17 września 2017

Don't Date a Girl Who Travels

Tańczyłam podczas karnawału w Rio
Medytowałam w Szaolin
Pocałowałam lwa z afrykańskiej sawanny
Wędrowałam z Maorysami po górach Nowej Zelandii
Przeżyłam w amazońskiej dżungli
I wierzcie mi, że wciąż mi mało…





Elena Marshall
18 lat – klasa fotograficzno-filmowa – niespokojna dusza – Brytyjka - nie usiedzi w jednym miejscu dłużej, niż kilka miesięcy – rodzice archeolodzy, również podróżują po świecie – nie ma rodzeństwa – nie ma nikogo, z kim utrzymywałaby kontakt na dłużej – nie ma planów się wiązać, ani osiąść w jednym miejscu



Podróżować palcem po mapie może każdy kto tylko tego zapragnie. Snuć wielkie plany na przyszłość i śnić po nocach o wielkich odkryciach może nawet największy tchórz. Marzyć o domu z pięknym widokiem na skrzące się światła nocnego życia może ktoś, kto nie ma w portfelu nawet grosza.
Ale tylko ludzie, którzy mają odwagę dokonać rzeczy niemożliwych mogą osiągnąć wszystko. Ograniczenia są dla słabych, a brak pieniędzy w portfelu to najlepszy sposób na to, aby uruchomić wyobraźnię i zmobilizować się do ciężkiej pracy. Gdy inni mówią „niemożliwe”, ja nie zastanawiam się, dlaczego nie mogłabym tego dokonać.
Nowy Jork to taka miejsca dżungla. A Ameryka Północna to miejsce pełne tajemnic. Świątynie Majów i Azteków. Wielki Kanion. Niagara. Wyprawa na Alaskę. Yellowstone i wulkany Hawaii. Chcę zobaczyć je wszystkie w ciągu tego roku. I to bez względu na konsekwencje!
Co musisz o mnie wiedzieć? Zawsze pakuję się w kłopoty, nigdy nie przestaję się śmiać i nie marnuję czasu na bezczynne siedzenie. Ale nigdy się nie przywiązuje. Możesz spędzić ze mną miło czas, rozmawiać całą noc i cały dzień bawić się do upadłego, ale musisz liczyć się z tym, że kiedyś odejdę, tak, jak zawsze odchodzę, kiedy poczuję, że czas odwiedzić kolejne miejsce. W gruncie rzeczy straszna ze mnie egoistka, ale gdybym nią nie była, to stałabym się strasznie zgorzkniała i nieszczęśliwa. Chcesz mnie zatrzymać? Nie dasz rady, możesz jedynie dotrzymać mi kroku. Ale czy dasz radę?




 Witam!
Postać na zamówienie
Żądamy wątków i powiązań
Nie gryziemy - połykamy w całości, zjadamy kości, wypluwamy ości
Do napisania!

20 komentarzy:

  1. Przy końcu wakacji zawsze miewał dość słodko-gorzkie uczucie. W Brooklyn Art Academy nie czuł się jak w obozie karnym. Jak to wśród artystów – panowała tam specyficzna atmosfera, ale odnalezienie się w niej nie sprawiało dużo problemów. W ciągu lata pojawił się w akademiku zaledwie z dwa razy, bo kiedy nie było go gdzieś w świecie, spędzał czas w rodzinnym domu, ale w raz początkiem roku szkolnego wygodniej było przenieść się z powrotem w pobliże szkoły. Biurokracja jednak nie miała końca i z roku na rok potrzeba było więcej podpisanych świstków, a sekretarka nie odpuszczała już tak łatwo na ładne oczy.
    Kiedy dziewczyna lekko go popchnęła, nawet nie przywiązał do tego większej uwagi, zastanawiając się, jak sprytnie to rozegrać, by szybciej dostać się do sekretariatu. Zerknął na nią zdezorientowany, poprawiając pasek od gitary na ramieniu i najzwyczajniej w świecie ponownie powiódł spojrzeniem gdzieś w bok, ale dosłownie sekundę później jego uszu dobiegł dziwnie znajomy głos. Z niedowierzaniem popatrzył na dziewczynę, która próbowała się przepchnąć do przodu. Skłamałby, gdyby powiedział, że w tym momencie serce nie podskoczyło mu do gardła i że nie odjęło mu kompletnie mowy. Przez moment próbował znaleźć na to jakieś logiczne wytłumaczenie. Może po prostu mu się coś przewidziało, może się nie wyspał, miał paranoję lub po prostu był szalony. Jednak kiedy dziewczyna z powrotem nie do końca z własnej woli wylądowała u jego boku, nie miał już chyba wątpliwości, że to naprawdę ona.
    Takie rzeczy po prostu nie zdarzają się w prawdziwym życiu. Jakie są w ogóle są na to szanse? Czuł się, jakby był właśnie w ukrytej kamerze albo grał w jakiejś komedii romantycznej, nie mając scenariusza. Przez parę tygodni szczerze nie mógł przestać o niej myśleć. Ale teraz, jakkolwiek źle to brzmi, prawie już o niej zapomniał. I miał nawet kogoś, kto pomagał utrzymywać mu myśli z dala od niej, co było mu bardzo na rękę. I akurat teraz znikąd pojawiała się z powrotem w jego życiu, jak gdyby los naprawdę tego chciał. Dokładnie pamiętał ten moment, kiedy widzieli się rzekomo po raz ostatni. On zażartował, że jeśli jest im to przeznaczone, to jeszcze się kiedyś spotkają, a ona obiecała mu, że nigdy się już nie zobaczą. W odpowiedzi tylko ją pocałował – pierwszy i zarazem ostatni raz – i to miał być koniec. W tej chwili chyba nawet żałował, że to zrobił.
    Zazwyczaj krępująca cisza nie była dla niego problemem, ale kiedy to on ją kontrolował. Ta cisza sprawiała, że czuł się nieswojo i miał ochotę zapaść się pod ziemię lub po prostu uciec. W końcu odchrząknął lekko i jeszcze nie do końca wiedząc, co zamierza powiedzieć, otworzył usta.
    – To trochę... – Niezręczne? Dziwne? Ironiczne? – ...niespodziewane – powiedział, skutecznie unikając patrzenia jej w oczy.
    Bo co miał niby powiedzieć? Cześć! Jak miło cię tu widzieć. Cóż za niespodzianka! Co tutaj robisz? Nie to, żeby brzmiało to mniej żałośnie niż to, na co się zdecydował.

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  2. [To jest takie dziwne... bo ja kiedyś miałam wątek z panią co się nazywała Elena i ona też bodajże miała rodziców archeologów, też jedynaczka i też podróżowała (tylko była Kanadyjką i miała przelotny romans z moją postacią, ale też na zasadzie, że przelotny i nie mieli zamiaru spotkać się po raz kolejny, a wpadli na siebie w szkole...), powiem Ci, że bardzo dziwne... Ale mniejsza o to :D
    Jak zawsze dobrze widzieć nowe twarze na blogu, mam nadzieję, że się tu z Eleną zaaklimatyzujesz, bo ciekawa pani i dobre ma podejście do rzeczy 'niewykonalnych'. Baw się dobrze!
    A w razie chęci zapraszam do Scotta, albo Ruby.]

    Scott/Ruby

    OdpowiedzUsuń
  3. [Jason Fuller? Z wizerunkiem Chrisa Wooda. Taki trochę podobny do Scotta, ale miał kiepską rodzinę i tylko jego siostra była taka spoko. Miałyśmy wątek na gmailu (znaczy pierw na St Augustine High School, ale blog zmarniał) i miałaś innego maila, dlatego też tak sobie myślałam, że może to jednak nie ty no i nawet chciałam podsyłać maila niedawno, żeby przeprosić, że się nie odzywam, ale mi się nie udało, coś jakiś błąd wyskakiwał.
    Ale masz rację w takim bądź razie wątek to koniecznie trzeba będzie sklecić, tylko tak myślę jak xD Bo Scott uczniem już nie jest i potencjalnie to jedynie mógłby u Eleny na lekcji WFu być (o ile to nie lekcja z samego rana), w sumie na jakieś dalekie podróże to nie ma kasy od 16 roku życia... Ale to jeszcze do pomyślenia, na pewno się coś uda, ale teraz się jeszcze nie skupiam dobrze, bo śniadania nie jadłam.]

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  4. [To mi się zdarza, że czasami ni z gruchy ni z pietruchy znikam... nie obrażaj się, proszę? :D No może bez celu... no pewnie też i chyba nam się pomysły też już kończyły na to co z nimi robić, bo jednak Jason cały czas był, no jaki był, a Elena już miała go chyba dość i to tak my na siłę musiałybyśmy ich pchać, żeby mieć co razem robić.
    O rodzinka to nie jest zły pomysł! Może ojciec Eleny jest bratem ojca Scotta? Albo w innej tam kombinacji, ale mogliby spokojnie być kuzynostwem. Rodzice Scotta tacy rodzinni są więc może jakby rodzice Eleny akurat coś się gdzieś zatrzymywali to mogło się trochę ich zjeżdżać (bo akurat rodzice Scotta biedni nie są i podróże im nie straszne). Możemy w sumie nawet tak zrobić, że ostatnim razem Scott i Elena to się widzieli szmat czasu temu (bo nawet jakby założyć, że tam gdzieś pomiędzy był jakiś rodzinny 'grill' to Scott pewnie nie pojechał), może sześć lat temu? Wtedy wpadają na siebie w szkole i Scotta to pewnie będzie łatwiej poznać, a on może takie mieć trochę 'hmm, wygląda znajomo, ale nie wiem dlaczego', bo jednak dojrzała z wyglądu i nie ma tych 12 lat. A później jakby się rodzice Scotta dowiedzieli to by pewnie koniecznie dziewczynę chcieli na obiad jakiś zaprosić i całe to ugoszczenie rzecz jasna, bo oni tacy kochani są. A Scott już by się pewnie kuzynce zaczął naprzykrzać, łazić za nią, wbijać jej się do pokoju (bo coś tam przeczytałam, że czekała po klucze do pokoju w akademiku), ale jak nie to zawsze gdzie indziej się będzie wtrynżalać, będzie się mogła Elena nacieszyć niechcianym ''bratem''.
    Jak myślisz...?]

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  5. [Oj tam... xD
    No tak... te przerwy dobrze na wątek nie wpływały.
    A super będzie jak Elena też będzie nachalna (z tymi urodzinami u niego w mieszkaniu to trzeba tak dobrać, żeby Elise nie było wtedy na chacie, bo by raczej nie pozwoliła na demolki w mieszkaniu brata), będą sobie robić zawody na nachalność, no i oczywiście :D Uprzykrzanie uprzykrzaniem, ale weź ją tknij, a jesteś martwy xD
    O dobrze, że wspomniałaś, lecę zaraz szukać im jakiegoś gifa, mogę wykorzystać ten tekst z imprezką w jego domu?]

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cześć, jeszcze ja przyszłam powitać ładnie nową postać, choć z moją Aries chyba nie będzie im pisane się polubić przez niesprzyjające okoliczności. A wszystko wina Vickiego, ach ci faceci. :> ]

    Aries K. & William L.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Nie wiem czy z Willem nie jest jeszcze gorzej się dogadać, moje postaci choć są takimi skrajnościami to z obojgiem ciężko się dogadać. O ile Aries to mała diablica, to z Willym na ścieżkę wojenną jest wejść ciężko, ale i ciężko dotrzeć do pana gburowatego. Chyba że masz jakiś pomysł ciekawy :> ]

    William

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojciec, do własnego syna dodzwonić się oczywiście nie mógł. Z resztą po pierwszym telefonie, uznał, że nie ma to sensu, bo z każdym nieodebranym połączeniem Scott przed kontaktem będzie się w wzbraniać jeszcze bardziej. Za to jego rodzeństwo nie miało w tej kwestii skrupułów, zarzucili mu skrzynkę wiadomościami, że ‘ELAN PRZYJEDŻA. BEDZIĘ SIĘ UCZYĆ W BAA. SCOTT KONIECZNIE DO NIEJ ZAJRZYJ’. Więc zajrzał. Mogło się wydawać, że się bezczelnie do jej pokoju wkradł, w końcu otwarcie takich drzwi byłoby banalne, nawet gdyby dziewczyna zamknęła je na kluczyk, ale sprawę mu znacznie ułatwiła, zostawiając pokój otwarty. Patrzcie państwo nawet zapukał, kto wie, jeszcze by wlazł do kogoś innego i by później było...
    Drzwi z wolna uchylił, wychylił się zaglądając głębiej, a kiedy nikogo nie zastał po prostu wszedł do środka. Po pokoju rozejrzał się bez większego zainteresowania, i tak był prawie że pusty prócz bagaży stojących pod ścianą. Wyjrzał jeszcze przez okno, równie mało zainteresowany, przez chwilę patrząc jak dzieciaki rozkładają sobie koc na trawie, a inni już siedzą i bazgrzą coś w książkach. Z lekkim znudzeniem w kroku siadł w końcu na krześle i zarzucił nogi na biurko odchylając się do tyłu. Nie miał póki co nic lepszego do zrobienia z czasem, więc nie mógł się wytłumaczyć, że się gdzieś śpieszył, ale bezczynne siedzenie w pokoju kuzynki, nie należało do zajęć ciekawych. Kiedy ją ostatni raz widział była... sam już nie pamiętał... mała? Drobna? Młoda? Jak to dziewczynki. Gdzieś w albumie rodzinnym mieli nawet wspólne zdjęcie, oboje wyglądali wtedy inaczej, ale nie spodziewał się aż takiej zmiany kiedy dziewczyna weszła do pokoju. Co prawda nie zastanawiał się wielce jak Elena teraz wyglądała, więc jedyne z czym się to zbiło, to z obrazem tej małej dziewczynki sprzed tych kilku lat.
    Wyraz twarzy miał pewnie trudny to wychwycenia, ale przeskoczyło przez niego lekkie zdziwienie, które szybko zmyło się kiedy włączyła mu się czerwona lampka, słysząc jakie bzdury wygaduje dziewczyna. Nogi szybko wylądowały na ziemi, a telefon po chwili trzymał już w dłoni rzucając młodej ostre spojrzenie.
    Słysząc jeszcze kobiecy głos w słuchawce zaczął szybko.
    -Ciociuu... - Nie rozmawiał z nią już... sporo czasu, przynajmniej nigdy sam nie inicjował żadnej rozmowy, ale nigdy też nie wykręciłby takiego numeru jaki co rusz robił rodzicom. -Elena chciała przez to powiedzieć, że przyszedłem sprawdzić jak się ma moja ukochana kuzynka. - Tutaj zerknął uważnie na dziewczynę. - Nawet się nie rozpakowała, więc wcale niczego nie przeglądałem, poza tym na jej miejscu następnym razem zamknął bym drzwi. To takie nieodpowiedzialne, zostawiać je otwarte. - Rozmawiał jeszcze trochę, chociaż w głosie kobiety słychać było, że wcale nie potraktowała zarzutów córki poważnie.
    -Nie płacą mi za to, więc pracą bym tego nie nazwał, ale jestem na prawie wszystkich zajęciach wychowania fizycznego, prawie w roli nauczyciela. - Wyjaśnił, co znaczyło tyle, że w trakcie zajęć uczył i pomagał, a poza nimi po szkole szwendał się jak uczeń, a traktowany było trochę jak stażysta. - Będę pilnować, żeby się Elena nie obijała i trzymała formę. - Dodał jeszcze zaśmiewając się lekko. Wymienili ze sobą jeszcze kilka słów, po czym Scott wyciągnął dłoń z komórką znów do dziewczyny, bez żadnego słowa, ale z czujnym spojrzeniem, jakby dawał jej do zrozumienia, że jak spróbuje jeszcze raz takie rzeczy wygadywać to zaraz jej telefon wyrwie z ręki.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  9. [Serio? Ja mam wrażenie, że to Arii ze swoją biczowatością, skrzywionym kręgosłupem moralnym i wstrętem do związków (bo przecież coś takiego jak miłość nie istnieje pfff) pierwsza go straci, bo zanim się zorientuje, że chce go na wyłączność, ten odfrunie do innej
    A co do Willa, to teoretycznie wyluzowany, ale Volume Eleven to jego perełka, wiesz, człowiek z powołaniem. No i przez to czasami dostaje kołka w dupie jeśli chodzi o ten bar. Ale może by złapali jakiś wspólny British Vibe? Willy ma już doświadczenie w robieniu za pseudo starszego braciszka haha. Więc można w sumie w tym kierunku. Tylko niech go nie pyta o szkołę, bo jej każe stamtąd uciekać jak najdalej. Willy jest chyba jedyną postacią, która nienawidzi tej szkoły... znaczy lubi klimat i ludzi, ale uważa, że szkoła beznadziejna i zmarnował w niej czas i potencjał. :) ]

    William & Aries

    OdpowiedzUsuń
  10. Elena albo bardzo dobrze to ukrywała, albo po prostu w ogóle nie była zdenerwowana i to tylko on czuł się, jakby był spanikowaną małą dziewczynką. Nie miał ochoty za bardzo pokazywać tego, że aż tak wytrąciła go z równowagi. Wolał pozostać przy wersji małej niespodzianki, której kompletnie nie mógł przewidzieć, stąd to jego lekkie zmieszanie. Ale tak naprawdę było to spowodowane tym, iż obawiał się, że mógł zrobić z siebie w jej oczach jakiegoś głupka. Nie chodziło oczywiście o teraz, ale o ostatni raz, kiedy się widzieli. Nie miał pewności, że czuła wtedy to samo. Może po prostu była przesadnie miła i nie chciała sprawiać, żeby poczuł się gorzej.
    Nie wierzył też w związki na odległość, bo choć nie wiedział, skąd Elena jest, to z opowieści o jej podróżach wywnioskował, że dystans między nimi i tak bezustannie by się zmieniał. Czuł od niej taką dzikość, w jak najlepszym tego słowa znaczeniu, było to jej pozytywną cechą, ale zupełnie niekompatybilną z jakimkolwiek zaangażowaniem. Poza tym, kto powiedział, że w ogóle była tu mowa o jakimś związku. Przecież te kilkanaście wspólnych dni mogło wcale nie być takie specjalne, jak mu się wydawało. On doświadczył tego raz w życiu, a ona miała to na co dzień.
    Normalnie reakcją obronną w tym przypadku byłby wymijający uśmiech i zmiana tematu, ale jej słowa skłoniły go teraz do głębszego przemyślenia. Nie był jakimś tam banalnym romantykiem i jego tekst o przeznaczeniu były tylko żartem, ale bywało, że wątpił w przypadki.
    Odruchowo spojrzał na jej dłoń, którą go dotknęła i zorientował się, jak bardzo jest spięty. Nie chciał, żeby Elena za łatwo to wyczuła, dlatego szybko skupił się na wyluzowaniu ciała i z powrotem uniósł wzrok na dziewczynę.
    – Nie masz za co przepraszać. Szansa wynosiła jeden do pięćdziesięciu, że spotkamy się akurat w Nowym Jorku, a to, że w jednej szkole nawet mniej, więc może coś w tym przeznaczeniu jest... Teraz to ja żartuję – powiedział szybko, nie chcąc dawać jej zbyt wiele powodów do myślenia.
    – W porządku – przytaknął ze zrozumieniem na jej słowa. – Miło cię poznać. Jestem Victor – dodał i wyciągnął w jej stronę dłoń, błyskając uśmiechem. On tak szczerze nie chciał o niczym zapominać, ale może faktycznie zyskali szansę, aby się lepiej poznać.

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  11. [Powiązania wiszą sobie nie dokończone w szkicach od dłuższego czasu, a potworki niestety są duże i pyskate. Mają jakieś 15-16 lat, więc opiekunki nie potrzebują, tylko Willa, który dopilnuje, żeby przez te pół roku, żadna nie trafiła do szpitala i nie przydupiła semestru. Możemy osadzić ten nasz wątek w barze, a co z niego potem wyniknie wyjdzie w praniu. Możesz nawet zacząć, choć nie wiem czy dziś już odpiszę, bo zjada mnie strasznie stres przed jutrzejszą teorią na prawko :< ]

    William

    OdpowiedzUsuń
  12. [Ja tak czułam, że trzeba było innego słowa użyć xD I gif jest idealny :D ]

    Kiedy ta kończyła rozmowę, Scott znów lampił się za okno z braku lepszego zajęcia z lekka opierając się ramieniem o ścianę.
    Na jej słowa o tych drzwiach puścił wszystko mimo uszu, bo miał zamiar odwiedzać ją kiedy mu się będzie żywnie podobało, a w razie potrzeby dobijać do drzwi, żeby odstraszyć potencjalnych adoratorów i zniszczyć nastrój. Więc cały jej wywód skwitował jedynie jakże elokwentnym.: - Mh-hm. - Na jej okrzyk uniósł brew do góry przyglądając się prezentowi z lekką rezerwą, ale w końcu przejął je od niej. Chyba się będę musiał napić, żeby na tym grać, przeszło mu przez myśl.
    -Nie, teatralnej. - Odparł bez wzruszenia. Kij wie dlaczego właściwie teatralnej. Jedyne co go tak naprawdę tam utrzymało to naturalny talent aktorski, bo w ogóle nie miał zapału do chwytania po literaturę i chociaż używał pewnych technik aktorskich, większości nie potrafiłby nazwać, już nie wspominając, że słuchanie o historii sztuki to była dla niego mordęga ( i pewnie dlatego nie pojawiał się na większości tych lekcji). Grał za to kiedyś w zespole, na gitarze basowej i może to po tym dziewczyna skojarzyła klasę instrumentalną, nie wnikał zbytnio, bo jakoś niewiele go to interesowało. I tak trafiła całkiem blisko.
    -Opłaca, opłaca, niech się twoja mała główka o to nie martwi. - Mruknął uśmiechając się z lekka. Nie chciał żeby zaczęli mu za to płacił. Wtedy musiałby pojawiać się o określonej godzinie, o określonej godzinie wychodzić, podlegał by takiej ilości ograniczeń, że przestałoby mu to sprawiać po prostu frajdę, a o to właśnie mu głownie chodziło. Przychodził tu dla przyjemności, nie potrzebował dostawać za to pieniędzy.
    Już otworzył usta, żeby jej odpowiedzieć, kiedy ta wykreśliła im już plan i podjęła decyzję. - Czas mam. -Odpowiedział gdy szli już korytarzem. - Ale to ja Cię zabieram, bo rodzeństwo nie da mi żyć jak Cię nie przywiozę do domu. Z resztą rodzice też chcą cię zobaczyć. Obiecali twojej mamie, czy coś. Od nich dowiesz się wszystkiego. - ‘Od nich’ czyli całej wesołej ferajny, bo od Scotta Elena zapewne wiele by nie wyciągnęła. Raz, że w życiu rodzinnym jakoś szczególnie się nie orientował, a dwa nie był wylewny, więc przypominałoby to bardziej sztywne Q&A niż rozmowę.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  13. [Miała być w rodzinie, ale później się skapnęłam, że podpis jest 'Johnsons' więc nie pasuje z innym nazwiskiem. Poza tym, jak już chciałam zmieniać na family to by mi zaburzyło, że te pierwsze relacje są z gifami a u Johnsonów wszytsko zdjęcia. Ale jeszcze pomyślę, czy nie zrobię takiej 'other family' czy coś xD]

    Po uwadze przykleił do twarzy szeroki uśmiech. - Oh Elena! Wspaniały prezent! - Powiedział z lekka przesadzonym akcentem, ale jakby z tym nie przesadził i jakby tak nagle się zmienił swojego nastroju to nawet dałoby się w to uwierzyć. Zignorował więc jej wystawianie języka i szedł dalej.
    - A czemu ty zadajesz tak wiele pytań? Bo chce. Bo lubię. Bo wolę kosza. - Odpowiedział z nutką irytacji w głosie. Nigdy wcześniej nikt tego nie kwestionował, albo ludzie wiedzieli, że chłopak jest bardziej sportowcem niż znawcą sztuki, albo po prostu akceptowali stan za taki jaki był. Ale przecież nie Elena. Może nie było się jej co dziwić, nie mieli ze sobą kontaktu, teraz to prawie tak jakby poznawała zupełnie na nowo swojego kuzyna, Scott po prostu nie bywał taki zainteresowany cudzym życiem, co można było łatwo zobaczyć, bo on nic z jej życia nie pytał, a ona i tak mówiła.
    Planował zabrać ją motocyklem, w końcu to był jego środek transportu, ale rodzeństwo przekazało, że mama mówiła, żeby kuzynki tak nie stresować jazdą. Sam dobrze wiedział, że Buell to niekoniecznie motocykl dla pasażera. Jakby jechał ostrożnie i powoli to może by uszło, ale ostrożnie i powoli, było nudne. Więc samochód. Od razu pożałował. Gdyby na głowie miał kask i siedzieli by na motocyklu, przez szum i tak by dziewczyny nie słyszał, a tak słyszał wszystko.
    Została zasypana uściskami i pytaniami o swoje przeżycia, i wrażenia, i rodziców, o wszystko co się tylko dało spytać, i o wszystko o co Scott nie pytał.
    Nabiał właśnie kawałek marchewki na widelec gapiąc się ślepo w talerz kiedy usłyszał swoje imię i podniósł pytające spojrzenie na swoją mamę. - Ja mam dziewczynę? - Uniósł jedną brew, mimowolnie zerkając na swoje rodzeństwo, bo przecież kto inny wysnuł by takie opowiastki z mchu i paproci?
    -Oh no wiesz, kochanie... ta dziewczyna na motocyklu. Spędziłeś z nią cały ostatni weekend. Jak ma na imię...?- Kobieta wytłumaczyła jak gdyby nigdy nic i popiła swoją herbatę.
    -Cat? - Spytał, bo to jedyna dziewczyna na motocyklu jaką znał. - Cat to... koleżanka. Więc nie mam dziewczyny. - Tutaj spojrzał na Elenę.
    -Oh dobrze, Scottie. Niech będzie, że koleżanka. - Kobieta uśmiechnęła się i już wiedział, że wcale mu nie uwierzyła. Nie tylko mama. Suzie i Tom musieli być o tym przekonani już wcześniej, a tata wydawał się nawet zadowolony, że Scott w końcu sobie kogoś znalazł.
    Scott poczuł jak bezsilność siada mu w ramionach, ale postanowił ten temat po prostu zostawić. -A co z tobą Elena? - Uśmiechnął się. - Poznałaś kogoś w tych swoich podróżach? - Nie ma to jak zmiana tematu i jednocześnie przeniesienie uwagi na kogoś innego. Dziewczyna i tak była główną atrakcją i wszyscy chętnie jej słuchali.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  14. [Mówiłam, że Scott jest trochę podobny do Jasona, ale myślę, że tak, że Elena w nim wyzwala trochę więcej irytacji niż Scott zazwyczaj w sobie nosi xD ]

    Właśnie, normalni. Scottowi wydawało się trochę nienormalne, że była taka ciekawska, a jej się wydawało, że to nienormalne tak się nie interesować rozmową. Mają bardzo dobre początki...
    Ależ nie sformułował tego w zły sposób, nie chodziło mu szczególnie aby wywlekać jakieś romanse na światło dzienne przed jego rodziną, chodziło jedynie o zmianę tematu i to się udało. Może i gdyby sformułował lepiej, to by się na niej odgryzł, ale chyba grono rodzinnie jakoś go temperowało i póki co był zadowolony, że temat przeniósł się z dala od niego i Cat.
    -Dokładnie. Taki chłopak nie był po prostu Ciebie wart. Jak to będzie ten właściwy to zaakceptuje Cię po całej linii. - Odpowiedziała Lydia, kątem oka zerkając na swojego męża i uśmiechając się do niego, w tak dziwnie niewinny i wręcz uroczy sposób. I chociaż bliźniaki zajęte już były odpowiadaniem, bo Suzie się czerwieniła, a Tom z dumą opowiadał jaką ma fajną koleżankę i niedługo będzie ją pytał czy chce być jego dziewczyną, to Scott przyglądał się chwilę rodzicom. Minęło już tyle lat, a on i tak potrafił ich złapać na takim wpatrywaniu się w siebie, jakby po raz pierwszy się w sobie zakochiwali. W końcu spuścił spojrzenie na talerz przypominając sobie o rozmowach w tle i znów zaczął młócić widelcem w talerzu. Na próby nawiązania z nim jakiegoś sensownego dialogu zazwyczaj wymijał, albo serwował jakieś mało konkretne odpowiedzi, aż w końcu mieli szansę wyjść.
    Zerknął na nią i pokręcił tylko głową ze zmęczeniem, nic nawet nie odpowiadając na ten komentarz. - Koleżanka. - Powtórzył, tym razem już bardziej zdecydowanym tonem niż wcześniej, chociaż w myślach krążyło: dziewczyna, którą podrywam już od jakiegoś czasu i która zdaję się to akceptować, a jednak bliżej nam do koleżeństwa niż do make out session. Więc nie było to raczej ani żadne friendzone i na pewno nie byli też parą, ani się tak nie zachowywali. Dlatego się zawahał, bo jeszcze sam nie rozgryzł jak do dziewczyny powinien dotrzeć, ale wiedział też bardzo dobrze, że to będzie dłuższa droga niż zazwyczaj i definitywnie warta podjęcia się jej. Przecież Scottie lubił wyzwania.
    Otworzył drzwi i wsiadł do samochodu, później przyglądając się chwilę dziewczynie, kiedy myślał sobie co dalej powinien z nią zrobić.
    -Masz lewe prawko? - Zagadnął później jak gdyby nigdy nic przekręcił kluczyk w stacyjce. - Tutaj można pić od 21 lat, także w razie co Ci załatwimy. - No nie brzmiało to jakby dbał o dobro swojej kuzynki, ale chyba lepiej, żeby miała lewy dokument, niż żeby na lewo kupowała alkohol. - Jutro, jak ogarniesz zdjęcie. Teraz odwiozę cię do akademiku. - Skwitował, bo chyba już na dzisiaj miał dość jej głosu i jej pytań i jej obecności. Ogólnie strasznie była męcząca. - Nie mam więcej czasu. - Dodał już na wszelki wielki. - Gram dzisiaj z kumplami w bilard. - I to powinno być wystarczająco wymowne, jak grał z kumplami to się tam nawet dziewczyny nie zabierało, a co dopiero kuzynostwa płci żeńskiej.

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  15. Może nie tyle wywracał na to oczami, uważał, że ich miłość jest jak najbardziej autentyczna, ale sam nie wierzył w to, że jemu się coś takiego przytrafi. Nawet by nie chciał, z miłością było za dużo problemów, to takie lepkie coś, co rozmiękcza ludzi, a jak się od ciebie przypadkiem odlepi to pół skóry ci zabierze. Może nie każdego rozmiękczało... ale na pewno bolało jak cholera, kiedy życie niepotrzebnie się wtrącało. Przecież widział jak Elise cierpi po stracie Jacka i chociaż tak szczęśliwsza jak z nim nie była już chyba nigdy, tak sam jakoś... ograniczał własne pole widzenia. Przecież zawsze zdarzają się jakieś wyjątki, on nie liczył na to, że będzie jednym z nich. Więc, nie, Scott nie sunął sobie wyobrażeń o szczęśliwym związku, w odróżnieniu do Eleny. Na samą wzmiankę o związku czuł nieodpartą potrzebę zniknięcia z pola widzenia naiwnej dziewczyny.
    Westchnął z poirytowaniem, znów nie wdając się w dalszą dyskusje. Przecież jej nie będzie tłumaczyć, bo nie było czego.
    -E, spodziewałem się, że przyjedziesz nieprzygotowana. - Mruknął, bo inaczej nie zakładałby już, że trzeba ów dowód będzie jej wyrobić. - I nie powiedziałem. - Uśmiechnął się zadowolony. Jakby w Nowym Jorku był tylko jeden pub z bilardem, to może byłoby się czym martwić. Uchylił tylko usta, żeby coś powiedzieć, ale drzwi zamknęły się już za nią, a Scott pokręcił tylko głową i ruszył dalej. Coś czuł, że dziewczyna znajdzie już sposób, żeby go znaleźć.

    W odróżnieniu od Eleny, Scott akurat drzwi zamykał, więc pierw musiałaby sobie wyrobić klucz, żeby tak do niego bezkarnie sobie wchodzić do mieszkania. Ręce niezgrabnie wytarł o usmolony jak zwykle podkoszulek i pociągnął za klamkę. Słysząc pukanie założył, że to Elise wróciła ze spaceru z psami, ale ku jego rozczarowaniu była to jego kuzynka.
    -Wejdź. Przebiorę się i pojedziemy po te twoje prawo jazdy. - Mruknął na wstępie i odsunął się w progu dając jej przejść, a kiedy tylko to zrobiła zamknął za nią drzwi i skierował się do swojego pokoju. Odłożył do kartonu stojącego na biurku pojedynczy wał korbowy i łożysko, później ręce wytarł szmatką nasączoną rozpuszczalnikiem, nim wrócił na korytarz. - Tylko niczego nie dotykaj. - Upomniał ją nim znów znikł w pokoju zrzucając z siebie podkoszulek.
    W mieszkaniu panował względy porządek, w salonie na stole obok kanapy siedziały zaledwie dwa talerze z okruszkami, jeden kubek z na wpół dopitą herbatą i szklanka. Jak się można było spodziewać, trudno było tu o wiele ozdób, główną ścianę zajmował telewizor i kolekcja konsoli do gier, od PS1 po PS4. Szafki rozpościerające się na sporą przestrzeń ściany wypchane były głownie grami, lub filmami akcji, a na ścianie po lewej od wejścia stała szafka z gramofonem z lat 90, a pod nią ukochana kolekcja płyt winylowych. Prezent od Eleny wisiał już na obdartej z tynku ścianie w jego pokoju (kiedyś zaczął wbijać w nią gwoździe, a jak się zaczęła sypać to wygodniej było oczyścić do samej cegły). Cała kolekcja części od motocykli sięgała już po sam sufit, dlatego to co się już nie mieściło trafiało do kartonów porozkładanych pod ścianą, a Charango wyglądało na tyle delikatnie, że lepiej było je po prostu umieścić gdzieś wyżej. Jeansy tak jak miał, tak na tyłku zostawił i wciągnął na siebie tylko granatowy t shirt, po czym wyszedł znów do Eleny.
    -Masz zdjęcie?

    Scott

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ No cóż xD A Cat powinna być, w tym sensie, że nie zniknęła :D ]

      Usuń
  16. (No cześć, ja żyję. Wątek chcesz z Cat czy z Elise? :> Z Elise mogły się dwa, trzy razy zobaczyć jako dzieci, z Cat natomiast z pewnością się nie znają, no i Elise to raczej trudna, markotna postać. Chyba łatwiej będzie się jej dogadać z Cat, chociaż kurczę, rozjaśniłabym Rudej chociaż jeden dzień w życiu, bo Elcia to taki kochany promyczek.)

    Cat i Ruda

    OdpowiedzUsuń
  17. (Nie jestem pewna, czy jej to wypali, to całe podpuszczanie, bo Cat to kręcić lubi, ale jej się nie kręci. Cwana jest, poza tym pierwsze, co Scotty zrobił wieczorem po spotkaniu z Eleną, to pewnie wybrał się pojeździć z Cat i opowiedział jej o męczącej kuzynce, że nowa w szkole i wszędzie jej pełno. Sama przyznasz chyba, że gdyby się pierwszy raz spotkały, a temat zszedł na Scotta i trwał - w końcu do wybadania potrzeba czasu - trudno byłoby nie przejrzeć jej planu. Tak tylko uprzedzam, bo wątek z chęcią napiszę, nie chciałabym tylko żebyś się rozczarowała, tym bardziej że oni ze Scottym naprawdę się tylko kumplują i jedynym powodem dla którego panna Reed miałaby Elenie Scotta odradzać to jego natura podrywacza - przez którą trzyma go właśnie w matezone, nawet nie friendzone jeszcze xD I gdyby Elena przyznała, że jej na stałości nie zależy, mogłaby nawet otrzymać od Cat wsparcie :D A co do pana, to bardzo miło z Twojej strony, ale nie chcę cię tak wykorzystywać :C)

    Catherine

    OdpowiedzUsuń
  18. (Cat to będzie zaskoczona, że w ogóle jakieś plotki na jej temat zaistniały, więc wątek tak czy siak będzie ciekawy! ♥ No i jak ja mam Ci odmówić, co? Chodź na maila, to dogadamy sobie szczegóły wątku z Cat i pomyślimy nad tym panem. Chyba, że masz GG, to wbijaj tam.)

    nothingetsforgiven@gmail.com
    10608456

    OdpowiedzUsuń
  19. Dowiadywał się o niej dużo więcej w tak krótkim czasie, niż podczas ich wspólnych wakacji. Oczywiście wtedy już poznał ją całkiem dobrze, ale głównie dzięki własnym obserwacjom. Znał z grubsza jej charakter, sposób reakcji na niektóre rzeczy, wiedział mniej więcej, co lubiła, a czego nie. Nigdy jednak nie mówili sobie o takich z pozoru nudnych i oczywistych rzeczach, o których zazwyczaj ludzie zaczynali się poznawać. Oni zaczęli ten proces od drugiej strony, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – całkiem mu się to podobało.
    – Pana Johnso-? A, masz na myśli Scotta! Naprawdę jesteście rodziną?Oczywiście oficjalnie Scott był panem Johnsonem, ale chyba żaden z uczniów się w ten sposób do niego nie zwracał. – No proszę, świat jest jeszcze mniejszy, niż wydawało mi się minutę temu – zaśmiał się cicho.
    Jego uśmiech powiększył się jeszcze bardziej, kiedy dziewczyna zgodnie uścisnęła jego rękę. Nie zniknął nawet wtedy, gdy bez ostrzeżenia pociągnęła go za sobą, porzucając oblegany sekretariat za nimi.
    – Ja faktycznie zaczynałem od pianina – przyznał, po tym, jak już znaleźli się na zewnątrz w ciepłych promieniach popołudniowego słońca.
    Nauka gry na instrumencie podobno dobrze wpływa na rozwój dziecka, dlatego rodzice sześcioletniego Victora zapisali go na lekcje pianina. Jako mały buntownik na początku się do tego nie kwapił, ale niewiele czasu zajęło mu przekonanie się do tego. Z biegiem lat zaczął też odkrywać, że muzyka to nie tylko plumkanie na klawiszach. W wieku jedenastu lat znalazł na strychu starą gitarę swojego ojca z czasów liceum, kiedy pan Haggerty jeszcze nosił długie włosy i skórzaną kurtkę, jakkolwiek trudno to sobie wyobrazić. Poobklejana nalepkami zespołów z lat osiemdziesiątych służyła Victorowi, póki nie zarobił pierwszych pieniędzy, za które kupił własną. Tą samą, którą teraz podał Elenie, siadając obok niej na ławce. Z uśmiechem obserwował, jak dziewczyna obraca w rękach instrument, oglądając go uważnie z każdej strony, zanim poprawnie się do niego przymierzyła.
    – Ale gitara to też nie jest zły wybór. Pasuje ci – powiedział szczerze.
    To stosunkowo łatwy instrument. Każdy, kto miał choć trochę słuchu i nie za sztywne palce, mógł w niedługim czasie nauczyć się podstaw bez specjalnych trudności. Ale nie każdy wyglądał z gitarą dobrze. Niektórzy po prostu nie byli dla niej stworzeni.
    – Jeśli będziesz potrzebowała nauczyciela, to mogę nawet kogoś znać – dodał, z niewinnym uśmiechem wzruszając ramionami.
    Przestał odczuwać już zakłopotanie, które ogarnęło go, gdy ponownie się spotkali. Przez chwilę poczuł się, jakby znowu był czerwiec, a oni byli gdzieś w drodze na Zachodnie Wybrzeże, zniknął kompletnie niezdrowy dystans między nimi i po prostu dobrze czuli się w swoim towarzystwie.

    Victor

    OdpowiedzUsuń