18 września 2016

Chciałem powiedzieć coś inteligentnego, ale stwierdziłem, że inteligencja to nie u mnie.



Alexandr Orłowski
19.04.1998 | Polsko-rosyjska mieszanka alkoholowa wybuchowa | profil teatralny | piłka nożna | denerwująca istota | istny "laluś" | mieszkanie wynajmowane za kasę ojca | Audi A4 w garażu | IV klasa


Polskie pochodzenie zawdzięcza swojemu ojcu, który w połowie lat 80 wyjechał do Rosji. Rosyjskie po matce i miejscu urodzenia. Talent do piłki po listonoszu, a aktorski po sąsiadce z domku obok....Nie, a tak na poważnie to po dziadkach odziedziczył te dwie smykałki.
Mówią, że przesadnie dba o swój wygląd. Możliwe, nie wyklucza tego. Ale to, że spędza nieco więcej czasu w łazience, czy stoi nieco niezdecydowany przy szafie i kontempluje nad tym, co ma na siebie dzisiaj włożyć, nie czyni z niego geja.
Nowy uczeń w "BAA" już zrobił istną sensację swoim pojawieniem się. W końcu nie codziennie trafia się taki kąsek w postaci najnowszego nabytku lokalnego klubu piłkarskiego, prawda? A jeszcze gdyby tak wspomnieć, że jego babka od strony matki była swego czasu rozchwytywaną pisarką... I prawdopodobnie po niej odziedziczył chęć pisania i chowania swych "wypocin" do szuflady. 

POWIĄZANIA || DODATKOWE

[Witam się z druga postacią. Twarzy użycza Erik Durm. Zapraszam do wątków :D
Szukam jakiegoś kolegi fajnego...i koleżanki...ogólnie każdego :)]

94 komentarze:

  1. [ Witam serdecznie drugiego pana! Mam nadzieję, że przyjmie się tu nawet jeszcze lepiej od Pawła i będziesz się tu z nim dobrze bawić :D ]

    1/2 Dyrekcji || Daniel B. i Nadia P.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej. Aaron mógłby być jego kolegą. Czy fajnym to nie wiem, ale kolegą mógłby być. Nie bardzo tylko wiem jakie gdzie mogliby się poznać - to znaczy naprawdę mogliby wszędzie - i jak ich powiązać. Ale jeśli jesteś chętny to możemy coś wymyślić. Bo rozumiem, że on dopiero teraz doszedł do szkoły?]

    Aaron McCort

    OdpowiedzUsuń
  3. [Czesć i witam. Emily jest bardzo znana w literackim światku, bo pisze świetnie tylko teraz ludzie raczej lubią czytać lekkie harlekiny, więc jest biedna. Myślę, że babcia Alexandra (zakładam że jeszcze żyje/nie dawno umarła) mogłaby nawet lubić Amy jako współczesną przedstawicielkę pisarzy nie piszących chłamu. Żeby było ciekawiej Alexandr mógłby być na randce z jakąś nowo poznaną laseczką i obsługiwałaby ich właśnie Emily, zobaczyłby jej plakietkę i zobaczyłby, że ona to ona, a potem moglibyśmy to jakoś rozwinąć. Co ty na to?]

    Johnson

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Hej. Może wymyślimy jakiś wątek? Miłej nauki w BAA! ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [To w sumie może nawet lepiej, że dopiero się poznają i możemy iść na żywiął, bez ustalania, bo może wyjść ciekawie. Tak sobie myśle, że któryś z chłopaków mógłby wejść nie do tej klasy. Albo Alex i Aaron postanowił nie mówić mu o tym, mając z niego ubaw, albo Aaron byłby taki zaspany i nawet tego nie zauważył. Co ty na to? Chcesz zacząć?]

    Aaron McCort

    OdpowiedzUsuń
  6. [Hmmm... To prawda. Może w takim razie rzuciłby czymś "Emily Johnson, jak ta pisarka" i się przyzna albo po prostu było kiedyś jej zdjęcie z tyłu książki. Bo Emily raczej unika ludzi, więc żadne podpisywanie książek nie wchodzi w grę.]

    Emily

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ok, to byłoby super. Bo w sumie skoro to Alex ma wejść nie na tą lekcję to nawet by pasowało, żebyś ty zaczął. Także czekam :) ]

    Aaron McCort

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Świetny pomysł, sama bym lepiej tego nie wymyśliła. Co do tego zakładu, może jakiś dziecięcy zakład o to, kto więcej wypije ( w końcu Alexandr musi zaimponować w jakiś sposób swoim pochodzeniem ). ]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ + mam pytanie odnośnie relacji Eve i Alexandra. Znają się, czy przypadkowym przypadkiem zetknęli się ze sobą w przeszłości dalszej lub bliższej? ]

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Okej, w takim razie jak skończę, to rozpoczniemy wątkowanie. Coś czuję, że to będzie ciekawe! ]

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy przyszedł do szkoły kilka minut przed rozpoczęciem lekcji, jego klas siedziała już w sali. Nigdy nie rozumiał tego zjawiska, bo sam jak najdłużej zwlekał z zajęciem miejsca w szkolnej ławie. Tym razem jednak uznał, że wejście do klasy będzie mniej żałosne niż samotne stanie na korytarzu. Że też James musiał się rozchorować. Oczywiście gdy tylko przekroczył próg sali, rzucił w stronę znajomych komentarz, że są najbardziej nerdowymi uczniami jakich zna i zajął swoje miejsce rozpłaszczają się na stoliku.
    Nauczycielka, która od kilki dni zastępowała panią Hansen o dziwo przyszła na zajęcia punktualnie i bez zbędnego gadania zaczęła prowadzenie lekcji. Angielski nie był jednak ulubionym przedmiotem Aarona - zdecydowanie wolał matematyke i chociaż nie zawsze ją rozumiał wydawała mu się bardziej logiczna - więc gdy tylko kobieta sprawdziła obecność znów oparł czoło o ławkę nawet nie udając, że słucha.
    Z pół snu wyrwało go jednak zamieszanie zpowodowane spóźnieniem jakiegoś ucznia. Normalnie olałby sprawę, ale ów uczeń zajął miejsce obok niego. Przez moment pomyślał nawet, że może jego kolega jednak przyszedł do szkoły, ale wystarczyło jedno spojrzenie na chłopaka by wiedzieć, że jednak nie. Blondyn zmarszczył brwi w konsternacji, nie rozpoznając w nim nikogo znajomego, a był pewny, że nie pomylił klasy. A to musiało znaczyć, że albo to chłopak ją pomylił, albo jest nowy. Jedna i druga opcja wydawała mu się ciekawa. Do tego stopnia, że nawet sięgnął po zeszyt i nim Josh, siedzący w ławce przed nim zdążył zareagować podsunął w stronę nowego.
    - Na wczorajszej lekcji zaczęliśmy 'Wpływ romantyzmu na literaturę' - szepnął i wskazał palcem na zrobione przez niego notatki. Co prawda nie było ich wiele, bo zaledwie kilka linijek, ale, a nóż chłopak jest pilnym uczniem i mu się przyda.
    - Jestem Aaron, a ty to? - wyciągnął rękę w jego stronę, kątem oka obserwując piszącą coś na tablicy nauczycielkę. Kobieta nawet nie zwróciła uwagi na chłopaka, tylko rzuciła w jego stronę, że ma podejść do niej po lekcji to wpisze mu spóźnienie.

    Aaron McCort

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeklnęła cicho pod nosem, ujrzawszy w jak ubogie produkty zaopatrzona jest szkolna stołówka. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie przyjazd do Nowego Jorku. Tak podsumowując, to oprócz baletu nie było tu nic ciekawego - najzwyczajniejsza w świecie szkoła i wielkie miasto, pełne wiecznie spieszących się ludzi. Nie myślała, że tak ciężko będzie jej się dogadać z Amerykanami. Gdy opowiadała im jakiś kawał lub po prostu wypowiadała się na dowolny ' Amerykański ' temat, rozmówcy patrzyli na nią w taki sposób, jakby była z innej planety. Ilekroć wychodziła na niezrównoważoną, powtarzała sobie w myślach, o jak wielką stawkę walczy będąc w Stanach.
    Z rozmyślań wyrwała ją stojąca za nią dziewczyna, która najwyraźniej nie mogła czekać ani chwili dłużej. Rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie i nie zastanawiając się dłużej nad wyborem lunchu'u, chwyciła ostatnią sałatkę. Zajęła miejsce przy jedynym wolnym stoliku ( który zapewne był stolikiem zarezerwowanym dla lamusów ) i zaczęła rozpracowywać plastikowy pojemnik. Ku jej zaskoczeniu na opakowaniu nie było też dokładnego składu, więc w myślach błagając swoją instruktorkę tańca z Londynu o przebaczenie, wzięła pierwszy kęs. Przeżuwając obrzuciła jeszcze pełnym pogardy spojrzeniem wszystkich tych uczniów, którzy jedli śmieciowe żarcie i zachwycali się tym zupełnie tak, jakby jedli w jakiejś pięciogwiazdkowej restauracji. Gorsze od tego było już chyba tylko brytyjskie jadło. Fasolka w najtłustszym w świecie sosem, bekon, jajko na tłuszczu... Wzdrygnęła się na samą myśl o tym i napełniła swoje usta ponownie.
    - Twój obiad przypomina mi roślinę z moich rodzinnych stron - uniosła głowę, zaskoczona tym, że ktokolwiek z tych glutenożerców się do niej odezwał i dostrzegła wysokiego chłopaka, z tacą w rękach. - Nazywamy to barszczem sosnowskiego.
    Nie miała najmniejszego pojęcia o czym mówi, ale przecież nie mogła odstraszać od siebie wszystkich.
    - Ten cały barszcz jest zdrowy? - Spytała niepewnie mając nadzieję, że nie popełnia jakiejś wagi narodowej gafy.
    - Coż... nie bardzo, no chyba, że masz 13 lat i zostałaś bardzo skrzywdzona przez los. Zamiast się ciąć, możesz po prostu w niego wejść.
    - Zaciekawiłeś mnie - uniosła prowokacyjnie brwi i wskazała miejsce naprzeciwko siebie. - Może usiądziesz?
    Chłopak położył na blacie tacę, pod stół z największą niedbałością rzucił plecak i wyciągając do dziewczyny rękę, zajął wskazane przez nią krzesło.
    - Alexandr.
    - Eve.

    OdpowiedzUsuń
  13. - W takim razie zazdroszczę. - zaczął, przesuwając zeszyt przed siebie. - Ja nawet nie mam wszystkiego tutaj - on natomiast wskazał na notatnik. Jak miał mieć wszystko zanotowane jak większości nawet nie słuchał. A zdawał tylko dzięki dobroci koleżanek które albo mu pozwalały przepisać notatki, albo sam sprawdzian. To drugie zdarzało się o wiele częściej.
    - Ale dobrze wiedzieć. Będę wiadział do kogo się zgłosić na korki w razie potrzeby. - uśmiechnął się do chłopaka. Co prawda nie sądził, by był w stanie nauczyć się z nim o wiele więcej, bo prawdopodobnie ten czas spędziliby na rozmowach, do czego oczywiście dążyłby Aaron. Poza tym, może blondyn chciał zrobić dobre wrażenie na nowym koledze, a tak naprawdę nic nie potrafił. Szybko jednak rozwiał jego wątpliwości, gdy zgłosił się do odpowiedzi. Patrzył na odpowiadającego chłopaka z nieukrywanym szokiem.
    - Nie, myślę że po prostu swoją wypowiedzią skradłeś serca połowy damskiej części klasy. - nachylił się lekko do chłopaka i szepnął do niego. Widział jak przygląda im się - im bo siedział z chłopakiem, więc ludzie mieli porównanie jak wygląda osoba ucząca się, a jak nieuk. - kilka osób. I już żałował, że chłopak nie będzie chodził z nim do klasy, bo mogłoby być zabawnie, oglądać nieudolne próby zolotów jego koleżanek.
    - Swoją drogą wiesz jak spektakularnie popełnić towarzyskie samobójstwo w kilka minut po tym jak wszedłeś do klasy. Nie ma co stary. - poklepał go przyjaźnie po ramieniu. Przecież to było wiadomo, że osoby dla których ważna była nauka, wyczują w nim rywala, a osoby które lubią się bawić, wezmą go za kujona. Sam Aaron zastanawiał się ile czsu chłopak musi poświęcać na naukę.

    [Tak, wybacz. To przez to pewnie, że dodawałam z komórki]

    Aaron McCort

    OdpowiedzUsuń
  14. Chłopak roześmiał się na pomysły kolegi chyba nieco głośniej niż zamierzał, bo nauczucielka przestała mówić i spojrzała na nich morderczym, pytając czy w czymś im przeszkadza. Jak na kulturalną osobę, którą przecież był przeprosił i prosił o kontynuacje lekcji.
    - Z tym drugim to zależy od tego jak nautra cię obdarzyła. - spojrzał na niego, a w jego oczach było widać rozbawienie. - Ale i wtedy znalazłoby się paru co uznałoby to za zabawne. - pokiwał głową. - Masz tu pierwszego chętnego. - wzruszył ramionami, cały czas się uśmiechając. Był pierwszy do obserwowania takich wygłupów. Z wykonywaniem ich było nieco gorzej, ale po chwili przekonywania dawał się zazwyczaj namówić. Ledwo zdażył położyć się na ławce, a już podniósł się ożywiony.
    - O co to to nie. - pokręcił przecząco głową. - Mam podstawy kształcenia słuchu. Jacobs jest niezłą kosą. Ale ty... do jakiej właściwie chodzisz klasy?- zapytał szaptem, by nie przeszkadzać nauczycielce. To że go lekcja nie interesowała, nie znaczyło, że nie interesowała innych.
    - Czekaj - spojrzał na chłopaka uważnie, widząc jego konsternacje na twarzy. - ty naprawdę nie wiesz, że pomyliłeś klasy?

    [Ja na szczęście nie mam problemów z laptopem. Ale w pracy niestety korzystać muszę z tel. Teraz też za ewentualne błędy przepraszam.]

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten dzień nie należał do udanych i każdy na jej miejscu powiedział by to samo. Na balecie upadła tak, że niemiłosiernie bolała ją noga, na naukach przyrodniczych pokłóciła się z kolesiem, któremu pojęcie ' kosz na śmieci ' nie jest znane, a oprócz tego zapomniała z domu portfela i była zmuszona wracać na nogach. Takie rzeczy mogły zdarzyć się tylko jej, więc przeklinała los za to, jak ją potraktował. Pchnęła drzwi wyjściowe i znalazła się na terenie szkolnego parkingu, z narastającym gniewem podziwiając wszystkich szczęśliwców z prawem jazdy. Eve zdobycie swojego musiała przesunąć z powodu przeprowadzki, dlatego więc teraz była frajerką idącą kilka kilometrów na nogach.
    Obok jednego z samochodów ( ładnych samochodów ) stał chłopak, który jeszcze całkiem niedawno wyśmiewał się z jej sałatki. Właśnie poczuła, jak napływa do niej szczęście i postanowiła wykorzystać okazję, by mu się odgryźć.
    - Jedziesz polować na swoją kolację? - Rzuciła zaczepnie. - Myślę, że w Central Parku dorwiesz jakiegoś biednego pieska.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mogła uwierzyć w to, jak bardzo ten chłopak był wyszczekany. Myślała, że wygra tą potyczkę bez mrugnięcia okiem, a najzwyczajniej w świecie ją zatkało. Wygadywał takie rzeczy, że pomimo goszczącego na jej twarzy szoku, miała ochotę wybuchnąć śmiechem ( po tym oczywiście z całej siły mu przywalić ). Kto normalny wygadywał takie rzeczy?
    - Chyba żartujesz - prychnęła, przyglądając mu się badawczo. - Żartujesz, prawda?
    Co jeśli chłopak był jakimś psycholem, zoofilem i bóg wie czym jeszcze. Ona umierała z bólu na samą myśl o śmierci jakiegokolwiek zwierzątka, a on porównywał je do przystawki obiadowej!
    Pokręciła tylko z bezradności głową i już miała odejść, pozostawiając jego idiotyzm bez odpowiedzi, gdy w jej głowie zaświeciła się żarówka.
    - Sąsiad z czwartego piętra brzmi nieźle - puściła mu oczko, a jej twarz ozdobił chytry uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Wiesz, że tego typu obłąkania się leczy? - Pełen politowania wzrok świdrował chłopaka na wylot. Jego mimika, zaangażowanie... Na pierwszy rzut oka uczęszczał do klasy teatralnej i zdecydowanie nie znalazł się tam przez przypadek. Oprócz tego, że mógł podbijać Hollywood, lubił się droczyć i jak mu się wydawało znalazł do tego idealną ofiarę. No właśnie - jedynie mu się wydawało. Eve Lawrence też potrafiła być wredna. W pierwszej klasie nawet włożyła koleżance z ławki rękę do ciepłej wody - ha! To jest dopiero czyste zło, a nie zaczepki na temat kotletów z pięciolatków. Dlatego też przyniosło jej to wielką satysfakcję, gdy napomknął coś o wspólnej kolacji.
    - Prowadź - uśmiechnęła się prowokacyjnie. - Pod warunkiem, że nie będę daniem głównym.
    Miała nadzieję, że nie przybijała sobie gwoździa do trumny. Cóż jednak miała począć? Żywienie amerykanów doprowadzało ją na skraj obłędu, dlatego się zgodziła. Tak, dokładnie tak. Wybrała się z nim na kolację z powodu psychoneurotycznych zaburzeń, spowodowanych przyjmowaniem zbyt dużej ilości glutenu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Patrzyła, jak za zakrętem znika jego samochód. Przez jeszcze chwilę stała zupełnie zdezorientowana zamieszaniem, jakie wywował. Dopiero po chwili przyszło otrzeźwienie, zerknęła na swoją rękę i... Poczuła, jak krew w jej organiźmie zaczyna wrzeć. Nabazgrał na jej ręce jakieś ślaczki i bezczelnie sobie pojechał. Na początku pomyślała, że jest anaalfabetą, dopóki nie przypomniała sobie skąd pochodzi chłopak.
    - Gnojek - prychnęła pod nosem, obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojego domu. - Już ja mu pokażę.
    To była wojna. WOJNA!! Jej twarz zapewne przybrała z wściekłości szkarłatny kolor i mogła się założyć, że gdyby ktoś teraz na nią wpadł, mógłby nie przeżyć tego spotkania. Nikt nie denerwował jej tak, jak ten chłopak. W Angli miała opinię anioła cierpliwości, ale to... To był jakiś absurd! Musiała obmyślić zemstę, a najlepiej myśli się przy drinku w jakimś barze w towarzystwie dobrej książki. Ta zemsta należała do niej. Zemsta jest słodka.

    OdpowiedzUsuń
  19. Obudziła się z cudownym uczuciem satysfakcji, które towarzyszyło jej od zeszłego wieczoru. To był dopiero przedsmak finału, jaki miała nadzieję rozegra się w ciągu paru dni. Poniżenie, jakiego wczoraj doświadczyła było ( musiało być ) ostatnim w życiu. Eve nigdy nie przegrywała i tym razem też musiało tak być. Ubrała swoją najlepszą, czarną sukienkę, zabrała tonę książek, które miała oddać do biblioteki, ale całkiek możliwym było, że zostałaby zmuszona KOMUŚ nimi przyłożyć.
    - To jest mój dzień - zapewniała się w duchu, podczas jazdy metrem.
    Wyjątkowo obdarzyła nawet uśmiechem mężczyznę stojącego na przeciwko niej, co swoją drogą było wyczynem, bo nienawidziła publicznych środków trabsportu. Zdziwiłaby się gdyby ktoś lubił, przecież nie było to ani miłe, ani higieniczne. W końcu zatrzymała się na upragnionej stacji i poczuła, jak jej żołądek się zaciska. Prawdziwa ekscytacja narosła jednak dopiero wtedy, gdy bez słowa minęła pewnego bardzo wkurzającego właściciela audi. Teraz czekała na jego ruch.

    OdpowiedzUsuń
  20. Odkąd tylko chłopak wszedł do szkoły, zaczął robić wokół siebie pełno zamieszania i zupełnie niepotrzebnego hałasu. Zastanawiała się, czy leżało to w jego naturze, czy też zwyczajnie miał parcie na szkło. Jedno było pewne - gdyby zorganizowano konkurs na najbardziej denerwującą osobę, to trofeum byłoby jego ( nie wspominając o zawodach na dupkacwaniakakretyna roku... pff roku! Stulecia! ).
    Najgorszą rzeczą jednak okazało się to, że wszyscy wydawali się być nim zachwyceni - dosłownie jedli mu z ręki. Jakby wiedziała, że wystarczy zrobić z siebie idiotkę, to już pierwszego września byłaby miss popularności. Wywróciła oczami, gdy po raz kolejny zamiast swojej koleżanki, słyszała tylko jego głos. Jak na złość miała lekcję naprzeciwko jego klasy. Przez korytarz co chwilę przechodziła fala śmiechu, a ona... musiała się opanować, by nie dołączyć do reszty, gdy już udało mu się wydukać coś w miarę zabawnego. Miał przecież zobaczyć, jak obojętna jest w stosunku do niego. Najlepszy atak jest tylko wtedy, gdy ktoś się go nie spodziewa.
    Jej pewność siebie podupadła doszczędnie, gdy padło hasło pizza, wybuchło wtedy takie zamieszanie, jakby królowa Anglii zaprosiła rozmawiających z nim uczniów na herbatkę. Odwróciła się do swojej koleżanki i zaciskając pięści, starała się nie myśleć o tym, w jaki sposób zamordować Orłowskiego.
    - Idziesz? - Spytała szeptem, kiwając głową w stronę żywo gestykulującego chłopaka.
    - Mam już plany - machnęła obojętnie ręką.
    Miała dziś przesłuchania do Jeziora Łabędziego i musiała być najlepsza. Osoby, które obsadzają tyły nie osiągają za wiele, a ona miała być gwiazdą. Zresztą zapewne i tak zostawiłby jej adres zapisany po chińsku.
    W końcu usłyszała dzwonek rozpoczynający lekcje. Wchodząc do klasy, w oddali dostrzegła firmowy uśmiech Orłowskiego.

    [ Przepraszam za te pousuwane komentarze! Dodaję teksty z telefonu i dublują się tak jak złość Eve na widok Alexandra :/ :D Pozatym spie*rzyłam poprzedni post... Także tego :D ]

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozgrzewała się od dobrych piętnastu minut, od czasu do czasu zaglądając za kurtynę, by zobaczyć, kto siedzi na widowni. Dzięki Bogu nie dostrzegła żadnych znajomych twarzy oprócz trenerki, opiekunki grupy cheerleader'ek i dyrektorki. Czyli nie był to nikt, kto mógły ją rozpraszać. Liczyła na główną rolę, gdyż na premierze miał pojawić się jakiś ważny łowca talentów. Kto wie, może to właśnie była jej szansa?
    Nałożyła swoje ulubione, nieco już znoszone baletki i ustawiła się w kolejce.
    - Uda ci się, zobaczysz - zapewniła ją koleżanka, Eve jedynie uśmiechnęła się na te słowa. Była zbyt zdenerwowana by cokolwiek z siebie wydukać. - To chyba twoja największa konkurencja - wskazała głową w kierunku Diego, który był jedynym osobnikiem męskim w klasie baletowej i był... no cóż. Był dość oryginalną personą. Uwielbiał nosić rajstopy ( nie tylko na zajęcia, czy pokazy ), a nawet i zapuszczał włosy, by w przyszłości móc upiąć eleganckiego koka.
    - Eve Lawrence - usłyszała swoje nazwisko i poczuła jak jej żołądek się zaciska. Zaczęła żałować, że popiła kawą śniadanie.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Kretyn! - Wrzeszczała wściekła dziewczyna. - Jak on mógł mi to zrobić?
    Praktycznie pogrzebał jej marzenia o rozpoczęciu kariery i w dodatku miał z tego niezły ubaw. Nie rozumiał, że balet to sztuka, czy co? Nie miała siły z nim walczyć. Jedyną rzeczą, jaką chciała teraz zrobić, to zakopać się tysiąc metrów pod ziemią, tak, by przykryć wstyd, jaki okrył jej osobę. Dlaczego Aleksandr Orłowski musiał być takim dupkiem? Miała nadzieję, że udusi się tym swoim ociekającym tłuszczem kawałkiem pizzy. Zebrała wszystkie swoje rzeczy i opuszczając sale natknęła się jeszcze na wcześniej wspomnianego chłopaka.
    - Jesteś z siebie zadowolony? - Warknęła. - Wygrałeś.
    Ciekawe jakby on się czuł, gdyby wbiegła mu na boisko i zaczęła poruszać się, jakby zaraz miała dostać ataku padaczki. To było strasznie nie fair i szczerze mówiąc zaczęła rozważać wynajęcie płatnego zabójcy. To było jednakże dość ryzykowne, no i to sprzątanie po wszystkim. Jak widać nie była najlepsza w knuciu, a na domiar złego na zewnątrz panowała straszna ulewa. Eve Lawrence była wrakiem człowieka. Koniec z knuciem, z planowaniem, no chyba, że... Uda jej się zdobyć plan treningowy Orłowskiego.

    OdpowiedzUsuń
  23. Następny dzień w szkole był dla niej całkiem przyjemny, gdyby pominąć wszystkie rozmowy dotyczące niesamowitego wyczynu pana Orłowskiego. Zbyt często wcielał w życie swoje durne pomysły i to musiało się skończyć. Przez noc wymyśliła genialny plan, który zamierzała wcielić w życie jeszcze przed obiadem. Tanecznym krokiem udała się do sali baletowej, a następnie na stołówkę.
    Niosąc tacę z jedzeniem dostrzegła miejsce przy stoliku Alexandra, który prowadził ożywioną dyskusję z kolegami. Dostrzegła w tym pewnego rodzaju światełko i z dumnie uniesioną głową podążyła w upatrzonym przez siebie kierunku. Czas rozpocząć wendetę.
    - Cześć chłopaki - niemalże walnęła tacą o stół i zmniejszym już hałasem zajęła krzesło. - Chodzimy do jednej szkoły, a nawet się nie znamy - puściła oczko Orłowskiemu i ciągnęła dalej swoją wypowiedź. - Jak się okazuje istnieją tu jeszcze osoby, które mogłyby nauczyć mnie tańca.
    Mieli tak zdziwione miny, jakby zapytała ich o jakieś głupie zadanie z trygonometrii. Alexandr zapewne przewidywał, że wywoła mu wojne ( cóż, miał racje ) i będzie robiła mu awantury, ale ona potrafiła zachowywać się z klasą jak na brytyjkę przystało.
    - Wiecie, rozmawiałam z naszą instruktorką i mamy kilka wolnych miejsc na zajęciach. W wolnym czasie przyjdzie z wami porozmawiać - uśmiechnęła się uprzejmie. - Diego napewno poczuje się pewniej, gdy wokół niego pojawi się kilku silnych mężczyzn.
    Wpakowała swoją sałatkę do ust i dalej obserwowała ich zdziwione spojrzenia. No i kto powiedział, że kobieta nie potrafi nic zdziałać?

    OdpowiedzUsuń
  24. Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwała od Orłowskiego. Tak naprawdę, nie wkręciła ich na zajęcia baletu... A na kółko różańcowe. Dzisiaj były zaprzysiężenia czystości przedmałżeńskiej, uznała więc, że to dla nich doskonała okazja. Sama zamierzała się tam wybrać tylko po to, by zobaczyć ich durne miny. W sumie to nawet prawie ich nie okłamała, bo Diego też miał tam być ( była pewna, że gdyby go poprosiła, to na rozpoczęcie zarzuciłby jakimś freestyle'm ), więc jedynie zataiła nieistotne szczegóły. Miała ochotę skakać, gdy widziała ten firmowy uśmiech Alexandra ' właśnie cię przechytrzyłem '.
    - Zajęcia są w trakcie lekcji. W zasadzie możecie pójść już na pierwsze zaraz po obiedzie - zapewniła ich. - Ćwiczymy nowy układ, ale wy jesteście tak doskonali, że napewno sobie poradzicie.
    Chłopcy jeszcze przez chwilę wymieniali uwagi na temay swoich umiejętności, do czasu, gdy Orłowski nie zaczął rzucać w jej stronę złośliwych uwag na temat posiłku, jaki spożywała. Spojrzała na jego tacę i pokiwała jedynie bezradnie głową.
    - Wiesz, tak się składa, że gdybyś skosztował jednego obiadu zrobionego przeze mnie, to nie dotknąłbyś więcej tego kota wymieszanego z wiewiórką i czym tam jeszcze - zagestykulowała żywo nad jego talerzem. - Słyszałam, że takie żarcie wypala szare komórki.
    Uniosła prowokacyjnie brwi, wytarła swoje usta serwetką i podniosła się z miejsca.
    - To widzimy się chłopcy - uśmiechnęła się zalotnie i niemalże wybiegła ze stołówki.

    OdpowiedzUsuń
  25. Czekała przy wyjściu ze stołówki na wypadek, gdyby Alexandr coś zwęszył i próbował się wycofać z tych zajęć. Gdy grupka piłkarzy wyszła z sali, podążyła za nimi wolnym krokiem. Nawet gdyby spuściła ich z oka, to słyszałaby ich ryki z drugiej strony szkoły. Nieprawdopodobne było to, że sportowcy mogą się tak guzdrać. Gdyby zwolnili jeszcze trochę, to z pewnością zaczęliby się już tylko cofać. Wyglądało na to, że jej ulubiony kolega zapomniał, jak idzie się do sali baletowej. O nie, nie. Nie na jej warcie. Przyśpieszyła kroku, wyprzedziła ich i z szerokim uśmiechem na buzi, postanowiła przypomnieć im o swojej osobie.
    - Nie mieliście czasem udać się na lekcje baletu? - Spytała, wkładając w to zdanie tyle pewności siebie, ile tylko zdołała.
    - Nie no jasne - pokiwała głową z udawanym zrozumieniam. - Matma jest trochę ważna, ale... Sam pomyśl! Na balecie możesz się wyżyć, porozdawać karty według swoich reguł, a już przede wszystkim możesz zrobić to co kochasz najbardziej. Skupić calutką swoją uwagę na sobie!
    Jak widać chłopak nie był tak głupi, jakby się wydawało. Westchnęła głośno i już miała się poddać, gdy przed oczami stanął jej wymarzony obraz Alexandra składającego śluby czystości.
    - Wiesz, pozatym nie licząc Diego - zawahała się. - Mamy wiele ładnych dziewczyn w grupie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Po paśmie porażek, dała się namówić koleżankom z grupy na wyjście do klubu. Był piątkowy wieczór i pewnie każdy nastolatek mieszkający w Nowym Jorku, w jakiś sposób celebrował nadejście weekendu. Okupowały wynajętą dla siebie lożę, plotkując o wszystkim ( lub każdym ), co było ważne. Dla niej ważne było to, że Alexandr Orłowski okazał się mądrzejszym okazem, niż jej się zdawało. Nie doceniła go i szczerze mówiąc, na ten tydzień chyba wyczerpała pokłady swoich pomysłów. Jego korzenie sprawiały, że był po prostu cwany i niestety nie było sposobu, by obejść tą przeszkodzę.
    - Ciągle myślisz o tym przesłuchaniu? - Spytała ją zaciekawiona Maria.
    - Chyba żartujesz - prychnęła. - Tak szczerze, to nawet się tym nie przejęłam.
    Nie no jasne, że się tym przejęła, ale co miała zrobić? Przecież nie potnie się z tego powodu, że jeden piłkarz jej nienawidził i dokazywał jej przy każdej możliwej okazji.
    - Może chodźmy potańczyć?

    OdpowiedzUsuń
  27. Była tu dopiero dwie godziny, a już miała dosyć facetów, którzy wypalali do niej z takimi tekstami, jakby byli jacyś ułomni ( albo liczyli, że ona jest na tyle ułomna, iż poleci na te wypociny ). W porównaniu do tego, wolałaby posłuchać opinii Orłowskiego na temat jej jedzenia. Załamała się w momencie, gdy na parkiecie podbił do niej facet, conajmniej +40. Niedość, że był obleśny, to wydawało mu się, że jest jakimś macho z rolexem na ręce. Z trudem przedostała się przez tłum tańczących ludzi i udała się w stronę baru. Usiadła na wysokim krześle, uśmiechnęła się do barmana i poprosiła wodę z cytryną. Impreza imprezą, ale z rana miała trening i nie mogła pozwolić sobie na taką ilość toksyn w organiźmie. Oprócz tego przeliczyła wszystko w domu i to zdecydowanie przekroczyłoby ilość kalorii, jaką może spożyć w ciągu dnia. Powoli zaczęła sączyć swój napój, gdy po prawej stronie dostrzegła dobrze znajomy jej profil. Nie no to był już jakiś żart. Spośród wszystkich klubów w Nowym Jorku, Orłowski musiał wybrać akurat ten. Rozmawiał z jakąś dziewczyną przy barze dlatego liczyła, że na czas uda jej się ewakuować z tego miejsca.
    - Cholera - zaklęła i jak małe dziecko zasłoniła swoją twarz dłonią. To chyba jej nie uchroniło, bo już po chwili usłyszała słowa padające w swoją stronę.

    OdpowiedzUsuń
  28. Przecież nie będzie udawać idiotki, no w końcu go zna. Jak zawsze musiał rzucić w jej kierunku zaczepkę, ale to było jak miód na serce po tym wszystkim, co dziś usłyszała od tych wszystkich głąbów. Przynajmniej dla odmiany nie zapytał jej, czy spadła z nieba. Nie rozumiała o co im chodziło, choć podobno to Anglicy, są dziwnymi ludźmi.
    - Cóż za niespodzianka, prawda? - Powiedziała z udawanym entuzjazmem. - Podobno to jest jeden z tych bardziej awangardowych klubów - zaśmiała się i spojrzała badawczo na chłopaka. Był dla niej taki jakby... milszy? Może był chory, czy coś? Kiedy usiadł obok niej zaczęła nabierać podejrzeń. Może to jakiś kolejny jego żart? No ale przecież nie mogła zachowywać się jak jakaś paranoiczka. Postanowiła na ten wieczór przysypać topór wojenny, w końcu przyszła się tu jako tako bawić.
    - Przyszłam z koleżankami - wskazała głową w kierunku loży obsadzonej grupką dziewczyn. - A ty? To twoja dziewczyna?
    Zaśmiała się i oboje zwrócili się w kierunku dziewczyny, która wciąż pożerała wzrokiem Orłowskiego. Nie wyglądało jej na to, żeby byli parą, ale po chłopaku mogła się spodziewać wszystkiego.
    - Jeśli tak, to nie chciałabym dostać torebką, czy coś w tym stylu - puściła mu oczko i czekała na rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  29. Przecież nie będzie udawać idiotki, no w końcu go zna. Jak zawsze musiał rzucić w jej kierunku zaczepkę, ale to było jak miód na serce po tym wszystkim, co dziś usłyszała od tych wszystkich głąbów. Przynajmniej dla odmiany nie zapytał jej, czy spadła z nieba. Nie rozumiała o co im chodziło, choć podobno to Anglicy, są dziwnymi ludźmi.
    - Cóż za niespodzianka, prawda? - Powiedziała z udawanym entuzjazmem. - Podobno to jest jeden z tych bardziej awangardowych klubów - zaśmiała się i spojrzała badawczo na chłopaka. Był dla niej taki jakby... milszy? Może był chory, czy coś? Kiedy usiadł obok niej zaczęła nabierać podejrzeń. Może to jakiś kolejny jego żart? No ale przecież nie mogła zachowywać się jak jakaś paranoiczka. Postanowiła na ten wieczór przysypać topór wojenny, w końcu przyszła się tu jako tako bawić.
    - Przyszłam z koleżankami - wskazała głową w kierunku loży obsadzonej grupką dziewczyn. - A ty? To twoja dziewczyna?
    Zaśmiała się i oboje zwrócili się w kierunku dziewczyny, która wciąż pożerała wzrokiem Orłowskiego. Nie wyglądało jej na to, żeby byli parą, ale po chłopaku mogła się spodziewać wszystkiego.
    - Jeśli tak, to nie chciałabym dostać torebką, czy coś w tym stylu - puściła mu oczko i czekała na rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  30. - No... no ale gdzie idziesz? - Spytała z desperacją w głosie dziewczyna. Los ewidentnie z niej drwił. Zobaczyła jak w jej stronę podąża starszy mężczyzna i poczuła jak obiad podchodzi jej do gardła. Usiadł na miejscu, w którym jeszcze przed chwilą znajdował się Alexandr. Dziwne, ale właśnie w tym momencie zaczęła żałować, że nie został dłużej. Pozatym był całkiem miły... I ogólnie całkiem fajnie się z nim rozmawiało, ale logicznym było, że obławiał go tłum dziewczyn, a ona... Coż, miała szczęście do dziwaków.
    - Napijesz się czegoś? - Spytał z przekonaniem w głosie.
    - Nie pije - odpowiedziała lakonicznie i poderwała się z krzesła. Nie miała zamiaru spędzać reszty wieczoru sącząc drinka z jakimś starym dziadem. Zresztą i tak musiałaby niedługo wracać do domu. Mając nadzieję, że Amerykanie znają znaczenie angielskiego wyjścia zaczęła przeciskać się przez tłum. Wysłała sms-a koleżance, informując ją o swoim zamiarze i stanęła przed klubem, rozglądając się za jakąś taksówką. Jak na złość, na ulicy nie było żywej duszy. Nie rozsądnym byłoby o tej porze wracać metrem, dlatego też postanowiła po tą taksówkę zadzwonić. Trzymając telefon przy uchu dostrzegła, że starszy mężczyzna chwiejnym krokiem idzie w jej stronę.

    OdpowiedzUsuń
  31. Wszystko działo się tak szybko. Pijany facet znalazł się niebezpiecznie blisko niej i pomimo jego upośledzonych ruchów nie była w stanie sobie z nim poradzić. W końcu na balecie nie nauczyli jej, jak znokautować natręta. Na jej szczęście obok nich znalazł się jakiś chłopak, który po ostrzeżeniach, kilkoma ciosami powalił pijanego mężczyznę. W pół mroku dostrzegła, że jej wybawcą jak na zrządzenie losu był Alexandr Orłowski. Nie była w stanie wydobyć z siebie dźwięku, a i chłopak chyba jej nie poznał, bo zaraz po wszystkim odjechał swoim samochodem. Nie zdążyła mu nawet podziękować, a przecież zdecydowanie mu się to należało. Kto wie, co by się stało, gdyby nie jego interwencja? Obiecała sobie, że porozmawia z nim w poniedziałek. Jej wymarzona taksówka w końcu przyjechała, więc i ona udała się do domu. Dopiero w pojeździe odetchnęła z ulgą i do listy postanowień dołączyła kolejne. Nigdy więcej nie wyjdzie z imprezy sama.

    OdpowiedzUsuń
  32. Reszta weekendu minęła jej niesamowicie szybko. Praktycznie całą sobotę spędziła w sali tanecznej. Balet to był jej sposób na oderwanie się od rzeczywistości, a po tak burzliwych wydarzeniach dnia poprzedniego było to wprost idealne na ukojenie nerwów. Wieczorem, pomimo zmęczenia pisała wypracowanie z angielskiego, gdy przed oczami mignęła jej znajoma postać. Zaraz, zaraz... co Orłowski robił w telewizji i to na konferencji prasowej?
    - Mamo zrób głośniej - poprosiła i usiadła obok swojej rodzicielki. Uśmiechnęła się nieco pod nosem, gdy usłyszała parę żartów Orłowskiego. Wyglądało na to, że był naprawdę dobry w tym co robił, skoro grał w zespole pierwszo ligowym.
    - Znasz go?
    - Ze szkoły - odpowiedziała. - Tak trochę.
    W poniedziałek rano czekała na chłopaka przed szkolą, ale zapewne był jeszcze w drodze lub zupełnie ją sobie dziś odpuścił, dlatego postanowiła załatwić tą sprawę później. Dorwała go dopiero po przerwie obiadowej. Podążał z grupką kolegów w stronę klasy.
    - Hej! Alexandr! - Zawołała na niego, przeciskając się przez tłum zdziwionych jej zachowaniem uczniów. Chłopak również patrzył na nią zdezorientowany. - Chciałam ci podziękować, gdyby nie ty, to...
    Zdawał się nie wiedzieć o co chodzi, czyli jednak jej nie poznał. Wytłumaczyła mu więc wszystko.
    - No za piątek, nawet nie wiedziałam, że masz taki mocny sierpowy - puściła mu oczko. - Wygląda na to, że teraz jestem twoją dłużniczką.

    OdpowiedzUsuń
  33. Poniedziałkowe popołudnie spędzała w galerii handlowej z koleżanką, jak na statystyczną nastolatkę przystało. Tymbardziej, że ostatnie tygodnie jej czas pochłonęła przeprowadzka i próba zaaklimatyzowania się, więc dlaczego miałaby nie pozwolić sobie na odrobinę relaksu? Po głowie dalej chodziła jej konwersacja z Orłowskim, który najwidoczniej nie miał ochoty z nią rozmawiać - no cóż, pępkiem świata to ona przecież nie była. Powinna się cieszyć, bo dług u Alexandra mógłby się skończyć doprowadzeniem jej do jakiejś psychicznej choroby.
    Głównym punktu tego wypadu było odwiedzenie kawiarni, bo kawa w USA była wyborna, w przeciwieństwie do lury, jaką podawali w jej rodzinnym kraju. Co, jak co, ale dobrą kawę, to potrafiła wyczuć już z kilometra.
    - Jedziesz na wycieczkę? - Spytała Alice, biorąc przy tym łyk napoju.
    - Wycieczkę? - Spytała zdziwiona Eve. - Dokąd?
    - Do Waszyngtonu, na trzy dni... Wiesz, miejsce nie powala, ale może być całkiem spoko.
    - Jeszcze nie wiem - zamyśliła się.
    - Oczywiście, że wiesz i nie wykręcaj się. Musisz pojechać - Eve jedynie się uśmiechnęła. Szczerze mówiąc nie wiedziała, czy może pozwolić sobie na opuszczone treningi. Z drugiej strony mogłaby zobaczyć trochę Stanów, tymbardziej, że prawdopodobnie zostanie tu na długo. Bo tak naprawdę, to po co miała wracać do Anglii?

    OdpowiedzUsuń
  34. [Dziekuje za tak mile slowa, jeszcze chwila i obrosne w piorka :) Twoje karty jak i wizerunki rowniez sa bardzo ladne. Z nauczycielem nie widze zadnego punktu zaczepienia, mysle, ze tutaj szybciej cos wymyslimy :)]

    Taek

    OdpowiedzUsuń
  35. [Odezwij się do mnie na maila, coś wymyślimy :)
    czekoladowamasa@gmail.com ]

    Taek

    OdpowiedzUsuń
  36. [Dziękuję za komplementy. A skąd, ja mam tylko słabość do Anglików. XD Nawet takich, jak to się mówi - piąta woda po kisielu. Chętnie bym coś napisała, aczkolwiek nie mam pomysłu na powiązanie naszych panów. Ale jak Ty coś masz to się nie krępuj. ;)]

    Myron Cumberbatch

    OdpowiedzUsuń
  37. [Omatuleńko:Durmdurmdurmdurm <3 <3 <3 <3 *zmasowany atak serduszkami* biere go w ciemno xD Jakieś pomysły na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  38. [Może i się zauroczyć w nim.]

    Kirył jak zwykle spóźniony wpadł do szkoły. W sumie to zastanawiał się czy wejść teraz na matematykę. Psorka znowu będzie się czepiała. Uznał, że to byłoby zbyt wiele dla jego zaspanej głowy. Dlatego też poszedł do stołówki szkolnej. Usiadł wygodnie przy którymś ze stolików, uprzednio witając się z Dianą, która dorabiała sobie tutaj jako bufetowa. Kiryłowi zawsze coś dorzucała więcej, licząc mniej. Kirył raczej myślał, że to za to iż jest po prostu dla niej miły. W przeciwieństwie co do niektórych ludzi tutaj. Rozejrzał się dookoła i nic ciekawego nie zauważył. No, może oprócz jakiegoś chłopaka, który siedział sam przy innym stole. Aristov wzruszył tylko ramionami, kiedy tamten na niego spojrzał. Wyciągnął z torby, a później z futerału swoją lustrzankę. Zbierał na nią jakiś czas, dorabiając gdzie nie gdzie. Kupiona za swoje pieniądze. Szanował ją jak swoją ukochaną Hondę, na którą także musiał zapracować. Zaczął coś majstrować przy aparacie, bo ten po włączeniu się zawiesił. I właśnie w którymś momencie lustrzanka zrobiła zdjęcie. Gdyby to jeszcze cicho i bez flesza... A tu poszło po bandzie. Nie był zadowolony z tego. Tym bardziej, że właśnie cyknął tamtego chłopaka. A wcale nie chciał tego!

    OdpowiedzUsuń
  39. Blondyn siedzial i klnal po rosyjsku na lustrzanke. Watpil, aby ktokolwiek tutaj rozumial to co on mowi. Wiwc sobie pozwolil troche ulzyc. Lustrzanka chyba za to sie na niego obrazila. Przycisk do robienia zdjec sie zaklinowal. Teraz robil bez przerwy zdjecia. No i rzecz jasna blyskalo chyba na kazda mozliwa strone. - Wybacz- rzucil krotko do cjlopaka- Ale maszyna mi wlasnie urzadza strajk- stwierdzil. I przeszedl do ostatecznej koniecznosci. Wyciagnal baterie z aparatu. Odetchnal z ulga, kiedy sprzet przestal robic zdjecia- Nareszcie- steierdzil, wzdychajac ciezko. Wolal teraz nie wsadzac ponownie baterii. Nie chcial miec powtorki z rozrywki. Uniosl glowe do gory, lekko odchylajac ja do tylu. Ujrzal tego jegomoscia co to jeszcze doslownie przed chwila siedzial przy innyn stoliku. A teraz stal za nim. - Wiesz co?- zapytal ni to siebie, ni to jego. Ogolnie rzecz biorac to mozna bylo potraktowac to jako pytanie retoryczne- Usune to zdjecie, ale w domu. Kiedy bede mial dostep do komputera- stwierdzil, powracajac teraz do normalnej pozycji- W tym momencie wole nie ryzykowac i nie odpalac mojego sprzecicha. Bo znowu moze oszalec- odwrocil sie lekko w strone chlopaka i usmiechnal sie nieco do niego- W ramach zadoscuczynienia moge ci postawic kawe- kiwnal glowa na automat z kawa i herbata- Chyba, ze chcesz jakis soczek albo jakis napoj gazowany- zaproponowal mu.

    OdpowiedzUsuń
  40. - Mysle, ze ona wiecej niz nam to wszystkim sie wydaje- odpowiedzial zartujac sobie z tego- Nie wejdzie. Jest zbyt brzydkie i nieprofesjonalne. To by moglo podwazyc prestiz moich inbych fotografii- usmiechnal sie lekko- Tym bardziej, ze na miescie jest moja wystawa- podszedl do automatu. Sobie wzial kawe a dla chlopaka herbate- Jestem Kiryl. A ty?- zapytal. Nie kojarzyl go z niczym. Chyba troche zawiodl tym chlopaka, ktory byl chyba nieco rozczarowany.

    OdpowiedzUsuń
  41. - a czyli mam przyjemnosc siedziec przy jednym stoliku razem z nowym nabytkiem lokalnego klubu- usmiechnal sie lekko- To juz teraz wiem skad mi twarz wydawala sie takajakbym gdzies juz ja widzial. Fotograf nie postaral sie ze zdjeciem w Macu- stwierdzil blondyn- Fatalna robota- stwierdzil- Jakis czas odkladalem na nia. Tania nie byla. Kosztowalo nnie to dwa tysiace dolarow. Ale mimo eszystko warta jest tej ceny. A co do naszych rodakow... co jakis czas spotykamy sie w jakims miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  42. - Dokładnie to jestem z Sankt Petersburga. Od jakichś czterech lat. I wierz mi to nic fajnego taka przeprowadzka. Nie, kiedy masz czternaście lat, swoje towarzystwo, ulubione miejsca i jesteś przyzwyczajony do życia tam- stwierdzil blondyn, przeczesujac dłonią włosy po czym upił łyk cieplej kawy- Chyba powinieneś wiedzieć jak to jest. Nadal do końca tutaj nie zaaklimatyzowalem się- dodał po chwili- Gdzie się spotykamy?- zapytał ni to siebie ni to jego- A w różnych miejscach. W klubach, w mieszkaniu... Ostatnio robiliśmy w piątek ognisko za miastem. Zjechalismy się tam motorami. Fakt faktem zbiegło się to z wyścigiem, ale fajnie było- usmiechnal się- Były dziewczyny i chłopaki.

    OdpowiedzUsuń
  43. Kirył pamiętał jak to z nim było. Trochę mu zajęło zanim się przyzwyczaił do nowego miejsca. I do tej pory brakuje mu Sankt Petersburga, gdzie znał każdą uliczkę na pamięć. Tutaj jeszcze zdarzało się, że odpalał GPSa i szukał czegoś.
    - Ja swoją kupiłem już tutaj. Zbierałem i pracowałem na nią sporo- uśmiechnął się lekko- Teraz zbieram na samochód. Jakaś osobówka albo jakiś pick up- stwierdził- w moim prypadku było tak, że mówiłem, że jestem z Europy i już kisiel w majtkach miały. Poza tym są głupie. Czasami zastanawiam się czy nie powinienem już jakiegoś uniwerka robić czy coś- zaśmiał się cicho- Ja tam się dziewczynami aż tak bardzo nie interesuję- dopiero teraz zrozumiał jak to mogło zabrzmieć- Znaczy się... Interesuję, ale no ten... Jakby to tak powiedzieć... Następne pytanie poproszę- wyszczerzył się- Przyjdź na trening drużyny piłki nożnej. Tam to dopiero jest z czego wybierać- palnął chyba kolejną głupotę- Idziemy stąd?- zapytał Kirył- Znam fajną miejscówkę, gdzie można fajne widoki zobaczyć. No i poza tym muszę zobaczyć, czy nowe opony pasują do mojego motoru- zaśmiał się po czym podszedł do Diany, a ta wydała mu jego kask. Nie wierzył w rzetelność szafek szkolnych.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Fakt, ostatnio mam trochę spraw na głowie i nie mogę być na wszystkich treningach- uśmiechnął się blondyn. Wyszli na parking, gdzie od razu poszli na miejsce, gdzie stał motor Kiryła- Moja jedyna, najpiękniejsza ukochana- powiedział o motorze. Przez chwilę przyglądał się sytuacji- Twoje Audi miało więcej szczęścia niż moja Andźka- pokiwał lekko głową- Ale już się do niej nie zbliżają. Po tym jak im przekazałem ich wizję w przyszłości, mózgi na ścianie, flaki ciągnące się po ulicach i krew na drzewach i takie tam. Nie, ja nie jestem psychopatą i jestem normalny- zaśmiał się- Oczywiście te małe gówniaki poskarżyły się rodzicom, ale ja pokazałem im rachunek za lakiernika i uciekli gdzie pieprz rośnie. Jedziemy- raczej to stwierdził. Podał czarny kask chłopakowi. Sam zaś założył na swoją bordowy.

    OdpowiedzUsuń
  45. - Szczerze to nie wiem gdzie jedziemy. Może tam gdzie nas szlaki poniosą?- zapytał się go blondyn- To zawsze jest lepsza opcja niż nie jechać nigdzie. Ale w sumie mam takie jedno miejsce, gdzie dosyć dawno nie byłem, a można mieć całkiem ładne widoki- zaśmiał się cicho- Ładne widoki na miasto- dodał po chwili. Pojechali w to miejsce. Zatrzymali się przy jednym z wielu nieróżniących się w tym mieście wieżowców. Kiedy mijali kanciapę dozorcy, Kirył podszedł tam i zagadał do starszego mężczyzny. Ten tylko wydał mu jakieś kluczyki, a chłopak wręczył mu dwadzieścia dolarów.
    - Chcesz się czegoś napić przed główną atrakcją?- zapytał blondyn- Mam tutaj swoją kawalerkę, z której czasami korzystam, ale to nie kawalerkę będziemy zwiedzać- uśmiechnął się tajemniczo, nucąc sobie pod nosem piosenkę
    "O północy wejdźmy na dach,
    Żeby patrzeć w oczy gwiazd
    Przecież nikt nie zobaczy
    Jak nadzy szukamy ich w nas
    O północy wejdźmy na dach
    By pod gołym niebem spać
    I niech każdy to widzi
    Co znaczy szczęśliwym być tak".
    Ciekaw był jak jego kolega zareaguje na to, że zaraz sobie będą z jakieś kilkadziesiąt pięter nad ziemią.

    [Nie wpisujesz się Olkiem na listę?]

    OdpowiedzUsuń
  46. - Wejdziemy po prostu na dach- blondyn pomachal mu kluczami przed nosem- Tam to dopiero klimat i widoki zajebiste są- usmiechnal się szeroko- A jeszcze lepsze zdjęcia są. Mam chyba z każdej pory dnia i roku- stwierdzil- Wyobraź sobie to... Ludzie tłoczą się na jakieś punkty widokowe. Płacą hajs za jakieś piętnaście minut patrzenia. Tłoczą się w małym pomieszczeniu. Jeden przez drugiego, bo chce pooglądać panoramę miasta. A mi wystarczy, że ładnie usmiechne się do pana portiera i czasami pożycze mu papierosa i mam cały dach dla siebie. Na ile tylko chce. I co najlepsze, mam to za darmo- wsiedli do windy i wjechali na ostatnie piętro. Po drabince wspieli się, odkluczyli drzwiczki i poszło.
    - Zapraszam na moje włości- zasmial się blondas.

    OdpowiedzUsuń
  47. - Tylko ty mi tutaj nie wariuj, bo jak mi zaczniesz spadac to ja za toba leciec nie bede- powiedzial, zartujac sobie. Raczej nie sadzil, aby jego nowy znajomy byl az tak bardzo glupi i nieodpowiedzialny. Ale kto go tam wie.
    Odpowiedz przyszla po jakiejs chwili.
    Zlapal chlopaka tak aby sie za mocno nie poturbowal. Wiec wyladowali kolejno: na dachu lezal Kiryl, a na Kirylu Aleksandr. Jemu raczej kilka siniakow w te czy we w te nie robilo roznicy.
    - Teraz to przynajmniej wiem, ze nie tylko deszcz na mnie leci- stwierdzil.

    OdpowiedzUsuń
  48. [Może jakiś wątek razem? Nudzę się wieczorami, więc no... XD]
    Indiana Hyun ♥

    OdpowiedzUsuń
  49. [Może znaleźć jej lusterko i jej oddać (zapamiętał jak wygląda, bo jej zabierał często). A ona go posądzi o kradzież? Albo możemy jeszcze napisać, że dziewczyny z baletu mają się nauczyć oddawać emocje do któreś z sztuki. I Alex zostanie jej nauczycielem XD CZy coś... XD]
    Indiana Hyun ♥

    OdpowiedzUsuń
  50. [Mógłby się zjawiać i na treningach, i na lekcjach a co! Powiedzmy, że to byłaby jeszcze dziewczyna, której Indiana nie lubi. I ostzegałaby Alex przed nią. Możesz zacząć! :3]
    Indiana Hyun ♥

    OdpowiedzUsuń
  51. - Wiesz... no jakos tak sie zlozylo, ze nie mam wianuszka dziewczyn wokol mnie- Kiryl po prostu bal sie wiazac z kobieta. Rzadko kiedy widzial, aby jego ojciec szanowal matke. Czesto na nia krzyczal i zdarzalo sie, ze nawet podniosl na nia reke. Kiryl bal sie, bo nie mial odpowiedniego wzorca. Bal sie, ze bedzie taki jak ojciec.
    - Obys sie nie zabil- powiedzial po dluzszej chwili milczenia- Swiat stracilby na pewno dobrego pilkarza- usmiechnal sie lekko do chlopaka- Mam w mieszkaniu herbate- stwierdzil- Kiedys gralem w Zenicie. Znaczy sie ojciec mnie zapisal kiedy mialem chyba z szesc lat- usmiechnal sie- I przez kilka lat... bodajze osiem myslalem o tym aby zostac pilkarzem. Ale ktos na mojej drodze postawil aparat- wpuscil go do kawalerki- Wybacz balagan, ale nie mialem czasu aby posprzatac.

    OdpowiedzUsuń
  52. Na długiej przerwie obiadowej siedziała wraz z dziewczynami przy stole. Na pewno by żwawo rozmawiała o najmodniejszym kolorze w tym sezonie, jednak niestety zgubiła swojego ukochane lustereczko. Przygnębiona wpatrywała się w swoje odbicie na w łyżce, którą trzymała w dłoni. Może nieco pogrubiał jej nos i zaokrąglał twarz, ale przynajmniej kontrolowała swój makijaż, który dzięki Bogu jeszcze był w całości! Podziwinie siebie przerwał jej nie jaki Alexandr Orłowski, który teraz całą atencję przykuł na sobie. Zlustrowała chłopaka od stóp do głów, ale jak zobaczyła, gdy ten położył JEJ LUSTERECZKO NA STOLIKU. To myślała, że weźmie tą tacę z jedzeniem i rzuci mu w twarz. Uwierzcie mi była bardzo bliska do zrobienia tego. Wybałuszyła oczy zdziwiona chwytając za ową rzecz. Od razu je otworzyła, aby przejrzeć swój makijaż.
    - Matko... szminka mi już zeszła. - jęknęła pod nosem. - Czemu nic nie powiedziałyście? - spytała oburzona dziewcząt, ale zaraz swój groźny wzrok wbiła w chłopaka. - Co się tak uśmiechasz jak głupi do sera?
    Podniosła się z miejsca tylko po to, aby podejść do niego i zacząć trącić palcem po torsie, karcąć jak jakiegoś gówniarza. - Lepkie rączki, co? Mógłbyś mi dać łaskawie spokój?! I odczepić się ode mnie? Przeszedłeś już samego siebie, Olowski.
    Mina może groźna, ale zabawne było jak pół Koreanka, pół Amerykanka nie umiała prawidłowo wymówic nazwiska chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  53. - W przeciwienstwie do mnie nie jestes az tak bardzo podatny na kontuzje, skoro granie ci wychodzi- zasmial sie cicho chlopak, odkrecajac nieco grzejnik aby im cieplej bylo- Ja bylem podatny na to. A w szczegolnosci moja lewa kostka- powiedzial calkiem powaznie blondyn- Wiec dlatego chyba bardziej gram amatorsko. Poza tym zawsze moge zostac fotografem sportowym- zachichotal- Chociaz chyba bardziej wole robic zdjecia krajobrazom niz dla ludzi. One przynajmniej nie narzekaja, ze jest za zimno, cieplo, ze im niewygodnie, ze pierdylion innych powodow- westchnal chlopak- No, pokoj wyglada tak nieco nowoczesnie, ale kuchnia za to... to taka troche pozna komuna. Troche zniszczyla sie podczas jednej z imprez i trzeba bylo odnowic. Ojciec i matka nie chcieli pomoc wiec zapierniczalem w pizzerii aby zarobic na jakies tanie mebelki. Te sa uzywane, ale daja rade- wstawil wode na herbate a z lodowki wyciagnal jakies ciasto.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Mój to chyba dał mi tylko nazwisko- stwierdził blondyn, ale widząc minę kolegi dodał szybko- Nieważne. Tak tylko sobie mamroczę coś pod nosem- uśmiechnął się lekko w jego kierunku- Chcesz może zobaczyć jakieś moje zdjęcia?- zapytał- Mam przeróżne. Większość to krajobrazy, ale mam też maszyny, ludzi, w tym także nagą sesję jakiejś pary... Nie patrz się tak na mnie, dawali niezły hajs, więc szkoda było nie skorzystać- powiedział blondyn, wzruszając ramionami- Ale ciężka to była współpraca. Nie polecam pani. Pan za to w porządku był, a nawet bardziej- uśmiechnął się tajemniczo- Poza tym laska lubuje się chyba w odbijaniu moich drugich połówek. Nieważne czy to facet czy laska. Cholerna suka- skrzywił się na samą myśl, po czym zalał herbatę.

    OdpowiedzUsuń
  55. Dziewczyna ma ledwo co metr sześćdziesiąt, więc ona dla niego jest krasnalem ogrodniczym tylko takim bez brody. Mimo to stała wyprostowana jak na baletnicę przystało i patrzyła mu w oczy. Usłyszawszy jego szatańskie słowa, z których nic nie zrozumiałam tylko zmarszczyła brwi niepewnie. Przez chwilę poczuła się głupio, a może się jedynie przesłyszała?
    - Słucham? - Przyłożyła dłoń do ucha, aby powtórzył to co powiedział, ale w sumie, co jej to da! Zrezygnowana przewróciła oczami.
    - Nieważne, wypchaj się i... utop. - ale pocisk! Wyższa klasa po prostu!
    Obrażona Koreanka odwróciła się na pięcie uderzając włosami jego tors, po czym zabrała torbę ze stolika zamierzając się spakować i wyjść. Zauważyła jak jedna z jej koleżanek podchodzi do Alexandra i się uśmiecha. Owija kosmyk włosów o palec, mówi słodkim głosem, przegryzając czasami wargi. Czy oni... coś ten tego? No.... że razem? Stała sparaliżowana i wpatrywała się w nich jak w obrazek.
    - Alex... może wbijesz dzisiaj do nas na lekcje historii tańca? - spytała się dziewczyna wodząc palcem po jego torsie. - Facetka, nawet nie zauważy, że siedzisz z tyłu.
    - Co...?! - powiedziała za głośno, bo aż koleżanki na nią się popatrzyły.
    - Coś się nie podoba Indiana? - spytała się dziewczyna, która podrywała chłopaka.
    - C-co-co? N-nie... - Uciekła wzrokiem. - Róbcie co chcecie... - mruknęła pod nosem ubierając torbę na ramię, po czym dość szybkim krokiem skierowała się w stronę wyjścia.
    - Nigdy jej nie zrozumiem... - burknęła pod nosem, ale zaraz spojrzała na Alexa. - To co? Idziemy razem do klasy? - Uśmiechnęła się.

    OdpowiedzUsuń
  56. Strzelała nerwowo długopisem patrząc na zegarek oraz modląc się w duchu, żeby ten czas biegł szybciej. Nie mogła już znieść całującej się pary, którą miała za plecami. Nie mogła uwierzyć, że ten Orłowski naprawdę wozi się z taką dziewczyną. Tym bardziej, że sama Julia zalicza się do tych, które ciągle kokietują i latają z kwiatka na kwiatek. Cóż... może ciągnie swój do swego. Zerknęła przez ramię na zakochaną parę, aby zaraz przewrócić oczami.
    - Naprawdę upadłes nisko Olowski. - mruknęła do niego.
    - A co Ci chodzi Indiana? - spytała oburzona dziewczyna. - Zazdrosna jesteś czy jak? - parsknęła śmiechem.
    - Nie ma o co... - powiedziała pod nosem odwracając sie w stronę nauczyciela.
    Przez resztę lekcji starała się ich ignorować. Miała wrażenie, że byli najbardziej irytującą zakochaną parą w szkole. Gdy tylko dzwonek zawył dziewczyna momentalnie sie podniosła i wyszła jako pierwsza z klasy, co nawet zdziwiło nauczyciela.
    - Indiana, poczekaj! - zawołała ją Julia puszczając Alexandra rękę, żeby móc do niej podbiec. - Co miałaś na myśli, mówiąc, że mój chłopak nisko upadł? - Uniosła brew.
    Hyun zerknęła przez ramię dziewczyny na Orłowskiego, a później na nią.
    - Który to już? Nie byłaś przypadkiem z Samuelem? - powiedziała bez problemu.
    - Samuel... ugh. Nie będę Ci sie tłumaczyć! - rzekła wściekła zostawiając ją w spokoju.
    Korenka widząc, że ta straciła nią zainteresowanie od razu skierowała się do następnej sali, gdzie miała odbyć się lekcja. Na szczęście Alexa już tam nie było i mogła w spokoju przemyśleć całą tą sytuację. Gdy skończyły się lekcje zdecydowała, że pogada z chłopakiem na temat jego "nowej dziewczyny". Nie wiedziała o tym, że przegrał on zakład z chłopakami. Była pewna, że Orłowski zakochał się w baletnicy, dlatego chciała go ostrzec przed największą zołzą w klasie.
    - Alex! - zawołała widząc go przed bramą szkoły. - Poczekaj! - Zeszła błyskawicznie ze schodów, a nawet z dwóch ostatnich zeskoczyła. - Chce porozmawiać... chyba, że się śpieszysz to... - Wyciągnęła z torebki kluczyki do samochodu. - Zawiozę Cię na trening.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Jak widac niektorzy nie maja trudnosci z tym, aby zrobic nagie sesje fotograficzne. Co lepsze nie maja trudnosci z tym, aby fotografowal ich obcy koles. I nie maja trudnosci, aby ci dwa razy kogos odbic. Nie ma tez trudnosci aby namowic uwiedziona moja ex polowke na to aby pieprzyc sie w moim lozku. I to az dwa razy. Dwa razy wymienialem tutaj lozko. Jakos nie moglem sie przemoc, aby spac w nim wiedzac ze oni tam gzdzili sie w najlepsze. Gdybym wtedy im zrobil zdjecia to bez problemu dostalbym fuche w przemysle porno- powiedzial zartujac sobie z tego. Katem oka zauwazyl jak Alex zabiera dlon. Udal ze tego nie widzi. Chociaz przez moment bylo mu milo i tak jakos przyjemniej zrobilo sie na duszy- Szczerze powiedziawszy to sam nie wiem. Myslalem o tym, aby byc kims w rodzaju wolnego strzelca.

    OdpowiedzUsuń
  58. - To nie tak, ze nie myslalem o tym, aby sie na niej zemscic. Wiele razy mialem juz wielkie plany co do tego w swojej glowie, ale... Ale kiedy juz mialem te plany wcielic w zycie to zawsze tak jakos opuszczaly mnie sily i odwaga- powiedzial chlopak- O, a tutaj masz wielki kanion- pokazal mu fotografie- Gdzies mam tez jeszcze fotki z Sankt Petersburga. Zrobilem je w dwoch turach. Pierwsza byla wtwdy, kiedy polecialem tam na wakacje. Druga zas, kiesy bylem tam na feriach. Zawsze chcialem tam zabrac jakichs swoich znajomych, ale zaden nie chcial tam jechac. Bo niby daleko od domu, bo jezyka nie znaja, bo obce kultury. Zawsze znajdowalo sie jakies "Nie, bo"- zasmial sie chlopak- Ale mam tam tez troche swoich ziomkow. Niektorzy z nich sa tez z klubu i wystepuja juz na boisku w pierwszej jedenastce. Albo na europejskich boiskach- usmiechnal sie lekko- A teraz trafil mi sie kumpel, ktory gra w Moskwie- spojrzal na niwgo- Nie, na razie nikogo nie mam. Chyba, ze motor sie liczy no to wtedy i owszem- zachixhotal- Wiec jaki to pomysl?- zapytal.

    OdpowiedzUsuń
  59. [ Hej :) Może masz jeszcze miejsce i ochotę na wątek? ]

    Dante Faust

    OdpowiedzUsuń
  60. Poprawiając swoje włosy prawie dostała zawału, gdy zza jej plecami odezwał się nie jaki Orłowski. Chwyciła się za serce spoglądając na niego wielkimi oczami.
    - Jak będziesz na nie patrzeć to na pewno... - mruknęła do niego niechętnie. - I co? Teraz chcesz porozmawiać? - Skrzyżowała ręce. - Zdaje mi się, że nie mamy wspólnego tematu do rozmów. Po za tym... - udawała, że sie zamyśliła. - Nie powinieneś być teraz z Julią? Jeżeli pewnie się nie zjawisz nie masz co liczyć na jakiś związek.
    Wyciągnęła odpowiednie książki z szafki szkolnej, którą zaraz trzasnęła drzwi. Schowała podręczniki do torebki tak samo lusterko.
    - Zrobisz mi przejście, abym przeszła czy może jednak chcesz mnie denerwować swoją osobą? - Uśmiechnęła się do niego ironicznie.

    OdpowiedzUsuń
  61. [ Panowie są tak różni od siebie, że to aż fascynujące jest. Może Dante, poszukując natchnienia do swojego dzieła, udałby się na boisko i, ze względu na to, że sport go nienawidzi ze wzajemnością, otrzymałby cios piłką w twarz. A potem doznałby objawienia i może zechciał namalować twojego pana.
    Ze względu na to, że pod przybranym nazwiskiem w galerii swojego ojca wystawia obrazy, mogliby się też coś wymyślić w tym kierunku.
    Albo mogliby się poznać w jakimś bliżej nieokreslonym miejscu a Dante w czasie na przykład rozmowy albo kłótni, dostałby napadu swojej choroby. Cóz, nie kżdy wie co zrobić z facetem który nagle ziewa, przerwaca się i nie rusza. ]

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  62. - Pociąga-co? - powiedziała zdziwiona.
    Chyba nie wierzyła własnym uszom, co on właśnie powiedział. To miał być podryw? I na takie coś poleciała Julia? Czy może na jego wysportowane ciało? Chciała zadać mu jakieś pytanie dotyczące jak się czuje, czy nie brał czegoś przed rozmową, ale ten uciekł jak mysz pod miotłę. Odprowadziła go wzrokiem i widząc jak znika w tłumie zdecydowała, że pójdzie za nim. Niestety z jej wzrostem nie był to najlepszy pomysł. Nie dość, że ludzie ją podeptali po stopach to jeszcze błyskawicznie straciła go z oczu. Westchnęła głośno rezygnując z dalszych poszukiwań, zdecydowała, że skieruje się w stronę klasy i zapomni o całej sytuacji.
    Po trzech lekcjach na długiej przerwie poszła na stołówkę. W brzuchu już jej burczało, a nie zdążyła dzisiaj zjeść śniadania w domu, a to dlatego, że musiała z rana poprawić swoje paznokcie! W każdym razie, wzięła tacę, po czym wybrała sobie typowe kobiece jedzenie, czyli sałatkę i butelkę wody. Usiadła sobie przy stoliku sama, bo akurat dziewczyny jeszcze nie zdążyły dotrzeć na stołówkę. Z wielkim apetytem najadała się wegetariańskim jedzeniem w między czasie przeglądając się w lusterku, czy aby szminka została jeszcze na ustach. Spokój, cisza... tego chciała. Chociaż miała jakieś dziwne intuicje, że zaraz tą harmonie ktoś zakłóci.

    OdpowiedzUsuń
  63. [ Świetne :D
    W takim razie czekam :) ]

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  64. Blondyn spojrzał na niego zaskoczony, kiedy powiedział, że "ma już drugą połówkę". Jeszcze bardziej się zdziwił, gdy Alex chwycił go za dłoń. Fakt faktem, chłopak podobał mu się, ale on sam nawet nie wpadłby na taki pomysł. Nawet by o czymś takim nie pomyślał. "Udajemy"... i wszystko się stało jasne i proste. Mogą "udawać".
    - Nie, nie. Wszystko w porządku. Możemy udawać parę. Miło mi- sam nie wiedział dlaczego dodał to "miło mi". Będzie musiał wspiąć się na wyżyny swojego marnego talentu aktorskiego. Ale raczej powinno być mu łatwiej, bo Alex mu się podobał- Nie mam zielonej mazi. Ale za to w szafce znajdzie się gdzieś klej Wikol- uśmiechnął się lekko- Albo Super glue. Podobno skleja nawet złamane serca- zaśmiał się.

    OdpowiedzUsuń
  65. - Ja tobie sie podobam?- zapytal blondyn- To mile z twojej strony. Ty... Ty mi takze sie podobasz- oho, ktos tutaj sie zarumienil i na pewno nie byl to Alex- Najczesciej jest widziana w Black Moon. To taki lokal otwarty z jakies trzy miesiace temu- zamyslil sie przez chwile- Lepiej aby nas nie zlapali ci paparazzi. Jak doniesie sie to do Rosji to mozmy jedynie pomarzyc o wyjezdzie tam. Ludzie by nas chyba za to zlinczowali- "Razem z moim ojcem na czele"- dodal w myslach.

    OdpowiedzUsuń
  66. Coraz szybciej zapadał zmierzch. Zajęcia dłużyły się straszliwie a senność nadchodziła coraz wcześniej. Cała uczelnia pogrążona była w stanie, który on nazywał "zborsuczeniem". Pojawiało się to, zwłaszcza u mężczyzn, kiedy nadchodziła zima. Nagle nie miało się na nic ochoty, łącznie z poszukiwaniem świeżych ubrań i dbaniem o swój wygląd. Można było leżeć cały dzień i noc, w pozaciąganym, nieczęsto dziurawym swetrze i i tak i tak, czuło się brak życiowej motywacji. Jeśli u jakiegoś samca, pojawiało się zborsuczenie, to była to już zapowiedź tego, że ten stan ogarnie niedługo szkołę. Nauczyciele, coś tam brzęczeli, pukając palcem w tablicę albo książkę, prawdopodobnie marząc o tym, by znaleźc się w swojej komnacie i paść na kanapę w swoich zborsuczałym swetrze lub bluzie.
    Dante długo zastanawiał się, czy w ogóle chce mu się wstać i iśc do tego zimnego lasu. Zborsuczenie dopadło go już jakiś czas temu i tylko czekał na pierwsze ciepłe promienie słońca, by tak jak borsuki i minie, obudzić się z tego zimowego koszmaru.
    Dzierżąc swój szkicownik i kilka ołówków, związnych gumką, poczłapał prze siebie. Nogi poprowadziły go na boisko. Zastanawiał się właściwie, jak do tego doszło. Był antytalentem sportowym i przyciągał nieszczęścia.
    Posadził tyłek na ławce na trybunach. Przyglądał się grającym w piłkę młodzieńcom i wzdrygnął się. Jak można z własnej woli biegać za jakimś okrągłym kawałkiem plastiku, pocić się i kopać po nogach. Przecież to zupełnie nie ma sensu. Jeszcze żeby było kich tam czterech czy sześciu... Otóż nie. 22 facetów i jedna piłka.
    Zaczął tworzyć pierwszy szkic. Co prawda nie piłkarzy a ludzi pracujących w polu, ale całkiem podobnie według niego to wyglądało. Wszystko szło całkiem nieźle gdy nagle ktoś a raczej coś go zaatakowało.
    Ocknął się po kilku sekundach szoku. Usiadł. W ustach czuł metaliczny smak krwi. Dotknął twarzy. Nos cały, oczy na miejscu. Miał przeciętą wargę. Widocznie musiał przegryźć sobie wargę, kiedy... Rozejrzał się, mrużąc powieki ze złośći... kiedy ta biała okrągła suka go zaatakowała!
    Potem zbliżył się jakiś palant, jeden z tych psychicznych co za tą białą suką lata.
    - Chuja tam ci zeszła. Do okulisty byś plazł może ci mózg naprostuje- fuknął. Sport niezmiennie od lat go atakował z pełną agresją i właściwie mógł się tego spodziewać. Przetarł usta rękawem. Łaskawie pozwolił mu sobie pomóc. Skrzywił się od razu i odsunął o krok.

    OdpowiedzUsuń
  67. Blondyn spojrzał zaskoczony na chłopaka.
    - Nie o tym to nie słyszałem, że tam takie rzeczy się dzieją- odpowiedział analizując to co on powiedział- Chyba coś ci się najprawdopodobniej pomyliło kochanie- powiedział, śmiejąc się z tego- Byłem tam kilka razy. No tak z raz, może dwa. Ewentualnie trzy, ale na pewno nie więcej- stwierdził Kirył- I jakoś nie widziałem aż tak bardzo, aby ktoś gździł się po kątach. A może ja już jakiś ślepy jestem- zaczął zastanawiać się nad tym- Sory, ale ty akurat jesteś sensacją w tym mieście- zaśmiał się chłopak- Nawet w Macu zrobili ci zdjęcie. Nie każdy może pochwalić się zdjęciem w New York Times czy jakimś tam innym popularnym pisemku- zaśmiał się, żartując sobie z niego- A możemy tam dzisiaj iść, bo w sumie to bym sobie chyba wypił z jednego, albo dwa drinki. Ewentualnie kilka kieliszków wódki, o ile bedą mieli jakąś w miarę porządną.

    OdpowiedzUsuń
  68. - Mi nie sprzedadza?- zapytal go Kiryl, wyciagajac z portfela rosyjski dowod osobisty. Usmiechnal sie szeroko do niego- A ty swojego nie masz?- spojrzal na niego- Ja sie nie upijam. Ja tylko degustuje trunki- zastrzegl od razu, zartujac sobie z tego i puscil do niego oczko. Pogadali jeszcze troche i rozeszli sie.
    Byli umowieni na wieczor. Dotarl bez problemow do lokalu. Kiryl byl ubrany w skorzana czarna kurtke, bialy t- shirt, jeansy i glany. Od razu zauwazyl Alexa.
    - Moje uszanowanko, witam, wow- usmiechnal sie do niego szeroko- Widzialem juz ja w tutaj. Spojrz na trzecia.

    OdpowiedzUsuń
  69. Cała akcja z zerwaniem była jak emocjonujący spektakl, każdy oglądał i nie umiał oderwać oczu. Kto by się spodziewał, że Orłowski tak szybko z nią zerwie? Zazwyczaj to Julia kończyła związki! A tu proszę, wykuła miecz od którego sama poległa. Widownia przybywająca na stołówce nie umiała zejść do innego tematu. Była wielka, jedna dyskusja o tym, kto wyszedł na tego złego, a kto na ofiarę. Niektórzy byli za tym, że Orłowski cham, świnia i prostak, pobawił się jej uczuciami! Ale jeszcze inni doskonale znali Julię, dlatego nawet pogratulowali Alexandrowi za to, że zmieszał ją z błotem. Natomiast Indiana siedząca sama przy stole nie rozmawiająca z nikim, była kompletnie innego zdania. Sądziła, że obie strony są sobie winne. Mogli tego nie zaczynać. Mogli tego nie ciągnąć. A nawet mogli tego nie kończyć w taki sposób. Nigdy nie rozumiała dziewcząt czy też chłopaków, którzy są razem tylko na parę dni. Ona czeka na swojego. jednego, jedynego księcia z bajki, który przyjedzie na białym koniu pokonując wcześniej smoka i ratując ją z wieży.
    Kiedy skończyła jeść swój posiłek nie podleciała ani do niego, ani do niej. Nie interesowała ją, czemu on to zrobił ani jak ona się czuje po zerwaniu. Spędziła reszta dnia mając gdzieś ich tą całą akcję. Była umówiona dzisiaj na kolejną pracę i na tym musiała się skupić. Nie zjeść za dużo, nie złamać żadnego paznokcia, nie zrobić sobie kuku.
    Dlatego jak skończyła lekcje to co pierwsze, co zrobiła to szybki marsz w stronę jej różowego garbusa, po czym pojechać do miejsca, gdzie miało się odbyć kręcenie reklamy. A gdzie? Na stadionie! Matka załatwiła jej, że ma reklamować jakieś sportowe skarpetki czy tam buty. Kij wie. W każdym razie słyszała, że w tle mają grać jacyś zawodnicy. To był jedyny fakt, który ją pocieszał, ponieważ to, że nie interesowała się chłopakami nie znaczy, że nie lubiła popatrzeć na ładne widoki. Oczywiście ona jeszcze nie wiedziała, kogo tam spotka. I kto będzie ją uczył jak kopnąć odpowiednio piłkę, aby wpadła do bramki.
    Gdy przyjechała na miejsce wszystko było już rozstawione. Czekali jedynie jeszcze na nią, aż zrobią jej makijaż oraz odpowiednio ubiorą w typowy piłkarski strój. Miała spięte włosy w kucyk, a grzywkę podtrzymywała niebieska opaska. Jakby ktoś jej nie znał i pierwszy raz zobaczył, mógłby stwierdzić, że stoi przed nim druga Alex Morgan... tylko, że mniejsza i z skośnymi oczami. Kiedy reżyser tłumaczył jej, co ma robić w tym samym czasie trener pewnego zespołu robił losowanie. Nie umiał zdecydować sam, który z chłopaków weźmie udział w tej reklamie. W dodatku, że niektórzy się palili, a inni nawet chcieli uciec, żeby tylko nie trafiło na nich. Ale wygranym może być tylko jeden i był to niejaki Alexandr Orłowski!
    - Pamiętaj, o tym, aby po prostu ładnie wyglądać. Nie musisz skupiać się na tym, że coś źle kopniesz piłkę. Wszystko dobrze wytniemy. Po prostu podczas meczu uwodzisz jednego z zawodników swoim uśmiechem. Ten oszołomiony traci przez Ciebie piłkę, po czym wykonujesz strzał, rozumiesz? - spytał się dla pewności reżyser.
    - Tak, tak rozumiem wszystko. - odpowiedziała, zawiązując swoje piękne, kolorowe korki.
    - To doskonale. - Kiwnął reżyser. - A! Z nim będziesz współpracować! - Wskazał na chłopaka, który akurat podchodził.
    - O mój boże... - powiedziała pod nosem niezadowolona nie wierząc własnym oczom.

    OdpowiedzUsuń
  70. Dawno nie była takim kłębkiem nerwów i to wszystko przez jedną osobę! Nieważne, co zrobiła chłopak wszystko skomentował. Jej wygląd, jej umiejętności, jej wzrost, nawet kolor butów do stroju! Znalazł się mistrz. Dała sobie słowo, że jak tylko skończy się praca to mu coś zrobi. Próbowała być też dla niego miła tłumacząc, że nie musi umieć grać w piłkę nożną. Reżyser oraz panowie od montowanie wszystko pięknie wytną i skleją, ale ten i tak dalej swoje.
    Kiedy chłopak chciał się popisać, demonstrując pięknego gola, dziewczyna myślała, że rzuci mu tą piłką w twarz. Tutaj się pracuje! A on zachowuje się karygodnie i niedojrzale! Strasznie ją to denerwowało, ale z drugiej strony mu zazdrościła. Są prawie tego samego wieku, a ona zachowuje się jak dojrzała kobieta. A gdzie czas, aby się wyszaleć? Już dawno zapomniała, co to dobra zabawa.
    - Mógłbyś się skupić? - zwróciła mu uwagę. - Im szybciej to zrobimy, to szybciej wrócimy do domu. A mi się nie chce tutaj siedzieć. - mruknęła nieco ciszej.
    Stanęła znowu w odpowiednim miejscu oczekując na reżysera, aż powie akcja. Gdy to nastąpiło dziewczyna robiła to co wcześniej, czyli podbiegła w stronę Alexa uśmiechając się słodko i puszczając mu oczko. Jak miała mu zabrać piłkę zahaczyła o jego wystającą nogę przez co potknęła się, lecąc do przodu. Pojechała na brzuszku jak foka na lodzie. Wszyscy na planie się przestraszyli, że jej się coś stało! Naszej aktorce do reklamy! Zaczęli do niej podbiegać, pytając się czy wszystko w porządku, nawet specjalnie wygłosili przerwę pięciominutową dla niej.
    - Tak, tak. Wszystko jest w porządku. To nic takiego! - zawołała do nich. Podniosła się sama z ziemi otrzepując ręce z brudu. - I z czego się śmiejesz? Zaczynasz mi działać na nerwy... Nie umiesz nic profesjonalnie załatwić. - Skrzyżowała ręce przy piersiach. - Jesteś jak dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  71. Prychnął pogardliwie, odbierając swój szkicownik. Nie lubił gdy ktoś go dotykał. Miał w nim wiele pomysłów zrealizowanych i tych, które jeszcze czekały na swoją kolej. Część z tych obrazów dawno wisiało już w galerii nalezącej do jego ojca albo w domach bogaczy czy koneserów sztuki. Stał się na tyle popularnym artystą, wypuszczającym niewiele obrazów, że właściwie sam się mógł utrzymać. Mimo to bardzo dbał o to, by nikt niepoznał jego tożsamości. Taka aura tajemnicy dodawała uroku. Chociaż nie raz, prawie umierał ze śmiechu kiedy któryś z wykładowców, analizował na zajęciach, jedno z jego dzieł. Dopiero wtedy przekonał się tak na prawdę, że ci znawcy rozumieją jego dzieła na swoj sposób, bo on malując miał zwykle co innego w głowie.
    Rozstał się ze swoim oprawcą. Nie został już na trybunkach. W końcu ta okrągła biała suka znów mogła zwrócić na niego uwagę i znów "zejść z trasy". Bezczelność...
    Idąc tak w kierunku swojego obecnie wynajmowanego mieszkania, dotarło do niego, że morda tego oprawcy, całkiem pasowała do pewnego projektu, który kiedyś zaczął tworzyć. Nie został skończony tylko dlatego, że brakowało mu twarzy a przez to duszy. Dusza była niezbędna. To tak jak z komponowaniem zapachu perfum. Niezbędne były trzy elementy, nuta serca, nuta głowy i nuta bazy. Bazę i głowę miał. Brakowało mu serca i chyba właśnie to odnalazł.
    Zawrócił. Na boisku nie było już nikogo. Poczłapał więc do szatni.
    Zapach męskiego potu i czegoś jeszcze, była wręcz oszałamiająca. Odsunął się nieco od drzwi by mordercze wyziewy go nie ogłuszyły.
    - Uznam, że próba zamordowania mnie ci zdecydowanie nie wyszła. A skoro tak to jesteś mi coś winien. Potrzebuje twojej duszy i serca. - wypalił, nie zastanawiając sie jak ktoś, nie znający się w ogóle na malarstwie ani sztuce, może to odebrać. - Więc w ramach rekompensaty, za zaatakowanie mojej osoby tym białawym napompowanym flakiem, przyprowadzisz tyłek do mnie i zostaniesz sercem obrazu.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  72. - Myślę, że możemy się pokazać- odpowiedział blondyn, uprzednio zamawiając sobie drinka, a teraz upijając go- To zależy którą półówkę- powiedział Kirył- Bo miałem i chłopaka i dziewczynę- spojrzał na niego uważnie- Faceta po pierwszym spotkaniu- wolał tego nie rozpamiętywać- Z dziewczyną chyba jakoś po drugim spotkaniu dopiero jej się udało- kiwnął lekko głową- Widzę, że jesteś przygotowany- zaśmiał się cicho chłopak- Myślę, aby na razie pokazać się jej jako "para". Wiesz, słodkie słówka, ale bez przesadyzmu... Czułe gesty, jakiś cmok czy coś- uśmiechnął się do niego- A późńiej zobaczyć jak zareaguje.

    OdpowiedzUsuń
  73. [Hej. Trochę mnie nie było. Szkoła, praca i życie, cóż... chciałbyś może kontynuować wątek, albo zacząć coś nowego w razie gdybyś tamtego nie pamiętał? :)]

    Aaron McCort

    OdpowiedzUsuń
  74. Zmrużył oczy.
    - Wyrzucasz z siebie sporą ilość nieco bezsensownego bełkotu. - mruknął. - Nie sprawia mi przyjemności patrzenie jak parunastu psychopatów lata za okrągłym kawałkiem gumy. Preferuje inne... sporty... Idziemy niedaleko a trwać będzie tyle ile musi. Możemy to rozłozyć na kilka dni skoro się spieszysz, więc...
    - Cześć Dany. Czyżbyś chciał dołączyć do drużyny?
    Młodzieniec odwrócił się powoli, lokalizując osobnika, z kórego głowy i ust wyszło to niedorzeczne pytanie i który mu bezczelnie przerwał. Mógł się spodziewać, że będzie to ten fajfus Connor. typowy sportowiec. Mało w głowie i w majtkach, dużo w bicepsie i klacie. Dodatkowo człowiek ten był w klasie tanecznej i ponoć uczył się hiphopu. Ale Dante wiedział, ze jedyną jego rozrywką jest patrzenie dziewczyną w dekolty i na tyłki kiedy sie wypinają.
    - Robisz się całkiem zabawny na starość. - odparł. Ostentacyjnie wyciągnął symbol swojego niezdrowego trybu zycia, czyli papierosa.
    - Ty w ogóle uprawiasz jakiś sport? - parsknął Connor z ironicznym uśmiechem.
    - Tak. Wyczynowy sex i struganie Pinokia.
    - Aha. Zdarzały się u ciebie w rodzinie choroby psychiczne? Normalny to ty nie jesteś...
    - Tak, wujek trenuje jogę. - odparł, z rozbrajającym uśmiechem. - Idź sobie, bo ktoś nas jeszcze razem zobaczy.
    Mężczyzna wywrócił oczami i powrócił do przerwanego biegu. Dante wzdrygnął się na samą myśl o tym jak bardzo on musi się męczyć i, o zgrozo, pocić!
    - fajfus... - fuknął, gdy Connor się oddalił. Schował do paczki nieodpalonego paierosa i znów spojrzał na swojego właściwego rozmówcę.
    - Dante. - przedstawił się. - Dante Revenentis, tak dokładnie. No to idziemy?

    OdpowiedzUsuń
  75. Po długich, żmudnych godzinach w końcu udało im się nagrać reklamę. Kosztowało ich to wielki wysiłek tym bardziej, że Indiana często nie radziła sobie z zabraniem piłki, a Alexandr nie chciał współpracować, wolał dokuczać małej tancereczce. Przez co Hyun zdecydowana wparowała do męskiej szatni, gdy większość zawodników opuściła pomieszczenie. Szła w stronę Orłowskiego z miną, która nie zapowiadała niczego dobrego.
    - O stary. Twoja dziewczyna przyszła - zaśmiał się jeden z jego kolegów klepiąc go po ramieniu, będąc gotowym do wyjścia.
    - Wiesz, co możemy go zostawimy z nią, okay? - spytał się drugi uśmiechając się głupio.
    - Oooo to bardzo dobry pomysł! Trzymaj się Alex. - pożegnał się z nim wraz z kolegą, aby zaraz pójść w stronę wyjścia mijając Indiane. Zlustrował ją wzrokiem, po czym wskazał po cichu słuchawkę od telefonu, aby się z nią umówił.
    - Jesteś kompletnym kretynem. - powiedziała groźnie zamykając jego szafkę z hukiem.
    Nie zamartwiała się tym, że Orłowski stał przed nią bez koszulki. Była tak wściekła na niego, że mogłaby wypuszczać dym z nosa jak wkurzony byk. Ale porównując ją do niego, ona była już przebrana w swoje ciuchy, nawet w dłoni dzierżyła juz swoją torebkę, co znaczyło, że jest gotowa do wyjścia.
    Chłopak popatrzyła jedynie na nią z znakiem zapytania nie będąc pewnym o co jej chodzi.
    - Będziesz teraz udawać głupiego, tak? - spytała szorstko krzyżując ręce. - Chce Ci tylko powiedzieć, że działasz mi okropnie na nerwy, jesteś niedojrzały, dziecinny, chamski, niemiły, zarozumiały i-i-...- Starała się coś jeszcze wymyślić, ale zamiast tego otwierała i zamykala usta wyglądając jak ryba pod wodą. - W każdym razie! - Pomachała gwałtownie rękoma. - Mam nadzieje, ze juz nigdy na siebie nie wpadniemy, bo jak mówię, jesteś okropnie dziecinny, a-a ja nie powinnam rozmawiać z kimś takim. Tym bardziej, że umawia się z dziewczynami byle pokazać, że jest się samcem Alfa - prychnęła lekceważąco.

    OdpowiedzUsuń
  76. - Wszystko jest względne - wzruszył ramionami. - Całe szczęście, że każdy człek jest inny bo szybko byśmy się pozabijali.
    Przywitał się, ściskając jego dłoń. Ruszyli w stronę pobliskich zabudowań. Dante wynajmował mieszkanie w jednym ze starszych budynków.
    Na niedużej tabliczce, wbił kod i co uznał za prawdziwy cud, nie pomylił się. Nie miał pamięci do liczb. Dlatego długo się zastanawiał nim założył konto w banku. Długi czas pin do karty miał wyryty na skórzanym pasku od zegarka. Przytrzymał drzwi, aż Lex, jak go już ochrzcił, wtoczy się do środka.
    Spiralne schody, świetlik w dachu, rozjaśniający wszystko, stylizowane lampy i wymalowane pnącza na ścianach, dodawały niesamowitego uroku. Teraz wszystko było brudne i zaniedbane. Pachniało kurzem i pleśnią. Dante przyłożył palec do ust, pokazując tym samym by był cicho i rozpoczął wspinaczkę po schodach. Mijał kolejne drzwi, do których wchodziło się bezpośrednio ze schodów. Zatrzymał się przy jednych, chyba najczystszych. Przejrzał rysunki w szkicowniku i wybrał jeden z nich, na której widniał szkic, wykonany ołówkiem, jego najlepszy tego dnia. Wsunął go w szparę na listy i ruszył dalej.
    - To zapłata dla Charona i Cerbera w jednej osobie. Inaczej nie przejdziesz. - wyjaśnił. Wdrapał się schodami na trzecie piętro i rozpoczął poszukiwania kluczy w licznych swoich kieszeniach. Znalazły się w jednej z wewnętrznych kieszonek. Potem nie mógł trafić do dziurki, a na końcu by dobić tę sytuację, zaciął się zamek. Podejrzewał że to wszystko przez negatywne fale chodzącego sportu, wysyłane przez Lexa. Zdecydowanie negatywne fale mogły uczynić wiele złego.
    W końcu pchnął drzwi i kroczył do swojego królestwa. W mieszkaniu pachniało farbami, olejem z sosny, rozpuszczalnikiem i świeżym drewnem. Pokój miał niezwykle wysoki sufit. Wybudowana dużo później niż sam budynek antresola ze schodkami, wydawała się unosić w powietrzu. Dante nie posiadał prawie w ogóle mebli. Miał rozłożoną kanapę, która była łóżkiem, biurko antyczne toporne i drewniane, które wydawało się zespolone z resztą tego domu i jakiś mebel w którym trzymał ubrania. Cała antresola wypełniona była poduszkami i książkami, które chorobliwie znosił, znalezione w różnych miejscach albo kupione w antykwariatach. Pod sufitem wisiał ogromny kryształowy żyrandol oblepiony kurzem i pajęczynami, stracił sporą część szklanych wieszadełek. Też był częścią wystroju, jak biurko i otwarty kominek, z ogromną marmurową ramą.
    Lubił tu mieszkać. To mieszkanie miało duszę i swoją historię. Niestety w najbliższym czasie musiał się wyprowadzić, ze względu na to że właściciela kamienicy, postanowiła zainwestować w porządny remont i sprzedać, wynajmowane do tej pory, mieszkania. Zastanawiał się co się stanie z tymi starszymi ludźmi, który mieszkali tu od lat.
    Postawił płótno przy ścianie, obok innych gotowych do użycia. Sztaluga stała przy oknie a obok na nieco zniszczonym stoliczku leżały farby i inne przyrządy, które były mu poniekąd niezbędne.
    - Posadź się. - mruknął. Uchylił okno i zapalił papierosa. - Zapytam w prost, na co byś się zgodził? Gdybym chciał byś się rozebrał prawie do naga, zgodził byś się?

    OdpowiedzUsuń
  77. [ Szpital psychiatryczny! Ja nigdy nie byłam wić Aarona wyśle :) chcesz puścić wodzę fantazji i zacząć czy ja mam?]

    Aaron McCort

    OdpowiedzUsuń
  78. - Nawet jak Cię będę widywać w szkole to Ci nie powiem cześć! A jak zabierzesz mi lusterko obiecuje, że kopnę Cię w wrażliwe miejsce! - fuknęła zła.
    Aż może dziwić, że taka mała osóbka, a umie się wściec w dodatku jeszcze pogrozić. Szczerze to Indiana zalicza się do dziewczyn, które nie lubią konfliktów i stara się ich unikać, ale jeżeli takowy się już znajdzie nie spoczną, dopóki nie będą zadowolona z wyniku.
    - Jesteś naprawdę nietaktowny... w dodatku mógłbyś w końcu ubrać koszulkę? - spytała zła z wypiekami na policzku.
    Obrażona odwróciła wzrok tylko po to, aby nie móc podziwiać jego pięknie wyrzeźbionego ciała. Ten sufit w szatni jednak jest interesujący.

    OdpowiedzUsuń
  79. [Ja tylko naoglądałam się zdjęć. :) Jakiś straszny problem to nie jest, ale uda mi się to dopiero późnym wieczorem lub nawet jutro, bo muszę ogarnąć jeszcze parę rzeczy na zajęcia]

    Aaron McCort

    OdpowiedzUsuń
  80. Przyglądal się swojemu towarzyszowi, zastanawiając sie jak go ugryźć. Nie wyglądał na grzecznego chłopca, ale z drugiej strony był istotą z zupełnie innej bajki niż on.
    - Zwykle nie muszę ładnie prosić. - wzruszył ramionami i wykrzywił usta w dość szelmowskim uśmiechu. - Niektórzy mają po prostu wrodzony talent.
    Wcisnął niedopałek w kryształową popielniczkę. Dostał ją kiedyś w prezencie od matki. Uznał że będzie ją ze sobą woził, ponieważ oprocz tego że jest całkiem ładna mogła stanowić świetną broń. Dostać takim kawałkiem kryształowego szkła w głowę... nieciekawa sprawa.
    - Dziś nie skończę. Zrobię pewnie szkic i dobiorę paletę barw. Chcesz podpisać umowę? czy ogólnie masz to gdzieś i nie będziesz się wkurzał, że może zechce kiedyś wystawić ten obraz w galerii?
    Zsunął się z parapetu. Okrył kanapę dużym kawałkiem turkusowego aksamitu. Pięknie załamywało światło. Uzał, że ten kolor będzie pasował do jego modela.
    - Zdejmij koszulkę i posadź się tak, jak ci najwygodniej.
    Wziął swój szkcownik i z góry naszkicował pokój i kanapę. Usiadł na krześle, odwracając oparcie na przód. Musiał najpeirw określić pewne charakterystyczne dla modela elementy. Niektórzy zawsze trzymali dłonie albo stopy w pewien charakterystyczny sposób. Włąsnie dlatego potrzebował kilka wstępnych szkiców by wiedzieć czy dana osoba na pewno się nadaje do wizji, którą miał.
    Zerkanł to na Lexa to na papier. Przerzucał co jakiś czas kartki. Po godzinie miał już kilka szkiców Lexa w różnych pozycjach i wiedział już z kim ma do czynienia.
    - Dobra widomość jest taka, ze się nadajesz. - uśmiechnął się i to nawet całkiem ładnie. - Zła wiadomość jest taka, że będziesz musiał przyjść jutro... Może być w podobnej porze...
    Wstał z krzesła. Nagle poczuł sie zmęczony i to bardzo.
    - W porządku... Nie przestrasz sie teraz. Wystarczy że zabierzesz rzeczy i wychodząc zamkniesz drzwi. Nic mi nie jest, więc nie musisz dzwonić po żadne karetki i panikować. To po protu... taka moja uroda...
    Podszedł do kanapy. Znów ziewnął.Poczuł jak ogarnia go zmęczenie. Powoli mięśnie zaczynały się rozluźniać, zupełnie jak po przebudzeniu. Najpierw zawsze tracił kontakt z nogami. Upadł, na szczęście trafiając w kanapę. Rodzice uważali, ze nie powinien mieszkać sam. Mógł dostać napadu właściwie wszędzie. Utopić się w wannie, upaść na nóż w kuchni albo spaść ze schodów. Dla niego taka zbytnia troska była czymś co ledwo mógł znieść. Więc przy pierwszej okazji wyniósł się tu, do tego mieszkania. I już niedługo będzie musiał szukać nowego lokum.

    OdpowiedzUsuń
  81. "W imię ojca i syna... weźcie mnie od tego skończonego dupka!" - pomyślała sobie Indiana siedząc znowu przed nim.
    Tak jej się trafiło, że dokładnie wszystko słyszała z jego rozmowy z kumplami. Przewracała co chwile oczami, kiedy opowiadali sobie jakieś typowe męskie żarciki albo żartowali z tej reklamy, co była kręcona. Nie rozumiała, dlaczego została skazana na takie tortury. W końcu po to robią klasy w szkole, aby każda miała osobno zajęcia, a nie razem! Zauważyła, że nauczycielka weszła do klasy przez co większość klasy się uspokoiła, nawet chłopacy z tyłu.
    - Posłuchajcie! Baletnice muszą się nauczyć kontrolować nad emocjami do pewnej sztuki, a wy aktorzy macie im pomóc. Wszystko jasne? - spytała się, wyciągając z torebki małe scenariusze, które zaraz podała.
    Dużo osób zaczęło jęczeć, że nie chcą, że po co to komu, mogą sami sobie poradzić. W dodatku to nauczycielka dobierała osoby w pary to jeszcze gorsze jęki, że po co to komu, na co i tak nie uratują biednych niedźwiedzi polarnych czy coś.
    Oczywiście Hyun już wiedziała, że szczęście jej nie dopisze i musiała współpracować z Orłowskim.
    - Nic nie mów. - powiedziała do niego za nim ten zdążył skomentować całą sytuację typu : A nie mówiłem albo wiedziałem, że znowu się spotkamy. Wzięła do ręki scenariusz, a gdy go przeczytała wybałuszyła oczy zdziwiona. - Proszę pani! - zawołała nauczycielkę. - Może pani nam go zmienić?
    - Jak to zmienić? Każdy ma taki sam! - odpowiedziała.
    - Jak to... - mruknęła zawiedziona. - To znaczy, że mam mu wyznać miłość, tak po prostu? - prychnęła. - Prędzej się zgolę na łyso...
    - Oj, Indiana już nie marudź. To tylko gra. Za mąż nie musisz wychodzić, po za tym Alex ładny chłopak. To Ci ułatwi sprawę. - kiwnęła głową, po czym wróciła do swojego biurka. - Para, która najlepiej się nauczy okazywać uczucia wygra cały tydzień bez pytania.

    OdpowiedzUsuń
  82. Nie spodziewał się, że Alex go pocałuje. No, ale skoro mieli grać... To już na całego. Uśmiechnął się lekko do niego. To przynajmniej miało jakieś swoje plusy. Mógł co pocałować, a chciał tego. I w jakimś stopniu to marzenie się spełniło.
    Dziewczyna podeszła do nich z szerokim uśmiechem. Lustrowała wzrokiem i Kiryła i Alexa. Już mu się to nie spodobało. No, ale czemu tutaj się dziwić? Już miał z nią przygody. I to niekoniecznie fajne.
    - Co teraz?- zapytał się Kirył cicho ni to siebie, ni to jego.
    - Cześć Kirył, nie spodziewałam się tutaj ciebie- powiedziała dziewczyna ze sztucznym uśmiechem- A kto to?- zapytała.
    - To jest mój chłopak- przedstawił ich sobie.
    - Jak zawsze masz dobry gust blondyneczko- puściła oczko do nich. Chłopak aż się w środku zagotował za tą "blondyneczkę".

    OdpowiedzUsuń
  83. Przerwa obiadowa. Aaron siedział bokiem na parapecie. Jedną nogę miał zgiętą w kolanie, a druga zwisała luźno w dół, poruszając się rytm gwizdów chłopaka. Oglądał właśnie najnowszy filmik swojego ulubionego youtubera. Chłopak w sposób - zdaniem Aarona - przezabawny recenzował ostatni film Marvela.
    - McCort, na ziemię! - zawołał dyżurujący nauczyciel. Blondyn, przewracając z niezadowoleniem oczami, zeskoczył z parapetu. A tak dobrze mu się siedziało. Nauczyciel przechodząc obok niego, kręcił głową i mamrotał pod nosem coś o niewdzięcznych, nieszanujących niczego gówniarzach. Ale Aarona to nie ruszało. Przecież nie robił nic złego. Nie był na tyle ciężki, żeby zarwać betonowy parapet, a z okna skakać nie zamierzał.
    Z nosem w komórce pokonywał kolejne metry. Niestety nie zrobił ich wiele, bo jak na złość z kimś się zderzył. A trzeba było siedzieć na tyłku. Już miał przeprosić chłopaka i pójść dalej, jednak rozpoznał w ów młodzieńcu znajomego. Więcej... znajomego o którym dzisiaj myślał. Więc zamiast jakichkolwiek przeprosin z jego strony jak przystało na kulturalnego człowieka z jego ust wyszło:
    - Ooo, dobrze, że na ciebie wpadłem. - ucieszył się. - Gra słów zupełnie nie zamierzona. - zaśmiał się. Przywitał się skinięciem głowy z chłopakiem z którym Alexander najwyraźniej rozmawiał przed ich małą stłuczką. - Mogę na chwilę? - zapytał kumpla blondyna i nie czekając na jego odpowiedź przeszedł do rzeczy. - Słuchaj. - zaczął - Josh kręci z Khateriną i ostatnio wygadał się jej, że od czasu do czasu zwiedza ruiny zamków, domów, fabryk i takich tam. - mówił to wszystko bardzo szybko, energicznie przy tym gestykulując. - Dziewczyna, jak to dziewczyna podjarała się tym - przewrócił oczami. - i namawia go by ją kiedyś zabrał na taką wycieczkę. Jedyny problem w tym, że jeszcze nigdy nie byli na żadnej randce. No wiesz - zrobił kilku sekundową przerwę - sam na sam. - poruszał sugestywnie brwiami, uśmiechając się przy tym. - No ale do rzeczy. Josh natomiast jak to Josh jak mu na czymś zależy potrafi to spieprzyć koncertowo i biedny się boi, że zrobi coś głupiego. Wpadł więc na geniaaaaaalny pomysł - zmienił intonację - moim zdaniem jest do dupy, ale on nie chce słuchać. - wytłumaczył szybko. - Że mam pójść z nimi. Ja oczywiście nie mam zamiaru bawić się w przyzwoitkę. - pokręcił przecząco głową. Dotychczas całą swoją uwagę skierował na Alexandra, teraz jednak spojrzał na jego kolegę, który najwyraźniej był już zniecierpliwiony historią Aarona, dlatego postanowił dojść w końcu do sedna. - Bo w którym mu wieku żyjemy! - podniósł głos oburzony. - Wpadłem więc na genialny pomysł. Ale teraz już serio genialny. - mówił wszystko szybko, prawieże na jednym wdechu. - Pamiętasz o czym ostatnio gadaliśmy? - wspomniał ich ostatnią rozmowę, właśnie na temat zwiedzania ruin. - Także może chciałbyś pójść? - zaproponował już znaczniej wolniej i spokojniej. - Wiesz. Gołąbeczki będą zajęte sobą, a my sobą. - uśmiechnął się zachęcająco.

    [Ok. Jest i zaczęcie. Nawet zdążyłam dzisiaj :) Więc tak kilka spraw dla wyjaśnienia. Założyłam, że chłopcy się znają i są na stopie koleżeńskiej skoro mają razem iść zwiedzać. Wymyśliłam sobie też, że wcześniej o tym kiedyś rozmawiali. Mam nadzieję, że to nie przeszkadza. Nooo... a ten... Wypowiedź Aarona może być dla ciebie nie zrozumiała, ale jak coś to tak miało był. Aaron gadał bardzo szybko jak nakręcona katarynka. :) ]

    Aaron McCort

    OdpowiedzUsuń
  84. - I to nawet nie "nieco" tylko nawet "bardzo"- wskazał dyskretnie podbródkiem na dziewczynę, która ich obserwowała- Pewnie już zastanawia się w jaki sposób mogłaby ciebie do siebie zwabić- zachichotał blondyn- Ja? Ja tylko tak sobie...- wydukał chłopak. Ot, po prostu podobały mu się te pocałunki, ale nie chciał wyjść na jakiegoś nachalnego gościa, któremu tylko lizanie w głowie było- No i poza tym cieszę się, że nasz plan idzie powoli do przodu- pocałował go w usta.

    OdpowiedzUsuń
  85. Ocknął się po ponad godzinie. Czasem spał kilka minut, a innym razem przez pół dnia. Chociaż od kilku miesięcy ten czas, ustabilizował się i nie przekraczał dwóch godzin. Bolał go kark. Jak się spodziewał był sam w mieszkaniu. Nikt o zdrowych zmysłach nie zostałby i nie czekał az znów zmartwychwstanie. Co ciekawego było w siedzeniu przy śpiącym? A raczej przy kimś kto zasypiał bez uprzedzenia, tacił kontakt ze światem i nie mógł poruszyć nawet powieką?
    Resztę wieczoru spędził zawinięty w koc. nie było mu zimno, po prostu potrzebował chociaż namiastki poczucia bezpieczeństwa. Kokon z koca właśnie to dawał.

    Spóźnił się, jak zwykle, mimo ze mieszkał dość blisko. To było niezwykle zjawisko.Im bliżej się mieszkało tym częściej się spóźniało. Zajęcia dłużyły się strazliwie. Miał wrażenie, że czas staje w miejscu, kiedy tylko wykładowca otwiera usta by wyrzucić z siebie pierwsze słowa.
    Naprzerwie kupił sobie kawę. Wsypał do niej trochę cynamonu, zmieniając calkowicie jej aromat i zapach. Zgadywał w myślach jakie to kształty barista wyczarował na pianie, kiedy usłyszał znajomy głos. Podniósł spojrzenie i uniósł kąciku ust w przyjemnym i ciepłym uśmiechu.
    - Już skończyłem. - przyznał. - mam dziś tylko dwa wykłady. Do pracowni nie idę więc już jestem wolny... - zerknął na zegarek na swoim przegubie. Był to wiekowy chronometr, jeszcze nakręcany. Robiłto regularnie co dwa dni. dostał kiedyś ten zegarek od dziadka i od tamtej pory niemal go czcił. Wychodził z założenia że to jedno z najbardziej idealnych mechanizmów jakie stworzył człowiek.
    - Pewnie by się dało. Nie będzie to skomplikowane dzieło. - napił się kawy. Zawsze lubił cynamon. Lubił zapach świąt bożego narodzenia. Nie był człowiekiem wierzącym. Obchodził święta tylko ze względu na rodziców. Ale zapach korzennych przypraw, pomarańczy ten specyficzny zapach czekolady, piernika a nawet cocacoli, było czymś niezwykle przyjemnym. Cocacola z Mikołajem na etykiecie smakowała inaczej niż ta bez Mikołaja...
    - Będę czekał na ciebie w takim razie...

    OdpowiedzUsuń
  86. [Nie no luzik, jest git! :D]
    - Musimy to wygrać - powiedziała pewna siebie patrząc na scenariusz, jakby trzymała broń, która daje jej nadzieje w wygraniu bitwy. - Rozumiesz? - spytała się, zerkając na niego ostrzegawczo, aby nie robił żadnych głupich sytuacji.
    Można zrozumieć, czemu Indiana tak nagle ochoczo startuje do tej lekcji. Co powiedziała wcześniej nauczycielka? Tydzień bez pytania, tak? A zdaje się, że Hyun nie jest wybitną uczennicą, ba, ledwo zdaje z jednej klasy do drugiej. Ten immunitet pozwoli jej tylko rozleniwić się na ten cały boski tydzień nie martwiąc się zadaniami czy tam kartkówkami.
    - Posłuchaj mnie! - Chwyciła go za bluzę, aby następnie przyciągnąć jego twarz blisko swojej.
    - Aktorką to ja jestem dobrą, dlatego odegrajmy to raz na próbę, a później wygrajmy to. Zgoda? - Nagle uśmiechnęła się niewinnie puszczając go.
    Scenariusz nie był zbyt długi polegał na tym, że dwójka zakochańców wyznaje sobie miłość przed tym, jak dziewczyna zamierza wyjechać do Meksyku zrobić karierę. Prawie jak turecki serial czy tam brazylijska telenowela. W każdym razie każda uwaga Orłowskiego w stronę gry aktorskiej Indiany był nieco dla niej irytujący, ponieważ zamiast uczyć tylko wyśmiewał. W pewnym momencie ubrała mu nawet kaptur na głowę i pociągnęła za sznurki, aby zamilkł, gdy ta próbuje odegrać rolę zdesperowanej kobiety.
    - Myślę, że jesteśmy gotowi... - mruknęła do niego, gdy skończyła sobie w głowie powtarzać tekst. - Dajmy z siebie wszystko! - powiedziała podekscytowana, aby zaraz zwrócić uwagę nauczycielce, że skończyli.
    Profesor jedynie kiwnęła głową i powiedziała, że musza poczekać na resztę, aż skończą się przygotować, natomiast wystąpią jako pierwsi. Gdy minął określony czas Hyun oraz Orłowski zostali zaproszeni na środek. Cała klasa się na nich patrzyła, ale mimo to Indiana nie stresowała się, ani trochę.
    - Zaczynasz pierwszy... - wyszeptała do niego cicho stojąc na przeciwko niego. - No zacznij mówić... - dodała jeszcze.
    [Wybacz, że tak długo odpisuje, ale szkoła... grrr!]

    OdpowiedzUsuń
  87. [Dobry wieczór. Dziękuję za miłe słowa pod kartą. :) Szczerze powiedziawszy to nie mogłam się zdecydować do którego z Twoich Panów zajrzeć.. W końcu jestem tutaj! Masz jakiś pomysł, który chciałbyś zrealizować?]

    Margaux

    OdpowiedzUsuń
  88. - Idziemy. - przyznał. W dordze wstąpili jeszcze do sklepu. Dante kupił butelkę wina, ponieważ jego zapasy się już skończyły. Do tego coś do jedzenia i oczywiście do palenia. Ostatnio papierosy przestały mu smakować. Zastanawiał się czy zaczęła się u niego pora pewnej ewolucji, przemiany która miała z niego zrobić weganina albo innego psychopatę. Zadrżał na samą myśl, ze miałby zrezygnować z mięsa i zacząć uprawaić... sport. Miał swój sport. Pewnego rodzaju zapasy, które lubił i to bardzo.

    W mieszkaniu niewiele się zmieniło. Pojawił się stosik nowych książek i niezwykle urodziwy imbryk i dwie filiżanki z najdelikatniejszej porcelany. Wydawały się nie pasować do wnętrza. Dante odstawił zakupy.
    - Chcesz coś do picia albo do jedzenia? Nie jestem dobym kucharzem więc coś możliwego do osiągnięcia poproszę w zamówieniu...
    Zdjał kawałek prześcieradła, który osłaniał wstępny szkic na podobraziu. Spojrzał raz jeszcze na swojego modela i szkic.
    - Będzie idealnie... - westchnął bardziej do siebie niż do niego. Wydawał się rozchmurzyć. Na jego twarzy pojawił się nawet delikatny ale przyjemny uśmiech, który bardzo do niego pasował.
    - Niedługo niestety się przeprowadzam więc mam nadzieję skończyć większość dzisiaj. Potem najwyżej będę cie łapał gdzieś na uczelni.

    OdpowiedzUsuń
  89. [Dziękuję bardzo za powitanie! Jakby była ochota na wątek, to zapraszam oczywiście :D Na razie nie mam żadnego pomysłu, ale można coś pomyśleć.]
    Daniel Griffin

    OdpowiedzUsuń

  90. Odprowadził kolegę Alexa wzrokiem, po czym ponownie spojrzał na chłopaka. Uśmiechnął się szeroko, słysząc, że blondyn się zgodził i chce z nim pójść, jednak kolejne słowa sprawiły, że zmarkotniał. Josh był jego przyjacielem i nie chciał mu psuć randki, ale Alex najwyraźniej miał ku temu inne plany. Powoli zaczynał żałować, że zaproponował chłopakowi wspólne wyjście. Nie zamierzał jednak od razu go skreślać. Przecież można się jakoś dogadać.
    - Ymmhh.. - westchnął. Skrzywił się lekko, drapiąc się po szyi, nie widząc jak zacząć. - Bo wiesz nie wiem czy wyłapałeś z tego wszystkiego co mówiłem, że Joshowi zależy na tej dziewczynie, a on jest moim przyjacielem. - wytłumaczył jeszcze raz, tym razem nieco wolniej. - Więc jeśli sądziłeś, że zrobię coś co postawi go w zły świetle to chyba zwariowałeś. - pokręcił przecząco głową. Cenił sobie przyjaźń z chłopakiem i nie zamierzał jej niszczyć jednym wyskokiem, który sprawi mu chwilową radość. Bo to nie tak, że nawet przez moment nie pomyślał o tym jaką minę miałaby parka gdyby wyskoczył zza rogu w jakimś przebraniu czy coś. Ale nieeee to nie było tego warte.
    - Łłłłooo - zawołał - spokój stary, spokój. - wyciągnął przed siebie ręce z rozstawionymi palcami w geście uspokojenia. - Widzę, że się trochę zapędzasz. Na to całe przygotowywanie straciłbyś więcej czasu niż to jest tego warte. - powiedział, jednak chłopak ni jak nie zareagował na jego wypowiedź. Dopiero po chwili poprosił by ten powtórzył to co mówił. - Tak, mówiłem, że się zapędzasz. - spojrzał na niego poważnie. - Więcej przygotowywania niż zabawy. Serio. - pokiwał głową. - Nie chciał byś po prostu pójść i cieszyć się chwilą? - zapytał. Dla niego zawsze własnie to było najlepsze w takich miejscach. Wchodził do budynku i przenosił się w inny czas. Wyobrażał sobie jak mogło się kiedyś tu żyć. Co robili tutejsi ludzi. Co tu się stało. Tyle. - Poza tym co takiego Josh ci zrobił, że tak bardzo go nie lubisz? - nie mógł się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.

    [ Wybacz, że tak długo, ale kompletnie nie wiedziałam jak ugryźć twój odpis, a później miałam trochę spraw na głowie. ]

    Aaron McCort

    OdpowiedzUsuń
  91. [Cześć, mój cudowny Bocianie. :D Przychodzę tu, bo wątku nauczyciel-uczeń jakoś nie widzę. Masz może jakiś pomysł?]

    Tyrone

    OdpowiedzUsuń
  92. [Zawsze się coś wymyśli, tylko nie wiem, którego z twoich panów wolisz do ewentualnego wątku :D]

    Matthew

    OdpowiedzUsuń