy czasu mogłoby się wydawać, że mała Helen śpiewała, zanim nauczyła się mówić, tańczyła, zanim zaczęła chodzić i grała, zanim sama była w stanie dosięgnąć klawiszy pianina. Siedem lat temu zatrzęsło się życie nowych sąsiadów młodej studentki Julliarda. Nie urządzała głośnych domówek, nie sprowadzała co noc innego chłopaka, ani nie zalała nikogo z dołu. Tego ostatniego tylko do czasu. Tylko codziennie rano lampa na suficie w mieszkaniu na dole lekko kiwa się, gdy panna Devine tańczy, myjąc zęby, a ściany okazują się zbyt cienkie, gdy nie szczędzi głosu, śpiewając podczas gotowania lub znajdzie czas dla ukochanych skrzypiec. Rodzicom wmawia, że z kimś się spotyka, ale gdy pada pytanie, kiedy mogą go poznać, mówi, że zerwali. W prawdziwym związku nie była od czasów studiów, ale wcale nie uważa, że kogoś jej brakuje, tylko po prostu ma za duże łóżko. Czasami otwiera okno i śpiewa Moon River dla kota przesiadującego na drabinkach przeciwpożarowych, który nawet nie jest jej. Nigdy nie pije kawy i ciągle nosi obcasy, choć żyje w ciągłym biegu. Między zajęciami ćwiczy, by wieczorem zagrać w teatrze z orkiestrą. Nie skorzystała z okazji wyjechania do Londynu, Paryża czy Wiednia. Koniec końców Nowy Jork jest spełnieniem marzeń, nawet gdy mieszka się w nim całe swoje życie.


odautorsko // Na zdjęciu moja ulubiona Eliza, Amélie i Natasha, czyli Phillipa Soo. Karta ogólnie mocno sponsorowana przez Śniadanie u Tiffany'ego. Podczas jej robienia przesłuchałam zdecydowanie zbyt wiele wersji Moon River. Chodźcie na dramy.
40228716bethgansey@gmail.com

12 komentarzy:

  1. (Ja to chyba nie muszę już nic mówić... xD)

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej!
    Dziękuję za powitanie :>. Jeśli ktoś się zgodzi ich przejąć, rzecz jasna :)
    Również życzę udanej zabawy i wielu genialnych wątków. A pani nauczycielka zapowiada się niezwykle ciekawie. I kupiła mnie tym śpiewaniem dla kota ;>]
    Clarisse

    OdpowiedzUsuń
  3. [No i jest wreszcie pani, którą koniecznie trzeba porwać do wątku. Naprawdę jest cudowna. Najbardziej podoba mi się to jej tańczenie podczas mycia zębów. Mi przy tej czynności zawsze towarzyszy jakaś piosenka i sobie podśpiewuję. Powoli jednak z tego rezygnuję - białe plamy na piżamie po paście to zło. xD
    Jakby mieszkała na Brooklynie mogłaby być sąsiadką Nate, o. :D Od czegoś trzeba zacząć, a sąsiedzi chyba brzmią spoko. ;) ]

    Nate Hudson

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć cioteczko :> Taś taś do swojego ulubionego huncwota <3 ]

    You know who.

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Jaka urocza i pozytywna nauczycielka! <3 ]

    nie ma sensu się podpisywać XD

    OdpowiedzUsuń
  6. [Jak Ruby 'dorośnie' to będzie jak Helen! xD No wiele mówić nie trzeba, pani jest świetna, muzykalna, kurczę no faceci powinni za nią biegać, ale jak jej do szczęścia nie potrzebni to i lepiej.
    Baw się z nią dobrze, powodzonka, a wiesz, ja czekam na Nadię także do usłyszenia :) ]

    zeszyt i kram

    OdpowiedzUsuń
  7. [Bardziej pasuje, aby dopiero się poznali. Wątpię, że Helen miała ochotę zapoznawać się z młodszym o kilka lat chłopakiem, który dopiero zaczynał się uczyć w szkole. :D Chociaż pewnie on nie miałby nic przeciwko starszej koleżance. Chyba, że w przeszłości mogła go sfriendzonować. Biedny mógł za nią chodzić, bo starsza, bo ładna i w ogóle. :D ]

    Nate

    OdpowiedzUsuń
  8. [Zdecydowanie fajna z niej babeczka :D Baw się z nią dobrze, a przede wszystkim niech wena będzie z Tobą! :) Co prawda pomysłu nie mam, ale może wymyślimy coś wspólnymi siłami :D]

    Matthew

    OdpowiedzUsuń
  9. Sprawa jaka tyczyła się nagłego zawieszenia Matthew w obowiązkach nauczyciela, nie należała do najłatwiejszych, a sam niesłusznie oskarżony mężczyzna, musiał liczyć się z tym iż póki co w pełni znajdował się na przegranej pozycji. Wykluczony wręcz ze szkolnego grona pedagogicznego, wytykany palcami, musiał się usunąć, jednak to nie sprawiło iż zamykał się w czterech ścianach swojego mieszkania i zadręczał się zaistniałą sytuacją. Był niewinny, dlatego też nie miał podstaw, aby się ukrywać, aby dawać ludziom kolejny dowód na coś czego nie uczynił. Choć ucierpiał na tym również jego biznes, to nadal wstawał rano z łóżka, pił mocną kawę i szedł robić swoje. Wizja małej imprezy u znajomego może nie zachęcała mężczyzny do wyjścia z domu, zważywszy na fakt iż Matt miał nieco inne plany w postaci meczu i zimnej butelki piwa, to jednak zdecydował zgodzić się i potwierdzić to iż pojawi się na przyjęciu. Wiele natrudził się, aby dostać dobrą whisky, która do tanich nie należała, jednak znając gusta swojego przyjaciela wolał celować w wyższą półkę niż kupować coś co można było nazwać wodą zabarwioną na brązowo, pozbawioną wykwintnego smaku.
    Na miejscu pojawił się trochę wcześniej niż reszta gości, tylko dlatego że miał zamiar wyjść zanim impreza dobiegnie końca.
    — Miło cię widzieć, Matt. Nie zapominaj o uśmiechu i chęciach dobrej zabawy — rzucił wesoło jubilat, będąc szczerze zadowolonym z małego podarunku.
    — O to akurat możesz być spokojny — zaśmiał się Niemiec, po czym odprowadziwszy mężczyznę wzrokiem, zajął miejsce przy wolnym stoliczku. Obracał w dłoni przez dłuższy czas szklaneczkę z dobrze schłodzonym drinkiem, a kostki lodu dźwięcznie obijały się o szklane ścianki. Ludzi stale przybywało, a Matt miał wrażenie, iż większość skierowanych w jego stronę spojrzeń należała do tych pogardliwych i pełnych niechęci. Nie chciał sprawiać znajomemu przykrości, dlatego też odnalazł gdzieś w głębi siebie maleńką siłę, która pomogła mu nadal pozostać w lokalu. Wiele ludzi porzuciło go zaraz po tym, gdy wszystko wyszło na jaw, nie dając nawet szans na wytłumaczenie, co jedynie utwierdziło bruneta w przekonaniu iż dobrze, że tak się stało. Miał żywy dowód na to, jak mocno ich znajomość była prostolinijna, a oni sami niewarci jakiegokolwiek zachodu.
    Odruchowo zacisnął nieco mocniej swoje palce na kruchym szkle szklaneczki, gdy jego wzrok padł na osobę, która do owego grona się zaliczała. Parę randek, cień zaufania, niezobowiązujący flirt, a na sam koniec mocny policzek, który otworzył mężczyźnie oczy na całokształt kobiety, która okazała się być błędem, czego on sam nie musiał udowadniać, sama w sposób jaki go potraktowała, dała świadectwo o tym jak mocny wpływ miały na nią życiowe plotki.
    Nie miał zamiaru jej unikać, czy krępować się jej towarzystwa, dlatego też, gdy zdał sobie sprawę, że jego szklaneczka stała się pusta, podszedł do paru, stawiając szkło na blacie. Skinął lekko głową w stronę barmana, by ten uzupełnił braki.



    Matthew

    OdpowiedzUsuń
  10. Matt odruchowo odwrócił głowę w stronę, z której padło niespodziewane pytanie. Omiótł młodą kobietę wzrokiem i powróciwszy wzrokiem za bar, nie kwapił się do szybkiej odpowiedzi do czasu aż jego palce zacisnęły się na przyjemnie chłodnym materiale szklaneczki. Upił niewielki łyk, aby pozbyć się narastającej suchości w ustach.
    — Widzisz, świat jest mały — stwierdził nieco pogardliwie. — Robert to mój bardzo dobry znajomy. — dodał i aż kusiło, by dopowiedzieć iż zaledwie jedyny prawdziwy, który nie osądził go tak jak inni, jedynie na podłożu bezpodstawnych oskarżeń. Matt po chwili przysiadł na wysokim stołku, stale obracając szkło w palcach. Dudniąca w lokalu muzyka, ani nawet na moment nie wzbudziła w nim ochoty do tańca. Wolał trzymać się na uboczu, a najchętniej wrócić do domu, by móc upewnić się, że z jego siostrą wszystko jest dobrze. Nie to, że nie ufał zawodowej lekarce, której zapłacił za opiekę nad nieodwracalnie ciężko chorą siostrą, której dni do końca życia można było policzyć na palcach u dłoni. Zdumiony odwrócił głowę, gdy poczuł lekkie szturchnięcie w bok. Ujrzał tuż obok siebie wysokiego blondyna, który wyraźnie szukał zaczepki.
    — Co żonka niedomaga i podobno za młodsze się bierzesz? — zapytał bez skrępowania, a brunet ledwie co powstrzymał się przed przyłożeniem cwaniaczkowi prosto w mordę. Wehrmeyer wypił duszkiem zawartość szklaneczki i odstawiwszy ją z cichym trzaskiem na blat, odwrócił się w stronę delikwenta.
    — Pilnuj swojego, zasranego interesu. Dobrze ci radzę — wycedził przez zaciśnięte zęby, a jego oschły ton głosu podkreślił niemiecki akcent. Wziął głęboki wdech, po czym lekko i zupełnie nieświadomie trącając Helen w ramię, wyszedł na zewnątrz, gdzie odpalił papierosa. Musiał jakoś odreagować. Przy blondynie od razu znalazł się Robert, który wykazał się dozą zdrowego rozsądku i aby nie dopuścić do ewentualnej bójki wyprosił mężczyznę z lokalu, stając w obronie przyjaciela. Matt zajął miejsce na niewielkiej ławeczce tuż przed klubem. Zdawał sobie sprawę iż grunt spod jego stóp stale się usuwał, a on znajdował się na przegranej pozycji.


    Matthew

    OdpowiedzUsuń
  11. Świeże powietrze pozwoliło mu nieco się uspokoić i głęboko odetchnąć, co również spowodowało iż Matt stracił zainteresowanie papierosem, którego resztki rozgniótł na ziemi, mieszając go z ciemnym piachem. Nie ukrywał zdumienia, gdy u jego boku pojawiła się Helen. Naprawdę miał ochotę wtedy głośno się roześmiać, jednak poprzestał na przetarciu dłońmi wymęczonego wyrazu twarzy i cichym westchnięciu.
    — Nie udawaj, że cię to obchodzi — stwierdził i sięgnął dłonią do kieszeni, z której wydobył wibrujący telefon. Widząc na ekranie znajomy numer, zaklął siarczyście pod nosem, chcąc nie chcąc będąc zmuszonym odebrać. Choć przez większość rozmowy niewiele się odzywał, to widać było jak bardzo był zdenerwowany. W końcu nikt nie byłby zadowolony z faktu iż z samego rana musi pojawić się na komisariacie nie wiedząc po co, a co najważniejsze nie mając pewności czy już stamtąd wyjdzie. Nigdy w życiu nie sądził, że jedna smarkata małolata będzie w stanie tak mocno uprzykrzyć mu życie.
    — Wreszcie powiedziałaś coś konkretnego. — rzucił w odpowiedzi na wcześniejsze słowa Helen iw zasadzie zupełnie niespodziewanie postanowił ją wyręczyć i to on wstał ze swojego miejsca, ponownie zanikając wśród bawiącego się tłumu ze świeżą szklaneczką alkoholu, który dzisiejszego wieczoru stał się jego wiernym towarzyszem.
    — Co z nim? — zapytał Robert wychodząc na zewnątrz w poszukiwaniu przyjaciela, jednak w zamian tego zastał Helen. Okrył jej ramiona swoją bluzą, gdyż zdążyło zrobić się chłodno.
    — Powinniśmy mu pomóc. Nie skreślać — stwierdził patrząc poważnym wzrokiem na Helen, świetnie domyślając się czyją stronę obrała. — Naprawdę uważasz, że on byłby w stanie to zrobić? Małolata się na nim mści. Nie dopuścił jej do bardzo ważnych zawodów z powodów zdrowotnych. Była kapitanem drużyny, a na turnieju było wielu ludzi, którzy mogli dostrzec jej talent i predyspozycje, co poskutkowałoby pójściem o krok dalej, coś o czym marzy każdy sportowiec, a zwykła szkolna drużyna nie jest w stanie zapewnić jej przyszłości, szkoła się kiedyś skończy i jej gra również. I co dalej? Nie ma nawet dowodów na to, że to zrobił. Zero skaz cielesnych. W badaniach nic nie wyszło. Jej rodzice są bogaci, co stało na przeszkodzie, aby przekupić dziewczyny z drużyny, by stanęły przeciwko trenerowi?
    Nie starał się na siłę zmieniać jej stanowiska, jednak starał się otworzyć jej oczy na absurdalność całej tej sytuacji. — Zastanów się i chodź na tort — poprosił Robert z delikatnym uśmiechem, po czym pozostawiając na ramionach Helen swoją bluzę, wszedł do środka, aby móc zdmuchnąć wreszcie urodzinowe świeczki.


    Matthew

    OdpowiedzUsuń
  12. Korzystał z ostatnich dni swoich wakacji zanim zacznie się szkoła w najlepsze. A przez najlepsze rozumiał siedzenie w mieszkaniu i obijanie się. Teraz tak naprawdę nie było wiadomo, kiedy będzie mógł sobie siąść w spokoju i pograć czy po prostu coś obejrzeć. Nie należał też do tego typu osób które lubiły codziennie wychodzić na miasto. Od czasu do czas, oczywiście fajnie było wyjść i się dobrze zabawić, ale co za dużo to nie zdrowa. Poza tym momentami ceny w takich klubach czy barach skutecznie odstraszały, a Nate też nie lubił wyrzucać pieniędzy na byle co.
    Ten dzień spędzał w łóżku. Szczerze to nawet się nie ubrał, bo nie było po co i tak nigdzie nie wychodził. Tiger wylegiwał się na łóżku korzystając z ostatnich tak naprawdę promieni słońca. Leżał na łóżku z laptopem postawionym na krzesełku i powtarzał LOTR, którego widział już setkę razy, ale to był zdecydowanie ten film, a raczej seria, która mu się wcale nie nudziła. I pewnie oglądałby sobie w spokoju dalej, w międzyczasie grając w gierkę na telefonie i próbując pobić rekord. Jak usłyszał pukanie do drzwi westchnął cicho. Sięgnął jeszcze tylko po koszulkę, aby nie świecić gołą klatą. Filmu specjalnie nie zatrzymywał, bo nie było po co. Trochę wstyd mu się zrobiło, bo jednak mimo wszystko był tu trochę syf, ale nie miał czasu posprzątać od ostatniego czasu, a kiedy otwierało się drzwi całe mieszkanie było na widoku.
    Nie wiedział co bardziej go zaskoczyło. To, że tak po prostu się wcisnęła do mieszkania czy to, że od razu podreptała do łazienki. I pewnie powinien zacząć krzyczeć czy coś w tym stylu, ale nie był. W końcu nie każdego dnia ktoś mu zagląda do mieszkania i wchodzi jak do siebie! A przez to, że pojawiła się tak szybko nawet nie zorientował się, że kobietę dobrze zna. Chociaż dobrze to zbyt wielkie określenie.
    - Przepraszam, ale… mogę ci jakoś pomóc? - zapytał idąc za nią. I jak znalazł się w łazience, nie tak znowu ciasnej i tak jak ona spojrzał na sufit. - No to teraz zaczynam się trochę bać… Powinienem zacząć szykować wiadra, aby woda spokojnie mogła ściekać czy coś?
    Bo nie mogło chodzić o nic innego, jak właśnie o to.

    Nathaniel

    OdpowiedzUsuń