16 lutego 2016


Elizabeth D. Ramsey

Oh boy, have you seen my head? 
I've lost my mind so I forget and 
Oh boy, have you seen my heart?


22 LATA • FOTOREPORTERKA W BROOKLYN ARTS PRESS'69 CHEVROLET CAMARO SS
Jest coś irracjonalnie pociągającego w sposobie, w jaki Cię od siebie odpycha. Coś niemożliwie irytującego w tym, jak zarzyna na sobie Twoją cierpliwość, uciekając w coraz to węższe ścieżki absurdu. Coś szalenie intrygującego w jej oczach, kiedy tak bezwstydnie ociera się o Ciebie dojmującym spojrzeniem, wertując karty Twojej duszy bez cienia jakiejkolwiek ogłady. Coś dogłębnie uwodzącego w niskim tonie jej głosu, kiedy szepcząc Ci do ucha zakrawa o bezczelność. Coś niewiarygodnie przejmującego w starannie zafałszowanej subtelności jej dotyku oraz coś odrobinę niepokojącego w jej ruchach, gdy nie wiesz, czego od Ciebie chce ani czego możesz się po niej spodziewać.   
PŁOMIENNORUDE WŁOSY • STALOWOSZARE SPOJRZENIE • SERCE 10 STÓP POD ZIEMIĄ

BLISCY                                           SPISANE

Oh boy, have you seen my soul?
It's under the ground,
I'm out of control

→ POPRZEDNIA KARTA ←
wersja tymczasowa
będę to edytować

5 komentarzy:

  1. [Hej! :)
    Z wizerunkiem miałam podobny problem, co z imieniem. Lilka była moim trzecim wyborem, a imię... Nawet tego nie skomentuję. Ale taak. Też uważam, że Clarisse bardziej do niej pasuje. Jest bardziej... delikatne.
    Dziękuję za powitanie. I jak już stworzysz tego pana, to zapraszam :).
    A tymczasem również życzę udanej zabawy i masy świetnych wątków u Elizabeth!]
    Clarisse

    OdpowiedzUsuń
  2. [Duuude xD Miałaś tyyyyle czasu by napisać pierwsza komentarz xD Pięknie by to serce na górze wyglądało xD I wgl... tyle godzin był taki samotny! Skandal! How rought! *udaje sitcom*]

    OdpowiedzUsuń
  3. Adam nie chciał uchodzić za romantyka. Nie uważał też za bardzo męskie używanie sformułowań takich jak "usychałem z tęsknoty" czy "jesteś dla mnie całym światem" czy "moje życie bez ciebie nie miałoby sensu". Nie przeszkadzało mu gdy słuchał takich dialogów w filmie, albo gdy słyszał czyjąś rozmowę, ale nie potrafił uwierzyć w to, że mógłby takich słów użyć. One po prostu nie były w jego stylu.
    Pomijając fakt, że w jego stylu generalnie było działanie a nie gadanie.
    Już ją widział po powrocie. Od razu jak tylko wysadził z samochodu Jacky - pojechał. Ale nie wysiadł. Nie podszedł do niej i nie próbował się odezwać. Wiedział jak zła mogła być, bo właściwie zostawił ją bez żadnych wyjaśnień nie mówiąc dokąd jedzie. Nawet za bardzo się nie pożegnał. Wysłał smsa o treści, że wyjeżdża i że przeprasza, ale nic poza tym. A gdy chciał zadzwonić - zawsze rezygnował.
    To nie tak, że chciał, by sobie bez niego życie ułożyła, ale... za każdym razem, jak zajmował się tą nie muzyczną częścią swojego życia odnosił wrażenie, że niepotrzebnie ją naraża i że im mniej wie, tym lepiej. I że być może w ogóle nie powinna go znać.
    A mimo to, nie umiał się trzymać od niej z daleka i zawsze wracał niezależnie jak łzawym romansidłem w tym momencie by nie zajechało.
    Dziś znów podjechał. Zaparkował i chwilę siedział w samochodzie. I pewnie by nie wysiadł gdyby nie zobaczył znajomego mu jakiegoś podrzędnego dilera. On oczywiście nie wiedział kim był Adam, ale Adam znał jego. Kierował się w stronę Rudej. Typka kojarzył jeszcze za czasów gangu Jacksona. Cóż, chłopak gwarantował mu, że Ruda nic nie wiedziała, więc może po prostu ten diler czegoś od niej chciał. Nie zamierzał tego sprawdzać.
    Miał dwie opcje. Pozbyć się go, ale zdemaskować się, albo podejść do Rudej i liczyć, że diler sobie po prostu pójdzie widząc, że ma ona towarzystwo. Zdecydował się na to drugie. Tym bardziej, że słyszał, że szykuje się w końcu akcja na zgarnięcie gangu na gorącym uczynku. Po raz pierwszy przyszło mu do głowy, że jednak powinien się zaangażować.
    Poszedł więc wprost do Ramsey, nawet nie zastanawiając się nad tym, że powinien coś jej powiedzieć - tak bardzo był pochłonięty tym,że nie chce by coś jej się stało.
    Stał więc teraz niedaleko niej, bo przy drugim końcu samochodu i przez chwilę po prostu patrzył na to, co robiła. W końcu odchrząknął nieznacznie i potarł dłonią swój kark.
    - Niezła robota. - Gdyby nie wyglądało to teraz dziwnie, po prostu by przejechał dłonią po twarzy. Tak, Adamie, to był świetny tekst na przełamanie lodów. Jesteś po prostu mistrzem.

    Adaś

    OdpowiedzUsuń
  4. Spodziewał się złości. Ale nie obojętności. Odwrócił wzrok, chociaż przecież tyle czekał, żeby znów ją zobaczyć. Wiedział, że to była jego wina, bo w końcu miał szansę na to, żeby może faktycznie im się udało. Nie był co prawda do końca pewny, czy rzeczywiście, czy może dalej gdzieś nad nimi wisiało widmo miłości jej życia, ale może.
    Były chwile, gdzie naprawdę chciał odpuścić, bo liczył się z tym, że nawet jeżeli by im się udało, to nie byłby - wymienioną wcześniej - miłością jej życia. Byłby zastępstwem. Starał się raczej za bardzo nie wybiegać więc w przyszłość. To nie będzie zmartwieniem jeszcze jakiś czas, a na pewno nie na dzisiaj.
    Kiedy spytała czego chciał, przez chwilę mierzył ją tylko wzrokiem, po czym uniósł brew i lekko się uśmiechnął.
    - Myślę, że odpowiedź "ciebie", raczej nie przejdzie, co? - Oparł się o ścianę garażu i jakby nigdy nic rozejrzał się, czy diler sobie poszedł. Wrócił do niej wzrokiem.
    Co on miał jej odpowiedzieć? Nie planował dziś tu podchodzić. Nie wiedział do końca jak powinien był to rozegrać, więc schował ręce do kieszeni kurtki i chwycił znajdujący się tam przedmiot, chowając go w pięści.
    - Myślałem, że może moglibyśmy się spotkać jutro wieczorem? Porozmawiać? - Podszedł do dachu samochodu i położył na nim pięść. - Elise. To nie jest tak, że chciałem wyjechać. - Otworzył dłoń i zostawił na dachu małą miniaturkę jej samochodu. Detale były odwzorowane na tyle, na ile się dało, przy takim maleństwie. - Możesz odmówić, ale nie myśl, że o tobie nie myślałem. - Dotknął lewego boku samochodziku, a ponieważ przestał mówić, to zapadła między nimi cisza i dało się usłyszeć (choć z trudem, bo nagranie było bardzo cicho) melodie piosenki, do której tańczyli w domku.
    Spuścił nieznacznie głowę i chowając ręce do kieszeni wycofał się z jej garażu, idąc do samochodu.

    Adaś, który potrafi ogrzać ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Adam był bardzo zmęczony. Nonszalancja jako maska zawsze przychodziła mu do ubrania najłatwiej. A on po prostu nie miał teraz siły na nic innego. Tym bardziej, że nie planował dziś przed nią stać. Od kiedy spał przy niej - pierwszy raz od dawna przesypiając całą noc - nie sypiał prawie w ogóle. Nie mógł nawet jakby chciał. A chcieć też nie chciał.
    - Wiem. - szepnął, gdy mu powiedziała, że ją miał. - A sądzisz, że taki był mój plan? - Widać było na jego twarzy lekkie zirytowanie. Przecież go znała. I to chyba najlepiej ze wszystkich. A mimo to naprawdę podejrzewała go o to, że mógł chcieć by to się tak potoczyło?
    - Elise... Ramsey. - Poprawił się.
    Miała rację. Nie mógł jej przeprosić tu i teraz. Nie tylko z powodu dumy, ale też tego poczucia, że nie może chcieć by mu wybaczyła, skoro jeszcze nie znała całej prawy. Nie żeby to miało sprawić, że nie będzie musiał przepraszać.
    Chciał ją przytulić. Pojęcia nie miała, jak bardzo chciał najzwyczajniej w świecie przytrzymać ją w swoich ramionach. A świadomość, że wiedział, co stracił, bo przecież pamiętał dokładnie woń jej ciała, smak ust i to uczucie towarzyszące trzymaniu jej; sprawiało, że ledwo się kontrolował. I to cholerne zmęczenie jeszcze.
    - Odpowiem na wszystkie twoje pytania. - Chciała tego, czy nie, on wybrał ją już dawno temu. Dla niego była ideałem. Sam nie wiedział, że takowy może istnieć, dopóki jej nie poznał.
    Część jego bała się tej rozmowy. Wiedział, że bardzo wiele przed nią ukrył i nie był taki pewny, że w ogóle będzie chciała z nim jeszcze kiedykolwiek rozmawiać.
    Resztę jej słów przyjął do wiadomości, jedynie kiwając głową, po czym wyszedł.


    Siedział w centrali dowodzenia, trzymając w dłoni telefon i patrząc na numer Rudej. Miał już nawet napisane, że chce się z nią zobaczyć o dwudziestej. I już miał jej wysłać wiadomość, kiedy podszedł do niego jeden z dowódców akcji odnośnie rozbrojenia gangu.
    - Jesteś z nami?
    - Tak.
    - Co ty tak nagle zmieniłeś zdanie?
    - A to ważne? Chciałeś bym jechał. Jadę. Reszta chyba nie ma znaczenia. - Adam spojrzał na dowódcę twardo. Musiał zakończyć to raz na zawsze. Po pierwsze dla Jacka, a po drugie naprawdę niepokoiło go, że zobaczył członka tego gangu przed domem Ramsey. Nie zamierzał pozwolić, by ktokolwiek zrobił jej krzywdę. Obiecał jej to.
    - Dobrze. Dziś o 20 mają przyjmować ładunki.
    - Jasne. - I jak tylko dowódca odszedł, Adam znów opadł na krzesło. Spojrzał na niewysłaną wiadomość i poprawił ją.
    "Dziś o północy. Tam gdzie cię zabrałem jak ostatnio wróciłem."

    Adam

    OdpowiedzUsuń