17 września 2017

Party tattoos.

Victor Haggerty
18 LAT // 22.02.1999 // LONG ISLAND
IV B // GITARA, PERKUSJA, PIANINO, WSZYSTKO PO TROCHU
PERKUSISTA I WOKALISTA W EMERGENT BEHAVIOUR

Je płatki na kolację, a pizzę zamawia wieczorem tylko po to, aby zjeść ją na śniadanie. Chyba jest jedynym osiemnastolatkiem, który lubi wcześnie wstawać i naprawdę czyta rano gazetę. Z czekolady wyjada same orzechy. Ma uczulenie na wiśnie, których zapachu zresztą nie cierpi. Bierze kawę na wynos do domu, bo sam nie potrafi zrobić dobrej. Kradnie z kawiarni cukier w torebkach. Kupuje paczkę papierosów, żeby wypalić jednego i porzucić ją na dnie szuflady. Chodzi do parku, nielegalnie dokarmiać kaczki, no i nie rozumie tej powszechnej niechęci wobec gołębi. Gada ze zwierzętami, a ludzi hobbystycznie krępuje niezręczną ciszą, nawet gdy ma coś do powiedzenia. Nigdy nie zaczyna rozmowy od przywitania i wprasza się do domów znajomych. Zamiast zwykłych przezwisk nadaje innym nowe imiona, które bardziej do nich pasują. Od trzech lat nie wypakował rzeczy z kartonowych pudeł. Pogrywa na każdym instrumencie, który wpadnie mu w ręce, od kazoo przez ukulele po pianino i bas. Nie znosi długopisów z niebieskim wkładem. Zdarza mu się zapisywać piosenki w zeszycie od algebry, a w jego życiu jest całkiem sporo rutyny, jak na kogoś, kogo znajomi lubią określać mianem nieprzewidywalnego. Chociaż nieprzewidywalnością jest chyba właśnie to, gdy w pierwszy dzień wakacji pakuje się plecak i łapie autostopa na Zachodnie Wybrzeże, nie mówiąc nikomu.


odautorsko // Karta pod patronatem Byrona Langley i jego pięknej pięknej twarzy, a tytuł ukradłam jednej z piosenek dodie.
40228716bethgansey@gmail.com

8 komentarzy:

  1. Sama nie wiedziała, czy Nowy Jork to taka dobra opcja. Na pewno było tu wiele możliwości, ale gdy już tu przybyła, trochę żałowała, że wybrała tak szare i ponure miasto. Mogła przecież wybrać szkołę w Miami, albo Los Angeles – o, tak byłaby blisko wielkiego świata gwiazd, mogłaby zobaczyć słynne plany zdjęciowe. Cóż, każde miejsce ma swój urok. Może na studia przeniesie się na zachodnie wybrzeże i wreszcie nauczy się surfować. Myślała o tym na poważnie od czasu, kiedy odwiedziła Australię.
    Na razie pozostało jej cieszyć się tym, co miała. Szkoła nie wydawała się zła, ludzie również. Placówki artystyczne miały to do siebie, że miały w sobie tę nutkę wyjątkowości, której brakowało zwykłym szkołom średnim. Tu zawsze ktoś grał na instrumencie, rysował, albo kręcił film. Nawet podobała jej się ta atmosfera i to na tyle, że ją samą nastrajała do tworzenia. Lubiła próbować nowych rzeczy, dlatego nie ograniczała się tylko do fotografii. Gra na instrumentach też wydawała się fajna i już nawet znalazła kilka osób, które chciały ją czegoś nauczyć. Wszystko idealnie się układało, zresztą jak zwykle. Elena nie miała problemów z nawiązywaniem znajomości, a raczej z ich utrzymywaniem. Po prostu pewnego dnia znikała, by po kilku latach znów stanąć przed tą samą osobą z otwartymi ramionami. Z jakiegoś powodu wszyscy jej wybaczali. Taka była.
    Nie spodziewała się jednak, że w tej szkole spotka kogoś, komu obiecała, że już nigdy się nie zobaczą. To przecież była tylko gra. Bardzo przyjemna, ale nieprawdziwa. W takich sytuacjach wszyscy oszukują, bo chodzi tylko o stworzenie przyjemnych wspomnień, pozostawienie obrazu, który zachowa się na całe życie. Czemu więc ich obraz miał spłonąć ot tak? Nowy Jork to wielkie miasto, Stany to ogromny kraj. Jaki cudem trafiła akurat na niego? Przewrotność losu, ale nic nie mogła na to poradzić. Nie będzie przecież się peszyć i go unikać, tylko dlatego, że inaczej to sobie zaplanowali.
    - Przepraszam – powiedziała do chłopaka i delikatnie do niego uśmiechnęła, żeby łatwiej przepchnąć się obok niego w kolejce po odbiór kluczy do pokoju w internacie. Na początku roku zawsze było zamieszanie w sekretariacie, ale dziś Elena miała wrażenie, że wszyscy rzucili z dosłownie wszystkimi formalnymi sprawami w tym samym momencie. Może powinna odpuścić i pobrać klucz w innym terminie? Szczególnie, że jej przepychanie się nie robiło wrażenia na potężnych czwartoklasistach, którzy w kilka minut zepchnęli ją na sam koniec kolejki – Uhm. – mruknęła wielce niezadowolona, spostrzegając, że znów wylądowała przy ramieniu Victora. Fatum, zwyczajne fatum.

    Elena

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda była taka, że zachowywała spokój tylko dzięki temu, że kilka razy już to przerabiała. Nigdy specjalnie, ale gdy wraca się do jakichś miejsc, czasem spotyka się też tych samych ludzi. Za pierwszym razem była przerażona, za drugim skołowana. Teraz, za trzecim razem stwierdziła, że nie było tragedii. Jasne, też czuła motylki w brzuchu, kiedy razem łapali stopa, rozmawiali godzinami, kiedy mogła wtulić się w jego bok i uciąć sobie drzemkę, kiedy pocałował ją na pożegnanie. Ale Elena uważała, że to zawsze przechodzi. Ta początkowa fascynacja i zaangażowanie mijało, kiedy ludzie mieli się blisko na co dzień. Sądziła, że i tym razem będzie tak samo.
    Bo niby jakim cudem ktoś taki jak ona miałby się z kimś związać? To zwyczajnie było niemożliwe. Jaki facet uwierzyłby jej, że wyjedzie na całe wakacje i będzie na tyle grzeczna, żeby nic nie spsocić? I który regularnie wybierałby się z nią w podróże w tak surowych warunkach, jakie preferowała sama Elena? To oczywiste, ze podróżowała z innymi, ale zazwyczaj to była jedna taka wyprawa. Góra dwie. Ludzie lubili się w ten sposób rozerwać, zrobić coś innego. Jak Victor. Ale dla niej to był styl życia i nie umiałaby się tego wyzbyć. Pojechać na wycieczkę samochodem lub polecieć samolotem wprost do zarezerwowanego hotelu i grzecznie z wycieczkami chodzić po wyznaczonych strefach dla turystów? Brzmiało to co najmniej jak horror.
    - Powiedziałeś, że jak jeszcze raz się spotkamy, to będzie przeznaczenie – przypomniała mu z uśmiechem, ale, że nie odpowiedział z czułym uśmiechem położyła mu dłoń na ramieniu – wybacz, tylko żartowałam. I przepraszam, bo to ja obiecywałam, że się nie spotkamy, ale nie planowałam tego. Właściwie w czasie wakacji zwiedzałam Stany, żeby wiedzieć, gdzie chcę spędzić najbliższy rok. Spodobało mi się w Nowym Jorku. – wytłumaczył z przepraszającym uśmiechem. – Co ty na to, żebyśmy po prostu o tym zapomnieli i zaczęli od nowa? To nie będzie trudne, bo właściwie w ogóle się nie znamy – zaproponowała i miała rację. Podczas wakacji rozmawiali dużo, ale nigdy nie opowiadali o sobie. Praktycznie rzecz biorąc byli obcymi osobami. Z drugiej strony wiedziała też, jak miło spędza się z nim czas i nie chciała zaprzepaszczać tej znajomości, udając, że nie widzi go na korytarzu, czy podczas lekcji. Powinni chyba zachowywać się jak dorośli ludzie, którymi niebawem mieli się stać.

    Elena

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ładny pan, cześć mogę cię wy..zjeść? Królowa ma od razu zacząć rzucać w niego talerzami, czy jeszcze poczekać? ]

    Aries

    OdpowiedzUsuń
  4. [A co chcesz robić podczas tej ciszy przed burzą? Jak to wszystko się zaczęło czy jakieś dzikie akcje? Właśnie, jak tam panicz rodzinnie i mieszkaniowo. Papa King ma powody, żeby patrzeć na niego z ukosa? ]

    Aries

    OdpowiedzUsuń
  5. [Papa King raczej problemu nie będzie robił w takim razie. Nie wygląda na ćpuna, to spoko. "Ooo, syn tego polityka? No spoko, możesz się z nim widywać. Chwila chwila, demokrata? Tylko partia republikańska!" Nie no XD Papa King nawet nie wie co się dzieje w jego mieszkanku, jak wyjeżdża na całe tygodnie nagrywać nowy odcinek Gry o Tron. A kiedy by się miało zacząć... jak ci pasuje. Mogli sie spotkać w połowie wakacji na jakiejś imprezie, opowiedziałby jej o swojej podróży, ta że ooo lubisz podróżować, fajnie, tatusiowi znowu coś wypadło i mam wolny bilet na pojutrze na Maroko, lecisz? ]

    Aries

    OdpowiedzUsuń
  6. Choć teoretycznie to piękne mieszkanie w samym sercu Brooklynu należało do całej rodziny Kingów, to w praktyce Aries mieszkała tam prawie sama. Ojciec choć starał się jak mógł zapewnić córce wszystko co mógł, jednocześnie okazując jej całą swoją miłość, chcąc nie chcąc, był wiecznie nieobecny. Nawet jeżeli nie nagrywał czegoś na zupełnie innym kontynencie, to i tak najczęściej byl potrzebny na zachodnim wybrzeżu, gdzie Miasto Aniołów posiadało najlepsze studia filmowe, nieporównywalnie z tymi w Nowym Yorku. Dlatego to właśnie tam Aries co roku spędzała większość wakacji, o ile właśnie nie wygrzewała się na egzotycznej wyspie. Była zdecydowanie rozpieszczona do bólu i może właśnie to wykreowało u niej charakter Królowej Pszczoły. W końcu panna King zawsze dostawała to czego chciała.
    Z Victorem można było powiedzieć, że było calkiem podobnie. Wtedy na imprezie potrzebowała męskiej bliskości i nie miała najmniejszych oporów by wykorzystać do tego celu swojego przyjaciela. Z resztą jak opobujnna korzyść miałoby być wyzyskiem? Zdążyło się to raz, potem drugi i trzeci, aż w końcu nie było sensu udawać, że taka relacja nie jest dla nich nie tylko przyjemna, ale i całkiem wygodna.
    Pewnym krokiem bosych stóp przemierzyła cały salon by ostatecznie objąć od tyłu chłopaka siedzącego w skórzanym fotelu. Nie czekając na przyzwolenie przejechała noskiem po jego szyi, wciągając kuszący zapach jego perfum. Uwielbiała tą woń, która pozostawiał na jej pościeli, gdy znikał nad ranem, choć to właśnie ona uswiadamiała ją, jak bardzo brakuje jej niektórymi nocami tej ulubionej ciepłej poduszki, którą bylo jego ciało. Ona sama, świeżo spod prysznica, z jeszcze lekko wilgotnymi włosami, przywiodła za sobą zapach słodkich brzoskwiń, ubrana w krótkie sportowe spodenki i prosty czarny t-shirt. Jeszcze raz wciągnęła jego zapach, zanim przejeżdżając dłonią po jego ramieniu obeszła fotel, stając na wprost chłopaka, zasłaniając tym samym swoją osobą jego widok na telewizor.
    - Siedzisz w ulubionym fotelu tatusia. Niebyłby z tego powodu zadowolony. - Mruknęła zaczesując dłonią niesforne kosmyki włosów do tyłu.

    [Łap zacięcie, mam nadzieje ze nie widac ze pisane o 2 w nocy na telefonie, a nawet jesli to trudno. Przed butty call, albo po, wedle uznania :D no i mysl jak tu drame rozkręcić mini na razie]
    Aries

    OdpowiedzUsuń
  7. Zmarszczyła lekko brwi mierząc go wzrokiem. Nie zamierzał dać się tak łatwo i można było się tego spodziewać. Bez zaczepnych tekstów, kąśliwych uwag i wszystkich smaczków tej zgryźliwej gry wstępnej potrafili się na siebie rzucić jedynie kompletnie pijani, niecierpliwi, gdy żądza zdecydowanie górowała nad stopniowo budowanym napięciem.
    Przybliżyła się do niego, ponownie zasłaniając mu widok na ekran, by chwycić go zgrabnymi paluszkami za podbródek. - Sądziłam, że to własnie dla tych gorszych rzeczy tu dziś przyszedłeś. - Mruknęła do niego, jeszcze przez sekundę wpatrując się w niego szarymi tęczówkami, by momentalnie wyprostować się, poprawiając rękawek, który postanowił zsunąć się z jego ramienia. Nie zwlekając dłużej, odsłoniła mu telewizor, po drodze zgarniając jego bluzę, by powiesić ją na wieszaku przy wejściu. Przyzwyczaiła się do pedantycznej czystości jaka zawsze tu panowała i choć nie kwapiła się do odkurzania, czy zmywania tych wielkich okien, które pokrywały prawie całe dwie ściany, to czasami irytował ją nawet nieodstawiony na miejsce kubek po kawie. Cóż, kobiety mają swoje humorki.
    - Pamiętasz właściwie co się działo w sobotę u Lou? - Zerknęła na niego przez ramię wyciągając z lodówki butelkę izotoniku. A może drinki z alkoholi w barku tatusia umiliłyby im ten wieczór? Ostatnim razem Vicki po alkoholu zdawał się być w świetnym nastroju. - Konkretnie to jak pijany rozwaliłeś globus, krzycząc, że rzucisz mi cały świat do stóp? - Uśmiechnęła się sama do siebie obserwując jego reakcję, na tą anegdotkę.

    Aries :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Była spokojna, bo nie miała powodów do zdenerwowania. Tylko się spotkali. To już się zdarzało, ale nigdy do niczego nie prowadziło. Tak też będzie w tym przypadku, nie? Victor był facetem, a oni lubili przygody. Nie zakochiwali się w kimś, kogo przypadkowo spotkali. A jej przejdzie, bo zawsze przechodziło. Z czasem pozna nowych ludzi, a Victor wtopi się w morze twarzy w tej szkole i zniknie z jej głowy. Tak będzie. Tak musi być.
    Lubiła go dotykać i chciała to robić. Głupi odruch, który mógł wiele zdradzić, ale z jakiegoś powodu nie został przez niego skomentowany. Nie wyczuła u niego spięcia, ale jeśli już by to zrobiła, zwaliłaby to na fakt, że chłopak zwyczajnie nie życzy sobie takich gestów z jej strony i na pewno szybko cofnęłaby dłoń, jak i się odsunęła. Ale nie zrobił nic, co skłoniłoby ją do odwrotu, więc chciała być blisko.
    - W pewnym sensie masz rację. Właściwie to mogłam wybrać jakiekolwiek miejsce, ale tu mam rodzinę. Tak jest wygodnie. Kojarzysz pana Johnsona, który pomaga w lekcjach wfu? To mój najbliższy kuzyn – zwierzyła się, bo tak, jak przez tych piętnaście dni w czasie wakacji nie pisnęła na swój temat nawet słowem, tak teraz nie miała już żadnych oporów, aby trochę mu o sobie opowiedzieć. Zresztą, co za różnica, ona i Scott byli na tyle hałaśliwi, że w końcu i tak cała szkoła się dowie o ich pokrewieństwie.
    - Elena – odpowiedziała u zgodnie, uścisnąwszy jego dłoń, ale zamiast ją puścić w odpowiednim momencie jak cywilizowany człowiek, pociągnęła go za nią w stronę drzwi – i tak teraz się tam nie dopchamy, równie dobrze możemy poczekać na zewnątrz – zaproponowała, mając przy tym sporo racji, bo lepiej było skorzystać z ostatniego, wrześniowego słońca, niż dusić się w tym małym, przepełnionym ludźmi sekretariacie. Wybrała jedną z pustych ławek przed budynkiem i usiadłszy na niej, wyciągnęła w jego kierunku ręce, jakby była małym dzieckiem, które chce być wzięte na barana.
    - Pokażesz mi gitarę? Obiecałam sobie, że kiedy tu przyjadę nauczę się grać na chociaż jednym instrumencie. Problem polega na tym, że nie bardzo wiem co wybrać. Niby podstawa to pianino, ale jakoś mnie do tego nie ciągnie – westchnęła cicho, uznając, ze muzyka będzie dobrym tematem do rozmowy. Po prawdzie chciała po prostu spędzić z nim trochę czasu.

    Elena

    OdpowiedzUsuń