14 lutego 2016

Life doesn't discriminate between the sinners and the saints.


Daniel Blackbourne
19 LAT // 17.04.1998 // NY DULUTH NY
ABSOLWENT KLASY TEATRALNEJ I BYŁY PRZEWODNICZĄCY SAMORZĄDU
OBECNIE STUDENT PIERWSZEGO ROKU NA COLUMBIA UNIVERSITY

DANIEL // Patrzysz i widzisz pewnego siebie chłopaka o ładnych czekoladowych oczach oraz czarującym uśmiechu. Wrodzony urok osobisty. Naturalna uprzejmość. Kultury i szacunku nauczyła go matka – wykorzystywania tego do własnych celów natomiast ojciec. Taki już po prostu jest. Trochę zbyt roztrzepany. Zbyt sarkastyczny. Może zbyt lekkomyślny. Działa, zanim myśli – widzisz to i słyszysz – zdecydowanie za dużo mówi. Talent do wplątywania się w kłopoty – zawsze w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym czasie. Za dużo myśli i pomysłów jak na przeciętną głowę. Wszystko nasilone ambicją i poczuciem odpowiedzialności za zbyt wiele. Zaangażowany w więcej niż powinien, gdzieś trzeba przełożyć nadmiar energii. Spokojnie, wszystko jest pod kontrolą. A nawet jeśli nie... Światła, kamera, akcja.

DAN // Poznajesz go lepiej. Za bardzo entuzjastyczny. Szczery. Śmielszy, niż mogło wydawać się na początku. Po prostu się upił. Żadne tam nocne kluby czy kolorowe drinki – zwolennik prostych domówek oraz piwa z butelki. Męski honor nie pozwala odrzucić wyzwania. Porąbane pomysły na trzeźwo – fatalne po pijaku. Odpowiedzialny na co dzień, rozsądek zbyt często przegrywa w walce z głupotą. Podatny na sugestie. Nieodporny na uroki pięknych pań. I tak nie będziemy tego pamiętać.

DANNY // Nie jest złym chłopakiem. W rzeczywistości ciężko o lepszego przyjaciela. Tak naprawdę ma złote serce. Bywa nierozsądny i nieświadomy skutków swoich czynów, ale nie skrzywdziłby nikogo celowo. Wrażliwy – ale o tym, że chce zostać aktorem, zdecydował już jako mały chłopiec, biegając między rzędami wyściełanych foteli w teatrze ojca – zranione uczucia chowa za grą aktorską. Wydawałoby się, że wszystko w życiu potrafi spieprzyć. To, co ważne, przemyka mu przez palce, ale zaprzedałby duszę, by naprawić błędy, które popełnił. Niepewny w uczuciach. Trochę gubi się w emocjach. Prawdziwy i bezwarunkowy.


odautorsko // Wspaniała buźka Dylana O'Briena, a jak ktoś chce rozpoznać Befu na blogach, to pewnie gdzieś wcisnęła musicalowy akcent, więc tytuł z Hamiltona. Zakładki uzupełnię na dniach, bo na razie to sam mess. // pierwsza karta i druga karta
40228716bethgansey@gmail.com

74 komentarze:

  1. W milczeniu przypatrywała się jego twarzy, kiedy próbował ubrać swoje myśli w odpowiednie słowa. Widziała, jak przesuwa spojrzeniem po wszystkich przedmiotach znajdujących się w jej pokoju i — chociaż powoli zaczynała się niecierpliwić — nie poganiała go. Mieli przecież czas. Poza tym, ciągle lubiła na niego patrzeć. Może i nic nie pamiętał, ale nie sprawiło to, że stał się inną osobą. Kiedy się nad czymś zastanawiał, ciągle robił tę samą minę; mrużył przy tym oczy, zaciskając delikatnie wargi. Nieustannie bawił się dłońmi, gdy się stresował, a kiedy się uśmiechał, Ali z łatwością potrafiła określić, czy jest to szczere lub nie. Czasami analizowała jego zachowanie zupełnie bezwiednie, nawet nie zdając sobie sprawy, by potem się na tym złapać, a czasami po prostu na niego patrzyła, ciesząc się, że może go oglądać i żadne myśli jej w tym nie przeszkadzały. Właśnie tak było w tej chwili.
    Wyprostowała się, kiedy w końcu zaczął mówić. I dla niej wcale nie brzmiało to idiotycznie czy głupio... Wręcz przeciwnie. Dziwnie, owszem, ale nie źle. W jakiś sposób sprawiły, że przybrało jej nadziei, której oboje tak bardzo potrzebowali. Alice naprawdę coraz bardziej zaczynała wierzyć w to, że Danielowi w końcu wróci pamięć.
    — Faktycznie tam są — odpowiedziała zgodnie z prawdą, uśmiechając się lekko, odruchowo spoglądając w stronę szuflady. A zaraz potem usiadła na łóżku obok Daniela, przodem do profilu jego twarzy. — To jest dziwne, ale wiesz co? Być może to oznacza, że wraca ci pamięć. Naprawdę w to wierzę... i ty też powinieneś. — Mówiła z ogromną pewnością w głosie i z powagą na twarzy, chcąc jakoś przekonać Dana do swoich racji. Wiedziała, że był do tego sceptycznie nastawiony, i nie dziwiła mu się. Tak w sumie było łatwiej; jeżeli nabrało się fałszywej nadziei, a potem spotykał cię zawód, bolało dwa razy mocniej. Ona też starała się nie nakręcać, ale to nie było łatwe... I w końcu z tego zrezygnowała. Dlaczego miała się celowo pozbawiać chociaż tych kilku chwil szczęścia? — Jeżeli po prostu wiesz coś o mnie, to znaczy, że już kiedyś ci o tym powiedziałam albo sam to odkryłeś. I to przed wypadkiem. Ale kiedy zobaczyłeś mnie pierwszy raz... wtedy, w szpitalu... byłam dla ciebie kimś kompletnie obcym, prawda? Z biegiem czasu, gdy zacząłeś mnie poznawać, zdawałeś sobie sprawę, że coś tam jednak o mnie wiesz. Może po prostu będziesz musiał spędzać więcej czasu z osobami z twojego towarzystwa. Może jakieś spotkanie z klasą, cokolwiek? — Zupełnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że mówi coraz głośniej, tak bardzo podekscytowana perspektywą odzyskującego pamięć Daniela. To po prostu było silniejsze od niej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaśmiała się cicho, słysząc jego słowa. Nie dziwiła mu się... To musiałoby być dla niego szalenie niezręczne, takie przebywanie w towarzystwie sporej ilości osób, które znają ciebie od czterech lat, a ty nie jesteś nawet w stanie podać ich imion. Co prawda nigdy w życiu nie znalazła się w takiej sytuacji, ale chyba potrafiła to sobie wyobrazić na tyle, by zrozumieć chłopaka.
    — Mi to nie przeszkadza — odparła, ciągle z uśmiechem na ustach. Szczerze mówiąc, zrobiło jej się miło, że tak powiedział. Może i wiedziała o tym, iż nawiązał z nią jakąś więź, ale kiedy potwierdził to na głos, od razu poprawił się jej humor.
    Początkowo nie zauważyła zmiany pozycji Daniela; zrobiła to dopiero wtedy, gdy na nią spojrzał. Uderzyło ją to, jak blisko niej się teraz znajdował, chociaż było to — zaledwie - kilka centymetrów różnicy. Uniosła wzrok nieco do góry, na jego oczy. Zauważyła, że jego spojrzenie było trochę nieobecne, zupełnie tak, jakby się nad czymś zastanawiał. W dodatku marszczył delikatnie brwi, co tylko potwierdzało jej przypuszczenia. Nie dało się ukryć, iż zastanawiała się, co chodziło mu po głowie, ale choć tak bardzo ją to interesowało, nie zapytała. Miała dziwne przeczucie, że odpowiedź mogłaby ponieść za sobą przykrego rodzaju konsekwencje. Dlatego też o prostu ciągle mu się przyglądała, czując, że coś ściska ją w żołądku. W końcu już od bardzo dawna — przynajmniej w jej odczuciu — nie znaleźli się w takiej sytuacji, jak teraz; niby tylko siedzieli blisko siebie, ale jednak... coś przypominało jej "dawne" czasy. Ali nawet nie chciała się odzywać, żeby tego nie zniszczyć.
    Niestety, jak to już w życiu bywa, coś musiało zepsuć tę chwilę. Alice gwałtownie podskoczyła na łóżku, gdy usłyszała jakiś trzask dobiegający z głębi mieszkania. Serce podskoczyło jej w piersi i to nie w ten przyjemny sposób. Przez krótką chwilę skupiła się całkowicie na Danielu i właściwie zapomniała o strachu, ale kiedy zapadła między nimi taka cisza, znowu stała się podatniejsza na własne lęki. Tragedia.
    — Jak to jest możliwe, że zawsze musi trzaskać akurat wtedy, gdy jest ciemno i strasznie? — zapytała z irytacją, unosząc spojrzenie do góry, jakby oczekując, że na białym suficie zobaczy odpowiedź. — Dziękuję, że tu ze mną jesteś. Za niedługo powinni włączyć prąd, więc...

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Dziękuję za ponowne przywitanie i też mam taką nadzieję <3 ]

    Cora

    OdpowiedzUsuń
  4. Alice włożyła ręce do kieszeni kurtki, chcąc w ten sposób ochronić je przed chłodnym wiatrem. Zasadniczo nie było jeszcze aż tak zimno, ale kiedy zawiało, dziewczyna zdecydowanie zaczynała żałować, że nie owinęła się ciepłym szalikiem i nie włożyła rękawiczek. Chłód jedbak nie sprawiał, że miała ochotę wrócić do domu... Być może dlatego, iż tuż obok niej szedł Daniel.
    Wybrali się na spacer po Nowym Jorku, bo w sumie czemu nie. Żadne z nich nie przewidziało jednak, że spędzą na zewnątrz aż tyle czasu - wyszli przecież po obiedzie, a teraz było już ciemno i tylko pomarańczowe światło lamp ulicznych sprawiało, że widzieli chodnik, po którym szli. Gdyby nie ta zmiana, Ali w ogóle nie zauważyłaby, ile czasu spędzili poza domem.
    - Twój tata nie będzie miał nic przeciwko temu, że jesteś tak długo na dworze? - zapytała chłopaka, spoglądając na niego z lekkim uśmiechem. - Wiesz, nie chcę, żeby mnie zabił za to, że tak długo cię trzymałam... - dodała z nutką rozbawienia w głosie. Alice doskonale rozumiała to, że pan Blackbourne był teraz nieco nadwrażliwy, gdy chodziło o Daniela. Ten wypadek porządnie nadszarpnął jego nerwy i sprawił, że zaczął jeszcze bardziej troszczyć się o syna. Ali nie chciała, żeby teraz się o niego zamartwiał... i nie chodziło jej o święty spokój, tylko o to, że wiedziała, jak bardzo coś takiego może być wyczerpujące. Przecież już niejednokrotnie widziała, jak bardzo jej brat był zmartwiony, gdy wracała do domu dwie godziny po ustalonym czasie.
    Kiedy tak szła, nie zauważyła, że rozwiązała się jej sznurówka w bucie, o którą - oczywiście - musiała się potknąć i z krzykiem wylądować na ziemi, zdzierając sobie przy tym kolana o asfalt. Zdołała podeprzeć się rękami o chodnik, dzięki czemu nie spotkała twardej powierzchni głową, ale w zamian musiała zedrzeć sobie skórę także z dłoni.
    - Auć - jęknęła cicho, zmieniając pozycję na wygodniejszą, tak, że teraz siedziała na ziemi z nogami zgiętymi w kolanach. A kiedy spojrzała do góry i zobaczyła, że Daniel nachyla się nad nią ze zmartwioną miną, zaśmiała się wesoło. - Ja już tak mam. Ale nie usłyszałam odpowiedzi na pytanie... Będzie się martwił czy nie? - Zaczęła wiązać sznurowadła od nowa, ignorując pieczenie w dłoniach i kolanach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkowicie szczerze i ze świadomością swoich wad, Alice mogła powiedzieć, że chociaż była straszliwie nieodpowiedzialna, to jeżeli chodziło o Danny'ego — pan Blackbourne mógł być całkowicie spokojny. Dlatego też zrobiło jej się miło, gdy usłyszała, że faktycznie czuł się lepiej wypuszczając syna z nią, niż samego.
    Już chciała mu odpowiedzieć, gdy chłopak wyciągnął rękę i chwycił jej dłoń. Uniosła zdziwione spojrzenie na jego twarz, a on delikatnie otarł jej skórę rękawem bluzy, strącając przy tym malutkie kamyki i ziarenka piasku. Nie uszło jej uwadze, jak starał się omijać zdartą skórę, żeby nie przysporzyć jej bólu. Ten gest wydawał się być tak naturalny i przepełniony troską, że Alice nic nie mogła poradzić; uśmiechnęła się delikatnie, unosząc kąciki ust nieznacznie do góry. Bez najmniejszych oporów pozwoliła mu na zrobienie tego samego z jej druga ręką, a potem dokończyła wiązanie buta i podniosła się na równe nogi.
    Rozejrzała się dookoła, chcąc odpowiedzieć na pytanie Danny'ego. Owszem, kojarzyła tę okolicę i to nawet bardzo dobrze, ale nie potrafiła określić, gdzie dokładnie się znajduje. Obróciła się, aż w końcu jej wzrok na trafił na wysoki płot. Ali uniosła brwi do góry i parsknęła śmiechem, gdy zorientowała cię, co jest za ogrodzeniem. Jakim cudem nie zorientowała się wcześniej? Nie mogła uwierzyć, że znaleźli się tutaj całkowicie przypadkiem, ale skoro już tutaj byli, to nie mogła nie skorzystać z okazji i nie zaprowadzić Daniela do ważnego dla nich miejsca. Być może dzięki tej wizycie przypomni sobie co poniektóre rzeczy?
    Szybko podeszła do płotu i, ignorując zaskoczone, podejrzliwe spojrzenie Dana, zaczęła się na niego wdrapywać. Nie spoglądając w dół, rzuciła do niego:
    — Rób to, co ja.
    A potem wdrapała się na samą górę, przerzuciła nogi na drugą stronę i zręcznie opuściła się na dół, ignorując ból w rękach. Dopiero wtedy, gdy dotknęła stopami ziemi, potrząsnęła dłońmi w oczekiwaniu na Danny'ego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Obserwowała z dołu, jak chłopak schodzi z płotu. Ciągle się uśmiechała, nie mogąc się przed tym powstrzymać; po prostu przypomniało się jej teraz zbyt wiele rzeczy, a każda z nich była tak samo przyjemna. Miała ochotę się roześmiać, gdy usłyszała słowa, które wyraźnie kwestionowały legalność całej tej akcji, ale zamiast tego jedynie puściła oczko chłopakowi, kiedy znalazł się już na ziemi.
    — Byliśmy już tutaj kiedyś — zaczęła, przyglądając mu się uważnie. — A tak konkretniej, to byliśmy tutaj w twoje dziewiętnaste urodziny. Upiekłam ci nawet wtedy ciasto, ale stwierdziłam, że to trochę za mało, więc wyrwałam cię z domu i przyszliśmy właśnie w to miejsce... Ale mniejsza o to, chodźmy! — Odruchowo chwyciła go za dłoń i zaczęła prowadzić w odpowiednim kierunku. Nawet nie zastanawiała się nad gestem, jaki wykonała; w tej chwili po prostu wydało jej się to właściwe.
    Szła ostrożnie, nie chcąc się ponownie wywrócić o jakiś zdradliwy kamień, a przy tym nie pociągnąć za sobą Daniela. Z każdą chwilą kąciki jej ust unosiły się coraz wyżej, a gdy w końcu zobaczyła basen, wypuściła rękę Dana i podbiegła do niego. Tym razem lampy nie podświetlały go, ale Alice była zdziwiona tym, że nie spuszczono wody na jesień. Może po prostu ten basen już zamknięto, a ona o tym nie wiedziała? Pewnie zanurzyła dłoń w wodzie, by przekonać się, jak bardzo jest lodowata. Natychmiast z sykiem wyciągnęła rękę, strzepując kropelki ze skóry i odwróciła w stronę Daniela, na powrót się uśmiechając. Miała nadzieję, że tym razem nie skończą w basenie, cali mokrzy i zziębnięci. Ostatnio było trochę cieplej, a teraz... No, cóż, Ali chciała być zdrowa i Daniel pewnie też.
    — Coś ci świta? — zapytała z ciekawością.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jego słowa w jakiś dziwny sposób ją... rozczuliły? Tak, to chyba było odpowiednie słowo. On naprawdę nie miał bladego pojęcia o tym, co się tutaj stało, więc kiedy zapytał o to, czy byli tutaj pływać, Ali zacisnęła usta, by powstrzymać śmiech, i spojrzała w bok. Była pewna, że dla niego w chwili obecnej to pytanie było retoryczne... dla każdego innego rozsądnego człowieka też by było. Ale oni nie byli rozsądni.
    — Hej! — krzyknęła ze śmiechem i także zanurzyła rękę w wodzie z niecnym celem ochlapania chłopaka. Niestety, ten już to przewidział i zdążył się oddalić na bezpieczną odległość. Ali pokręciła głową z rozbawieniem i usadowiła się wygodnie na murku. — Pływanie wyszło jakoś w praniu, okej? Po prostu sobie leżeliśmy i zaczynało być... bardzo fajnie, jeśli wiesz, co mam na myśli. Ale wtedy stwierdziłam, że nie ma tak łatwo, weszłam na murek — poklepała dłonią miejsce obok siebie, jednak nie zerknęła w tym kierunku — i zaczęłam biec. A ty miałeś mnie gonić. I wiesz, niby wszystko byłoby fajnie i ładnie, bo udało ci się, kiedy wpadłam na genialny pomysł i wrzuciłam nas do basenu. — Parsknęła śmiechem, spoglądając na Daniela. — Było zimno jak cholera, uwierz mi. Myślałam, że zamarzniemy tam na kość.
    Owszem, było zimno, ale to akurat była rzecz, o którą Ali dbała najmniej. Pamiętała, jak świetnie się wtedy oboje bawili i cieszyli swoim towarzystwem. Teraz to wydawało się być tak dawno... Zupełnie tak, jakby minęły wieki, choć to było zaledwie kilka miesięcy. Nie mieściło się w głowie, jak bardzo to wszystko się zmieniło; na tym basenie znajdowali się przecież jeszcze przed pierwszym, tym najbardziej emocjonalnym kocham cię.

    OdpowiedzUsuń
  8. Obserwowała go uważnie, gdy stawiał kolejne kroki na powierzchni otaczającego basen murku. Chyba zupełnie nie przejmował się tym, że z łatwością może wpaść do środka; wystarczyło tylko, żeby się poślizgnął. Spojrzała na swoje kolana, gdy tylko usłyszała jego słowa, a potem z powrotem uniosła spojrzenie i błysnęła zębami w szerokim uśmiechu.
    - Chcesz się przekonać? - zapytała ze śmiechem, gdy przeszedł nad jej kolanami. - Bo tak właśnie było. No wiesz, niby zrobiło nam się trochę zimno, ale jakoś się tym nie przejmowaliśmy. Nawet trochę jeszcze siedzieliśmy w basenie... Do którego sam mnie potem wrzuciłeś! - dodała z wyrzutem, posyłając Danielowi oskarżycielskie spojrzenie, ale jednak ciągle się uśmiechała.
    Ostrożnie wstała, uważając, żeby nie wpaść przy okazji wstawania do lodowatej wody. Rozłożyła ręce dla zachowania równowagi i powoli zaczęła iść w tym kierunku, w jakim szedł i Daniel. O ile początkowo poruszała się bardzo powoli, o tyle z każdą chwilą robiła się coraz to bardziej pewna siebie, aż w końcu przyspieszyła i zdecydowanym, chociaż spokojnym krokiem obchodziła teraz basen.
    - Wtedy jeszcze biegliśmy! - rzuciła przez ramię w kierunku Daniela, ciągle nie przestając iść. - Mówię ci, totalnie nam odbi... o cholera!
    Nie zauważyła tego, że tuż przed nią jest zakręt, i prawie się wywróciła, co w konsekwencji mogłoby oznaczać wpadnięcie prosto do wody i zamarznięcie na kość. Cudem jednak udało jej się zachować równowagę i - chociaż zachwiała się niebezpiecznie - pozostać na miejscu. Odetchnęła z ulgą, po czym ruszyła powoli dalej, aż w końcu znalazła się dobrych kilka kroków za zakrętem. Dopiero wtedy odwróciła się twarzą do Danny'ego i roześmiała się.
    - Ty jesteś dopiero tam?! - zawołała. - Chodzisz wolniej od żółwia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zadrżała lekko, czując, jak kładzie swoje ręce na jej ramionach, żeby zachować równowagę i nie skończyć w basenie. Chociaż ich skórę ciągle dzieliła kurtka dziewczyny, w jakiś sposób mocno odczuła ten dotyk, który przecież nie był niczym nadzwyczajnym. Szybko jednak zamaskowała to uczucie i uśmiechnęła się ciepło do chłopaka, który w dokładnie tym samym momencie skierował swój wzrok na wnętrze basenu.
    — W ogóle o tym nie myślę — odparła szybko, nieco przestraszona spojrzeniem chłopaka, które wyraźnie nie zapowiadało niczego dobrego. — I ty też nie powinieneś, Danny. Jestem bardzo poważna, a obecnie mamy październik i jest zimno. Jest bardzo zimno. Dlatego teraz ja sobie spokojnie pójdę do przodu i ty też, i wspólnie zejdziemy na ziemię — dodała szybciuteńkim tonem, chcąc jakby zapobiec ewentualnym zagrożeniom ze strony Daniela. Była świadoma tego, że jeżeli coś planował, to i tak nic swoimi słowami nie zdziałała — znała go przecież aż nazbyt dobrze — ale przynajmniej zrobiła wszystko, co w jej mocy. Przecież nie mogła pozwolić sobie na nic innego.
    Powoli, ostrożnie odwróciła się tyłem do chłopaka i zaczęła iść zdecydowanym krokiem naprzód, chcąc wykonań pełne okrążenie basenu i dopiero wtedy zejść z murku. Jakoś miała taką zachciankę. Ku jej zdziwieniu, nie poczuła rąk na swojej talii, które próbowałyby ją zatrzymać przed posuwaniem się w wybranym przez siebie kierunku, na co tylko uśmiechnęła się leciuteńko i ze skupieniem dalej posuwała się do przodu. Może się pomyliła i Dan wcale nic nie planował? A przynajmniej nic niecnego?
    Tak przynajmniej myślała, dopóki nie doszła do wybranego przez siebie punktu i już miała zejść na dół, gdy faktycznie poczuła męskie ręce na swoim ciele. Pisnęła cicho, ale nie podjęła próby wyrywania się Danielowi; wiedziała, że mogliby wpaść do lodowatej wody oboje.
    — Nie zrobisz tego. — W zamierzeniu miała być groźna. Obawiała się jednak, że wyszło kompletnie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jego śmiech sprawił, że i Alice się uśmiechnęła, ale zaraz potem zaczęła się jeszcze bardziej bać, bo Daniel dosłownie uniósł ją w powietrzu. Dopiero wtedy nabrała pewności, że on naprawdę ma zamiar ją wrzucić prosto do lodowatej wody. Wierzgnęła się dziko w jego ramionach, które ciasno ją obejmowały. Dziewczyna czuła ciepło jego dłoni, bo miał je umiejscowione na jej bluzce, gdyż dziewczyna miała rozpiętą kurtkę. Powinna się z tego cieszyć, ale w tej chwili jakoś rozpraszała ją myśl, że to jest ostatnie uczucie ciepła, jakiego doświadczy w najbliższym czasie.
    - Nie, Blackbourne, puszczaj mnie i to już - mówiła szybko, machając nogami na prawo i lewo, ale nie na wiele się to zdało; już po chwili Daniel wskoczył do basenu, pociągając Ali ze sobą.
    Zamknęła oczy i spróbowała mentalnie przygotować się na to, co miało nadejść... Ale wcale jej to nie wyszło. Woda była naprawdę bardzo, bardzo, ale to bardzo zimna. Alice miala wrażenie, że ktoś wepchnął ją do rozpuszczonego lodu. Kiedy Danny w końcu ją wypuścił z rąk, dziewczyna odrzuciła włosy do tyłu i złapała łapczywie powietrze, a potem przetarła dłonią mokrą twarz. Dopiero wtedy posłała Danowi mordercze spojrzenie i, ignorując jego wyjątkowo dobrą aparycję, zaczęła go chlapać. Bez najmniejszych skrupułów bombardowała go zimną wodą, ignorując to, że jej zemsta może nie była aż tak dobra; przecież chłopak i tak był całkowicie mokry.
    - Masz przewalone, to jeszcze nie koniec! - zapowiedziała z groźną miną; zmarszczyła brwi i wydęła lekko usta... a potem wybuchnęła głośnym śmiechem. Nie potrafiła zareagować inaczej na to, co teraz się działo. Widok ociekającego wodą Daniela, który patrzył na nią tymi swoimi brązowymi oczami, przywołał wiele wspomnień. Ali niemalże znowu poczuła dłonie chłopaka na swoich biodrach, kiedy tamtego dnia ją do siebie przyciągnął i pocałował. Ten obraz był szczęśliwy i tylko takie uczucia wywoływał.
    - Zemszczę się, jak już stąd wyjdziemy, zobaczysz - dodała, gdy w końcu udało jej się opanować.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Dziękuję ślicznie za powitanie! Twój Dan bardzo różni się od mojego, ale mimo wszystko możemy pomyśleć nad jakimś wątkiem czy powiązaniem, jeśli masz jeszcze miejsce :D]
    Daniel Griffin

    OdpowiedzUsuń
  12. [Cześć, dzięki za miłe słowa <3 No właśnie, Mar i Daniel są do siebie bardzo podobni, może uda się wymyślić dla nich jakieś powiązanie? Mogliby być przyjaciółmi, przynajmniej ja tak ich widzę. Jak myślisz?]
    MARIGOLD LAHEY

    OdpowiedzUsuń
  13. [Bardzo mi się podoba ten pomysł :D To od czego zaczniemy? Jakaś szalona impreza? Czy może coś bardziej spokojnego?]
    MARIGOLD

    OdpowiedzUsuń
  14. Mar nigdy nie trzymała się zasady, że imprezuje się tylko w piątki, żeby przypadkiem nie zawalić spraw szkolnych. Jeśli impreza miała odbyć się we wtorek, to takie było przeznaczenie. Nie mogła się z tym kłócić tylko dlatego, że kolejnego dnia musiała iść na zajęcia. Przeznaczenie to przeznaczenie. Kropka. Tak samo było właśnie tego zimnego wtorkowego popołudnia, gdy Mari dostała smsem cynk o odbywającej się przecznicę dalej imprezie. Siedziała akurat przy laptopie i próbowała odrabiać lekcje. No cóż, najwyraźniej ktoś nie chce, żebym jutro dostała dobrą ocenę - pomyślała, po czym wybrała numer swojego najlepszego imprezowego towarzysza.
    - Danny, wskakuj w odlotowe ciuchy, lecimy się zabawić. Nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu, za godzinę u Johnsona z IV instrumentalnej jest impreza, i my nie możemy jej przegapić. Jesteśmy imprezowymi tygrysami. Spotykamy się u mnie. Buziaki!
    Rozłączyła się szybko, by nie dać mu szans na sprzeciw, i rozpoczęła przygotowania. Po czterdziestu minutach w jej małym mieszkaniu rozbrzmiało pukanie do drzwi. Energicznie je otworzyła i wciągnęła Dana do środka.
    - Jak wyglądam? Nie za bardzo zdzirowato? – wskazała na swoją krótką spódniczkę i obcisłą bluzkę. – Powiedz to jako facet, który przyszedł na imprezę, żeby przelecieć jakąś laskę.

    [Mam nadzieję, że może być coś takiego. Nie mam za bardzo talentu do zaczynania, niestety.]
    MARIGOLD

    OdpowiedzUsuń
  15. Uniosła brwi, gdy usłyszała prześmiewczą nutkę w jego głosie. Czy on naprawdę w nią wątpił? Uważał, że nie była w stanie wymyślić straszliwej zemsty, jeszcze gorszej od tego, co sprezentował jej? Może i miał wypadek, ale Ali wcale nie uważała, że zakończyło to ich — pewnego rodzaju — małą wojnę, jaką toczyli ze sobą naprawdę od dawien dawna.
    — Jest — odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, kiedy Daniel wepchnął ją nieznacznie pod wodę, tak, że teraz sięgała brody Alice. Przez ciało dziewczyny przeszedł dreszcz, który tylko uzmysłowił jej, że teraz jest naprawdę zimniej, niż poprzednio. No cóż, kwiecień a listopad to jednak dość duża różnica czasu... Położyła swoje ręce na jego i delikatnie zdjęła je ze swoich ramion, ciągle się uśmiechając, po czym podskoczyła kilkukrotnie w miejscu, bo miała wrażenie, że tylko ruch sprawia, iż jeszcze nie zamarzła. — I dlatego definitywnie powinniśmy już stąd wyjść, bo jak zachorujemy, to mój brat chyba urwie mi głowę. Twojemu tacie chyba też się to nie spodoba.
    Szybko chwyciła jego dłonie i pociągnęła za sobą w kierunku murku, nie czekając na odpowiedź. Czuła, że oboje chcą już wyjść z wody i schować się pod ciepłą kołdrą. Ali miała ochotę na gorącą herbatę oraz suche, ciepłe ubrania. Niestety, w tej chwili nie posiadała ani jednego, ani drugiego. W kwietniu mieli przynajmniej coś ciepłego do picia.
    Wdrapała się na murek, przerzuciła nogi na drugą stronę i już po chwili stała na ziemi, obejmując się ramionami i skacząc w miejscu.
    — Masz szczęście, że nie wzięłam telefonu — stwierdziła ze śmiechem, pociągając nosem.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mar spojrzała krytycznym wzrokiem na swoją bluzkę. Rzeczywiście, powinna ją zmienić. Zbyt obcisła. Zbyt wyzywająca. Nie chciała przecież wszystkiego pokazywać od razu. Odrobina tajemnicy zawsze intryguje.
    - Nawet gdybyś nie miał dziewczyny, i tak nie dałabym ci się przelecieć, Blackbourne – pogroziła mu żartobliwie palcem i wyciągnęła z szafy inną bluzkę.
    Zawsze uwielbiała w swojej relacji z Danielem to, że mogli rzucać takimi komentarzami i nie było to ani trochę niezręczne dla żadnego z nich. Nawet fakt, że Dan miał dziewczynę, nic między nimi nie zmieniał. Oni jakby nie zauważali faktu, że Blackbourne jest facetem, a Lahey dziewczyną. Byli po prostu przyjaciółmi. Niczym więcej i niczym mniej. Raz zachowywali się jak siostrzyczki, innym razem jak rasowi kumple, którzy urządzają sobie wypady na piwo i oglądanie meczu piłki nożnej. Nie było w tym nic dziwnego, nic nadzwyczajnego. Żywy dowód na istnienie czystej, niezmąconej żadnymi podtekstami czy ukrytymi pragnieniami, przyjaźni damsko-męskiej.
    - Chociaż muszę przyznać, że twoje umiejętności w dobieraniu mi ubrań są nieocenione – zawołała do niego z łazienki, zmieniając szybko bluzkę na luźniejszą i zakrywającą więcej ciała. – Mimo, że sam nigdy nie umiałeś się ubrać.
    Spojrzała na niego z uniesionymi brwiami, podchodząc do lustra. Zastanowiła się jeszcze przez chwilę, czy powinna związywać włosy, ale w końcu porzuciła ten pomysł. Założyła na ramiona kurtkę i zgarnęła z blatu klucze.
    - Jeśli chodzi o mój plan na dzisiaj… Chcę zrobić wrażenie. Dać komuś kosza. – wzruszyła ramionami, jakby to nie było nic dziwnego. – Taki fetysz, nic nie poradzę. Lubię odrzucać facetów. Szczególnie pijanych, bo wtedy są na sto procent pewni, że im się uda, i mają takie śmieszne zdziwione miny, gdy okazuje się, że jednak nie. Czy ja jestem nienormalna?
    Rzuciła okiem na Daniela, który szedł obok niej.
    - Nie odpowiadaj. – zaśmiała się, doskonale wiedząc, co chłopak odpowie. – A tak w ogóle, skąd wytrzasnąłeś tą koszulę? Z szafy twojego taty? W sumie, nawet on lepiej się ubiera.

    MARIGOLD

    OdpowiedzUsuń
  17. [Cześć! Dziękuję, naprawdę miło mi to czytać :) Uprzednio bawiłam się świetnie, więc myślę, że i tym razem nie będziemy tu z Lysabdrem narzekać na nudę. A widziałam, że wątek grupowy się szykuje - wybornie! Gdybyś miała ochotę na wątek, to ja oczywiście zapraszam pod śmiało kartę!]

    Lysander Velasco

    OdpowiedzUsuń
  18. Cóż, jeśli już miała być szczera sama ze sobą, to rzeczywiście uważała, że Dan jest przystojny. Gdyby się z nim nie przyjaźniła, pewnie poznaliby się bliżej na którejś z imprez, by kolejnego dnia tego nie pamiętać. Dan był typem chłopaka, który oczarowuje w mgnieniu oka. W sumie na początku ich znajomości Mar obawiała się, że zaraz się w tym palancie zakocha i nici z przyjaźni. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Czasami ją to w sumie dziwiło. Był przystojny, inteligentny, zabawny, lubił imprezować – idealny chłopak dla niej. A mimo to nawet jej przez myśl nie przeszło, by kiedykolwiek brać go w ogóle pod uwagę.
    - Przeczytałeś jakąś mądrość w internecie i teraz myślisz, że dam się nabrać. – spojrzała na niego z politowaniem. – Ale masz rację. Serca same się nie złamią.
    Po chwili stanęli przed drzwiami mieszkania, w którym odbywała się impreza. Ze środka dobiegała głośna muzyka i śmiechy ludzi, co od razu sprawiło, że Mar uśmiechnęła się szeroko. Imprezy to zdecydowanie był jej żywioł. Uwielbiała to uczucie wolności, zapominanie o wszystkim, co jest do zrobienia kolejnego dnia, beztroską zabawę… Oraz brak zobowiązań. Mar nigdy nie spotkała jeszcze nikogo, z kim chciałaby stworzyć związek. Spotykała się z kilkoma chłopakami, ale zawsze kończyło się na dwóch czy trzech randkach. Po prostu się nudziła, nie umiała wytrzymać w jednym miejscu zbyt długo.
    Gdy zapukała do drzwi, dosłownie natychmiast się otworzyły i w jej nozdrza uderzył zapach alkoholu. O tak, właśnie tego dzisiaj potrzebowała. Alkoholu. W dość dużym pomieszczeniu znajdowało się około dwudziestu osób, niektórzy tańczyli, inni siedzieli przy stole lub na kanapie.
    - Cześć. – przywitała się z gospodarzem, który już był odrobinę wstawiony. – Mam nadzieję, że niewiele przegapiliśmy.
    - Zabawa dopiero się zaczyna – odparł. – Tu casa es tu casa - wybełkotał jeszcze, po czym puścił do Mar oczko, poklepał Dana niezdarnie po ramieniu i odszedł w stronę kuchni.
    Mar spojrzała z rozbawieniem na Dana.
    - Widzisz, ten to dopiero mądrościami rzuca. Tu casa es tu casa. Chyba się zakochałam. – westchnęła teatralnie.

    MARIGOLD

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak, z całą pewnością wiedział. Alice nawet przez chwilę nie zwątpiła w prawdziwość tego stwierdzenia... No, może trochę. Ale to naprawdę troszeczkę. Tak tylko kapkę, co zresztą zasygnalizowała ledwo widocznym, ironicznym uśmieszkiem.
    Zaraz jednak przez jej ciało przeszedł kolejny dreszcz, kiedy zebrała swoje włosy i zaczęła wykręcać z nich wodę. Poleciało jej całkiem sporo, Ali nawet nie spodziewała się, że tyle jej tam będzie. W dodatku poczuła się tak, jakby w rękach trzymała lód. Szybko wypuściła włosy i potrząsnęła dłońmi, strząsając z nich krople zimnej wody.
    Dokładnie w tym samym momencie usłyszała, jak Danny mówi jej, żeby ściągnęła kurtkę. Uniosła brwi, spoglądając na niego, ale posłusznie zdjęła z siebie przemoczony materiał. Dopiero kiedy z powrotem się wyprostowała, zauważyła, że chłopak trzyma w wyciągniętej dłoni swoją suchą bluzę, jaką wcześniej roztropnie odłożył. Uniosła wzrok na jego twarz i zapytała:
    — Ale na pewno? — Bądź co bądź, on też przed chwilą pływał w lodowatej wodzie i z pewnością ciepło mu nie było. A teraz stał tylko w doszczętnie przemoczonej koszulce, podczas gdy dookoła wiał lodowaty wiatr. Daniel jednak tylko skinął głową w jej kierunku, wręczając jej bluzę do dłoni. Wobec tego Alice założyła ją, podwijając rękawy nieco do góry, bo bluza – oczywiście – była na nią trochę za duża. Szybko zapięła suwak i obciągnęła bluzę trochę na dół, żeby zakryć jak najwięcej ciała. Suche i ciepłe ubranie sprawiło, że dziewczyna od razu poczuła się o wiele lepiej. Otuliła się materiałem, po czym spojrzała na Dana. — Dziękuję! Nie chcę ci się wpraszać do domu, ale ty mieszkasz najbliżej, a wydaje mi się, że oboje potrzebujemy ciepłej herbaty. Idziemy do ciebie? — zapytała z delikatnym uśmiechem, przebierając nogami z chłodu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy Alice w końcu znalazła się w ciepłym domu, uśmiechnęła się błogo. Wreszcie mogła z całą pewnością powiedzieć, że poczuła ciepło — co prawda nie takie, jakie by sobie życzyła, ale zawsze lepsze to niż dojmujący chłód. Szybko zdjęła z siebie bluzę, która zdążyła przemoknąć do pewnego stopnia, a potem przykucnęła i zaczęła rozwiązywać sznurówki swoich butów. Dokładnie w tym samym momencie usłyszała, jak Daniel proponuje jej, żeby poszła się przebrać i założyć jego suche ubrania. Uśmiechnęła się do niego przez ramię, po czym całkowicie ściągnęła buty i wstała.
    — Dziękuję, Danny — powiedziała, po czym szybko przytuliła chłopaka i popędziła na górę, prosto do jego pokoju. Przy okazji prawie potknęła się na schodach, ale na całe szczęście udało jej się zachować równowagę.
    Otworzyła szafę, w której chłopak trzymał ubrania, po czym po chwili zastanowienia — dość krótkiej zresztą, umierała z zimna — wyciągnęła jedną z czarnych koszulek i zapasowe spodenki ze stroju do koszykówki. Z taką zdobyczą opuściła pokój chłopaka, kierując się prosto do łazienki.
    Zamknęła za sobą drzwi i od razu ściągnęła swoją kompletnie przemoczoną koszulkę, wieszając ją na kaloryferze. Podobnie postąpiła z jeansowymi szortami, a także każdą inną częścią swojej garderoby, aż została w samej bieliźnie. Pociągnęła nosem, jednocześnie próbując rozczesać palcami splątane i mokre włosy. Kiedy wreszcie udało jej się to w jakimś stopniu, wytarła się świeżo wyjętym ręcznikiem, żeby pozbyć się ostatnich śladów lodowatej wody z basenu na skórze. W międzyczasie zrobiło jej się naprawdę ciepło; chyba w każdym domu to łazienka była najcieplejszym pomieszczeniem.
    Pochylała się już po przyniesione ubrania Daniela, gdy usłyszała, że ktoś otwiera drzwi do łazienki. Natychmiastowo się wyprostowała i odwróciła twarzą do intruza, bo dotychczasowo stała tyłem do wejścia. A kiedy ujrzała Danny'ego, kompletnie nie wiedziała, co ma zrobić. Zupełnie tak, jakby na chwilę straciła umiejętność logicznego myślenia — po prostu stała tam w samej bieliźnie z rękami opuszczonymi wzdłuż boków, wpatrując się w chłopaka. Jasna cholera, nawet nie pomyślała o tym, żeby się czymś zakryć! Choćby ręcznikiem. Czymkolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  21. Miała wrażenie, że stała na widoku o wiele za długo. Ale jakoś nie potrafiła się poruszyć, nie mogła wykonać żadnej czynności. Na całe szczęście Daniel wiedział jak się zachować i momentalnie się odwrócił, chociaż Ali widziała, że patrzył. Czuła, że jej policzki robią się tak czerwone, jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
    — Nie, nie... znaczy tak, znaczy... Nie przepraszaj, ni masz za co — mówiła szybko, kompletnie bez ładu i składu. Odwróciła się, by pochwycić koszulkę i ją na siebie nałożyć. Zrobiła to w sekundę, spiesząc się do jak najszybszego włożenia ubrań. — Ja właściwie nie wiem, dlaczego tu przyszłam... Chyba po ręcznik... Nie wiem... Jezu, tak mi głupio, przepraszam, nie powinnam! — kontynuowała, wciągając spodenki od koszykówki, podskakując przy tym śmiesznie. — Odwróć się, jeśli chcesz... Znaczy, no, jestem już ubrana. Przepraszam.
    Miała ochotę plasnąć się otwartą dłonią w czoło i to tak, żeby ten gest faktycznie mógł jakoś pomóc. Przecież Danny mówił, że ma iść się przebrać w jego pokoju, a nie w łazience. Ale Ali po prostu nie pomyślała — jakoś wydawało jej się to naturalne. Nie przewidziała tego, że Daniel może też chciałby tutaj wejść. Jasna cholera, było jej tak strasznie głupio. W dodatku widziała, iż Danny też był całą tą sytuacją kompletnie zawstydzony. Nie dziwiła mu się zresztą — przecież nie spodziewał się widoku półnagiej Alice w swojej łazience.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ta sytuacja była... dziwna. Alice naprawdę nie wiedziała, jak ma się zachować, więc tylko stała w miejscu i próbowała zachowywać się naturalnie. Ale, prawdę mówiąc, w ogóle jej to nie wychodziło. Zatrzymywała wzrok dosłownie na wszystkim, tylko nie na Danielu, a kiedy już w końcu się na to zdecydowała, to patrzyła wyłącznie na jego ręce i ręcznik.
    Uniosła brwi, słysząc jego komplement. To było... dziwne. Ale miłe. Chciała już mu coś odpowiedzieć, ale Danny kontynuował, jeszcze bardziej "pogarszając sytuację". Ali zaśmiała się, wplatając palce między swoje włosy i odwracając spojrzenie. Dopiero po chwili skierowała na niego swój speszony wzrok.
    — Rozumiem... to dobrze. Znaczy się, dobrze, że ci się podobam w tych spodenkach. W sensie... no wiesz, o co mi chodzi — dokończyła błagalnym tonem, ukrywając twarz w dłoniach. Boże, to zabrzmiało tak źle. Ale z drugiej strony... Cało to zdarzenie miało swój jasny punkt. Przynajmniej wiedziała, że ciągle jest dla niego atrakcyjna. — Dziękuję za komplement.
    Nie spodziewała się tego, że aż do tego stopnia będzie zawstydzona całą tą sytuacją. Chyba... chyba po prostu nie była przyzwyczajona do takiej reakcji. Ze dwa miesiące temu oboje zareagowaliby zupełnie inaczej i z pewnością nie byłoby pomiędzy nimi całego tego wstydu. A obecnie stresowali się... i to bardzo; nawet ślepy by to zauważył.
    — Wiesz co, Daniel? — powiedziała w końcu, wskazując kciukiem otwarte drzwi od łazienki, jednocześnie wykonując kilka kroków w tamtą stronę. Na jej twarzy ciągle widniał nerwowy uśmiech. — Ja chyba pójdę do tego pokoju. Trochę poniewczasie, ale... no wiesz, lepiej późno niż wcale.

    OdpowiedzUsuń
  23. Alice pokiwała szybko głową na znak, że oczywiście, bardzo chętnie i z przyjemnością dokończy przyrządzanie herbaty. Wszystko, byleby tylko nie stać dłużej w tej łazience. Uśmiechnęła się jeszcze przelotnie, po czym ruszyła szybkim krokiem w stronę kuchni. Tym razem nie potknęła się na schodach, na szczęście, bo jej już i tak poranione kolana mogłyby nie wytrzymać.
    Przygotowała obie herbaty, posłodziła je tak, jak wiedziała, że powinno być, po czym chwyciła za ucha kubków i wróciła do pokoju Daniela, uważając, żeby nie wylać ich zawartości na podłogę. Postawiła naczynia na stoliku, a sama usiadła na łóżku ze skrzyżowanymi w łydkach nogami. Jedną z dłoni zaczęła gładzić pościel, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, i ciągle myślała o tym, co stało się w łazience.
    To naprawdę było dziwne, chociaż — tak naprawdę — Daniel widział ją już wiele razy. I w bieliźnie, i bez. Problem był w tym, że on najzwyczajniej w świecie tego nie pamiętał, a Alice udzieliło się jego zawstydzenie. Bardzo możliwe, że gdyby chłopak zareagował inaczej, to i ona nie byłaby aż tak zażenowana. Ale cóż, stało się tak, jak stało.
    Uniosła głowę, gdy tylko usłyszała jego kroki. Od razu zwróciła uwagę na buteleczkę wody utlenionej w jego dłoni, a potem przeniosła spojrzenie na swoje poharatane kolana. Uśmiechnęła się kącikiem ust.
    — No, w sumie by się przydało. Dziękuję — odpowiedziała, poklepując miejsce koło siebie, dając znak chłopakowi, żeby tam usiadł. Dopiero wtedy chciała się tym zająć samodzielnie. — Trochę bolą, ale nie pomyślałam o tym.

    OdpowiedzUsuń
  24. Uśmiechnęła się szerzej, gdy Daniel usiadł tuż obok niej. Było widać, że ciągle czuje pewnego rodzaju dyskomfort powiązany z poprzednią sytuacją, ale z pewnością starał się to przed nią ukryć. Alice znała go jednak zbyt dobrze, by dać się nabrać na jego maskujące sztuczki, ale cieszyło ją to, że próbował. Dzięki temu sama poczuła się lepiej.
    Wyciągnęła rękę po wodę utlenioną, żeby zająć się swoimi kolanami. Zsunęła już nawet nogi z łóżka, żeby mieć ułatwione zadanie i nie musieć wyginać dziwnie głowy w celu uzyskania lepszego pola widzenia na poranione części swojego ciała. Ale dokładnie w tym samym momencie Danny sam wylał trochę specyfiku na gazik i przyklęknął obok łóżka.
    Ali spojrzała na niego zaskoczona, nieświadomie uchylając lekko usta. Kompletnie się tego nie spodziewała... Nie sądziła, że chłopak całkowicie dobrowolnie zajmie się jej nogami. Poczuła, jak po jej ciele rozlewa się fala przyjemnego, kojącego ciepła i jedynie uśmiechnęła się delikatnie, spuszczając wzrok na swoje uda. Oparła się wygodnie rękami o pościel i pokiwała głową na jego słowa... Chociaż oczywiście nie było mowy o tym, żeby przyznała mu się do tego, że zwykłe oczyszczenie rany ją boli.
    Zadrżała lekko, niemal niezauważalnie, gdy włożył swoją dłoń pod jej kolano i zaczął pracę. Alice skrzywiła się nieznacznie, bo poczuła nieprzyjemne pieczenie. Nic jednak nie powiedziała, tylko czekała, aż chłopak przesunie się z krawędzi otarć do środka.
    - Co? - Spojrzała na niego zdumiona, gdy usłyszała pytanie. Sekundę potem syknęła cichutko, delikatnie poruszając opatrywaną nogą. Naprawdę nie znosiła przeczyszczania ran wodą utlenioną, bo to zawsze piekło i bolalo, nieważne, jak bardzo starało się być delikatnym. - Oczywiście, że nie jestem na ciebie zła. Szczerze mówiąc, to zostałabym w basenie jeszcze dłużej, gdyby nie to, że woda była tak bardzo zimna... Poza tym, nie mogłabym być na ciebie zła o taką głupotę, jak wrzucenie mnie do basenu czy też to w ogóle. - Puściła do chłopaka oczko, podczas gdy on zaczął zabierać się za jej drugie kolano.

    OdpowiedzUsuń
  25. Z Danielem i Alice był taki "problem", że oboje byli bardzo uparci, a co za tym idzie — często zdarzały się im takie małe kłótnie o... właściwie o nic. Żadne z nich nie potrafiło szybko i łatwo przyznać się do tego, że popełnili błąd. Nieważne, czy chodziło o coś poważnego, czy też o kompletną pierdołę... A najlepsze było to, że w czasie takich małych i nic nieznaczących sporów nie potrafili wpaść na najprostsze rozwiązanie problemu, tylko ciągle się kłócili. Po dwóch minutach teatralnego focha wszystko wracało do normalności, a po pięciu i Dan, i Alice nie pamiętali, o co tak właściwie poszło.
    Ale, jak w każdym związku, miewali też poważniejsze kłótnie. Co prawda te zdarzały się o wiele, wiele rzadziej, ale ciągle istniały. Jednakże, na całe szczęście, jakoś udawało im się przetrwać wszystko to, co mogło zniszczyć ich związek. Alice nie potrafiła wyobrazić sobie tego, co by się stało, gdyby w pewnym momencie coś poszłoby nie tak... A raz było naprawdę blisko. Ciągle pamiętała wydarzenia sprzed wakacji, kiedy wydawało się, że już nic nie uratuje ich związku. I to wszystko z jej winy; do tej pory nie potrafiła przestać się o to obwiniać.
    — Oczywiście, że nie. Mamy zbyt ciężkie charaktery, przez co często zdarzają się nam takie małe, idiotyczne i zupełnie bezsensowne kłótnie... Ale zdarzają się też ostrzejsze — odpowiedziała, obserwując dłonie Daniela. — W te wakacje byliśmy razem na imprezie, gdzie oboje trochę wypiliśmy i... powiedziałeś o parę słów za dużo o swoich poprzednich dziewczynach, trochę się z tego pośmiałeś i totalnie mnie upokorzyłeś. Skończyłeś z piwem we włosach, a na przeprosiny przyniosłeś mi tego ogromnego misia, którego mam w pokoju. Wtedy byłam na ciebie wściekła, ale teraz już... — Machnęła ręką z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie chciała, żeby zaczął się teraz o to obwiniać. Owszem, zachował się wtedy jak totalny idiota i głupek, ale Alice już dawno mu to wybaczyła. Wiedziała też, że taka sytuacja już nigdy nie będzie miała miejsca. Poza tym, ona też nie była święta i sama czasami mówiła strasznie głupie rzeczy, nie zdając sobie z tego sprawy. Ale przecież związek polegał na tym, żeby wybaczać sobie takie rzeczy i akceptować swoje wady.
    Delikatnie musnęła swoimi palcami jego rękę, robiąc to całkowicie bezwiednie. W milczeniu pozwoliła mu na obmycie niewielkich ran na jej dłoniach, poczekała, aż odłoży gaziki i wodę utlenioną na bok, a potem usiądzie tuż obok niej.
    — Daniel, proszę cię. — Niepewnie ścisnęła jedną z jego dłoni, gdy usłyszała, jak ją przeprasza. Nie chciała, żeby teraz o tym myślał i aż zrobiło się jej głupio, że w ogóle przywołała ten temat. Uśmiechnęła się łagodnie. — Nie powiedziałam ci tego po to, żeby usłyszeć twoje przeprosiny... tym bardziej, że nawet nie masz za co mnie przepraszać. Owszem, czasami palniesz jakąś głupotę, ale i tak jesteś takim chłopakiem, o jakim marzy każda dziewczyna, a nie dupkiem. Czasami aż sama sobie zazdroszczę, tym bardziej, że ja też wcale nie jestem taka cudowna, jak w tej chwili może ci się wydawać. — Alice mówiła całkowicie szczerze. Uważała siebie za ogromną szczęściarę; to, że mogła mieć przy sobie kogoś takiego, jak Daniel, było prawdziwym darem od losu. Nic nie mogło zmienić jej zdania.

    OdpowiedzUsuń
  27. Kiedy tak trzymała jego dłoń i siedziała niebezpiecznie blisko, czuła przyjemne ciepło jego ciała. Zdawało się promieniować z miejsca, w którym ich skóra się stykała, przechodziło w górę, aż w końcu kumulowało się w klatce piersiowej. W dodatku widziała, jak Daniel na nią patrzy. Jego spojrzenie przesuwało się po całej jej twarzy, skupiając się na wpatrzonych w niego oczach czy rozchylonych nieco ustach. Alice miała wrażenie, że w pokoju zaczyna brakować powietrza; zaczęła nieco ciężej oddychać i chyba nawet mocniej ścisnęła jego dłoń, której tak bardzo nie chciała puszczać.
    Nie wiedziała, o co mu chodzi, ale wyglądał tak, jakby się odciął od rzeczywistości. Głęboko się nad czymś zastanawiał, to jedno było pewne, a Ali ten jeden, jedyny raz nie potrafiła domyślić się, o czym myślał. A to sprawiło, że zaczęła się denerwować; nerwowo przełknęła ślinę, błądząc wzrokiem po jego twarzy, niby podobnie do niego, ale jednak nie w ten sam uporządkowany sposób.
    Zadrżała, gdy uniósł wolną dłoń i ułożył ją na jej policzku. Chciała coś powiedzieć, zadać jakieś pytanie, zrobić cokolwiek, co tylko pozwoliłoby się jej dowiedzieć, co on wyprawia. Nie zrobiła tego jednak z dwóch powodów: po pierwsze, nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego słowa, po drugie — Daniel już ją całował.
    I kiedy wreszcie poczuła dotyk jego rozgrzanych warg, które tak delikatnie muskały te jej, na chwilę straciła zdolność logicznego myślenia. Nie wiedziała nawet, jak ma się zachować. Przez tę jedną chwilę istnieli tylko oni i ten całkowicie niespodziewany pocałunek, którego dziewczyna nie potrafiła odwzajemnić i wobec którego pozostała całkowicie bierna.
    Nie chciała, żeby się odsuwał. Desperacko pragnęła, by ciągle ją całował, by trzymał rękę na jej policzku, a potem do siebie przyciągnął i objął. Pragnęła znowu poczuć się z nim tak, jak dawniej. Ale już było za późno; poznała to w jego spojrzeniu, gdy zobaczył jej zdezorientowaną twarz i usłyszała w wypowiedzianych przeprosinach. Żałował, chociaż nie powinien w najmniejszym stopniu.
    — Zrób to jeszcze raz. — Czuła, jak jej serce bije coraz to szybciej i szybciej, a jej brakuje powietrza. Nawet nie panowała nad tym, co mówiła. Wydawało się jej jednak, że powiedziała to zbyt cicho, a Daniel mógł tych słów nie usłyszeć. — Po prostu... jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  28. Przez kilka uderzeń serca ogarnął ją niesamowity strach, że odpowiedzią na jej prośbę będzie nie. Alice chyba nie potrafiłaby tego znieść; nawet nie dlatego, iż tym samym Daniel w pewien sposób by ją odrzucił. Po prostu krótki pocałunek, jakim ją obdarzył, zdołał obudzić w niej ogromną potrzebę bliskiego fizycznego kontaktu, którego nie miała z chłopakiem już od tak dawna... Dziewczyna musiała to powtórzyć.
    W chwili, w której Danny ułożył obie dłonie na jej policzkach i nachylił się, by ją pocałować, Alice zarzuciła mu ręce na kark i przyciągnęła go do siebie jeszcze bliżej. Całowała go z taką desperacją, jakiej nawet się po sobie nie spodziewała... Chyba zbyt długo żyła bez dotyku jego ust czy rąk, zbyt wiele razy powracała do wszystkich ich pocałunków myślami, by teraz się powstrzymywać. Czuła, jak napiera swoją klatką piersiową na jej, czuła, jak dzielą się wzajemnie swoim ciepłem, ale dla niej to i tak było za mało. Z każdą sekundą chciała więcej, a jej emocje spychały rozum gdzieś na dół, nie pozwalając mu dojść do głosu.
    Zapomniała, że całuje osobę, która nie do końca jest Danielem. Zapomniała, że on z pewnością nie czuje teraz tego samego, co kiedyś. Zapomniała po prostu o wszystkim, o całym świecie. W tej chwili poczuła się tak, jakby powróciła do czasów sprzed wypadku. I może, gdyby nie była tak bardzo spragniona fizycznego kontaktu i bliskości chłopaka, zorientowałaby się, że on nie całuje jej w ten sposób, co kiedyś. Owszem, to były jego usta i jego dłonie, którymi obejmował jej twarz, ale to nie było to samo.
    Zjechała dłońmi na jego plecy, wyczuwając pod palcami każde spięcie mięśni, ale nie zatrzymała się nawet na chwilę. Stopniowo dotarła do krańców jego koszulki, pod którą wsunęła ręce. Chciała poczuć go... bardziej? To chyba było odpowiednie słowo.

    OdpowiedzUsuń
  29. Alice działała całkowicie instynktownie. Nie poświęciła nawet sekundy na przemyślenie swoich ruchów, nie wspominając już o zastanowieniu się nad tym, czy powinna jakiekolwiek wykonać. Pozwoliła na to, żeby dyktowało nią pożądanie i była pewna, że Daniel przynajmniej w niewielkim stopniu zrobił to samo. Inaczej przecież nie odwzajemniałby pocałunków z taką samą żarliwością.
    Kiedy opadła na pościel, pociągając za sobą Daniela, palce swojej dłoni odruchowo wplotła w jego ciemne włosy, przyciągając chłopaka jeszcze bliżej siebie. Jednocześnie oplotła go jedną z nóg w biodrach, pociągając nieco na dół. Ciągle nie przestawała go całować, robiąc przerwy tylko na zaczerpnięcie tak potrzebnego jej powietrza. Wydawało się, że jest go zbyt mało. Alice kręciło się w głowie od bliskości chłopaka, ciepła jego ciała — które w tej chwili było tak blisko niej — oraz zapachu, ale w żadnym wypadku nie oznaczało to, że miała dość. Wręcz przeciwnie, ciągle było jej mało. Zbyt długo na to czekała.
    Przez całe je ciało przeszedł dreszcz, gdy chłopak zahaczył kciukiem o kącik jej rozchylonych delikatnie ust, przez które łapała powietrze, a potem musnął palcami jej szyję. Chyba nawet westchnęła cicho, ale nie była pewna; niczego nie była już zresztą pewna. Jego dotyk tylko bardziej ją pobudzał i sprawił, że już kompletnie straciła rozum. Zamknęła na chwilę oczy, czując ciepły oddech chłopaka na swojej skórze. Rozkoszowała się każdym momentem, nie chciała stracić ani jednej sekundy tego, co się teraz działo.
    Uniosła głowę nieco do góry, by złożyć krótki pocałunek w kąciku jego ust, a potem przenieść się na linię jego szczęki i szyję. Dłoń, którą do tej pory trzymała zaciśniętą na jego włosach, przeniosła w dół, na jego klatkę piersiową. Czuła pod koszulką, jak szybko bije serce chłopaka, chociaż przez chwilę miała wrażenie, że to jej własne; biły w tym samym rytmie.

    OdpowiedzUsuń
  30. Czuła, że dosłownie cała drży - nie wiedziała, czy to z ogromu pożądania czy też z jakiegokolwiek innego powodu. Ale teraz, gdy Daniel był tak blisko niej i mogła bez przeszkód czuć go każdym swoim zmysłem, mało ją to obchodziło. Chciała tylko go całować, dotykać i po prostu z nim być, nie patrząc w ogóle na konsekwencje... Bo te z pewnością pojawiłyby się. To było oczywiste i stanowiło pewnego rodzaju groźbę, ale Ali miała to po prostu gdzieś.
    Oddała kolejny z jego pocałunków, zatracając się w nim komoletnie. Z każdą chwilą pragnęła chłopaka bardziej i bardziej; to wywoływało w niej niemalże fizyczny ból. Nie spodziewała się tego, ale i nie chciała się tego uczucia pozbyć.
    Ale coś poszło nie tak. Poznała to w chwili, w której otworzyła oczy i zobaczyła, jak Daniel ucieka od niej wzrokiem. Nic jednak nie powiedziała, tylko w milczeniu ciągle trzymała się nadziei, że ta zmiana jest tylko chwilowa, a potem wszystko wróci do poprzedniego stanu. Ale chłopak już zaczął wyciągać dłoń z uścisku; w pierwszym odruchu Alice nie chciała go puścić, pragnęła zatrzymać go przy sobie, ale nic to nie dało. Zamknęła oczy, odwracając głowę w bok, i zacisnęła usta. Poczuła to irytujące, zbędne pieczenie pod powiekami.
    Nie chciała go słuchać. To, co mówił, było tak nieznośnie logiczne... Miał rację. To, co mieli zamiar zrobić, z pewnością nie byłoby fair dla nich obojga. Ale Alice naprawdę to nie obchodziło. Chciała się z nim kochać, tak bardzo tego chciała, że kiedy teraz o tym pomyślała, po prostu zrobiło się jej wstyd. To było tak cholernie żałosne, że dała ponieść się emocjom i tęsknocie, zamiast chociaż przez chwilę nad tym wszystkim pomyśleć. Powinna była inaczej zareagować już na ten pierwszy pocałunek.
    Odwróciła się twarzą do pleców Dana i otworzyła oczy, wpatrując się w rysujące się pod jego koszulką łopatki. Znajdował isesię teraz tak daleko od niej, że to aż bolało. Czuła ten cholerny ucisk w sercu, w ogóle nie przypominający tego przyjemnego sprzed chwili. Nie chciała nic mówić, żeby nie zdradzić drżeniem swojego głosu tego, że zaczyna płakać.

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie wiedziała nawet, co ma powiedzieć. Żadne słowa nie potrafiłyby chyba wyrazić tego wszystkiego, co czuła; w głowie miała straszny mętlik. Mieszanina złości, wstydu, frustracji i złości w tej chwili po prostu powoli ją niszczyła, a dziewczyna nie umiała znaleźć sposobu na uwolnienie z siebie tego wszystkiego tak, żeby jednocześnie nie dobić tym Daniela. Bo była pewna, że on się o to obwinia i cała ta sytuacja koszmarnie na niego wpłynęła. Nie chciała jeszcze dokładać mu cierpienia swoją osobą.
    Drżącą dłonią przetarła oczy, gdy usłyszała jego słowa. Brzmiał na tak załamanego i bezradnego, że odruchowo chciała przejąć chociaż część tych kotłujących się w nim negatywnych uczuć na siebie, żeby trochę go odciążyć. Nie chciała go takiego oglądać, to było tak, jakby sama sobie wymierzała cios. Przecież ciągle go kochała tak samo intensywnie, dla niej nic pod tym względem się nie zmieniło. Jego ból był także jej bólem.
    — Nie mów tak — odezwała się po chwili ciszy, w trakcie której usiłowała zapanować nad swoim głosem. — To nie jest prawda, Daniel, po prostu... po prostu przestań mówić takie rzeczy... — Głos się jej załamał pod koniec zdania, więc musiała urwać na chwilę, żeby wziąć oddech i się uspokoić. Podciągnęła się i oparła plecami o ścianę, zginając przy tym nogi w kolanach. Odgarnęła wilgotne włosy z twarzy, cicho pociągając nosem. — Proszę. Dlaczego mówisz coś takiego? Przecież dobrze wiesz, że ja tak nie uważam i ty też nie powinieneś. Dla mnie jesteś dokładnie taki sam.
    Spojrzała na jego plecy i od razu tego pożałowała. Kiedy tak siedział, wyglądał na bardzo samotnego i przygniecionego nawałem emocji oraz uczuć, od których nie można było odejść. Alice chciała go przytulić i zaoferować pocieszenie, ale obawiała się, że oboje nie byli gotowi na ponowny dotyk po tym, co się stało zaledwie chwilę temu. Dlatego też pozostawało jej tylko patrzenie na rozpadającą się emocjonalnie osobę, którą tak bardzo, bardzo kochała.

    OdpowiedzUsuń
  32. Alice chciała, żeby chłopak po prostu był już cicho i nic dalej nie mówił. Tylko wszystko pogarszał, a jego słowa sprawiały, że narastała w niej frustracja. Z tego wszystkiego miała ochotę zwinąć się w kłębek i po prostu krzyczeć, wyrzucając z siebie w ten sposób całą złość i smutek. To było coś okropnego, nie potrafiła samodzielnie się uspokoić, a w obecnej chwili nie mogła liczyć na nikogo innego.
    Pokręciła głową, słysząc jego słowa. Jak miała mu wytłumaczyć to, że zawsze będzie zasługiwał na jej miłość? Dlaczego on musiał być tak cholernie uparty i dlaczego cały czas musiał mówić tak okropne rzeczy? To tylko bardziej pogarszało jej stan emocjonalny. Jak on mógł w ogóle się tak zachowywać?
    Będziesz do końca życia trzymać się kogoś, kto zapomniał, że cię kocha? Poderwała głowę do góry, gdy tylko usłyszała te słowa. Poczuła, jak w jej wnętrzu wybucha coś na kształt pożaru; wszystkie emocje zlały się w jedną, w zastraszającym tempie ogarniającą jej ciało furię. Po prostu... po prostu miała wrażenie, że mniej zabolałoby, gdyby Daniel w tej chwili uderzył ją w twarz. Te kilka słów, które wypowiedział twardym tonem, kompletnie ją złamało. Już dłużej nad sobą nie panowała i, prawdę mówiąc, chyba nawet nie chciała się hamować.
    Już po jednej sekundzie stała na podłodze, a w następnej — zamachnęła się na Daniela. Kompletnie się tego nie spodziewał, nie zdążył się nawet odruchowo zasłonić. Dziewczyna przywaliła mu w twarz tak mocno, jak tylko w obecnej chwili potrafiła.
    — Jak możesz mówić takie rzeczy?! Przyszło ci w ogóle do głowy, jak bardzo mnie tym zranisz, czy może dla ciebie nie ma to najmniejszego znaczenia?! — krzyknęła głośno, ignorując ból w swojej dłoni. Przecież ciągle dokuczały jej obtarcia, jakich dzisiaj się nabawiła. — Każdego dnia od twojego wypadku budzę się z nadzieją, że sobie przypomnisz! Znoszę każde jedno rozczarowane bez słowa skargi, staram się nie dawać po sobie poznać, jak bardzo mnie to boli! Jedyną rzeczą, która ciągle trzyma mnie w jako takim stanie jest wiara w to, że pewnego dnia na mnie spojrzysz i zobaczę w twoich oczach to samo, co wcześniej! A teraz zabierasz mi i to?! Czym sobie na to zasłużyłam?! — Nawet nie zauważyła, kiedy rozpłakała się już na dobre. — Kocham cię i będę cię kochać nawet wtedy, gdy sobie nie przypomnisz! Nie zmienisz tego, nieważne, jak bardzo byś się starał! A wiesz dlaczego? Bo kocham cię nie tylko wtedy, kiedy jest dobrze! Na tym to polega! Więc dlaczego, do cholery, wszystko komplikujesz i nie dajesz mi po prostu siebie kochać?
    Głos się jej pod koniec załamał już kompletnie. Wybuchnęła głośnym płaczem, wpatrując się w podłogę i błagając w myślach o koniec. Chciała zasnąć i obudzić się jutrzejszego, lepszego dnia. O niczym innym nie marzyła, pragnęła tylko spokoju, a nie huśtawki emocjonalnej i słów, które tak bardzo ją raniły. Po tych wrzaskach cała jej wściekłość gdzieś się ulotniła i została tylko ta nieznośna pustka, w której miejsce nie potrafiła nic włożyć.

    OdpowiedzUsuń
  33. Jednym z większych problemów Mar zawsze było to, że nie przejmowała się opinią innych. Jeśli ludzie gadali, to najwyraźniej nie mieli do roboty nic lepszego, i tyle. Nie oznaczało to, że ona powinna zmienić swoje zachowanie. I chociaż taką cechę zalicza się zazwyczaj do zalet, to niestety w pewnych przypadkach jest całkowicie odwrotnie. Bo jeśli nie robimy czegoś głupiego, to dlatego, że nie chcemy być wyśmiani lub obgadani za swoimi plecami, nie chcemy robić sobie wstydu i tym podobne. Jeśli jednak nic nas nie obchodzi to, co będą mówić inni ludzie – tutaj zaczyna się prawdziwe szaleństwo. Bo jakie mogą być granice, kiedy masz gdzieś zdanie innych i jakiekolwiek plotki, które mogą się pojawić po imprezie? Dokładnie, nie ma żadnych granic. Tylko te, które sam sobie wyznaczysz, a jeśli chodzi o Mar… Cóż, zawsze lubiła się dobrze zabawić na imprezie. Nie to, żeby od razu lądowała w łóżku z przypadkowo napotkanym facetem (chociaż się zdarzało…), ale zdecydowanie często przekraczała pewną granicę.
    Dan to zawsze rozumiał. Nie oceniał jej, po prostu czasami przychodził na ratunek, na przykład gdy jej wybranek wydawał się podejrzany. I właśnie dlatego uwielbiała z nim imprezować. Nie miał nic przeciwko jej nieograniczonemu szaleństwu. W sumie ono było jednym z głównych powodów, dla których tak dobrze się dogadywali.
    - Salud, hermano! - błyskawicznie wlała w siebie zawartość kieliszka. – Trzy szybkie, a potem pokażemy tym frajerom, jak się roznosi parkiet? – uniosła brew i uśmiechnęła się, rzucając mu wyzwanie.
    Podała mu kolejny kieliszek i uniosła swój.
    - Za nas, za tygrysy parkietu!

    MARIGOLD

    OdpowiedzUsuń
  34. Była tak bardzo wyczerpana. Ledwo trzymała się na nogach, kompletnie wycieńczona przez nawałnicę emocji. Nie potrafiła i nie cchciała marnować resztek swoich emocji na powstrzymywanie targającego jej drobnym ciałem płaczu; cała drżała i niekontrolowanie szlochała, jedną z dłoni zasłaniając sobie usta, a w skórę drugiej wbijając paznokcie. Nie czuła nawet bólu, który tym samym wywoływała.
    Nie chciała, żeby Daniel ją przytulił, a przynajmniej tak sobie wmawiała. Dlatego też w chwili, w której ją do siebie przyciągnął, szarpnęła się w próbie oswobodzenia z jego uścisku. Ale jego ręce obejmował ją zbyt mocno, nie pozwalając na żaden jej ruch. Nie pomagały nawet desperackie próby odepchnięcia go od siebie, nic. Trzymał ją przy sobie tak blisko, jak zaledwie chwilę temu, a ona z każdą sekundą traciła siły na bezcelowe próby wyrywania się.
    W końcu zacisnęła palce na jego koszulce i oparła głowę o jego klatkę piersiową, ciągle nie przestając płakać. Była na niego tak bardzo wściekła, a jednocześnie ciągle potrzebowała go jak tlenu. Nawet teraz, kiedy ją zranił, był dla niej jedyną podporą.
    - Nie chciałam tego powiedzieć. - Na chwilę się opanowała, by zaledwie sekundę po tym wybuchnąć jeszcze glosniejszym spazmem płaczu. - I nie... nie chciałam cię uderzyć. Ja po prostu mam już tego wszystkiego dość... i nie radzę sobie.. I tak bardzo jestem na ciebie zła... Na siebie też. - Wtuliła twarz w materiał jego koszulki, który - pomimo tego, że ją dusił - był tak przesiąknięty jego zapachem, iż nie chciała się odsuwsć. Desperacko potrzebowała jego obecności, wszystkiego, co mógł jej zaoferować, bo w tej chwili został z niej tylko cień człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  35. Bez żadnych przeszkód dała mu się poprowadzić do łóżka. Szczerze mówiąc, nawet nie zwracała uwagi na to, gdzie szli. Nic ją teraz nie obchodziło, każdy wykonany przez nią ruch był sztywny i wręcz mechaniczny... ale kiedy już pociągnął ją za dłoń tak, by usiadła na jego kolanach, od razu go objęła. Przylgnęła do niego całym ciałem, chowając twarz w załamaniu jego szyi, szukając ochrony przed kompletnym rozsypaniem się na kawałki.
    Alice była w pełni świadoma tego, że oboje cierpią równie mocno i dzisiaj przekroczyli granicę swojej wytrzymałości psychicznej. Wyczuwała ból Daniela w sposobie, w jakim ją obejmował; zaciskał palce na jej plecach, a czoło oparł o jej nieustannie drżące ramię. Pod dłonią, którą umiejscowiła pomiędzy jego łopatkami, wyczuwała, jak bardzo ma spięte mięśnie. Jego bezradność sprawiała, że Alice z każdą sekundą czuła się jeszcze gorzej, choć wydawało się to już niemożliwe. Miała dość tego poczucia beznadziei, które całkowicie zdominowało ich oboje.
    W pewnym momencie uniosła głowę do góry, żeby zobaczyć jego twarz. Natychmiast tego pożałowała; widok jego zaszklonych oczu i kilku spływających po jego policzku łez sprawił, że dziewczyna jakny zapadła się w sobie. Nigdy nie widziała, żeby kiedykolwiek płakał i nigdy nie chciała zobaczyć go tak przepełnionego bólem, jak w tej chwili, kiedy siedział i ją obejmował w próbie pocieszenia, chociaż sam tak bardzo go potrzebował. Uniosła drżącą rękę i otarła jego skórę z łez, a zaledwie sekundę po tym musiała powrócić do poprzedniej pozycji, bo ponownie targnął nią szoch. To było straszne, jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyła. Miała wrażenie, że jest w jakiejś matni.

    OdpowiedzUsuń
  36. Alice była mu tak strasznie wdzięczna za to, że mogła go obejmować i po prostu dać upust swoim emocjom. Nie potrafiła nawet wyrazić słowami tego, jak wiele to dla niej znaczyło; gdyby Daniela obok niej nie było, zostałaby zmuszona do rozpaczy w samotności, a nie było chyba nic gorszego.
    Czuła, jak jej ciało słabło z każdą chwilą. Wszystko stało się dla niej obojętne; nie miała już nawet siły na to, żeby dalej płakać. Jej oddech się uspokajał, a oczy same jej się zamykały zamykały. Miała wrażenie, że wraz ze łzami wyleciała z niej cała energia, zostawiając po sobie tylko pustkę. Ali nie próbowała hamować wycieńczenia, bo w ramionach Daniela w tej chwili było jej tak dobrze i wygodnie. Ciepło jego ciała zaczynało koić jej rozedrgane nerwy, a przez to, jak mocno ją do siebie przyciskał, miała silne poczucie bezpieczeństwa. Uczepiła się tej myśli i zaczęła odpływać, nie będąc już w stanie dłużej utrzymać się w stanie świadomości.
    Zdołała jednak usłyszeć jego słowa, a dokładniej - tylko brzmienie jego głosu. Wszystkie słowa zlały się w jeden kojący szum, który tylko bardziej ją uśpił. W dodatku zarejestrowała jego ciepłą dłoń, powoli sunącą wzdłuż jej pleców w uspokajającym ruchu.
    Rece, którymi jeszcze chwilę temu obejmowała Daniela, opadły bezwładnie na pościel, a jej głowa przechyliła się na bok. Alice po prostu zasnęła.

    OdpowiedzUsuń
  37. [Skoro masz taką słabość do Holland to może i moją Noémie polubisz? ;> Miałybyśmy z rudą chrapkę na wątek z Danielem. Wydaje się całkiem uroczym facetem, takim do rany przyłóż <3 To co? Piszesz się na coś fajnego?]

    Noémie Freville

    OdpowiedzUsuń
  38. [Hehej! Dziękuję za przywitanie. Świetnie wykreowana postać, miła dla oczu karta. Nic tylko wątkować! Myślę, że uda nam się coś wymyślić, w końcu są w tej samej klasie (:]

    W. White

    OdpowiedzUsuń
  39. [Myślę, że będę w stanie coś nam wymyślić. Na dniach, bo w tej chwili nic mądrego już nie wyczaruję :P]

    Noémie Freville

    OdpowiedzUsuń
  40. Pierwszą rzeczą, na jaką Alice zwróciła uwagę zaraz po przebudzeniu, był pulsujący, niezwykle dokuczliwy ból głowy. Syknęła cicho, przykładając dłoń do swojego czoła, jak gdyby ten gest miał jej w jakikolwiek sposób pomóc. Wiedziała, że to w końcu samo minie — po płaczu zawsze miała wrażenie, iż coś rozsadza jej czaszkę od wewnątrz, ale wystarczyło tylko trochę poczekać i wszystko wracało do normy.
    Otworzyła oczy i zobaczyła delikatną łunę światła na ścianie, ale nie raziło jej, a wręcz przeciwnie; dzięki temu poczuła się pewniej. Powoli przewróciła się na bok, w głupiej - a jednak silnej - nadziei oczekując, że zobaczy tam śpiącego Daniela. Jednak zamiast tego ujrzała tylko zmietą pościel, na której leżała jej ręka. Alice delikatnie przygryzła wargę, unosząc się do siadu, a potem spuściła wzrok na kołdrę, która okrywała ją od pasa w dół. Dobrze wiedziała, że to Daniel zadbał o to, by paliła się lampka, a Alice leżała pod kołdrą i nie zmarzła. Już teraz czuła na odsłoniętych ramionach gęsią skórkę.
    Nie miała pojęcia, jaka jest dokładna godzina, ale z całą pewnością mogła powiedzieć, że obudziła się w samym środku nocy. Wstała z łóżka i wzięła leżący nieopodal niebieski koc. Cichym, niezwykle uważnym krokiem ruszyła do salonu, bo była pewna, że to właśnie tam go spotka. Chciała go zobaczyć chociaż na chwilę, by sprawdzić, jak się czuje, co robi... Czy udało mu się zasnąć tak, jak jej.
    Okazało się, że spał. Leżał na kanapie plecami do niej. W pokoju było ciemno, Alice ledwo go widziała. Tylko wpadające do pokoju światło ulicznych lamp sprawiało, że dostrzegała Daniela. Podeszła do niego, po czym przysiadła na kanapie tuż obok.
    Niepewnie wyciągnęła dłoń, by umiejscowić ją pomiędzy jego łopatkami. Czuła, jak miarowo i spokojnie oddycha, zupełnie pogrążony w śnie. Był kompletnie rozluźniony i dobrze było go takiego oglądać.
    Siedziała tak chwilę, a chociaż z każdą sekundą czuła coraz większe ukłucia w okolicy serca, to ciężko było jej odsunąć dłoń. W końcu jednak wstała i nakryła Dana przyniesionym kocem, uważnie i ostrożnie otulając go materiałem. Już chciała odejść, gdy poczuła męską dłoń dookoła swojego nadgarstka.

    OdpowiedzUsuń
  41. Przez jedną czy dwie sekundy Alice poczuła strach, a jej serce ścisnęło się boleśnie. Zaraz jednak zorientowała się, że to dłoń Daniela spoczywa na jej nadgarstku i wcale nie jest to tak mocny uścisk, jak z początku się jej wydawało. Odetchnęła cicho z ulgą.
    - Nie, nie, nic się nie stało - odpowiedziała może trochę za szybko. Cieszyło ją to, że spróbował ją chociaż na chwilę zatrzymać i nie chciała, by puszczał jej rękę. W jakiś sposób ten krótki dotyk sprawił, że poczuła się lepiej.
    Nie wiedziała, co mogłaby jeszcze powiedzieć. W głowie ciągle miała ogromny mętlik, a gdy patrzyła na jego twarz, już kompletnie traciła kontrolę nad zamętem w swoich myślach. Ciągle przywoływała to, co wydarzyło się pomiędzy nimi zaledwie kilka godzin temu - to, jak się całowali, głupio oddając się zgubnym emocjom. Jak przez tę parę chwil czuła się naprawdę cudownie i miała wrażenie, że wszystko jest tai, jak być powinno, by potem wszystko się rozsypało. Ciągle słyszała okrutne słowa, jakimi ją wtedy zranił, za co ona odpłaciła się uderzeniem go w twarz. Żałowała tego, tak bardzo żałowała. W życiu nie sądziła, że byłaby w stanie go uderzyć za cokolwiek, ale okazało się, iż doprowadzona na skraj jest zdolna do takiego czynu. Z drugiej strony, rozumiała też, że i Daniel nie przemyślał tego, co wtedy powiedział. Oboje nie pomyśleli i ponieśli konsekwencje.
    Ale i tak w jej pamięci najbardziej wyrył się moment, w którym Daniel przyciągnął ją do siebie i pozwolił jej się wypłakać na swoim ramieniu. To, że dzięki jego obecności mogła bez obaw oczyścić się z wszelkich emocji, a potem zasnąć. Była wtedy tak wycieńczona, że część całej tej sytuacji była dla niej zamazana, ale wyostrzonym jej fragmentem było to, jak mocno ją wtedy trzymał. Jakby... jakby chciał być wtedy przy niej bez względu na wszystko.
    I jak ona miała ubrać swoje myśli w jakieś odpowiednie, racjonalnie brzmiące słowa?
    - Naprawdę? - zapytała, nawet nie dziwiăc się temu, jak nienaturalnie zabrzmiał jej głos. Pomimo to, drgnęły jej kąciki ust. Usadowiła się na zwolnionym miejscu tak, by Daniel mógł widzieć profil jej twarzy. Ułożyła jedną z dłoni na swoim kolanie, drugą zaś odgarnęła jasne włosy z twarzy. Dopiero wtedy na niego spojrzała ze smutnym uśmiechem. - Dziękuję. Dziękuję za to... za wcześniej - wydusiła z siebie, spuszczając wzrok. - Nie wiem, w jaki sposób bym się zachowała, gdybyś nie był wtedy przy mnie...

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie musiał jej tego mówić; Alice wiedziała, że w normalnych okolicznościach nigdy by jej nie zranił. Znała go tak dobrze - czasami sądziła, że znała go lepiej od samej siebie - i z całą pewnością mogła powiedzieć, że miał dobre serce... Ale on też znalazł się na skraju. Było mu ciężko tak samo jak jej, a może nawet bardziej, a wtedy człowiek się już nie zastanawia nad tym, co powinien zrobić, a czego nie powinien.
    W ciszy czekała na jego kolejne słowa. Nie chciała mu teraz przerywać; widziała, jak zbierał się na odwagę, dobierając w głowie odpowiednie słowa. Mogłaby mu teraz jedynie przeszkodzić. Spojrzała na koc, którym chłopak okrył jej nogi, i delikatnie zacisnęła na nim swoje palce. Po chwili doszła do wniosku, że powinna nakryć się cała, a w ten sposób nie będzie jej zimno. Tak też zrobiła.
    - Ja też cię skrzywdziłam, chociaż bardzo tego nie chciałam - powiedziała cicho, patrząc w jego zasnute smutkiem oczy. - I wstydzę się tego, Daniel. Nie wiem, czy kiedykolwiek wybaczę sobie to, że ciebie uderzyłam. Nigdy nawet nie sądziłam, że będzie mnie na coś takiego stać - kontynuowała, z trudnością utrzymując jednostajny ton głosu. - Ale wtedy... wtedy już oboje byliśmy zmęczeni i nie wytrzymaliśmy emocjonalnie. Nie mam ci za złe tego, co powiedziałeś, bo wiem, że chciałeś mnie chronić... siebie samego zresztą też. Wiem, że nigdy byś mnie świadomie nie skrzywdził.
    Po chwili wahania wyciągnęła rękę, by złapać go za dłoń i delikatnie ją ścisnąć. Miał przyjemnie ciepłą skórę i Alice nie chciała go puszczać; pragnęła tylko przy nim być tak długo, jak tylko mogła i nigdy nie zostawiać go samego. Nieważne było, czy czuł to niej to, co wcześniej... Kiedy dzisiaj zobaczyła go ze łzami w oczach i kompletnie złamanego, zrozumiała, że nie może dopuscic do tego jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  43. Ona też miała już dość przepraszania. Ostatnio zdecydowanie zbyt często słyszała je z ust Daniela, a sama też nie stroniła od ich wypowiadania. To było chore; nie sądziła, że kiedykolwiek w jego obecności będzie zmuszona do... cierpienia i odczuwania gryzącego poczucia winy, bo przecież ona też obwiniała się o to, co między nimi zaszło zaledwie kilka godzin temu.
    Ale teraz, gdy trzymali się za ręce i chociaż na chwilę pomiędzy nimi panował spokój, nie chciała o tym myśleć. Liczyło się tylko to, że mogą być przy sobie, nawet jeśli nie było to w takim sensie, jak dawniej. Odwzajemniła jego drobny uśmiech, który - chociaż wyrażał dużo zmęczenia - ciągle był uśmiechem osoby, którą kochała najbardziej na świecie. Dobrze było go zobaczyć, zwłaszcza teraz. Uniosła kąciki ust jeszcze wyżej, delikatnie przejeżdżając kciukiem po skórze jego dłoni, zastanawiając się przy tym, o czym teraz myśli. Miała nadzieję, że o samych przyjemnych rzeczach, które pozwoliłyby mu - na ironię - zapomnieć o dzisiejszych wydarzeniach.
    - Pamiętasz? - zapytała cicho, patrząc prosto w jego oczy. Poczuła, jak przez jej ciało przechodzi ciepła fala, a w jej głosie zabrzmiała wesoła nutka. Nie potrafiła nawet określić, jak szczęśliwa stała się w tej chwili. Jeżeli zaczynał sobie przypominać niektóre rzeczy, to na pewno już wkrótce będzie całkowicie dobrze. Alice uczepiła się tej nadziei, która - choć może nieco naiwna - dawała jej siłę, a tego w tej chwili potrzebowała najbardziei. Nienawidziła słabości, której już od bardzo długiego czasu nie mogła się pozbyć. - Co pamiętasz?
    Przysunęła się do niego nieco bliżej, zachowując jednak bezpieczną odległość. Nie mogła sobie pozwolić na kolejną utratę rozsądku.

    OdpowiedzUsuń
  44. Alice siedziała niemalże kompletnie nieruchomo - tylko jej pierś unosiła się i opadała w rytm spokojnego oddechu - i, zmuszając się do cierpliwości, czekała na jego słowa. Chciała w końcu usłyszeć od niego coś, co nie byłoby przeprosinami czy też czymś, czego oboje by potem żałowali. Pragnęła, by jej nadzieja zebrała swoje plony w każdym, nawet tym najmniej znaczącym wspomnieniu Daniela. Już zbyt długo na to czekała... Chociaż dla niektórych to mogło być jedynie kilka tygodni, dla niej ten okres dłużył się i dłużył w przeklętą nieskończoność.
    Nie była jednak przygotowana na to, co Daniel chciał powiedzieć.
    Długie rozmowy przez telefon, gdy nie jesteśmy ze sobą. Może i wypuścił jej dłoń, ale Alice nawet nie zwróciła na to uwagi. Po prostu ciągle patrzyła w jego oczy, niemo prosząc go, by mówił więcej i za nic w świecie nie przestawał, bo jej powoli ożywające i przepełniające się szczęściem serce mogłoby tego nie znieść. Słowa Daniela były z pozoru tak zwyczajne, tak proste, nie zawierały w sobie nic, co mogłoby w niej wzbudzić takie uczucia... Ale dla dziewczyny były jednymi z najwspanialszych, jakie w słyszała w życiu.
    To, jak się razem uczymy. Uśmiechnęła się szerzej, przypominając sobie wszystkie te razy, gdy przyłapała go na posyłaniu w jej stronę ukradkowych spojrzeń. Nie wiedziała, jak długo potrafił się w nią wpatrywać - nawet wtedy, gdy marszczyła nos nad irytująco trudnym zadaniem z matematyki, którego nijak nie potrafiła rozwinąć - ale miała przyjemną świadomość, że robi to często. Lubiła też, gdy siadał obok niej i pokazywał jej, w jaki sposób może się uporać z uciążliwymi liczbami, a ona kiwała potakująco głową, choć oboje wiedzieli, że bardziej skupiona była na nim samym. Czasami jednak udawało się jej dzięki niemu załapać niektóre rzeczy, a kiedy w rezultacie dostawała dobrą ocenę z odpowiedzi, posyłał jej pełen dumy uśmiech. To też uwielbiała.
    To, że rano muszę cię budzić, bo inaczej nigdy nie wyszłabyś z łóżka. Zaśmiała się, bo rzeczywiście tak było. Ale bywały takie dni, w których Foxy za nic nie chciała opuszczać ciepłego, wygodnego łóżka, więc przekonywała Daniela, by się obok niej położył. Zazwyczaj jej ulegał, a wtedy ona wtulała się w jego klatkę piersiową czy plecy i ponownie zasypiała, rozkoszując się bliskością chłopaka.
    To, że ciągle mówię ci, że powinnaś przestać palić i pić mniej kawy. A ona i tak robiła swoje, bo była uparta jak osioł. Teraz już i tak paliła znacznie mniej - dzięki niemu - ale kawę dalej pochłaniała w hektolitrach... Ale Danny nie martwił się o nią tylko w kwestii używek. Wystarczyło, że kątem oka zauważył, jak pociera dłońmi swoje ramion, a już opatulał ją swoją bluzą. Albo kiedy wyglądała na smutną, rozbawiał ją swoimi żartami i ciągnął za policzki.
    Nasze małe kłótnie o kompletne bzdury. Czasami miało się wrażenie, że wywoływali je tylko po to, by móc się pogodzić, tak głupie i krótkotrwałe były. Alice lubiła momenty, w których Daniel obsypywał jej szyję pocałunkami, chcąc usłyszeć od niej, że nie jest już zła... A potem kontynuował, pomimo jej próśb, by wreszcie przeszedł do rzeczy.
    To, jak potrafimy przez pół nocy leżeć tu na kanapie, oglądając wspólnie filmy, których oboje jeszcze nie widzieliśmy i próbujemy odgadnąć zakończenie. To zdarzało się im dosyć często. Alice czasami dziwiła się temu, że Daniel nie ma jej dość; na wszystkich filmach zbyt mocno się ekscytowała, piszczała i płakała, a on musiał ją uciszać... kuksańcem w bok albo przytuleniem. Obie opcje były równie skuteczne.
    Gdy skończył mówić, Alice nie wiedziała, jak powinna się zachować. Miała ochotę krzyczeć z ogarniającej ją radości, bo to wszystko, co przed chwilą usłyszała, było dla niej cenniejsze niż wszystkie klejnoty na całym świecie. Każda z wymienionych przez niego rzeczy składała się na ich relację, a fakt, że o tym pamiętał, był dla niej niesamowity. Cała drżała z nadmiaru emocji, a na jej twarzy widniał wielki, szczęśliwy uśmiech; ale nawet on nie wyrażał tego, jak cudownie się teraz czuła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - To pytanie jest okrutne - powiedziała drżącym głosem, ale ciągle z uśmiechem. - Mówiłeś mi wiele wspaniałych rzeczy, wiesz? Nigdy nawet nie sądziłam, że ktoś może aż tak... - Wzięła głęboki oddech. - To było podczas jednej z tych poważnych kłótni, kiedy technicznie nie byliśmy razem. Jeśli udawanie, że nigdy nic między nami nie było, ma zapewnić, że będę bezpieczny, to pieprzyć bezpieczeństwo. - Spojrzała na niego, uważnie obserwując reakcję na to, co powiedziała. - To było jak kubeł lodowatej wody wylanej prosto na moją zidociałą głowę. Uświadomiłam sobie wtedy, że zachowywałam się egoistycznie i tylko cię raniłam. - Odgarnęła dłonią kosmyk włosów z twarzy. - I każde twoje kocham cię. Każde jedno. Pamiętam to pierwsze, pamiętam ostatnie. Po prostu... uwielbiam wiedzieć, że ciągle czujesz do mnie to samo, co ja do ciebie.

      Usuń
  45. Sytuacja, w jakiej oboje się znajdowali, była... Alice nawet nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów, żeby ją opisać. Po prostu czuła się w jakiś dziwny sposób inaczej i sama nie wiedziała, co było tego zasługą: spokój, jaki pomiędzy nimi panował, słowa Daniela czy może to, że wreszcie bez żadnych konsekwencji mogli być tak blisko siebie i — tak po prostu — rozmawiać.
    Widziała też, jak na nią patrzył, i chociaż próbowała go rozgryźć, odgadnąć, o czym w tej chwili myślał, nie potrafiła. Wydawał się być teraz nieprzenikniony, co powinno wzbudzić w dziewczynie irytację, jednakże nic takiego się nie stało. Wystarczyło jej tylko to, że był tak blisko, nie odrywał od niej wzroku i uważnie słuchał tego, co ma do powiedzenia. Nawet nie chciała w tej chwili prosić o więcej — już i tak była niezwykle szczęśliwa przez to, co wcześniej usłyszała. Już niemal zapomniała, jak to jest być radosną osobą.
    — Wiesz, zastanawiałam się nad tym — powiedziała, unosząc lewy kącik ust do góry. — Jeżeli na tej pierwszej imprezie nie zastąpiłbyś mi drogi, pewnie oboje znaleźlibyśmy sobie kogoś innego, z kim moglibyśmy ją opuścić. A potem... nie zwracaliśmy na siebie uwagi. Naszym jedynym kontaktem były krótkie rozmowy na korytarzu, ja nie widziałam w tobie nikogo, poza przystojnym kolegą z klasy, a ty pewnie czasami nawet nie zauważałeś, że kręcę się gdzieś obok. Więc... gdyby nie balkon, pewnie dalej by tak było. Nawet nie odczulibyśmy tego, że czegoś brakuje. — To było dziwne nawet myśleć o czymś takim. Uważała, że znajomość z Danielem – nieważne, czy ta czysto platoniczna czy romantyczna – naprawdę zmieniła ich oboje, a poza tym, Ali traktowała ją jako jedną z lepszych rzeczy w swoim życiu. Ciężko przychodziło jej myślenie o tym, że mogłoby być inaczej. — A gdyby nie było tej drugiej imprezy... No cóż, pewnie bylibyśmy przez dłuższy czas tylko przyjaciółmi, ale jestem pewna, że coś by w końcu pękło. Tylko nie wiem, w jaką stronę by się to potoczyło. Albo skończylibyśmy tak, jak teraz, albo zakończylibyśmy znajomość, albo... — Zawiesiła na chwilę głos, a potem na niego spojrzała. — Cieszę się, że to wszystko się wydarzyło. Nic bym nie zmieniła i chcę, żebyś o tym wiedział.

    OdpowiedzUsuń
  46. To dlatego, że jesteś taka niska. Początkowo Alice nie załapała, o co Danielowi mogło chodzić; jedynie uniosła na niego swoje zdezorientowane spojrzenie. Późna pora najwyraźniej jej nie służyła, skoro nie zrozumiała za pierwszym razem, co chłopak miał na myśli. Była przecież świadoma stanowiącej jej wzrost liczby centymetrów.
    — Znajduję się poniżej poziomu wzroku każdego — stwierdziła, przewracając oczami, ale pomimo to – z szerokim uśmiechem na twarzy. Ona również szturchnęła Danny'ego pod kocem, z tą różnicą, że zrobiła to łokciem i trafiła go pod żebro.
    Przez krótką chwilę patrzyła na niego z zaniepokojeniem w oczach, gdy wspomniał o tym, że oczekiwał nieco innej odpowiedzi. Naprawdę ciężko było poznać, czy ponownie sobie z niej żartował, czy jest poważny. W przeciwieństwie do pamięci, umiejętności aktorskie mu zostały. Ale kiedy skończył już mówić, zaśmiała się wesoło, znowu opierając głowę o kanapę. To po protu brzmiało komicznie; Alice nigdy nie mogła zrozumieć, jak niektórzy mogli sobie mówić takie romantyczne bzdety i jeszcze podchodzić do tego z tak wielką powagą. Owszem, jej i Danielowi też czasami się coś takiego zdarzało... Ale potem i tak się z tego śmiali. Na filmach może to i wyglądało cudownie, pięknie i tak dalej, i tak dalej, ale w prawdziwym życiu... Cóż, wychodziło dosyć śmiesznie.
    — Przepraszam! — powiedziała natychmiastowo, przykładając sobie dłoń do serca. — Zaraz napiszę dla Ciebie wiersz, przewiążę go czerwoną wstążeczką, a potem zadeklamuję, oczywiście ze łzami wzruszenia w oczach. Wybacz, że nie pomyślałam o tym wcześniej!
    Nie dało się nie wychwycić tej nazbyt sztucznej emocjonalności w jej głosie; głos Alice brzmiał identycznie, jak ten zakochanych kobiet w tandetnych filmach romantycznych, przy których nastolatki wypłakiwały sobie oczy. Prawdopodobnie zdołałaby jeszcze wywołać zaszklone oczy, ale niestety plany pokrzyżowało jej przeciągłe ziewnięcie.
    — Sorry, jakoś się nie wyspałam. — Posłała Danielowi krzywy uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  47. Alice nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Obudziła się wcześnie rano, zupełnie tak, jakby jej organizm zapomniał, że jest weekend i powinno się spać do dwunastej, więc na nogach była już od paru godzin. Zdążyła się pożegnać z bratem, który pojechał do pracy, a potem krzątała się bez żadnego celu po mieszkaniu. A kiedy tak bardzo się jej nudziło, zaczęła myśleć o wszystkich wydarzeniach, o których nie mogła zapomnieć.
    Nieważne, jak bardzo próbowała ukierunkować swoje myśli na temat kompletnie nie związany z wydarzeniami mającymi miejsce tamtego feralnego dnia, i tak zawsze kończyło się na tym, że odtwarzała całą tę sytuację w głowie. Doskonale pamiętała każdy szczegół; to, jak pochylił się, by ją pocałować, a także to, że poprosiła go, żeby zrobił to jeszcze raz. To, jak się w tym wszystkim straciła... i to, jak bardzo żałowała. Usiłowała przestać o tym wszystkim myśleć i jakoś przejść do porządku dziennego, ale jak mogła to zrobić, skoro ciągle dręczył ją wstyd i myśl, że może gdyby dotyk jego ust nie zwrócił jej tak bardzo w głowie, to wszystko mogłoby potoczyć się inaczej.
    W końcu stwierdziła, że musi skupić swoją uwagę na czymkolwiek innym. Włączyła więc muzykę, przebrała się w szorty i jedną ze swoich koszulek, po czym zaczęła sprzątać mieszkanie. Naprawdę była zdesperowana, by myśleć o czymkolwiek innym, niż Daniel i to, jak bardzo w tej chwili pragnęła jego obecności; tego, by po prostu się przy niej znalazł i przytulił, a przede wszystkim - nigdy, ale to nigdy nie puszczał. Po tym pocałunku jej pragnienie wzrosło jeszcze bardziej, Ali ledwo nad nim panowała.
    W końcu usłyszała dźwięk dzwonka. Uniosła głowę znad blatu stołu, który właśnie czyściła, i zdjęła lateksowe rękawiczki do sprzątania. Szybko umyła ręce pod kranem, po czym ruszyła w kierunku drzwi wejściowych, by dowiedzieć się, kto też mógł do niej przyjść. Nie spodziewała się nikogo.
    Ale kiedy już zobaczyła Daniela, nie zdążyła się nawet zdziwić; chłopak już ją objął i uniósł do góry, przyciągając do siebie ciasno, a Ali odruchowo zarzuciła mu ręce na kark. Czuła, że dodatkowo uniósł ją do góry, przez co nie sięgała stopami ziemi. Słyszała, jak mówił coś jej do ucha... przepraszał ją? Za co? Czemu ją przytulił? Co się w ogóle stało? Alice była tym wszystkim zdezorientowana.
    - Hej, Danny - powiedziała łagodnie, przerywając jego kompletnie niezrozumiały słowotok. Delikatnie poklepała go w plecy i dopiero wtedy poczuła, że chłopak odstawia ją na ziemię. - Wejdź i powiedz mi na spokojnie, co się stało - nakazała, odsuwając się w drzwiach, by Daniel mógł wejść.
    Wyglądał na tak podekscytowanego, że aż sama się uśmiechnęła. Cudownie było go takiego widzieć.

    OdpowiedzUsuń
  48. Alice naprawdę się starała, ale po prostu nie potrafiła go zrozumieć. Mówił bez ładu i składu, zupełnie tak, jakby losowo wyrzucał z siebie zdania, które ledwo wiązały się z poprzednimi. Powiedział, że to się stało i nie pojmował, jak w ogóle mogło do tego dojść, ale już nie wyjaśnił, o jakie to mu chodzi. W dodatku mówił tak szybko, nie dając jej nawet sekundy na przetworzenie jego słów...
    — Danny... — powiedziała niepewnie, obserwując, jak chłopak rozgląda się po jej mieszkaniu. To wyglądało tak, jakby chciał się w czymś upewnić... Zaraz... Czyżby to oznaczało, że...?
    Wyprostowała się, gdy usłyszała, jak ją nazwał. Ali. Nie pamiętała już, kiedy ostatni raz zwrócił się do niej w ten sposób... W gruncie rzeczy, śmieszne było to, że tylko Daniel tak do niej mówił. Dla wszystkich znajomych była po prostu Foxy, nikt jakoś nie przywiązywał uwagi do tego, że Alice też ma imię. Nie, żeby jej to przeszkadzało, ale... Lubiła to, że Dan mówi do niej po imieniu. To po prostu w jakiś sposób było takie właściwe.
    Szybko do niego podeszła i delikatnie chwyciła za nadgarstek, by odwrócić go w swoją stronę.
    — Czy ty chcesz mi powiedzieć, że przypomniałeś sobie o... o wszystkim? — zapytała niepewnie, ciągle nie do końca w to wierząc. Tak bardzo chciała już przyjąć to za pewną rzecz, ale... Nie mogła się znowu zawieść. Musiała mieć pewność, że na pewno już miał świadomość tego wszystkiego, co stało się przed wypadkiem. — O absolutnie wszystkim?

    OdpowiedzUsuń
  49. Alice chyba nie potrafiła wyobrazić sobie piękniejszych słów od tych, które przed chwilą wypowiedział Daniel. Miała wrażenie, że z jej ciała uleciało całe napięcie, które czuła przez wszystkie te tygodnie; zupełnie tak, jakby na powrót stała się wolna i mogła bez przeszkód czuć najprawdziwsze, niczym już niezakłócone szczęście. Prawie zapomniała, jak to jest.
    Najpierw się uśmiechnęła — szeroko i szczerze, nawet nad tym nie panując. Kąciki jej ust po prostu same się uniosły, a ona mogła już tylko na to pozwolić. A potem objęła go za szyję i podskoczyła, od razu oplatając go nogami w pasie. Przylgnęła do jego ciała, zamykając swoje oczy, i po prostu cieszyła się tym, jak blisko siebie się znajdowali... bez żadnych konsekwencji. Nic im teraz nie mogło przeszkodzić, nic pomiędzy nimi nie stało. To było tak niesamowite, że wręcz nierealne. Alice nie mogła uwierzyć w to, iż Daniel naprawdę przy niej jest i ją obejmuje, a ona może czuć go całą sobą. Tęskniła za jego zapachem, za jego ciepłem, za jego dłońmi, które ją do siebie przyciskały, za tym, jak wtulał twarz w zagłębienie jej szyi. A teraz wreszcie miała to i wszystko inne na wyciągnięcie dłoni, tak samo zresztą, jak i on.
    — Wiedziałam, że w końcu sobie przypomnisz — powiedziała cicho, nie ruszając się ani o milimetr. Poczuła szczypanie pod powiekami, ale tym razem nie była o to zła. — Tylko trochę długo ci to zajęło.

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie chciała, żeby ją puszczał chociaż na krótką chwilę, nawet na sekundę. Potrzebowała go przy sobie tak bardzo; musiała odrobić wszystkie te tygodnie, w czasie których nie mogła go mieć, wczasie czasie których z różnych powodów oboje nie mogli mieć siebie nawzajem. Dawała o tym znać całą sobą - ściskała go mocno za szyję i równie mocno obejmowała nogami, jej serce biło jak szalone i po prostu w żaden sposób nie była w stanie się opanować. Chyba nawet tego nie chciała. Miała pełne prawo do okazania takich emocji i czuła się absolutnie usprawiedliwiona. Chłopak też nie wyglądał tak, jakby miał jakiekolwiek pretensje.
    Zaśmiała się cicho, kiedy Daniel posadził ją na blacie stołu. Gdy tak się na niego rzucała, w ogóle nie pomyślała o tym, że będzie mu trochę ciężko... Nie ważyła przecież dwóch kilo, a z zaskoczenia musiało być jeszcze gorzej.
    Pokiwała głową z uśmiechem, kiedy usłyszała, co powiedział, a potem nie czekała dłużej. Zarzuciła mu dłonie na kark i przyciągnęła w swoją stronę, by móc go swobodnie pocałować. Alice wprost musiała ponownie poczuć smak jego ust i mieć pełną świadomość tego, że nie ma żadnych argumentów przeciw. Brakowało jej tego wszystkiego - pocałunków, mniej lub bardziej subtelnych, jego ramion dookoła jej talii, tego, jak czochrał jej włosy czy z szatańskim uśmiechem łaskotał po brzuchu. Nie mogła uwierzyć, że była w stanie cały ten czas funkcjonować bez bliskości z Dannym, przecież to było porównywalne do odcięcia dostępu tlenu.
    Kiedy po długim, namiętnym pocałunku wreszcie się od niego odsunęła, przyłożyła jedną z dłoni do jego twarzy i przesunięła palcem po jego dolnej wardze, by ostatecznie pocałować go jeszcze raz, tym razem znacznie krócej. Po prostu nie mogła się powstrzymać; chciała cały czas go dotykać, nieważne jak i w jakim miejscu. Cieszyła się, bo wreszcie mogła to robić tak, jak przed wypadkiem.
    - Tak bardzo cię kocham, Danny - powiedziała z uśmiechem, patrząc w jego oczy z uśmiechem na twarzy. - Boże, nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakowało.

    OdpowiedzUsuń
  51. Alice nie uważała, że to wina Daniela. Taka myśl nigdy nawet nie pojawiła jej się w głowie; wiedziała przecież, jak ciężkie przeżywał chwile, gdy nic nie pamiętał z przeszło trzech lat własnego życia. Nawet nie potrafiła sobie wyobrazić, co dokładnie musiał w związku z tym czuć. Wszystko to, co mówił i robił... nie chciał jej celowo zranić. Jak mogłaby winić go o coś takiego?
    - Nie popsuło się - odpowiedziała, kładąc swoją rękę na wierzchu dłoni chłopaka, którą trzymał na jej policzku. - I tak. Mówię ci, że to definitywnie nie jest woja wina. Poza tym, nie rozmawiajmy już o tym. Nie możemy się skupić na przyjemniejszych rzeczach?
    Uśmiechnęła się do niego, po czym jeszcze raz go pocałowała, tym razem nieco dłużej i subtelnie, przelewając w ten gest wszystkie swoje pozytywne emocje, jakie kłębiły się wewnątrz niej. Boże, nie mogła się nim nacieszyć. Po prostu w tej chwili nie wyobrażała sobie, by kiedykolwiek mogła wypuścić go ze swoich rąk, a już na pewno nie teraz, gdy się całowali i czuła ciepło jego ciała. To byłoby niewykonalne.
    Przeniosła dłonie na jego plecy, delikatnie zaciskając palce na materiale jego bluzy, po czym odsunęła się wreszcie od jego kuszących ust. Zamiast tego przysunęła się jeszcze bliżej niego i oparła głowę o jego klatkę piersiową, zamykając przy tym oczy, do których zaczynało napływać coraz więcej łez. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie była tak szczęśliwa, jak w tej chwili. Wypuściła powietrze z ust, wtulając się bardziej w Danny'ego. Czuła, jak chłopak jedną ręką głaszcze ją po włosach, a palcami drugiej zakreśla drobne kółeczka na jej plecach. Jednocześnie zastanawiała się, jak to możliwe, że chociaż znajdowała się tak blisko niego, to było dla niej zbyt mało.

    OdpowiedzUsuń
  52. Jej też ciężko było w to wszystko uwierzyć, chociaż przecież jeszcze wczoraj trwała w tej sytuacji. Wydawało jej się to po prostu dziwne, że Daniel mógłby ulec wypadkowi i stracić pamięć. Alice do tej pory żyła w przekonaniu, iż chłopakowi nie ma prawa przydarzyć się nic złego. Myślała - choć było to idiotyczne i szalenie naiwne - że skoro oboje tak się kochają, to w jakiś sposób ich to... chroni? Dopiero teraz przekonała się, iż jednak wcale tak nie jest. Amnezja Dana była jak kubeł lodowatej wody wylany prosto na jej głowę.
    Ciepłe łzy ciągle zbierały się pod jej powiekami, ale Alice w ogóle nie zwracała na to uwagi, bo w końcu płakała ze szczęścia, a nie z bezradności. To było coś nowego, jeśli chodziło o ostatnie tygodnie, i Ali chciała się tym napawać tak długo, jak tylko mogła. Kiedy usłyszała słowa Daniela, zaśmiała się cicho w jego przyjemnie ciepłą klatkę piersiową i zacisnęła palce na materiale jego koszulki. W tej pozycji miała trochę problemów z oddychaniem, bo ona i chłopak byli przyciśnięci do siebie tak bardzo, że nie było pomiędzy nimi żadnej wolnej przestrzeni, ale w ogóle jej to nie przeszkadzało. Szczerze mówiąc, miała ochotę na pozostanie w tej pozycji przez jeszcze długi czas.
    - Jest wściekły. Wisisz mu kilka miesięcy męskich wieczorów - odpowiedziała ze śmiechem. - Codziennie się o ciebie pytał.
    Joe naprawdę zamartwiał się o swojego najlepszego przyjaciela. Nietrudno było zauważyć, jak bardzo zmarkotniał, odkąd Danny nie przychodził do szkoły. W końcu byli praktycznie nierozłączni... Zresztą, cała klasa jakoś straciła na uroku od czasu wypadku. Z odległości dało się zauważyć, że bez Daniela IV E przygasła. Na całe szczęście teraz wszystko wróci do normy.
    - Ale dzisiaj chcę, żebyś był tylko ze mną - powiedziała cicho. - Wiem, że to egoistyczne, ale... tak bardzo cię potrzebuję. Zbyt wiele czasu minęło, odkąd... Odkąd... - Wzięła głęboki oddech i przełknęła ślinę, kiedy kilka łez spłynęło po jej policzkach. Zaraz potem odchyliła się lekko w jego ramionach, żeby móc swobodnie spojrzeć na jego twarz, i uśmiechnęła się delikatnie. - Po prostu zostań ze mną, w porządku?

    OdpowiedzUsuń
  53. [Hej!
    Dziękuję za powitanie, zgodzę się, że Polly to cudowne imię, w dodatku chodzi mi od jakiegoś czasu po głowie i nie może z niej wyjść, więc postanowiłam zrobić z niego użytek. Widzę, że masz już trochę wątków, ale może przyjemność sprawi Ci kolejny, bo np. moglibyśmy coś pokombinować w relacji początkujący aktor i reżyserka-amatorka + projekt nakręcenia 10 minutowego filmu o tematyce na tyle kontrowersyjnej, że gotowych do podjęcia się tego zadania można by było ze świecą szukać - no ale w końcu jest nasz Daniel!
    Polly H.

    OdpowiedzUsuń
  54. Dopiero wtedy, kiedy usłyszała od niego, że jest w porządku naprawdę była w stanie w to uwierzyć. Z jakiegoś powodu potrzebowała usłyszeć to zapewnienie prosto z ust Daniela, zupełnie tak, jakby tylko jego słowa decydowały o tym, że naprawdę wszystko wróciło do poprzedniego, o wiele lepszego stanu. Teraz, kiedy chłopak przyciskał jej ciało do swojego i gładził ją po plecach, czuła, że nareszcie jest w swoim miejscu, a Ali niemalże zapomniała, jak to jest. W tej chwili nic nie mogło zepsuć jej szczęścia, po prostu nie istniała na tym świecie taka rzecz.
    Uśmiechnęła się szeroko, słysząc, że nic go od niej nie odciągnie. Lubiła to od niego słyszeć; wtedy czuła się naprawdę wspaniale. To był jeden z wielu znaków, które jej dawał, by pokazać, jak bardzo jest dla niego ważna. A to wszystko zyskało na znaczeniu zwłaszcza teraz, gdy tak bardzo go przy sobie potrzebowała.
    - Tylko by spróbował! - parsknęła śmiechem w odpowiedzi na jego słowa, kręcąc przy tym głową. Żarty o nadopiekuńczości jej brata chyba nigdy nie przestaną bawić... tym bardziej, że chociaż częściowo miały swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, co było trochę przerażające. Ale cóż, taki właśnie był Chris. - Chociaż nawet on nie dałby rady, mowię ci.
    Poruszyła się niespokojnie na zimnym blacie, czując, że pomimo wszystko zaczyna jej być niewygodnie na twardym stole. Bądź co bądź, nie siedziała na miękkim, pokrytym wygodną pościelą łóżku. To było wyczuwalne, niestety...
    - Usiądźmy gdzieś, gdzie jest trochę wygodniej, co? - zaproponowała, ponownie odchylając się w jego ramionach. - Zjadłeś w ogóle jakieś śniadanie czy, jak cię znam, wyskoczyłeś z domu na głodnego? - zapytała z uśmiechem, odgarniając z włosy z jego czoła. Coś czuła, że Danny wypadł z domu po najszybszym na świecie ogarnięciu się. Był przecież w gorącej wodzie kąpany.

    OdpowiedzUsuń
  55. Alice nie była fanką babskich wieczorów. Może to dlatego, że nigdy na takim nie była... No, poza tym jednym razem w podstawówce, gdzie ubrana w piżamę w pingwiny oglądała ze swoimi koleżankami komedie romantyczne i opychała się lodami waniliowymi. Podejrzewała jednak, że Nadya nie to miała na myśli, gdy zapraszała przyjaciółki do siebie na noc. Pełna obaw dziewczyna zgodziła się, bo pomyślała, że należy jej się jakieś odstresowanie po tym wszystkim, co przeżyła razem z Danielem. Już nie pamiętała, kiedy była na jakiejkolwiek... imprezie? Czy babski wieczór w ogóle można było tak nazwać? Nie wiedziała, czego się spodziewać, kiedy około dziewiętnastej zjawiła się przed drzwiami Nadyi z kilkoma paczkami chipsów, paluszkami, colą i trzema butelkami piwa.
    Kiedy zegar wybił pierwszą w nocy, Alice, Nadya i Lisa nie kontaktowały z resztą świata. Z elegancko pomalowanymi paznokciami pół siedziały, pół leżały na kanapie i oglądały telewizję, co chwila już mniej elegancko pociągając ze swoich puszek. Obecnie wszystkie trzy były pochłonięte zawiłą fabułą jakiegoś filmu romantycznego.
    - Pocałuj ją, głupi ciulu! - Nadya uniosła rękę i wskazała gniewnie palcem na bohatera filmu, który kłócił się ze swoją... kochanką czy tam żoną albo dziewczyną. Alice nie miała pojęcia.
    - Nadya... wydae m sie, że on ciee nie syszy - powiedziała Lisa, z trudem wypowiadając poszczególne słowa. Widać po niej było, że stanowczo przekroczyła swoje granice picia alkoholu na dzień dzisiejszy.
    - I tak się zejdą. Zawsze się schodzą na koniec filmu - stwierdziła filozoficznie Foxy, mrugając kilkukrotnie, bo wydawało jej się, że widzi dwa telewizory zamiast jednego. Na całe szczęście wszystko wróciło do normalności, więc uspokojona uniosła puszkę do ust w celu wypicia resztek piwa, bo przecież w ogóle nie była pijana. Noc jeszcze młoda!
    - Ae ten ator jest pyojny - zauważyła Lisa, zmieniając tym samym temat.
    - No, jest na czym oko zawiesić - potwierdziła Nadya, po czym kiwnęła głową potakująco z miną prawdziwej koneserki męskich aparycji. Miała wyjątkowo rumiane policzki oraz trochę błędne oczy i chyba tylko to świadczyło o tym, że dzisiejszego wieczoru porządnie sobie wypiła.
    Ali pomyślała, że mężczyzna jest... niezgorszy. Wysoki, ciemnooki szatyn z ślicznym uśmiechem. Ale, bądźmy szczerzy, odpadał w przedbiegach, jeżeli chciało się go postawić obok Danny'ego.
    Pomijając wszelkie aspekty charakteru, jakie Foxy w nim uwielbiała, był naprawdę atrakcyjny. Miał bardzo ładne usta i brązowe oczy, w których można było się utopić. Lubiła też bawić się jego miękkimi włosami. A gdy ściągał koszulkę... Dobry Boże, nawet zakonnica miałaby grzeszne myśli. Albo kiedy przygryzał dolną wargę, albo patrzył na nią w ten sposób, albo to, jak potrafił delikatny pocałunek zmienić w gest pełen żarliwego pożądania. Daniel Blackbourne był po prostu niesamowity.
    - Średni - stwierdziła więc.
    - Bo y woysz Daela. - Głos Lisy, nie wiedzieć czemu, miał w sobie oskarżycielską nutkę.
    - A żebyś wiedziała. I nawet mu to przekażę! - odpowiedziała wojowniczo, po czym zrzuciła nogi zaskoczonej Nadyi ze swoich kolan i spróbowała wstać.
    Spróbowała, bo świat dosłownie zakręcił jej się przed oczami i wylądowała z powrotem na kanapie. Potrząsnęła głową i ponownie dźwignęła się na nogi, tym razem odnosząc sukces. Uśmiechnęła się lekko i ruszyła w kierunku szafki, na której blacie leżał jej telefon. Co chwila się chwiała, ale dzięki pomocy przemiłych ścian - chyba nawet jednej podziękowała po drodze - udało jej się dotrzeć do wyznaczonego celu. Chwyciła telefon, mrużąc przy tym oczy, bo światło wyświetlacza było stanowczo zbyt jasne, i szybko zaczęła wysyłać SMS-y do Daniela, jeden po drugim. Czasami nie trafiała w wybrane litery, ale dla niej wszystko było bardzo czytelne. Dla pewności jednak, każdą wiadomość kończyła emotikonką, która podkreślała przesłanie. A jej przesłaniem było to, że Danny jest niesamowicie przystojny i Ali wprost nie może uwierzyć ze swoje szczęście. Wspomniała też o tym, co chce, żeby z nią w tej chwili zrobił...

    OdpowiedzUsuń
  56. Alice doszła do wniosku, że stanie przy stoliku jest odrobinę ponad jej siły, bo ciągle wszystko wirowało jej przed oczami i nie była w stanie zachować całkowitej, niczym niezmąconej równowagi. Dlatego też chwyciła komórkę w dłoń i powoli opuściła się na podłogę, a potem doczołgała się na dywan obok kanapy, na której ciągle leżała Nadya z Lisą. Przewróciła się na brzuch i tak już pozostała, nie mając ani siły, ani chęci na zmienienie pozycji. Miała przecież wszystko to, czego potrzebowała — telefon i numer do Daniela.
    Uniosła zaskoczona wzrok, gdy usłyszała głos Nadyi, który obwieścił, że znalazła kogoś pod drzwiami. Jeszcze bardziej zdziwiła się, kiedy zobaczyła... dwóch Danielów? Byli dosłownie identyczni, nawet minę i pozę mieli tę samą. Ali zmarszczyła brwi, bo nie przypominała sobie, żeby chłopak miał brata... i to bliźniaka!
    — Nie mówiłeś mi, że masz brata bliźniaka — powiedziała z wyrzutem, mrużąc przy tym oczy. Ciągle widziała dwóch Dannych.
    Chłopak nie zdążył nawet powiedzieć, że to przez alkohol dziewczynie wszystko się dwoi w oczach, bo do rozmowy wtrąciła się Lisa:
    — Masz bliaka? I nic o tm ne wem? — Wydawała się być szczerze oburzona, chociaż nie widziała żadnego innego przedstawiciela płci przeciwnej. Ale Foxy na pewno wiedziała, o czym mówi!
    — Może chociaż on jest striptizerem? — zapytała Nadya z nadzieją w głosie.
    — Po co ci striptizer? — Ali zlustrowała przyjaciółkę wzrokiem.
    — No... eby sie rozebrał — wyjaśniła Lisa z wyższością. — Za to mu pacą.
    — Albo chociaż dostawcą pizzy... — Gospodyni usiadła na kanapie, najwidoczniej do reszty pogrążając się w marzeniach.
    Foxy w końcu spojrzała na swojego Daniela — a przynajmniej wydawało jej się, że to ten właściwy z bliźniaków — i wyciągnęła w jego kierunku rękę. Nie wołała go tutaj, ale skoro już przyszedł, to mogła dostać do, czego chciała. Pomachała dłonią, jasno domagając się tego, żeby chłopak pomógł jej wstać. Sama naprawdę nie dałaby rady.
    — No pomóóóż miii — poprosiła, chociaż nie minęła nawet sekunda i Danny nie mógł wykonać żadnego ruchu w jej kierunku. — Ile można czekać? Nie dość, że nie mówisz mi o swojej rodzinie, to jeszcze nie chcesz mi pomóc. Masz szczęście, że jesteś bardzo przystojny!

    OdpowiedzUsuń
  57. Alice zmarszczyła brwi i wydęła śmiesznie wargi, kiedy Daniel wyjął z jej ręki komórkę. Spróbowała wyrwać telefon z jego dłoni, ale chłopak zdążył już go schować.
    — Oddaj mi to — zażądała głosem naburmuszonej sześciolatki, która próbuj namówić mamę, żeby kupiła jej paczkę chipsów. Niestety, została kompletnie zignorowana. Plusem tej sytuacji był przynajmniej fakt, że już nie dwoiło się jej w oczach i teraz widziała tylko jednego Daniela. Wzruszyła ramionami, jakby taka zmiana nie była niczym specjalnym, i odwróciła ostentacyjnie głowę, żeby pokazać, jak bardzo urażona jest zachowaniem chłopaka.
    Nie zdołała jednak wytrzymać w tej sytuacji, bo zauważyła, że Lisa śmiesznie wychyla się z kanapy. Alice uniosła brwi i podążyła za jej spojrzeniem, żeby zobaczyć, jak Dan pochyla się po puste opakowanie po paluszkach, które leżało na podłodze. Dziewczyna lekko powstrzymała się przed znaczącym gwizdnięciem, zupełnie tak, jakby na kilka sekund wróciła do niej zdolność racjonalnego myślenia, i tylko patrzyła się na chłopaka z dwuznacznym uśmiechem. O tym właśnie mówiła! Naprawdę była szczęściarą, co chyba zresztą podkreśliła w jednym z wysłanych SMS-ów. Nie pamiętała już.
    — Nie wierz im, nic nie mówiłam! — powiedziała głośno, a potem zaczęła idiotycznie chichotać. Boże, gdyby tylko dowiedziała się, że wydała z siebie taki dźwięk, to z pewnością już nigdy więcej nie wypiłaby nawet kropelki alkoholu.
    Prawda była taka, że może coś tam powiedziała... Ale nie za wiele, naprawdę. Tylko kilka zdań, nic specjalnego. Poza tym, pewnie jutro i tak nie będą tego pamiętać... A przynajmniej Alice miała taką nadzieję.
    Mina jej zmarkotniała, gdy usłyszała, że Daniel zabiera ją do domu. Ona chciała tu jeszcze zostać! Poza tym, Chris... Ale potem chłopak dodał, że bierze ją do siebie. Od razu lepiej! Uśmiechnęła się szeroko, posłusznie kiwając głową. O to jej przecież chodziło. No, może nie spodziewała się tego, że Dan tutaj przyjedzie i odholuje ją do swojego domu, ale nie w żadnym wypadku nie narzekała. Wręcz przeciwnie!
    — Nie matkuj nam! — Nadya z niewielkimi trudnościami podniosła się z kanapy, jakby chcąc udowodnić, że wszystko jest z nią absolutnie w porządku.
    — Ae dzięki za pooc z ym baaganem — dodała szybko Lisa, która ciągle miała jakąś przyzwoitość.
    W przeciwieństwie do Alice, która – stojąc już wsparta na Danielu – objęła go jedną ręką w pasie. Nie schodziła niżej, ani nic, ale w chwili obecnej z nią nic nie było pewne. Stała się dosłownie nieobliczalna.
    — Papa, dziewczyny! — Pomachała przyjaciółkom, kiedy Daniel wyprowadzał ją z salonu. Zdążyła jeszcze zauważyć, że Nadya wysłała jej całusa, na co Foxy uśmiechnęła się szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  58. Alice, szczerze mówiąc, powoli traciła resztki swojej orientacji. O ile jeszcze wcześniej mniej więcej wiedziała, co się dookoła niej dzieje, tak teraz już znalazła się we własnym świecie. Nie miała tak łatwo, jak Nadya, po której prawie nic nie było widać... z drugiej strony, dziewczyna cierpiała rano jak nikt inny. Żadna aspiryna nie była w stanie jej pomóc. Gdyby Ali była chociaż odrobinę bardziej świadoma, wiedziałaby, że czeka ją jutro taki sam los. Ale wyszło jak wyszło; nie miała rozumu na to, żeby się przejmować.
    Blok, w którym mieszkała Nadya, z jakichś idiotycznych powodów nie posiadał windy. Czy naprawdę nikt nie przewidział, że niektórzy - tak jak pijana nastolatka - nie są w stanie zmagać się ze schodami, które nie mają końca? Foxy aż poczuła, że się jej w głowie kręci. W tej chwili wszystko wirowało jej przed oczami, a bez wsparcia chłopaka czy kogokolwiek innego naprawdę nie ustałaby na własnych nogach, a przecież jakoś musiała wyjść, żeby dostać się do domu Dana i jego łóżka.
    Wtedy właśnie wpadła na błyskotliwy pomysł. Poprawiła sobie szalik, bo był tak założony, że trochę ograniczał swobodny dopływ powietrza, po czym klepnęła lekko Daniela w klatkę piersiową, żeby zwrócił na nią uwagę. Wyglądał tak, jakby on również zastanawiał się, jak najszybciej dotrzeć na dół. Dziewczyna miała nadzieję, że jemu tak się nie dwoiło w oczach, jak jej, bo mogło być trochę ciężko.
    - Znieś mnie na dół jak księżniczkę! - powiedziała i sama nie potrafiła określić, czy bardziej tego żądała czy o to prosiła. W każdym razie, na pewno jej zależało. - Proooszę!
    Chodziło jej o to, żeby chłopak po prostu wziął ją na ręce i tak pokonał dwa piętra. To zawsze wyglądało fajnie i uroczo, a Alice już nie pamiętała, kiedy ostatnio ktoś był dla niej takim środkiem transportu. Poza tym, wtedy naprawdę poczułaby się jak królewna i tak dalej. W ogóle nie pomyślała o tym, że we wszystkich ubraniach zimowych może ważyć trochę więcej niż zazwyczaj, a Danny może mieć kłopot z widzeniem schodów przez wzgląd na jej ciało, które będzie trochę ten widok zasłaniało... Ale kto by się tym przejmował! Ona chciała być księżniczką!

    OdpowiedzUsuń
  59. Alice prawie straciła równowagę z zaskoczenia, kiedy Daniel zakrył jej usta swoją dłonią. Zamiast tego jedynie pokiwała powoli głową, wpatrując się w niego widocznie rozszerzonymi oczami. Nie rozumiała, dlaczego kazał jej być cicho. Przecież była! Zmarszczyła gniewnie brwi, chcąc już mu powiedzieć co nieco, ale wtedy poczuła, że chłopak łapie ją w zgięciu kolan i pod plecami.
    Świat dosłowne zawirował jej przed oczami, ale Alice w ogóle to nie przeszkadzało. Jedynie ułożyła sobie wygodniej głowę na jego ramieniu z zupełnie nieświadomym uśmiechem, bo w tej pozycji wyjątkowo łatwo było jej już całkowicie odpłynąć. No i naprawdę poczuła się jak księżniczka! I to taka z bajek Disneya, ze srebrną koroną w nienagannie ułożonych włosach i długiej, niezwykle pięknej sukni. Niemalże żałowała, że nie nałożyła szpilek, bo wtedy mogłaby jednego zrzucić i zostać nowoczesnym Kopciuszkiem.
    — Przepraszam bardzo... co? — zapytała z oburzeniem, otwierając jedno oko i spoglądając gniewnie na Danny'ego, który w obecnej chwili był zbyt zajęty patrzeniem pod nogi, by zwrócić na nią większą uwagę. — Jestem księżniczką. Inaczej dlaczego byś mnie znosił? Ten blok to taka jakby wieża, Nadya była takim jakby złym smokiem, a ty jesteś tak jakby moim rycerzem — powiedziała z niesamowitą wręcz pewnością i chłodną logiką w głosie. Była przekonana, że ma rację. — Rozumiesz?
    Kiedy w końcu udało im się wyjść z budynku, Alice zasłoniła szalikiem twarz w reakcji na niesamowite wręcz zimno. Miała wrażenie, że jest jakieś minus pięćdziesiąt. Natychmiast objęła ramieniem Danny'ego i się w niego wtuliła, tym samym zatrzymując ich na miejscu. Nie pomyślała, że im szybciej znajdą się w samochodzie, tym lepiej, a tak to sama za bardzo się nagrzeje. Ale przynajmniej mogła go obejmować! O to chodziło!

    OdpowiedzUsuń
  60. [DYLAN. <3 Wybacz, musiałam.
    I gratuluję przebrnięcia przez kartę, zazwyczaj wychodziły mi krótsze :D
    I oczywiście wpadłam po wątek. Skusisz się?]

    Estella

    OdpowiedzUsuń
  61. [Ogólnie zastanawiałam się nad obozem teatralnym. Zapewne Estella by filmowała wszystkie próby, robiła mnóstwo zdjęć itd. Kilka dni gdzieś tam, tylko właśnie nie wiem co dalej, jak ich połączyć. :C ]

    Estella

    OdpowiedzUsuń
  62. Alice pokiwała głową, kiedy chłopak przyznał jej rację. Byłaby bardzo niepocieszona, gdyby tego nie zrobił. Prawdopodobnie strzeliłaby teatralnego focha (trwającego maksymalnie pięć minut, bo w tej kwestii nawet alkohol jej nie zmieniał), urażona jego stwierdzeniem. Przecież była księżniczką, no!
    Nawet szybko wpakowała się na fotel pasażera, próbując przy tym zachować się z gracją, co - czego można było się spodziewać - nie do końca jej wyszło; uderzyła lekko głową o dach samochodu i zaklęła głośno. Zaraz jednak zrozumiała, że prawdziwej królewnie takie zachowanie nie przystoi, w związku z czym odchrząknęła i już w ciszy wsiadła do auta
    Z pasem było nieco gorzej - co prawda Daniel jej go podał, ale na tym pomoc się skończyła i dalej Ali musiała radzić sobie sama. Próbowała się zapiąć, ale nie mogła trafić we właściwe miejsce, bo widziała trzy dziurki na ten pas, a nie jedną. Zirytowana wydęła lekko usta i zmrużyła oczy, aż w końcu udało jej się wycelować. Uśmiechnęła się, dumna ze swojego wyczynu, poprawiła na siedzeniu i dopiero wtedy spojrzała na uśmiechniętego Danny'ego.
    - Bardzo dobrze - odpowiedziała z przekonaniem, chociaż może trochę zbyt głośno. Nieco rozczuliła ją ta troska, którą usłyszała w głosie chłopaka, więc pochyliła się lekko i przyciągnęła go do siebie
    Pocałowała go w usta - krótko, choć intensywnie - i odsunęła się nieznacznie, jakby czekając na reakcję Dana.

    OdpowiedzUsuń
  63. Odsunęła się od chłopaka ze zmarszczonymi brwiami, trochę niezadowolona z jego reakcji. Oczekiwała nieco większego zaangażowania ze strony Dana, ale przecież - zgodnie z jej planem - to był dopiero początek. Jeszcze będzie miał okazję się rozgrzać. Ją przy okazji też...
    Uśmiechnęła się więc szeroko i wygodnie rozłożyła na fotelu, kątem oka obserwując Danny'ego. Boże, jaki on był przystojny! Alkohol sprawił, że w obecnej chwili niemal całkowicie skupiała się tylko na jego aparycji. Naprawdę miała na myśli wszystko to, co napisała mu w SMS-ach, a nawet jeszcze więcej. Zupełnie straciła wszelkie zahamowania w tej kwestii, a gdyby była trzeźwa i świadoma swoich wiadomości, to już by zapadła się pod ziemię, a nie należała do osób wstydliwych.
    Pozornie od niechcenia położyła dłoń na kolanie chłopaka, lekko zaciskając w tym miejscu palce. Nie miała zamiaru się powstrzymywać, nie teraz, kiedy wreszcie była z nim sama
    - Bardzo - powiedziała, przesuwając rękę powoli do góry. Niby się nie spieszyła, ale jednak w jej ruchach dało się wyczuć niecierpliwe oczekiwanie. - I może być udana jeszcze bardziej, Danny...

    OdpowiedzUsuń
  64. Była oburzona zachowaniem Daniela. Naprawdę nie spodziewała się tego, że odsunie jej rękę i tak kompletnie, całkowicie ją oleje. O co mu chodziło? Zrobiła coś nie tak? No przecież nie zbrzydła w ciągu ostatnich kilku godzin?
    - Jesteś wredny - stwierdziła więc dobitnie i odwróciła głowę gwałtownym ruchem w kierunku okna... Co zdecydowanie nie było dobrym pomysłem; zakręciło się jej w głowie i przez chwilę miała wrażenie, że zwróci wszystko, co zjadła dzisiejszego dnia.
    Zamknęła oczy, biorąc głęboki oddech, dzięki czemu zrobiło jej się trochę lepiej. I dopiero wtedy do niej doszło, że może po prostu chłopak nie chce, żeby go rozpraszała w czasie jazdy? Przecież to logiczne. Alice dobrze wiedziała, że potrafiła świetnie odwracać jego uwagę od tego, czym się zajmował... A w aucie to mogło być odrobinę niebezpieczne. Tak, to na pewno o to mu chodziło, pomyślała, uśmiechając się szeroko.
    Nie zamierzała teraz jednak okazywać swojej radości, więc tylko założyła ręce na piersi i z uporem patrzyła przed siebie. Dopiero po chwili zorientowała się, że na jej twarzy wciąż widnieje uśmiech, więc natychmiast spoważniała. Granie niedostępnej podobno działa na facetów!

    pijana i chętna Ali ;)))

    OdpowiedzUsuń
  65. Alice opierała się na Danielu ptaktycznie cały czas - nieważne, czy akurat było jej to potrzebne. Boże, ona po prostu bardzo chciała, żeby jej SMS-y wreszcie jakoś zadziałały! Jak długo miała jeszcze czekać? Zaczynała się poważnie nudzić.
    - Dla ciebie mogę zrobić wszystko! - powiedziała dobitnie, choć niekoniecznie cicho. Korzystając z okazji, jeszcze mocniej wtuliła się w jego ciało. Zupełnie nie przeszkadzał jej fakt, że nie znajdowali się jeszcze nawet w mieszkaniu Danny'ego. Kogo to w ogóle obchodziło?
    Kiedy została wprowadzona do mieszkania, od razu wyplątała się spod ramienia chłopaka, żeby móc swobodnie rozwiązać swój szalik. Niestety, kompletnie się zaplątała i doszło do tego, że musiała nieco pijackim tonem głosu poprosić wyjątkowo przystojną miłość swojego życia o pomoc. Potem zdjęła kurtkę - tutaj już dzielnie poradziła sobie sama - a buty ściągnęła bez konieczności rozwiązywania sznurówek, bo z tym już nie poszłoby jej tak łatwo. Nie, żeby i tak obyło się bez problemów, bo robiła to na stojąco i prawie wylądowała nosem na podłodze.
    Dopiero wtedy posłała Danielowi szeroki uśmiech i, chwiejąc się nieco w miejscu, odrzuciła seksownie włosy do tyłu... A przynajmniej miała gorącą nadzieję, że wyglądało to seksownie. Złapała swojego chłopaka za dłoń i pociągnęła w kierunku najbliższego pomieszczenia, tylko dzięki jakiemuś cudowi natury nie potykając się o własne nogi.
    - Zaraz. - Przystanęła w pewnym momencie i spojrzała badawczo na chłopaka. - To kuchnia czy twój pokój? Zresztą - Alice już szła do przodu - łóżko czy stół... bez różnicy.

    mała katastrofa Danielka

    OdpowiedzUsuń
  66. Potknęła się o własne nogi i prawie przewróciła, kiedy Daniel delikatnie popchnął ją w jakimś chwilowo nieznanym dla niej kierunku. Posłała mu przez ramię oburzone spojrzenie i już chciała mu kulturalnie oświadczyć, że nie o takie spanie jej chodziło - bo przecież w jej uszach słowa Dana brzmiały śmiertelnie poważnie - kiedy dotarł do niej głębszy sens tego, co powiedział. Odrzuciła wściekle włosy, tym razem nie starając się już o uzyskanie seksownego efektu, i ruszyła przed siebie jeszcze bardziej chwiejnym krokiem. Ściany ponownie okazały się nieocenioną pomocą.
    Nieumyślnie znowu pominęłaby drzwi do pokoju chłopaka, więc ten musiał ją nakierować. Położył dłonie na ramionach Alice i zdecydowanym ruchem skierował w stronę właściwego pomieszczenia. Ali zareagowała prychnięciem, takim trochę kocim i bardziej śmiesznym niż wrednym... Ale tego przecież wiedzieć nie mogła.
    - Jesteś okropny! - wybuchła, kiedy już znalazła się w pokoju i w miarę stabilnie stanęła na jego środku. - Jak możesz nie pamiętać?! Spałeś na stole. I to ze mną! - Wyprostowała się dumnie. - Naprawdę bardzo mnie ubod... uodło, że nie paętasz. Żałosne.
    Język zaczął się jej trochę plątać, ale dziewczyna dzielnie mówiła dalej. Nie potrafiła odpuścić takiej zniewagi! Po pijaku robiła się jeszcze bardziej dumna, uparta i zdeterminowana... Chyba że aktywował się jej tryb płaczki. Wtedy była tylko uparta w wynajdywaniu coraz to bardziej irracjonalnych powodów do smutku. Podobno raz się popłakała z wyrzutów sumienia; zrobiło się jej żal, że musiała wybrać jeden widelec do jedzenia pośród innych, a nie chciała zranić uczuć sztućców. Alice nie mogła tego zdementować, bo wydarzenia nie pamiętała.

    OdpowiedzUsuń
  67. Z naburmuszoną miną obserwowała jego osobę, chociaż już naprawdę świat wirował przed jej oczami i była bardziej zmęczona, niż chciała sama przed sobą przyznać. Póki co była zbyt zaaferowana tym, jak Daniel się do niej zwracał. Bardzo się jej to nie podobało i z łatwością można było to zauważyć — zwłaszcza po wyrazie jej spojrzenia.
    — Nie mam zamiaru tego słuchać — oświadczyła z godnością, kiedy odszedł parę kroków dalej, żeby poprawić pościel na łóżku. — I może trochę jestem.
    Skierowała wzrok na przyjemnie wyglądającą kołdrę i aż westchnęła cicho, a potem z rezygnacją przysiadła na brzegu łóżka. Zdjęła z siebie bluzę i odrzuciła ją gdzieś na podłogę, bo nie chciało się jej już wstawać. Potem przyszła kolej na spodnie, z którymi także poradziła sobie sama, ale kiedy wsunęła dłonie pod obszerny t-shirt, żeby rozpiąć stanik, już nie poszło jej tak łatwo.
    Wzniosła oczy do nieba z irytacją, ale rzuciła przez ramię:
    — Może mi pomożesz? No chyba, że nawet nie chcesz zdjąć mi stanika. W sumie by mnie to nie zdziwiło. Pewnie już w ogóle ci się nie podobam — mówiła gniewnie, ale ostatecznie przysunęła się bliżej chłopaka i odgarnęła włosy, żeby było mu łatwiej. Duma ledwo pozwoliła jej na wypowiedzenie tych słów, ale jakoś dała radę. Chyba już bardziej chciała spać, niż dalej denerwować się na Daniela.... A poza tym, skoro już miała nie dostać tego, co zostało zawarte w SMS-ach, to już miło byłoby koło niego po prostu zasnąć.

    OdpowiedzUsuń
  68. [Hej. Dziękuję ślicznie za powitanie. Mam nadzieję, że tym razem zostanę na dłużej na BAA, niż ostatnimi razy. A że polubiłam się z Oddie to myślę, że nie powinno być to problemem. ^^ Eh, tak mi się wydawało, że ona będzie wyglądać na smutną, ale naprawdę taka nie jest. To wesoła kobieta, naprawdę. :D
    Jeszcze raz dziękuję!:)]

    Odette G.

    OdpowiedzUsuń
  69. [Uroczy z niego chłoposzek :D Dzięki za powitanie, a małych ruchem się nie zrażam, przetrwamy!]

    Matthew

    OdpowiedzUsuń
  70. [I znowu cześć. :D Poczekam z chęcią na Twoją panią, a kiedy już się pojawi to na pewno coś nam się uda wymyślić. Co do tego jak trafiłam z tymi rzeczami... Jedyne co mi przychodzi do głowy to:
    1. Odnośnie Bena - obie lubimy oglądać z nim filmy. W moim przypadku Narnia! :D
    2. Odnośnie nazwiska - czytałyśmy tą samą książkę, gdzie główny bohater ma na imię Hudson. ;>
    Imię początkowo było Nathan, z serialu - Z Chirurgów dokładniej - ale potem uznałam, że Nathaniel brzmi ładniej, niż Nathan, który jest taki dość... Hm, poważny, a Nathaniel wręcz przeciwnie. A mój Nate wcale taki poważny nie jest, więc padło na to. :D
    Dziękuję jeszcze raz i czekam na postać! ;)]

    Nathaniel Hudson

    OdpowiedzUsuń
  71. Zasnęła już w chwili, w której jej głowa dotknęła poduszki, a Daniel przykrył jej ciało kołdrą — nie, żeby w ogóle to zarejestrowała. Całą noc nie ruszyła się nawet o centymetr i dosłownie nic nie było w stanie jej zbudzić z głębokiego, kamiennego wręcz snu. To jedno było jakimś pozytywem tego dnia.
    Dopiero donośne trzaśnięcie drzwi sprawiło, że dziewczyna wstała... i to z jakim przytupem. Drgnęła i poderwała się do góry, czego pożałowała już sekundę później. Jęknęła cicho, przykładając dłoń do czoła; cała jej głowa pulsowała tępym, silnym bólem. Miała wrażenie, że zaraz dosłownie rozsadzi jej czaszkę, a w dodatku jej gardło przypominało Saharę. Alice mozolnym ruchem ręki odgarnęła masę włosów sprzed oczu, żeby w ogóle móc coś dojrzeć, a kiedy jej oczy ujrzały stojącą na szafce szklankę, od razu wlała w siebie zawartość.
    Odetchnęła głęboko, a potem spojrzała na Daniela, który stał tuż przy drzwiach z kubkiem kawy w ręce i przypatrywał się jej z miną niewyrażającą żadnych emocji. Nawet się nie ruszał. Alice w tym momencie przypomniała sobie przebieg ubiegłej nocy i musiała się bardzo powstrzymywać przed zakopaniem głowy pod pościel. Czy naprawdę musiała zapamiętać akurat te wydarzenia? W przypadku balkonu życie nie było już tak "miłe".
    — Boże, przepraszam. Tylko na mnie nie krzycz — powiedziała cichutko, a potem się skrzywiła na samą myśl jakiegokolwiek głośnego dźwięku.
    Powoli, jakby w obronnym geście, złapała kołdrę i uniosła ją na wysokość brody, zostawiając na widoku tylko udręczone kacem oczy.

    Ali

    OdpowiedzUsuń
  72. Alice już wiedziała, że Daniel z pewnością nie da jej zapomnieć o wydarzeniach z nocy. Znała go przecież zbyt dobrze, by mieć chociaż szczątkową nadzieję na to, że może jednak jej odpuści. Była świadoma tego, że swoim zachowaniem dała mu pomysł do setek żartów, a każdy z nich zostanie wykorzystany w najmniej spodziewanym momencie. Chłopak był ukrytym sadystą, a Ali czuła, że teraz będzie miała szansę się o tym przekonać.
    - No zdarzyło ci się - burknęła spod kołdry, mrużąc oczy, gdy podszedł bliżej i zajął miejsce na biurku.
    O Boże, jak bardzo chciało jej się teraz pić, ale kiedy tylko poczuła zapach kawy, aż ją cofnęło. Zazwyczaj piła ją łapczywie i to po kilka razy dziennie - kolejny niezdrowy nawyk - ale teraz chyba jej żołądek by tego nie wytrzymał.
    Spojrzała na Danny'ego spod byka, kiedy zadał jej pytanie. Na pewno był w nim jakiś haczyk, ale Ali nie potrafiła go wychwycić; to wymagało myślenia, a w chwili obecnej dziewczyna ledwie łączyła podstawowe fakty.
    - Bardzo dobrze - odparła ostrożnie. - Ale zdecydowanie za krótko.

    po prostu Ali

    OdpowiedzUsuń