20 maja 2016

Ale...jak to...?

Paweł Szary
10 maja 1983r || opiekun męskiej drużyny piłki nożnej || opiekun zajęć z tenisa stołowego || pan od nauk społecznych || pan trener po studiach z pedagogiki i historii || nie potrafi tańczyć, rysować i rzeźbić || gra na gitarze || miłośnik gier komputerowych || Polak na emigracji || kiedyś piłkarz i tenisista || teraz nauczyciel i trener || wiecznie rozwiane włosy || z wykształcenia i zamiłowania historyk || dziecko Rammsteinu, rocka i metalu


"Bo ja nigdy nie zostanę nauczycielem. Wolontariat mnie nie kręci."- mały Paweł na lekcji
"Na prawdę podziwiam pana...Wytrzymać z takimi idiotami i jeszcze być ich wychowawcą...za to powinni pana beatyfikować za życia."-Paweł w liceum do swojego wychowawcy 

Mówił i psioczył na ten zawód. Nie widział swojej przyszłości w nim. Praktycznie od zawsze chciał być piłkarzem, albo tenisistą stołowym (bo to leń i leser). W pewnym sensie jego marzenia się spełniły, grywał w swoim mieście w swojej Polsce, w piłkę nożną na szczeblu amatorskim, a w tenisie przeszedł niemalże na zawodowstwo. Skrycie marzył aby być trenerem, tych dwóch dyscyplin, które kochał i poświęcał im sporo czasu. Po przekroczeniu magicznego progu lat osiemnastu chciał zrobić uprawnienia, jednak przeszkodą okazał się wiek, a nie pieniądze. Cierpliwie czekał, aż osiągnie wymagany limit. W tym czasie udało mu się zdobyć wicemistrzostwo kraju w tenisie stołowym i napisać na przyzwoitym poziomie matury.
Na kursy zapisał się dopiero w trakcie studiów. Nie...nie poszedł jak większość sądziła na AWF, tylko na pedagogikę i historię. O ile historia nikogo nie dziwiła, tak pedagogika wszystkich. Nikt się tego nie spodziewał.

Historię lubię, kocham nawet. A pedagogika? Nauczycieli brakuje...pewny zawód. A poza tym, po praktykach trenerskich polubiłem pracę z młodzieżą.

Po studiach i dwuletniej pracy jako nauczyciel w liceum, oraz trener piłkarski i tenisowy, wyjechał do Stanów i tam pozostał. Po małych trudach i komplikacjach udało mu się dostać stałą wizę. Pracował jako trener piłkarski i tenisowy w Nowym Yorku, jednak, ciężko mu było związać koniec z końcem. I pewnego dnia przeglądając oferty pracy znalazł posadkę nauczyciela od nauk społecznych, natychmiast wysłał CV od "Brooklyn Art Academy". Cały w skowronkach przyszedł na rozmowę kwalifikacyjną. Po pozytywnym jej przejściu, niemalże od razu rozpoczął pracę.
W dosyć krótkim czasie zyskał sobie dobrą opinię wśród uczniów i personelu. Nauczyciel wymagający, ale sprawiedliwy i pomocny. Trener z niego taki sam, albo nawet i lepszy.

Ja od was cudów nie wymagam. To tylko kilka pojęć oraz dat. Nie każę wam przeczytać całej encyklopedii.

Ma spory dystans do siebie. Czasem podroczy się z uczniami, jednak w granicach rozsądku. stara się nie sprawiać innym przykrości, co czasem nie udaje się.

A teraz klaso...wyciągamy karteczki! Kartkóweczka! Podpiszcie się i zapiszcie polecenie *ciche pomruki niezadowolenia*. Uwaga dyktuję:
"Napisz kto jest twoim ulubionym nauczycielem i dlaczego jestem nim ja."
Nie no, żartowałem z tą kartkówką....*westchnienie ulgi klasy*.

Więcej || Powiązania || Kawałek historii

odautorsko:
Mam nadzieję, że karta was nie odstraszyła. Buźki użycza Miguel Veloso. Nie mam limitów. Może ktoś podejmie się nauczenia tego pana tańca?

67 komentarzy:

  1. (Hmmm. Jak długo Paweł nauczą w Akademii? Bo jeszcze rok temu Elise pewnie chętnie grywała z chłopcami w piłkę nożną, tańczyła też całkiem nieźle. ;> Kombinujemy coś razem?)

    Elizabeth Ramsey

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ukochamy z Zośką za rock i metal! Chodź na wątek i jakieś powiązanko, co Ty na to? ;>]
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  3. [ To ja się witam ładnie i życzę dużo, dużo weny, dobrych wątków i świetnej zabawy z nami! Oby nasz rodak się tu przyjął ;D Ahoj! ]

    1/2 Dyrekcji || Daniel B.

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Witam pana nauczyciela! Musi naprawdę lubić swoją pracę skoro tyle wziął w Akademii na swoje barki. Mam nadzieję, że dobrze będzie się tu wam obojgu przebywało :) ]

    Scott/Lena

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć! Miło mi bardzo i oczywiście wątek jak najbardziej na rację bytu. Paweł uczy nauk społecznych, to przedmiot, który Marcel lubi, chociaż trzeba przyznać, że dużo lepszy z niego artysta niż uczeń tych "zwykłych" przedmiotów. Paweł jako nauczyciel musi być powiadomiony o chorobie Marcela, a on bardzo nie lubi wiedzieć, że ktoś wie, także tutaj by można coś kombinować, na pewno wspólne lekcje, ale trzeba by wpaść na coś jeszcze, żeby szybko nie wypalić wątku. Może ty masz jakieś pomysły? :)

    Marcel]

    OdpowiedzUsuń
  6. [No w sumie to czemu nie, mogą i Marcel by się na pewno podjął wyzwania, chociaż jeśli chodzi o sport, to... no cóż, nie jest ani fanem ani uczestnikiem, także zapewne potrzebowałby, żeby Paweł mu powiedział co nieco o tym, jak one mają wyglądać i w ogóle do czego mają się dobrze nadawać. Gust muzyczny może natomiast łatwo wyjść chociażby przy dzwoniącym telefonie jednego z nich, jeśli by się okazała, że na dzwonek ma ustawioną jedną z ulubionych piosenek tego drugiego, taki o całkiem przyjazny sposób, żeby ich coś połączyło.

    Marcel]

    OdpowiedzUsuń
  7. [To zależy, jeśli ty chcesz zacząć, to śmiało, a jeśli nie, to ja postaram się coś skleić, ale to już na pewno nie dzisiaj, tylko kiedyś w najbliższych dniach, tak tylko informuję ;)

    Marcel]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Jasne, że może, mam nadzieję, że ja kontynuacji też nie zepsuję ;p]

    To nie tak, że Marcel miał coś przeciwko naukom społecznym. Lubił je, tak samo jak lubił pana Szarego, no i musiał przyznać, że zdecydowanie wolał nauki społeczne niż jakiekolwiek ścisłe... Ale wciąż nie mógł nic poradzić na to, że tym razem już wchodząc do klasy był kompletnie rozproszony. Siadając w ławce i wyciągając książki z torby, myślał o nieskończonym obrazie, który czekał na niego w pokoju. Spędził nam nim pół nocy, ale jego pomysł na ten właśnie twór ciągle się zmieniał i teraz wciąż miał przez to farbę pod paznokciami i mętlik w głowie.
    Dopiero kiedy chłopak siedzący za nim kopnął w nogę jego krzesła, Marcel otrząsnął się z zamyślenia i dotarło do niego, że nauczyciel sprawdza obecność.
    - Przepraszam. Ale ja nie spałem, tylko... rozważałem. O... naukach społecznych, oczywiście - zapewnił dość cicho, wzruszając ramionami, tak naprawdę nie bardzo skruszony z powodu swojego zachowania.
    Ale poprawił się, a przynajmniej spróbował, siadając prosto i słuchając nauczyciela. Ten właśnie stwierdził, że dzisiaj będzie pytał, na co Marcel skrzywił się z niezadowoleniem i miał nadzieję, że nie padnie na niego.
    Nie padło, a przynajmniej nie od razu, bo do tablicy podeszła Leah. Ale biedna dziewczyna nie znała odpowiedzi na pytanie i Marcel posłał jej współczujący uśmiech, kiedy z kwaśną miną wracała do ławki. Szybko jednak okazało się, że teraz to jemu przyda się współczucie, bo pan Szary wywołał go do odpowiedzi.
    Marcel wstał i z lekkim ociąganiem podszedł do tablicy. Wziął kredę i zaczął powoli i dokładnie rysować wykres. Nie dlatego, że jego artystyczna dusza nie pozwalała mu na zrobienie czegoś byle jak, ale dlatego, że w trakcie usiłował przypomnieć sobie, jak wyglądał wykres trójpodziału władzy z książki.
    Na samej górze duży napis władza, tak, dokładnie, a od niej trzy ładne, równiutkie strzałki do ładnie wykaligrafowanych wykonawcza, ustawodawcza i sądownicza. Potem jedna strzałka od wykonawczej wskazująca na prezydent USA, ta od ustawodawczej na kongres i jeszcze dwie strzałki od kongresu dzielące go na izbę reprezentantów i senat. No i oczywiście strzałka od sądowniczej pokazująca na sąd najwyższy stanów zjednoczonych. Jeśli któraś z władz miała więcej organów, a pewnie miały, to Marcel ich nie pamiętał - doprawdy cudem było to, że napisał tyle, ile napisał. Miał po prostu dobrą pamięć do obrazków. Zadowolony ze swojego dzieła, odwrócił się tyłem do tablicy, a przodem do nauczyciela, desperacko szukając w pamięci odpowiedzi na pytanie o cele ONZ. Cele, cele... czego może chcieć międzynarodowa organizacja takiego kalibru?
    - Cele ONZ to na przykład... zapewnianie pokoju międzynarodowego. I... em, jeszcze... um, współpraca międzynarodowa - udało mu się z siebie wycisnąć, zerkając na nauczyciela dość niepewnie. Nie uczył się, tylko chodził na lekcje i zwykle na nich uważał, co w mniejszym lub większym stopniu się przydawało. Poza tym mimo wszystko nie żałował spędzania większości czasu na malowaniu, nawet gdyby mógł cofnąć się w czasie, nie siedziałby w ostatnią noc nad książkami, a pracowałby nad obrazem.

    Marcel

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Ja oporna na wątki męsko-męskie jestem, a już zwłaszcza nauczyciel-uczeń, więc jakbyś mi chociaż zalążkiem jakiegoś pomysłu ciekawego zarzuciła, to bym była wdzięczna :D ]

    Leo

    OdpowiedzUsuń
  10. [Witam. Ja tu na ten wątek przybyłam. c: ]

    Walter

    OdpowiedzUsuń
  11. [Pomysł jest okej, podoba mi się. Tylko do Walta na meczu trzeba mieć cierpliwość, bo koleś się nie zna i potrafi wyskoczyć z pytaniem z serii "woow, a nasi to którzy?" :'D Co do przyjacielskiej relacji to bardzo chętnie. c: ]

    Walter

    OdpowiedzUsuń
  12. [Film będzie w porządku, wybuchy są super. ;D
    1. Może to być Walt. W sumie to wciskanie komuś zastępstwa jest bardzo w jego stylu. :')
    2. Well, byłabym wdzięczna gdybyś ty to zrobił (o ile to nie problem, oczywiście). c: ]

    Walter

    OdpowiedzUsuń
  13. [Mi też krótko wyszło, ale cóż. Pewnie w miarę rozwoju akcji zrobi się dłużej. ;) ]

    Walt lubił okienka. Wprawdzie praktycznie nigdy nie wiedział czym się zająć, ale jednak doceniał możliwość spędzenia godziny lekcyjnej z dala od dzieciaków. A teraz jego (jakże zasłużona) przerwa została bestialsko odebrana. Był w stanie pogodzić się z zastępstwem, przeważnie wystarczyło włączyć uczniom jakiś film, albo pozwolić zająć się im sobą, jednak teraz był pewien, że owe metody nie poskutkują. Z przydzieloną mu klasą nie miał aż tak częstego kontaktu, jednak z własnych obserwacji i opowieści kolegów po fachu był świadom, że grupie bliżej jest do bandy terrorystów niż do standardowej młodzieży. Wszedł do pokoju nauczycielskiego z misją znalezienia dzienniku należącego do tych niewątpliwie cudownych uczniów. W środku spotkał Pawła, co ani trochę nie zdziwiło, biorąc pod uwagę, że akurat tego dnia często miewali razem okienko. Stanął przy regale, przeglądając stojące na nim teczki i dzienniki. Uśmiechnął się cierpko, słysząc słowa kolegi.
    - Biedny Reno, nie przeżyłby takiego odebrania tytułu – mruknął. Wysunął jeden z dzienników i przyjrzał się mu wnikliwie, po czym odstawił go z powrotem na półkę, wznawiając poszukiwania. Zerknął przez ramię na znajomego, nadal siedzącego przy komputerze.
    - Hej, skoro tyle o nich wiesz, to może ty byś ich przejął? Mógłbyś kazać im robić przysiady czy inne fajne ćwiczenia – uśmiechnął się lekko, patrząc na mężczyznę. Jeśli miał być szczery, sam wątpił, by ktokolwiek dobrowolnie zgodził się zastąpić go na tej lekcji, choć kto wie, spróbować zawsze warto.

    Walter

    OdpowiedzUsuń
  14. Walt uśmiechnął się szeroko. Szczerze mówiąc, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, ale pasowała mu jak najbardziej. Możliwość nieużerania się z piekielną klasą była dla niego jak mały prezent gwiazdkowy, zwłaszcza że okienko mógł wykorzystać na sprawdzenie zaległych popraw.
    - Byłbym ogromnie wdzięczny — powiedział, przyglądając się Pawłowi. - W ramach rekompensaty możemy gdzieś wyskoczyć po robocie. Do kina czy coś. A potem coś zjeść, ja stawiam oczywiście — dodał zaraz potem. Nie pamiętał, kiedy wychodził na miasto z kimś normalnym, bo Josha nie zaliczał do tej elitarnej grupy. Ponownie odwrócił się do szafki z dziennikami, tym razem znajdując ten odpowiedni. Od niechcenia otworzył go, patrząc na rekordową wręcz liczbę zagrożeń. Cóż, akurat w nieuczeniu się i olewaniu swoich obowiązków mali terroryści byli wręcz wybitni. Zamknął dziennik i położył go na stole niedaleko siedzącego kolegi. Sam także usiadł i wyciągnął ciemną torbę, którą przezornie zostawiał w pokoju nauczycielskim, żeby mieć pewność, że nie zginie jak większość jego rzeczy. Wyciągnął z niej stosik kartek z wypocinami uczniów, chcących poprawić lub wyciągnąć ocenę na koniec roku. Cóż, była to poniekąd jego wina, był przecież fanem niezapowiedzianych kartkówek i dość trudnych sprawdzianów (naturalnie z dużą ilością dat). Przejrzał zapisane papiery i na razie odsunął je od siebie. Nie musiał się przecież zajmować nimi na przerwie, czego nawet sobie nie planował. Odchylił się na krześle, ignorując wszelkie ostrzeżenia o niebujaniu się. Według jego własnej opinii dotyczyły one jedynie niezdarnych uczniów.
    - Jak się prezentują obecnie drużyny piłkarskie? - zapytał bardziej z grzeczności niż z ciekawości. Za sportem raczej nie przepadał i nie orientował się w nim zbytnio. Większość wyników ważnych meczów poznawał w internecie, ot tak, żeby wiedzieć i nie wyjść na ewentualnego idiotę podczas rozmowy z kimś obeznanym w temacie. Czasem także uświadamiał go o nich Josh, dzwoniąc do niego w środku nocy i wrzeszcząc o obecnej sytuacji. Cóż, najczęściej dostawał potem zdrowy opieprz od znajomego nauczyciela, za budzenie go w barbarzyńskich godzinach.

    Walter

    OdpowiedzUsuń
  15. [Ja naprawdę przepraszam za ten czas i długość, ale dopadło mnie życie i bierzmowanie. Poprawię się. ;-; ]

    Walt spojrzał na kolegę i z kamienną miną, przyłożył prawą rękę do serca, aby oddać powagę sytuacji.
    - Sam osobiście dopilnuję abyś miał różowy nagrobek. Serio, w razie dodatkowych specjalnych życzeń takich jak wygrawerowanie na grobie Hello Kitty, czy innego badziewia, wal śmiało – obiecał. Zaraz potem Paweł wyszedł z pokoju nauczycielskiego na piekielną lekcję, a Walter został sam na sam ze stosem najróżniejszych klasówek i kartkówek. Wyciągnął swój ulubiony, czerwony długopis i zabrał się do sprawdzania, z całego serca dziękując że nie musi użerać się teraz z pyskatymi bachorami.
    - No, co żeście teraz tam nabazgrolili – mruknął, przyglądając się pierwszej kartce. Po kolei, w irytująco mozolnym (przynajmniej według jego opinii ), poprawiał błędy na każdym tekście, liczył punkty i wystawiał ocenę. Co jakiś czas zdarzało mu się także dla urozmaicenia załamać nad głupotą co po niektórych uczniów. Naprawdę, nie rozumiał jak można tak sromotnie zawalać poprawę, mając przy okazji zagrożenie. Jakimś cudem udało mu się sprawdzić owe prace przed dzwonkiem. Uśmiechnął się dumnie, patrząc na równy stosik. Myśl że nie musiał się tym zajmować w wolnym czasie po pracy, ani następnego dnia bardzo go satysfakcjonowała. Wziął dziennik swoich klas i przerzucił kartki, szukając nauczanego przez siebie przedmiotu. Dostawił oceny, które niedawno wystawił, analizując ponownie sytuację poprawiających się uczniów na koniec roku. Potem wprowadził poprawki w proponowanych, na korzyść, a czasem na niekorzyść młodzieży. Co chwila zerkał też na zegarek, wyczekując dzwonka i powrotu znajomego z pracy.

    Walter

    OdpowiedzUsuń
  16. [moi nauczyciele nigdy nie żartowali z kartkówkami. może chociaż Paweł wypełni te braki w mojej smutnej edukacji. a co do piłki nożnej to chyba mieliśmy podobne inspiracje ;D no i Rammstein dobra rzecz. męcząca z głośnika, ale dobra.
    co do wątku to może zaczniemy od spadku formy Conwaya i zwyczajnym opierdzielu od trenera. albo groźbą pozbawienia go roli kapitana za słabe oceny z historii. wybacz, jestem najedzony, wisi mi u tyłka ogromny leń i nic innego nie przychodzi mi do głowy ;P przynajmniej na razie.]

    Conway

    OdpowiedzUsuń
  17. [Wątek zawsze z chęcią, chociaż nie wiem czy pan nauczyciel lubi Hazel, która zawsze jest skora do przerywania lekcji w celu prowadzenia dyskusji trochę średnio na temat ;D]

    Hazel Lambert

    OdpowiedzUsuń
  18. [podjąłem się wobec tego zaczęcia w czym chyba nie jestem najlepszy. poprawię coś w razie czego. za ewentualne literówki przepraszam, nie mam w wordzie języka polskiego i nie zwracam tak uwagi na błędy.]

    Każdy gwizd, każdy krzyk wędrował po jego skórze i pozostawiał po sobie uczucie mrowienia. Nie wymagał od siebie wiele, ale też nigdy nie musiał. Nogi, głowa, całe ciało działało poza jego świadomością, jakby zaprogramowane do jednego celu – zwycięstwo. Niegdyś wydawało mu się to infantylne. To przecież dorośli ludzie. Mężczyźni biegający po boisku niczym szczeniaki na łące; warczące i gryzące się nawzajem w pościgu za niepozorną zabawką. Zabawką, która stała się symbolem rywalizacji i niewyobrażalnych emocji wszędzie tam, gdzie była znana. Teraz uczestniczył w tym z dumą i z dumą prezentował swoje umiejętności. Nie wiedział tak naprawdę dla kogo. Może czuł odpowiedzialność za swoją drużynę, może zależało mu na szmerach podziwu, które przyjemnie łechtały jego ego. A może próbował udowodnić coś sam przed sobą. Przeklinał siarczyście, śmiał się, a jego pięści hłostały powietrze kiedy adrenalina rozrywała go od wewnątrz. Sprzeczność i skrajne uczucia wysysały z niego więcej energii niż wysiłek fizyczny. Tego właśnie potrzebował. Upustu. Czegoś, co przywróci w nim równowagę i spokój.
    Aura była idealna. Chłodny dzień pieszczący zawodników na murawie orzeźwiającymi podmuchami wiatru. Świeżymi jak o poranku, wilgotnymi. A jednak wyczuwało się pewne napięcie. Conway otarł nadgarstkiem spocone czoło, przymrużył oczy. Zagubił się sam w sobie, jego uwaga i koncentracja rozbiegały się pomiędzy rzeczami i zdarzeniami zupełnie nieistotnymi. Butelką napoju na trybunach, przelatującym ptakiem. Dziewczyną, której wypadł z kieszeni telefon i roztrzaskał się na betonowym schodku. Wszystko działo się obok i zdawało się go nie dotyczyć. Wiedział gdzie jest, wiedział po co tu jest. Biegał, bo biegali i inni. Każdy krok przybliżał go to zakończenia pierwszej połowy meczu. Przybliżał go także do konfrontacji z samym sobą i ze swoimi możliwościami. Opadał z sił. Oddychał ciężko, a każdy oddech parzył jego gardło niczym rozżarzony węgiel. Pożałował każdego papierosa, jakiego wypalił ostatniej nocy, nie potrafił nawet ich zliczyć. Wtedy spokojny i zrelaksowany, teraz czuł jak grząski grunt pochłania go coraz głębiej i głębiej. I unieruchamia go tym silniej, im silniej próbował się uwolnić. Spodziewał się czegoś więcej. Wszyscy spodziewali się czgoś więcej. Zażenowanie przygrywało mu skoczną melodię zwycięstwa, kiedy schodził z boiska. I wstyd. Wstyd, który zawiesił spojrzenie Conway’a w nicości.
    - Nie wiem, co się dzieje – wyprzedził pytanie trenera zanim to padło z jego ust. Odważnym było założenie, że zapytaniu nie będzie towarzyszyło żadne przekleństwo. Żaden siarczysty, słowny policzek. Może bardziej bolesny niż fizyczna konfrontacja. Słowa krytyki dotykały Conway’a najbardziej, nawet jeśli w pełni uzasadnione. Usiadł teraz na trawie i upił łyk zimnej wody. Sączył go powoli, z namaszczeniem, jakby chciał odsunąć od siebie wszystko i wszystkich.

    Conway

    OdpowiedzUsuń
  19. [Bardzo dziękuję za miłe powitanie. Paweł jest bardzo specyficzną, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Co ty na to, żeby P. ku własnemu zdziwieniu znalazł na jakimś koncercie w podejrzanej dzielnicy Jacoba, w momencie, kiedy wcale nie powinno go tam być (bo godziny policyjne itp.)? To jedyny wspólny punkt zaczepienia, jaki na razie znalazłam.]

    Jacob

    OdpowiedzUsuń
  20. Mężczyzna podniósł wzrok znad dziennika i sprawdzonych prac, otwierając szerzej oczy. Na jego twarzy wymalowało się przerysowane zdumienie zmieszane z przerażeniem. Teatralnym gestem podniósł rękę do twarzy.
    - Dobry Boże, cóż oni ci zrobili - zawołał wbijając wzrok w kolegę. Kątem oka dostrzegł potakujący ruch głowy jednej z nauczycielek, która najwyraźniej podzielała jego opinię. Cóż, jak chyba każdy członek rady pedagogicznej mający styczność z ową sławetną klasą. Wyciągnął ze znajomego opowieść i już niedługo potem znał cały przebieg lekcji. Z nie do wierzeniem pokręcił głową i przeczesał włosy.
    - No proszę, proszę. Koniec roku robi naprawdę dziwne rzeczy z ludźmi. Albo może to po prostu cisza przed burzą. Wiesz, chwilowy, pozorny spokój, a zaraz potem akcja którą zapamiętamy do końca życia - zaśmiał się. Odłożył dziennik na regał, a kartki zebrał i schował do teczki, którą z kolei schował do jednej z szafek. Wolał nie włóczyć się z nią po całej szkole bo cóż, był prawie pewny że ją zgubi. Zaraz potem usadowił się na swoim starym miejscu. Odchylił się na krześle, plując tym samym w twarz wszystkim zasadom mówiącym, że nie wypada się bujać i że można zrobić sobie krzywdę. Przeciągnął się leniwie, a w powietrzu rozległo się suche trzaśnięcie rozprostowywanych kości. Uśmiechnął się niewinnie.
    - Co do naszego wyjścia - zaczął, rzucając Pawłowi błyszczące spojrzenie. - Kiedy ci pasuje? Tak się składa, że ja dość często jestem wolny więc mogę bez problemu się dostosować - dokończył.

    Walter

    OdpowiedzUsuń
  21. [Szczerze? Znając niedorozwinięcie mojego bohatera, to jak zobaczy kogoś znajomego, sam podbije. A potem zbyt późno się zorientuje, że to nauczyciel i powinien uciekać :D (To też mu się nie uda, bo J. to zdechlak, a Paweł sportowiec). Za karę mógłby mu kazać chodzić na treningi piłki nożnej, to by było zabawne. I frustrujące dla Pawła :D]

    Jacob

    OdpowiedzUsuń
  22. [Połknę w całości, zjem kości, wypluję ości <3]

    Jacob

    OdpowiedzUsuń
  23. Sam nie podejrzewałby, że w miejscu takim, jak to spotka kogoś znajomego. Ludzie z jego szkoły w większości byli… no, nie oszukujmy się, nudni. Bo tak, nie widział nic ciekawego, w braniu narkotyków, okresowym popalaniu i imprezowaniu w najmodniejszych i kompletnie bezpiecznych klubach w jakiejś strefie Vip. Klasyka. Co im wszystkim się wydaje, że są na planie zdjęciowym nowego sezonu plotkary? Zresztą, nie ważne co robisz, ważne, żeby dobrze się bawić. A Jacob bawił się przednio. W takich miejscówkach zawsze można było poznać ciekawych ludzi no i nie było aż takich tłumów. Zwykły, kameralny koncert. W porównaniu z występem Red Hot Chili Peppers na którym zawitało ponad dziesięć tysięcy osób, tu było całkiem kulturalnie.
    Właściwie to chwycił Szarego przez przypadek. Sam dopiero wytoczył się z grupy tańczącej pogo, żeby na spokojnie posłuchać muzyki i po drodze potknął się o czyjąś nogę. No, a Paweł był na tyle miły, że nie strącił jego ręki, tylko grzecznie go przytrzymał. Zresztą, wszyscy na koncertach byli mili! Raz wynieśli go z tłumu na rękach, jak przewrócił się i dostał glanem po żebrach, to naprawdę było kulturalnej miejsce!
    - Cześć! – ucieszył się, bo skądś gębę kojarzył, nie wiedział tylko skąd. No i gość najwyraźniej znał jego, skoro użył jego ksywki. Początkowo sądził, ze to jakiś znajomy z innej imprezy, więc nawet nie wziął ramienia, tylko otoczył nim mężczyznę – dopiero co udało mi się wyrwać ze ściany śmierci! Nie chcę, żeby jutro ktoś coś zauważył i znowu zadzwonił do moich szurniętych starych, że niby mnie biją. Boże, mówić Ci, moja szkoła jest gorsza niż wojsko, a nauczyciele to zwykłe kapo. Wszędzie mają swoich szpicli, pewnie nawet tu kręci się jakiś belfer… - mruknął i dopiero w tym momencie uważniej przyjrzał się twarzy swojego przyjaciela. Ten w czasie tego dziwacznego monologu też go objął swoim barczystym ramieniem, jakby nie chciał, żeby chłopak mu uciekł. Jacob roześmiał się niewinnie po czym wyrwał się do przodu mając zamiar uciec przez scenę, ale rzecz jasna nie zrobił nawet kilku kroków. Szary chwycił go za szmaty tak mocno, że zostało mu tylko desperackie machanie nogami.
    - Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że to naprawdę dobrze zapowiadający się zespół grunge’owy!

    Jacob, przyłapany na gorącym uczynku

    OdpowiedzUsuń
  24. [Hej, wybacz, że milczałam, ale cierpiałam na brak internetu przez ostatnie dni. Jeżeli wciąż masz ochotę na nasz wątek, to skrobnę zaczęcie jutro :)]

    Hazel

    OdpowiedzUsuń
  25. [Okej, to spodziewaj się zaczęcia gdzieś wieczorem/może późnym popołudniem. :D]

    Hazel

    OdpowiedzUsuń
  26. Poszedł za nim jak na ścięcie. Bo jak miał iść? Zaprowadzi go do opiekuna akademika, ten go zbeszta (znowu), zadzwoni do jego rodziców, a Ci wyślą go do jakiejś powalonej, zamkniętej na cztery spusty szkoły, której pilnują uzbrojeni strażnicy z psami. A to ich wina, że był taki dziki! Trzeba go było wysłać za dzieciaka do normalnej szkoły, a nie od dziecka zatrudniać mu prywatnych nauczycieli, a potem nagle wymagać, żeby przyzwyczaił się do ośmiogodzinnego dnia szkolnego. To chore!
    - Że co? – mruknął z dziwną miną, niedowierzając. Jakby Szary miał zaraz klepnąć go tą wielką łapą niedźwiedzia po plecach i rzucić „Żartowaaaaałeeeem!”. Czego nie zrobił, co Jacoba jeszcze bardziej zaniepokoiło. – przed tobą się nie da uciec, jesteś jak Flash! – zarzucił mu z wyrzutem, bo widział go kilka razy jak sprintem wbiegał do szkoły, chcąc uniknąć spóźnienia. Nie, normalny człowiek nie miał szans przed nim uciec, chyba, że był innym superbohaterem.
    Odprowadził mężczyznę wzrokiem, ale nie zbliżył się już do tłumu ludzi pod prowizoryczną sceną. Za bardzo się bał, że belfer jednak zmieni zdanie, więc po prostu zmienił miejsce nocnych wojaży, za co Pawła nienawidził. A ten wieczór zapowiadał się tak dobrze.

    I szczerze? Chciał sobie odpuścić. Po prostu nie przyjść na zajęcia. Ale miał dziwne wrażenie, że jak on nie przyjdzie do Szarego, to ten przyjdzie do niego. A wolałby go nie gościć w swoim pokoju, w akademiku. Już i tak dziwne plotki krążyły na jego temat po szkole, lepiej nie spoufalać się za bardzo z nauczycielem.
    O ty kutasiarzu. – pomyślał, słysząc prośbę Pawła podczas zajęć, ale tylko skinął posłusznie głową stwierdzając, że najlepszą strategią będzie milczenie. Za co?! On tylko wyszedł na koncert! Jego rówieśnicy wciągają koks w toaletach podczas przerw, ale to oczywiście on obrywa i to za to, że chciał zafundować sobie trochę rozrywki.
    Ze skrzyżowanymi w obronnym geście ramionami podszedł do biurka nauczyciela i spojrzał na niego wyczekująco.
    - Ktoś tu nieźle zabalował i co nie byłem ja. Mam wrażenie, że obrywam za nic, szczególnie patrząc na stan, jaki sobą reprezentujesz. – westchnął ciężko. Serio, był chyba najgrzeczniejszym uczniem w szkole... więc za co?!

    Jacob

    OdpowiedzUsuń
  27. [Witam, witam :)
    Bardzo dziękuję za słowa aprobaty i również chętnie powątkowałabym.
    Proponuję coś delikatnego na początek, jakieś spotkanie w parku? Merc lubi wydziwiać, wzięła kota na spacer? Ciężko znaleźć optymalne relacje między uczennicą a nauczycielem :)]

    Mercedes

    OdpowiedzUsuń
  28. [Cześć. Zdjęcie miało być takie właśnie "zue i mhroczne". ;) A wizja Looney rzucającej długopisem w nauczyciela jest niezwykle zabawna. :D
    W każdym razie, jeśli na coś reflektujesz, to ja mogę spróbować coś wymyślić, a jeśli nie, to, cóż, witam się i więcej nie przeszkadzam. :D]

    Looney

    OdpowiedzUsuń
  29. [Brzmi bardzo smacznie! Chętnie zacznę, ale dopiero w późniejszych godzinach, dopiero wracam z pracy.
    Może Merc nie zajarzy, że to nauczyciel z jej szkoły, oprzytomnieje dopiero podczas tego zastępstwa? Jak już rany kocich pazurów zaczną się goić :D
    Zacznę, na pewno, a tymczasem dobrej nocy :)]

    Mercedes

    OdpowiedzUsuń
  30. [Podchwycę pomysł z karą. Skoro Paweł jest trenerem, w ramach tejże kary mógłby kazać Looney latać za piłkami, które w czasie treningu wypadłyby za boisko albo coś. Co oczywiście by się jej nie spodobało, więc robiłaby "trochę" problemów. :) Nie wiem czy to najciekawsze co mogłam wymyślić, jeśli Ci to nie odpowiada, pomyślę nad czymś innym.]

    Looney

    OdpowiedzUsuń
  31. (Cześć :D Ten pan mi się bardzo podoba, ale nie mam siły ani wena na wątek tutaj, raczej z Martinem na TOW'ie mogę coś kombinować. Nie wiem, jak długo tu zostanę, nie wiem też, czy uda mi się zregenerować w ten sposób wenę - ale uspokajam od razu, ani Weroniki, ani Mariny nie porzucę. Chyba, żeby coś się stało. Dziękuję jednak za miłe powitanie i życzę powodzenia z Polakiem! :3)

    Marina Sokołowa

    OdpowiedzUsuń
  32. [Witam, witam. Cieszę się, że moja postać przypadła Ci do gustu. Masz jakieś pomysł na wątek i powiązanie pomiędzy nimi?]

    Candy

    OdpowiedzUsuń
  33. [Pomysl nie byłby zły, ale Candy nie ma w zwyczaju latać za facetami, to oni biegają za nią... Wiec myśle ze mogłaby mu powiedziec o zakładzie i zakomunikować że teraz zamieszkają razem czy coś w ten deseń. :D Pasuje Ci to?]

    Candy

    OdpowiedzUsuń
  34. Ten dzień mógłby być cudowny! Mógłby, bo Candy nigdy nie wyzbędzie się swoich głupich pomysłów. I zakładów. Na litość Boską, ileż ona miała lat, by się zakładać? Dodatkowo o faceta. Zirytowana wywróciła oczami, kładąc nogi na swoim biurku. Jej błękitne oczy uciekły na wskazówki zegara. Pozostało jej piętnaście minut pracy, po której miała zawitać w progach swojego nowego faceta. Westchnęła zirytowana, a jej rozmyślenia przerwało intensywne pukanie do drzwi. Czy te dzieciaki nie skończyły jeszcze zajęć?!
    - Proszę! Można wejść!
    Zawołała, spuszczając nogi z biurka. Uśmiechnęła się nieco sztucznie do nastolatki, ktora weszła do jej gabinetu. W milczeniu wysłuchała jej zażaleń i skarg, podała jedna ze słabych tabletek ktora tu miała, by chwile pozniej móc odesłać dziewczynę. Och! Już czwarta! Zmrużyła swoje błękitne oczy i przebrała się w swoje normalne ubranie, błękitna i krótką sukienkę, ktora podkreślała jej kobieca figurę. Wyszła z gabinetu, zamykając go na klucz. Skierowała się do pokoju nauczycielskiego, mając nadzieje że znajdzie tam mezczyzne. (...)
    I nie pomyliła się za bardzo. Jej oczom ukazał się Paweł. Zgrabnym krokiem do niego podeszła od tylu i układając dłoń na jego ramieniu, wyszeptała swoim słodkim i zmysłowym głosem.
    - Cześć. Mam do Ciebie romans.
    Roześmiała się perliście i kawałek cofnęła.


    Candy

    OdpowiedzUsuń
  35. Uważnie przyglądała się Pawłowi swoimi lazurowymi tęczówkami. Wyglądał na zmęczonego. Biedactwo! Kontakt z dziećmi na pewno tak na niego działał! W końcu praca z młodzieżą była bardzo stresująca i męcząca. Dobrze, że ona nie miała ich tyle czasu na głowie. Westchnęła z ulgą i usiadła na biurku, seksownym ruchem zakładając nogę na nogę. Uśmiechnęła się do mężczyzny który siedział naprzeciw niej.
    - Jakbyś czytał mi w myślach! Przynajmniej pierwsza część.
    Roześmiała się cicho, odrzucając jasne włosy na plecy.
    - Miałam spróbować związać się z kimś na stałe. Padło na Ciebie. Więc moglibyśmy troche poudawać? Oczywiście jeśli jesteś singlem!
    Zagryzła delikatnym ruchem swoja dolna wargę i oparła dłoń na swoim udzie. Zastanawiała czy się zgodzi. Bo właściwie, co miał do stracenia? Niech tylko na nią spojrzy... Jest piękna, młoda i seksowna! Idealna! Jednak po chwili z rozmyśleń wyrwał ją głos Szarego.
    - Och, co mówiłeś?
    Zamrugała swoimi długimi, kruczoczarnymi rzęsami.

    Candy

    OdpowiedzUsuń
  36. Słysząc, że się zgadza odetchnęła cicho z ulgą i posłała mężczyźnie znaczny uśmiech.
    - To cudownie. Nie potrwa to za długo, obiecuje.
    Do uszu mężczyzny dotarł cichy i melodyjny śmiech Candy. Widząc jak spakował swój laptop, nieśpiesznie i zgrabnie zeszła z biurka. Delikatnym ruchem ujęła go pod ramię, przesuwając delikatnie swoimi paznokciami po skórze mężczyzny. Posłała mu przyjemny uśmiech.
    - To ja powinnam zapytać, czy masz jakieś życzenia. Dokąd mnie teraz zabierzesz?
    Spojrzała lazurowymi tęczówkami prosto w jego oczy. Gdy puścił ją w drzwiach, ruszyła przodem, a krągłe biodra kobiety poruszały się zmysłowo pod materiałem obcisłej, błękitnej sukienki. Wyszli na szkolny korytarz, a po chwili opuścili budynek szkoły.

    Candy

    OdpowiedzUsuń
  37. [Victoria chętnie pana nauczyciela nauczy tańczyć, czemu nie :P Hej, cześć, przychodzę po wątek :D]
    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  38. [Zawsze też można zrobić, że spotkają się w jakimś barze, a że Victoria będzie nico podpita, wyciągnie pana nauczyciela do tańca, a że będzie widzieć, że mu nie idzie, następnego dnia dorwie go po szkole i będzie uczyć na sali tanecznej :D]
    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  39. [Mogłabym prosić Ciebie o zaczęcie? Bo ja mam jeszcze jeden wątek do ogarnięcia, a z dwoma raczej bym się nie wyrobiła :<]
    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  40. [I tu też biorę wątek, jeżeli nie masz mnie dosyć. Mam pomysł nawet: jak dotąd Kirył dosyć chętnie chodził na treningi, ale ostatnio coś przygasł. Na początku był mniej wyrazisty, a później zaczął nie przychodzić na spotkania druzyny. Może zauważyć także, że oceny chłopaka się pogorszyły i zechce go wziąć na rozmowę. Przez przypadek zauważy siniaki (którymi "obdarował" go pijany ojciec) i postanowi coś z tym zrobić.]

    OdpowiedzUsuń
  41. [Ok, niech będzie]

    Kirył spojrzał leniwie na zegarek, który wisiał na ścianie w klasie od geografii. Jeszcze tylko pięć minut i fajrant. Facet od gegry jak zwykle przynudzał. Czy ten gość musi mieć aż tak bardzo monotonny i usypiający ludzi głos? Przecież tutaj idzie zasnąć. Powinni coś z tym zrobić. Ci z dyrekcji.
    W końcu zadzwonił długo wyczekiwany dzwonek. Uczniowie spakowali swoje rzeczy i wybiegli z klasy. Kirył wyszedł raczej spokojnie. Wolał nie ryzykować biegu, kiedy miał aparat w torbie. Zbyt drogo go ta impreza kosztowała, aby mógł pozwolić sobie na uszkodzenie sprzętu.
    - Idziesz dzisiaj na trening?- zapytał go Jack, zrównując z blondynem krok.
    - Nie. Dzisiaj nie mogę niestety- odpowiedział- Muszę pomóc w domu.
    - Ostatnio też tak mówiłeś- odparł kolega, przyglądając się mu- No chodź chociaż na trochę.
    - Na prawdę nie mogę. Matka mnie chyba ukatrupi, jak nie pomogę jej dzisiaj z tymi zasłonami- wymigiwał się jak tylko mógł.
    - O, pan trener- uśmiechnął się Jack- Niech pan mu coś powie, aby on przyszedł w końcu na trening- powiedział do nauczyciela.
    - Jack, ja na serio dzisiaj nie mogę- odpowiedział zakłopotany Aristov.

    OdpowiedzUsuń
  42. - Nie prosze pana. Nie mam zadnych zastrzezen co do panskich treningow- odpowiedzial chlopak, usmiechajac sie lekko do nauczyciela- Postaram sie chodzic od przyszlego tygodnia- tak samo mowil w zeszlym tygodniu. Tyle, ze w zeszlym tygodniu przybyl chociaz na rozgrzewke. A w tym nawet na to- Musze pomagac matce w domu. No i nadrobic material- blondyn spojrzal na niego- Dzisiaj obiecalem jej pomoc z zawieszeniem firan i zaslon- tak, tak. Prawda byla jak wesz kaszlala. Jednak mial nadzieje, ze trener to lyknal. Nie chcial pokazywac tego co ukrywa pod bluza i dlugimi rekawami. To nie byla jego sprawa. Kiryl uwazal, ze musi sam z tym jakos poradzic- A pozniej mam korepetycje. Po ostatnim jsk mnie rozlozyla choroba to nie bylo mnie kilka dni i stad mam te cale braki. Ale nadrobie to i wroce do treningow. Ma pan moje slowo- obiecal blondyn. W tym momencie zadzwonil do niego telefon. Odebral go, uprzednio przepraszajac trenera. Kiedy tamten podszedl do reszty chlopakow blondyn skorzystal z tej okazji i wyszedl. Zarzucil na plecy skorzana kurtke, na glowe zalozyl kask i bezpiecznie opuscil szkolny parking. W lusterku widzial jakies wzdychajace za nim dziewczyny, ale olal to. Nie mial czasu na takie rzeczy. Musial, chociaz nie chcial, stawic sie w domu. Wolal nie denerwowac swojego ojca. Wolal tez byc przed jego powrotem z pracy. Nie chcial wysluchiwac tych jego wszystkich obelg. Ze musi czekac na syna. Ze jego syn ma go w glebokim powazaniu. Ze smarkacz, ze idiota, ze pedal... To ostatnie go bolalo. Nie byl gejem. To znaczy sie i byl i nie byl. Byl biseksualny, ale jego ojciec tego nie rozumial. Przyjechal do domu. Kiedy zdjal bluze zobaczyl te swoje siniaki. Przed innymi mogl sie wymigac tym, ze spadl z motoru. Jutro w razie czego powie, ze spadl ze stolka, kiedy zakladal firanki i zaslony. Przeciez kazdemu moze zdarzyc sie upasc z wysokosci i poobijac.

    OdpowiedzUsuń
  43. Przybyl na pierwsza lekcje. Normalnie cud. Zapisac to w kalendarzu czerwonym pisakiem. Jednakze pierwsza lekcje przespal. Nauczycielka zajeta swoimi prywatnymi sprawami nie zwracala uwagi na uczniow. I tak spiac dotrwal do drugiej lekcji bo akurat ta mieli w tej samej sali. Obudzil sie dopiero przy sprawdzaniu obecnosci.
    Raczej wiedzial, ze kartkowska mu nie poszla dobrze. Jezeli ja zaliczy to bedzie dobrze.
    - Chcialem wlasnie zglosic nieprzygotowanie- powiedzial blondyn. Mial chyba jeszcze jedno do wykorzystania. Chyba bo nie pamietal czy juz je wykorzystal czy tez i nie.

    OdpowiedzUsuń
  44. Dwa to nie jeden pocieszal sie Kiryl. W koncu przeciez zaliczone bylo. Wolal nie zastanawiac sie nad tym z czego nauczyviel mu naciagnal ocene. Moze jednak z czyms trafil.
    - Jasne. Poprawie- odpowiedzial chlopak. Jak znsjdzie cheile wolnego czasu to poprawi to. Przecoez nie musi tego zrobic od razu.
    Staral sie uwazac na lekcji. Cos nawet notowal. Jednakze bardzo mu sie spac chcialo. Ale nie zasnal. Nie chcial jeszcze bardziej pogorszyc swojej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  45. Blondyn został chwilę po lekcji. Raczej wiedział czego będzie dotyczyła ta rozmowa. I się nie mylił. Wysłuchał uważnie tego co ma do powiedzenia nauczyciel. Trochę mu tych słów zostało w głowie. Jedne wlecialy jednym uchem a wyleciały drugim uchem. Ale wiedział o co chodzi.
    - Ale ja to wszystko poprawie- powiedział chłopak. Wolał, aby rodzice nie wiedzieli. Nie chciał ich denerwować- A czy to moja wina, że muszę coś w domu robić?- zapytał- Dam sobie radę- powiedział- Dziękuje za troskę, ale jest to zbyteczne. To tylko chwilowy kryzys- powiedział chłopak- Czy mogę już iść? Zaraz mam kolejna lekcję. Nie chce się spoznic- spojrzał na belfra, biorąc swoje rzeczy. Odchylil rękę i nieco bluzę aby spojrzeć na zegarek. Trochę za dużo, bo siniaka można było dojrzeć. Kiryl zorientował się, kiedy nauczyciel wpatrywal się w jego rękę.
    - To nic takiego. Wczoraj spadlem z krzesła... Kiedy te firanki wieszalem. Do widzenia- chciał stąd wyjść jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  46. Następne zajęcia z Szarym miał dopiero za dwa dni. Teraz raczej dadzą mu spokój. Wystarczająco dużo miał problemów na głowie. Nie potrzebował aby jeszcze inni zaczęli się w nie mieszać. W sumie to zastanawiał się czy aby nie zwiac z lekcji. Nie było dzisiaj nic co mogłoby go zainteresować. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw uznał, że pojedzie do kawalerki i trochę się przespi. Po południu polecial do domu. Nie chciał, aby ojciec przyjechał tutaj. Scenariusz był dokładnie ten sam co prawie zawsze.
    Przelezal jeden dzień w domu. Drugiego poszedł do szkoły. Miał kilka kartkowek i sprawdzianów. Uznał, że dobrze byłoby je chociaż napisać. No i pokazać, że żyje jeszcze. Nawet nauczył się trochę do nauk społecznych na poprawę. Chyba dzisiaj powinien mu pozwolić to napisać. Przed lekcja podszedł do nauczyciela i zapytał się czy mógłby dziś poprawić ta dwójkę. Oby się zgodził.

    OdpowiedzUsuń
  47. Pytania były całkiem proste. Tak przynajmniej mu się wydawało. Ale nie wtedy, kiedy nagle twój mózg postanowił zastrajkowac. I właśnie teraz Kiryl siedział z miną "yyyy mleko", bo pojęcia mu się kompletnie wymieszaly. Próbował jakoś się skupić. Przecież on to umiał. Zaczynał właśnie czwarte zadanie, kiedy nauczyciel chciał mu zabrać kartkowke.
    - jeszcze chwila... Moment. Zostały mi dwa zadania- powiedział, nie oddając kartki. Akurat mu się przypomniały odpowiedzi. Jak miał poprawiać to chciał napisać to na sto procent.

    OdpowiedzUsuń
  48. "Dobra, jedno już z głowy. Teraz czas kolejne rzeczy pozaliczać"- stwierdził chłopak, otwierając swój podręcznik.
    - I jak ci poszło?- zapytał Jack, klepiąc go w ramię. Kirył skrzywił się lekko. Że też akurt musiał ten cholerny Jack walnąć go tam, gdzie miał siniaka- No nie mów, że to ciebie bolało- Jack przechylił lekko głowę. Kirył uśmiechnął się z grymasem na twarzy.
    - Nie, wszystko w porządku. Po prostu wziąłeś mnie z zaskoczenia- odpwoeidział mu blondyn. Jack spojrzał się na niego dosyć dziwnie- Dobra, nieważne. Pisz lepiej temat lekcji- wziął swój długopis i zaczął coś tam notować.

    OdpowiedzUsuń
  49. - Nie. Nie ściągałem- odpowiedział zaskoczony chłopak. Ok, może nie uczył się za dobrze, ale przecież aż tak bardzo głąbem nie był. Akurat ten materiał opanował dosyć szybko- Poza tym raczej ciężko jest ściągać, kiedy pan chodzi cały czas po klasie. No i kiedy siedzi się w pierwszej ławce- uśmiechnął się lekko chłopak. Gdyby chciał to by ściągnął, ale, że się tego nauczył to już inna sprawa. Wziął swój plecak, po czym spojrzał na swoją ławkę. Zapomniałby swojej lustrzanki.
    - To ja w takim razie już idę- stwierdził blondyn. Chciał jeszcze zjeść coś ciepłego, a znając życie to w bufecie są kolejki już jak stąd do Pekinu.

    OdpowiedzUsuń
  50. Kirył spojrzał zaskoczony na nauczyciela. Ale zaraz to zaskoczenie zeszło z twarzy. Przecież belfer to też człowiek. Może zaklnąć, ściągnąć, uprawiać marchew na polu... Przynajmniej chłopak wiedział, że Szary nie zapomniał jak to cielęciem był.
    Jakiś czas później do pokoju nauczycielskiego wszedł nauczyciel prowadząc jakiegoś gagatka z pierwszej klasy i Kiryła.
    - Ja rozumiem, że mogliście sie pokłócić czy coś, ale w naszej szkole nie będzie tolerowana przemoc- wykładał psorek.
    - Taaa, ale to, że ten chłopaczek o ilorazie inteligencji ameby chciał mi bez przyczyny zarysować motor to już jest ok, co nie?- zapytał chłopak
    - Wy biali zawsze macie wszystko na tacy podane.
    - Czuję się urażony przez tego rasistowskiego czarnego- odparł Rosjanin.
    - Kirył!
    - Tylko Kirył i Kirył! A paszli wy na chuj- to ostatnie było po rosyjsku i nauczyciel od biologii raczej tego nie zrozumiał.
    - Prze pani mogę iść do pielęgniarki?- zapytał chłopaczek. Nauczyciel mu pozwolił. Zaraz też przeszedł do rozmowy z Aristovem. Ten od razu zaczął mówić o jego stopniach, dziwnym zachowaniu, i że wezwie ojca i matkę. Gdyby to była tylko matka to chłopak miałby to gdzieś. rodzice zjawili się dosyć szybko.
    - W domu porozmawiamy mój synu- powiedział ojciec, a chłopak aż zbladł. Mężczyzna wyglądał na bardzo wściekłego. Wyprowadził syna, nieco szarpiąc go i popychając. Nawet nie widział szans na zabranie motoru z parkingu.

    OdpowiedzUsuń
  51. Chłopakowi było wstyd za to jak jego ojciec potraktował nauczyciela. Naprawdę kiepsko to wyglądało. Przysłuchiwał się ich wymianie zdań. Chciał, aby to szybko się skończyło. Widzial, jak w tym momencie patrzą się na nich inni.
    - Chodźmy już stąd lepiej- powiedział cicho chłopak, odciągając ojca. Ojciec był nieprzewidywalny i porywczy. Blondyn bal się, że ten podniesie rękę na nauczyciela.
    - Nie będziesz mi mówił co ja mam robić- powiedział mężczyzna.
    - Przynosisz mi wstyd...
    - Sam sobie na to zasluzyles. A teraz bez dyskusji do samochodu. W domu już sobie porozmawiamy.
    Chłopak nie chciał przyciągać struny. Spojrzał przepraszajacym wzrokiem na nauczyciela. Kiedy tylko weszli do samochodu zaczęła się jazda. Dosłownie i w przenośni.

    OdpowiedzUsuń
  52. Rano kiedy wstał, naciągnął na siebie koszulkę. A na nią dresową bluzę. Nieco rozciągniętą, nieco przy dużą, ale za to wygodną. Zszedł do kuchni na śniadanie. Nie chciało mu się jeść, ale nie chciał kłócić się z ojcem. Nie po wczorajszym. Spojrzał na talerz, który podsunęła mu matka. Chłopak niemrawo spojrzał na kanapki. Ukradkiem zaczął ściągać z nich pomidory, których nie lubił. Nie uszło to uwadze jego ojcu, który pił kawę, czytając poranną pracę.
    - Masz zjeść całe kanapki Kirył- powiedział mężczyzna.
    - Ale ja nie lubię pomidorów- odparł chłopak.
    - Wiesz, że ja nie lubię powtarzać- ojciec mierzył go wzrokiem- I jak ty wyglądasz? Co ty na siebie założyłeś? Ubierz się normalnie jak człowiek. Jakaś koszula czy coś.
    - Ale ja naprawdę nie lubię...
    Ojciec walnął pięścią w stół.
    - Mam już dosyć tego twojego ciągłego "nie lubię", "nie chcę", "nie, bo nie". Masz zjeść wszystko, bo inaczej...
    - Bo inaczej mnie urządzisz tak jak wczoraj?- zapytał cicho chłopak. Znowu sprowokował ojca.
    ***
    Dotarł na lekcję nieco później niż zamierzał. Uważał, że ojciec przywiózł go tutaj za karę. No i jeszcze wizja dnia bez obiadu i kolacji trochę go przerażała. Ale to odrzucił. Zawsze może przecież zamówić pizzę czy coś.
    Jeszcze zanim dotarł na zajęcia poszedł na parking, gdzie stał jego motor. Zrobił nim rundę, zaliczając spektakularny upadek. Na taki przynajmniej wyglądał, ale było to zamierzone. Przynajmniej nikt nie powie, że ojciec go tłucze. Już chyba wolał wszystkim mówić, że siniaki ma po upadku z motoru niż to, że ojciec ma ciężką pięść. Szkoda mu było tylko tego, że motor się pobrudził.
    W oknach klas zauważył zaciekawione spojrzenia gapiów. Olał to, wchodząc do klasy.
    - Przepraszam za spóźnienie- powiedział chłopak, a widząc spojrzenia znajomych z klasy, jak i nauczyciela dodał- Nic mi nie jest. Będzie tylko kilka siniaków- uśmiechnął się lekko- Zdjęli pana z krzyża?- zapytał Szarego, siadając na swoim miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  53. Kiryłowi było obojętne to jaką opcję wybierze klasa. Siedział cicho w kącie klasy i czytał "Dobrego omena" duetu Pratchett and Gaiman. Bardzo go to wciągnęło. Nie słuchał już co inni mówią. Po prostu był w swoim świecie. I całkiem nieźle się tam bawił. Jednakże nawet ci panowie nie byli w stanie powstrzymać Kiryła przed drzemką. Dobra drzemka nigdy nie była zła. Dokładnie schował się za plecami Barrego- chłopaka, który był nieco szerszy w barach i bardziej misiowaty. Kilka minut później już sobie drzemał. I nikomu tym nie wadził. Nawet nie poczuł jak mu się bluza podwinęła nieco.
    - Wie pan co?- zapytała Margaret, wpatrując się w kawałek odsłoniętego ciała Kiryła- Myślę, że powinien go pan wysłać do pielęgniarki. Ma bardzo dużego siniaka po tym upadku z motoru- wskazała podbródkiem.

    OdpowiedzUsuń
  54. Kiryl ocknął się ze snu. A raczej z drzemki.
    - Nie, nie, ja nie śpię ja powieki oglądam- odpowiedział chłopak, podnosząc się. Kiedy zadzwonił dzwonek chciał jak najszybciej się ulotnic.
    - To... To to nic. Już prawie nie boli. Ja się wywrocilem. Tak, to jest ten siniak z tamtego dnia co firanki zakladalem. Spadlem z krzesła. Niby odległości nie za dużo, ale los pokaral mnie siniakami- zaczął się koslawo tłumaczyć. Chyba nie wyglądało to zbyt wiarygodnie. Ale przecież nie powie, że ojciec regularnie spuszcza mu lomot. Bo nikt w to nie uwierzy, bo jak taki człowiek, filantrop i altruista oraz szanowany biznesmen, mógłby coś takiego zrobić. A po drugie jakby to wyglądało? Miał dziewiętnaście lat i ojciec go bije. No normalnie śmiech na sali.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Chyba niedokladnie rozumiem co. Pan chce przez to porzekadlo powiedziec- stwierdzil chlopak, udajac glupiego. To mu akurt dobrze wychodzilo- Przeciez mowilem, ze spadlem z krzesla, kiedy zmienialem firanki. Nie ma sensu rozwodzic sie wiecej nad tym- usmiechnal sie do niego. Chcial tym zamaskowac swoje zdenerwowanie. Poszedldalej swoja droga. To znaczy sie na inna lekcje.
    Popoludniu od razu pojechal do domu. Nie zostal a treningu. Wyszedl nim ktos go zdazyl zlapac. W domu wszystko potoczylo sie niemalze blyskawicznie. Postawil sie ojcu ten go znowu uderzyl. Zabral mu tez klucze od kawalerki, zablokowal karty. I wyrzucil go z domu.
    Teraz blondyn okupowal jakas laweczke w parku. Jakis bezdomny mu ja odstapil. Na przeciwko stal postawiony motor. Ten pod wplywem dzialania byl cieply. Grzal sie przy nim.

    OdpowiedzUsuń
  56. Grzanie sie przy motorze nie bylo takie zle. Ale przerazala go mysl o tym, ze sprzet tak dlugo nie wytrzyma. A cala noc byla przed nim. To nie bylo normalne.
    - Stwarzam nowa religie poz wyzwaniem chwalebnym Hondy. Wlasnie zbieram wyznawcow. Chce pan dolaczyc moze?- zapytal chlopak. Raczej nie spodziewal sie nauczyciela tutaj. Przeciez nocami tutaj zbieral sie margines spoleczny tego miasta. Nigdy mu przez mysl nie przyszlo, ze ktoregos pieknego dnia on takze stanie sie chocby na chwile jednym z nich. Chociaz w byciu takim przegranym byl jeden plus. Nic nikt od nich nie wymagal.
    - A tak na powaznie to...Ojciec wywalil mnie z domu- powiedzial chlopak nawet na niego nie spogladajac- No i pozbawil mnie kluczy do kawalerki, zablokowal karty... Nawet nie zdazylem wziac zadnych cieplejszych ubran- stwierdzil- Jedyne co mam to moja lustrzanka i motor i dwa dolary trzydziesci osiem centow w portfelu. Calkiem niezly dobytek jak na bezdomnego, co nie?- zapytal chlopak.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Moge na to przystac- powiedzial chlopak. I tak nie mial nic do stracenia. No moze oprocz motoru i lustrzanki. Podszedl do nich jeden z bezdomnych mezczyzn, oferujac "mlodemu grzanca za tego hot doga". "Mlody" jak go tutaj ochrzcili przyjal kubeczek, umiechajac sie lekko. Upil lyk ku zadowoleniu starszego mezczyzny.
    - Wiesz co mlody?- zapytal pan Gregson- Jestes w porzadku jak na nastolatka.
    - Dzieki. Wy tez jestescie spoko. Dzieki za grzanca i lawke. Chyba mi dzisiaj nie bedzie potrzebna- chlopak usmiechnal sie do niego po czym oddal mu swoje ostatnie dwa dolaryz groszami z przykazaniem, aby tamten kupil cos do zarcia dla psa.
    - To co? Idziemy do pana?- zapytal chlopak, wsiadajac na motor.

    OdpowiedzUsuń
  58. - Chetnie skorzystam z garazu- powiedzial chlopak- Kobieta mojego zycia nie moze tak sobie spac pod chmurka- zasmial sie. O motor dbal chyba lepiej niz o kogokolwiek. Chuchal i dmuchal na Honde.
    Niedlugo potem przybyli do mieszkania nauczyciela.
    - Moze byc herbata- powiedzial blondyn. Dopiero teraz odczul jak bardzo jest mu zimno. Co prawda grzaniec mu troche pomogl, ale to bylo tylko chwilowe. Polozyl swoje rzeczy na krzeslo. Duzo tego nie mial. Lustrzanka, portfel... Klucze od kawalerki zabral mu ojciec. Tak samo jak telefon. I go wyrzucil z domu. Chlopak w milczeniu zastanawial sie jak to teraz z nim bedzie. Katii nie ma tutaj, bo wyjechala na kilkanascie dni i nieodbierala telefonu. Mieszkac nie ma gdzie. Ale przeciez nie bedzie siedzial u psora. Przeciez obiecal mu, ze to bedzie tylko ta jedna noc. Czyli ma tylko ta noc na ulozenie jakiegos planu. Zaczal zastanawiac sie czy aby nie podjac jakiejs pracy i nie wynajac pokoju. Do domu raczej nie chcial wracac. Byl bez dachu nad glowa, bez srodkow do zycia, nie mial nawet szczoteczki do zebow a juz tym bardziej ubran. Byl w czarnej dupie. Sytuacja bardziej niz beznadziejna. Przyjdzie mu spac pod mostem. Albo na laweczce w parku, ktora udostepnil mu pan Gregson. Wpadl nawet na jakis pomysl.
    - Jakos dam sobie rade- stwierdzil Aristov, wyrywajac sie z glebokiego zamyslenia. Oparl sie o oparcie i skrzywil sie. Siniaki dawaly o sobie znac. Usmiechnal sie, mowiac, ze nic mu nie jest. Ale byl to raczej slodko- gorzko- kwasny usmiech. Wypil szybko swoja herbate. Chcial, aby ten dzien juz sie zakonczyl.

    OdpowiedzUsuń
  59. - Nie chce wracac do domu, ale wiem, ze predzej czy pozniej tak sie stanie i nikt nie bedzie tego w stanie powstrzymac. Mimo iz bym chcial tego bardzo- wiedzial, ze ojciec zawsze znajdzie na to jakis sposob. I to go po czesci przerazalo- Myslalem nad tym, aby pojsc do jakiejs pracy. Chociazby na pol etatu i wynajac jakis pokoj w mieszkaniu studenckim. Jakis tani i bez udziwnien. Tak aby to co zarobie mogl na to przeznaczyc i jeszcze by mi na jakies tanie zarcie starczalo- usmiechnal sie lekko- Pracowalem juz troche. Wtedy kiedy zbieralem na motor, pozniej jak odkladalem na lustrzanke a nastepnie na telefon. Pozniej jakies prace dorywcze takze sie trafialy, bo chcialem na przyklad kupic sobie nowe jeansy. Ojciec zabieral cala wyplate mamy, a on sam decydowal co jest potrzebne a co nie- wyjasnil chlopak. Poszedl postawic motor do garazu. Moglo to wydawac sie dziwne, ale jeszcze przez kwadrans gadal do swojej kobity, ze wszystko bedzie dobrze, ze musi dzisiaj tutaj kimac, ze to dla jej dobra. Blondyn mial po prostu bzika na punkcie tej maszyny. Po powrocie do mieszkania wzial dresy do spania od nauczyciela. Poszedl wziac prysznic. Przez moment ogladal te swoje siniaki. Nie zbyt dobrze to sie prezentowalo. Te stare byly purpurowe i podpuchniete miejscami. Nowe dopiero byly barwy zoltej sliwki i na pewno beda tez fioletowe. Zalozyl dres, starajac sie jakos je zaslonic. Wyszedl z lazienki i poszedl na kanape.
    - Dziekuje panu- odpowiedzial, usmiechajac sie lekko.

    OdpowiedzUsuń
  60. - Gdybym ja słuchał tego co ludzie o mnie myślą i mówią to pewnie w zeszłym roku nie miałbym swojej wystawy fotografii- uśmiechnął się lekko chłopak- Teraz zbieram kolejny materiał na następną. Raczej oscyluje w tematach "koleje losu". Jak na ironię- wzruszył lekko ramionami. Podniósł ramkę i zobaczył dosyć ładną kobietę w towarzystwie Szarego- Kto to?- zapytał- Jeżeli można wiedzieć- dodał po chwili- Dlaczego pan płakał?- zapytał- Widać to po panu- zerkał na niego- Po uśmiechu stwierdzam, że to były łzy szczęścia. Ja tylko takie do siebie dopuszczam, bo zwykłe płakanie mnie już po prostu znudziło- uśmiechnął się ponownie- Ładna jest- powiedział o kobiecie ze zdjęcia.
    - A co pan proponuje?- zapytał blondyn- Bo ja to aż tak bardzo wybredny nie jestem. Ma pan może trochę lodu?- zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  61. - Moze byc i lasagne- powiedzial blondyn- O ile to nie problem- usmiechnal sie. Nie chcial sprawiac mu klopotow. Ani tez za bardzo go naciagac. Facet byl w porzadku wobec niego. Inny pewnie by machnal na to reka i poszedl dalej. Chyba jego wiara w ludzkosc powoli zostaje przywrocona. Poszedl za nim do kuchni. Przeciez nie bedzie jadl w lozku. Czy tam na kanapie.
    - Lod?- zapytal zaskoczony- A, no tak. Pytalem przed chwila o to- zasmial sie- Pamiec mam dobra, ale niestety krotka- odpowiedzial nieco zaklopotany- Chcialem sobie do plecow przylozyc, bo bardzo mnie bola. Znaczy sie nie tak bardzo. Tak troche- znowu zaczal te swoje koslawe tlumaczenia. Co jak co, ale w stresujacych sytuacjach to marnie szlo mu klamanie. Widzac wzrok nauczyciela, ktory byl utkwiony w nim zmieszal sie- W sumie to juz nie bedzie potrzebny. Chyba przestaly dokazywac.

    OdpowiedzUsuń
  62. Czasami zazdrościł co niektórym takiej swobody bycia. On chyba tak nie umiał. Owszem, starał się mieć na wszystko wyjebane, ale nie do końca mu to wychodziło. Starał się przez pewien czas nie brać tak wszystkiego do siebie, ale to wracało do niego ze zdwojoną siłą. Jakby ktoś robił to jemu na złość.
    - Ja bym się nie zdziwił, gdyby zaraz z którejś szafy, niby to z Narnii wyskoczył taki Presley i zapytał czy nie ma pan może szklanki cukru pożyczyć- zaśmiał się chłopak, jednak po chwili plecy znowu zaczęły go boleć. Oparł się niechcący na tym najbardziej posiniaczonym miejscu.
    - Jednak poprosiłbym o tą maść i lód- stwierdził. Gdyby był w domu albo w kawalerce to nie musiałby nikogo o nic prosić. W domu pewnie nawet by po to nie poszedł. Nie chciałby denerwować ojca. A w kawalerce miał od groma i ciut ciut lodowych kostek, więc nie miałby z tym problemu. Wziął od nauczyciela woreczek z lodem i przyłożył do obolałego miejsca. Zakrył pospiesznie bluzą swoje ciało, widząc szok w oczach mężczyzny.
    - Ja się wywróciłem, naprawdę- skłamał- Z tego stołka...

    OdpowiedzUsuń
  63. Zdawal sobie sprawe z tego, ze nauczyciel mial racje. Jednak wiedzial tez, ze jak ojciec dowie sie, ze on cos komus powiedzial to bedzie z nim bardzo zle. Raz juz tak zrobil. W gimnazjum. Oczywiscie ojciec wszystkiego sie wyparl, a nauczycielka mu uwierzyla. Nie dosc, ze Kiryl wyszedl w jej oczach na klamce to w domu jeszcze dostal manto od ojca.
    - Ma pan racje- powiedzial chlopak- To nie sa siniaki po upadkach- spuscil glowe- I tak... Te siniaki sa powodem, dla ktorego nie przychodze na treningi czy tez nie cwicze na w-fie. Po prostu nie chce, aby inni to widzieli- spojrzal na belfra.

    OdpowiedzUsuń
  64. - Wie pan... Raz przeszło, że niby przez przypadek w trakcie zabawy potłukliśmy się z kolegą. Ale kolejny raz to nie przejdzie- powiedział chłopak- Poza tym jeżeli ktoś się dowie, że ojciec mnie bije to mnie wyśmieją. Pamięta pan Sue? Uczyła się u nas w zeszłym roku. Powiedziała o czymś takim Kate. Później cała szkoła o tym huczała. A kiedy tylko zakładała dłuższą bluzę to od razu słyszała docinki "co, znowu tatuś ci wpierdol spuścił?" Nie chciałbym przeżywać tego samego- spojrzał na nauczyciela- Kiedyś myślałem, że dobrym sposobem będzie mieszkać w kawalerce. I za każdym razem tam jechałem. Ale on znowu znalazł na mnie sposób, aby ściągnąć do domu- powiedział cicho, biorąc kawałek lasagne do ust- Myślałem, aby wycofać stąd papiery i dokończyć edukację w Sankt Petersburgu. Mam tam dziadków. Są w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  65. - Zaryzykowalem tym, że ujawnilem to przed panem- powiedział chłopak- Myślałem, że będzie gorzej- usmiechnal się lekko- nawet jeżeli wyjadę to zawsze mogę powiedzieć, że to z tęsknoty do ojczyzny. Dziadkowie raczej to kupią. Nie wiem czy wtedy odetne się od tego wszystkiego na sto procent. Nie wiem co może tam mnie czekać. Ale jeżeli nie podejmę ryzyka to nigdy się tego nie dowiem- chłopak spojrzał uważnie na nauczyciela- Boję się tylko tego, że ojciec znowu podniesie rękę na mamę- powiedział cicho- Ale na razie wolę się skupić na najbliższej przyszłości. Znaczy się na jutrzejszym dniu- będzie musiał skąds wykombinowac jakieś ubrania. I wytłumaczyć się dlaczego po raz kolejny nie ma pracy domowej.

    OdpowiedzUsuń
  66. [Dziękuję boćku za powitanie. Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że rzeczywiście coś mi wyjdzie z tego nauczyciela :)
    Zajrzałem do obydwu twoich panów, ale zdecydowałem się odezwać do kolegi po fachu. Gdybym w którejkolwiek z ukończonych szkół miał takiego historyka, jakim jest Paweł, prawdopodobnie to nie zabiłoby we mnie resztek zainteresowania tym przedmiotem. Zwłaszcza, że przy wyciąganiu karteczek jakoś... Nigdy nie chcieli doprowadzić tego żartu do końca.
    Co prawda Ellingsworth nigdy nie zostanie nauczycielem tańca, ale nie odmówiłby wyjścia na piwo i małej improwizacji gitarowo - skrzypcowej w przydrożnym barze. Gdybyś miał ochotę na jakiś wątek, wiesz gdzie nas znaleźć.]

    Rafael

    OdpowiedzUsuń
  67. [Myślę, że to byłby dobry początek. Zakładając ponadto, że w tym barze mogliby naprawdę dać w palnik chyba mam pomysł, jak moglibyśmy pociągnąć to dalej. Po tym, jak nagranie trafia do internetu, komuś przypomina się o innym wydarzeniu, jakie miało miejsce tamtego wieczoru (zaginięcie drogocennego przedmiotu, zdemolowanie czegoś; to nieistotne) i z oczywistych przyczyn podejrzanymi zostają właśnie Paweł i Rafael. Czy rzeczywiście byliby winni czy nie, to wypłynęłoby w trakcie wątku jednak widzę to na zasadzie dochodzenia do prawdy jak w Kac Vegas. Lub po prostu na nagraniu pojawiłoby się coś więcej, czym - jako nauczyciele - mogliby przysporzyć sobie wielu problemów wymagających potem wielu wyjaśnień.
    Możemy też kombinować dalej :)]

    Rafael

    OdpowiedzUsuń