16 lutego 2016

club queen on the downtown scene

28.10.1997 — ABSOLWENTKA KLASY TEATRALNEJ W BROOKLYN ART ACADEMY — PRACOWNICA KAWIARNI — 1,57; NAJPIERW JĄ SŁYSZYSZ, POTEM WIDZISZ — DLA WIĘKSZOŚCI PO PROSTU FOXY — OGROMNA FANKA SZORTÓW I ZA DUŻYCH KOSZULEK — NAŁOGOWA PALACZKA
Podobno w wieku lat dwudziestu powinno mieć się już perspektywy na dalsze życie i poczucie odpowiedzialności większe od niezbędnego minimum. Niestety, Alice nie posiada ani jednego, ani drugiego; wie, że chce iść na studia, ale nie wybrała jeszcze kierunku, a opuszczenie murów szkoły wcale nie uczyniło jej dojrzalszą. Nie znosi jednak bycia zależną od kogoś, więc znalazła pracę w kawiarni, żeby jak najszybciej się usamodzielnić i wyprowadzić od starszego brata. Trochę za głośno śmieje się z nie do końca zabawnych żartów, kłopoty nie opuszczają jej o krok, a w dodatku jest uparta jak osioł. Imprezowiczka, która uwielbia spotykać się ze znajomymi i razem z nimi żłopać zimne piwo prosto z puszki. Na jej drobnym ciele można zauważyć całą masę niewielkich zadrapań i kilka fioletowych siniaków, ponieważ czasami zdarza jej się wywrócić na prostej drodze. Niepoprawna optymistka z wiecznym uśmiechem i mała — dosłownie — flirciara, która pomimo bardzo przyjaznego usposobienia nie zawaha się wdać w kłótnię i dogadać, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Momentami bywa egoistyczna, ale swoich bliskich broni jak lwica. Nie do końca panuje nad swoimi uczuciami, bez problemu można z niej czytać jak z otwartej księgi. Jest empatyczna i wrażliwa, stara się nie krzywdzić innych osób. Czerpie z życia garściami, jakby zapominając o tym, że gdzieś tam jest jeszcze jutro i może czasami powinna pomyśleć o konsekwencjach własnych czynów.

_________________________________________________
fc: Bridget Satterlee, tytuł: Lana Del Rey — Art Deco

24 komentarze:

  1. To chyba było już w naturze Daniela, że po prostu lubił brać na siebie winę za drobną część zła na tym świecie. Kiedy nie było określonego winowajcy, on po prostu brał chociaż trochę odpowiedzialności na siebie. Tak było łatwiej. Mógł być sarkastyczny, czasami nawet za wredny i wścibski, ale jednocześnie był też zdecydowanie za dobry.
    Pokiwał głową na znak zgody i posłał jej z powrotem lekki uśmiech. Potem oddał jej pocałunek. Całowała go w taki sposób, jakby w tym samym czasie chciała go pocieszyć, powiedzieć, że wszystko będzie już dobrze, przekazać, jak bardzo się za nim stęskniła i jak bardzo dzięki niemu jest szczęśliwa. Niesamowicie było poczuć to w jednym pocałunku. Danny próbował cieszyć się każdą sekundą. Miał wrażenie, że dopiero po tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło, zrozumiał, jakie duże znaczenie takie małe rzeczy mają już po czasie.
    Jeśli ktoś trzy lata temu powiedziałby mu, że on i Alice Hastings będą od siebie zależni i będą dbać o swoje dobro nawzajem bardziej niż o własne, prawdopodobnie wyśmiałby tę osobę. Ha, to wydawałoby się abstrakcyjne nawet i rok temu! I to nie ze względu na Alice, a ze względu na samego siebie. Nigdy nie wyobrażał sobie siebie z sercem w całości oddanym komuś innemu.
    Przytulił ją do siebie jeszcze bardziej, mimo że i tak była tak blisko niego, jak się tylko dało. Nie było mowy, aby cokolwiek lub ktokolwiek ich w tej chwili rozdzielił. Wypuścił głęboko powietrze.
    – To takie ciężkie do uwierzenia – powiedział, gładząc delikatnie jej włosy – że tak po prostu mogłem zapomnieć... Ciebie, wszystko, co razem zrobiliśmy, szkołę, Joe... Mam na myśli, kurde, jak można zapomnieć tego człowieka! Przecież najtrudniej pozbyć się z myśli tego, co cię najbardziej denerwuje. – Kątem oka obserwował jej reakcję. Czuł, że była bliska płaczu i chciał po prostu usłyszeć jej śmiech, tak bardzo za tym tęsknił. – Jak bardzo zły na mnie jest?

    OdpowiedzUsuń
  2. Daniel, tak jak każda osoba w nastoletnim wieku, nigdy nie spodziewał się, że kiedykolwiek tak zatęskni za szkołą. Oczywiście nie tak bardzo jak za Alice, ale naprawdę tęsknił za przyjaciółmi, za treningami i codziennym pośpiechem. Lekarz kazał mu się po wypadku nie obciążać, ani nie narażać na stres, ale dla własnego spokoju musiał wrócić do codzienności. Wciąż jednak była w nim odrobina dziwnego niepokoju. Nie martwił się o zaległości w nauce, bo przez ten czas zdążył je nadrobić. Wiedział, że wszyscy będą zadawać pytania, co u niego i jak się czuje. Nigdy nie śmiałby narzekać na to, że ma zbyt wielu przyjaciół, a tym bardziej o to, że się o niego martwią, ale bycie w centrum uwagi nie zawsze wydawało się takie kuszące.
    Uśmiechnął się szerzej, gdy w końcu usłyszał jej śmiech. Jej pełen ulgi, szczęśliwy głos, ramiona, które nie chciały go puszczać. To wszystko sprawiało, że czuł się niezwykle komfortowo. Pocieszało go, chociaż już wcale tego nie potrzebował.
    – Myślałem bardziej o wieczorach z tobą, ale w takim razie będziesz musiała się mną podzielić – powiedział żartobliwie. Zebrał jej włosy błąkające się wokół twarzy i wygładził na jej plecach.
    Jej prośba brzmiała tak bardzo autentycznie. To, co powiedziała, ściskało mu i gardło, i serce.
    – Wiem, wiem, już w porządku, Alice – westchnął, ostrożnie kładąc jej głowę z powrotem na swojej klatce piersiowej i delikatnie oparł na niej brodę, wcześniej składając mały pocałunek na jej czole. – Nigdzie się nie wybieram... Nic mnie teraz od ciebie nie odciągnie... No, chyba że twój brat – dodał, raźnie rozmasowując jej ramię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Również zaśmiał się cicho, gdy dziewczyna odpowiedziała na komentarz o jej bracie. Chris wzbudzał w nim już mniejszy postrach, niż na początku związku z Alice. Teraz można nazwać by to tylko i aż respektem. Co prawda, nigdy nie powiedział mu tego wprost, ale Daniel wiedział, że gdyby cokolwiek złego stało się Alice z jego strony, Chris byłby zdolny do wielu równie złych rzeczy. Jednak teraz – znaczy się przed wypadkiem – ich relacje zrobiły znaczne postępy. Starszy z rodzeństwa Hastings nawet posyłał mu uśmiech na przywitanie – i nie był on ironiczny! – czasami udało im się też razem zażartować, a przede wszystkim przestało być tak niezręcznie. Oczywiście cała dobra opinia o Dannym zerowała się za każdym razem, gdy między nim a Alice doszło do odrobinę większego zgrzytu i Chris to dostrzegł. Daniel często miał wrażenie, że druga szansa u Alice była niemalże niczym w porównaniu do kredytu zaufania, którego potrzebował u jej brata. To urocze, jak wierzyła w to, że nawet on nie byłby go stanie od niej odciągnąć, ale chyba oboje dobrze wiedzieli, że jeśli istniałby do tego jakiś wyjątek, to byłby to właśnie Chris.
    Położył dłoń na jej kolanie i raźnie je potarł, po czym wzruszył nieznacznie ramionami, gdy usłyszał jej pytanie. Naprawdę nie miał głowy do myślenia w tamtej chwili o jedzeniu, teraz również jego myśli okupowało wiele innych rzeczy.
    – Po prostu chciałem jak najszybciej cię zobaczyć – odpowiedział wymijająco.
    Złapał dziewczynę pod udami i podniósł ją ze stołu. Pocałował ją jeszcze szybko, zanim położył się na kanapie, kładąc Alice na sobie.
    – Mamy sporo do nadrobienia. Jedzenie może poczekać – powiedział, ale widząc spojrzenie Alice wyraźnie bijącej się z rozsądkiem, dodał jeszcze: – Dziesięć minut i coś zjemy, obiecuję. Będzie w porządku, Ali. Jest w porządku.
    Posłał jej delikatny uśmiech, wycierając kciukiem wciąż wilgotne od łez policzki, wtedy położyła głowę na jego klatce piersiowej.
    Ten dzień dopiero się zaczął, a już dał się im obojgu we znaki. Wszystkie emocje – mimo że pozytywne – musiały opaść. Daniel potrzebował chwili wyciszenia, po prostu czując spokojny oddech Alice.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznijmy od tego, że jego tata poleciał na drugi koniec kraju na parę dni, zostawiając go samemu sobie. Danny nie miał w planach wyprawiania wielkiej domówki, chociaż Joe ten pomysł bardzo przypadł do gustu, bo narzekał, że od dawna razem nie szaleli. Zachowując więc prostotę spędzili ten wieczór w dwójkę, nadrabiając zaległości, bo chociaż Joe gadał od paru dni bez przerwy, nie mógł się po prostu wygadać z rzeczy, które ostatnio ominęły Daniela. Jedno piwo, gry, bez szumu i szału, około północy mała prywatka się skończyła.
    Jakąś godzinę później więc obudził go dźwięk przychodzącej wiadomości. Mrużąc oczy, wyciągnął rękę po telefon. Pierwszą wiadomość od Alice chyba powinien odebrać jako komplement. Ignorując jedną literówkę, było to raczej przyjemne przypomnienie, po pierwszej w nocy, co prawda, a to nie było już takie standardowe. Nie zdążył odpowiedzieć, przyszedł drugi sms, trzeci, potem kolejny. Jego uśmiech lekko zrzedł. Czy ona wysyłała mu sprośne sms-y po pijaku? Mógłby to tak po protu zostawić, wiedział, że była z Nadyą i Lisą, więc nic nie powinno jej się stać. Gryzło go jednak sumienie, bo wiadomości wciąż przychodziły, a Alice wydawała się całkiem zdesperowana. Powinien przynajmniej sprawdzić, czy aby na pewno wszystko u nich w porządku. Trzy pijane dziewczyny rzadko kiedy nie sprawiały żadnych kłopotów.
    Tak w końcu trafił pod drzwi Nadyi. Wszystko dookoła wydawało się być cicho – dokładnie tak, jak powinno być o drugiej w nocy w budynku mieszkalnym – ale zza tych jednych drzwi dało usłyszeć się wesołe śmiechy. Chłopak westchnął lekko i zadzwonił raz dzwonkiem, po czym odczekał chwilę i zapukał dla pewności. Głosy ze środka ucichły na moment, ale zaraz rozbrzmiały ponownie. Wtedy jednak nie minęło parę kolejnych – ciągnących się, co prawda, w nieskończoność – sekund i drzwi otworzyły się przed nim, a gospodyni we własnej osobie oparła się w wejściu, kładąc rękę na framudze po drugiej stronie i zlustrowała go przenikliwym spojrzeniem.
    – Cześć, mog-
    – Nie masz pizzy? – przerwała mu Nadya, a on nie mógł stwierdzić, czy w jej głosie więcej było konsternacji czy pretensji.
    – Nadya, dlaczego miałbym mieć pizzę? – zapytał.
    – Nie wiem, jak w filmach. Przystojny dostawca, babski wieczór, te sprawy, no nie? – wyjaśniła, chyba sama nie za bardzo wiedząc do czego zmierza. Nie odsunęła się wciąż jednak i nadal wyglądało na to, że jej szare komórki bardzo intensywnie pracowały, jakby bez dobrego filmowego motywu nie mogła wpuścić go do środka. – Jesteś striptizerem więc?
    Daniel odchylił głowę i westchnął zrezygnowany.
    – Boże, to ja, Daniel. Znasz mnie. Nie rozbieram się za pieniądze, okej?
    Dziewczyna mlasnęła raz językiem i uniosła brew.
    – To dobrze. Bo ich nie mam – odparła, na co on pokręcił głową z niedowierzaniem, bo trochę go to jednak rozbawiło.
    Wszedł do środka, udając się przodem do salonu, skąd dochodziły odgłosy telewizora i śmiech dwóch pozostałych dziewczyn. Popatrzył na nie, głównie na Alice, która leżała na brzuchu na dywanie, nogami wesoło machając nogami z telefonem w dłoniach. Nic dziwnego, ostatniego sms-a dostał na chwilę przed dotarciem tutaj.
    – Patrzcie, co znalazłam pod drzwiami! Kogo, znaczy się! – rzuciła Nadya, wieszając mu się jednym ramieniem na szyi. Daniel złapał ją lekko, bo traciła równowagę i przypilnował, żeby stanęła prosto obok niego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Stało się. Sam się w to wpakował i naprawdę nie miał sumienia, żeby winić za to chociażby Alice. Patrząc na to, w jakim stanie była, musiałby nie mieć serca. Mógłby oczywiście powiedzieć, że doprowadziła się do tego na własne życzenie, ale było mu jej trochę żal. Wiedział, że rano nie będzie przyjemnie. Z drugiej strony już nie mógł się doczekać, aby jej się za to odpłacić i dać nauczkę. Zawsze można spróbować mieć z tego chociaż odrobiny frajdy.
    Uniósł brwi, kiedy Alice oskarżyła go o niewspomnienie o jego bracie bliźniaku, bo na początku nie wyłapał, o co jej tak naprawdę chodziło.
    Wtedy do dyskusji dołączyła się Lisa, potem jeszcze Nadya i dla niego już raczej nie było w tym miejsca. I tak nie wiedziałby, co odpowiedzieć, bo każde kolejne słowa wydawały się jeszcze bardziej niedorzeczne niż poprzednie. Stał więc tam z dłońmi w kieszeniach, przeskakując wzrokiem po dziewczynach.
    Podszedł w końcu do Alice i przykucnął przy niej, ale wcale nie pomógł jej wstać.
    – Alice, wiesz, że nie mam żadnego brata – powiedział spokojnie, wyjmując jej z ręki telefon i chowając go sobie do kieszeni. Miała już różne historie z gubieniem rzeczy po pijaku, prawda? Teraz musiał myśleć za nich oboje.
    – Czeaj, co...? – odezwała się Lisa, kręcąc głową, kompletnie zdezorientowana tym rozwojem wydarzeń.
    Daniel uniósł wzrok i uśmiechnął się lekko. Teraz miał do niańczenia nie jedną, a trzy niekontaktujące dziewczyny. Wstał i zabrał butelkę od Nadyi.
    – Ej – jęknęła dziewczyna, po czym ze zrezygnowaniem opadła na poduszkę.
    Po drodze wziął jeszcze kilka butelek i szklanek ze stolika, zostawiając je wszystkie w kuchni. One i tak rano będą miały wystarczająco dużo bałaganu do ogarnięcia. Podniósł jeszcze parę rzeczy z podłogi, kiedy poczuł na sobie dziwne spojrzenie Lisy, która śledziła każdy jego ruch.
    – Co jest, Lis? – spytał.
    – Aaa nic – zaśmiała się cicho, wyciągając się na kanapie.
    – Wiesz, Danny, Foxy nam wcześniej mówiła... – zaczęła Nadya, ale nie dała rady dokończyć, bo wszystkie zaczęły chichotać. Nie lubił tego określenia, ale dziewczyną zdarzało się chichotać, jeśli chodziło o jedną rzecz.
    – Udam, że wcale mnie dzisiaj nie krępujecie – stwierdził, udając się z powrotem do kuchni z resztą rzeczy, która walała się dookoła.
    Kiedy wrócił, złapał w końcu Alice za ramiona i pomógł jej najpierw usiąść, zanim stwierdził, że jest gotowa wstać.
    – Zabieram cię do domu, okej? Do siebie, znaczy się – powiedział. – Chris zabiłby mnie, gdybym cię przyprowadził w takim stanie o tej porze – dodał już bardziej do siebie. – A wy, dziewczyny, pijcie dużo wody, a najlepiej idźcie już spać, hm?

    OdpowiedzUsuń
  6. Bycie kompletnie trzeźwym w towarzystwie samych pijanych osób było całkiem ciekawym doświadczeniem. Ale czy zabawnym? O tak, zdecydowanie. Daniel za bardzo tego po sobie nie pokazywał, ale naprawdę miał niezły ubaw, nawet mimo tego, że został wyciągnięty w środku nocy z łóżka zaledwie po kilkudziesięciu minutach snu. Nie wiedział, co prawda, czy dziewczyny piły po równo, ale był pod wrażeniem tego, jak dobrze trzymała się Nadya. Jej stan zdradzał jedynie trochę rozwiązany język, ale i tak nie odbiegało to za bardzo od jej codziennej gadki, zawsze należała do tych wygadanych i pierwszych do dyskusji. Lisa... cóż, Lisa była teraz w swoim własnym świecie. Chyba najlepszym rozwiązaniem było zostawienie jej do czasu, aż całkowicie wróci jej świadomość.
    A Alice... Teraz widział i czuł, że miała na myśli to, o czym napisała mu w sms-ach, dużo bardziej, niż się tego spodziewał i szczerze nie wiedział, co powinien w tej chwili o tym myśleć. Wiedział, że trzymała się go mocniej, niż było to konieczne, aby nie osunęła się na własnych nogach.
    – Nie ma za co, Liso – odpowiedział ostentacyjnie, rzucając bardzo wymowne spojrzenie Nadyi, która tylko przewróciła na to oczami.
    Dziewczyna wygładziła bluzkę i odrzuciła włosy, po czym z uniesioną brodą, przeszła wyzywająco obok niego.
    – Idę do łazienki – wyjaśniła podpitym tonem.
    Daniel uśmiechnął się do siebie i odczekał, aż przejdzie jeszcze parę kroków, zanim się odezwał:
    – W drugą stronę.
    – To mój dom! Wiem przecież, Jezu!
    Chłopak z niewinnym uśmiechem obserwował, jak Nadya zawraca i tupiąc, idzie już we właściwym kierunku.
    – Bede tesnić! – rzuciła jeszcze Lisa, która miała teraz dużo miejsca na kanapie i mogła się wygodnie rozłożyć.
    – Tak, Lis, my też – odparł Danny lekko rozczulony nagłą potulnością koleżanki. Upewnił się, że Alice stoi stabilnie i chwycił z fotela koc, którym okrył Lisę. – Pilnuj Nadyi, okej?
    – Suka – mruknęła, podciągając sobie koc pod samą brodę i przymykając oczy.
    Uśmiechnął się pod nosem i zgarnął po drodze kurtkę Alice.
    – Chodź, ty moja katastrofo mała – westchnął, prowadząc ją za ramiona do wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Alice na szczęście była jeszcze w na tyle przyzwoitym stanie – o ile tego słowa w ogóle można było w tamtej chwili użyć do opisania poziomu jej upojenia alkoholowego – że w miarę logicznie przyjmowała do wiadomości większość informacji i nawet niektóre proste polecenia. Daniel utrzymywał się w przekonaniu, że tak długo, jak będzie można otrzymać od niej odpowiedź zwrotną – werbalną czy też nie – wcale nie będzie najgorzej. Udało mu się nawet nakłonić ją, aby sama założyła buty i sam musiał zawiązać tylko jednego z nich, bo Alice najwyraźniej się w tym wypaliła, a nie chciał, żeby głupia sznurówka utrudniła im i tak skomplikowaną wyprawę z powrotem do domu.
    Kurtka, szalik, na dworze nie było przyjemnie, zwłaszcza o tej godzinie w nocy, dlatego Danny zadbał o to, aby do jutrzejszego kaca Alice nie zafundowała sobie jeszcze zapchanego nosa i drapiącego gardła.
    Ale oczywiście, kiedy wydaje się, że wszystko idzie jakoś tak za łatwo, coś nagle musi to popsuć i w tym przypadku były to schody. Kiedy kilkanaście minut temu wchodził nimi na górę, nie przewidywał, że jego dziewczyna może być w takim stanie, że najzwyczajniej nie będzie w stanie bezpiecznie nimi zejść. Wszystko było do osiągnięcia, jednak to wydłużyłoby im czas dostania się na dół o jakieś dziesięć razy.
    – Szzzzzz! – Natychmiast zakrył dłonią jej usta. Na pewno jej intencją nie było obudzenie wszystkich sąsiadów Nadyi, ale specjalnie czy nie – fakt był taki, że nie była wystarczająco cicho.
    Bez przekonania spojrzał jeszcze raz na schody i westchnął, odwracając się do Alice.
    – Masz obiecać, że będziesz cicho, jasne? – odezwał się spokojnie i wyraźnie.
    Pochylił się i złapał ją w zgięciu kolan oraz pod plecami, po czym na rękach ruszył z nią w dół schodów, w miarę możliwości patrząc pod nogi.
    – Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie jesteś w tym momencie tak bardzo księżniczką, jak być powinnaś?
    Ona wciąż była damą w opresji, a on rycerzem, który za wszelką cenę starał się ją uratować, to po prostu wersja bardzo współczesna. Wciąż nie wierzył, że musiał to wszystko robić, ale już wiedział, że tak łatwo jej tego nie odpuści.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy wchodził tymi schodami w tamtą stronę – mimo że zasadniczo pod górę powinno być trudniej – droga wydawała mu się dużo krótsza. Logicznie myśląc, wiedział jednak, że w ten sposób będzie i tak szybciej, niż gdyby miał sprowadzać Alice po każdym stopniu po kolei. Trzymając ją, nie miał nawet wolnej ręki, aby móc złapać się czegoś i pomóc sobie utrzymać równowagę, bo chociaż dziewczyna była dla niego całkiem lekka, to jednak nie co dzień zdarzało się, aby musiał ją w środku nocy znosić po stromych i zdecydowanie zbyt długich schodach.
    – Oczywiście, Alice – przytaknął tylko na jej próbę wytłumaczenia mu, że sytuacja, w której się teraz znajdują jest bardziej baśniowa, niż on uważa.
    Nigdy by mu to nie mogło przeszkadzać, ale nie dało się nie zauważyć, że dziewczyna trochę za bardzo do niego lgnęła. I nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie to, że to alkohol pchał ją do tego i było w tym więcej pożądania niż potrzeby czułości.
    Ostrożnie wyplątał się z jej objęcia, a następnie złapał jej dłoń i drugą rękę położył na jej ramieniu, prowadząc ją bez słowa do samochodu. Otworzył drzwi i cierpliwie czekał, aż Alice usiądzie na miejscu pasażera bez jego nakierowywania ani pomocy. Na szczęście już po krótkiej chwili on sam wsiadał już do auta i rozcierał zmarznięte dłonie. Spojrzał bez słowa na Ali. Nie był na nią zły. Znał ją i to, co robiła, niekoniecznie było zawsze odpowiedzialne, ale hipokrytą też nie był. Nie wiedział tylko, co w tej chwili mógłby jej powiedzieć i czy w ogóle by to do niej teraz dotarło.
    Westchnął, pochylając się nieznacznie nad jej fotelem, aby złapać pas. Podał go jej, subtelnie, a jednak wymownie każąc jej się zapiąć, nie używając do tego słów.
    – Jak się czujesz? – zapytał z troską, chociaż na jego twarzy widniał odrobinę zaczepny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie pozostał całkowicie obojętny na pocałunek, ale nie oddał go też z pełnym zaangażowaniem, jakiego zapewne Alice od niego oczekiwała. Czuł alkohol w jej delikatnym oddechu i był całkiem przekonany, że jego smak wciąż utrzymywał się na jej ustach. To nie tak, że nie chciał całować się z nią po pijaku – patrząc na to od tej strony, przecież ich pierwszy pocałunek właśnie tak wyglądał, a za drugim razem nie było inaczej – jednak te sytuacje nie były porównywalne.
    – Widzę... – Uśmiechnął się do niej słabo. Jednak zamiast zrobić cokolwiek więcej on najzwyczajniej w świecie wyprostował się z powrotem na swoim fotelu ze zmęczonym westchnięciem.
    Naprawdę nie był na nią zły za to wyciągnięcie go z miękkiego i ciepłego łóżka w środku nocy, bo przecież wcale nie musiał po nią specjalnie przyjeżdżać i eskortować do własnego domu. Wiedział gdzie była i że z dziewczynami nic jej się nie stanie, ale podświadomie wiedział też, że z nim będzie bezpieczniejsza i jego sumienie będzie się lepiej z tym czuć.
    – Udana noc, co? – odezwał się, z zamiarem małego podpuszczenia dziewczyny. Odpalając silnik, nie patrzył na nią, ale próbował zignorować jej dłoń, która nagle znalazła się na jego kolanie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Danny był bardzo świadomy tego, że Alice naprawdę miała na myśli wszystko, co wcześniej do niego wysłała. I to bynajmniej nie z powodu swojego gigantycznego ego. Głównym powodem był raczej sam fakt tych wiadomości i tego, że niektóre z nich zapadały w pamięć. Nie był do końca pewien, czy było to zabawne, czy może bardziej niepokojące, ponieważ Alice nie często bywała tak wylewna w słowach. Tak właściwie to nawet nie wiedział, że potrafi ona powiedzieć niektóre z tych rzeczy tak bardzo bezpośrednio, że będzie w stanie go trochę onieśmielić.
    – Och, tak, bez wątpienia będzie jeszcze bardziej udana... – odpowiedział z delikatną ironią. Spiął lekko nogę pod dotykiem dziewczyny, ale spuścił wzrok tylko na ułamek sekundy i z powrotem spojrzał na drogę. Dobrze wiedział, że próbowała tylko wyegzekwować od niego atencję, a on wcale nie zamierzał jej dawać, czego chciała. Położył rękę na jej dłoni i zsunął w dół. – Jak już położysz się do łóżka i porządnie wyśpisz – dodał, posyłając jej szybki uśmiech. Odłożył jej rękę z powrotem na jej własne kolano i lekko przyklepał ją na miejscu, po czym z odchrząknięciem złapał kierownicę i uśmiechnął się do siebie pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przez cały czas próbował traktować ją, jakby była zupełnie trzeźwa. Przyjął sobie taką taktykę i sumiennie się jej trzymał... do czasu. W końcu odpowiadanie jej przestało być sensowne. Mówiła mu, co robiła wcześniej z koleżankami i o czym rozmawiała ze swoim bratem, aby płynnie, choć dość chaotycznie, przejść do bardziej absurdalnych tematów. Skończył więc co jakiś czas jedynie pokiwując głową i odmrukując krótkie mhm, aby nie okazać utraty zainteresowania i być może nawet trochę zmęczyć ją jej własnym słowotokiem. Nie chciał może co prawda, aby zasnęła mu teraz w samochodzie, ale możliwe, że wtedy przetransportowanie jej do domu byłoby nawet łatwiejsze.
    Wpierw musiał zapewnić jej podporę przy wysiadaniu z auta, później na szczęście miał możliwość wybrania windy, aby nie zapewniać sobie powtórki z rozrywki ze schodami, które w jedną stroną okazały się kłopotliwe, aż strach pomyśleć, co byłoby pod górę.
    – Szzz, Ali. Jest środek nocy i ludzie śpią. Musimy być cicho. Możesz to dla mnie zrobić? – powiedział do uwieszonej mu na szyi dziewczyny, kiedy ta entuzjastycznie wyrażała swoje zdumienie tym, jak szybko znaleźli się na górze.
    Jak najsprawniej potrafił, wprowadził ją do mieszkania, coby nie ryzykować obudzenia całego piętra i przy okazji skrócić nieco swoje starania. Naprawdę musiał ją kochać, skoro robił dla niej to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zamknął za nimi drzwi, próbując wciąż podtrzymywać Alice za ramię, chociaż ta szybko wyplątała się z jego uścisku, a on postanowił nie protestować, bo ufał, że przecież dalej poradzi sobie sama. Nie minęła jednak chwila, kiedy stała już przy nim i mamrotała coś błagalnym tonem. Daniel westchnął cicho, odrzucając klucze na komodę, po czym odwrócił się do niej.
    – Daj – mruknął, odsuwając jej dłonie, aby pomóc dziewczynie z szalikiem, który podszedł pod suwak kurtki. Udało mu się rozpiąć zamek do końca, a przy okazji rozwiązał szalik i ściągnął go z jej szyi. Kiedy już została całkowicie oswobodzona, lekko puknął ją palcem w brodę i uśmiechnął się z politowaniem. Nie powiedział jednak nic, tylko sam rozebrał się z kurtki oraz zostawił w korytarzu buty.
    Zanim on zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, Alice już ze stanowczością ciągnęła go ze sobą.
    – No nie wiem – roześmiał się na jej pytanie, bo faktycznie byli już w progu kuchni, ale szybko zamienił ich miejscami. – Nigdy nie spałem na stole, ale jestem pewien, że zdecydowanie wygodniej będzie ci na łóżku, hm? – powiedział żartobliwie, chociaż ona i tak miała już pewnie spory problem w rozróżnianiu tonu jego wypowiedzi.
    Łapiąc jej ramiona, nawrócił ją w odpowiednim kierunku i popchnął subtelnie w stronę rzeczywistego pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  13. Danny naprawdę już nie wiedział, jak rozmawiać z Alice, aby ta nie uznała tego za kolejną zaczepkę. W dodatku wszystko było niemalże dwa razy trudniejsze, ponieważ mimo wszystko ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Taka pijacka paplanina dość często bywała irytująca, ale patrząc na Alice kompletnie do niej nie pasowała i była czymś bardziej komicznym niż wkurzającym. Dlatego też nie udało mu się stłumić rozbawionego prychnięcia, kiedy dziewczyna naskoczyła na niego, plącząc się we własnych słowach. Szybko jednak zacisnął wargi i ukrył na chwilę przed nią twarz, spodziewając się kolejnej wybuchowej reakcji z jej strony. Że też w ogóle miał on czelność się z niej wyśmiewać!
    – Alice, posłuchaj mnie – zaczął przesadnie spokojnym głosem, podchodząc do niej i kładąc dłonie na jej ramionach. – Nigdy w życiu nie spałem na stole i mogę cię zapewnić, że ty również nie.
    Kontrolował swój lekki uśmiech, aby jego bezczelne zachowanie znowu jej przypadkiem nie uodło. Potarł delikatnie jej ramiona, po czym zostawiając ją tam, gdzie stała, podszedł do łóżka i poprawił poduszkę oraz odrzucił kołdrę na bok, aby zrobić Ali miejsce.
    – Nie jesteś przypadkiem śpiąca? – zapytał przez ramię dość sarkastycznym głosem, ale może w tym stanie od razu się nie zorientuje. Był środek nocy i skłamałby, gdyby powiedział, że nie jest już zmęczony i nie marzy o tym, aby spokojnie zasnąć.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Cześć! :) Bardzo się cieszę, że pamiętasz Bransona, bo ja również Alice pamiętam. I bardzo chętnie dam się zaprosić na wątek, trzeba go trochę rozruszać, bo się zastał, tak jak z resztą ja jako autor. Jeśli chodzi o wymyślanie, to możemy założyć, że już się znali z widzenia, w końcu chodzili razem do szkoły i jest między nimi tylko rok różnicy. A co do okoliczności spotkania, moglibyśmy wykorzystać kawiarnię, w której Alice obecnie pracuje lub też jej okolicę, a do tego papierosy, bądź też te narkotyki, których nigdy nie próbowała. Banalne, ale jakoś ciągnie mnie do banałów. :)]

    Tyrone Branson

    OdpowiedzUsuń
  15. [ W razie cu, to widziałam komentarz i w ogóle, tylko nadal kminię nad jakimś bardziej konkretnym pomysłem, żeby nie przychodzić tak z niczym. No także, tak się odzywam, jak w końcu coś skleję, to na pewno przyjdę.]

    Jeff

    OdpowiedzUsuń
  16. [O nieee gówniara szkołę skończyła to się będzie rzucać, że już duża jest nie nie nie, tak nie może być. O, i musisz mi Alexa postarzyć w powiązaniach, chłop już stary jest, trzeba o tym pamiętać. Willy zgrzeczniał... troszkę :> Już nie szuka guza... tak często :> No w każdym razie, jak chcesz temu gamoniowi życie uprzykrzyć? ]

    William L.

    OdpowiedzUsuń
  17. [O duuude! Zakumplujmy je na złość Willowi *.* Niech odczuje, że wróciłam na bloga xDDD
    Jak czytałaś moje opowiadanie - to wiesz, że Jacky ma ulubioną zajebistą kawiarenkę. I jeżeli twoja Foxy nie pracuje w żadnej konkretnej... to może chciałaby pracować właśnie w tej? Zacznę tak wątek, a jeżeli ci to nie pasuje, to udawaj, że nie pisałam słowa "ulubiona" w wątku xD]

    Szła właśnie małymi uliczkami, by dojść do swojego ukochanego miejsca - swojej świątyni świetności i odnowy; miejsca, gdzie dawali jej życiodajny napój, pozwalali grać na gitarze i rozwijać się. Po prostu być sobą. Uwielbiała swój mały stoliczek i uwielbiała tutejszą kawę.
    Przed jej ukochaną kawiarnią zobaczyła znajomą jej dziewczynę. Cóż... imienia jej nie znała (choć pewnie mogłaby je przeczytać z plakietki), ale wiedziała, że dziewczyna tam pracuje. To jej kiedyś dawno dawno temu trzy razy cofała zamówienie, bo czegoś brakowało, a było to dla Jacky niezbędne. Od tamtej pory - tylko ona potrafiła sprostać jej dziwnemu zamówieniu w odpowiednio dobrych proporcjach. Cóż - Jacky też zostawiła wówczas całkiem spory napiwek za życiodajny napój, ale było warto.
    Ace spojrzała przez szybę do środka lokalu i zauważyła, że przy ladzie stoi jakiś świeżak. Jęknęła cicho i kątem oka spojrzała na Foxy, która paliła papierosa. Wyciągnęła swoją paczkę i odpaliła papierosa.
    - Ciężki dziś dzień?

    Jacky

    OdpowiedzUsuń
  18. Nigdy nie zastanawiała się nad ich uniformem, choć jej oczywiście nie przeszkadzałoby jakby mogli obsługiwać w swoich codziennych ubraniach - miałoby to swój urok. Ale co ona tam wiedziała... Założyła z najlepszym przyjacielem Volum Eleven - zaraz potem musiała wyjechać i właściwie trochę się bała tego, że jak wróci to już niczego nie zastanie. Chociaż przecież wierzyła w Willa i jego zdolności.
    Zaciągnęła się głęboko papierosem, a słysząc jej słowa, na usta Jacky wypłynął lekki uśmiech. Wysunęła do przodu rękę strzepując nadmiar popiołu.
    - Zdecydowanie poczekam. - Zerknęła kątem oka na chłopaka za ladą. Sprawiał wrażenie, jakby mógł to być jego może trzeci dzień? - Lubię podejmować ryzyko, ale dziś zdecydowanie nie jest to ten dzień. - Zaśmiała się cicho. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jeszcze dziś nie skończyłaś pracy. - Usiadła z papierosem na krawędzi i spojrzała przed siebie. - Chodziłyśmy razem na Brooklyn Art, nie? - Coś tak jej się kojarzyło. Jacky etatowo zajmowała się w szkole scenariuszami. Wszystkimi. Nawet trochę jej tego brakowało. Żyła wtedy w ciągłym biegu, od sztuki do sztuki, zajęta i wymagająca. Dziś mało odczuwała - po prostu była.
    - Jak trafiłaś do tej kawiarni? Wiesz, to nie jet typowe miejsce, które znajdziesz na mapie. - Zaśmiała się.

    Jacky

    OdpowiedzUsuń
  19. [Jej pluszowy miś przypomina kształtem trochę mojego Andrzeja. Tylko Andy jest szary. >,< A misie są cudowne i fajnie się z nimi śpi, o.
    Dziękuję ślicznie za powitanie. Nate miał być od początku wysoki, mam słabość do wysokich facetów, a że sama mam te niemal 1,8m (meh ;0; ) t wszyscy tworzeni przeze mnie zawsze są tak wysocy. A w dodatkowych gify się zmieniają. Znajduję z Alice wspólne cechy, któe mam ja, ale których nie ma Nate i prędzej ja sama z nią bym się dogadała, ale to mnie nie powstrzyma i z chęcią napiszę jakiś wątek. Z akademii raczej się znać nie będą, jak ona zaczynała to on już kończył, a potem wyjechał z Nowego Jorku i niedawno wrócił. aleeee
    Ale widzę, że jej mama była pielęgniarką i jest w tym samym wieku co rodzice Nate, a jego ojciec jest chirurgiem. Więc może Robert, ojciec Nate, znał się i przyjaźnił z matką Alice? I po jej śmierci w jakiś sposób pomagał Alice oraz Christopherowi? :) Stąd mogliby się znać. ;> ]

    Nate

    OdpowiedzUsuń
  20. [Hej!
    Bardzo dziękuję za powitanie. Historia Clarie jest nieco dramatyczna, ale ona sama nie jest aż tak smutna, jak mogłoby się wydawać. I na pewno się jeszcze rozkręci :>
    Również życzę udanej zabawy i masy wątków! :) ]
    Clarisse

    OdpowiedzUsuń
  21. [ I'm fucking back, boom. Sorry, ale straciłam wątek i męczyłam się z tym odpisem, stanęło na dwóch zdaniach, więc dałam sobie spokój i zaczęłam od poranka, jedziemy z tym XD ]

    To była długa noc, którą tak właściwie spędził na kanapie w salonie. Po tym jak już pomógł Alice pozbyć się reszty kłopotliwych części garderoby, przekonał ją, żeby w końcu położyła się do łóżka i próbowała zasnąć. Wyszedł wtedy z pokoju, poniekąd chłonąc ciszę i spokój. Naprawdę kochał Alice, ale jej absurdalna gadanina i humor zmieniający się, jak chorągiewka na wietrze tej nocy nieźle dały mu w kość. Gdy po chwili wrócił nie zdziwiło go to, że zastał dziewczynę pogrążoną już w głębokim śnie, rozłożoną wygodnie na jego łóżku dosłownie w pozycji, w której się położyła. Postawił szklankę na stoliku, a kiedy brak choćby najmniejszej reakcji ze strony Ali na stuknięcie, upewnił go tylko w fakcie, że przez najbliższe kilka godzin nic jej nie zbudzi. Zgasił światło i poszedł spać na kanapę, a rano wstał trochę przed południem. Nie zajrzał nawet do śpiącej Alice, bo wiedział, że nawet w zwykły dzień nie była to jej pora, a co dopiero po takiej nocy. Pozwolił więc sobie wziąć prysznic, lekko ogarnąć i zrobić kawę, zanim poszedł obudzić Śpiącą Królewnę. Stanął w progu z kubkiem kawy w ręce i popatrzył na nieprzytomną i potarganą Alice, po czym wszedł do środka i bez cienia emocji na twarzy, ostentacyjnie zatrzasnął za sobą drzwi. Teraz powinno zacząć być zabawnie.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  22. [No nieeee, ja się nie zgadzam na oklepany wątek, trzeba im jakąś dramę. Chociaż na chwilę obecną nie mam za grosz pomysłu, ale może przez niewyspanie hahah ]

    Willy

    OdpowiedzUsuń
  23. Zmrużyła oczy przyglądając się dziewczynie uważniej, po czym zaśmiała się cicho.
    - Właściwie byłam, pisałam opowiadania, ale tylko niektóre zajęcia mogłyśmy mieć razem - o ile w ogóle byłyśmy w tym samym roczniku - bo miałam odrobinę zmieniony program, na potrzeby drużyny koszykówki i paru zajęć dodatkowych. - Nadal nie wiedziała jakim cudem udało jej się to załatwić, ale faktycznie, nie chodziła na większość zajęć ze swoim rocznikiem, bo albo załatwiała to indywidualnie, albo po prostu jej nie było. Czasem też siedziała na końcu klasy kompletnie pogrążona we własnym świecie.
    - Ah, to tak jak ja. - Uniosła kącik ust. Do niedawna naprawdę nie lubiła być w domu. Czuła się tam zdecydowanie zbyt zagubiona i mniej bezpieczna. Ciągle łaziła po wszystkich murkach, dachach, drzewach i ulicach.
    Również wyciągnęła dłoń w stronę dziewczyny, zaciągając się papierosem, po czym dodała.
    - Jacky Jacose, dla przyjaciół Ace.

    Jacky

    OdpowiedzUsuń
  24. Szczerze, to obawiał się w głębi trochę, że nawet donośne trzaśnięcie drzwiami może nie zdołać obudzić Alice z jej twardego snu. Czasami w zwykły dzień można by skakać nad jej głową, a jedyną reakcją byłoby leniwe przekręcenie się na drugi bok i parę wymamrotanych pod nosem słów. Ale tego poranka jej przebudzenie, choć dla niej było katorgą, z jego perspektywy wyglądało całkiem zabawnie i ledwo powstrzymał się od przełamania uśmiechu. Chciał jednak stwarzać pozory, a dziewczyna w pierwszej chwili i tak była zbyt pochłonięta bólem, pragnieniem i uczuciem prawdziwej marności. Och, ileż radości może sprawić cudze cierpienie. Sam nie wiedział, czy zasługuje na tytuł najlepszego chłopaka na świecie za to, co zrobił dla niej tej nocy, czy najgorszego za to, ile szczerej frajdy dostarczało mu pogrywanie z nią w taki sposób.
    – Alice Hastings, czy ja kiedykolwiek na ciebie krzyczałem? – Hm, właściwie to tak. Wzruszył ramionami, po czym upił łyk ciepłej kawy z kubka i przysiadł na biurku. Obserwował ją z błogim spojrzeniem, czerpiąc jak najwięcej z każdej długiej sekundy. – Więęęc... Jak się spało? – zapytał niewinnie, znowu podnosząc kubek do ust.
    Nie chciał jej jakoś szkalować za to, co nawyprawiała. Chciał po prostu w stopniowy sposób uświadamiać ją o każdej rzeczy, którą zrobiła i powiedziała, a o której będzie mógł jej przypominać do końca życia. Nawet kiedy ona już o tym zapomni, on będzie tam, aby upewnić się, że ten stan nie potrwa długo.

    sadystyczna strona Dana

    OdpowiedzUsuń