14 lutego 2016

druga karta

202 komentarze:

  1. Uniosła brew, słysząc jego odpowiedź. Daniel często żartował z jej wzrostu, co w sumie było całkiem zrozumiałe. Wyglądała przy nim jak jakieś... dziecko. Zdążyła przywyknąć.
    — Przynajmniej jestem urocza — oświadczyła z udawaną wyższością, z trudem hamując wpełzający na jej twarz uśmiech.
    Parsknęła śmiechem, widząc jego "oburzenie". Oczywiście, że się za nim stęskniła. Sama nie do końca rozumiała, jak to wszystko się działo... Przecież widzieli się wczoraj w szkole. Po niej w sumie też. No i przed nią. Chodzili do tej samej klasy, więc praktycznie cały czas siebie widzieli... A ona i tak zdążyła się za nim stęsknić. Najwyraźniej miłość rządziła się własnym i prawami, których ona nie pojmowała.
    Spojrzała z szerokim uśmiechem na Daniela, który dalej spoglądał na nią z tym fochem w oczach. Ten widok naprawdę ją śmieszył.
    — Skądże. Też za tobą tęskniłam — powiedziała śmiertelnie poważnie, przechylając trochę bardziej butelkę z mlekiem, bo mała pochłaniała jej zawartość w zastraszającym tempie. Zaraz potem stuknęła kolano chłopaka swoim kolanem, dając mu tym samym znak, żeby się trochę pochylił. Kiedy już to zrobił, cmoknęła go krótko w usta. — Już się tak nie dąsaj. — Pokazała mu język.

    Foxy

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, jak Danny siedział jeszcze w tej samej pozycji. Pewnie liczył na to, że Alice ponownie go pocałuje... Albo zrobi coś jeszcze innego. Ha, niedoczekanie! Foxy uwielbiała się z nim droczyć i wiedziała, że działało to także w drugą stronę. Ta dwójka ciągle sobie dogryzała i przedrzeźniała wzajemnie, by zaraz potem się z tego śmiać. Cóż, kiedy dobrała się taka niemota życiowa i ktoś, kogo pierwsze słowa zapewne były sarkastyczne, to wiadomo, co z tego wyniknie...
    Pokręciła głową, gdy Danny także pokazał jej język. Jak dziecko! Już miała to powiedzieć, kiedy uświadomiła sobie, że sama zrobiła przed chwilą dokładnie to samo. Dlatego też w porę zamknęła usta i po prostu cicho się z niego śmiała.
    — Jesteś zazdrosny o pięciomiesięczne dziecko? I to jeszcze dziewczynkę? — zapytała z rozbawieniem, przesuwając spojrzenie z jego twarzy na małą Cat. Pokręciła głową z niedowierzaniem, ale mimo to szeroki uśmiech nie schodził z jej twarzy. Prawdę powiedziawszy, to lubiła, kiedy Daniel był o nią zazdrosny... Ale oczywiście z umiarem. No i nie dawała mu wielu powodów to takiego uczucia, więc za każdym razem, kiedy widziała u niego objawy zazdrości, to na jej oblicze wstępował wyraz satysfakcji. Wtedy jeszcze bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że wiele dla niego znaczy...
    No i sama też bywała troszeczkę zazdrosna. W końcu Dan nie był brzydki, więc wiele dziewczyn wodziło za nim wzrokiem. Alice nie dziwiła się im zbytnio, ale i tak... No jakoś nie potrafiła być całkiem obojętna. Nie mogła nic na to poradzić.

    Foxy

    OdpowiedzUsuń
  3. Ponownie na niego spojrzała, kiedy poczuła dotyk męskiej dłoni na swoim kolanie. Przekręciła głowę w bok, co nie było dobrym pomysłem, bo jasne włosy przykryły jej twarz. Alice mruknęła coś pod nosem z irytacją.
    — Nie, nie, skądże — odpowiedziała szybko, z delikatnym uśmiechem wpatrując się w jego brązowe oczy. Lubiła ich kształt. Ich kolor w sumie też. I sposób, w jaki się na nią patrzyły. Ale najbardziej z tego wszystkiego lubiła właściciela tych oczu.
    Patrzyła, jak wstaje i podchodzi do szafki, by wziąć sobie kawę. Jej samej się zachciało trochę tego pobudzającego napoju, ale w tej chwili nie do końca jak miałaby go wypić...
    — Ostatnio spała jakieś... trzy godziny temu? — powiedziała, spoglądając na niego. — Miejmy nadzieję, że zmęczy się jedzeniem i pójdzie lulać.
    Powróciła wzrokiem do dziewczynki, która chyba powoli zaczynała kończyć jedzenie. Alice naprawdę uważała, że mała jest naprawdę prześliczna, urocza i w ogóle, ale teraz, skoro przyszedł Daniel... To nieco zmieniało postać rzeczy, bo Foxy wolała jednak spędzić ten czas z nim.
    — A jak już zaśnie, to na pewno coś ciekawego do zrobienia się znajdzie — stwierdziła wesoło, uśmiechając się szeroko.

    Foxy

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Dobra, wyczytałam, że chcesz jakieś akcji i w sumie mi coś takiego też się przyda, więc zaczęłam kombinować co tu takie zrobić, bo w końcu nie mogę przekombinować i uznałam, że nie miałam nigdy wątku z napaścią na sklep. Tak jak w tych zagranicznych filmach – są bandyci, krzyczą „Wszyscy na podłogę albo przestrzelę wam kolana!”, zamykają sklep i takie tam… Kurde, w mojej głowie wyglądało to bardziej emocjonująco. ]

    Katie

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy Alice się obudziła, pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było szybkie podejście do kalendarza. Prawdę powiedziawszy — nie musiała tego robić, bo dobrze wiedziała, jaki był dzisiaj dzień. Zakreślona czerwonym flamastrem siedemnastka tylko ją w tym utwierdziła. Dzisiaj przypadały dziewiętnaste urodziny Daniela Blackbourne'a, czyli coś naprawdę wyjątkowego. Zaraz potem pobiegła zjeść śniadanie, umyć się i ubrać, a już po chwili nie było jej w domu.
    Miała dzisiaj całą masę rzeczy do przygotowania, ale nie narzekała. Może i to wszystko było trochę męczące, lecz robiła do wszystko dla niego, więc w ogóle jej to nie przeszkadzało. Chciała, żeby spędził ten dzień jak najlepiej... I to u jej boku. Miała tak cudowny plan na uczczenie dnia, w którym się urodził, że sama była pod wrażeniem, iż na niego wpadła. Mogła mieć nadzieję, że Danielowi spodoba się co najmniej tak samo.
    Kiedy w końcu pod wieczór dotarła pod jego dom, uśmiechnęła się szeroko i poprawiła swoje jasne włosy. Cieszyła się na spotkanie z nim tak bardzo, że nawet ślepy by to zauważył. Ale nie tylko to było powodem jej radości — nie mogła się już doczekać reakcji Danny'ego na jej prezent.
    — Cześć, Danny — przywitała się, po czym – nie czekając na odpowiedź chłopaka – przyciągnęła go do siebie, by go pocałować. — Mam nadzieję, że nie planowałeś nic na dzisiaj i masz ochotę wybrać się ze mną na spacer? — Błysnęła swoim zarezerwowanym tylko dla niego uśmiechem.

    Alice! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Z chęcią całowałaby go jeszcze dłużej, bo uwielbiała to robić... W sumie wszystko uwielbiała robić z nim. Nieważne, czy uczyli się na sprawdzian z matematyki (jeśli w ogóle się za to zabierali, bo ich definicja nauki była naprawdę dziwna), czy całowali, czy bili na poduszki. Po prostu uwielbiała jego obecność, jego... jego wszystko. Czuła się zakochana tak bardzo, jak jeszcze nigdy w życiu, ale nie to było najlepsze. Najlepsze było to, że nietrudno było zauważyć, iż on czuje dokładnie to samo.
    Parsknęła śmiechem na jego słowa, kręcąc przy tym głową. A potem oparła się biodrem o framugę drzwi i patrzyła na niego w milczeniu, jak bierze bluzę.
    — Do widzenia! — dodała, po czym chwyciła chłopaka za rękę i pociągnęła za sobą.
    Biegiem zleciała ze schodów, a potem wybiegła przez bramę, która prowadziła do domu Danny'ego i jego taty. Dopiero wtedy przystanęła, ujęła jego dłoń nieco wygodniej i ściślej, po czym ruszyła przed siebie spokojnym krokiem. Od domu Daniela do wyznaczonego przez nią celu nie było daleko, jakieś piętnaście-dwadzieścia minut drogi.
    — Przepraszam, że nie odzywałam się dzisiaj przez cały dzień — powiedziała, unosząc głowę, by na niego spojrzeć. Dzisiaj faktycznie czuła się dziwnie z tym, że nawet do niego napisała, ale wiedziała, że wtedy zapewne wypaplałaby mu wszystko o niespodziance, jaką dla niego szykowała. Czuła, że nie mogłaby się przed tym powstrzymać. A zwykle dzwonili do siebie chociaż dwa razy dziennie i to nie na pięć minut, a co najmniej godzinę. A jeszcze lepiej było, kiedy się spotykali, bo telefoniczny głos Daniela nie był jednak tym samym, co głos Daniela naprawdę.
    I przez komórkę nie mogła po prostu trzymać go za rękę i spokojnie iść w jego towarzystwie, co robiła w tej chwili. Była to jedna z tych niewielkich rzeczy, które ją naprawdę mocno cieszyły. Taki mały gest, a jednak...

    Foxy

    OdpowiedzUsuń
  7. Pokręciła ze śmiechem głową, kiedy usłyszała jego pytanie. Czy on naprawdę myślał, że cokolwiek mu powie? Znaczy się... No cóż, mógł mieć taką nadzieję, bo Alice czasami faktycznie za dużo gadała, ale tym razem nic z tego. Chciała zachować całą tę aurę tajemniczości dookoła niespodzianki, jaką szykowała dla chłopaka. A Daniel na pewno nic nie zdoła z niej wydusić, o! Chociaż gdyby użył tego swojego spojrzenia, na widok którego niemal zawsze miękła...
    — Nic ci nie powiem! — powiedziała szybko, patrząc do góry, na jego twarz. Jednocześnie ścisnęła jego ciepłą dłoń nieco mocniej, uśmiechając się przy tym lekko.
    Rozejrzała się dookoła. Nowy Jork jak zwykle nie spał, więc dało się słyszeć dźwięki żyjącego miasta. Wszędzie świeciły się uliczne lampy, przez co było nawet jasno. A ona szła sobie z Danielem, trzymając go za rękę i uśmiechając się jak głupia, podczas gdy po chodniku przetaczały się jakieś plastikowe reklamówki i inne śmieci. Romantycznie, nie ma co... Ale to nie miało dla niej żadnego znaczenia. Jedyne, co się w tej chwili dla niej liczyło, to to, że są razem.
    Po piętnastu minutach drogi nareszcie dotarli na miejsce. I nie, nie był to dach, z którego roztaczał się przepiękny widok na Nowy Jork. Nie był to też jakiś śliczny park, ani chociażby klub. Stali przed płotem. Płotem, za którym znajdował się basen otwarty w Nowym Jorku... Chyba najgorzej strzeżony basen otwarty w Nowym Jorku.
    — Rób to, co ja — powiedziała dziewczyna, po czym – ignorując zaskoczoną minę chłopaka – sprawnie wdrapała się na płot. Robiła to już któryś raz, za pierwszym nie poszło jej tak gładko... Kiedy już na nim siedziała, posłała w jego kierunku szeroki, radosny uśmiech i szybko opuściła się na drugą stronę.
    Tak, planowała włamanie się na teren jednego z basenów. Tak, była trochę szalona. Ale to przecież były urodziny chłopaka, w którym była szaleńczo zakochana i nie mogła pozwolić na to, by spędził je w jakiś nudny sposób! W dodatku to nie było wszystko...
    — Danny, jestem już po drugiej stronie! — zawołała, po czym przyklęknęła na ziemi i zdjęła plecak, by wygrzebać z niego czarny szalik, który był idealny do jej celów.

    Alice ~

    OdpowiedzUsuń
  8. Alice zaśmiała się szeroko, widząc jego podejrzliwą minę, gdy zobaczył szalik w jej dłoniach. Zaraz jednak zmieniła minę na szalenie nieszczęśliwą, gdy usłyszała jego słowa. Wygięła usta w podkówkę i otarła dłonią wyimaginowaną łezkę, a po krótkiej chwili podeszła do niego.
    - Nie wiem, jak zniosę tę straszną wiadomość... - powiedziała ze smutkiem, stając na palcach i ciągnąc go za bluzę w dół. W ten sposób mogła spokojnie zawiązać mu szalik tak, by ten zasłaniał mu oczy. Jak na razie nie mógł nic widzieć, w końcu nie zobaczył jeszcze całej niespodzianki, jaką dla niego przyszykowała. - Ale na razie musisz wykrzesać z siebie jeszcze trochę zaufania.
    Uśmiechnęła się szeroko, po czym chwyciła jego twarz w obie dłonie i pocałowała go namiętnie, jak gdyby nie robiła tego od naprawdę bardzo dawna. A ona po prostu uwielbiała to robić i nieważne było to, jak często to robiła.
    Delektowałaby się jego ustami jeszcze dłużej, ale w końcu musiała przygotować całą niespodziankę, toteż oderwała się od jego kuszących warg, chwyciła go za rękę i poprowadziła dalej. Już po chwili znaleźli się przed basenem, a Alice puściła jego dłoń i odwróciła tyłem, żeby na pewno nic nie zobaczył.
    A potem zaczęła wszystko przygotowywać. Ze swojego plecaka wyjęła kocyk w kratkę, który rozłożyła w miejscu pomiędzy dwoma leżakami. Już po chwili na jego środku wylądowało pieczone przez Alice ciasto z wielkim, lukrowym napisem "Wszystkiego najlepszego!". Do tego dziewczyna wyciągnęła dwa, jeszcze zimne piwa i herbatę w termosie, gdyby zrobiło się chłodniej. Nie mogła też zapomnieć o ciastkach, które także sama upiekła. Kiedy już wszystko ustawiła i przestawiła dwa leżaki gdzieś dalej, żeby zrobić więcej miejsca, zobaczyła końcowy efekt. Nie było świeczek, ale za to akurat była pełnia, co nadawało temu wszystkiemu klimatu. Alice uśmiechnęła się do samej siebie, a potem wbiła w ciasto kilka świeczek, które zapaliła. Ot tak, żeby tradycji stało się zadość. Wzięła swój wypiek do rąk, a potem podeszła do Daniela, któremu zdjęła szalik z oczu.
    - Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki - powiedziała z szerokim uśmiechem, wpatrując się w jego twarz. Miała nadzieję, że mu się spodoba, pomimo małej improwizacji... Bo zamiast tych piw miał być szampan, a basen miał być jeziorem. - A potem ja coś ci powiem.

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  9. [Spóźniona również z podziękowaniami za powitanie :D]

    JESSE

    OdpowiedzUsuń
  10. [Spoczko, spoczko, nie ma problemu ^^]

    Mimowolnie cicho pisnęła zaskoczona nagłą zmianą pozycji. Czuła, jak jej kucyk uderza w nogi chłopaka. Śrubokręt wyleciał jej z dłoni i wylądował tuż pod przeciwległą ścianą, lądując tam z cichym stukotem. Rozejrzała się szybko po windzie, przez dłuższą chwilę totalnie zdezorientowana. Świat oglądany z takiej perspektywy wyglądał zupełnie inaczej… Zamrugała, próbując przyzwyczaić się do nowej pozycji, po czym nagle parsknęła śmiechem, dołączając do chłopaka. Przez jej głowę przemknęły wyobrażenia o tym, jak musieli teraz wyglądać. Zastanawiała się, co pomyślałaby osoba, która teraz wsiadłaby do windy… Mimo tej jakże dziwaczne pozycji i tego, że w sumie nie znali się z Danielem zbyt długo, czuła się bezpiecznie. Miał pewny chwyt, a Sky przez te wszystkie lata, w których tańczyła różne rodzaje tańca, nie raz bywała w dość osobliwych pozach. Przez myśl przebiegło jej, że – kto wie – Blackbourne mógłby być całkiem niezłym partnerem do tańca.
    Wciąż się śmiejąc, próbowała jakoś wrócić do siedzenia chłopakowi „na barana”. Problem polegał jednak przede wszystkim na tym, że kiedy zaśmiewała się do rozpuku, mięśnie odmawiały jej posłuszeństwa. Nie mogła się uspokoić, a jej dźwięczny chichot wypełniał małe pomieszczenie, mieszając się ze śmiechem chłopaka. Zaraz w ramach odwdzięczenia się za psikusa, żartobliwie szczypnęła go w udo.
    – W taki sposób nie odkręcę tej śrubki! – Rozbawiona otarła łzę z oka i kolejny raz spróbowała podciągnąć się do jakiejś normalniejszej pozycji. – Masz łaskotki? – rzuciła zaraz chytrze.

    jakoś krótko wyszło ;/
    Skajka

    OdpowiedzUsuń
  11. [Chciałam powiadomić, że opuszczam Brooklyn Art Academy, w związku z czym przepraszam, że nie udało nam się rozwinąć naszego wątku. Życzę dalszej zabawy!]

    Alexis Lee Cheng

    OdpowiedzUsuń
  12. Alice wpatrywała się w jego oświetloną świeczkami twarz, kiedy rozglądał się dookoła. Widziała po nim, że cieszył się z przygotowanej przez nią niespodzianki, a to sprawiało, że jej serce pęczniało z dumy. Obawiała się, iż mogłoby mu się to nie spodobać, ale na szczęście wyszło na to, że jednak był zadowolony.
    Obserwowała jak zdmuchuje świeczki, a kiedy mu się udało, podskoczyła wesoło i pisnęła. Jej nigdy się nie udawało, ale on najwyraźniej nie miał z tym problemów. Zara zaczęła się zastanawiać, jakie było jego życzenie... Tak bardzo chciała wiedzieć, ale z drugiej strony wiedziała, że nie mogła zapytać. Wtedy mogłoby się nie spełnić.
    — O rany, teraz życzenia — Foxy spojrzała w jego oczy z delikatnym, trochę zawstydzonym uśmiechem. Nigdy nie była dobra w te klocki, bo zawsze na początku gadała o kompletnych głupotach, a dopiero potem przechodziła do części właściwej. A jeśli miała je składać bliskim osobom, to już kompletnie wariowała i mówiła strasznie chaotycznie... A przecież Daniel był dla niej bardzo bliski. — Kompletnie nie potrafię ich składać, więc będą bardzo dziwne i zapewne połowy z nich nie zrozumiesz. Przepraszam za to bardzo, bardzo, ale w sumie nic na to nie poradzę. Rany, znowu mówię jakieś głupoty... Dobra! — Wzięła głęboki oddech, po czym ponownie powróciła spojrzeniem na jego brązowe tęczówki. — To ja... życzę ci wszystkiego, co najlepsze, bo w sumie na to zasługujesz. Żebyś był zawsze szczęśliwy i zadowolony ze swojego życia, miał masę dobrych, prawdziwych przyjaciół. I życzę ci tego, żebyś za rok o tej samej porze był gdzieś ze mną. Za dwa lata też. I za trzy. I najlepiej cały czas. — Jej uśmiech poszerzył się, kiedy to mówiła. — W sumie to nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać, bo wiesz, że chcę dla ciebie tego, czego ty chcesz najbardziej... Mamo, naprawdę nie potrafię składać życzeń.
    Przygryzła wargę, biorąc z jego dłoni ciasto, by odłożyć je gdzieś na bok. A potem przytuliła go z całej siły, opierając głowę na jego torsie. Chciała być blisko niego, żeby jakoś podkreślić swoje słowa. Naprawdę pragnęła dla niego tylko tego, co będzie dla niego najlepsze.
    — Po prostu wszystkiego najlepszego, Danny — powiedziała cicho, przyciągając go do siebie jeszcze bliżej.

    Foxy

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciebie. Chcę ciebie i to mi wystarczy. Kiedy Alice usłyszała te słowa, poczuła, jak jakaś taka fala ciepła przepływa przez jej ciało, pozostawiając po sobie niezwykle komfortowe uczucie. Niby już to wiedziała, bo przecież Daniel wielokrotnie pokazywał jej, jak bardzo mu na niej zależy, ale… Teraz, kiedy już to usłyszała, nie mogła nie poczuć się szczęśliwa. Potwierdził to.
    Uśmiechała się delikatnie, czując jego dłonie na swoich plecach i jednocześnie zastanawiała się, jakim cudem doszli do tego etapu relacji, która ich łączyła. Jak to możliwe, że nie patrzyła na Danny’ego w taki sposób wcześniej? Być może nie dopuszczała do siebie myśli, że ich związek miałby jakieś prawo bycia po tym, co się pomiędzy nimi stało. Nigdy wcześniej nie myślała, iż po jakimś przypadkowym razie (którego istnienie ciągle było jedną wielką niewiadomą… przynajmniej w ich wypadku) można zbudować coś trwałego. Ale teraz niczego nie żałowała, była szczęśliwa tak, jak nigdy wcześniej i wcale nie chciała, żeby wszystko potoczyło się inaczej.
    Z przyjemnością poczuła jego ciepłe wargi na swoich i już chciała pogłębić pocałunek, kiedy chłopak się od niej odsunął. Wydęła delikatnie usta, patrząc na niego w sposób, który jasno mówił, że było za krótko.
    — Ale chciałam się dla ciebie postarać — odpowiedziała z szerokim uśmiechem, kiedy już siedzieli na przyniesionym przez nią kocyku. Foxy wyciągnęła rękę, by sięgnąć po położone obok nich dwie butelki z zimnym piwem. Jedną z nich wzięła dla siebie, a drugą podała Danielowi. — Piwo jest lepsze od szampana — stwierdziła, puszczając do niego oko. Wiedziała, że Dan też je woli, dlatego też koniec końców zdecydowała się na nie… Z początku miało być bardziej tradycyjnie. Ale przecież urządziła mu nocny piknik na zamkniętym basenie, na który trzeba było się w pewnym sensie włamać. Pieprzyć tradycyjność.
    Przez chwilę mocowała się z butelką, ale w końcu udało się jej ją otworzyć. Stuknęła się trunkiem z Danielem, po czym od razu pociągnęła solidnego łyka.

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiechnęła się do Daniela szeroko, po czym bez pytania wpakowała mu się na kolana. Lubiła na nich siedzieć, bo wtedy znajdowała się jeszcze bliżej niego i była trochę wyższa. Mogła swobodnie oprzeć swoją głowę na jego ramieniu i po prostu tak leżeć... Taka pozycja była chyba najwygodniejsza.
    — Jak na to wpadłam... — Podrapała się wolną ręką po głowie, zastanawiając się nad odpowiedzią. W sumie sama nie wiedziała, jak to wszystko wymyśliła. Po prostu chciała przyszykować dla Daniela coś, co zapamięta na długo. Na początku do głowy przychodziły jej same romantyczne pomysły, jak jakiś piknik przy jeziorze... I w sumie urządziła coś bardzo podobnego. Tylko zamiast jeziora był basen, zamiast cykania świerszczy - odgłosy jeżdżących samochodów, a zamiast piknikowego koszyczka towarzyszył im plecak. — Nie wiem, jakoś tak samo przyszło. A co do nielegalności... Włamaliśmy się na teren basenu i pijemy w miejscu publicznym. Trochę chyba naginamy prawo.
    Parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie, co na to wszystko powiedziałby jej brat i tata Danny'ego. Zapewne nie byliby zadowoleni z pomysłu Foxy... ale nikt przecież nie musi wiedzieć.
    — Nie przeszkadza ci to, prawda? — zapytała niewinnym tonem głosu, który jasno wskazywał na to, że wcale nie jest taka grzeczna. Nachyliła się i, nie czekając na odpowiedź chłopaka, pocałowała go. Wolną dłoń wplotła w jego włosy, przyciągając go w ten sposób bliżej siebie. O mamo, jak ona uwielbiała się z nim całować!

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  15. Ona także odstawiła swoją butelkę gdzieś na bok, żeby móc zarzucić rękę na kark Daniela. Nie przestawała go całować nawet wtedy, kiedy poczuła, że chłopak przesuwa ją do tyłu. Jednocześnie czuła, jak jego ręka przesuwa się po jej szortach, odsłoniętych udach, żeby w końcu dotrzeć do kolana, gdzie się zatrzymał.
    Spojrzała w jego oczy, kiedy na chwilę przestał ją całować. Lubiła sposób, w jaki się teraz na nią patrzyły. Od tego spojrzenia po jej plecach przechodziły ciarki, co Daniel z pewnością zdążył już zauważyć. A potem przesunęła wzrokiem po całej jego twarzy, najbardziej koncentrując się na jego lekko otwartych ustach.
    — Nie, nie wygląda — odpowiedziała, dotykając swoją dłonią jego policzka. Zaraz potem jej ręka przekradła się na jego kark, dzięki czemu dziewczyna mogła z powrotem podnieść się do pionu. Delikatnie popchnęła go do tyłu w ten sposób, żeby chłopak rozłożył się na kocu. Już ponownie się nachylała, już wydawało się, że znowu chce go pocałować, kiedy... Po prostu musnęła ustami jego szyję i podniosła się z jego ciała.
    Zaraz potem popędziła w stronę basenu, by szybko wdrapać się na otaczający go murek. Odwróciła się w stronę Danny'ego i zawołała:
    — Dasz radę mnie złapać? — Uśmiechnęła się szeroko, po czym puściła się biegiem. Oczywiście po murku. Tak, kompletnie nie liczyła się z tym, że mogła tam wpaść. A przecież na dworze nie było tak zupełnie cieplutko...

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  16. [Cześć! Dziękuję pięknie za powitanie :D Daniel to bardzo przyjemna postać, może udałoby się stworzyć coś razem? ^^]

    Annie Monet

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaśmiała się głośno, słysząc jego słowa. To zabrzmiało szalenie groźnie... Tak bardzo, że zaczęła rozważać specjalne zwolnienie tempa, by dać mu się złapać. W końcu sama miała ochotę na dokończenie pewnych spraw, ale... Ale nie ma tak łatwo.
    - Ale wiesz, że najpierw musiałbyś mnie złapać? - krzyknęła, przeskakując nad małą kałużą wody, która znajdowała się na murku. Ten ruch sprawił, że Alice prawie wpadła do basenu, jednakże udało się jej jakimś cudem zachować równowagę.
    Na jej twarzy ciągle widniał szeroki uśmiech, który nijak nie chciał zniknąć. Foxy była niesamowicie wprost szczęśliwa - a tuż za nią biegł powód tego jej znakomitego humoru. Zachowywali się jak małe, nierozsądne dzieciaki, które kompletnie nie przejmowały się konsekwencjami swoich czynów. A to, w połączeniu z towarzystwem Daniela, wywoływało u Foxy dziki zaciesz. Dziewczyna po prostu uwielbiała szaleństwo i życie chwilą...
    A skoro już o tym mowa, to do jej głowy wpadł pewien sposób. Uśmiechnęła się szatańsko, gdy tylko pomyślała o reakcji Dana na ten jej przejaw wątpliwego geniuszu. Zwolniła tempa, czekając na to, aż Danny znajdzie się wystarczająco blisko niej. W międzyczasie prawie wywaliła się co najmniej dwa razy, ale zawsze jakoś udało jej się stanąć w pionie.
    W pewnym momencie poczuła jego ręce na swojej talii, które przyciągnęły ją do niego. No tak, chyba zwolniła trochę za bardzo... Nie chciała, żeby ją złapał,bo to trochę komplikowało sprawę. Miała inne plany, ale skoro już stało się, jak się stało... Tak też było dobrze.
    - Znienawidzisz mnie - stwierdziła wesoło, po czym odepchnęła się w bok, by wrzucić Daniela do wody. Oczywiście dobrze wiedziała o tym, że poleci razem z nim. I wcale jej to nie przeszkadzało... No, może troszeczkę. Ale to był jej plan: wrzucić go do wody.

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy Alice wylądowała w wodzie, pierwszą rzeczą, jaką poczuła, był niewyobrażalny chłód. W dodatku jej ubrania przemokły dosłownie w jednej chwili, przylepiając się do jej ciała, czym odebrały jej resztki ciepła. Ale to wcale nie zniszczyło świetnego humoru, jaki dzisiaj miała — kiedy tylko wystawiła głowę ponad powierzchnię, roześmiała się głośno. Oczywiście zaraz potem musiała odebrać porcję posłanej w jej kierunku wody, na co tylko mocniej się uśmiechnęła.
    — Brzmi groźnie! — zawołała, wycofując się do tyłu, chcąc jakoś uniknąć chlapania. Wcale jej to nie pomogło, tak samo, jak zasłanianie się rękami. Przynajmniej się starała! Znaczy się, może nie do końca, bo co chwila zerkała na Dana, który... No nie oszukujmy się, bycie mokrym bardzo pozytywnie wpływało na jego aparycję. Foxy wprost nie mogła oderwać od niego oczu.
    Odgarnęła całkowicie mokre włosy ze swojej twarzy i zrobiła to w samą porę, bo już po chwili Daniel przyciągnął ją do siebie i pocałował, łapiąc jednocześnie w pasie. Foxy uśmiechnęła się, oddając pocałunek. Zarzuciła ręce na jego kark, pociągając go w ten sposób nieco w dół. Jedną z dłoni przesunęła na jego policzek, a drugą powoli przemieszczała w dół, by w końcu wsunąć ją pod kompletnie przemoczony materiał jego koszulki.
    — Nie wiem, czy kiedykolwiek ci to mówiłam... — powiedziała cicho, odsuwając się od niego. Zrobiła to jednak minimalnie, tak, że kiedy mówiła, ciągle muskała swoimi wargami jego usta. — Ale kiedy jesteś mokry, wyglądasz naprawdę... — urwała, zastanawiając się nad odpowiednim określeniem — nieziemsko seksownie.
    Uśmiechnęła się lekko, po czym delikatnie przygryzła jego dolną wargę, dłonią delikatnie wędrując w górę jego pleców. No co ona mogła poradzić na to, że tak na nią działał?

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  19. [Hmmm, on lubi się pakować w kłopoty, tak? Więc Annie mogłaby go z jakichś wyciągnąć, jednak z jakich i co dalej to nie mam pojęcia, trzeba pomyśleć xd]

    Annie M.

    OdpowiedzUsuń
  20. Wpatrywała się w niego jak urzeczona, uśmiechając się delikatnie. Czuła jego dłonie, które powoli przesuwały się w dół, by w końu zatrzymać się na jej szczupłych udach. Kiedy ją uniósł, Alice momentalnie oplotła go w pasie nogami, rękami podwijając jego koszulkę jeszcze wyżej.
    - No wiesz... - zaczęła cicho, bo chciała mu coś odpowiedzieć, ale nie potrafiła nic wymyślić. Zupełnie tak, jak gdyby jego dotyk kompletnie wybił z jej głowy zdolność składania logicznych zdań. Dlatego też po prostu zamilkła, wsłuchując się w jego słowa.
    Uśmiechnęła się lekko, gdy tylko usłyszała jego słowa. Przez jej mokre ciało przeszła fala satysfakcji, co w sumie było zrozumiałe. Jednocześnie poczuła, jak Danny przesuwa kciukiem po jej dolnej wardze, na co zadrżała. Uwielbiała, kiedy to robił, ale ona przecież uwielbiała, jak robił z nią cokolwiek.
    Spojrzała w jego oczy, akurat wtedy, kiedy ten nachylił się, by powiedzieć jej coś na ucho.
    - To może będziesz miał okazję, by zobaczyć mnie taką częściej - stwierdziła cicho, a potem aż jęknęła, czując jego usta w wyjątkowo wrażliwym miejscu na jej szyi. Rany, cała jej szyja była strasznie wyczulona na każdy, najmniejszy nawet dotyk, a on to wykorzystywał!
    Foxy przesunęła swoją znajdującą się na jego plecach dłoń na jego klatkę piersiową. Wyczuwała pod ręką jego mokrą skórę i powoli z niej ściekające kropelki wody, które ścierała swoimi palcami. Jednocześnie drugą dłoń wplotła w jego mokrzusieńskie włosy, odchylając nieco szyję, by ułatwić mu do niej dostęp.
    Kompletnie nie dbała o to, że przecież ciągle stoją w basenie, pozwalając na to, by zimna woda obmywała ich ciała. Jej było ciepło... Była tak blisko niego, że od razu robiło się jej znacznie goręcej.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy zaczął obsypywać skórę jej szyi bardzo odczuwalnymi pocałunkami, Alice odruchowo przycisnęła mocniej swoje dłonie do jego ciała. Z jej ust co chwila dało się słyszeć wyjątkowo mocno tłumione westchnienia, których wprost nie dała rady pohamować. Po prostu odczuwała to wszystko za mocno. Nic dziwnego więc, że pospieszyła go, kiedy przestał.
    Pozwoliła zostawić mu na swojej mokrej skórze ślad, jednocześnie drżąc w jego ramionach. I to nie z powodu ogarniającego jej ciało chłodu... Jednocześnie mocniej przycisnęła swoje uda do jego bioder. On naprawdę perfidnie wykorzystywał jej słabe punkty. I pewnie nawet nie miał wyrzutów sumienia!
    Spojrzała na niego zaskoczona, kiedy ten zaczął się jej ostentacyjnie przyglądać. Już wtedy załapała, że on coś planował... A kiedy dodał swój krótki komentarz, to dokładnie wiedziała co. Zanim zdążyła zaprotestować w najmniejszy choćby nawet sposób, ponownie wylądowała w wodzie.
    To cholerne zimno znowu ogarnęło jej ciało. Alice poczuła, jak do jej nosa wpada woda, co poskutkowało niezwykle nieprzyjemnym uczuciem. Wydostała się na powierzchnię tak szybko, jak tylko mogła, a kiedy już wystawiła wodę do góry — odgarnęła ponownie całkowicie mokre włosy na bok. Szybko posłała w jego stronę jedną salwę wody. A potem kolejną. I kolejną. A kiedy już myślała, że wystarczy, posłała jeszcze kolejną.
    — I powiedz ty mi — powiedziała takim tonem głosu, jak gdyby nie wierzyła samej sobie — dlaczego ja z tobą jestem, ty mój wredny potworze?

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  22. Prawda była taka, że Alice kompletnie nie wiedziała, co widzi w niej Daniel. W szkole była cała masa ładnych i inteligentnych dziewczyn i zapewne większość z nich nie zdołałaby oprzeć się urokowi osobistemu przewodniczącego szkoły, a on zakochał się akurat w niej... W niskiej, zwariowanej i uzależnionej od papierosów blondynce, która notorycznie popełniała jakieś błędy i stanowczo zbyt często nie panowała nad emocjami. Foxy nie potrafiła wypatrzeć w sobie czegokolwiek do zaoferowania i godnego uwagi, ale jeżeli chodziło o Danny'ego... Mogła wymienić całą listę pozytywnych cech, jakie posiadał. Ale przecież nie kochała go za same zalety... Kochała go też za to, jak czasami gubił gdzieś rozsądek. Za to, że nie do końca odnajdywał się w uczuciach. Za to, że czasami był tak roztrzepany, iż nie do końca było wiadomo, o co tak naprawdę mu chodzi. Kochała go chyba za wszystko, za to bycie Danielem. Przy nim czuła się... kompletna? Tak, to chyba było właściwe określenie.
    Na chwilę przestała chlapać wodą w jego stronę, kiedy tylko zobaczyła, jak stoi w miejscu i uśmiecha się do niej w ten sposób. Zupełnie tak, jak gdyby była w tej chwili jedyną osobą, jaka się dla niego liczyła. Spuściła wzrok na rozświetloną niebieskawym światłem wodę w basenie, uśmiechając się delikatnie. Poczuła się... ważna. Ważna dla niego.
    Ale kiedy usłyszała, jak znowu zaczyna iść w jej kierunku, od razu ponowiła swój — pożal się Boże — atak, ale ten najwidoczniej nie poruszył Daniela ani trochę. Chłopak najzwyczajniej w świecie przerzucił ją przez ramię i zaczął iść w stronę krawędzi basenu. A Alice, która nie miała pojęcia, co on znowu planuje, w ogóle mu tej drogi nie ułatwiała, tylko machała swoimi mokrymi nogami na prawo i lewo, posyłając wodę na chyba wszystkie strony świata. Przestała dopiero wtedy, kiedy Dan posadził ją na murku.
    — Oczywiście, że nie wzięłam — potwierdziła jego słowa, uśmiechając się do niego delikatnie. — Ale wzięłam zapasową bluzę. I ciepłą herbatę. I natychmiast wychodź z tego basenu, bo jest strasznie zimno — powiedziała zmartwionym tonem głosu, wolną rękę kładąc na jego. — Jeszcze się przeziębisz.

    zmartwiona Alice <33

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie mogła powstrzymać śmiechu. Dziwaczna pozycja, ogólna sytuacja w której się znaleźli i osobowość ich dwójki tworzyły mieszanką wybuchową. Sky czuła krew buzującą jej w skroniach, ale mimo wszystko wciąż ze śmiechem zwisała z pleców chłopaka. Nie potrafiła się uspokoić, a słowa Daniela powodowały jedynie kolejne salwy śmiechu oddalające ją od szansy podciągnięcia się do poprzedniej pozycji. Kiedy zaczął się dodatkowo kręcić, Bell już wiedziała, że przez najbliższy czas nie ma szans, by się uspokoiła. Przypadkowo spotkany chłopak w jakiś tajemniczy sposób okazał się mieć podobne poczucie humoru do niej samej.
    – Zawsze zostaną ci schody! – odparła beztrosko, spuszczając spokojnie głowę w dół, by ocenić odległość od podłogi.
    Jego odpowiedź tylko zachęciła ją do zrealizowania dzikiego planu. Była gimnastyczką, więc w gruncie rzeczy nie bała się, że upuszczona sobie nie poradzi. Była pewna, że uniknie rozbicia głowy czy nawet tego głupiego guza, że wystarczy jej jeden zgrabny wyćwiczony ruch. Zagryzła wargę i zaraz lekko się wychyliła, by połaskotać chłopaka. Ze śmiechem obserwowała, jak mimowolne skurcze mięśni wyginają sylwetkę chłopaka, jednocześnie majtając Sky jeszcze bardziej na wszystkie strony. Jej śmiech tańczył po windzie, odbijał się od ścian i krążył wokół nastolatków, wirując wraz ze śmiechem Blackbourne’a.
    Ogólna wesołość jednak nie mogła trwać tak wiecznie. Kiedy ta dwójka kręciła się i wywijała jedno drugiemu w najdziwaczniejszych pozycjach, coś przeskoczyło gdzieś wysoko w mechanizmach windy. Sky zamarła nagle z dłonią wciąż przy żebrach chłopaka, wsłuchując się w głuchy pisk wydobywający się gdzieś z góry.
    – Puść mnie – wydusiła szybko, czując, że ich pułapka zaczyna się jakby trząść.
    Kiedy tylko poczuła, że chłopak puszcza jej łydki, zgrabnie się wygięła, by dłońmi zamortyzować upadek. Już zaraz stała tuż obok niego, sama w sumie nie ogarniając, czemu nie zrobiła tak wcześniej. Szybko złapała się poręczy, czując ciągłe drżenie pomieszczenia.
    – Co się dzieje? Myślisz, że zauważyli awarię…? – Zmarszczyła brwi, rozstawiając szerzej stopy, by stanąć pewniej. – A może to kosmici? – rzuciła już z zawadiackim uśmieszkiem, chcąc rozładować napięcie.
    Winda z cichym syknięciem załapała równowagę i stanęła. Sky zerknęła na chłopaka, unosząc z zastanowieniem brew, kiedy drzwi nagle zaczęły się rozsuwać. Na panelu wciąż z zawzięciem migało -1 piętro.

    I witamy w kostnicy, hehehe!
    Skajka

    OdpowiedzUsuń
  24. [No ja z bolem serce skończyłam serię, ale nie mogłam się powstrzymać od dodania cytatów. Nawet jeśli lekko pozbyłam się nazwiska z nich ;p Dziękuję za przywitanie. Jasne, że jestem na wątek chętna. Może zaczniemy od byłego przelotnego romansu, który przerodził się w bardzo dziwną relację, tzn z przyczyn im do końca nieznanych zwracają się do siebie z najbardziej absurdalnymi pytaniami, zwłaszcza dotyczącymi płci przeciwnej. Przyjaźnią do końca nie wiadomo, czy można to nazwać, bo Renette potrafi np. w środku nocy zadzwonić, czy jeśli koleś chce ją zabrać na dach podziwiać gwiazdy to ma się bać, czy cieszyć itp. Jak masz jakiś inny pomysł to ja też chętnie ;)]

    Renette

    OdpowiedzUsuń
  25. [Z panienkami obyty, ale kto udzieli lepszych rad jak wypaść jeszcze lepiej niż urodzona Francuzka? Renette w Stanach jest od początku szkoły, czyli teraz czwarty rok.]

    Renette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [zawsze lubiłam tworzyć przelotne romanse z których takie przyjaźnio-coś wynikało ;p]

      Usuń
  26. [Nauczyli się od siebie, czego mogli, było trochę zabawy, ale ku zdziwieniu (przynajmniej ze strony Renette) nawet nie znudzili się własnym towarzystwem jako takim. A jak to był taka druga klasa to Renette pewnie przydałby się ktoś tłumaczący dziwne amerykańskie pomysły.]

    Renette

    OdpowiedzUsuń
  27. [No ja właściwie też powinnam iść spać... Ale co do pomysłów to będę czekać, a jak sama na coś wpadnę to napiszę ;)]

    Renette

    OdpowiedzUsuń
  28. [Tak sobie myślę, że może to Jasha zostałby tym jedynym męskim towarzyszem Daniela? ;D Jeśli oczywiście masz ochotę na taki wątek. Plus, uwielbiam za wizerunek Dylana. <3]

    Jasha Hale

    OdpowiedzUsuń
  29. [Dziękuję i ja też mam taką nadzieję. ;3 Hm, może tak: Daniel wpadłby z jakąś swoją lubą do tej hinduskiej knajpy, w czasie gdy Jasha byłby kelnerem, ale randka Daniela szybko i niezbyt przyjemnie by się skończyła, więc panowie, kojarzący się ze szkoły, mogliby wyskoczyć razem na piwo czy coś i ponarzekać - na wszystko. Coś takiego może być? Czy raczej nie? ;>]

    Jasha H.

    OdpowiedzUsuń
  30. Alice uśmiechnęła się szeroko, kiedy poczuła, jak owija ją przyniesionym przez nią kocem. Materiał był naprawdę miękki i przyjemny w dotyku oraz — co najważniejsze — suchy.
    — Naprawdę? — zapytała wesoło, przysuwając się do Daniela. Zrobiła to z dwóch powodów; po pierwsze, chciała być tak blisko niego, jak to tylko możliwe, a po drugie — musiała go okryć kocem. W końcu nie tylko jej było zimno. Naprawdę nie chciała, żeby Danny zachorował. Odwinęła się nieco z suchego materiału, a potem zarzuciła go na ramię chłopaka. — To dobrze. Poczekaj tylko, co wymyślę dla ciebie za rok.
    Oparła głowę na jego ramieniu, wpatrując się w falującą wodę basenową, w której jeszcze przed chwilą oboje się zajmowali. I, pomimo tego że siedziała teraz drżąca z zimna, całkowicie mokra i w dodatku zaczął wiać chłodny wiatr, była cholernie szczęśliwa. Że mogła być teraz z nim, tak po prostu sobie siedząc i rozmawiając. Naprawdę nie potrzebowała wiele, by czuć się wspaniale u jego boku. Wystarczało tylko to, żeby... żeby był.
    — A tak w ogóle, to muszę ci coś powiedzieć. — Uniosła głowę, spoglądając na niego z iskierkami w oczach. — Mój brat ostatnio powiedział, że cię lubi. Chyba w końcu dał się przekonać, że nie planujesz mnie wykorzystać albo coś. Sukces!
    Zaśmiała się wesoło, a potem uniosła rękę, by zetrzeć z czoła Daniela krople zimnej wody, jakie jeszcze tam zostały. Przy okazji odgarnęła jeszcze jego włosy, które lgnęły do jego mokrej skóry.

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  31. - Tamto? Totalnie nic osobistego - zbliżyła się do niego, bo jako uczennicy klasy teatralnej wstyd się było przyznać - pomyliłam Romea i Julię ze Snem Nocy Letniej Tylko nikomu nie mówcie, bo mnie obleją - Zrobiła skwaszoną minę i wróciła do poprzedniej pozycji
    Kiedy prawie już sobie darowała tamto idiotyczne zdanie... on musiał jej przypomnieć. Idiotka. Już nawet nie podwójna, jakaś potrójna albo nawet nie. Jak mogła go wsadzić do friendzonu? Chłopak ideał a ona idiotka... Teraz ma co chciała...

    OdpowiedzUsuń
  32. [Dziękuję za powitanie. :3
    Gdyby Daniel miał jakiś problem to wie gdzie szukać pomocy. Także w razie chęci zapraszam na wąteczek.]

    Marloest Silverstone

    OdpowiedzUsuń
  33. [1/2 Dyrekcji mnie rozbawiła xD Będę karmić biednych uczniów - oni nigdy nie mają co jeść. Wtedy na pewno się zaaklimatyzuję bardzo szybko >w< Zawsze można pomyśleć nad wątkiem albo zostawić to dla drugiej postaci jaka mi się wykluje :D]

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  34. [To ja się cieszę, że 1/2 administracji cieszy się, iż ja się cieszę xD Ouch, zawsze możemy zaczekać na dogodniejsze wącisze. Oczywiście zawsze można połasić się na jakieś napotkania na korytarzu - ale i tak już widzę, iż sporo wątków masz - więc czekamy po prostu xD Może stworzę kogoś kto będzie jego "męskim towarzyszem" (bo to też trzeba tam uzupełnić xD). Się zobaczy co mi wpadnie do głowy z czasem. Do napisania >D

    Em

    P.S.
    Ale patrzaj na ich twarzyczki ;w; Będę robić im przydziały? xD

    OdpowiedzUsuń
  35. [Dzień dobry i dziękuję za miłe powitanie. Jakiś wątek czy niekoniecznie? :)]

    Frank

    OdpowiedzUsuń
  36. [Z opóźnieniem, ale dziękuję serdecznie za powitanie c:]

    Alan

    OdpowiedzUsuń
  37. [Widzę, że tak jak Ilse prędzej mu do mówienia niżeli myślenia, a jego talent do pakowania się w kłopoty można wykorzystać. Piwo z butelki górą! Okej to proponuję szaloną przyjaźń w stylu, która z racji na jego słabość do pakowania się w tarapaty zwykle kończy się telefonem do przyjaciela o wpół do trzeciej nad ranem. Coś w stylu: przyjaciel Cię uspokoi, gdy będziesz wkurzony, a najlepsiejsza Ilse na świecie będzie maszerować obok z kijem bejsbolowym, śpiewając „komuś się oberwie…”.
    Taki z niej kumpelos, co to zeżre mu ostatni kawałek pizzy przed nosem, wpadnie nieproszona, bez pukania od progu krzycząc ‘skarbie, jestem w domu!’ lub ‘składaj pokłony – przybyła królowa!’, najczęściej opróżnia mu lodówkę i wszystkie szafki ze spożywką, jak zadzwoni do niej o wpół do trzeciej nad ranem mówiąc, że kogoś zabił, to Ilse zapyta tylko gdzie go zakopią i czy psiarnia go nie śledzi, gubi wszystko co od niego pożyczy i wcale się tym nie przejmuje, zawsze namówi go na kolejną kolejeczkę, która zwykle jest ich gwoździem do trumny i ogólnie mogłaby napisać bardzo krępującą biografię na jego temat.]

    Ilse

    OdpowiedzUsuń
  38. [Cześć i dziękuję bardzo za powitanie! Jeśli masz chęć, można by nawet coś wykombinować naszym panom, skoro Daniel szuka jakiegoś męskiego towarzystwa. Marcel jest całkiem miły, chociaż zamknięty w sobie, no ale nie można się tak chować przed wszystkimi, prawda? :)

    Marcel]

    OdpowiedzUsuń
  39. [Hm, rak sobie myślałam, że może można by podjąć się wątku ze zrobieniem z nich przyjaciół z dzieciństwa? Marcel jest młodszy, ale tyle różnicy to jest możliwe, mogli się kiedyś znać, po czym ich drogi się rozeszły i znowu spotkały w Brooklyn Art Academy? I Daniel mógłby próbować wkręcić go w życie towarzyskie i trochę rozruszać, a on by się opierał, ale ileż można, szczególnie, że tak w głębi serduszka ma wielką ochotę na imprezę. No i zakładając, że Dan nie wie o jego wypadku i chorobie, to byłaby ciekawa linia fabularna do powolnego odkrycia. Jestem oczywiście otwarta też na inne pomysły, ulepszenia tego, cokolwiek :)

    Marcel]

    OdpowiedzUsuń
  40. [Tak, bardzo dobry pomysł, żeby się znali przez rodziców, no i potem to, co napisałaś, teraz odnawiają starą znajomość ;) Ja myślę, że tak będzie w porządku, a zacząć można by na przykład od tego, że już od jakiegoś czasu szykuje się jakaś większa impreza i Daniel chce przekonać do niej Marcela, jak dokładnie chce to zrobić zostawię tobie, wiadomo. Jeśli byś wolała, to ja bym mogła nam coś zacząć, na przykład tym, że chłopcy sobie u któregoś z nich wspominają stare dobre czasy czy coś takiego.]

    Marcel

    OdpowiedzUsuń
  41. Dla niego przynosiłaby mu te okropne syropy i słuchała narzekań dłużej, niż tydzień. Nawet wtedy, gdyby jego "objawy" były znacznie podkoloryzowane, bo przecież... Bo przecież to byłyby narzekania Daniela, prawda?
    — Masz czas do końca października, na pewno coś wymyślisz — odpowiedziała z szerokim uśmiechem, nieco bardziej zaciskając palce na zaczynającym już przemakać kocu. — I tak, powiedział, że cię lubi. To naprawdę spore osiągnięcie i podejrzewam, że po prostu zrobiłeś na nim wrażenie.
    Alice pomyślała sobie, że rzadko kiedy zdarzało się, by jej brat polubił jakiegokolwiek z jej kolegów. Zawsze uważał, iż są dla niej potencjalnym zagrożeniem, chcą ją tylko wykorzystać i tak dalej, i tak dalej. Chyba po prostu nie potrafił zaakceptować tego, że Foxy nie miała już dziesięciu lat, zdartych kolan i dwóch warkoczyków. Troszczył się o nią jak jakieś dziecko, co czasami bywało bardzo irytujące.
    — Uwierz mi, gdyby wiedział, to nie wypuściłby mnie na spotkanie z tobą przez najbliższe dwa lata. I nie pozwoliłby mi na ubieranie szortów — powiedziała ze śmiechem, przesadzając nieco. — I na pewno nie powiedziałby, że cię lubi.
    Uniosła głowę, chcąc pocałować go w mokry policzek, ale zmieniła zdanie w połowie drogi. Odwróciła jego twarz w swoją stronę tak, że mogła odnaleźć jego usta i od razu połączyła ich wargi w pocałunku.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  42. Chciała powiedzieć, że zawsze jest pod jego wrażeniem, ale było to niemożliwe z jednego powodu — nie miała zamiaru przerywać pocałunku. Czuła uśmiech Daniela i sama też się uśmiechała, nie mogąc tego powstrzymać. To była jej odruchowa reakcja; kiedy on był blisko, ona się uśmiechała. Nic nie potrafiła poradzić na to, że jego bliskość aż tak bardzo na nią działała.
    Jedną dłoń ciągle trzymała na jego mokrym policzku, a palcami drugiej bawiła się jego ciemnymi włosami. Jednocześnie przybliżyła się do niego bardziej.
    Uwielbiała momenty, w których ją całował. Nawet wtedy, gdy robił to delikatnie, zawierał w tym porcję żaru. Alice nie pamiętała, by czyjekolwiek usta doprowadzały ją do takiego stanu, jak te jego. Być może to dlatego, że tylko Danny'ego tak naprawdę kochała.
    Zadrżała lekko, czując jego dłoń na swojej nodze. Faktycznie, było jej zimno... Ale komu by nie było? Wpadła do zimnej wody wtedy, kiedy pogoda wcale nie była taka ciepła.
    — Trochę tak — odpowiedziała, nabierając chłodnawego powietrza w płuca po tak długim pocałunku. — Ale widzę, że nie tylko mi. — Uśmiechnęła się lekko, mierzwiąc jego włosy, po czym pociągnęła go za rękę i zeszła z otaczającego basen murku.
    Szybko zwinęła z leżaka swój plecak i leżący obok niego termos z ciepłą herbatą. Usiadła z Danielem na kocu, wyjęła z plecaka czarną bluzę i dwa kubki. Napełniła je napojem, po czym podała jeden z nich chłopakowi.
    — Wypij, zagrzej się — poleciła troskliwym tonem, kładąc mu na kolanach bluzę. — I to też nałóż. Naprawdę nie chcę, żebyś zachorował czy coś.

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  43. [Okej, w takim razie zaczynam i jak nie wyjdzie, to możesz krzyczeć, poprawki zawsze można wprowadzić :D A wolny początek można rozkręcić i tak, to moja wymówka do napisania tego na dole xd]

    Kiedy Marcel dowiedział się, że chodzi do szkoły z Danielem, na początku nie wiedział, co myśleć. Z jednej strony się cieszył, że jest ktoś, kogo tutaj zna, przynajmniej trochę, a to zawsze pomagało w zaaklimatyzowaniu się w nowej szkole. Z drugiej strony nic nie było już przecież takie jak wtedy, kiedy mieli po kilka lat - to, że dogadywali się wtedy nie znaczyło, że teraz też tak będzie.
    Na szczęście szybko okazało się, że żadne czarne scenariusze, które Marcel już zaczynał tworzyć się nie sprawdzą, bo Daniel bardzo się nie zmienił, przynajmniej jeśli chodzi o osobowość. Szczerze mówiąc, to Marcel zawsze trochę zazdrościł mu tej łatwości nawiązywania nowych znajomości i otaczania się bardziej... rozrywkowymi osobami niż Marcel.
    Nie żeby zależało mu na nagłym wybiciu się na szkolnej drabinie społecznej, ani wcześniej ani teraz, szczególnie nie po wypadku; wolał skupić się na swojej sztuce, na szkole i ocenach. W końcu musiał żyć ze świadomością, że już nigdy nie będzie widział tak dobrze jak właśnie w tej chwili, co podczas malowania bywało dość przerażające.
    Ale nie powinien myśleć o tym w tej chwili, bo tym razem to Daniel miał chwilę, żeby wstąpić do niego i Marcel cieszył się, że może z kimś pogadać, nawet jeśli musiał się przygotować na pytania o to, czy pójdzie na jakąś świetną imprezę. Jeśli miał być całkowicie szczery, mało brakowało, żeby poszedł.
    - I co tam nowego, panie przewodniczący? Jak zajęcia? - zapytał ze śmiechem, obserwując jak Daniel siada na jego nieco przybrudzonej zaschniętą farbą kanapie. - Szykuje się może jakieś przedstawienie? Bo jeśli tak, to nie potrzebujecie jakiegoś zbłąkanego artysty-malarza do pracy za sceną czy coś? - dodał, stawiając na stoliku dwie herbaty i sam też usiadł na kanapie, włączając telewizor i zostawił go na jakimś kanale muzycznym, bardziej jako tło niż cokolwiek innego.
    - Bo ostatnio nie wiem dlaczego mam podejrzanie dużo czasu wolnego.

    Marcel

    OdpowiedzUsuń
  44. [Wszystko jest w porządku, a teraz to ja przepraszam za zwlekanie z odpisem, ale niespodziewanie kilka rzeczy na raz zawaliło mi się na głowę. Na szczęście sytuacja już opanowana ;)]

    Marcel w pewnym sensie rozumiał Daniela. Chłopak na pewno miał sporo na głowie, zapewne nawet więcej, niż to, o czym mówił, ale cóż, warto być przydatnym, zawsze coś robić. Marcel też funkcjonował tak przez jakiś czas, ale teraz mógł bardziej pozwolić sobie na odpoczynek. I właśnie dlatego zaczął czuć, że może też powinien się do czegoś przydać, a nie użalać się nad swoim brakiem weny. W końcu zawsze miał największe natchnienie, kiedy miał najmniej czasu, to się już powoli stawało po prostu zasadą.
    - Podziwiam cię, że ci się chce, wiesz? Znaczy no ja też lubię być od czasu do czasu potrzebny, ale wziąć na siebie stałą odpowiedzialność za funkcjonowanie czegokolwiek w tej szkole... to brzmi dość przerażająco. A godzina to dziesięć po piątej. - Marcel się zaśmiał, tak, może to nie brzmiało zbyt pocieszająco, ale przynajmniej była to prawda.
    - Szekspir? Balkon? Czyżby jakiś Romeo i Julia? - zapytał, unosząc brwi i próbując pomyśleć nad tym, do jakiej innej sztuki szekspirowskiej potrzebny byłby balkon. - Wiesz, nie jest to szczyt moich artystycznych marzeń, ale jak kogoś potrzebujecie, to mogę pomalować. Nawet wam na nim wymaluję wzorki jak chcecie. Mam trochę czasu w tygodniu.
    Marcel wzruszył lekko ramionami, bo w sumie to czemu nie, serio. Zawsze przyniesie mu to jakieś poczucie wykazania się.
    - Tak, tak, oczywiście, Danny, streszczam się, ale dobrze wiem, że nigdzie nie pójdziesz, dopóki nie dokończysz herbatki. Nie przejmuj się, każdy ma jakieś słabości - powiedział, patrząc na swojego przyjaciela z szerokim uśmiechem i również wziął do ręki swój kubek z herbatą.
    - A tak całkowicie serio, to niedługo całe to szaleństwo się skończy i będziesz mógł sobie pogratulować, że znowu przetrwałeś i jesteś super. Pod koniec roku zawsze jest tak samo, bo wszystkim nagle brakuje na wszystko czasu, no nie? Poza tym nie wierzę, że w ogóle nie masz ani trochę czasu, żeby pójść się gdzieś rozerwać. Słyszałem, że to niezdrowo długo się nigdzie nie wyszaleć, chociaż no osobiście w to nie wierzę ja nigdy nie szaleję i zobacz, jaki jestem całkowicie normalny - powiedział z rozbawieniem, popijając herbatę, tak naprawdę, to to zależało chyba po prostu od osobowości, co kto lubi robić, Daniel był tym bardziej towarzyskim, więc dla niego to pewnie byłby dobry sposób na odstresowanie się.

    Marcel

    OdpowiedzUsuń
  45. [Hejka! Czytam kartę Daniela i stwierdzam, że nie znajdę sposobu by ich połączyć, kiedy zauważyłam autorski dopisek o przygodach i chociaż nie wiem co, nie wiem jak, piszę się na to!
    No chyba że ta druga postać.. kogo ciekawego tworzysz? c;]

    Gemma W.

    OdpowiedzUsuń
  46. Mimo swojej miłości do tajemnic, niewyobrażalnej ciekawości i dociekliwości Sky się zawahała. Sytuacja nie była klarowna, nie wiedziała, czego spodziewać się po szpitalnej kostnicy. Jakby nie patrząc, jeszcze przed chwilą byli zamknięci w windzie i nie mieli z niej wyjścia. Teraz z kolei stali przed wyborem – pozostać w puszce, która była jeszcze chwilę temu ich więzieniem albo ruszyć na spotkanie żywej śmierci (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, Scarlett czuła, że te stwierdzenie może okazać się nad wyraz prawdziwe i realne). Jako że Bell do strachliwych nie należała, zamknęła swoje obawy gdzieś z tyłu głowy i, obdarzając chłopaka szerokim uśmiechem, ruszyła pewnym krokiem w jego stronę. Rozejrzała się po słabo oświetlonym korytarzu, zatrzymując się blisko Daniela. Miała go dosłownie na wyciągnięcie ręki – na wypadek, gdyby nagle musieli szybko uciekać czy coś. Sky bywała zapobiegawcza. Niepewnie obejrzała się w stronę windy i zmarszczyła brwi, gdy w tej zgasły światła.
    – Oho, chyba będą musieli porządnie zabrać się za naprawę tej windy – szepnęła, błyskając jednocześnie ząbkami w nieco rozbawionym, złośliwym uśmieszku. – No dobra, skoro tamtędy raczej nie wrócimy, trzeba poszukać innego wyjścia…
    Zaraz powiodła wzrokiem po rzędach drzwi i zagryzła wargę. Jej wrodzona ciekawość ciągnęła ją do każdych po kolei, by zajrzeć i przekonać się, co za nimi znajdzie. Wiedząc jednak, że nie każdy uznałby takie zachowanie za całkiem normalne, a raczej ujawnianie swojej ponadprzeciętnej miłości do odkrywania tajemnic przy pierwszym spotkaniu nie było zbyt pożądane, postanowiła jedynie chwycić Daniela za łokieć i pociągnąć w stronę jednego z zakrętów.
    – Moja intuicja mówi mi, że lepiej dla nas, jeśli pójdziemy w tę stronę. Tylko wiesz… – Zatrzymała się w miejscu i niepewnie potarła brodę. – Nie wiem, czy możemy mi ufać. Mam zerową orientację w terenie! – Parsknęła śmiechem. – Może lepiej ty nami kieruj…

    Skajka

    OdpowiedzUsuń
  47. Jego słowa przypomniały jej nagle o niezwykłej zawartości jej torebki. Chłopak nie miał nawet pojęcia, jakie skarby zwykła tam nosić ani ile razy drobiazgi ukryte na samym dnie ratowały ją (i nie tylko ją) z najgorszych opresji. Dreptała tuż za nim, zastanawiając się, czy nie ma przy sobie czegoś lepszego niż ciastka, by wzorem Jasia i Małgosi zaznaczać sobie drogę. Zastanawiała się nad jakimś sznurkiem – była pewna, że musiał gdzieś walać się po dnie – ale zaraz stwierdziła, że w półmroku nie zwróci to specjalnie ich uwagi. Kolorowe karteczki czy opakowania po cukierkach również nie wydawały jej się najlepszym wyjściem.
    Jej wzrok zaledwie musnął ostrzegawczą tabliczkę. Błądziła myślami do tego stopnia, że nie dotarł do niej tekst. Chociaż tak naprawdę, nawet gdyby dotarł – jeszcze chętniej brnęłaby z praktycznie nieznajomym chłopakiem w głąb tajemniczych szpitalnych podziemi. Taka już była Skajka. Nad podziw lekkomyślna. Wciąż pogrążona w myślach zaczęła grzebać jedną ręką w torbie. Kiedy tylko napotkała znajomy kształt, bez wahania wyciągnęła pudełeczko, odkręciła wieczko i zanurzyła palec, by zaraz lekkim ruchem przeciągnąć opuszkiem po ścianie po jej prawej stronie.
    – Myślisz, że kosmici zeszliby pod ziemię? – odparła z udawanym zaniepokojeniem i zastanowieniem. – Jeśli nie, to chyba nie mam się czego bać. Jak myślisz, znajdziemy tu jakiś zaschniętych lekarzy? Albo sprzęty do lobotomii? – Rzuciła, bezmyślnie kreśląc na ścianie kolejny znaczek.
    Kiedy zerknęła na niego, musiała się powstrzymać przed parsknięciem śmiechem. Nie wiedziała, czy zanadto hałasując, nie pogorszą swojej sytuacji, a wolała nie ryzykować. Mina Daniela była powalająca i Bell naprawdę ciężko było powstrzymać chichot.
    – Farba fluorescencyjna. – Wyszczerzyła się do niego z dumą. – Kiedyś dostałam od ciotki, bo stwierdziła, że z moim szczęściem może się przydać. Ta daaam! Moja ciotka chyba jest jasnowidzem!
    Zaśmiała się cichutko, z kieszeni spodni wyciągając klucze, do których miała doczepione breloczki. Szybko odszukała jeden z nich i przełączyła guziczek, by z miniaturowej latareczki wystrzeliło światło wzbudzające farbę do fluorescencji.
    – I w ten sposób nie dokarmię szczurów, nadal będziemy mieć co jeść, a jednocześnie jest szansa, że się nie zgubimy! – Oparła dłonie na biodrach i zerknęła na niego z niezbyt skrywaną dumą.
    Mina jednak szybko jej zrzedła, gdy nagle z przeciwnej strony korytarza zaczęły dobiegać podejrzane metaliczne zgrzyty. Przełknęła ślinę i instynktownie przysunęła się bliżej do chłopaka.
    – Jak myślisz, wyciągają trupa do sekcji czy szukają eksponatów? – Zagryzła wargę, mając nadzieję, że sama w najbliższym czasie nie stanie się eksponatem w prosektorium…

    Szalona nocna Skajka
    - ja nie wiem, co to wyszło, jakieś dzikie, ale no xddd

    OdpowiedzUsuń
  48. [A dziękuję ślicznie! Wena na pewno się przyda, bez dwóch zdań. Chęci są zawsze, z pomysłami trochę gorzej, no ale coś chyba da się zrobić :D
    Widzę, że Danielowi wpadają do głowy fatalne pomysły kiedy jest pijany, a z racji tego, że Connor pisze się na wszystkie zwariowane (legalne czy nielegalne) akcje, mogłoby wyjść z tego coś naprawdę zabawnego. Możemy założyć, że się znają, skoro Daniel należy do drużyny koszykarskiej, a Connor trenuje siatkówkę, więc wspólne imprezy nie byłyby dla nich czymś obcym. Trochę za dużo alkoholu = głupie pomysły, może coś w stylu włamania się do gabinetu jednego z nauczycieli/samego pokoju nauczycielskiego lub pobliskiego sklepu i zabranie stamtąd paru rzeczy? Na razie wymyśliłam tylko coś takiego, chyba nie jest to aż tak beznadziejne haha. Mów co myślisz, a może masz jakieś sugestie? :')]

    Connor

    OdpowiedzUsuń
  49. [Dobra haha, to wtedy skupiamy się na tym pokoju nauczycielskim czy sklepie? :D]

    Connor

    OdpowiedzUsuń
  50. [Okej, to niech będzie sklep! I byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś zaczęła :')]

    Connor

    OdpowiedzUsuń
  51. Może nie był typem imprezowicza, jednak rzadko kiedy odmawiał wypadu w mniejszych (w większości wypadków jednak w większych) grupkach znajomych, oczywiście w towarzystwie alkoholu i dobrej muzyki.
    Co do tego ostatniego, pozostawała ona kwestią sporną – nie chciał zagłębiać się w niebezpieczne tematy, dotyczące gustów muzycznych rówieśników, którzy byli zdolni do zbicia cię na kwaśne jabłko, jeśli ośmieliłbyś się powiedzieć chociaż jedno złe słowo na puszczany przez nich kawałek. Może nie był chuderlakiem i miał tam jakąś siłę, w końcu trenował siatkówkę i nigdy nie narzekał na swoją kondycję, jednak wizja bliskiego spotkania z napakowanymi do granic możliwości gorylami, których ulubionymi utworami były te, zawierające jak najmniejszą ilość słów, przyprawiające większość o uciążliwy ból głowy, lub ich zupełne przeciwieństwo – wypowiadane przez artystów słowa nie miały żadnej wartości, a ich tematyka krążyła wokół imprez, zabawiania się z dziewczynami i oczywiście – alkoholu, nie napawała go entuzjazmem. Zostawiając kwestię muzyki, zazwyczaj naprawdę dobrze się bawił. Każdy potrzebuje chwili wytchnienia i oderwania się od szarej i nudnej szkolnej rzeczywistości, a takie spotkania potrafiły pomóc mu się rozluźnić.
    Odczuwał przyjemną obojętność i rozbawienie po wypiciu paru piw, uwydatniała się również jego pewność siebie. Jednak nigdy nie upił się do nieprzytomności ani nie obudził z czarną dziurą zamiast wspomnień z minionej nocy. Wygląda na to, że był aż za grzeczny.
    Zakład? Jasne, dlaczego nie! Przecież ja zawsze wygrywam!
    Kopnął leżący samotnie kamyk i wcisnął ręce do kieszeni bluzy, wlepiając wzrok w swoje buty, tym samym skupiając się na stawianych przez siebie krokach. Byle się nie kołysać i nie wyglądać podejrzanie.
    Zapewnienia Daniela co do jego talentu do wygrywania nie wypaliły i oboje zmuszeni byli udać się teraz do sklepu po więcej wysokoprocentowych trunków. Usłyszawszy uwagę towarzysza, uniósł głowę i przyspieszył nieco kroku, szybko go doganiając.
    - Tylko ty i ja w tą cudowną, gwiaździstą noc. Nie chcesz tego wykorzystać? - rzucił, przewracając teatralnie oczami i powtarzając wyczyn kolegi, z łobuzerskim uśmiechem wskoczył na krawężnik, chwiejąc się niebezpiecznie. Może to czwarte piwo nie było dobrym pomysłem.
    - Teraz tak całkiem poważnie – mruknął, rozglądając się po nieznajomej okolicy. Jego orientacja w terenie była naprawdę beznadziejna i w głębi ducha liczył na to, że Danny ma jakiekolwiek pojęcie o tym, w którym kierunku powinni zmierzać. - Znasz jakiś całodobowy sklep w pobliżu? Już dosyć późno. – zerknął na chłopaka, zastanawiając się w jaki sposób uda im się zdobyć alkohol. Przecież nie włamią się do supermarketu.Prawda?

    Connor

    OdpowiedzUsuń
  52. - Teraz to zraniłeś moje uczucia, Blackbourne – odpowiedział z wyczuwalnym zawodem w głosie i wydął usta w podkówkę, przy okazji łapiąc się za serce, z zamiarem nadania całej tej scenie wyrazu. - Jesteś zimnym draniem! - pisnął, starając się brzmieć jak dziewczyna. Zeskoczył z krawężnika i doganiając przyjaciela, uderzył go w ramię, starając się utrzymać urrażony wyraz twarzy. Typowe zachowanie amerykańskich nastolatków.
    Przyłożył prawą dłoń do czoła, jakby chcąc osłonić oczy przed promieniami słonecznymi (chociaż był środek nocy, a jedynym źródłem światła były uliczne latarnie, oświetlające bladą poświatą opustoszałe ulice), obracając się parę razy dookoła, myśląc, że pomoże mu to w znalezieniu jakiegokolwiek sklepu. Skarcił się w myślach za własną głupotę i sięgnął do tylnej kieszeni spodni, wyciągając z niej telefon. Odblokował ekran z zamiarem uruchomienia niezawodnej aplikacji map Google, jednak zanim zdążył zrobić cokolwiek, komórka wydała charakterystyczny dźwięk, a kiedy na wyświetlaczu pojawił się komunikat o rozładowanej baterii, przymknął tylko oczy, zastanawiając się, w jak wielkie bagno się wpakowali. Nieco zirytowany zaistniałą sytuacją wcisnął telefon do kieszeni, tym razem bluzy, i odwrócił się w stronę Daniela, nadal mając nadzieję, że orientacja w terenie towarzysza jest lepsza niż jego własna.
    Kiedy ten wskazywał co chwila nowe ścieżki, Connor zaczynał obmyślać ewentualny plan uduszenia przyjaciela, albo chociaż przypadkowe skręcenie przez niego kostki. Może gdyby tak zepchnął go z tego krawężnika...Nikt przecież by się o tym nie dowiedział. Sfrustrowany kopnął kolejny kamyk, czując, że wcześniejsze rozbawienie zastępowane jest przez gniew. Wspomniana przez niego wizja włamania się do supermarketu wydawała się teraz naprawdę kuszącą propozycją.
    - Mam dosyć tego błądzenia – rzucił w końcu i nie czekając na ruch towarzysza, przeszedł mu tuż przed nosem, wybierając jedną ze ścieżek prowadzącą na północ. Wiedział, że i tak za nim pójdzie, więc nie odwracając się za siebie, zaczął mówić.
    - Masz ochotę zrobić coś nielegalnego, Danny? - uśmiechnął się do swoich myśli i przyśpieszając odrobinę kroku, skręcił w następną alejkę. - Nie powiesz mi chyba, że pękasz? - chciał go trochę podpuścić. Nie był do końca pewny, czy bez lekkiego kopniaka w tyłek Dan zaaprobowałby jego pomysł związany z włamaniem, jednak uważał, że dzięki swoim perswazyjnym umiejętnościom da radę go do tego nakłonić (swój udział miał tutaj również alkohol, który też uderzył mu już do głowy).

    Connor

    OdpowiedzUsuń
  53. - Mam urodziny w październiku, baranie - wymruczał pod nosem, próbując uwolnić się z uścisku kolegi, przy okazji obrzucając go oskarżycielskim spojrzeniem. Wzbierający się w nim od dłuższego czasu gniew zaczynał ustępować miejsca poprzedniemu beztroskiemu rozbawieniu, a sam Connor, popychany przez myśl o zrobieniu czegoś nielegalnego, zamieniał się powoli w jakiegoś nadpobudliwego dzieciaka. - Tak właśnie myślałem. - pokiwał głową na deklarację towarzysza, usatysfakcjonowany faktem, że jego perswazyjne umiejętności i tym razem go nie zawiodły. Przeczesał ręką rozczochrane włosy, starając się doprowadzić je do porządku, a kiedy poczuł ból, rozlewający się po jego lewym ramieniu, zatoczył się w bok, wpadając na zardzewiały ze starości płot. Kiedy ciężar jego ciała spotkał się z metalową siatką, ta zaskrzypiała niemiłosiernie, raniąc przy tym bębenki obu nastolatków. Skrzywił się, kiedy do jego uszu dotarł nieprzyjemny dźwięk i marudząc coś o ostrych krawędziach i bardzo prawdopodobnej ewentualności podarcia przez niego spodni, stanął na nogi, otrzepując je z kurzu. Wcale nie wyglądali na pijanych, gdzie tam. W żadnym wypadku. Wpadanie na płoty to przecież taki nowo odkryty sport.
    - Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to nie będziemy musieli zawracać sobie tym głowy - rzucił optymistycznie i oglądając się przez ramię, ruszył szybkim krokiem w odpowiednim, a tak mu się przynajmniej wydawało, kierunku. Wspominał już o swojej beznadziejnej orientacji w terenie? Tak, chyba z jakieś dziesięć razy.- Nie ociągaj się, Danny! Nie mamy całej nocy! - uśmiechnął się łobuzersko, powtarzając słowa, wypowiedziane parę minut wcześniej przez jego towarzysza. Bez żadnego ostrzeżenia puścił się biegiem, zostawiając w tyle zdezorientowanego Dana - nagły skok adrenaliny dał o sobie znać w ten bardzo nietypowy sposób. Zwolnił po paru metrach, zaczynając żałować spontanicznej decyzji o szybkim sprincie, po czym pochylił się do przodu, opierając dłonie na kolanach i łapiąc łapczywie świeże powietrze do ust. Chyba czas zacząć trenować biegi, albo przynajmniej wystrzegać się tak idiotycznych pomysłów podczas bycia pod wpływem wysokoprocentowych trunków.
    - To tutaj - sapnął, wyprostowując się z trudem, nadal mając problemy z odetchnięciem pełną piersią. Uniósł prawą rękę, wskazując nią rozciągający się przed nimi budynek. Gdyby ktoś przypadkiem był ślepy i go przeoczył. - Rok za samo włamanie, dziesięć z kradzieżą. Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć. - poklepał nieco skołowanego Daniela po ramieniu, zerkając na niego kątem oka. Sam nie odczuwał zdenerwowania - może dlatego, że nie pierwszy raz posuwał się do tak radykalnych rozwiązań.

    Connor

    OdpowiedzUsuń
  54. - A ja i tak podam im dokładny rysopis twojej gęby – zauważył kąśliwie, rozmasowując bolącą klatkę piersiową. Czuł się jak jakiś stary dziad, który pierwszy raz od dziesięciu lat wyszedł na zewnątrz i postanowił rozprostować nogi. Tak, to zdecydowanie wina tego pieprzonego alkoholu.
    Potakiwał co chwila głową, wysłuchując marudzenia swojego kompana na temat jakże ambitnych planów na przyszłość. Czasami naprawdę go podziwiał – nawet będąc pod wpływem był w stanie sporządzać wszelkiego rodzaju laboraty i rozwodzić się nad nimi godzinami. Zastanawiało go jedynie to, czy chociaż połowę wypowiedzianych słów brał na poważnie.
    Powstrzymując się od niemiłego komentarza na temat dostania przez niego Oskara, podszedł bliżej budynku, wyprzedzając przyjaciela i dokładnie przyglądając się drzwiom wejściowym. Słysząc za plecami bardzo dyskretne (wcale nie) wzdychanie Dana, uniósł rękę do góry, dając mu do zrozumienia, że powinien się jak najszybciej zamknąć.
    - Twoje paplanie nie pomaga mi się skupić – wymruczał pod nosem, przymykając powieki i przykładając obie dłonie do skroni, zaczynając delikatnie poruszać opuszkami palców, jakby chcąc zmusić swój mózg do bardziej intensywnego myślenia.Co było, po przebiegnięciu tych paru bardzo wyczerpujących metrów i wypiciu paru piw, prawie niewykonalne.
    - Plan...- szepnął cicho, nawet nie będąc do końca pewny, czy Daniel jest w stanie go usłyszeć. - Plan, plan – powtórzył niczym mantrę, nadal tkwiąc w bezruchu z zamkniętymi oczami. Głupio było mu się przyznać, że tak naprawdę nie ma żadnego planu, a pomysł z włamaniem wpadł mu do głowy nagle, przy czym nie widząc żadnej innej alternatywy, zdecydował się wprowadzić go w życie. Jak bardzo miał przechlapane? Oby nie było dane mu się dowiedzieć. - Plan! - wykrzyknął nagle, o mało co nie przyprawiając Dana o zawał. Podrapał się po głowie i odwróciwszy się w stronę chłopaka, rozłożył ręce. - Mam plan, oczywiście. Bardzo prosty zresztą. Wchodzimy, zabieramy alkohol i wychodzimy. Jakieś pytania? - spojrzał na przyjaciela z kamiennym wyrazem twarzy, zdając sobie sprawę z tego, że ten oczekiwał od niego jakiegoś realnego rozwiązania tej beznadziejnej sytuacji, w której czy mu się to podobało, czy nie, tkwili razem.

    Connor

    OdpowiedzUsuń
  55. [ Hej, dziękuję za przywitanie ^^ Jest może ochota na wątek? ]

    Yuko

    OdpowiedzUsuń
  56. Może i wpadła, może i rzuciła się na własne życzenie... Liczyło się teraz tylko to, że było mokro i zimno obojgu z nim. A Alice czuła się trochę temu wszystkiemu winna, chociaż w gruncie rzeczy szczęśliwa. Widziała, że Daniel też, co tylko bardziej podnosiło poziom jej zadowolenia.
    — Mhm, "nie będę chory"! — prychnęła z uśmieszkiem, obserwując kątem oka, jak wysiorbuje trochę herbaty z termosu. Jednocześnie nieco mocniej owinęła się ciepłym kocykiem. Parsknęła śmiechem, gdy chłopak poparzył sobie język i pokręciła przy tym głową. — Nie, załóż ją.
    Z zadowoleniem patrzyła, jak Daniel zrzuca z siebie mokrą bluzę i zakłada tę suchą. Foxy oparła się głową o ramię Danny'ego, obejmując je jeszcze swoimi rękami. Spojrzała w górę, kiedy usłyszała jego słowa, i uśmiechnęła się szeroko, gdy nachylił się w jej stronę.
    — O nie, nie, Blackbourne. Dzisiaj jestem już tak mokra, że powinno ci to wystarczyć na kolejne pół roku — stwierdziła z rozbawieniem. — Trochę sobie poczekasz.
    Trąciła swoim nosem ten jego, po czym cmoknęła go jeszcze w policzek. I dopiero wtedy uświadomiła sobie, jak bardzo dwuznacznie zabrzmiały jej słowa. Parsknęła śmiechem, po czym powiedziała szybko:
    — Cicho! — Uśmiechnęła się szeroko, kręcąc głową. — Ciebie też muszę jeszcze zobaczyć mokrego. I to tak szybko, jak to tylko możliwe.

    Alice, która przeprasza za tak marną długość i jakość odpisu ;x

    OdpowiedzUsuń
  57. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc jego wyznanie. W sumie nie dziwiło ją to, że chłopak – w żartach czy też nie – byłby gotowy wystawić ją na pożarcie w zamian za możliwość ucieczki. W końcu praktycznie się nie znali. Cicho jednak miała nadzieję, że w korytarzach pod szpitalem nie czai się żaden Minotaur czy inne mniej lub bardziej mitologiczne stworzenie.
    Ruszyła spokojnym krokiem za nim, w myślach przeglądając wszystkie ostatnio czytane czy oglądane horrory, by wykluczyć kolejne mrożące krew w żyłach możliwości źródła dźwięku. Już miała narysować znaczek na kolejnej ścianie, gdy nagle Daniel popchnął ją w jakiś korytarzyk, by zaraz oboje wylądowali w jakimś pomieszczeniu. To wszystko wydarzyło się tak szybko, że Scarlett nawet nie zdążyła pomyśleć o tym, by zaprotestować. Ściskała jedynie pudełeczko z farbą fluorescencyjną, by jej nie zgubić, drugą dłoń z kolei mimowolnie zacisnęła na koszulce chłopaka. Odsunęła się od niego, by rozejrzeć się po pomieszczeniu. Była zbyt zaskoczona nagłymi wydarzeniami, by zdać sobie sprawę z tego, że zostawiła mu po sobie pamiątkę w postaci plam farbki ułożonych dokładnie tak jak jej palce. Było chłodno. Zakręciła farbę i wrzuciła ją z powrotem do torby, by zaraz obciągnąć rękawy sweterka.
    – Co tam zobaczyłeś? – zapytała niepewnie, wzrokiem błądząc po ciemnym pomieszczeniu.
    Na korytarzu chociaż świeciły słabe jarzeniówki, tu z kolei jedynym źródłem światła była lampa nad wyjściem z prostym napisem exit i charakterystycznym uciekającym ludzikiem. Wyciągnęła telefon i z wahaniem odpaliła latarkę. W sumie sama nie wiedziała, czy chce odkryć, gdzież to Danny ich wyprowadził. Ciekawość jednak zwyciężyła i zaraz powolnie światłem latarki powiodła dookoła. Zmarszczyła brwi, przyglądając się pustym, ewidentnie chropowatym ścianom.
    W takiej sali spodziewała się znaleźć widziane w wielu filmach charakterystyczne lodówki, gdzie przechowywane byłyby ciała do sekcji. Nie zdziwiłby jej magazyn z łóżkami, z pościelą, z czymkolwiek. Na upartego nawet byłaby w stanie spodziewać się tu jakiś starych sprzętów szpitalnych (nawet takich do lobotomii czy innych podejrzanych praktyk). Nawet gdyby okazało się, że to pomieszczenie jest spiżarnią, nie byłaby zbyt zaskoczona – w końcu szpitalna kawiarnia też gdzieś musiała mieć swoje zapasy. Tymczasem jedynym sprzętem w pomieszczeniu był zdezelowany wózek inwalidzki odwrócony tyłem do wejścia. Sky zerknęła z wahaniem na Daniela, unosząc wysoko brwi.
    – Nie uważasz, że to wygląda jak scena wyciągnięta wprost z jakiegoś marnego horroru? – Kiedy mówiła, z jej ust wydobył się obłoczek pary. Było tu zdecydowanie zimniej niż na korytarzu.

    Skajka, która kminiła umieszczenie ich w pomieszczeniu pełnym mrożonek (ludzkich, he – no, ewentualnie pizzy), ale w końcu zdecydowała się na coś… innego xD

    OdpowiedzUsuń
  58. Dobra, może trochę przesadziła z tym pół roku. Faktycznie by tyle nie wytrzymała, bo... bo Daniel. Nie potrafiła lepiej ująć tego w słowa, by nie wyjść na kompletną idiotkę. Ale... naprawdę tak właśnie było. Wystarczyło tylko jedno z tych jego spojrzeń, które posyłał w jej stronę i jakiekolwiek miejsce, choćby szkolny schowek na stroje. Dziewczyna pierwszy raz czuła, że ktoś działa na nią tak mocno. I była pewna, że nie tylko jego ładna buźka jest w to zamieszana.
    – Żadne brudne myśli, nie wyobrażaj sobie za wiele - powiedziała takim tonem, który przywodził na myśl zupełną odwrotność tego, co powiedziała. W jego obecności naprawdę nie potrafiła dobrze udawać... - O, nie, dzisiaj ja też nie mam zamiaru tam wpadać... albo rzucać się na własne życzenie.
    Jego późniejsze słowa skwitowała uniesionymi brwiami - uniesienie tylko tej jednej ciągle jej nie wychodziło - i szerokim uśmiechem. I poczuła, że coś w niej mięknie, kiedy zobaczyła to jego spojrzenie. Tylko jeden ten gest, a zrobiło się jej gorąco. Cały Daniel.
    Przesunęła wzrok na swoje włosy owinięte wokół jego ręki, a jej uśmiech od razu się poszerzył. Swoją dłonią chwyciła jego drugą, tą wolną, by połączyć ich palce w delikatnym uścisku. Lubiła wszystkie te drobne gesty, jakimi obdarzali siebie nawzajem. Uwielbiała trzymanie się za ręce, drobne całusy w policzek, trącanie się łokciami i śmianie z siebie nawzajem, bo chociaż to wszystko pozornie nie mogło równać się z namiętnymi pocałunkami, to jednak dla Alice znaczyło wiele. Wychodziła z założenia, że to właśnie w takich drobnostkach kryła się większość uczucia. Może nieco naiwne, ale póki co - Daniel sprawdzał się w tym idealnie.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  59. [ W sumie też nie do końca mam pomysł jak można by to wykorzystać, choć ich relacja wydaje mi się, że mogłaby wyjść ciekawa ;;]

    Yuko

    OdpowiedzUsuń
  60. Już chciała coś mu odpowiedzieć, kiedy Daniel pochylił się i ją pocałował. Alice uśmiechnęła się lekko, odwzajemniając ten delikatny pocałunek. Położyła swoją dłoń na jego policzku i zaczęła się zastanawiać, jak wielką szczęściarą jest, że ze wszystkich dziewczyn to właśnie nią zainteresował się na tej nie do końca pamiętnej imprezie. Mógł w końcu wybrać każdą - wyższą, ładniejszą, może bardziej pociągającą. A to jednak ona przykuła jego uwagę. Do dzisiaj nie do końca potrafiła zrozumieć, czym tak bardzo go zainteresowała. Była tylko nieco już wstawioną, niską blondynką w szortach, której cholernie mocno chciało się zapalić.
    - Danny? - zapytała z niepokojem, kiedy ten zakończył pocałunek i przerzucił ją przez ramię. - Jeżeli wrzucisz mnie do tego basenu... znowu wrzucisz mnie do tego basenu, to przysięgam, że skończysz marnie! - zagroziła, uderzając lekko rękami o jego plecy.
    Mimo tego, że kompletnie nie wiedziała, co ten zdobywca jej serducha planuje, to jednak zaśmiała się wesoło, kompletnie przecząc swoim poprzednim słowom. Mogła mu tak grozić i grozić, ale prawda była taka, że uwielbiała to, jak ten się z nią droczył. To był nieodłączny element ich przyjaźni... Bo przecież oni nie byli tylko w związku. Ich miłość wynikła właśnie z tej pokręconej, przeładowanej niezręcznymi chwilami przyjaźni, której początki zaczęły się na balkonie u jakiegoś znajomego na jednej z wielu domówek. Alice naprawdę cholernie mocno cieszyła się z tego, że poszli na ten balkon i nic nie mogło tego zmienić. Czasami zastanawiała się, czym sobie zasłużyła na takie szczęście w postaci Daniela u jej boku i za każdym razem nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na to pytanie.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  61. Daniel przerzucił ją przez swoje ramię w taki sposób, że dziewczyna widziała tylko jego plecy. Żeby zobaczyć cokolwiek, musiała unosić głowę, co nie było do końca wygodne. Nogami wesoło dyndała sobie z drugiej strony, chlapiąc wszędzie wodą i delikatnie kopiąc chłopaka, chcąc w ten sposób zmusić go do odłożenia je na ziemię.
    - W gorszej pozycji?! - zapytała z oburzeniem, zacieklej machając nogami. - Zapewniam cię, że twój celibat właśnie się... - urwała nagle, czując, jak Daniel podrzuca ją sobie na ramieniu.
    Już miała mu coś dalej powiedzieć, kiedy ten obrócił się dwukrotnie wokół własnej osi, wprawiając górną część jej ciała w ruch. Alice pisnęła cicho, uderzając go lekko w plecy. Zaraz jednak odzyskała rezon i - próbując zachować resztki swojej godności, o ile było to możliwe w takim położeniu - odpowiedziała:
    - Na pewno lepsze, niż widoki na perspektywę twojej bliskiej przyszłości! - W jej głosie można było usłyszeć buntowniczość i śmiertelnie poważną groźbę. Jeszcze nie wiedziała, co mu zrobi w ramach kary za tak okrutne jej traktowanie, ale to na pewno będzie coś strasznego. Tak, Foxy (i jej sto pięćdziesiąt siedem centymetrów wzrostu wraz z szortami) mogła być naprawdę przerażająca. Potrafiła naprawdę nieźle łaskotać swoją ofiarę. - Blackbourne, opuszczaj mnie na ziemię i to już!

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  62. Ona naprawdę nie miała pojęcia, co Daniel planował, ale kiedy zaczął przechadzać się spokojnym krokiem wzdłuż basenowego murku, zaczęła machać nogami jeszcze bardziej. Jeżeli Dan ją tam znowu wrzuci, to naprawdę coś mu zrobi... Chociaż nie, kogo ona chciała oszukać? Prawdą była to, że nie była w stanie gniewać się na niego przez długi okres czasu. Zwykle pękała po kilku minutach, bo używał na niej tego spojrzenia zbitego szczeniaka i Ali już była jego. Wstrętny manipulant!
    Kiedy usłyszała, co powiedział, przestała się tak dziko szarpać i uśmiechnęła się szeroko. Mogła się spodziewać, że nawiąże akurat do tej sytuacji... Te słowa zostały wypowiedziane na ich pierwszej randce, jeżeli tak to można było nazwać. Noc horrorów, która skończyła się tak, że obejrzeli tylko dwa, a Alice i tak umierała ze strachu. Nie wolno również zapomnieć o bardzo przyjemnym zmuszeniu do zapalenia światła, które i tak zostało zgaszone. Nie wyglądało jednak na to, by którekolwiek z nich na to narzekało.
    Gdy Danny ułożył ją z powrotem na kocu, a potem nad nią zawisł, przez chwilę miała nadzieję, że ją pocałuje. Ale on najwyraźniej miał inne plany, bo tylko na nią patrzył, po czym najzwyczajniej w świecie położył się na plecach obok niej. Foxy uśmiechnęła się kącikiem ust, podnosząc się, by już po chwili siedzieć na chłopaku okrakiem. Nachyliła się nad nim i wyszeptała prosto do jego ucha:
    - Powiedz... czy ty właśnie złożyłeś mi niemoralną propozycję? - Przygryzła delikatnie płatek jego ucha, uśmiechając się przy tym pod nosem. Prawdę mówiąc, nie miałaby nic przeciwko temu. Nie przeszkadzało jej nawet to, że siedzieli na terenie zamkniętego basenu... No, może odrobinkę.

    Alice XD <3

    OdpowiedzUsuń
  63. Uniosła lewy kącik ust w półuśmieszku, kiedy Daniel przewrócił oczami i zaczął zmieniać swoje zdanie z każdym słowem. Parsknęła cichym śmiechem, gdy usłyszała jego pytanie, bo odpowiedź na nie była dość jasna. I on dobrze o tym wiedział.
    Już miała mu coś powiedzieć, gdy ten chwycił lekko - choć skutecznie - jej nadgarstki. Alice wpatrywała się w ciszy, jak chłopak podnosi się powoli na łokciach, by przestać się do niej zbliżać zaledwie w odległości kilku centymetrów od jej ust. Dziewczyna cudem chyba tylko zdołała ciągle wpatrywać się w jego brązowe oczy, nie zjeżdżając wzrokiem na cholernie kuszące wargi, których dotyk chciała czuć na swoich. Dlaczego on musiał to wszystko aż tak przeciągać?
    Z udawanym spokojem wysłuchiwała jego kolejnych słów, jednocześnie zastanawiając się, jak długo tak wytrzyma. Siedziała w tej chwili na nim okrakiem, on był mokry - a to jeszcze bardziej sprawiało, że Foxy miała ochotę na coś więcej - i budował pomiędzy nimi takie napięcie, że naprawdę ledwo udawało się jej panować nad sobą. Jak on to robił?
    Kiedy pocałował jej dolną wargę, od razu chciała pogłębić pocałunek, lecz Daniel jej na to nie pozwolił. Najwidoczniej jeszcze nie skończył się z nią droczyć.
    - Dan, wiem, że dzisiaj są twoje urodziny - wyszeptała, intensywnie wpatrując się w jego oczy - ale czy mógłbyś coś dla mnie zrobić? Zamknij się i pocałuj mnie w ten sposób, w jaki chcę, żebyś to zrobił. - Przesunęła swój wzrok na jego lekko otwarte usta. - Jakkolwiek. Niemoralne. To. Będzie.

    Alice! <3
    [ Ooo, tak, te cytaty! :D]

    OdpowiedzUsuń
  64. Bardzo dziękuję za powitanie <3

    Kaya

    OdpowiedzUsuń
  65. - Gdzie on poszedł? - zastanawiała się.
    Wzięła telefon do ręki i wybrała numer brata. Sekretarka. To było już chyba 10 połączenie, jakie wykonała. Zaczynała się denerwować. Kolejna kłótnia z wujkiem, do której doszło 5 godzin temu, wyprowadziła Evana z równowagi. Ostatnio stał się jakiś nadwrażliwy, denerwowała go nawet najmniejsza głupota. Estilia bała się, że znowu się przed nią zamknie, będzie patrzył na nią ze smutkiem i ogromnym poczuciem winy. Nie chciała tego. Nie mogła dopuścić, by brat się od niej oddalał. Przecież nie może go stracić. "A jeśli znowu to zrobi?" - to straszliwe zdanie wdarło się do jej umysłu i nie chciało wyjść.
    Wpadła w panikę. Gorączkowo wybierała numer brata po raz kolejny i kolejny. Nic. Cisza. Głos sekretarki zaczął działać jej na nerwy. Łzy cisnęły się do oczu. Miała ochotę rzucić tym piekielnym telefonem o ścianę. Chciała wybiec z domu i poszukać Evana, ale nie mogła... W takich chwilach zawsze przeklinała ten cholerny wózek.
    - Nienawidzę cię! - krzyknęła.
    Jej umysł wypełniły najgorsze z możliwych obrazów. Evan skaczący z mostu. Popijający silne leki alkoholem. Wiszący na grubym sznurze. Krwawiący gdzieś pod ścianą. Był do tego zdolny, a ona dobrze o tym wiedziała. Dlaczego jej to robił? Przecież zawsze mówił, że jest jego ukochaną młodszą siostrą. Rzuciła jakąś ozdobą, wykonaną z metalu, co trochę ją uspokoiło. "Oddychaj. Zapanuj nad nerwami. Tylko tak mu pomożesz" pomyślała. Minęło dobre 10 minut, zanim doszła do siebie. Nie mogła liczyć na pomoc wujka Alexandra. Miał pilny telefon z pracy i musiał niezwłocznie stawić się w firmie. Problemy z projektem. Może wrócić nawet koło północy. Nie mogła tyle czekać. Wertowała książkę telefoniczną. Czy naprawdę nie ma nikogo, kto mógłby jej pomóc? Jeszcze raz wykonała telefon do brata. Pik, pik, pik. Zaskoczyło!
    - Nareszcie! Evan, jesteś tam? - zapytała.
    Nikt nie odpowiadał. Po 10 sekundach połączenie zostało przerwane. Esti zaklęła pod nosem. Zaraz, zaraz. Czy w słuchawce nie słyszała przypadkiem jakiejś muzyki? Tak, to na pewno był jeden z tych tradycyjnych klubowych rytmów.
    - Jest w barze - zrozumiała. - Tylko w którym?
    Ponownie spojrzała na ekran. Zatrzymała się na Danielu, a potem zerknęła na zegarek. Zbliżała się 21. Przygryzła wargę. Był jej ostatnią deską ratunku. Co jeśli odmówi? Musiała spróbować. Wcisnęła zieloną słuchawkę. Pik, pik, pik. Serce zaczęło bić jej coraz bardziej. Modliła się, by odebrał. Modliła się, by pomógł odnaleźć jej brata, zanim ten zrobi coś, czego nie powinien.

    Esti

    OdpowiedzUsuń
  66. Kiedy dotknął delikatnym ruchem jej podbródka, Alice momentalnie uniosła spojrzenie do jego oczu. Zauważyła, że przed pocałunkiem lubił mieć z nią kontakt wzrokowy i nie mogła powiedzieć, by jej to przeszkadzało... Bo było wręcz przeciwnie. To wszystko sprawiało, że pomiędzy nimi rodziła się jeszcze większa bliskość, rodzaj połączenia. Foxy nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiła - kiedy całowała chłopaka, po prostu to robiła. Nieważne, czy był to ktoś przypadkowy, czy też ktoś, z kim była w związku. Nie czuła takiej potrzeby... bo to nie było to samo, co z Danielem. Z nim wszystko było inaczej, żywiej, intensywniej, bardziej uczuciowo. Lepiej.
    Ledwo dotknął jej ust, a Alice od razu wplotła palce w jego włosy i bardziej się do niego zbliżyła. Zbyt długo czekała na ten pocałunek.
    - Tak na początek wystarczy - powiedziała cicho, czując, jak serce jej szybko bije. Tak było zawsze, kiedy się całowali.
    Ponownie się do niego zbliżyła, chcąc znowu posmakować jego ust, kiedy Daniel mruknął w proteście. Ali odsunęła się, mrużąc oczy z pewnego rodzaju irytacją. Wiedziała, że ma rację; publiczny basen nie był dobrym miejscem na tego typu zachowanie, nawet wtedy, gdy był zajęty. Ale teraz, kiedy była w takim stanie...
    Dopiero gdy usłyszała jego kolejne słowa, uśmiechnęła się szeroko. Przygryzła delikatnie dolną wargę, kiedy przejechał swoją dłonią po jej nodze, kończąc wędrówkę na biodrach.
    - Jesteś pewny? - zapytała, podnosząc się z pomocą jego ręki. To w końcu było dość duże ryzyko, biorąc pod uwagę fakt, że w takich sytuacjach bycie cicho bywało... dość trudne. Zwłaszcza, jeśli chodziło o nich. Z drugiej strony, Ali zbyt bardzo chciała już się tam u niego znaleźć, nieważne, że pan Blackbourne też był w mieszkaniu.

    Alice <333

    OdpowiedzUsuń
  67. Z chwilą, w której Alice weszła do domu Daniela, na jej ustach od razu zatańczył rozbawiony uśmiech. Dobrze pamiętała tę imprezę, na której zgubiła klucze do domu, a Danny ją uratował, oferując nocleg u siebie. I chociaż kiedyś - teraz wydawało się, że to było tak dawno - dziewczyna uważała tę noc za jeden z większych błędów, teraz taka myśl nie przeszłaby jej przez głowę.
    Od razu podążyła za chłopakiem, mając nadzieję, że jego tatę naprawdę ciężko obudzić. Nie byłoby za ciekawie, gdyby obudzony różnej maści dźwiękami postanowił zajrzeć do swojego syna...
    Ledwo zamknęła drzwi od pokoju Daniela, a ten już ją do siebie przyciągnął. Ali uśmiechnęła się szeroko na jego słowa, po czym odsunęła się trochę.
    - Nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale... - ściągnęła szybkim ruchem jego koszulkę - chyba nie miałeś na sobie tego.
    Odrzuciła t-shirt chłopaka gdzieś w bok, nie to ją teraz interesowała... Danny też miał chyba ważniejsze rzeczy na głowie.
    - I nie staliśmy tutaj. - Chwyciła go za ciepłą dłoń, po czym poprowadziła go do dość sporego łóżka, na którym położyła się na plecach. Jednocześnie przyciągnęła do siebie chłopaka tak, że ten teraz był nad nią.
    Wpatrywała się w jego oświetloną ulicznymi lampami twarz, czując, jak szybko bije teraz jej serce. Powoli przesuwała wzrokiem po jego cudownych oczach, kuszących ustach, całej twarzy. Obserwowała mimikę, wszystko i zastanawiała się, jak bardzo w tej chwili go pragnie. Nie tylko jego ciała, ale jego całego.
    Delikatnie dotknęła dłonią jego policzka, zsuwając ją na odsłoniętą klatkę piersiową.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  68. [ Scrollowałam tą stronę kilka dobrych sekund na laptopie i zdziwiłam się, że "przyjaciół z dzieciństwa," jeszcze jest w Twojej karcie xD

    No, to co powiesz na przyjaciół z dzieciństwa? Chciałabym baardzo znaleźć kogoś, kto w dzieciństwie znaczył cośtam dla A. ale później wiadomo jak potoczyły się sprawy. Zmieniła się i to diametralnie. Jeśli Ci to pasuje, to chętnie ustalę dalszą część, tylko powiedz, czy Ci pasuje :3]

    Astrid.

    OdpowiedzUsuń
  69. [ Podoba mi się postać D. bo pewnie sporo zmieni w sytuacji Astrid. Oczywiście jak się dogadamy. Szczególnie, że ma to być ktoś, kto znał ją jako bezbronne dziecko, oczko w głowie tatusia. Niech Astrid odwiedza NY na dłuższe wakacje każdego roku - wtedy też mogła poznać D. i po prostu zaczęli się spotykać, jako powiedzmy 10 letnie dzieciaki. Mogli też spotkać się na jakiejś kolonii i potem również do siebie jeździć albo spotykać się w NY. Jednak potem ich kontakt się urwał, po prostu. Albo Astrid albo Danny - jedno z nich przestało się odzywać i lepiej, żeby była to Astrid, bo taki miły gościu to pewnie by tego nie zrobił. :<

    Powiedzmy, że jako dzieci złożyli sobie tam przysięgę przyjaźni, wymieniali się kamieniami czy kartami Pokemon. Ponadto układali razem piosenki, grali w chowanego czy w policjantów i złodziei. Motywów do wspominania jest mnóstwo. Ważne, żeby ze strony Danny'ego było to coś w stylu "Astrid to była grzeczna, zdolna dziewczynka, której ojciec bywał nadopiekuńczy". No i oczywiście jeśli się zgodzisz, to D. musi pamiętać, że Astrid jako dzieciak malowała farbami :>
    Powiedz co myślisz. ]

    Astrid.

    OdpowiedzUsuń
  70. [ Byłoby super, gdyby się gdzieś spotkali. Tylko byłoby jeszcze superowiej (:D), gdyby spotkali się w jakiejś sytuacji, która nie będzie do końca odpowiadała Astrid. Mówisz, że Danny lubi imprezy? A tak się składa, że zwykłe domówki odpowiadają również Astrid. Powiedz tylko, czy Danny może mieć jakichś wymyślonych (przez nas XD) znajomych, którzy mogliby kupić od niej jakieś narkotyki? Po prostu, żeby pojawiła się na powiedzmy imprezie w czyimś domu i opchnęła coś komuś. Ja już sobie to ułożę tak, żeby było ciekawie. Co do tego znajomego - nie musi to być nikt bliski, ot, typek z którym kiedyś założył się po pijaku czy cokolwiek błahego. Śmiesznie byłoby, gdyby Astrid opchnęła dragi komuś, kto gra z Dan'em w drużynie koszykówki XD ]

    Astrid.

    OdpowiedzUsuń
  71. [ Na szczęście już wcześniej napisałam, że Astrid się tutaj przepisała :>
    Okej, rozegram to z tym wtrąceniem, będzie ciekawie ^^

    Tylko kto zaczyna?]

    Astrid

    OdpowiedzUsuń
  72. [ I całe szczęście, bo nie lubię gdy ktoś zaczyna, ale chciałam być uprzejma, bo może jest tutaj ktoś z tą samą przypadłością co ja XD Ten gość może być z drużyny? Wybacz za ewentualne błędy, piszę z telefonu. ]

    Astrid spotykała się z masą ludzi każdego dnia. Jeśli chodzi o takie dni jak wolne wieczory, szczególnie w wakacje, to pracy miała po uszy. Przede wszystkim ważnym planem dnia było noszenie mniejszej ilości towaru. Dobrze wiedziała, że spaliła niedawno trochę więcej niż powinna, tak więc przypomniała sobie którąśtam z poprawek cudownej konstytucji Stanów Zjednoczonych, która mówiła o ilości posiadanych narkotyków i wymiarze kary. Skoro i tak miała dzisiejszego wieczora jedynie podrzucić na jedną ze zwykłych, studenckich domówek trochę marihuany, to mogła wypalić troszkę i dopiero potem się tam wybrać. Wierzcie lub nie, ale jak jakaś gówniara sprzeda grama drugiemu gówniarzowi na imprezie dla gówniarzy, to nikt się tym nie przejmie. Luźna robota i tyle - nie ma co się bardziej przykładać. Jeśli kiedyś mogła sobie pozwolić na kilka sekundek nieuwagi, to właśnie jest ten moment. Tak więc kompletnie bez zmartwień o to, że łamie prawo noc w noc, Astrid przeszła przez kolejną przecznicę i skierowała się w stronę jednego z większych domów, który był okupowany przez studentów. Wciąż wynajmowany, nawet podczas wakacji - głównie służył do robienia imprez czy spędzania wakacji z dala (podobnie jak w ciągu roku) od rodziców. Akurat na dzisiejszą noc przemienił się w jedną, wielką domówkę. Miała tutaj znaleźć jednego faceta, który ponoć z chęcią kupiłby od niej to, co miała głęboko w kieszeni. Zdjęła kaptur, gdy stanęła już przed głównymi drzwiami. Zapukała kilka razy, przyglądając się interesująco wyglądającym drzwiom. Po chwili jednak cudowne, ciemne drewno zniknęło jej z oczu, a na jego miejsce pojawiła się potwornie wyglądająca twarz jednego gościa z klubu wielbicieli planszówek. Tak przynajmniej z góry go oceniła - nie pasował do żadnego innego stereotypu. O ile "fan planszówek" był rozpoznawalnym stereotypem, uchwalonym przez Amerykańską młodzież. Minęła go, mrugając tylko i weszła na imprezę jak kolejna dziewczyna z sąsiedztwa, która przyszła się zabawić. Choć sądząc po jej stroju nie była typową szarą myszką, która pierwszy raz udała się na imprezę studentów. Czarne, lekko podarte w kilku miejscach rajstopy chowały się pod dłuższymi glanami, które były dość mocno zasznurowane. Czarna, dość dopasowana do ciała spódnica sięgała nieco wyżej i zasłaniała wręcz jej pępek - no jednak bez obaw, czarna, o wiele za krótka koszulka odsłaniała cienkie pasmo skóry, które dzieliło ją od zapięcia spódnicy. Wszystko było na maska obcisłe. Na to oczywiście zarzuciła nieswoją czarną bluzę, która miała zasłaniała większą część jej stroju i nie zmuszała staruszek na ulicy do odwalania zdrowasiek. Poprawiła włosy i założyła je za ucho, stanęła przy jednej ze ścian i z kompletnym spokojem oczekiwała swojego pierwszego klienta. Dziwne, żeby jej gość nie znalazł w takim stroju. Wtem minął ją dziwnie wyglądający mężczyzna. Wydawało jej się, że skądś go znała, jednak pamięć (w połączeniu z narkotykami) lekko ją zawodziła. No bez jaj, co do za facet? Tylko lepiej się zbyt długo nie gapić, bo to dziwne. Modliła się wręcz w duchu żeby nie zauważył tego, że na niego patrzy.

    OdpowiedzUsuń
  73. Metaforycznie rzecz ujmując wyglądała jak swojego rodzaju duch przeszłości. Jakby jej dawne wcielenie było martwe. A teraz ona wyczołgała się zza światów i podarła nowiutkie rajstopy. A może one już takie były, jak zapłaciła za nie w sklepie z punk rockowymi ubraniami? Nieważne. Popatrzyła na niego i zastanawiała się jaki plan w głowie ułożyła na taką okazje. Oo, miała ich całe mnóstwo. Wymyślane podczas wypadów z rodzinką do kościoła albo przesiadując na spotkaniach grup wsparcia. Swoją drogą chodziła na mnie w głównej mierze dlatego, żeby mieć plan na różne sytuacje. Żeby nie wpaść jak jakiś inny narkoman - gdy pozna historię kilku z nich zrozumie, czego lepiej nie robić. Moment... Narkoman? O cholera jasna.
    Astrid odruchowo naciągnęła rękawy na swoje dłonie i splotła je na wysokości jej piersi. Ot, taki naturalny ruch, gdy spotykała kogoś, przy kim miała nie być tą Astrid od narkotyków. Ale chwila... Algorytmy w jej głowie zaczęły przechodzić przez kolejne bazy, próbując wykalkulować najlepsze wyjście z tej sytuacji. Nie wiedziała nawet czy chce mu się przedstawiać "ohh, ta Astrid, która pomaga wszystkim ze szkoły i chciałaby zorganizować grupę wsparcia" czy "60 dolców za ćwierć grama - bierzesz czy nie?". Rozmyślając nad tym jeszcze wpadło jej do głowy "jest wart swojej ceny" - jej ulubione kłamstwo. Jezu! Ależ ona się zmieniła. Nie dość że była narkomanką po godzinach (o czym nikt nie wie - chyba nawet ona sama), dilerką narkotyków, stałą bywalczynią wszystkich grup wsparcia to jeszcze była potworną kłamczuchą! O tak - kłamstwo to najlepsza droga do wyjścia z tej sytuacji, tylko... Czy ona chciała go właściwie okłamywać? Szczerze mówiąc to w tej sytuacji nie ona była duchem przeszłości, a on. Spotkań ze znajomymi wolała unikać jak budek z tanim jedzeniem fast-food. Może właśnie dlatego zdecydowała się na zamieszkanie w Nowym Jorku? Ale w życiu nie pomyślała, że wpadnie na starego znajomego, do cholery jasnej!
    - Cześć, Dan. - dodała do faceta, który wskazywał na nią butelką. Okej... Jak się zachować? Co powiedzieć? Plan zawsze się znajdzie.
    - Nie podobają Ci się moje ubrania? - powiedziała najmilszym głosem, jaki jej struny głosowe potrafiły wykrzesać. To ten głos, którego używa pomagając sierotą i biednym.
    - Widzisz no... Ty też się zmieniłeś. Ale mimo wszystko miło Cię tutaj widzieć! - Uśmiechnęła się szeroko, kończąc kolejne zdanie, po tym dodała do niego ostatnią frazę. Takie super-zmienienie tematu.
    - Tyle się nie widzieliśmy! O rany, studiujesz tutaj czy jak? Bo ja zaczęłam studia niedawno. Wyprowadziłam się z Bostonu. - Dodanie "o rany" podnosi morale wypowiedzi. Teraz to rzeczywiście jest milutka jak nie wiem. Cholera... Tylko czy kła... Nie, to nie kłamstwo! To luźna rozmowa. Przecież jeszcze nie powiedziała, że wcale nie przyszła tutaj opchnąć narkotyków. Nic nie zrobiła. Mimo to na horyzoncie pojawiło się prawdziwe skaranie boskie. I co gorsza szło w ich stronę. Astrid odwróciła wzrok na Dan'a i zaczęła przysłuchiwać się temu, co ma do powiedzenia, jakby była to ostatnia lekcja fizyki w szkole - w dodatku taka, z której ma poprawkę. Może gość zrozumie, żę jest, kurwa, zajęta.

    OdpowiedzUsuń
  74. Alice zagryzła delikatnie dolną wargę, wpatrując się w wyświetlacz swojego telefonu. Westchnęła ciężko, po czym zaczęła — kolejny już raz — pisać wiadomość do Daniela. Ledwo jednak napisała ostatnie słowo, a już skasowała całego SMS-a. Nie była w stanie znowu go okłamać, to po prostu było zadanie niewykonalne.
    Rzuciła wściekle komórkę na swoje łóżko, czując, że oczy zaczynają niebezpiecznie ją piec. Przez ostatnie kilka tygodni dosłownie wszystko zaczynało się jej walić niczym domek z kart, a ona nie potrafiła ułożyć tego od nowa. Foxy zaczynała żałować, że kiedyś upokorzyła jednego z najniebezpieczniejszych ludzi w Brooklynie. Zaczynała żałować, że była tak naiwną kretynką; myślała przecież, że ujdzie jej to na sucho. Że on zapomni. Wierzyła, że skoro ona wyrwała się z patologicznego środowiska, to i ono oderwie się od niej.
    Ali może i nie wyglądała, ale dawniej jej życie nie ograniczało się tylko do imprez u znajomego, wypadów na balkony i picia z nawianymi, ale jednak miłymi ludźmi. Ten niewinnie wyglądający karzełek szlajał się po całym Nowym Jorku z Bóg wie kim, nie dbając o towarzyszące jej przez to niebezpieczeństwo. Nie znała innego przykładu, poza tym, nikt nie potrafił jej wytłumaczyć, że jej zachowanie nie jest dobre — ojciec popadł w alkoholizm, a Chris jeszcze wtedy się nią nie zajmował. Dziewczyna kursowała pomiędzy domem a miastem, niczym się nie przejmując. Za jednym głupim pomysłem szedł drugi, aż w końcu Alice — dla zabawy — postanowiła wystawić na pośmiewisko jednego z niegdysiejszych znajomych.
    Wkrótce po tym wydarzeniu opiekę nad nią przejął jej brat. Ustawił ją do pionu, ogarnął bałagan, jaki zapanował w jej życiu i wprowadził ją na tę lepszą ścieżkę, nawet wtedy, kiedy było to ciężkie. I to głównie z tego powodu Alice zapomniała o tamtych ludziach...
    ... ale oni nie zapomnieli o niej. Zaledwie kilka tygodni wcześniej Ian przydybał ją, kiedy wracała o dość późnej porze od Danny'ego. Foxy początkowo go nie poznała, w końcu ostatnio widziała go ponad trzy lata temu. Zorientowała się dopiero wtedy, kiedy zaczął jej grozić — niedokładnie jej, ale jej bliskim. Że zrobi coś Chrisowi, Danielowi. Chyba, że Alice zrobi wszystko, czego ten od niej zażąda.
    I tak to się toczyło. Alice zaczęła unikać spotkań z Dannym, nie chcąc narażać go na niebezpieczeństwo. Poza tym, Ian często potrzebował jej akurat wtedy, kiedy ona była umówiona z chłopakiem. FOxy nie pamiętała nawet, kiedy podała prawdziwy powód swojej nieobecności na spotkaniach z nim. Okłamała go w ostatnim czasie tyle razy, że traciła rachubę. Najgorsze było to, że wiedziała, do czego to zaprowadzi. To wszystko ją wykańczało i czuła, że Dana też.
    ***
    Przepraszam, Danny, ale nie mogę dzisiaj przyjsc. :( Mam masę nauki przed egzaminami i po prostu nie dam rady. Nawet nie wiesz, jak bardzo wolalabym byc teraz u Ciebie, niż siedzieć z książką od matematyki. Przepraszam. :( Alice wysłała SMS-a, zamykając przy tym oczy. Zaraz potem ubrała się i wyszła z mieszkania, kierując się na spotkanie z Ianem.

    Alice :(

    OdpowiedzUsuń
  75. [ Koniec tych beztroskich dni - Bash wkracza do akcji. Widząc najpiękniejszą twarzyczkę jaką stworzył świat, no może od razu po Sebastianie i ujrzeniu przyjaźń z dzieciństwa, wpadliśmy na świetny pomysł - bo my mamy same świetne pomysły. No więc, gdy już Daniel był w Minnesocie i jego matka miała szkołę tańca, to wtedy do niej zapisałyby się siostry Winchestera - maja dużo pieniążków, to sobie mogą latać w tą i z powrotem. Raz by go ze sobą zabrali i tak by się poznali. Ten przyjeżdżałby tam na dłużej i razem spędzali by czas, a gdy Daniel przylatywał do Nowego Yorku, ten zapraszał czasami do siebie. Przyjaźń. Druga opcja, ze ich matki jakimś cudem się poznały, a na zrządzenie losu urodziły synów w tym samym roku. Przypadek nie sądzę? A wiec jednocześnie bylibyśmy twym męskim towarzystwem i przyjacielem, jak się patrzy <3 Brothers niczym Scott&Stiles. ]

    Bash

    OdpowiedzUsuń
  76. [ W powiązaniach było, że matka jest modelką i myślę, że wtedy też była. Długo siedzi w tym biznesie, ale to nie to, co kiedyś. Jak już tak myślę, to widzę przebłyski przeszłości <3 My możemy zacząć - tylko gdzie tym razem się spotkają? Jeśli jednak Ty masz ochotę, to się nie krępuj :D]

    Twój przyjaciel

    OdpowiedzUsuń
  77. Sebastian, by pomóc ciotce spłacić czynsz za mieszkanie, w którym sam też mieszkał, zaczął pracę w kawiarni za rogiem. Nie był jakimś amatorem kawy, ale od czasu do czasu lubił się napić małego espresso. Twierdził, że rządzi się własnymi zasadami, a w dodatku daje niezłego kopa, którego tak potrzebował po nieprzespanych nocach. Wieczorem otrzymywał objawienia. Żółć szafek, która raziła za dnia, teraz była przyjemna dla oka. Malował wszystko, co tylko przyszło mu do głowy. Marzył o tym, by pewnego dnia wyruszyć w dłuższą podróż. Gdy jeszcze mieszkał z rodzicami wystarczyłoby, że pstryknął, a do jego dyspozycji był prywatny samolot. Wszystko przez to, że jego ojciec znalazł lekarstwo na jakąś chorobę, której nazwy Bash nigdy nie potrafił wypowiedzieć. Ale podróżowanie za własne pieniądze daje o wiele większą satysfakcję. Żeby jednak zrealizować swój cel, musiałby zacząć sprzedawać własne obrazy. Nie był znanym artystą i pomimo ogromnego talentu, jego obrazy nie były wiele warte. Teraz musiał się skupić na ukończeniu szkoły, a także na pomocy biednej ciotce, która już od wielu lat nie radziła sobie w życiu. Stojąc przy kasie nie spodziewał się, że zobaczy przyjaciela. Właśnie kończył swoją zmianę, ale chętnie obsłuży tego wombata.
    - Proszę państwa, a któż to się pojawił? Myślałem, że nie lubisz kawy? Mamy wspaniałą zieloną herbatę. - Znał preferencje Daniela. Przyjaźnili się przecież tak długo, a wszystko to za sprawą ich matek. Blackbourne był jego przeciwieństwem, a i tak dogadywali się jak stare małżeństwo. Przy nim czuł, że może się otworzyć. Przyjaciel nadal nie odezwał się ani słowem, a tylko obdarzył go zawadiackim uśmiechem. Czuł, że coś się kroi. Zdjął swój granatowy fartuszek w białe paski i odłożył w należne mu miejsce. Spojrzał na chłopaka unosząc jedną brew. - Co ty znowu kombinujesz?
    Już teraz wiedział, ze nie skończy się to dobrze, ale to tylko sprawiło, że stał się bardziej zainteresowany. Wyszedł zza lady ustępując miejsca nowemu pracownikowi. Pracował zaledwie kilka godzin, więc zmęczenie nie wkradło się jeszcze do organizmu. Z zadziwiającym zapałem pociągnął chłopaka na zewnątrz. Było niezwykle gorąco, w przeciwieństwie do kawiarni, gdzie działała klimatyzacja. Teraz żałował, że rano założył koszulę z długim rękawem. Ślady potu pod pachami pojawią się w szybkim tempie, ale się tym nie przejmował. Cała uwagę poświęcił przyjacielowi z dawnych lat, którego kilka portretów chował w swoim notatniku wraz z innymi. Na jednym z nich ma zaledwie sześć lat, a wszystko za sprawą niesamowitej pamięci do twarzy. Bash mógł nie widzieć kogoś przez lata, tak jak w przypadku Daniela, a rozpoznałby go w tłumie przechodniów. To była przydatna zdolność, nie licząc faktu, że do tej pory nawiedza go twarz ojca - jego obrzydzenie, kiedy Sebastian opuszczał rodzinny dom już na zawsze.

    [Zaczątek :D]
    gołąb Bash

    OdpowiedzUsuń
  78. [ Czemu przeładowana? :D Witam również bardzo serdecznie 1/2 dyrekcji :D ]

    J. Horan

    OdpowiedzUsuń
  79. Nie zajęło im wiele czasu by dotrzeć do mieszkania Winchestera. Specjalnie wybrał tą kawiarnię, by nie przemierzać nieskończonej ilości uliczek. Mieszkał tu już wiele lat, a i tak zdarzało mu się skręcić w złą stronę i wylądować po drugiej stronie dzielnicy. Otworzył drzwi, a dwóch chłopców powitała gromadka kotów.
    - Nawet nic nie mów – ostrzegł go cichym głosem. Dan już nieraz żartował na temat tych futrzaków. Po za tym był pewny, że w pokoju obok jest jego ciotka, która tylko czeka by go powitać. Uwielbiała chłopaka, choć widziała go zaledwie kilka razy. Sebastian starał się nie przyprowadzać nikogo do tego jednego wielkiego bałaganu. Wszędzie leżały zwinięte kartki, resztki niedokończonego jedzenia – głównie pizzy, którą oboje uwielbiali – i resztek po kotach, które po wielu staraniach swej właścicielki, nadal nie umiały robić do kuwety. On wiedział, że robią to celowo, lecz nie miał serca jej o tym powiedzieć. Nie mógł też narzekać, skoro wzięła go pod swoje skrzydła. Zostawił przyjaciela w prowizorycznym salonie, który łączył się w kuchnią. To tu spał, lecz ubrania schował w sypialni ciotki. Nim zdążył złapać za klamkę, wybiegła w swojej kanarkowej piżamie wprost do Blackbourna.
    - Daniel, mój ty cudowny chłopaku. Gdzieś ty był? - Uściskała go mocno, a na jej jasnej twarzy gościł uśmiech, który powaliłby tysiące. Bash czekał aż zauważy i jego, lecz tak się nie stało. - Zaraz zrobię herbatę i wszystko mi opowiesz! Coś się zmieniło? Masz dziewczynę? Błagam powiedz coś, Sebuś nigdy mi nic nie mówi.
    Wziął głęboki wdech i wywrócił oczami. Mówiła o nim, jakby go tu wcale nie było. Postanowił jej to ułatwić i zniknął w jej małym pokoiku, w którym mieściło się tylko łóżko i duża szafa. Otworzył ją i wyjął czarną, ale za to czystą koszulkę na krótki rękaw z kieszonką z przodu. Szybko się przebrał, gdy usłyszał śmiechy dochodzące zza drzwi. Dalej zastanawiało go, co takiego szykuje Daniel. Z pewnością nie wybierali się do galerii sztuki. Do swojej skrytki na koszulce włożył banknot o małym nominale. Musiał być gotowy na każdą ewentualność. Wrócił do dwójki, którą zostawił wcześniej samych i uśmiechnął się lekko.
    - Chyba mi nie powiesz, ze wyjdziesz w czymś takim? Wyglądasz jak bezdomny. – Zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów. Czuł jak przeszywa go na wylot, a on nie może zrobić kroku wstecz, nie wpadając przy tym na lampę za nim.
    - Sama mi ją kupiłaś rok temu. Mówiłaś, że dobrze w niej wyglądam.
    - Rok temu to było 365 dni temu. Kobieta zmienną jest! - Zrobiła urażoną minę. Upiła łyk wcześniej zaparzonej herbaty, ale nic więcej nie powiedziała. Teraz przez kolejny tydzień będzie udawała obrażoną, aż jej nie przeprosi i nie wręczy bukietu kwiatów, które będą pasować do koloru jej piżamy.
    - Ja jestem gotowy, a tobie ciociu dziękuję za twą opinię. Obiecuję, że jak tylko wrócimy spalę tę koszulkę wraz z innymi moimi ubraniami, w których według ciebie będę wyglądać jak osoba bez dachu nad głową. - Przesadził, ale wiedział, że w momencie, gdy się jej postawił, uzyskał jej podziw. Uśmiechnęła się lekko, zawiadamiając go, że wcale się tak nie stanie. - Nie wiem, o której wrócimy, bo …
    - Nie martw się, Daniel o wszystkim mi już powiedział. - Przeniósł wzrok na przyjaciela. Co on mógł jej powiedzieć? Ta kobieta jest o wiele bardziej szalona od niego, więc możliwe, że zgodziłaby się nawet na skok ze spadochronem. Bash miał szczerą nadzieję, że to, co szykuje Blackbourne nie ma związku ze spadaniem.

    bezdomny Bash

    OdpowiedzUsuń
  80. Alice naprawdę żałowała swojej głupoty i naiwności sprzed kilku lat. Dopiero teraz dostrzegła powagę sytuacji... Teraz, kiedy było na to za późno. Najgorsze było jednak to, że nie tylko ona za to płaciła — to wszystko odbijało się także na Danielu, którego dziewczyna unikała tak często, jak tylko mogła. Każdy jeden wyraz rozczarowania lub smutku na jego twarzy sprawiał, że Alice miała ochotę sama siebie spoliczkować. Nienawidziła siebie za to, że do tego doprowadziła, że nie może i nie potrafi tego naprawić. Nie była w stanie już nawet zliczyć, ile razy siadała na łóżku w swoim pokoju i starała się powstrzymać od płaczu. Niestety, nie do końca jej to wychodziło.
    Wszystko waliło jej się teraz na głowę — jej związek, który się rozpadał, egzaminy, na które powtórzyła zatrważająco małą ilość materiału (wbrew temu, co pisała Danny'emu), Ian. Ledwo z tym wszystkim wyrabiała i czuła, że w końcu skończy z tym wszystkim wyrabiać.
    Czekała pod jednym z opuszczonych sklepów na faceta z grupki Iana, który miał się z nią dzisiaj spotkać. Ali nie wiedziała, czego ten od niej chce... Nigdy nie wiedziała. Po prosu otrzymywała wiadomość z miejscem spotkania oraz godziną, tyle. Musiała przychodzić, nieważne, jak bardzo tego nie chciała. Nie chciała znać konsekwencji braku swojej obecności.
    W końcu zauważyła zbliżającą się sylwetkę jakiegoś chłopaka w ciemnej bluzie. W miarę, jak się zbliżał, Ali zaczynała go rozpoznawać. Nie znała jego imienia, ale pamiętała, że jako jedyny nie wyglądał na zadowolonego, gdy Ian ją znalazł.
    — Czego chcecie tym razem? — zapytała szorstkim tonem głosu, kiedy ten chłopak tylko do niej podszedł.
    — Porozmawiać — odpowiedział, a dziewczyna dałaby uciąć sobie głowę, że uśmiechnął się podczas mówienia. Kaptur zasłaniał mu twarz, stąd też nie mogła tego widzieć, ale po prostu to czuła.
    — Porozmawiać? — Alice parsknęła niewesołym śmiechem, wsadzając dłonie do kieszeni swoich szortów. — Żartujesz sobie ze mnie?
    — Nie. Chodź. — Facet wykonał zapraszający ruch dłonią, po czym zaczął iść powolnym krokiem w kierunku, z którego przyszedł.
    Foxy zacisnęła usta w zastanowieniu, po czym — pełna niepokoju — ruszyła za nim. Pierwszy raz zdarzyło się, żeby spotkanie z tymi ludźmi było spowodowane chęcią rozmowy, toteż niczym dziwnym była jej podejrzliwość. Zazwyczaj było to żądanie pomocy z jej strony przy jakiejś kradzieży czy innym drobnym przestępstwie. Nic, czego dziewczyna wcześniej by nie robiła… Jednak z tym zerwała. A teraz znowu tego od niej żądano. Czuła się z tym… źle. Obrzydliwie.
    Okazało się, że chłopak naprawdę chciał z nią pogadać. Okazało się, że ma na imię Ryan. Opowiadał jej o najbliższych rzeczach, jakie będzie musiała zrobić. Kiedy Alice zapytała, ile to jeszcze będzie trwać, nie odpowiedział. Zaczął za to mówić, żeby była ostrożna i nikomu się nie wygadała. Zupełnie tak, jak gdyby o tym nie wiedziała… Odniosła za to wrażenie, że ten chłopak nie był w stosunku do niej tak chamski, jak reszta.
    Skręcali właśnie w stronę jej mieszkania, kiedy ktoś potrącił Ryana. Alice odruchowo odsunęła się w bok i spojrzała na osobę, która wpadła na chłopaka. A wtedy poczuła, że fala zimna przechodzi przez jej ciało, pozostawiając po sobie nieprzyjemne uczucie. Skamieniała, wpatrując się w Daniela.
    Przez krótką chwilę chciała uciec. Zmyć się jak najprędzej z tego miejsca, żeby tylko nie widzieć tej jego miny. Rozczarowanej, zdziwionej, złej, smutnej. Już czuła, jak zaczynają atakować ją wyrzuty sumienia. A zaraz potem postanowiła, że to byłby czysty wyraz tchórzostwa i egoizmu z jej strony. Dlatego też postanowiła zostać. Nie wiedziała jednak, co mogłaby powiedzieć. Żadne słowa nie chciały wydostać się z jej ust, chociaż tyle miała ich w głowie. Zupełnie tak, jak gdyby straciła zdolność mówienia.
    — Daniel, ja… — zaczęła, a zaraz potem urwała. Wbiła wzrok w chodnik, na którym stała. Nie była w stanie dłużej się na niego patrzeć.
    Usłyszała jakieś kroki i zrozumiała, że to Ryan oddala się od niej, zostawiając ich samych. Nie wiedziała, czy powinna być wdzięczna, czy zła.

    Alice :(

    OdpowiedzUsuń
  81. Nawet nie przypuszczała, że potrafi tak szybko mówić. Kamień spadł jej z serca, kiedy Danny powiedział, że zaraz będzie. W sumie, jak mogła myśleć, że nie wyciągnie do niej pomocnej dłoni? Przecież się przyjaźnili i to od dawna. Znali się jeszcze przed wypadkiem, a skoro nie opuścił jej zaraz po nim, jak większość jej fałszywych znajomych, to coś znaczyło. Spoglądała nerwowo na zegarek. Sekundy zdawały się mijać przynajmniej tysiąc razy wolniej niż normalnie. Ach, ten Czas. Bawi się z nią w kotka i myszkę. Jeździła w tę i z powrotem, a każdy najmniejszy szelest sprawiał, że serce mocniej jej biło. Gdzieś w jej głowie rozbrzmiewał cichutki głos, który mówił: On wróci, spokojnie. Nawet nie będziesz musiała nigdzie jechać. Chciała w to uwierzyć, ale nie potrafiła. Zaczęła splatać ze sobą palce i je odplątywać. To wszystko przez te cholerne nerwy. Ale jak miała się nie denerwować, skoro jej brat mógł coś sobie zrobić? Była młodsza, ale zawsze czuła, że to ona powinna się nim troskliwie opiekować, a nie na odwrót. Evan potrzebował Esti i to bardzo, jednak nie chciał tego przyznać. Za każdym, gdy na nią patrzył, obwiniał się. Chłopak był pewien, że dziewczyna nienawidzi go za to, że spowodował wypadek, ale zachowuje resztki uprzejmości i optymizmu, bo tak wypada. W rzeczywistości Estilia nie miała do brata nawet okruszyny pretensji. Tylko on jej pozostał. Każdego dnia dziękowała niebiosom, że tamten wypadek nie pochłonął także jego. Pragnęła, by zachowywał się tak jak dawniej. Chciała się śmiać z jego żartów, grać z nim w scrabble, dyskutować o jego problemach, pomagać mu w trudnych chwilach. On jednak ograniczał rozmowy z nią do minimum. Zamknął się w pancernej skrzyni od środka i ani mu się śniło z niej wyjść. Bolało ją to, ale nie traciła nadziei. Wiedziała, że przecież w końcu coś musi ruszyć do przodu w ich relacjach. Była gotowa czekać, ile będzie trzeba, byle tylko Evan wreszcie wyszedł z tego kokonu. Wtem usłyszała, że ktoś wjeżdża na podwórko. Nie czekając na pukanie do drzwi, rzuciła się na kurtkę oraz klucze i wręcz wypadła na zewnątrz. To był Danny. Kiedy wysiadł, miała ochotę rzucić mu się na szyję z radości. Zamiast tego podjechała do niego najszybciej, jak tylko mogła.
    - Boże, Dan, nawet nie wiesz, jaka jestem ci wdzięczna. Jestem twoją dłużniczką - powiedziała jednym tchem. Znów odrobinę za szybko.
    - Nie ma go w domu od kilku godzin, pokłócił się z wujkiem, a oboje wiemy, do czego... - urwała.
    Tak... 25 grudnia 2013 roku. Pierwsza rocznica śmierci ich rodziców. Znalazła go na podłodze, na wpół przytomnego z żyletką w jednej ręce i całym opakowaniem tabletek nasennych w drugiej. To nie była próba zwrócenia na siebie uwagi. On naprawdę chciał to zrobić... A co jeśli ten pomysł ponownie przyjdzie mu do głowy? Nie przeżyłaby śmierci brata. To byłoby za dużo. W jej oczach pojawiły się łzy.
    Weź się w garść. Weź się w garść. Otarła policzki i siąknęła nosem.
    - Słyszałam w słuchawce jakiś klubowy kawałek, kiedy przypadkiem odebrał. Musi być w jakimś barze albo coś, ale nie mam pojęcia w jakim... - szepnęła. - Chociaż...
    Nagle jej myśli przecięło pewne wspomnienie.
    Czerwiec, koło 1 w nocy. Dźwięk kluczyka przekręcanego w drzwiach. Podniesiony głos ojca, który daje ostrą reprymendę synowi. Zapach papierosów i alkoholu. Szlaban. Złość Evana. Koledzy. Otwarcie. Clover Club.
    Tak, Clover Club! Te dwa słowa rozbrzmiewały teraz w jej głowie, podskakując z radości. Może tam się ukrywa?
    - Kiedyś często chodził do Clover Club. Wiesz, gdzie to jest? Nic innego niż to nie przychodzi mi do głowy - powiedziała.

    Esti

    OdpowiedzUsuń
  82. Czuła, że coraz ciężej jest jej oddychać. Odczuwała przy tym fizyczny wręcz ból, miała wrażenie, że każda porcja przyjmowanego powietrza jest tak naprawdę płomieniem ognia. Nogi jej zmiękły do tego stopnia, że ledwo się na nich trzymała, chociaż chyba wolałaby upaść. Może przy okazji straciłaby przytomność i nie musiałaby stać przed chłopakiem, którego kochała i jednocześnie tak bardzo rozczarowała. To bolało najbardziej.
    Wiesz, napisz, jak już wymyślisz coś dobrego. Kiedy Alice to usłyszała, zamknęła oczy i poczuła się tak, jak gdyby lodowate palce zacisnęły się dookoła jej serca i na chwilę uniemożliwiły jego prawidłowe funkcjonowanie. To zabolało tak cholernie mocno... Jeszcze gorsza była jednak świadomość tego, że tak zapewne on musiał się poczuć, gdy zobaczył ją tutaj z jakimś innym facetem, podczas gdy ona napisała mu, że będzie uczyła się matematyki na egzamin.
    Poczuła na twarzy lekki powiew powietrza, który był spowodowany ruchem Daniela. Ali odwróciła się szybko i, po chwili idiotycznego wahania, chwyciła jego ciepłą dłoń. Nie mogła pozwolić na to, by teraz odszedł. Musiała mu coś powiedzieć. Musiała mu powiedzieć coś więcej, niż tylko marne dwa słowa, które wypowiedziała wcześniej.
    Zebrała się w sobie i spojrzała do góry, szukając wzrokiem jego oczu. Napotkała w nich coś zupełnie innego, niż zazwyczaj, kiedy na nią patrzył - pustkę. Zupełnie tak, jak gdyby patrzył na obcą dziewczynę. I Alice absolutnie nie mogła go za to winić
    - On jest nikim ważnym - powiedziała drżącym głosem, ledwo powstrzymując się przed dotknięciem jego dłoni, policzka, czegokolwiek. Nie mogła teraz tego zrobić. - Daniel, posłuchaj mnie, ja... Okłamywałam cię przez ostatnie kilka tygodni. - Oczekiwała, że z chwilą wypowiedzeni tych słów ciężar, jaki czuła w piersi, zejdzie. Okazało się, że jeszcze bardziej przybrał na wadze. - Ale nie w tym, nie teraz. Ten chłopak naprawdę nic dla mnie nie znaczy, ledwo go znam...
    Boże, co ona miała teraz zrobić? Jeżeli powie mu o wszystkim, znajdzie się w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż jest teraz, a jeśli mu nie powie, to... To zrezygnuje z niej. Zrezygnuje z nich. Straci go bezpowrotnie.

    jakimcudemudałomisiętonapisać :(

    OdpowiedzUsuń
  83. Tak szaleńczo mocno chciała się teraz rozpłakać. Po prostu pozwolić swoim emocjom na zmienienie się w krople łez i pozbyć się tego przytłaczającego uczucia beznadziei, wstydu i strachu. Ale wtedy prawdopodobnie znienawidziłaby siebie jeszcze bardziej, bo dla niej płacz w takich sytuacjach był jak wymuszanie wybaczenia. Dlatego też stała przed nim, przełykając łzy i modląc się o to, żeby to wszystko się już skończyło.
    Nie chciała wiedzieć, o czym Daniel myśli, gdy na nią patrzy. Czuła, że gdyby teraz weszła do jego głowy i spojrzała na siebie jego oczami, już nigdy nie byłaby w stanie się po tym otrząsnąć. Zawiodła jego zaufanie, okłamując go tyle razy, że sama już straciła w tym wszystkim rachubę. Nie wiedziała, czy ona sama będzie w stanie sobie to wybaczyć, a co dopiero on.
    Słysząc jego słowa, zaczęła kręcić głową. Owszem, okłamała go wiele razy w ciągu ostatnich tygodni, ale nigdy by go nie zdradziła. W życiu. Sam fakt pomyślenia o czymś takim wywoływał u niej odruch wymiotny. Nie mogłaby zadać mu takiej rany, zrobić tak wielką krzywdę. Z drugiej strony - nie dziwiła się jego myślom.
    Milczała, trzymając głowę tak, by móc patrzeć w jego oczy. Była mu to winna. Ale kiedy usłyszała jego pytanie, momentalnie spuściła głowę. Ton głosu, jakim je zadał, zranił ją dogłębnie. Zakryła dłonią usta i zamknęła oczy, starając się opanować swój oddech. Powiedzenie mu w twarz prawdy było znacznie trudniejsze, niż napisanie durnego, zawierającego kłamstwo SMS-a. Takie wyznanie wymagało prawdziwej odwagi. A tego teraz brakowało jej najbardziej.
    - Danny, ja... - Uniosła głowę, przygryzając przy tym dolną wargę. - Tak. Tak. Okłamałam cię. I przepraszam za to. Przepraszam, przepraszam. - Alice wątpiła w fakt jakiegokowie znaczenia jej przeprosin. Daniel pewnie zastanawiał się, czy one były prawdziwe... A były. I wypłynęły prosto z jej serca.
    Nie była w stanie pohamować drżenia swojego głosu, jak i dłużej utrzymywać kontaktu wzrokowego. To było zbyt wiele.

    zabij mnie

    OdpowiedzUsuń
  84. Mimowolnie skuliła się w sobie, gdy usłyszała jego podniesiony ton. Już dawno na nią nie krzyczał. Alice poczuła się w tej chwili jak jakiś rzucany przez ostry wiatr na prawo i lewo kawałek papieru, który nie był w stanie ponownie wylądować na ziemi. To było straszne uczucie.
    A przynajmniej tak myślała, dopóki nie usłyszała jego kolejnych słów. Cofnęła się o krok i chociaż miała ochotę robić kroki w tył dalej, to już nie mogła — zablokowała ją ściana stojącego za nią budynku. Miała wrażenie, że zaraz upadnie i już się nie podniesie. I to nie tylko w sensie metaforycznym.
    Ty, jedyna osoba, dla której chciałem być kimś lepszym. To spadło na nią jak grom z jasnego nieba i uderzyło tak mocno, że skutki tego nokautu z pewnością będą odczuwalne przez jeszcze długi okres czasu. To było kompletnie niespodziewane i przysporzyło jej jeszcze więcej bólu, chociaż Ali była pewna, że nie da się już pogorszyć tego, co teraz odczuwała.
    Przełknęła ślinę i otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć. Cokolwiek. Nie potrafiła jednak powiedzieć niczego sensownego na swoją obronę, niczego, co usprawiedliwiałoby ją w najmniejszym stopniu, a jednocześnie nie stanowiłoby dla niego niebezpieczeństwa. Bo on miał rację. Miał pieprzoną rację, a ona musiała mu to przyznać.
    — Wiem! — krzyknęła w końcu, jak gdyby w ten sposób mogła uwolnić z siebie chociaż trochę tych wszystkich kotłujących się w niej emocji. — Nie jestem w stanie się usprawiedliwić. Nie mogę prosić cię nawet o wybaczenie. Dlatego po prostu chcę cię za to wszystko przeprosić. Przepraszam. Wiem, że masz już tego dość... i rozumiem to. Ale czy mógłbyś je chociaż przyjąć? — zapytała, cudem hamując napływające do jej oczu łzy. — Po prostu je przyjmij.
    Była załamana. On też był załamany. Ranili siebie wzajemnie, każde słowo było jak broń obosieczna. I Foxy czuła się winna temu wszystkiemu, a jednocześnie nie mogła wyjawić powodu swojego zachowania. To było miażdżące.

    płaczę

    OdpowiedzUsuń
  85. Z trudem dopuszczała do siebie myśl o tym, że teraz naprawdę będzie musiała to zakończyć. Wcześniej miała nadzieję, że Daniel nie przyłapie jej na żadnym z kłamstw, że jakoś to pociągnie i naprawdę nie będzie musiała tego robić. Łudziła się, iż samo unikanie jego obecności będzie wystarczające.
    Wzięła głęboki oddech i zaczęła sobie powtarzać, że musi to zrobić. Tak będzie lepiej dla Daniela, chociaż on nawet nie będzie o tym wiedzieć. Jego myśli będą skoncentrowane tylko na tym, że go okłamała i wykorzystała to, jak bardzo jest w niej zakochany. I on też miał rację. Bo to, co Alice mu zrobiła, było niewybaczalne, zwłaszcza wtedy, gdy nie znało się powodów jej działania.
    Poczuła coś na kształt ulgi, kiedy przyjął jej przeprosiny. W tej chwili zależało jej tylko na tym. Wybaczył jej. Alice poczuła się tylko odrobinę lepiej, ale to wystarczyło, żeby choć chwilowo podnieść ją nieco na duchu. Wiedziała, że dla niego te słowa wcale nie przyniosły minimalnego choćby wytchnienia, ale nie była w stanie nic z tym zrobić. A tak bardzo chciała mu jakoś ulżyć...
    — Tak — powiedziała i natychmiast urwała, czując, że głos zaczyna jej się łamać. Nigdy nawet nie wyobrażała sobie takiej chwili, a teraz to ona wszystko kończyła. Widziała na twarzy Daniela mieszankę tych wszystkich emocji, których nigdy nie chciała u niego zobaczyć. Najgorsze w tym wszystkim było to, że to ona je wywołała. — To... to koniec, Daniel — wyszeptała, zbierając w sobie resztki odwagi, jakie jej jeszcze zostały. To dla jego dobra. — Koniec.
    Miała ochotę odwrócić się i odejść, ale nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Całe ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Dlatego też stała tam z rękami w kieszeniach bluzy i błagała w myślach o to, żeby to on już odszedł. Nie była w stanie dłużej czuć jego zapachu, wiedząc o tym, że już nie będzie mogła go objąć, by poczuć go bardziej. Nie chciała słyszeć jego głosu. To tak cholernie bolało.

    chyba muszę zaparzyć sobie melisę
    albo skoczyć z balkonu

    OdpowiedzUsuń
  86. Spojrzała na zbliżającą się w jej stronę dłoń Daniela i błagała w myślach, żeby ją cofnął. Wiedziała, że gdyby poczuła jego dotyk na swojej skórze, to najprawdopodobniej odwołałaby wszystkie swoje słowa i powiedziała o całej tej sytuacji. Nie chciała tego, Boże, tak bardzo tego nie chciała.
    A pomimo to, kiedy zabrał rękę z powrotem, poczuła bolesne uczucie w klatce piersiowej. Zagryzła dolną wargę i odwróciła od niego wzrok. Wyglądał teraz tak, że krajało się jej serce, a ona była przekonana, że właśnie mu je złamała. Kochała go bardziej, niż wszystko na świecie, a jednak wyrządziła mu taką krzywdę. To dla jego dobra, powtarzała sobie w myślach, musiałam to zrobić. Ale ta świadomość nie poprawiała jej samopoczucia.
    Słysząc jego kolejne słowa, pokiwała głową i zamknęła oczy. Poczuła się tak, jakby wypuściła z rąk najcennjejszy skarb. Pozwoliła odejść czemuś niepowtarzalnemu i pięknemu. Bo tym właśnie była ich relacja - Alice nigdy nie czuła się tak dobrze, jak w towarzystwie Danny'ego. Uwielbiała jego pocałunki. Jego spojrzenia. Mogła słuchać nawet tego, jak czyta listę zakupów, bo tak kochała jego głos. Uśmiechy, które tak często pojawiały się na jego twarzy, o razu wywoływały w niej taki sam gest. To była prawdziwa miłość, a ona pozwoliła jej odejść.
    Mam tylko nadzieję, że naprawdę tego chcesz. Poczuła irracjonalną ochotę wybuchnięcia śmiechem. Zamiast tego wyszeptała jakieś słowo - to chyba było przepraszam - po czym odwróciła się na pięcie i uciekła. Po prostu uciekła, nie będąc w stanie dłużej tam stać i na niego patrzeć, oglądać, jak odchodzi. Bo to by było już dowodem na ostateczność podjętej przez nią decyzji.
    Dopiero wtedy, kiedy znalazła się we własnym pokoju, na własnym łóżku, z którego wysłała tyle tych kłamliwych SMS-ów, podciągnęła nogi pod brodę i zaczęła płakać tak bardzo, jak jeszcze jej się to nie zdarzyło od kilku lat. Ale ból nie mijał - ciągle był tak samo potężny i miażdżący. Przypominał o wszystkim, co się dzisiaj stało i o tym, co straciła.
    Nie pomogły nawet ramiona jej brata, który - zwabiony jej głośnym szlochem i niezrażony próbami odepchnięcia - przytulił ją mocno i o nic nie pytał. Po prostu tak siedział, obejmując ją i oferując tak wielkie pocieszenie, jakie tylko mógł.

    chyba idę się schować
    w jakimś ciasnym magazynku...

    OdpowiedzUsuń
  87. Alice pamiętała, jak zaledwie miesiąc temu tak bardzo cieszyła się na myśl o trzydniowej wycieczce wieńczącej rok nauki. Opowiadała z podekscytowaniem Danielowi o niej, zupełnie tak, jakby nie wiedział, co się na takich wyjazdach z IIIE dzieje. Teraz ta perspektywa wcale nie była dla niej czymś wspaniałym; najchętniej zostałaby w domu i udawała, że jej największym zmartwieniem są wyniki egzaminów końcoworocznych.
    Unikanie Daniela w szkole nie było aż takie trudne. W tych nielicznych momentach, kiedy jakimś cudem miała go idealnie na widoku, musiała walczyć ze sobą, bo tak bardzo chciała do niego podejść, przytulić, pocałować. Nigdy nie sądziła, że brak jakiejkolwiek osoby w jej życiu będzie aż tak odczuwalny i bolesny. Alice miała wrażenie, iż straciła nie tylko Daniela, ale i część siebie. Jego nieobecność była najgorszą torturą, jaką tylko mogła sobie wyobrazić. Tęskniła za nim tak cholernie mocno i tak bardzo go kochała, że nie do końca potrafiła na nowo przystosować się do egzystencji bez niego u swego boku... Ale przynajmniej był teraz bezpieczny.
    Ali nie chciała iść na imprezę "pożegnalną", jaką organizowano w jednym z hotelowych pokoi. Jeszcze kilka tygodni temu zapewne nie potrzebowałaby nawet jednego słowa zachęty, teraz zaś Victoria - jedna z jej koleżanek - z trudem zaciągnęła ją tam. Bo będzie fajnie, będzie zabawa. Napijesz się, Alice, i od razu zrobisz się weselsza!
    No i teraz Foxy siedziała pod ścianą na zrzuconej z dwuosobowego łóżka poduszce i co chwila pociągała z butelki po soku, w której znajdowało się piwo. Wpatrywała się w swoich kolegów, porozwalanych wszędzie, gdzie tylko się dało i rozmawiających o... właściwie wszystkim. Pomyślała, że jedynym jasnym punktem znajdowania się tutaj jest alkohol. Może jeżeli upije się wystatarczająco mocno, to chociaż na chwilę zapomni o Dannym.
    Przesunęła wzrok z rozgadanego, uśmiechniętego od ucha do ucha Joego na drzwi, które otworzyły się i dokładnie w tej chwili do pomieszczenia wszedł Dan ze swoim kolegą. Ali chciała spojrzeć w inną stronę, ale jej uwagę zwróciło otarcie na policzku chłopaka. Zmarszczyła brwi, a potem spojrzała na swoje piwo. Szybko pociągnęła z butelki, przysuwając się bliżej ściany. Zupełnie tak, jakby chciała się ukryć. A chciała; przed Danielem, jego wzrokiem, obecnością. Boże, on nie zasługiwał na oglądanie jej, kiedy nie mógł już z nią być. Wiedziała, jak bardzo go to boli, bo sama czuła to samo, fdy tylko spojrzała na niego.
    - Nie mówiłaś, że Daniel tu przyjdzie - mruknęła cicho do Victorii.
    - Och, Foxy! - Dziewczyna przewróciła oczami. - Tutaj przyjdzie każdy. On nie jest wyjątkiem.

    już czuję się skatorgowana

    OdpowiedzUsuń
  88. Alice konsekwentnie unikała patrzenia na Danny'ego. Przesuwała wzrokiem po ścianach pokoju, kolegach z klasy, podłodze, butelkach z dziwnie podejrzaną zawartością, ale gdy tylko pojawiało się ryzyko zerknięcia na chłopaka, momentalnie wracała spojrzeniem gdzieś na bok. Chociaż tak bardzo chciała na niego spojrzeć...
    Na chwilę kompletnie odłączyła się od otoczenia. Po prostu siedziała i pociągała z butelki, ignorując wszystko dookoła. Naprawdę nie miała ochoty tutaj siedzieć, ale teraz nie do końca mogła się wywinąć. Dobrze wiedziała, że Victoria zapewne znowu przygwoździłaby ją do ziemi ze słowami "To, że nie jesteście już razem, nie znaczy, że masz siedzieć jak zgorzkniała baba we własnym pokoju!"...
    Otrząsnęła się dopiero wtedy, kiedy jedna z dziewczyn krzyknęła coś o butelce. Alice uniosła wzrok i zobaczyła, że ludzie gromadzą się na środku pokoju, tworząc coś na kształt koła. Nie, tylko nie to...
    — Chodź, Foxy. — Victoria wstała i chwyciła rękę dziewczyny, uśmiechając się przyjaźnie. — No, nie daj się prosić...
    — Nie wiem, czy to dobry pomysł... — powiedziała Alice, kręcąc głową. — Chociaż nie, wiem. To beznadziejny pomysł. Nie ma szans, żebym tam... Hej, Victoria!
    Koleżanka pociągnęła Ali za rękę, wymuszając podniesienie się do pozycji stojącej. Ledwo zdążyła złapać swoje piwo, żeby się nie wylało. Zaledwie chwilę potem już siedziała wśród swoich znajomych, wciśnięta pomiędzy Joego i jakiegoś innego chłopaka.
    — Dobra, kto zaczyna? — zapytał Joe, uśmiechając się szeroko, przebiegając wzrokiem po nastolatkach. — Wiecie, nie miałbym nic przeciwko, gdybym to ja...
    Foxy już nie słuchała, bo najzwyczajniej w świecie zapatrzyła się na Daniela, który siedział dokładnie naprzeciwko niej. Nie była w stanie już oprzeć się temu, by skierować na niego swój wzrok i całą swoją uwagę, jak kiedyś. Całkowicie nagle zalało ją przemożne pragnienie znalezienia się przy nim, wtulenia się w jego klatkę piersiową i ponownego usłyszenia jego głosu nie tylko w swojej głowie. Z każdym dniem tęskniła za nim coraz bardziej, chociaż nie sądziła, żeby to było możliwe. Przede wszystkim jednak nie chciała, żeby to było możliwe.
    — Foxy? Czy ty w ogóle słyszysz, co się dookoła ciebie dzieje, czy też tak się zapatrzyłaś na kolegę Blackbourne'a...
    — Zamknij się, Joe — przerwała mu szybko, powracając spojrzeniem na roześmianego od ucha do ucha Joego. Boże, jak długo ja się na niego patrzyłam? — O co chodzi?
    — Spokojnie, spokojnie. Po prostu butelka wskazała na ciebie, Ali. — Wyszczerzył się szeroko do dziewczyny, a ona poczuła przemożną chęć przywalenia mu w twarz. Ostatnio zrobiła się strasznie drażliwa. — I chyba mam dla ciebie niezłe wyzwanie.

    :| :| :|

    OdpowiedzUsuń
  89. Kolega Harper nie był brzydki. Prawdę mówiąc, był całkiem przystojny i Alice dobrze się z nim dogadywała. Ale choćby miał aparycję Daniela Sharmana i charakter Tylera Poseya, nie miała najmniejszej ochoty na pocałowanie go. Po prostu nie była w stanie tego zrobić, jeśli... Jeśli nie był Danielem. Bo nie chciała robić tego z nikim innym, nawet jeśli nie byli już razem.
    - Domyślam się, że nie ma szans na moją odmowę? Bez urazy dla kolegi Harpera. - Alice uśmiechnęła się przyjaźnie do chłopaka, chcąc dać mu do zrozumienia, że nie miała zamiaru być niemiła wobec niego.
    - Gratuluję dedukcji, Foxy. - Joe wyszczerzył się do Alice, a Victoria popchnęła ją do przodu. Ali prawie skończyła z nosem w swojej butelce. - Idź, idź, nie skazuj Harpera na katusze!
    Alice westchnęła ciężko i wstała. Naprawdę nie chciała tego robić. To... to byłoby dla niej jak zdradzenie Dana. Co z tego, że nie był już jej chłopakiem, skoro ciągle go kochała nad życie? Nie potrafiła wyobrazić sobie pocałunku z kimś innym, mając w pamięci wszystkie te, jakie wymieniła z Dannym.
    W drodze do Harpera Alice zorientowała się, że siedzi on tuż obok Daniela. Jasna cholera, pomyślała, szlag by z tobą, Joe. Czy on naprawdę nie miał jakiegoś takiego wyczucia? Alice poczuła ucisk w klatce piersiowej, zupełnie tak, jakby ktoś wymienił jej serce na wielki, ostry kamień.
    Usiadła przed Harperem i, chcąc to mieć jak najszybciej za sobą, chwyciła go za policzki i pocałowała. Miał przyjemne w dotyku usta i nie próbował pogłębiać pocałunku. Alice nie chciała go kontynuować, stąd też ledwo się zaczął, a już się od niego odsunęła. Wstała i usłyszała buczenie.
    - I to miał być pocałunek? - zawołała jakaś dziewczyna, wskazując ręką na zażenowanego sytuacją Harpera.
    - Trzeba było dookreślić, że mam się na niego rzucić jak fanki na Justina Biebera i próbować zjeść pół jego twarzy w czymś, co od biedy można nazwać próbą pocałunku - odpowiedziała Ali, uśmiechając się miło. - Wasza strata.
    Odwróciła się i już chciała wrócić na swoje miejsce, a potem napić się trochę piwa, kiedy usłyszała coś, przez co zatrzymała się w miejscu:
    - Pocałuj go tak, jak całowałaś Blackbourne'a!
    Alice miała wrażenie, że zalała ją fala wściekłości. Coś w niej wybuchnęło, coś znacznie gorszego od erupcji wulkanu. Dosłownie w jednej chwili zapłonęła takim gniewem i rozżaleniem, jakiego nie czuła od bardzo dawna.
    Od razu namierzyła chłopaka, który to powiedział - stał pod ścianą i uśmiechał się idiotycznie, dumny z siebie, jakby co najmniej przebiegł maraton. Foxy podeszła do niego jak burza i - nawet nie próbując tego hamować - z całej siły, stając na palcach, przywaliła mu z liścia w ten jego rozradowany ryj. Poczuła ból w dłoni, ale jego zapewne bolało to mocniej; głowa odskoczyła mu w bok, a po poloju rozległ się odgłos plaśnięcia.
    - Pomyśl dwa razy, zanim coś powiesz, ty... gnoju - warknęła drżącym ze wściekłości głosem.
    A potem, zwijając po drodze czyjąś pełną butelkę z wódką, wyszła z pokoju. Na pożegnanie trzasnęła jeszcze drzwiami. Nie chciała tam dłużej siedzieć. Bolał ją sam widok Daniela, od niechcianego dotyku piekły ją usta, a słowa tego drania ciągle rozbrzmiewały w jej głowie. Wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i odpaliła już w drodze na taras, który znajdował się w hotelu. Musiała zapalić. Po prostu musiała.

    huragan Alice :|

    OdpowiedzUsuń
  90. Alice czuła, że furia, jaką czuła jeszcze chwilę temu zmieniła się w niewyobrażalną rezygnację i smutek. Cała złość wyparowała, zostawiając dziewczynę obdartą ze swojej godności i praktycznie bezbronną. Czuła się niemal winna za szopkę, jaką odstawiła w tamtym pokoju, ale gdyby miała wybór, to zapewne jeszcze raz uderzyłaby tego chłopaka. Jak on mógł powiedzieć w ogóle coś takiego? To ją zabolało.
    Wsadziła papierosa do ust, zaciągając się dymem. Wzięła go głęboko w płuca, aż poczuła nieprzyjemne drapanie. Odkalsznęła kilkulrotnie, a potem od razu napiła się wódki, którą sprzątnęła komuś sprzed nosa. Skrzywiła się, czując pieczenie w gardle, ale zaraz potem wzięła kolejny łyk. Chciała się uchlać. Chciała zapomnieć o wydarzeniach z tego wieczoru, a nawet jeżeli by się jej nie udało, to mieć podstawę do udawania, że wszystko wyleciało jej z pamięci. Ostatnio przecież nabrała wprawy w kłamaniu.
    Parsknęła niewesołym śmiechem, kręcąc głową. Boże, to wszystko ją przerastało. Chciała teraz wtulić twarz w ciało osoby, którą kochała, i wypłakać wszystkie swoje emocje. Chciała, żeby Daniel objął ją ramionami, oferując w ten sposób najskuteczniejsze pocieszenie - siebie. Potrzebowała go w tej chwili tak bardzo, że zapewne nie byłaby w stanie wyrazić tego słowami.
    Otarła oczy z łez, które zdążyły się już pojawić, gdy zdała sobie sprawę z tego, że ktoś ją obserwuje. Odwróciła się powoli, trzymając w dłoni papierosa. A kiedy zobaczyła Daniela, otworzyła szerzej oczy i uśmiechnęła się ze smutkiem.
    - Cześć - powiedziała idiotycznie, nie wiedząc, co innego mogłaby zrobić. Ponownie zaciągnęła się dymem, żeby zająć czymś drżące ręce. - Nie mam pojęcia, co mam powiedzieć czy zrobić, bo nie wiem, czy nie zranię tym ciebie jeszcze bardziej, niż to zrobiłam wcześniej. Nie wiem, czy w ogóle się da. Dlatego lepiej będzie dla ciebie, jeśli pójdziesz.
    A potem wybuchnęła płaczem, bo wcale nie chciała, żeby poszedł. Chciała, żeby tu został i się do niej uśmiechnął. Chciała znowu mieć go przy sobie.
    Ale odejście byłoby dla niego lepszą opcją.

    cojarobię

    OdpowiedzUsuń
  91. Alice nie chciała płakać, kiedy Daniel mógł to zobaczyć, ale teraz już naprawdę nie mogła się powstrzymać. Nawet nie miała siły na próbowanie. Była tak strasznie zmęczona unikaniem jego obecności, udawaniem, że wcale nie wyrwała sobie serca własną decyzją i strachem o bezpieczeństwo najbliższych jej osób. Przez ostatnie kilka tygodni wszystko jej się zawaliło, a ona nie znała sposobu na poukładanie sobie tego.
    Spojrzała na niego, kiedy zaczął iść w jej kierunku. Dlaczego nie poszedł? Powinien tak właśnie zrobić. Zostawić ją tutaj i… i jakimś cudem o niej zapomnieć. Tak byłoby dla niego lepiej. Oszczędziłby sobie w ten sposób świeżej porcji bólu, jaką Foxy z pewnością mu za chwilę zaserwuje. Nie chciała tego, ale taka była prawda. Zraniła go tak bardzo, że teraz będzie to robiła przy każdym ich spotkaniu. To było nie do uniknięcia.
    Spuściła głowę, słysząc jego słowa. Naprawdę go do czegoś takiego doprowadziła? Wolałaby tego nie wiedzieć. Nie chciała już słyszeć o tym, jak wiele bólu mu przysporzyła. Nikt nie powinien traktować tak swojej ukochanej osoby, jak ona to zrobiła. Owszem, zrobiła to dla jego dobra, ale to nie zminimalizowało jego cierpienia. Nawet nie wiedziała, w jaki sposób mogłaby go pocieszyć. Nic nie przychodziło jej do głowy poza przytuleniem się do niego i po prostu ponownego bycia z nim, ale to było poza jej zasięgiem. Poza ich zasięgiem.
    — Znasz mnie, Danny — wykrztusiła, ocierając dłonią oczy. — Twoja historia nie zmusi mnie do zmiany zdania.
    Te słowa zabrzmiały tak dziwnie zwyczajnie. Nie powinny takie być. Kompletnie nie pasowały do ich obecnej sytuacji. Gdyby nie widzieć jej łez, nie znać historii jej znajomości i pozbyć się emocji z głosów obojga, to można by pomyśleć, że są dwójką dobrych znajomych.
    Poderwała głowę do góry, kiedy usłyszała jego pytanie. Nie powiedziała mu o czym? Chyba nie mówił o całym tym bagnie, w jakie się wpakowała. Nie mógłby się o tym dowiedzieć. To było niemożliwe. Przecież ochroniła go przed tymi wszystkimi gnojkami w najlepszy sposób, jaki przyszedł jej do głowy.
    A potem pomyślała o tym jego obtarciu na policzku i przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz.
    — O czym ci nie powiedziałam? — zapytała cicho, a zaraz potem włożyła sobie papierosa do ust. Nie chciała, żeby widział drżenie jej warg.

    killmeeee

    OdpowiedzUsuń
  92. Kiedy zaczął mówić, Alice miała wrażenie, że zmieniła się w kamień. Nie była w stanie nic powiedzieć, ani się ruszyć. Wydawało się jej, że nawet gdyby próbowała wydusić z siebie jakieś zdania, to i tak by się jej to nie udało. Nie miała nawet pomysłu, jak ubrać to wszystko w słowa.
    Co miała mu powiedzieć? W jej głowie to wszystko wydawało się takim prostym i najlepszym możliwym rozwiązaniem, ale teraz — gdy miała podać mu powody swoich działań — nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Dla twojego dobra brzmiało źle, bo na pewno zapytałby się, czy uwzględniła w tym to, jak będzie się czuł. Poza tym, zawiodła jego zaufanie. Drugi raz. Nie chciała narażać go na żadne niebezpieczeństwo, ale kiedy patrzyła na znajdujące się na jego policzku otarcie, z każdą chwilą coraz mocniej docierało do niej, że nie udało jej się. Tylko zadała mu ból i zniszczyła ich cudowną relację.
    Otworzyła usta, wyciągając wcześniej papierosa z ust. Nie chciała dłużej przeciągać ciszy, ale nie wiedziała, jakie wytłumaczenie ma podać. Wszystkie nagle brzmiały idiotycznie, chociaż były prawdziwe — Alice naprawdę w nie wierzyła. Czuła jednak, że Daniel miałby całkiem odmienne zdanie. Nie dziwiła mu się.
    Im dłużej myślała, tym bardziej docierał do niej powód jej decyzji. Wiedziała to od dawna, on też to wiedział. Nigdy jednak nie powiedzieli sobie tego na głos. Alice myślała, że chyba oboje czekali na jakiś specjalny moment. Sama chciała, żeby te słowa padły w takiej chwili, która tylko podkreśliłby ich wagę. Czuła, że każda sytuacja byłaby bardziej odpowiednia, niż ta.
    — Kocham cię — powiedziała cicho, wpatrując się w niego. Chciała odpowiedzieć na jego dalsze słowa, pytania. Ale nie była w stanie powiedzieć nic więcej. To był powód. Jedyny, jakim się kierowała. Nigdy nie sądziła, że będzie musiała wyznać to w takim momencie. — Kocham. I... ja... ja tym się kierowałam.

    wyznanie miłości nie powinno tak wyglądać :(

    OdpowiedzUsuń
  93. Widziała jego szok i niepewność. Wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami, nie potrafiąc wydusić swojego słowa, a ona nie przesuwała spojrzenia z jego oczu. Czuła, że jej serce bije tak szaleńczo, jak jeszcze nigdy w życiu. Nie zauważyła nawet tego, że papieros wypadł z jej dłoni i wpadł w niewielką kałużę, powstałą z padającego niedawno deszczu.
    Stała tam jak sparaliżowana, czekając na jego odpowiedź. Chciała, żeby coś powiedział. To nawet nie musiałoby być przyznanie, że i on czuje to samo. Mógłby na nią chociażby nakrzyczeć. Wszystko, byleby nie przeciągać dłużej tej koszmarnej ciszy, bo z każdą jej sekundą Ali miała wrażenie, że nie wytrzyma.
    Kiedy wyciągnął w jej stronę dłoń, dziewczyna spięła się cała w sobie. Chciała, żeby jej teraz dotknął. Desperacko potrzebowała kontaktu z jego skórą, nawet jeśli miałoby to być tylko krótkie muśnięcie. On ją jednak cofnął, a po tym, co powiedziała, to zabolało niczym cios w policzek. A wiedziała, że nie powinna się temu dziwić.
    Uśmiechnęła się smutno, słysząc jego pytanie. Czy on naprawdę w to wątpił? W prawdziwość i intensywność jej uczucia? Alice kochała każdą jego doskonałość i niedoskonałość. Każde niezdecydowabe spojrzenie, nieprzemyślane do końca słowo i gest, uśmiech, spojrzenie. Kochała sposób, w jaki wczuwał się w grę na scenie i pasję, jaką darzył aktorstwo. Kochała jego całego i ciągle nie potrafiła w to do końca uwierzyć, bo jeszcze rok temu na myśl o tak wielkiej miłości parsknęłaby śmiechem i odpowiedziała sarkastycznym żartem.
    - Naprawdę. Nie okłamuję cię - odpowiedziała cicho, odpychając się ciałem od barierki. Nie chciała patrzeć się na jego twarz, bo chociaż ją kochała, to jej widok zadawał jej ból. - Przepraszam, Danny. Nie powinnam mówić tego... teraz. To nieuczciwe z mojej strony. Przepraszam. Przepraszam. - Głos się jej załamał, spuściła wzrok. Czuła, jak do jej oczu napływają znienawidzone łzy. Wzięła jeszcze butelkę z wódką, po czym zaczęła powoli iść w stronę wejścia do hotelu. Zaszycie się w pokoju wydawało się jej najlepszą możliwą opcją.

    nananananakillmenanana

    OdpowiedzUsuń
  94. Jego słowne próby zatrzymania Alice kompletnie do niej nie trafiały. Chyba nawet nie do końca je rozumiała. Zupełnie straciła chęci do przebywania w jego obecności. Czuła się... zraniona. I samotna, tak bardzo samotna. Jasna cholera, wyznanie miłości, które powinno przecież na ich twarzach wywołać uśmiech i wyraz najprawdziwszego szczęścia - tak Ali to sobie wyobrażała - jeszcze bardziej pogorszyła ich nastroje. Kocham cię nie zrzuciło tego niewyobrażalnego ciężaru z jej serca, a sprawiło, że ledwie mogła oddychać.
    Drgnęła, kiedy poczuła, jak Daniel ściska jej rękę i gwałtownie obraca w swoim kierunku. Kompletnie się tego nie spodziewała, toteż nie próbowała protestować w żaden sposób. Jedynie patrzyła w jego brązowe oczy, ignorując to, że łzy zamazują jej widok. Pozwoliła zabrać mu butelkę ze swojej dłoni. I czekała. Czekała na jakieś jego słowo.
    Ale nic takiego nie nadeszło. Milczał. Po prostu tam stał, trzymał ją i nic nie mówił; jedynie się w nią wpatrywał. Ali poczuła, jak wszystkie jej emocje zlewają się w jedną - złość. Czuła się przez niego po prostu odrzucona. Właśnie wyznała mu swoją miłość. Powiedziała, że go kocha, a te słowa płynęły prosto z jej serca. On z kolei nie odpowiedział tym samym. Bał się tego? Nie chciał jej? A może po prostu właśnie sobie uświadomił, że może to, co do niej czuje, nie jest miłością? Nie wiedziała. Szumiało jej w głowie, chciała uciec, a on nie pozwolił jej nawet na to.
    - Daj mi spokój! - krzyknęła, wyrywając rękę z jego uścisku. Zaledwie chwilę wcześniej tak bardzo pragnęła kontaktu fizycznego, a teraz jego skóra ją paliła. - Po co mnie zatrzymujesz, skoro nic nie chcesz powiedzieć?!

    czy moje serce przestało bić?

    OdpowiedzUsuń
  95. Była wściekła. I nawet nie próbowała tego hamować. Wszystkie te emocje, jakie przeżywała przez tygodnie, teraz w końcu znalazły swoje ujście. Alice chciała krzyczeć, chciała zrobić cokolwiek, co tylko pomogłoby jej pozbyć się tego natłoku emocji.
    Słuchała go i nie wierzyła. Po prostu nie wierzyła w to, że mógł coś takiego mówić. To brzmiało tak, jakby... jakby była jakąś zimnokrwistą suką. Czy on naprawdę postrzegał to wszystko w taki sposób? Z gniewu odebrało jej mowę. Była w stanie po prostu go słuchać i czuć, jak zalewa ją furia. Nie dało się już inaczej nazwać stanu, w jakim obecnie się znajdowała.
    - Czy ty siebie w ogóle słyszysz?! - krzyknęła, kiedy Daniel przestał mówić. - Głupia gra? W życiu tak tego nie traktowałam i nie traktuję! Jak śmiesz mówić, że stawiałam tych skurwysynów ponad tobą?! Tak to brzmi! Wydać ich?! Mając nóż na gardle? - Ciągle krzyczała, nie przejmując się tym, że może zwrócić uwagę postronnych. - Grozili mi! Grozili mi, że zrobią coś tobie albo mojemu bratu! Chroniłam was w najlepszy sposób, jaki przyszedł mi do głowy. Nie wiesz, do czego oni są zdolni, nie wiesz! Spróbuj się chociaż we mnie, do jasnej cholery, wczuć!
    Zrobiła przerwę, żeby wziąć oddech. To wszystko powoli ją wykańczało. Darła się właśnie na chłopaka, którego kochała. I zadawało to ból im obojgu. Ale ona nie mogła już przestać.
    - Całuję się z innym na twoich oczach! Tak, ten mój entuzjazm był szalenie widoczny! - zakpiła. - Sama o tym zdecydowałam i po prostu nie mogłam oderwać się od jego ust! I wcale nie myślałam o tobie, o tym, że patrzysz, jak za tobą tęsknię! Czepiasz się mnie, że robię sceny?! - Wykonała zamaszysty ruch ręką w stronę budynku, chcąc podkreślić znaczenie swoich słów. - Ten idiota przypomniał mi o wszystkim, o czym starałam się zapomnieć! Byłam wściekła! Jestem wściekła! Bo ty nawet nie starasz się mnie zrozumieć! Wszystko to, przez co przeszłam, przez co przeszłam dla ciebie nazywasz pieprzeniem! Kogo ty we mnie widzisz, Daniel? Jakąś wredną sukę, która cię wykorzystała?!
    Przestała krzyczeć. Oddychała ciężko i nagle zapragnęła uderzyć siebie w twarz. Mocno. Tak, jak tego chłopaka.

    :))):))::;;:::))))))

    OdpowiedzUsuń
  96. Łez w jej oczach przybywało, a Alice nie wiedziała, czy było to spowodowane złością, smutkiem, czymś innym. Ambiwalentne uczucia uderzały w nią w każdej chwili. Z jednej strony była wściekła na siebie, Daniela i wszystkich innych, z drugiej - była tak cholernie smutna, że ledwo to wytrzymywała. Ledwo stała na nogach.
    - Czyli to ja jestem tą najgorszą, tak?! - krzyknęła, nie wiedząc już nawet, jak ma mu to wszystko wytłumaczyć. - Bo nie chciałam pakować cię w niebezpieczeństwo?! Wiesz, jak ja bym się czuła, gdyby coś stało się tobie? Starałam się tego uniknąć za wszelką cenę! Co ty byś zrobił na moim miejscu?! Powiedział mi o wszystkim, wiedząc, że tym samym sprowadzasz na mnie tych ludzi?! - warknęła, przybliżając się do niego jeszcze bardziej.
    Była teraz tak blisko niego, że czuła jego zapach i ciepło skóry, której delikatnie dotykała. Tak bardzo chciała go objąć... a z drugiej strony dalej się na niego drzeć. Potrząsnąć nim. Zrobić cokolwiek, żeby wreszcie zrozumiał.
    - Czy ty naprawdę dalej uważasz, że cię wykorzystałam i zostawiłam?! Może jeszcze powiesz, że nieźle się przy tym bawiłam? - mówiła drżącym z gniewu głosem, wpatrując się w jego oczy. - Uważasz, że celowe odrzucenie cię ode mnie było dla mnie czymś cudownym? Że nie raniłam przy tym siebie?! Unikałam cię, całowałam innego, bo chciałam, żebyś w końcu dał sobie ze mną spokój! Moja obecność nie jest dla ciebie bezpieczna, zrozum to wreszcie! Dlaczego tu za mną przyszedłeś?! Rzucasz moimi emocjami na prawo i lewo, sprawiasz, że wszelkie moje plany się sypią, bo nie mogę patrzeć ci w twarz i wciskać kłamstw! - Zrobiła przerwę, by wziąć oddech i otrzeć policzki z łez. Mówiła prawdę. Celowo go od siebie odpychała, wierząc w to, że jeśli dostatecznie go zrani, to może... Wolała, żeby jej nienawidził, niż próbował do niej dotrzeć, odzyskać ją. Ale nie mogła powiedzieć mu tego wprost. To było po prostu zbyt wiele... I jeszcze ten kretyn z niewyparzonym językiem, który o wszystkim jej przypomniał... - Dlaczego nie możesz po prostu ze mnie zrezygnować?!
    Słowa wydobywały się z jej ust jedno po drugim. Alice nie była w stanie ich zatrzymać. Dopiero po chwili zrozumiała, co powiedziała. I poczuła się jeszcze gorzej, niż przed chwilą.

    hehehehheh, niech mnie ktoś zabije

    OdpowiedzUsuń
  97. Wakacje wszystkim kojarzą się z plażą, alkoholem, dobrą zabawą. Podczas, gdy podróżowali jedynie w rytmach letnich hitów, czuł, że Daniel zabierze go właśnie w takie miejsce, gdzie zaliczy wszystkie trzy punkty. Od czasu do czasu podpytywał go, lecz ten nie pisnął ani słowa. Świetnie wymijał się od odpowiedzi. Mógł jedynie przypuszczać. Jako, ze jest początkującym malarzem, jego głowa aż eksploduje od różnych wizji. Układał więc najróżniejsze scenariusze, nawet te najmniej prawdopodobne. Wiele z nich nie kończyło się najlepiej, więc z tego powodu wszelkie resztki entuzjazmu schowały się w najciemniejszych kątach. Próbował chociażby przywołać uśmiech, by podziękować temu idiocie, ze nadal chce spędzać z nim czas. Miał przecież przyjaciół na pęczki, a taki Sebastian tylko przeszedł i już wiało nudą. Nie potrafił gadać o sporcie , czy kobietach, bo sam żadnej nigdy nie miał. Ciotka wiele razy podejrzewała go, że jest homoseksualistą, ale jego nie pociągali mężczyźni. Podobały mu się kobiety ubrane w bikini, czy topless, ale każda z nich wolałaby umięśnionego, pewnego siebie macho z tatuażem smoka i siedzącego na czerwonym motorze. A co miał on? Nie miał nawet małego auta, panicznie bał się igieł i przydałoby się mu przytyć kilka kilogramów,lub poćwiczyć na siłowni. Nie był pewny siebie w nieznanym mu towarzystwie. Wszystko wypadało mu z rąk, a on gadał bezsensu. Nie chodził więc na imprezy, nie poznawał nowych osób i spędzał godziny z kotami ciotki. Gdy tylko o tym myśli, robi mu się siebie żal. Chciałby mieć ciekawe życie, ale wtedy musiałby przełamać tą barierę pomiędzy nim, a resztą świata. Potwornie się tego boi, a strach przed utratą tej cząstki siebie jest ogromny.
    Plażowy bar na Coney Island okazał się dokładnie takim miejscem, jakiego się spodziewał. Mnóstwo ludzi, w tym kilka z jego szkoły, które mijał wielokrotnie na korytarzu. Mnóstwo alkoholu, który ciągle szedł w ruch, głośna muzyka i wiele kolorowych świateł. Osoba z epilepsją na pewno miałaby niemały problem. W głębi żałował, że musiał zostać w obuwiu – bo tak powiedział Daniel, a poza tym tak nie wypada – chciał poczuć piasek pod stopami i ciepło wody, która nagrzewała się długie godziny. Na plaży bywał niezwykle rzadko. Tylko wtedy, gdy ciotka pisała jakiś krótki wpis do gazety. Próbował znaleźć plusy w całej tej wyprawie. Kończył szkołę, a jeśli ma się w końcu zacząć dobrze bawić, to teraz najwyższa pora. Prawy kącik ust poszybował wysoko w górę. Był gotowy, by rozwinąć swoje skrzydła. Ruszyli we dwójkę w stronę baru. Nie musiał pić, by wiedzieć, ze alkohol działa rozluźniająco. Wiedział też, ze nie może przesadzić. Nie chciał kolejnego dnia spędzać w łazience z głową w kiblu i pić dziwnych specyfików, lecząc kaca. Zamówił to, co Daniel, bo sam nie miał bladego pojęcia, co powiedzieć. Przejmując szklankę czuł jak drżą mu ręce. Nowa sytuacja kompletnie go pokonała. Gdyby miał prawo jazdy chętnie wróciłby do domu i zaszył w małym mieszkanku. Chwila zwątpienia wystarczyła, by zdradziła ona chłopaka. Został wciągnięty w wir tańczących osób. Każdy z nich wydzielał inny poziom potu. Zdawali się nie zauważać, ze pachną gorzej niż... Miał się przecież dobrze bawić. Przestać wszystko analizować. Nie potrafił zbyt dobrze tańczyć, lecz tłum ułatwił mu zadanie. Wystarczyło by podniósł ręce i skakał wraz z resztą. Nawet nie zauważył kiedy skończyła się piosenka. Przeszukał tłum w poszukiwaniu Daniela. Nie udało mu się jednak go znaleźć. Zaczął panikować.
    - Daniel?! Daniel?! - nawoływał, lecz muzyka grała zbyt głośno. Jedynie osoby wokół narzekały, by ten się zamknął. I wtedy zobaczył czuprynę przyjaciela, ale ten nie był sam. Przy nim stała piękna blond włosa dziewczyna – najprawdopodobniej w ich wieku, może trochę młodsza. Ruszył w ich stronę szybszym krokiem, by zdążyć zanim minie czar, a on znowu stanie się kopciuszkiem. Pewny siebie stanął przed nimi z szerokim uśmiechem na ustach. Ten nie był udawany.

    Szalony Sebcio

    OdpowiedzUsuń
  98. Była na siebie zła. Była na siebie cholernie zła za to, że nie potrafiła skłamać mu prosto w twarz — bo chociaż w normalnych okolicznościach powinna się z tego cieszyć, to teraz wszystko schrzaniła. Potrzeba bycia z nim była tak silna, że zagłuszała wszystko inne. Do tego wszystkiego doszły jeszcze emocje, których po prostu nie dało się niczym zagłuszyć.
    Bo jeśli udawanie, że nigdy nic między nami nie było, ma zapewnić, że będę bezpieczny, to pieprzyć bezpieczeństwo, Alice! Pokręciła głową, słysząc te słowa. Nie powinien przedkładać ich nad swoje własne bezpieczeństwo, to było idiotyczne i nieodpowiedzialne... Ale przecież on o tym wiedział. Alice też wiedziała, że gdyby role się odwróciły, zachowałaby się dokładnie w ten sam sposób. Gdyby.
    Już chciała znowu mu coś odpowiedzieć, krzyknąć, kiedy usłyszała, co powiedział. Automatycznie rozszerzyła oczy i miała wrażenie, że grunt usuwa się jej spod stóp. Po prostu poczuła się jak znokautowana jego słowami. Nie miała pojęcia, co mogłaby mu odpowiedzieć, co zrobić. Każde słowo, litera nagle straciło swój sens, a ona nie potrafiła go przywrócić. Z jednej strony była cholernie szczęśliwa, bo odpowiedział jej tym samym, ale z drugiej...
    Nie zasługiwała na to. Po prostu na to nie zasługiwała. Po tym wszystkim, po tym, jak cholernie go zraniła... Jak on mógł ciągle ją kochać?
    — Ja... — Przełknęła ślinę, ciągle nie wiedząc, co powiedzieć. — Chyba... chyba sobie na to nie zasłużyłam, wiesz?

    ....

    OdpowiedzUsuń
  99. Pewnie próbował ją jakoś pocieszyć, sprawić, by mniej się tym wszystkim denerwowała, ale nie taki skutek osiągnęła jego wypowiedź. "Happy hour", "wyluzuj"? Co on sobie myśli, że to jakaś zabawa? Jak mam wyluzować? Evan może teraz leżeć nawet martwy, a on każe mi się wyluzować?! Czy on naprawdę nie mógłby zachować choć odrobiny powagi w tej sytuacji? Rzadko się wściekała, lecz teraz miała ochotę wybuchnąć. Za dużo emocji się w niej kotłowało w tamtym momencie. Już zaczęła nawet myśleć, że Daniel wcale się tym wszystkim nie przejmuje, ale po chwili do jej świadomości dotarło, że przecież Evan i Danny to przyjaciele, a przynajmniej nimi byli, bo teraz spędzali ze sobą mniej czasu. Zauważyła nawet, że chłopak nie zachowuje się w jej towarzystwie już tak jak kiedyś. Trochę bolało ją to, że nagle wszyscy zaczęli ją traktować inaczej. Fakt, sytuacja się zmieniła, każdy z nim musiał się do niej zastosować, ale czy to znaczyło, że musi wymieniać nagle wszystkich swoich znajomych? Przecież nadal była Estilią Harford, nie weszła w skórę kogoś innego. Jednak niektórzy jej znajomi nie potrafili patrzeć na jeżdżącą na wózku kalekę. Wzięła głęboki oddech. Nerwy na wodzy, będziesz się martwić, jeśli faktycznie coś się stanie.
    - Na pewno więcej niż jeden - odpowiedziała, ale zdążyła zmienić już wyraz twarzy. - No to jedźmy, happy hour czeka - uśmiechnęła się lekko. Nic mu nie jest, nic mu nie jest.
    Zapakował ją do samochodu. Usadowiła się wygodnie na swoim miejscu, po czym zapięła pasy. Kiedy Daniel siadł za kierownicą odezwała się jeszcze:
    - Chociaż w zasadzie, jeśli ktoś ma już skorzystać z taniego alkoholu, to ja. Ty prowadzisz, panie kierowco - jej głos był już o ton weselszy, a kąciki ust uniesione wyżej niż ostatnim razem.
    Przemierzali rozświetlone ulice Nowego Yorku. No tak, o tej porze NY dopiero zaczynało żyć.

    Esti

    OdpowiedzUsuń
  100. Zadrżała delikatnie, kiedy dotknął jej ręki. W końcu miała z nim taki kontakt fizyczny, o jakim marzyła przez poprzednie kilka tygodni. Był taki... prosty. Zwyczajny dotyk dłoni. Ale Alice miała wrażenie, jakby stykała się z czymś kruchym i niepowtarzalnym, czymś, co łatwo mogła zniszczyć. I prawie zniszczyła.
    Nie chciała, żeby teraz ją puszczał. Mogłaby tak teraz stać przez całą wieczność i po prostu czuć ciepło jego skóry przez to najzwyczajniejsze w świecie trzymanie dłoni. Tęskniła za tym i nie chciała znowu pozbawiać siebie oraz Daniela tej prostej przyjemności.
    Jego słowa ciągle kołatały się w jej głowie, sprawiając, że szumiało jej w uszach. Kochał ją. Alice wiedziała o tym już wcześniej, ale kiedy powiedziało się to na głos... Wszystko to stawało się jaśniejsze, bardziej klarowne. Ali z jednej strony była po prostu szczęśliwa — bo teraz była już pewna — ale z drugiej, czuła się okropnie. Miała wrażenie, że po prostu na to nie zasługiwała.
    Unikała spojrzenia prosto w jego oczy, odwracając głowę na bok. Bała się? Może trochę. Może się wstydziła? To już bardziej. Tak, chyba tak to można było nazwać. Ale potem Daniel ułożył dłonie na jej policzkach, zmuszając ją do tego, by w końcu na niego spojrzała.
    Kiedy zobaczyła, jak się uśmiecha, automatycznie sama się uśmiechnęła. Tak dobrze było wreszcie widzieć u niego ten gest. Jego zadowolenie było automatycznie jej zadowoleniem, jego szczęście jej szczęściem. W dodatku jego słowa... Znowu to powiedział. Podkreślił to, że ją kocha. I ona nie potrzebowała już niczego więcej.
    Automatycznie zarzuciła ręce na jego szyję i po prostu, nie próbując nawet hamować swojego ciała, wtuliła się w niego tak mocno, jak tylko potrafiła. Schowała twarz w załamaniu jego szyi, wdychając przy tym jego zapach. Chciała poczuć go całą sobą, nic więcej. Tęskniła za jego dotykiem, tęskniła za zwyczajnym byciem u jego boku, tęskniła po prostu za nim.
    I już podjęła swoją decyzję.
    — Ja też ciebie kocham — powiedziała, czując, że oczy zaczynają jej się szklić. — Boże, jesteśmy teraz tak tandetni, jak bohaterowie tanich filmów dla nastolatek. I wiesz co? W ogóle mi to nie przeszkadza.
    A potem zaczęła płakać i się śmiać. Jednocześnie. Nawet nie wiedziała, że potrafi.

    czy w końcu możemy być szczęśliwe???

    OdpowiedzUsuń
  101. W jego ramionach czuła się nareszcie kompletna. Zupełnie tak, jakby przez wszystkie te tygodnie była wybrakowana, a teraz — kiedy Daniel ją obejmował i po prostu przy niej był — wszystko wróciło do normalności. Przytulał ją do siebie bardzo mocno, tak samo jak ona jego, a Alice nie przeszkadzało to, że ten uścisk był tak mocny. Boże, to i tak było za mało.
    Czując, jak przesuwa swoją dłonią po jej włosach, zadrżała lekko. Ten gest był niesamowicie troskliwy i delikatny. Sprawił, że Alice była jeszcze bardziej szczęśliwa niż zaledwie chwilę wcześniej, chociaż może była to kwestia tego, że coraz bardziej czuła ciepło jego ciała, które tak przyjemnie ją otulało.
    — Zdecydowanie wolę oglądać takie filmy od horrorów — odpowiedziała, zaciskając dłonie na materiale jego koszulki, przyciskając siebie jeszcze bliżej niego, chociaż wydawało się to już niemożliwe.
    Jego śmiech był najcudowniejszym dźwiękiem na świecie. Alice nie potrafiła wyrazić słowami, jak bardzo cieszyła się, że go słyszy. Że wreszcie śmiali się razem, wymieniając uwagi na temat tandetnych filmów dla nastolatek, jak za dawnych czasów. Alice nie wiedziała nawet, że tak za tym tęskniła.
    Cały ciężar, jaki nosiła w sercu, nagle uleciał. Zupełnie tak, jakby wyparował pod wpływem ciepła Daniela i jego dotykiem. Alice sama już nie wiedziała, czy płakała z ulgi czy ze wzruszenia. Wiedziała za to, że śmieje się dlatego, iż jest najzwyczajniej w świecie szczęśliwa.
    — Byłam strasznie głupia — powiedziała cicho, przygryzając dolną wargę. — Przepraszam.

    NARESZCIE <3

    OdpowiedzUsuń
  102. Alice automatycznie uśmiechnęła się w chwili, kiedy pochylił się, by ją pocałować. Dotyk jego ust po tak długim czasie był jeszcze lepszy, niż zaciągnięcie się papierosowym dymem w chwili największej potrzeby. Oddała pocałunek, rozkoszując się każdym jego momentem. Już tak dawno nie czuła jego warg na swoich i teraz to wszystko było jeszcze bardziej przyjemne, niż zazwyczaj.
    Jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej z chwilą, w której Daniel odgarnął jej włosy na bok. Lubiła, kiedy to robił; zawsze muskał przy tym palcami jej skórę. W dodatku ten gest był... uroczy. I taki zwykły, zwyczajny, był czymś, co robiło się codziennie. A Ali to właśnie uwielbiała najbardziej. Nie musiała wcale się z Dannym całować, żeby czuć tę bliskość.
    — Okej, okej, dość już tego całego przepraszania. Zaraz znowu się poryczę. I przez to będę jeszcze bardziej głupia, bo nie mam żadnego powodu, żeby ryczeć — powiedziała szybko, wycierając oczy wierzchem dłoni. Kiedy spojrzała na swoją rękę, zauważyła czarne smugi tuszu do rzęs. — Rany, muszę teraz pięknie wyglądać, prawda? — Parsknęła śmiechem.
    Mogła się założyć, że na jej policzkach znajdowały się ciemne ślady. Albo musiała zainwestować w lepszy tusz, albo po prostu już nigdy więcej nie płakać, kiedy miała na sobie makijaż.
    A potem chwyciła Daniela za policzki i pociągnęła w dół, żeby móc go pocałować. Musiała nadrobić sobie te wszystkie tygodnie, prawda?

    <3 <3 <3 lalalla <3

    OdpowiedzUsuń
  103. Kiedy Daniel zaczął wycierać jej policzki swoją koszulką, Alice pomyślała, że absolutnie każda dziewczyna na świecie powinna jej teraz zazdrościć takiego mężczyzny. Pierwszy raz spotkała kogoś, kto pobrudził własne ubranie, żeby wyczyścić tusz do rzęs z jej policzków. Taki chłopak to po prostu skarb.
    Zaśmiała się wesoło, kiedy ułożył swoje dłonie na jej biodrach i przyciągnął do siebie. Tęskniła za tym, naprawdę. W chwili, w której powiedział, że musi wyprać swoją koszulkę, natychmiast powiodła wzrokiem na czarne ślady, jakie znajdowały się na materiale t-shirtu. Pokręciła głową, łapiąc go szybko za rękę i przyciągając do siebie jeszcze bliżej.
    — Myślę, że koszulkę możesz wyprać w moim pokoju — stwierdziła pewnym tonem głosu, unosząc prawy kącik ust do góry. — Jest w końcu bliżej.
    Tak naprawdę to wcale nie był. Jej pokój znajdował się znacznie dalej, ale przecież i Alice, i Danny mieli to kompletnie gdzieś. Liczyło się tylko to, żeby znowu mogli być razem. I z chęcią uprałaby mu tę koszulkę, jeżeli tylko stałby tuż przy niej w tym samym pomieszczeniu.
    — To jak? Idziemy? — Błysnęła szerokim uśmiechem, po czym odwróciła się i pociągnęła w kierunku wejścia do hotelu.

    trochę krótko, ale <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  104. Kiedy Alice dostała propozycję spędzenia wakacji z Danielem w Duluth, na początku była zszokowana. Potem, gdy już zrozumiała, że naprawdę ma szansę być razem z nim na wczasach, zdumienie przekształciło się w prawdziwe szczęście... A to w końcu zmieniło się w przerażenie, bo ten wyjazd oznaczał poznanie mamy Danny'ego. I oczywiście najpierw musiała przekonać swojego brata.
    Chris jednak - jakimś cudem - dał się przekonać. Powiedział tylko, że musi porozmawiać z mamą Dana i samym Danielem, i zapowiedział, że będzie dzwonić. Alice dostała też ostrzeżenie, że ma nie wrócić z tego wyjazdu z dwiema kreskami na teście ciążowym, a ona z kamienną twarzą odpowiedziała, iż nie takie rzeczy jej i Danny'emu w głowie. Christopher był zadowolony, a Foxy stwierdziła, że jej brat jest dużo bardziej naiwny, niż się wydaje... Albo po prostu to ona miała naturalny talent do aktorstwa.
    Najgorsze ze wszystkiego było zapoznanie się z panią Blackbourne. Alice była wprost przerażona; co, jeżeli nie zrobi na niej dobrego wrażenia? Albo palnie w stresie coś głupiego? Albo już w pierwszy dzień ujawni swoją niezdarność? Nie mogła przestać o tym myśleć. Daniel co prawda zapewniał ją, że jego mama jest naprawdę w porządku, ale ona nie do końca dała się przekonać.
    Idąc do spania miała nadzieję, że pierwsze spotkanie z panią Blackbourne nie wypadło tak źle... Ale po tylko jednym widzeniu ciężko było to stwierdzić.
    Spała bardzo mocno, toteż nie usłyszała Daniela. Nie poczuła też, jak kładzie się obok niej. Siódma rano była zdecydowanie zbyt wczesną godziną na to, żeby wstawać...
    Kiedy położył dłoń na jej ramieniu, mruknęła tylko coś pod nosem i dalej spała. Dopiero kiedy przesunął palcami po jej twarzy, odgarniając przy tym z twarzy jej włosy, poruszyła się niespokojnie i obudziła. Powoli, mozolnie otworzyła oczy, ciągle nie do końca ogarniając, gdzie jest. Dopiero po chwili, kiedy rozmazany obraz w końcu ułożył się w uśmiechniętą twarz Danny'ego, Alice dobudziła się do końca. No, może to za wiele powiedziane, ale przynajmniej już nie spała.
    - Hej, Danny - powiedziała cicho, a zaraz potem ziewnęła przeciągle, zasłaniając usta dłonią. Uśmiechnęła się szeroko, bo taki widok był zdecydowanie najlepszym, jaki mogła sobie wyobrazić tuż po obudzeniu. - Która godzina? - zapytała, leniwym ruchem przybliżając się do niego, żeby móc się do niego przytulić. Wtuliła twarz w jego tors, obejmując go swoimi ramionami. Cieszyła się, że był przy niej. I tak bardzo nie chciała wstawać... tym bardziej, że Daniel leżał tuż obok niej.

    <333

    OdpowiedzUsuń
  105. Alice miała głupią nadzieję, że to pytanie jakimś dziwnym, niewytłumaczalnym cudem nigdy nie padnie... Kompletnie przecież nie wiedziała, co miała na to odpowiedzieć. Ona naprawdę niewiele pamiętała z tamtej nocy — docierały do niej tylko strzępki informacji, jak to, chciała chyba zapalić... A potem jakoś dziwnie skończyła oplatając go nogami i będąc przyciskaną do ściany. To były jej jedyne wspomnienia z całej tej sytuacji na balkonie i nie była pewna, co tam właściwie się wydarzyło. Kiedy więc mama Daniela o to zapytała, w głowie Alice zapanowała kompletnie pustka. I coś czuła, że to jeszcze nie koniec tego tematu.
    Kompletnie nie zrozumiała, co on do niej mówił. I w dodatku nie uzyskała odpowiedzi na swoje pytanie. Zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała. Pokiwała tylko głową, na powrót zamykając oczy. Była taka śpiąca...
    Po chwili jednak zaczęło brakować jej powietrza, toteż bardzo niechętnie się od Danny'ego odsunęła. Delikatnie go popchnęła, żeby ułożył się na plecach. Wymamrotała coś pod nosem — sama nie do końca wiedziała co — po czym położyła swoją głowę na jego klatce piersiowej. Objęła go ręką, nogę zginając w kolanie i kładąc ją na jego nogach. Było jej teraz tak bardzo ciepło i przyjemnie, że nie chciała się od niego odsuwać choćby na chwilę i tylko na milimetr. Był wygodniejszy od najbardziej miękkiej poduszki, cieplejszy od puchowej pierzyny i w dodatku był... był Danielem. Czego chcieć więcej?
    Wsłuchiwała się w spokojny rytm jego oddechu, który ją uspokajał. Słyszała też bicie jego serca i, szczerze mówiąc, nie potrzebowała niczego więcej. Te dźwięki były dla niej czymś naprawdę wspaniałym, bo dzięki nim miała świadomość, że Danny leży tuż obok. Mogła go czuć każdym zmysłem.
    — Wiesz, że ja już teraz nigdzie cię nie wypuszczę, co? — wymruczała, delikatnie muskając palcami jego klatkę piersiową. Robiła to bezwiednie, nawet nie do końca kontrolując swoje ruchy. — Ani mowy nie ma... — dodała sennie, wolną ręką nieco bardziej okrywając ich kołdrą.

    ależ oni są uroczy <3333

    OdpowiedzUsuń
  106. Co on tam mówił? Chyba coś o ślicznym dniu i planach... Alice jednak była już w takim stanie, że nic do niej nie docierało. Chciała tylko spać, przytulając przy tym Daniela. Oczy same się jej zamykały i jedynie mruczała pod nosem jakieś słowa, nie wiedząc nawet po co je mówi.
    Gładzeniem jej włosów Daniel uzyskał efekt zupełnie odwrotny do zamierzonego; Ali praktycznie zasnęła z głową na jego klatce piersiowej. Było jej tak miękko, ciepło i wygodnie, że grzechem było choćby myślenie o wstawaniu ... Gdyby Foxy zachowała wystarczającą jasność umysłu do jakiegokolwiek myślenia. Oddech się jej uspokajał i gdyby tylko Danny był cicho, Ali już dawno by spała.
    - Nie, Danny... hej, wracaj... - powiedziała cichutko, kiedy się od niej odsunął. Nie otworzyła jednak oczy, bo zwyczajnie nie miała na to siły. Przesunęła bezwiednie dłonią po prześcieradle, szukając chłopaka. Chciała, żeby znowu był tak blisko niej, jak przed zaledwie chwilą. Jego obecność bardzo ją uspokajała, dawała poczucie bezpieczeństwa.
    I w tym momencie poczuła jego gorący oddech na swojej szyi, który sprawił, że przez całe jej ciało przeszedł delikatny, choć wyczuwalny dreszcz. Alice otworzyła jedno oko i powiedziała ostrzegawczo, chociaż zapewne niezrozumiale:
    - Ani mi się waż...
    Rozbudziła się już trochę. Dalej jednak powtórnie chciało się jej spać. Wplotła palce w jego ciemne włosy, próbując jakoś powstrzymać go przed dalszymi próbami wybudzenia... W końcu jej szyją była bardzo wrażliwa na dotyk, nawet ten najmniejszy. Daniel o tym wiedział. I bardzo często ten jej słaby punkt wykorzystywał. Ali rzadko kiedy miała coś przeciwko, ale w tej sytuacji...

    Ali ♡♡♡
    sorki za jakość

    OdpowiedzUsuń
  107. Alice naprawdę wierzyła w to, że przekonała go do zmiany zdania. Uśmiechnęła się nawet bezwiednie, zadowolona ze swojego zwycięstwa. Rozespana była jeszcze bardziej naiwna niż zazwyczaj, jak widać. Czując, że znowu bierze ją na spanie, zsunęła dłoń z głowy Daniela, zamykając przy tym oczy. Naprawdę była gotowa znowu zasnąć.
    I oczywiście w tym samym momencie Daniel pocałował ją w szyję. Ali poruszyła się niespokojnie, czując delikatny dotyk jego ust na swojej skórze. W dodatku ta jego dłoń na jej brzuchu... Wcale nie pomagała w zachowaniu spokoju. Dziewczyna nic nie mogła poradzić na to, że jej oddech na zmianę przyspieszał i urywał się, a ona sama co chwila spinała mięśnie tylko po to, by za chwilę je rozluźnić. Dan dokładnie wiedział, jak i w jaki sposób poruszyć ręką, gdzie przycisnąć swoje wargi, by zaskarbić sobie jej uwagę. A teraz perfidnie to wykorzystywał!
    Ale Alice nie zamierzała się tak łatwo do tego przyznawać. Na razie więc milczała, chociaż z jego wargami przyciśniętymi do jej szyi było to trochę trudne. Z jednej strony chciała, żeby się odsunął i po prostu zasnął wraz z nią, ale z drugiej... Delikatnie rzecz ujmując, mógłby już tak pozostać. Ale Ali na pewno by tego na głos nie powiedziała, co to, to nie.
    Zadrżała, gdy odsunął się od niej na zbyt małą odległość i odezwał się. Jego ciepły oddech drażnił delikatnie jej skórę, wywoływał przechodzący przez całe jej ciało dreszcz. Rozbudzał. Alice zamknęła oczy, próbując się uspokoić. Odetchnęła głęboko, po czym odezwała się cicho:
    — Opowiem ci, co mi się śniło... Jeżeli dasz mi jeszcze trochę pospać. Pół godzinki — mówiła błagalnie, bezwiednie bawiąc się jego włosami. — A przez resztę dnia będziesz mógł robić ze mną wszystko, co ci się spodoba. Proszę?

    <3

    OdpowiedzUsuń
  108. Alice, jak zapewne każda dziewczyna, miała kompleksy. Te mniejsze — jak na przykład starannie zakrywany pieprzyk — i większe — na przykład wzrost. Może nie dawała tego po sobie poznać, ale naprawdę rzadko kiedy mogła całkowicie szczerze powiedzieć o sobie, że w pełni się sobie podoba. Zawsze było coś, co najchętniej by usunęła.
    Ale on chyba tego nie widział... I nie uciekł, kiedy pierwszy raz zobaczył ją prosto z rana, z potarganymi włosami, kompletnie bez makijażu i całkowicie rozespaną. Wręcz przeciwnie; ciągle patrzył na nią tak, jakby była najpiękniejszą dziewczyną na świecie. A w chwili, w której widziała takie spojrzenie, naprawdę czuła się jak jego najpiękniejsza dziewczyna na świecie.
    Pokiwała szybko głową, nie chcąc, żeby się rozmyślił. Tak, naprawdę była gotowa na wszystko, jeżeli to oznaczało te dodatkowe trzydzieści minut błogiego snu... A potem powiedział, że wcale nie miał jakichś wyjątkowych planów. Jęknęła głośno, przewracając przy tym oczami. No to się ładnie wpakowała. Zaraz potem pomyślała jednak, że nawet do zwykłego spaceru musiałaby wyjść z łóżka, przebrać się, umalować, uczesać... Sporo zachodu. Wszystko było tego warte.
    Już miała odpowiedzieć, kiedy Danny spojrzał na nią tym spojrzeniem, którym sprawiał, że robiła dla niego dosłownie wszystko. Puszek Okruszek ze "Shreka" się przy tym chował. Pokręciła głową, żeby tylko nie wykorzystywał tej potwornej broni, najcięższego możliwego arsenału. Te proszące oczy zawsze na nią działały, topiły wewnętrznie. Dan był jej największym słabym punktem.
    — Dwadzieścia minut, Danny. — powiedziała cicho, kładąc jedną dłoń na jego policzku. — I będziesz mógł zrobić ze mną wszystko — dodała z naciskiem na to słowo, zupełnie tak, jak on przed chwilą.
    Miała nadzieję, że zdoła go tym przekonać. Że się obok niej położy, przytuli i po prostu sobie poleżą. Albo zasną. Razem. Czy to naprawdę aż tak wiele, no?

    Ali <3

    OdpowiedzUsuń
  109. [Cześć i dziękuję za powitanie. :D Dopada mnie skleroza, więc nie wykluczam, że po raz kolejny, ale scrollując komentarze wyłapałam, że była tu inna Raven. :)]

    Looney

    OdpowiedzUsuń
  110. [cześć i dziękuję! :)]

    Leah Hemingway

    OdpowiedzUsuń
  111. Uśmiechnęła się zwycięsko, słysząc jego słowa. Wiedziała, że go przekona... No, może nie tyle, co wiedziała, lecz przeczuwała. Daniel może i miał swoje piękne oczy, za pomocą których wpatrywał się w nią niczym Puszek ze Shreka, ale ona nie dawała mu tak łatwo wygrywać. A przynajmniej sprawiała takie wrażenie.
    Z prawdziwym zadowoleniem opadła na mięciutką, ciepłą poduszeczkę, a potem ponownie wtuliła się w równie przyjemnego w dotyku Danny'ego. Chociaż... on był chyba przyjemniejszy. A już na pewno skuteczniejszy w usypianiu; Alice nie zorientowała się nawet, kiedy ponownie zasnęła. Nie obudziła się, gdy chłopak delikatnie odsunął ją na bok i wyszedł z pokoju, mruknęła coś tylko pod nosem i obróciła się na drugi bok.
    Zapewne dalej by tak sobie smacznie spała, zupełnie nieświadoma tego, że już wkrótce minie ciężko wywalczone, cenne dwadzieścia minut, gdy do jej uszu dotarły jakieś dziwne, głośne dźwięki. Jęknęła głośno, myśląc, że dzisiejszego dnia już chyba nie zdoła się porządnie wyspać. Dopiero po chwili dotarło do niej, że te odgłosy dobiegają z dołu i zwiastują śniadanie - wyciąganie talerzy, ktoś coś chyba przewrócił. Po dłuższej chwili rozmyślań dziewczyna doszła do wniosku, że zaraz ktoś przyjdzie ją obudzić. Po paru minutach doszło do niej również, iż w takim razie powinna ogarnąć się sama. A jeszcze potem stwierdziła, że powinna zejść i pomóc w przygotowaniach.
    Zrezygnowanym ruchem odrzuciła kołdrę, a potem powolutku zeszła z łóżka. Ciągle nie odzyskała jeszcze prawidłowego kontaktu z rzeczywistością, jej koordynacja ruchowa pozostawiała zatem wiele do życzenia... Umysłowa zresztą też. W końcu jednak dziewczyna przemogła się i zaczęła doprowadzać do stanu względnej używalności, zastanawiając się przy tym nad spotkaniem z mamą Daniela. Znowu zaczęła się stresować, a jakby tego było mało, uderzyła małym palcem u nogi o krzesło. Chryste, chyba lepszą opcją było zostanie w tym łóżku...
    W końcu jednak zeszła na dół, do kuchni. A kiedy wkroczyła do pomieszczenia, zauważyła, że właściwie chyba wszystko było już przygotowane. Powiodła zrezygnowanym spojrzeniem po stole, ale zaraz potem uśmiechnęła się delikatnie.
    - Dzień dobry - przywitała się grzecznie z mamą Dana. - Czy mogę jakoś pomóc przy śniadaniu? - zapytała.
    Do samego chłopaka uśmiechnęła się nieco szerzej. A potem zmarszczyła pytająco brwi, bo coś jej ewidentnie nie pasowało... Aha. Poczesał się do śniadania!

    <3

    OdpowiedzUsuń
  112. Alice chciała jakoś zaprotestować, ale dotarło do niej, że z mamą Daniela nie ma co dyskutować, ot co. Była bardzo podobna do swojego syna — oboje ironizowali, rzucali sarkastycznymi komentarzami na prawo i lewo, no i mieli bardzo podobne poczucie humoru. Uśmiechnęła się tylko jeszcze szerzej, kręcąc przy tym głową, po czym usiadła przy stole.
    — Uważam, że to bardzo dobry pomysł — powiedziała ze śmiechem, słysząc słowa pani Blackbourne. Kiedy zobaczyła spojrzenie Daniela, uśmiechnęła się w sposób, który mówił "jeszcze się przekonamy". — Świetny wręcz.
    Chwyciła go lekko za dłoń, splatając z nim na moment swoje palce, kiedy pocałował ją w policzek. Drugą ręką sięgnęła po kubek z aromatycznie pachnącą, parującą jeszcze kawą. Tak, to było zdecydowanie coś, czego potrzebowała, żeby obudzić się do końca. Z przyjemnością wypiła trochę czarnego napoju, rozkoszując się jego smakiem. Uwielbiała kawę. Aż się błogo uśmiechnęła.
    — Świetnie. W pokoju gościnnym jest naprawdę wygodne łóżko — powiedziała zgodnie z prawdą, chociaż przemilczała fakt, że zasnęła tylko dlatego, iż Danny został z nią tak długo, aż w końcu się udało. W końcu bała się ciemności, a to w dodatku była pierwsza noc w nowym domu. Nabrała na widelec trochę jajecznicy, chwilę po tym od razu pakując ją sobie do ust. — Jest pyszna. O wiele lepsza niż ta mojego brata. — Alice pokręciła głową, bo to, co powiedziała, było świętą prawdą.
    Chris nie potrafił gotować. Ali bała się wpuszczać go do kuchni... i nie, nie przesadzała. Może i jej brat miał talent to wielu innych rzeczy — był złotą rączką, ładnie rysował i w dodatku uwielbiał swój zawód, co było bardzo ważne — ale talent kulinarny nie był jednym z nich. To Foxy zawsze gotowała, bo jej to faktycznie wychodziło.

    Ali <3

    OdpowiedzUsuń
  113. Już chciała odpowiedzieć na pytanie mamy Daniela, kiedy chłopak wtrącił się przed nią. Alice parsknęła śmiechem, przyznając mu tym samym trochę racji. No, może trochę przesadzał, ale początkowo Chris był bardzo podejrzliwy w stosunku do Daniela. Chyba naprawdę spodziewał się, że Danny chce ją wykorzystać i zostawić ze złamanym sercem... w najlepszym wypadku. Z drugiej strony, ciężko było się jej bratu dziwić.
    — Jest trochę nadopiekuńczy, jak to starsi bracia — przyznała z uśmiechem. — Ale Daniela faktycznie lubi. Trochę mnie to zdziwiło — dodała kąśliwie, ale zaraz po tym zaśmiała się i szturchnęła chłopaka łokciem, chcąc pokazać mu, że jest wręcz przeciwnie.
    Kiedy tak patrzyła się na rodzinę Danny'ego, przypominała jej się ta dawna, własna. Pamiętała, że kiedy była mniejsza, też jedli razem śniadania. Rozmawiali o wszystkim, śmiali się i... i po prostu wszystko było w jak najlepszym porządku. Może i rodzice Dana byli rozwiedzeni, ale miał ich oboje. Trochę mu tego zazdrościła, lecz cieszyła się, że ma rodzinę.
    I wielkiego psa, który właśnie otarł się o jej nogę. Foxy przy zwierzaku czuła się jeszcze mniejsza, niż zazwyczaj. On był przecież prawie połowy jej wzrostu! Uśmiechnęła się do Shasty i delikatnie go pogłaskała.
    — Ty to byś mnie tylko wykorzystywał — skwitowała z teatralnym westchnieniem, a potem zaśmiała się.
    Zastanowiła się chwilę nad pytaniem mamy Dana. Byli ze sobą jakieś sześć miesięcy, może trochę ponad. Ona też nie miała pamięci do tych wszystkich wydarzeń, poza tym, w ich wypadku to naprawdę było ciężkie. Oboje nie wiedzieli nawet, kiedy wypadł ich pierwszy raz. To wszystko było strasznie pogmatwane.
    Kolejne pytanie pani Blackbourne sprawiło, że Ali prawie upuściła widelec. Na całe szczęście wszystkie te lata w klasie teatralnej się na coś przydało, więc dziewczyna tylko spojrzała krótko na chłopaka, przygryzając wargę. Totalnie nie wiedziała, co ma powiedzieć. Przecież ona nic z tego balkonu nie pamiętała! Postanowiła zacząć od czegoś bezpieczniejszego.
    — Chodzimy razem do klasy, ale początkowo nie nie utrzymywaliśmy kontaktów, rozumie pani. Ot, zwykli znajomi — powiedziała, nabierając na widelec trochę jajecznicy. — Zaczęliśmy się przyjaźnić właśnie od sytuacji na balkonie.
    Wbiła wzrok w talerz, a potem kopnęła Daniela w kostkę pod stołem, zmuszając go, żeby on też jakoś się wypowiedział. Przecież ona już nie wiedziała, co mogłaby dalej powiedzieć. Może on na coś wpadł w tej chwili, kiedy jadł sobie grzankę.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  114. Jadła powoli swoją porcję, słuchając jednocześnie Daniela. Prawie wypluła to, co miała w ustach, gdy usłyszała, że się wtedy zbliżyli... zaprzyjaźnili bardziej, znaczy się. Na całe szczęście udało się jej zachować całkowity spokój. Daniel i tak radził sobie o wiele lepiej, niż ona. W głowie miała totalną pustkę, jemu natomiast udawało się coś z siebie wykrzesać.
    Czy znaleźli wspólny język? Och, pewnie, że znaleźli. Należałoby tylko dodać jedno słówko — dosłownie znaleźli wspólny język. To była jedna z tych rzeczy, którą Foxy pamiętała. W tej chwili zaczęła żałować jeszcze bardziej, że nic więcej jej w głowie nie zostało... Może łatwiej byłoby wymyślić jakiś zamiennik na ładniejszą i bardziej zgrabną historię.
    Mama Daniela na całe szczęście wydawała się łapać tę historię. Alice uśmiechnęła się na jej komentarz, bo w gruncie rzeczy miała rację... Tyle tylko, że jedyną zgadzającą się rzeczą było miejsce akcji — nieszczęsny balkon.
    Już myślała, że sytuacja zażegnana, kiedy Danny zaczął kontynuować. Ali cudem pohamowała łzy śmiechu, gdy usłyszała, że kolega przyłapał ich w trakcie bardzo wciągającej rozmowy, którą byli bardzo pochłonięci. O, tak, istotnie byli nią pochłonięci. Trzeba było tylko pomyśleć nad tym, czy rozmowa była odpowiednim określeniem na to, co tam wyprawiali.
    — Ja, cóż, nie spodziewałam się, że możemy mieć jakieś wspólne tematy. Na tym balkonie okazało się jednak, że idealnie ze sobą współgramy — powiedziała, odwzajemniając uśmiech posłany jej przez chłopaka. Po chwili zorientowała się, że to, co powiedziała, nie było najtrafniejsze. A może to tylko jej się tak zdawało? — Następnego dnia spotkaliśmy się po szkole, gdzie też dobrze spędziliśmy czas. — Brudząc całą szkołę, nauczyciela i siebie nawzajem białą farbę oraz robiąc sobie z woźnego wroga do końca życia, ale to można przemilczeć. — W sumie od tych wydarzeń zaczęła się nasza przyjaźń, prawda? — dodała, ukrywając w głosie nutkę błagalnego tonu. Chciała, żeby to już się skończyło. — A potem zaprzyjaźniliśmy się jeszcze bardziej — dodała ze śmiechem, który choć był wymuszony, wcale tak nie brzmiał.

    Ali XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  115. Alice czuła, że gdyby to nie ona była jedną z bohaterów tej sytuacji, to zapewne by się z tego wszystkiego śmiała. Z boku wszystko to musiało wyglądać komicznie... A już na pewno dla kogoś, kto znał wszystkie szczegóły tej akcji na balkonie. Najzabawniejsze było to, że Daniel i ona tych szczegółów właśnie nie znali.
    Ali też cały czas wpatrywała się w oczy Daniela, jednak kiedy ten skończył mówić, uśmiechnęła się delikatnie i spuściła wzrok na swój talerz. Istotnie, z tego wydarzenia wykwitła przepiękna, cudowna przyjaźń. W gruncie rzeczy tak właśnie było... Przecież ciągle byli przyjaciółmi, tylko takimi w związku. Może to brzmiało idiotycznie, ale tak właśnie było.
    — Byliśmy oryginalni — stwierdziła Alice na wzmiankę o schowku na rekwizyty, uśmiechając się do swoich wspomnień. Teraz to wydarzenie wydawało się być odległe o co najmniej kilka lat.
    Spojrzała na mamę Daniela, kiedy usłyszała jej pytanie. Od razu przypomniała jej się ta kłótnia, która porządnie się na nich odbiła. Czegoś takiego nie dało się wyprzeć z pamięci... Poza tym, Alice chyba nie chciała zapomnieć. Pomimo wszystko, to było ważne wydarzenie, które jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyło. Owszem, przyniosło ze sobą całą masę negatywnych emocji, ale ulga, jaka ich ogarnęła, gdy to wszystko się skończyło, była wprost nie do opisania.
    — A pewnie, że jest nieznośny! Cały czas rzuca sarkastycznymi komentarzami, żartuje sobie ze mnie, droczy się... — powiedziała z uśmieszkiem błąkającym się na jej wargach. Zaraz potem pochyliła się jednak nad stołem, zerkając na Daniela. Chwilę potem przeniosła wzrok na panią Blackbourne. — Ale coś pani powiem... Ja też jestem nieznośna. I bardzo lubię, kiedy on też jest nieznośny. Wtedy nigdy nie jest nudno.

    nieznośna Alice XD

    OdpowiedzUsuń
  116. Pewnie, że legalnie i z rozsądkiem! Alice parsknęła cichym śmiechem, przypominając sobie parę sytuacji, które nie były ani legalne, ani rozsądne. Ciągle nie przestawała się uśmiechać, bo — pomimo wszystko — wszystkie te wspomnienia były naprawdę dobre. Chociażby ten basen...
    Ali naprawdę lubiła, kiedy Daniel się z nią droczył, a ona z nim. Taki miał już charakter, a ona to w nim uwielbiała. Chyba nie potrafiłaby go sobie wyobrazić jako całkowicie grzecznego, romantycznego i szarmanckiego chłopaka, który przynosi jej śniadanie do łóżka i budzi słowami kochanie, czas już wstawać. Obraz, jaki pojawił się w jej głowie, był tak irracjonalny, że dziewczyna aż pokręciła głową.
    — Nawet mi tego nie przypominaj — powiedziała szybko, ale pomimo to ciągle się uśmiechała. Ten wieczór nie był przecież aż taki zły... Coś błysnęło w jej oczach, gdy przypomniała sobie każdy szczegół i kiedy zobaczyła mrugnięcie Daniela. — To, jak on mnie wtedy straszył, to jest nie do opisania. Prawie tam zawału dostałam — poskarżyła się, zerkając na chłopaka.
    Kiedy wspomniał, że nie jest lepsza i zobaczyła wycelowany w siebie widelec, wyprostowała się na krześle, wiedząc już, co za chwilę padnie. Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale zamilkła, bo nie do końca wiedziała, jak ominąć ten fragment opowieści, który nie do końca nadawał się do powiedzenia... Czyli to, że znaleźli się nielegalnie na terenie basenu publicznego.
    — Możesz to potraktować jako zemstę za te horrory — stwierdziła. — Poza tym, u mnie była jakaś sprawiedliwość! Ja też wpadłam do wody...

    Alice <33

    OdpowiedzUsuń
  117. Alice nie potrafiła zliczyć, ile razy dostało się jej od brata za lekkomyślność i brak zdrowego rozsądku... nawet tego chorego jej brakowało, jeśli miała być całkiem szczera. Miała też nadzwyczajny talent do pakowania się w kłopoty, a w połączeniu z Danielem... Cóż. Na pewno był odpowiedzialniejszy od niej, co nie znaczyło jednak, że powstrzymywał ją przed każdym głupim pomysłem. Zazwyczaj się dołączał.
    Spojrzała na niego i przechyliła głowę, mrużąc przy tym oczy, kiedy usłyszała, że zgodziła się dobrowolnie. Przegrała zakład! Była w pewnym sensie zmuszona do oglądania tych wszystkich przerażających filmów. Podstępu? Jakiego podstępu? To wszystko wymyśliła w biegu... dosłownie w biegu.
    — I jeszcze długo się nie skończy — powiedziała groźnie, uśmiechając się kącikiem ust w odpowiedzi na wyzywające spojrzenie, jakie posłał w jej stronę. O, tak, już ona się na nim odpowiednio zemści za to wpychanie jej w zakłopotanie.
    Ożywiła się na słowo niespodzianka. Uśmiechnęła się szeroko, odpowiadając na ten jego uśmiech. Może i nie była typową dziewczyną, której tylko w głowie romantyczne wypady ze swoim mężczyzną, ale... Ale, cóż, no jednak była dziewczyną. A większość dziewczyn lubiła, kiedy szykowało się dla nich coś specjalnego, nie zdradzając przy tym, o co tak właściwie chodzi. A Ali lubiła wszystkie te próby, gdy chciała uzyskać od niego jakiekolwiek informacje. Był cięższy do złamania niż ona... Niestety.
    Mrugnęła do niego z miną mówiącą jeszcze zobaczymy, czy nie wyduszę z ciebie, co to takiego jest. Już była bardzo ciekawa tego, co mu chodzi po głowie.
    — Nic mi wcześniej nie mówiłeś — powiedziała, nie kryjąc w głosie nutki ciekawości i zaintrygowania. Spojrzała na niego, podpierając dłonią głowę. — Pani też nic nie wspominał? — zapytała, przesuwając wzrok na mamę Daniela, która jakoś dziwnie się uśmiechała.

    Alice <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  118. Niestety, Alice nie posiadała cennej umiejętności, jaką mógł poszczycić się Daniel; mowa tutaj o spojrzeniu szczeniaka. W dodatku chłopak był dużo bardziej odporny na jej prośby, niż ona na jego... Potrafił się jej postawić. Był w końcu uparty, zupełnie tak, jak ona. Wychodziło więc na to, że jej szanse na dowiedzenie się o jego planach były zerowe. Po prostu nie istniały. Ale czy to znaczyło, że miała zamiar się poddać? Oczywiście, że nie!
    Spojrzała na niego oskarżycielsko, kiedy powiedział, że wolała spać.
    — Danny... — jęknęła, opierając policzek na dłoni. — Czy ty naprawdę oczekiwałeś ode mnie trzeźwego myślenia o siódmej rano? Ja nawet nie wiedziałam, jak się nazywam! — dodała, próbując wziąć go na litość, ale chyba jej nie wyszło.
    Uśmiechnęła się szeroko na słowa pani Blackbourne. Romantyczne... Nie miałaby nic przeciwko romantycznym pomysłom. Nic a nic, biorąc pod uwagę fakt, że spędziłaby ten romantyczny czas wraz z Danielem. Nie miała jednak pojęcia, czy to, co on planował, było takie chociaż w najmniejszym stopniu. Naprawdę nie potrafiła się domyślić, co mogło mu wpaść do głowy... I, cóż, już chciała to wiedzieć.
    — Ja tam lubię hamburgery — stwierdziła po prostu, wzruszając przy tym ramionami, starając się zamaskować tym swoje usilne rozmyślanie nad niespodzianką.
    Wiedziała, że jego plany na pewno wykraczały poza "największego hamburgera w mieście". Z pewnością nie otaczałby takim nimbem tajemnicy wyjścia na miasto. Wiedziała też, że nie da się tak łatwo złamać. Zmrużyła oczy i spojrzała na niego z lekkim uśmieszkiem.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  119. Szalik, którym Daniel zasłonił jej oczy, był wykonany z ciemnego, grubego materiału. Skutecznie uniemożliwiał jej zobaczenie czegokolwiek, słowem - idealnie nadawał się do celów Daniela. Alice początkowo wzbraniała się przed tym, chociaż z góry wiedziała, że nic nie zdziała. Poza tym, tak było uczciwie.
    - To nie jest dobry pomysł… - powiedziała, wychodząc z samochodu. Kurczowo trzymała się dłoni Dana, mając na uwadze swoją wyjątkową niezdarność. - Zobaczysz, upadnę, skręcę kark i już nie będziesz miał dziewczyny - dodała ze śmiechem.
    Szła powoli, co chwila się potykając. Przy każdym zahaczeniu o kamień czy coś innego zaczynała się śmiać, wywołując to samo u Danny’ego. Czuła jakieś takie podniecenie i ekscytację, z niecierpliwością czekając na zobaczenie całej tej niespodzianki. Naprawdę była tego ciekawa i nie mogła się doczekać chwili, w której Dan ściągnie robiący za przepaskę szalik.
    - Nareszcie! - powiedziała z zadowoleniem, kiedy chłopak powiedział, że Ali może już patrzeć.
    Kiedy zobaczyła jezioro, otaczający ich z każdej strony las i kamienne zejścia prosto do niezmąconej jeszcze niczym wody, zachłysnęła się oddechem. Odruchowo uniosła kąciki ust do góry, rozkoszując się pięknym, roztaczającym się przed nią widokiem. Uderzył w nią spokój tego miejsca i cisza - było tutaj zupełnie inaczej niż w Nowym Jorku, mieście, które nigdy nie zasypia.
    Daniel tego nie wiedział, ale Alice od bardzo dawna nie widziała zbiornika wodnego, które nie było basenem. Pamiętała, że kiedy była małą dziewczynką, jeździła z rodziną do swojej babci na wieś, gdzie wskakiwała do niewielkiego jeziora albo strumyka wraz z Chrisem i rodzicami. Po śmierci jej mamy już nigdy tam nie pojechała.
    Teraz, kiedy tak stała przed jeziorem, a delikatny, ciepły wiatr smagał jej policzki, wszystko się jej przypomniało. To były dobre wspomnienia, takie, o których chce się pamiętać. Ciężko było jej o tym nie myśleć w takiej sytuacji.
    - Trochę ciężko było mi wytrzasnąć jezioro w Nowym Jorku - powiedziała, uśmiechając się szeroko. Odszukała swoją dłonią rękę Dana i splotła z nim swoje palce, jednocześnie wtulając się trochę bardziej w jego klatkę piersiową. - Dziękuję, Danny. Tutaj jest tak pięknie… Już dawno nie widziałam żadnego jeziora. Dziękuję - powtórzyła, chcąc podkreślić wagę swoich słów. Może o tym nie wiedział, ale jego niespodzianka była najlepszą z możliwych.

    Ali ❤

    OdpowiedzUsuń
  120. Ubrania na zmianę? Alice spojrzała na Daniela z miną, która jasno mówiła, że to się jej nie podoba. Po co mu zmienne ciuchy? Chyba nie... Jasna cholera, pomyślała, po czym w głowie zaczęła układać sobie plan ucieczki. Już doskonale wiedziała, dlaczego przeprowadził ją nad jezioro i w jakim celu spakował inne ubrania.
    Nie zdążyła jednak zrobić nawet kilku kroków, kiedy Danny wziął ją w zastraszającym tempie na ręce. Ali krzyknęła odruchowo, kompletnie się tego nie spodziewając, po czym zaczęła wierzgać wściekle nogami, próbując jakoś się uwolnić z tego uścisku. Niezbyt jej to pomogło, niestety.
    - Nie odstaw mnie Daniel nie ani mi się waż nawet nie… - mówiła bezustannie, nie robiąc nawet przerwy na wzięcie oddechu.
    I właśnie w tym momencie chłopak z szerokim uśmiechem - radosnym i całkowicie bezwstydnym - bezceremonialnie wrzucił ją do wody, przerywając tym samym potok jej słów. Dziewczyna zdążyła tylko zamknąć oczy, a w ostatniej chwili zatkała sobie jeszcze nos.
    Na początku było jej strasznie zimno, ale kiedy wypłynęła już na powierzchnię, okazało się, że nie jest aż tak źle. Bądź co bądź było lato, a pogoda przyjemnie rozpieszczała. Odrzuciła włosy do tyłu, chciwie łapiąc każdy haust powietrza. Spojrzała z żądzą mordu w oczach na uchachanego całą tą sytuacją Daniela, bardzo dumnego ze swojego wyczynu. Od razu posłała w jego stronę salwę wody, lecz chłopak zdążył zdjąć swoje ubrania i odrzucić je gdzieś za siebie, żeby Foxy nie mogła ich zamoczyć. Spryciarz.
    - Blackbourne, twoje dni są policzone! - krzyknęła ze śmiechem, kiedy Dan wskoczył do wody w samych bokserkach, co zauważyła z przyjemnością.
    Od razu dała nura pod taflę jeziora, wiedząc, że w ten sposób dogoni go w krótszym czasie. Zawsze dobrze nurkowała, gorzej było u niej z pływaniem właśnie. Jedynym mankamentem tej decyzji było to, że słabo widziała bez specjalnych okularów. Trudno. Popłynie na czuja.
    Już po chwili była tuż obok chłopaka. Szybko wynurzyła się z wody, wyciągnęła dłonie, kładąc mu je na brzuchu i przyciągając do siebie. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na wciągnięcie powietrza w płuca.
    - Masz przewalone - stwierdziła, po czym bez ceregieli założyła Danielowi jedną nogę na biodro i wdrapała się na jego plecy, zarzucając mu przy tym ręce na kark. Jej włosy ociekały wodą; krople spadały na ramiona chłopaka i powoli wyznaczały sobie szlak jeszcze niżej. Ali cała zresztą ociekała, czuła ciężar przemoczonych ubrań na swoim ciele. - Prze-wa-lo-ne.

    Ali ❤

    OdpowiedzUsuń
  121. Alice nie sięgała dna tam, gdzie udawało się to Danielowi. Nic dziwnego, była w końcu o wiele od niego niższa. Dlatego też ciągle siedziała mu na plecach i nie zanosiło się na to, by w najbliższym czasie miała zamiar dobrowolnie z nich zejść. No i to była też część jego "kary" - zamierzała siedzieć na nim tak długo, aż w końcu się zmęczy. Z tego powodu jedynie wtuliła się w niego nieco mocniej, ciaśniej oplatając go nogami. Nie zeszła z niego nawet wtedy, kiedy zanurzył się pod wodę.
    - Nie da się ukryć - odpowiedziała z lekkim uśmiechem na ustach, kiedy poczuła jego dłonie na swojej talii. Uniosła ręce do góry, pozwalając mu na zdjęcie kompletnie przemoczonej, niebieskiej i nieco za dużej koszulki.
    Może była naiwna, ale naprawdę spodziewała się tego, że przyciągnie ją do siebie dłużej i pocałuje. Zamknęła już nawet oczy w oczekiwaniu na dotyk jego ust, kiedy chłopak najzwyczajniej w świecie ponownie wrzucił ją do wody. Teraz to dopiero doznała uczucia deja vu...
    Wypłynęła szybko na powierzchnię z żądzą mordu wymalowaną na twarzy. Szybko odgarnęła niesforne, mokre kosmyki włosów na bok, po czym podpłynęła do pomostu, na który się wspięła. Odpięła guzik swoich czarnych szortów, zsunęła je z nóg i rzuciła obok koszulki. Teraz miała na sobie tylko bieliznę, bo buty pospadały z jej stóp, kiedy szaleńczo machała nimi w powietrzu przed wrzuceniem do wody. Zbędne ubranie tylko krępowało jej ruchy, a tego bardzo nie chciała. Skomplikowałoby to jej plan.
    - No, Blackbourne! - zawołała do ciągle pływającego w wodzie Daniela. Poprawiła czarne ramiączko stanika, które zsunęło się jej z ramienia, po czym uśmiechnęła się kącikiem ust. - Teraz to się doigrałeś.
    Z krótkiego rozbiegu wskoczyła do wody i od razu zaczęła płynąc w stronę Dana, który także ruszył się z miejsca. Miała zamiar go dogonić, złapać i sprawić, żeby pożałował swoich niecnych czynów i wyraził skruchę. No, może trochę przesadziła... Ale mniej więcej o to jej chodziło.
    Ponownie zanurkowała, chcąc złapać go jak najszybciej. Tym razem jednak nie poszło jej tak łatwo - musiała zrobić sobie przerwę na wzięcie oddechu, a kiedy rozejrzała się dookoła, Daniela nigdzie nie było. Dopiero po chwili wynurzył się z wody, a Ali od razu pomknęła w jego kierunku.
    Po kilku minutach nareszcie udało się jej go złapać. Szybko zrzuciła mu jedną rękę za kark, ale nie popełniła już tego samego błędu i nie objęła go nogami w pasie. Dopiero wtedy spojrzała na jego w twarz i po bardzo krótkiej chwili ciszy powiedziała:
    - A niech cię cholera.
    Potem go pocałowała.

    Ali ❤

    OdpowiedzUsuń
  122. Jej słabość względem niego była naprawdę bardzo mocna. To nawet nie było tak, że ona mu po prostu wybaczała i zapominała o całej sprawie, bo to wcale nie o to chodziło. Po prostu chęć złożenia pocałunku na jego ustach okazywała się pięć razy mocniejsza od chęci odegrania się. Ali strasznie tego w sobie nie lubiła i starała się z tym walczyć — ba, czasami nawet jej się udawało! — ale i tak była daleko w tyle. Danny nie miał problemu; on potrafił doprowadzić sprawy do końca.
    — Ja po prostu korzystam z oryginalnego słownika — stwierdziła, wzruszając przy tym ramionami z rozbrajającym, szerokim uśmiechem.
    Popłynęła za nim, nie wypuszczając z uścisku jego dłoni. Kątem oka zarejestrowała, że nie znajdują się aż tak daleko od jej celu, bo — wbrew pozorom — tym razem nie zamierzała mu tak łatwo odpuścić. Uśmiechnęła się tylko szerzej i z powrotem przeniosła całą swoją uwagę na Daniela.
    — Wolałbyś, żebym była za trudna? — zapytała, czując, jak bawi się ramiączkiem jej stanika, które ponownie się zsunęło. — Mogę być... Żebyś tylko mi potem nie narzekał. — Puściła do Daniela oczko, delikatnie strzepnęła jego rękę, po czym szybko odpłynęła.
    Już po chwili ponownie wchodziła na pomost, na którym leżały jej kompletnie przemoczone ubrania. Alice spokojnie je ominęła i ruszyła w stronę leżących kawałek dalej ciuchów Daniela. Wyciągnęła z kieszeni jego spodni telefon i klucze, chwyciła jeszcze koszulkę i podbiegła na krawędź pomostu.
    Już po chwili suche ubrania chłopaka nasiąkały wodą z jeziora, bo przecież tak być nie mogło, że jej koszulka i szorty leżały całkowicie przemoczone i nienadające się do noszenia, a jego rzeczy były w stanie idealnym. Kiedy była pewna, że na materiale t-shirtu i spodni nie został ani jeden suchy fragment, z powrotem je wyciągnęła.
    — Na twoim miejscu bym je złapała, Blackbourne! — krzyknęła, widząc, że Dan jest już niebezpiecznie blisko pomostu. Szybko rzuciła w jego kierunku kompletnie mokre ubrania.
    Wiedziała, że wziął zapasowe ciuchy, ale teraz nie miała za wielkiego pola do popisu. Czas na tę właściwą zemstę przyjdzie trochę później...

    Ali ❤

    OdpowiedzUsuń
  123. Ledwo rzuciła mu ubrania, a już odwróciła się i zaczęła biec w przeciwnym kierunku, wiedząc, że — podobnie jak ubraniom Daniela — nie ujdzie jej to na sucho. Wykrzyczane przez chłopaka ostrzeżenie tylko potwierdziło jej przypuszczenia. Momentalnie przyspieszyła, głośno się przy tym śmiejąc. Nie, żeby była w stanie mu uciec, ale dobrowolnie mu się oddać też nie miała zamiaru.
    Na jego groźbę tylko głośniej się roześmiała i zaczęła biec jeszcze szybciej, chociaż nie na wiele się to zdało — zaledwie chwilę później Danny ją złapał. Ali pisnęła głośno i od razu zaczęła się wyrywać, wierzgając nogami na wszystkie strony świata. Dlaczego ona nie miała lepszej kondycji...?
    Kiedy zacytował jej słowa, na moment przestała się wściekle poruszać i spojrzała na jego twarz (a raczej próbowała). Uśmiechnęła się szeroko i już chciała mu coś odpowiedzieć, kiedy poczuła, że Daniel z powrotem skacze do jeziora. Zdążyła już tylko nabrać powietrza w płuca.
    Nie wypuścił jej z ramion, kiedy ponownie wylądowali w wodzie, rozchlapując ją dookoła. Zrobił to dopiero po chwili, gdy oboje musieli się już wynurzyć. Pierwszą rzeczą, jaką Ali zrobiła po wypłynięciu na powierzchnię, było posłanie w stronę chłopaka potężnej salwy wody. Zaraz potem sama musiała przetrwać chlapanie, jakie Danny jej zaserwował.
    — Wiesz co, Daniel? — zapytała, ponownie się do niego zbliżając. Już po chwili znalazła się tuż przy nim, z rękami na jego karku, jednocześnie zmuszając go do pochylenia głowy. — Będę ci to mówiła jeszcze wiele razy... Kiedy jesteś mokry, wyglądasz naprawdę nieziemsko seksownie — wymruczała mu do ucha, a potem już go całowała. — Ale to wszystko i tak nie ujdzie ci na sucho — dodała, po czym z szerokim uśmiechem ułożyła ręce na jego klatce piersiowej i odepchnęła go z całą swoją siłą od siebie, przez co chłopak się zachwiał, a ona wykorzystała do odpłynięcia w drugą stronę.

    Alice ❤

    OdpowiedzUsuń
  124. Daniel był bardzo przystojnym chłopakiem. To nie było wcale tak, że Alice patrzyła tylko na wygląd, ale w jego przypadku naprawdę ciężko było nie zwrócić na to uwagi. A bardzo przystojny był wtedy, gdy był suchy... Nieziemsko seksowny było jedynym określeniem, jakiego dało się użyć, by opisać jego aparycję w chwili, gdy był mokry.
    Uśmiechnęła się szeroko, czując jego dłonie na swoim brzuchu. Ułożyła ręce w miejscu, gdzie on trzymał swoje, i splotła ich palce. Przechyliła głowę, udając, że zastanawia się nad jego propozycją.
    - Chyba równie dobrze mogę się na ciebie napatrzeć wtedy, gdy będziesz suchy - stwierdziła i już po chwili wspięła się na pomost. Ona też była zmęczona tym ciągłym ganianiem się w wodzie i poza nią, no i bardzo chciała już wyłożyć na suchym kocyku. Widziała, że Danny też chciał już wyjść z jeziora.
    Po drodze pochyliła się i wzięła swoje mokre ubrania chcąc rozłożyć je na czymś, żeby szybciej wyschły. Uśmiechnęła się przez ramię do Daniela, po czym podniosła się do pionu i ruszyła dalej, w kierunku plecaka. Wyciągnęła z niego dwa ręczniki; jeden z nich podała chłopakowi, a drugi zatrzymała dla siebie. Pochyliła się i zaczęła suszyć sobie włosy, a już po chwili wyprostowała się i odrzuciła je do tyłu.
    - Wziąłeś koc? - zapytała, wycierając sobie nogi i patrząc przy tym na Daniela. Zaraz potem poprawiła sobie ramiączko od stanika, które spadało praktycznie co chwila.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  125. Zaskoczona złapała rzucony w jej stronę ręcznik, odprowadzając Daniela spojrzeniem. Uniosła prawy kącik ust do góry, widząc, że nachylił się nad tylnym siedzeniem, by po chwili wyciągnąć stamtąd koc. O tym właśnie marzyła.
    Z szerokim uśmiechem położyła się na pomoście. Przymknęła oczy, rozkoszując się słońcem, które przyjemnie ogrzewały i suszyły jej ciało. W dodatku ten przyjemny, delikatny wiatr, który nie pozwalał na kompletne usmażenie się. Było... perfekcyjnie.
    Otworzyła oczy, czując, jak Daniel całuje ją w policzek. Dokładnie w tej chwili wpadła na genialny i nieco okrutny pomysł, który co prawda wymagał z jej strony dużego samozaparcia, ale dla ostatecznego efektu było warto.
    Kiedy Daniel położył swoją dłoń na jej brzuchu, Alice z ogromnym trudem zdusiła w sobie westchnienie. Zamiast tego przybrała najbardziej obojętną minę, na jaką było ją stać, i pozwalała mu się całować po szyi. Sposób, w jaki przesuwał ustami po jej wilgotnej skórze, był naprawdę pobudzający i Alice musiała naprawdę się postarać, by pomimo tych pocałunków zachować spokój. Przecież to było jej najwrażliwsze miejsce! Przygryzła delikatnie wargę, jednak nawet nie zadrżała. Nic. Kompletnie.
    Spojrzała na niego obojętnie, kiedy oderwał się od jej ramienia i wypowiedział jej imię z konsternacją. Cudem powstrzymała się przed wybuchnięciem śmiechem, gdy zobaczyła jego zdekoncentrowaną minę. Nie był przyzwyczajony do czegoś takiego; nigdy się jeszcze nie zdarzyło, żeby Ali nie reagowała na jego pieszczoty. Zwykle bardzo ochoczo pokazywała mu, żeby nie przestawał... No i faktycznie nie przestawał.
    - Głowa mnie boli - mruknęła, odwracając głowę w bok. Prawie się zaśmiała, jednak udało się jej opanować w ostatniej chwili.

    Alice XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  126. Konsternacja na jego twarzy była naprawdę zabawna. Daniel po prostu nie wiedział, jak się zachować i był całkowicie skonfundowany sytuacją, w jakiej znalazł się pierwszy raz w swoim dziewiętnastoletnim życiu. Patrzył na nią z uchylonymi ustami, a Ali czuła ogromną satysfakcję, że udało jej się doprowadzić go do czegoś takiego. Chwilowo to ona wygrywała w tej ciągle toczącej się wojnie...
    Obserwowała go z obojętną miną, wewnętrznie krztusząc się ze śmiechu. Ledwo nad sobą panowała i prawie wybuchnęła, gdy usłyszała tekst o oglądaniu kaczek, na całe szczęście tylko drgnęły kąciki jej ust. Uniosła się na łokciach, by wygodniej było jej patrzeć na jego ciągle zdezorientowaną twarz, i przekrzywiła lekko głowę w bok. Dałaby sobie głowę uciąć, że w tej chwili obmyśla sposób, w jaki będzie mógł się na niej odegrać. Na pewno domyślił się, że jej zachowanie było częścią gry i miało zamiar utrzeć mu trochę nosa.
    - Chciałeś, żebym była trudna... - zaczęła, z uśmiechem wpatrując się w jego brązowe oczy. Powoli zgięła lewą nogę w kolanie, ciągle nie odwracając wzroku. Z satysfakcją zarejestrowała, że Danny przestał stukać ją w ciągle wyprostowaną prawą nogę, chociaż nie zabrał stamtąd swojej dłoni. - No to masz mnie trudną - dokończyła.
    Czy go prowokowała? Z całą pewnością. Czy podobało jej się to? Jak cholera. Jej spojrzenie i uśmiech jasno mówiły, że rzuca mu wyzwanie. Na tę jedną chwilę przestała być "zbyt łatwa" i chciała, żeby Daniel się postarał i ją teraz zdobył, a nie tylko wziął. A przy okazji całkiem nieźle się przy tym bawiła. Jego zdezorientowanie było naprawdę cudownym widokiem.

    Alice XDD

    OdpowiedzUsuń
  127. Czuła, jak powoli przesuwa dłonią po jej łydce, jednak nie spojrzała w tamtym kierunku. Widząc, że chce usiąść pomiędzy jej nogami, rozszerzyła je nieco, by miał miejsce. Przyglądała się z uwagą, jak przesuwa wzrokiem po całym jej ciele, ciągle nic przy tym nie mówiąc. Wiedziała, że podjął wyzwanie - zdziwiłaby się, gdyby tego nie zrobił - i teraz pozostało jej tylko czekać na jego działania.
    Przechyliła głowę w pytającym geście, gdy w końcu się odezwał. Spodziewała się tego, że nie da po sobie niczego poznać, więc ten zwyczajny ton głosu nie był dla niej zaskoczeniem. Oczekiwała dalszej części tego pytania, ale Daniel jakby ją zignorował i powoli przesunął dłonią po jej zgiętej nodze. Alice drgnęła delikatnie, gdy położył obie dłonie na jej biodrach, było to jednak kompletnie niewyczuwalne. Każdy jego ruch był niespieszny, zupełnie tak, jakby wszystko robił od niechcenia, ale Ali znała go zbyt dobrze, by tak pomyśleć. Wiedziała, że on po prostu podchodził do tego wyzwania poważnie.
    Uchyliła usta, kiedy w końcu uniósł wzrok ze swojej dłoni do jej oczu, ale nic nie powiedziała. Jasna cholera, Danny potrafił budować napięcie i często z tego korzystał. Doskonale wiedział, kiedy na nią spojrzeć, a kiedy pozornie zignorować. Cały on.
    Przesuwał palcami po krawędzi jej majtek, zahaczając przy tym o wilgotną skórę. Alice z całych sił próbowała nie dać po sobie poznać, że wewnątrz się gotuje, ale gdy delikatnie złapał jej bieliznę i pociągnął w dół, spięła mięśnie. To było silniejsze od niej, tego nie dało się pohamować. Zaraz potem się opanowała, ale było już za późno; Daniel zauważył tę chwilę słabości.
    - Zawsze grasz fair? - zapytała, zmieniając temat. Ciągle była w tej samej pozycji, chociaż naprawdę bardzo chciała dotknąć jego mokrej skóry czy ust. Prowokował ją tym byciem blisko, prowokował ją całym sobą. I to była jedna z tych wielu rzeczy, które Ali w nim kochała.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  128. Niedostępne i zakazane rzeczy zawsze były bardziej pociągające. Wszyscy ludzie doskonale o tym wiedzieli, często mówiąc przy tym, że oni na pewno się oprą całej tej pokusie. Zazwyczaj jednak kończyło się to tak, że pragnienie okazywało się silniejsze. Alice była tego świadoma - sama zbyt często ulegała - i w tej chwili wykorzystywała ten powszechnie znany już fakt.
    Nie poruszyła się ani o centymetr, kiedy Danny nachylił się ku niej jeszcze bardziej, drastycznie zmniejszając dzielącą ich odległość. Jednocześnie uśmiechnęła się delikatnie, nie próbując nawet tego hamować. Daniela znała perfekcyjnie - tak samo jak on ją - i wiedziała, że nie zawsze trzyma się wszystkich zasad. Przestrzeganie reguł bywało nudne i wiążące ręce, ale ich łamanie naprawdę ekscytowało. Takie było jej zdanie i nic nie zapowiadało, by to miało się zmienić. A to niekonieczne granie fair play było jedną z tych rzeczy, które w Dannym uwielbiała.
    Przygryzła lekko dolną wargę, gdy tylko pocałował jej skórę. Czuła, że uśmiechał się przy tym. Znał wszystkie jej słabe punkty, nic więc dziwnego, że był świadom istnienia również tego.
    - Jesteś bardzo pewny siebie, Danny - stwierdziła z uśmieszkiem na wargach, słysząc jego słowa. Pozwoliła mu na to, by przewrócił ją na bok. Zacisnął przy tym delikatnie dłoń na jej biodrze i nie zabrał jej nawet wtedy, gdy Foxy ponownie oparła głowę na swojej ręce. - Ale to nie zapewni ci "wygranej", wiesz o tym, prawda? - Spojrzała prosto w jego brązowe oczy, nieświadomie zniżając ton głosu.
    Dotyk jego dłoni rozsyłał przyjemne fale ciepła po całym jej ciele, ale dziewczyna była zbyt uparta, by dać to po sobie poznać. Zamiast tego zaczęła powoli wodzić palcami po jego dłoni, przechodząc do nadgarstka i skończyła dopiero na łokciu. Powróciła, delikatnie muskając jego wilgotną skórę. Jednocześnie nie zrywała kontaktu wzrokowego, ciągle intensywnie wpatrując się w jego oczy. To pragnienie było silniejsze od niej... Ale nie zamierzała tak łatwo przegrać. Co to, to nie.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  129. Nie okazywała tego zewnętrznie — a przynajmniej miała nadzieję, że tak właśnie było — ale wewnętrznie usychała wręcz z oczekiwania. Z jednej strony nie chciała mu ulegać, ale z drugiej już nie mogła się doczekać, aż Danny w końcu złamie jej opór. To było cholernie sprzeczne i równie prawdziwe. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doznała, bo z żadną osobą nie miała aż takiego napięcia, nikt nie potrafił doprowadzić jej do podobnego stanu. Tylko on. W życiu by się do tego nie przyznała, ale czuła, że wcale nie musiała. Dan doskonale o tym wiedział.
    Przygryzła dolną wargę, nie ukrywając tego tym razem, gdy Daniel się odezwał. To napięcie pomiędzy nimi stawało się powoli nie do wytrzymania. Ich intensywny kontakt wzrokowy tylko bardziej ją nakręcał i była pewna, że nie tylko ją. Widziała w oczach Daniela pożądanie, które jednak nie przeszkadzało mu w utrzymywaniu tego chłodnego, twardego spojrzenia, jakim ją obdarzał. Jego dłoń na jej skórze sprawiała, że jej opór topniał z każdą chwilą, a ona już nie miała ochoty i siły, by z tym walczyć. Wymęczyła siebie już zbyt bardzo.
    Słysząc jego kolejne słowa, delikatnie chwyciła jego rękę w nadgarstku i powoli, na oślep położyła ją na kocu. Wzięła głęboki oddech, chcąc się nieco uspokoić, po czym w końcu przeniosła spojrzenie z jego oczu na jego uśmiechnięte wargi. Tym uśmieszkiem doprowadzał ją do szału, dobrze o tym wiedząc. Przysunęła się do niego bliżej, bliżej i jeszcze bliżej, aż w końcu niemalże dotykała swoimi ustami jego ust.
    A potem go pocałowała i to tak, jakby nie robiła tego od bardzo, bardzo dawna. Obie ręce zarzuciła na jego kark, kładąc się plecami na pomoście. Palcami jednej z dłoni przesuwała po jego plecach, robiąc to zupełnie nieświadomie, nawet nad tym nie panowała. Chyba po prostu wstrzymywała się zbyt długo.

    Alice ❤

    OdpowiedzUsuń
  130. Westchnęła w jego usta, kiedy przycisnął do siebie jej ciało. Na to właśnie czekała i tego sobie odmawiała przez te minuty, które wydawały się być wiecznością. Może to właśnie z tego powodu na wszystko reagowała teraz jeszcze mocniej? Z ulgą odczuła, że pocałunki Daniela były równie żarliwie co jej, oddawał je z takim samym zaangażowaniem, dłońmi błądząc po całym jej ciele, już kompletnie przed niczym się nie powstrzymując.
    Uwielbiała tę chwilę, w której oboje już wiedzieli, do czego prowadzą ruchy ich dłoni i ust. Ta wiedza tylko bardziej podkręcała atmosferę i rozgrzewała. I nie chodziło tylko o to, że ponownie dostarczą sobie dużą dawkę przyjemności, znowu będą się kochać. Bardziej chodziło tutaj o świadomość, że robią to właśnie ze sobą, a nie z kimś innym. Alice była przekonana, że intensywność ich doznań była ściśle połączona z miłością, którą do siebie czuli. Cała ta intymność jeszcze bardziej się pogłębiała i sprawiała, że seks nie był tylko seksem, a czymś więcej.
    Uśmiechnęła się, słysząc jego słowa, ale nie zdążyła zrobić nic więcej, bo Danny ją pocałował, skutecznie uniemożliwiając jej wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Zamknęła oczy, cofając jedną z dłoni z jego pleców aż do włosów, gdzie wplotła w nie swoje palce. Jednocześnie podciągnęła się trochę do góry, automatycznie znajdując się jeszcze bliżej niego. Rozkoszowała się wilgotnością i ciepłem jego skóry.
    Przerwała na chwilę pocałunek, odsuwając się od niego minimalnie. Ponownie spojrzała w jego oczy, wpatrujące się w nią intensywnie, i uśmiechnęła się lekko.
    - Wygrałeś - przyznała cicho, przyciągając go do siebie nieco bliżej. Przesunęła wargami po linii jego szczęki, aż w końcu zatrzymała się przy uchu. - Ale ja nie przegrałam - dodała szeptem, owiewając jego skórę swoim ciepłym oddechem.
    Przygryzła płatek jego ucha, ciągle się uśmiechając. Dopiero wtedy szybko powróciła wargami do jego ust, bo już zatęskniła za ich dotykiem. Zatęskniła za dotykiem całego Daniela.

    Alice ❤

    OdpowiedzUsuń
  131. [Dzięki, mam na to wielką nadzieję. :D]

    Vera

    OdpowiedzUsuń
  132. Ta noc była naprawdę, ale to naprawdę gorąca. Lato dawało się odczuć w pełnym znaczeniu tego słowa, a Alice — która bardzo lato lubiła — powoli zaczynała mieć tego dość. Ile można przekręcać się z boku na bok, przewracać kołdrę na wszystkie strony świata, otwierać i zamykać okna, podwijać koszulkę i schodzić na dół po wodę? To wszystko było strasznie męczące i utrudniało spanie. Alice długo nie mogła zasnąć, a kiedy — w końcu! — jej się to udało, było już około północy.
    Kiedy Daniel z impetem usiadł na materacu, Ali tylko przewróciła się na drugi bok, tak, że teraz była twarzą do chłopaka. Nie zbudziło jej to ani trochę; od zawsze miała bardzo mocny sen.. Dopiero dłoń delikatnie klepiąca jej policzek i powtarzanie jej imienia sprawiło, że leniwie otworzyła oczy. Zamrugała powoli, próbując zrozumieć, co się dookoła niej dzieje, bo jak na razie widziała tylko ciemność i otaczające ją niewyraźne kształty.
    Zmarszczyła delikatnie brwi, słysząc jego słowa. Zastanowiła się przez chwilę nad ich znaczeniem, co — zważywszy na jej stan — trochę jej zajęło, po czym pokiwała głową. Nie do końca jeszcze wszystko rozumiała, ale była pewna tego, że Daniel obudził ją w celu pokazania czegoś i jest około pierwszej z nocy. Kompletnie nie ogarniała jednak reszty jego wypowiedzi, ale postanowiła skwitować to milczeniem.
    Spojrzała w jego oczy i uśmiechnęła się sennie, unosząc jedną z dłoni i mierzwiąc mu i tak nieuczesane włosy. Skoro tak ładnie prosił... W dodatku użył tego swojego niezawodnego spojrzenia, które zawsze na nią działało. Nie miała nawet czasu na obmyślenie jakiegoś sprytnego planu, który sprawiłby, że zostałby w nią łóżku chociaż chwilę dłużej. Sprytnie. Zamrugała szybko i uniosła się powoli na łokciach, rozglądając się przy tym dookoła, jakby ciągle nie do końca wiedząc, w jakim miejscu się obudziła.
    — Dobra, dobra... Tylko — przetarła ręką oczy, chcąc sobie jakoś pomóc w przywróceniu do rzeczywistości — gdzie mnie zabierasz?

    Alice ❤

    OdpowiedzUsuń
  133. Pokręciła głową z uśmiechem, ale posłusznie podniosła się do pozycji siedzącej. Przetarła oczy i ziewnęła przeciągle, ale już chwilę potem chwyciła jego wyciągniętą rękę i za jej pomocą wstała. Zachwiała się lekko, jednak udało się jej odzyskać równowagę i pozwoliła Danielowi na pokierowanie nią. Nie próbowała się nawet zastanawiać, gdzie ją zabiera; w jej stanie i tak za wiele by nie wymyśliła.
    Obejrzała się za siebie, zaskoczona, gdy Danny zaprowadził ją do swojego pokoju i zamknął za nimi drzwi. Co on robił? Alice podrapała się po głowie, wodząc za nim zdziwionym spojrzeniem...
    A przynajmniej myślała, że było zdziwione, dopóki chłopak nie przełożył nogi przez parapet. Wytrzeszczyła oczy i chyba uchyliła usta, w milczeniu obserwując, jak siedzi okrakiem na oknie. Odchrząknęła cicho, gdy usłyszała jego słowa, ale sama się przy tym uśmiechnęła.
    - Zwariowałeś - powiedziała tylko, po czym podeszła do parapetu i powtórzyła ruchy Daniel, choć brakowało jej przy tym gracji. Jej ruchy przypominały trochę te, jakie wykonywał robot, ale czego się spodziewać po obudzonej w środku nocy Foxy?
    Kiedy tylko postawiła stopy na dachu, rozejrzała się dookoła, żeby zobaczyć rozłożony na dachówkach koc. Zaraz potem przeniosła spojrzenie na Danny'ego, który uśmiechał się do niej szeroko. Odwzajemniła uśmiech, podchodząc do niego bliżej i obejmując jego rękę swoimi dłońmi, delikatnie zaciskając palce na jego ciepłej i przyjemnej w dotyku skórze.
    - Dawno - przyznała, rozglądając się ciągle po otoczeniu. Jedynym światłem były gwiazdy, tej nocy bardzo widoczne. W Nowym Jorku wszędzie paliły się lampy uliczne, tutaj czegoś takiego na każdym możliwym kroku nie było.
    Szczerze mówiąc, Ali nie pamiętała, kiedy ostatnio wyjechała gdzieś na wakacje, nie licząc oczywiście tegorocznego pobytu w Duluth. Zawsze wystarczał jej Nowy Jork, którego znała chyba każdy zakamarek, no i wycieczki w czasie roku szkolnego. Poza tym, wiedziała, że wyjazd poważnie nadszarpnąłby ich budżet. Obecnie zarabiał tylko Chris, który i tak czasami miał aż nadto pracy. Alice nie chciała jeszcze dokładać mu tego wszystkiego, no i wiedziała, że obwiniał się o to. W końcu kiedyś, dawno temu wyjeżdżali gdzieś na te dwa miesiące... Jak się nad tym teraz zastanowiła, to chyba właśnie dlatego nie miał wielkich objekcji przed jej wyjazdem do Minnesoty.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  134. [Dziękuję za przywitanie. Mam nadzieję zostać tu jak najdłużej dobrze się bawiąc. Szczerze mówiąc kilkakrotnie czytałam twoją kartę trochę bojąc się pod nią napisać. Wydaje mi się, że twoja karta jest przemyślana i bardzo dobrze napisana, poza tym Dylan O'Brien <3. Czy chciałabyś napisać ze mną jakiś wątek?]

    Anthony Bloom

    OdpowiedzUsuń
  135. [To było coś w stylu wow ta karta jest taka piękna, mam za niską samoocenę żeby coś pod nią napisać, także spoko :d W wyobrażeniach mam relacje w której są dość dobrymi przyjaciółmi. Mogliby zrobić maraton Harry'ego Pottera skoro Daniel nigdy nie zobaczył wszystkich filmów. Co do pościgów i wybuchów, Daniel mógł towarzyszyć Anthony'emu w podróży do Chicago aby spotkać się z rodziną co w ostateczności mogło skończyć się podróżą autostopem w nieznane i wielkie tarapaty.]

    Anthony

    OdpowiedzUsuń
  136. [Jako największa fanka Pottera cieszę się, że wreszcie nadrobiłaś całość xD Miło mi, że odpowiada ci drugi pomysł. Musimy ustalić jeszcze jakieś szczegóły czy mogłaby poprosić cię o napisanie rozpoczęcia?]

    Anthony

    OdpowiedzUsuń
  137. [Myślałam o tym by podróż początkowo miała trwać dwa dni dlatego mają ze sobą tylko plecaki z jakimiś dodatkowymi ciuchami, żelkami czy podobnym jedzeniem. Mogłoby być tak, że dopiero się tam wybierali. Podczas podróży, na przykład autobusem jeden z nich widzi jak napięta jest sytuacja związana z podróżą do aktualnego miejsca docelowego i stwierdza, że nie warto tam jechać. Wysiadają na pierwszym lepszym przystanku, łapią stopa i jadą przed siebie.]
    Anthony

    OdpowiedzUsuń
  138. Spojrzała do góry, na niebo rozświetlone milionami małych, jasnych punkcików. Chyba nawet uchyliła lekko usta, zszokowana pięknem tego widoku. Nigdy nie widziała dokładnie tylu gwiazd i nie przypuszczała nawet, że jest ich tak wiele. Panująca dookoła cisza jeszcze bardziej podkreślała cudowność tej sytuacji i Alice nie mogła myśleć o obecnym momencie inaczej, jak o czymś perfekcyjnym. Nic nie mogło teraz im przeszkodzić - bez przeszkód mogli rozkoszować się swoim towarzystwem, a to także było idealne.
    - Nawet nie wiedziałam, ile tracę - stwierdziła z uśmiechem, po czym przeniosła spojrzenie na Daniela, który wpatrywał się w niebo.
    Odruchowo uniosła kąciki ust jeszcze wyżej, widząc spokój wymalowany na jego twarzy. Lubiła oglądać go wtedy, kiedy nie był tego świadomy, a już zwłaszcza wtedy, gdy był kompletnie wyluzowany i spokojny. Świadomość tego, że w tej jednej chwili nie przejmuje się kompletnie niczym, też działała uspokajając na Alice. Lubiła wiedzieć, że w jej obecności zapominał o wszystkich troskach. Cieszyło ją, iż odczuwał przy niej taki sam komfort, jak ona przy nim.
    Powędrowała za nim wzrokiem, a zaledwie chwilę potem siedziała obok niego na kocu.
    - Jak to uaktywniałeś się dopiero w nocy? - zapytała ze zdziwieniem. Mama Daniela, ignorując protesty syna, pokazała jej album ze zdjęciami, w którym pełno było chłopaka. Na prawie każdej fotografii miał zdarte kolana i łokcie albo poharatane policzki. Wyglądał na dzieciaka, który zawsze był w ruchu... A przy tym był bardzo uroczy.
    W oczekiwaniu na odpowiedź odwróciła się do Danny'ego plecami i położyła się na kocu. Głowę ułożyła jednak na jego kolanach, dzięki czemu była i blisko niego, i miała doskonały widok na usiane gwiazdami niebo. Jedną dłonią odnalazła rękę Daniela i splotła z nim palce, zaciskając je lekko na jego skórze.

    Ali <3

    OdpowiedzUsuń
  139. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się delikatnie, czując, jak Daniel zaczyna gładzić swoją dłonią jej włosy. Nie była już wcale śpiąca, ale ten dotyk działał na nią naprawdę uspokajająco. Tym razem nie zamierzała jednak wcale zasypiać, więc otworzyła szybko oczy.
    Potrafiła wyobrazić sobie Daniela jako dzieciaka, który wchodził wszędzie tam, gdzie nie powinien. To do niego bardzo pasowało; zawsze miał w sobie pełno energii, którą wyładowywał na mnóstwo sposobów. Gdyby w dzieciństwie był bardzo spokojny i grzeczny, chyba nie potrafiłaby mu uwierzyć...
    Przesunęła wzrok z jego twarzy na rozgwieżdżone niebo, gdy zapytał o jej dzieciństwo. Delikatnie przygryzła wargę, zagłębiając się w swoje wspomnienia z tamtego okresu. Czy była chłopczycą? Pewnie, że tak. Trzymała się z kolegami swojego brata i biła z nimi na patyki, jakie znajdowali po drodze. Właziła na najwyższe drzewa, chociaż dobrze wiedziała, że będzie bała się zejść z powrotem na ziemię i potem wołała ojca, żeby jej pomógł. Ledwo dotknęła stopami ziemi i już biegła gdzieś indziej, szukając czegoś, co mogłoby być świetną rzeczą do zabawy.
    — Masz rację — przyznała, by po krótkiej chwili zamilknąć. Uśmiechnęła się lekko, przypominając sobie pewne wydarzenie. — Jak byłam mała, miałam może siedem lat, w mojej szkole był zorganizowany bal przebierańców. Chciałam pójść przebrana za pirata... Nie śmiej się tak! — Szturchnęła Daniela ramieniem, ale sama uśmiechnęła się szerzej. — Ale moja mama stwierdziła, że będę cudowną księżniczką. Kupiła mi nawet sukienkę. I wiesz co? Nie chciałam jej włożyć, bo była cała różowa. Miałam jeszcze do tego taką zabawkową tiarę, dostawałam apopleksji na sam jej widok... Ciągle mówiłam, że ja chcę być piratem, ale mama tak ładnie mnie prosiła... No i w końcu włożyłam tę sukienkę. Chris śmiał się ze mnie chyba cały dzień, mówię ci! — dodała nieco podniesionym głosem. — Na początku mi się nie podobało na tym balu, bo prawie każda dziewczynka była przebrana za księżniczkę, a ja byłam taką małą buntowniczką. Nawet mam zdjęcia, jak stoję koło mamy z naburmuszoną miną. Potem stwierdziłam, że nie wyglądam aż tak źle i fajnie się bawiłam.
    Zamilkła, bo głos zaczął się jej łamać. Od śmierci jej mamy minęło już tyle czasu, że nie płakała już na sam dźwięk jej imienia, ale to ciągle bolało. Strata tak ważnej osoby w swoim życiu nie mogła przejść bez echa i chociaż Alice bardzo rzadko to pokazywała, to cholernie tęskniła za tamtymi latami, kiedy miała pełną rodzinę. Nie użalała się nad sobą, ale gdy już zaczynała o tym mówić, coś w niej pękało.
    Nieco mocniej ścisnęła dłoń Daniela, jakby czerpiąc siłę z jego obecności przy niej. Ufała mu i czuła, że on chce wiedzieć o niej jak najwięcej. Kiedyś musiała się przed nim całkowicie otworzyć.

    Alice ❤

    OdpowiedzUsuń
  140. Teraz, po tylu latach, Alice musiała przyznać, że uroczo wyglądała w tej różowej sukience. To zdjęcie bardzo wyróżniało się na tle innych z jej dzieciństwa; nie było na nim widać poharatanych kolan i kompletnie rozczochranych włosów. Aż ciężko było uwierzyć, że to naprawdę jest ona.
    Spojrzała na niego zaskoczona, kiedy oświadczył, że chce tę fotografię. Może i nie było to jedno z jej najbardziej żenujących zdjęć, ale i tak... Z drugiej strony, Alice widziała chyba wszystkie wstydliwe zdjęcia, jakimi on mógł się poszczycić.
    Kiedy wspomniał o jego zdjęciu w samych kaloszach, Alice zaczęła niepohamowanie się śmiać. Po prostu nie mogła się przed tym powstrzymać, bo widok, jaki pojawił się w jej głowie, był po prostu zbyt zabawny. Przekręciła się na bok, ciągle nie przestając się śmiać, i aż się zgięła w pół na kolanach Daniela. Musiała wyglądać teraz idiotycznie, ale teraz w ogóle o tym nie myślała. Brzuch zaczął ją boleć od tego głośnego, niekontrolowanego śmiechu.
    - Prze... przepraszam - wydusiła z siebie, kiedy udało się jej wreszcie uspokoić. Łapała ciężko oddech, ocierając dłonią łzy rozbawienia. Czasami dostawała takich ataków śmiechu i nic nie mogła na to poradzić. To było silniejsze od niej. - Po prostu... po prostu przypomniałam sobie, jak wyglądałeś na tym zdjęciu - wyjaśniła, z powrotem przekręcając się na plecy i zerkając na jego twarz. Miał śmiesznie naburmuszoną minę, na co Alice uśmiechnęła się lekko, jakby nieśmiało. Pociągnęła go za koszulkę w dół, by móc zapleść swoje dłonie na jego karku i podciągnąć się do góry. Dała mu buziaka w policzek, ciągle się przy tym uśmiechając. - Nie dąsaj się już tak! Jak wrócimy do Nowego Jorku, to pokażę Ci to swoje zdjęcie. - Ponownie pocałowała go w policzek.
    Była mu wdzięczna za to, że - świadomie lub nie - tak bardzo ją rozbawił. Nie pozwolił tym samym na to, by była smutna. Alice naprawdę nie lubiła się nad sobą użalać, a tym razem w skwasiłaby jeszcze atmosferę. Ten chłopak potrafił zmienić jej nastrój jednym zdaniem czy gestem i była to jedna z tych rzeczy, za które tak bardzo go kochała.

    Alice ❤

    OdpowiedzUsuń
  141. No tak... Nie pomyślała o tym, że może zachowuje się trochę głośno. Miała tylko nadzieję, że nie obudziła mamy Daniela. Może ta miała tak mocny sen, jak tata Danny'ego? Alice aż za dobrze wiedziała, jak ciężko go obudzić... Nie, żeby to był minus. Szczerze mówiąc, ten kamienny sen bywał i dla niej, i dla Dana wprost zbawienny.
    Uśmiechnęła się lekko, kiedy pocałował ją drugi raz w policzek. Już miała coś mu odpowiedzieć, kiedy chłopak skutecznie zatkał jej usta pocałunkiem. Alice ochoczo go oddała, ciągle się przy tym uśmiechając i odruchowo gładząc palcami jego kark, zahaczając nimi o jego ciemne włosy.
    - Straszne! - powiedziała ze śmiechem, kiedy zabrakło jej powietrza i została zmuszona do przerwania pocałunku. Zaraz potem ułożyła się tak, że ciągle siedząc na kolanach Daniela mogła spokojnie oprzeć się głową o jego ramię. To była jej ulubiona pozycja. - Szkoda, że już jutro wracamy... - powiedziała szczerze.
    Spodobało się jej w Duluth. To miejsce było bardzo spokojne do Nowego Jorku, w którym zawsze coś się działo. Polubiła też mamę Daniela i wszystko wskazywało na to, że z wzajemnością. Przyjemnie się z nią rozmawiało; była taka wyluzowana i miała bardzo podobne do Daniela poczucie humoru. I był też Shasta, który - choć wielki - od początku ją urzekł. W dodatku widziała też zadowolenie Danny'ego, który cieszył się z tego, że znowu przebywał w Minnesocie. Owszem, wiedziała, że kocha Nowy Jork, ale tutaj też wyglądał tak, jakby to było jego miejsce na ziemi.
    Oznaczało to także powrót do szkoły, a ten rok był jej ostatnim w BAA. Nie miała pojęcia, co będzie robiła po zakończeniu edukacji. Nie wiedziała jeszcze, na jakie studia pójdzie, czym w ogóle zajmie się w życiu. Wybrała profil teatralny, bo lubiła wcielać się w inne role, ale nie widziała siebie na scenie, w przeciwieństwie do Daniela. Wypadałoby też przenieść się na własne... Teraz jednak nie chciała się tym martwić.

    Alice ❤

    OdpowiedzUsuń
  142. Westchnęła ciężko, słysząc jego pytanie. Od pewnego czasu zastanawiała się nad tym, co miała zamiar robić po zakończeniu edukacji w Brooklyn Art Academy, ale wcale nie pomogło jej to w podjęciu ostatecznej decyzji. Co prawda miała już na oku kilka uczelni, ale jedyną rzeczą, jakiej była w stu procentach pewna to to, że chce skończyć studia. Zastanawiała się nad historią i filologią angielską, jednak nie do końca była pewna, czy przyniesie jej to dobre zarobki w przyszłości. Z pewnością nie miała zamiaru męczyć się na kierunku, z którego kompletnie nic by nie zrozumiała, a zatem odpadały te powiązane z medycyną i przedmiotami ścisłymi.
    — Dalej... — powiedziała cicho, zsuwając się nieco w dół, żeby móc spokojnie zmieścić się głową pod jego brodą. — Nie mam pojęcia. Znaczy się, na pewno pójdę na studia. Nie wiem, na jaki kierunek, nie wiem, na jaką uczelnię. Mam kilka na liście, no wiesz, ale ciągle jestem niezdecydowana. — Uniosła spojrzenie do góry, chcąc znowu spojrzeć na czarne niebo rozświetlone ogromną ilością gwiazd. Ten widok był naprawdę piękny. — I wyprowadzę się od Chrisa. W tym roku pewnie pójdę do jakiejś pracy, żeby mieć na to "dorosłe życie" pieniądze... Nie chcę mu już dłużej siedzieć na głowie, tym bardziej, że coraz poważniej myśli o swojej dziewczynie. Jest z nią już... sześć lat? Nie zdziwiłabym się, jeśli w ciągu tego roku szkolnego musiałbyś iść ze mną na ślub — stwierdziła, bezwiednie przesuwając kciukiem po jego dłoni.
    Cieszyła się na myśl o tym, że jej brat ułoży sobie życie z kobietą, którą kocha. I dlatego też chciała mu to trochę bardziej ułatwić, tym samym się usamodzielniając. Trochę się tego obawiała, ale zmian w życiu nie da się uniknąć. One zawsze nadejdą, wcześniej czy później.
    Najbardziej jednak bała się tego, że związek jej i Daniela może nie wytrzymać tej próby. To nie było tak, iż wątpiła w ich miłość, bo to wcale nie było tak. Ale ile par rozeszło się po zakończeniu liceum? Wiedziała, że oboje wybiorą inne kierunki studiów. Marzeniem Danny'ego już od dziecka było aktorstwo; okazywał to całym sobą. Ali nie widziała siebie na scenie, więc to było całkowicie logiczne, że nie będą się widywać już tak często. Nie zamierzała jednak pozwolić na to, by ich związek się zakończył. Zresztą, czuła, że Dan myśli dokładnie w ten sam sposób.
    — I jeszcze jedno. — Przesunęła głowę nieco w bok, po czym wyciągnęła jedną z dłoni z jego uścisku i delikatnie puknęła go palcem w podbródek, żeby spojrzał na nią w dół. — My. To też jest pewne i nie mam najmniejszego zamiaru tego zmieniać, okej? Po prostu... po prostu nie chcę, żeby przez całe to zamieszanie z wyborem uczelni i wszystkiego innego coś się, no wiesz, popsuło. — Zabolało ją samo wypowiadanie czegoś takiego, bo ciągle dobrze miała w pamięci ich ostatnią kłótnię. Nie chciała zmuszać Daniela i siebie do ponownego przechodzenia czegoś takiego.

    Alice ❤

    OdpowiedzUsuń
  143. Sześć lat to szmat czasu. Alice zawsze podziwiała brata za to, że tak długo trwał w związku. Kiedyś nawet nie do końca potrafiła to zrozumieć, ale chyba nie można było się jej dziwić — wtedy jeszcze nie była zakochana i jeżeli się z kimś "wiązała", to zazwyczaj tylko na jedną noc albo na krótki okres czasu. Najzwyczajniej w świecie nie znała takiej miłości, która mogła związać dwójkę ludzi. Teraz w końcu zaczynała to dostrzegać, bo kiedy była blisko Daniela, to chciała spędzić z nim te sześć lat i jeszcze więcej.
    Uśmiechnęła się szeroko na widok jego uśmiechu, który tak bardzo uwielbiała oglądać na jego twarzy. Od razu poczuła się lepiej, a on wydawał się być tego całkowicie świadomy. Po prostu wiedział, że jest w stanie poprawić czymś takim jej humor.
    Przyjemna fala ciepła rozlała się po jej ciele, gdy Daniel powiedział kocham cię. Alice słyszała niesamowitą szczerość i naturalność w tych słowach. Naprawdę nic nie mogło już w tej chwili pogorszyć jej nastroju, to było coś niewykonalnego. Uśmiechnęła się szerzej, po prostu nie mogąc opanować swojego szczęścia i chyba nikt nie powinien się jej dziwić. Każde kocham cię usłyszane od swojego mężczyzny jest piękniejsze od poprzedniego. W dodatku sposób, w jaki powiedział obiecuję sprawił, że naprawdę uwierzyła w to, że wszystko będzie z nimi w porządku.
    Odwróciła się do niego twarzą, po czym nieco mocniej przycisnęła swoje nogi do tych jego. A potem pochyliła się lekko do przodu i pocałowała go delikatnie, palcami jednej z dłoni muskając jego kark.
    — Ja też ciebie kocham — powiedziała cicho, gdy już odsunęła się od niego na niewielką odległość. — A jeżeli oboje czujemy to samo, to na pewno nic nie ma prawa się popsuć, prawda? — zapytała z delikatnym uśmiechem, po czym – nie czekając na jego odpowiedź – pocałowała go drugi raz, tym razem mocniej i z większą dozą namiętności.

    Alice ❤

    OdpowiedzUsuń
  144. Uśmiechnęła się kącikiem ust, kiedy usłyszała jego słowa, a potem zaśmiała się cicho, kręcąc przy tym delikatnie głową. Alice nie miała zamiaru "przetrzymać" z nim jeszcze pięć i pół roku, o nie. Ona chciała być z nim o wiele dłużej i naprawdę myślała w ten sposób. Traktowała ich miłość tak poważnie, jak jeszcze nic nigdy w całym życiu. W dodatku widziała, że on także myśli dokładnie w ten sam sposób.
    — Jestem tego absolutnie pewna — stwierdziła stanowczym głosem, który wcale nie współgrał z coraz to bardziej poszerzającym się na jej twarzy uśmiechem.
    Pozwoliła mu na to, żeby odwrócił ją do siebie plecami i wygodnie oparła się o jego klatkę piersiową. Zjechała ciałem trochę w dół, a Daniel ponownie oparł brodę na jej głowie. Ułożyła swoje dłonie na jego rękach, po czym bezwiednie zaczęła gładzić jego skórę palcami, jednocześnie wpatrując się w niebo.
    Ten moment był absolutnie perfekcyjny. Składało się na to dosłownie wszystko... O ile w domu było duszno, to na zewnątrz chłodny, przyjemny wiatr nie pozwolił na uduszenie się w gorącu. Przed nią rozpościerał się jeden z najpiękniejszych widoków, jakie widziała w życiu, a za nią siedział Daniel, który obejmował ją swoimi ramionami. W dodatku byli tutaj całkowicie sami i nikt nie mógł im przeszkodzić. Takie zwykłe siedzenie i cieszenie się swoją obecnością było znacznie przyjemniejsze oraz bardziej komfortowe, gdy nikt ich nie obserwował.
    Powoli odchyliła się w bok, żeby pocałować Daniela w policzek, ale trzymał głowę za wysoko, przez co cmoknęła go w szyję. Chwilę potem schowała noc w miejscu pomiędzy jego ramieniem a szyją i z przyjemnością zaciągnęła się jego zapachem.
    — Dzięki, Danny — powiedziała cicho, bo nie było potrzeby użycia głośniejszego tonu głosu. Słyszał ją doskonale. — Za to, że mnie tutaj zabrałeś, za jezioro... i za te gwiazdy też.

    Alice ❤

    OdpowiedzUsuń
  145. W ich wieku szukało się każdej możliwej okazji, żeby wypić parę kolejek. Kończył się rok szkolny? To chyba oczywiste, że należy wznieść za to toast! Do rozpoczęcia dziesięciomiesięcznej katorgi zostało zaledwie kilka dni? Za to też powinno się napić. Kuzyn brata przyjaciółki znajomej brał ślub? No to zdrowie państwa młodych!
    Z tego też powodu wraz z Danielem wybrała się na imprezę do jego kolegi. Nie mogła przecież odpuścić sobie uczczenia takiej okazji! Na początku trzymała się z chłopakiem, rozmawiając z wspólnymi znajomymi i popijając piwo z butelki. Z niektórymi osobami nie widziała się przez całe wakacje, dlatego też bardzo wciągnęła się w przeprowadzane rozmowy. W końcu dorwały ją dwie koleżanki — Nadya i Lisa — które bez pytania porwały ją gdzieś dalej. No i w ten właśnie sposób rozstała się z Dannym.
    — A więc mówisz, że znalazłaś sobie kogoś na stałe? — zapytała Ali, uśmiechając się szeroko. Obecnie siedziała na miękkiej, wygodnej kanapie z jeszcze pełnym kieliszkiem wódki w dłoni i słuchała opowieści rudowłosej Lisy, która tak się rozgadała na temat swojej wakacyjnej miłości, że ignorowała wszystko inne dookoła.
    — Foooxy! — Nadya przewróciła oczami z pobłażliwym uśmiechem, po czym zaśmiała się głośno. Nie trzeba było się wnikliwie przyglądać, żeby wiedzieć, że ona już zdążyła wypić sobie trochę więcej, niż dwie inne dziewczyny w jej towarzystwie. — Daj spokój, przecież obie znamy Lisę. To, że ty się ustatkowałaś z przystojnym panem przewodniczącym nie znaczy, że wszystkim dookoła też się uda.
    Lisa westchnęła teatralnie, po czym pokręciła głową, odrzucając przy tym swoje włosy z opalonej twarzy.
    — Alice ma rację — powiedziała tylko, rzucając Nadyi wyniosłe spojrzenie.
    — Ha! I co? Mówiłam? — Ali uśmiechnęła się szeroko, po czym wypiła wódkę ze swojego kieliszka i nieco bardziej rozwaliła się na kanapie. Dokładnie w taki sposób, żeby zza ramienia siedzącej naprzeciwko Nadyi mieć idealny widok na stojących przy drzwiach tarasowych Daniela, Nata i Joego oraz... dwie inne dziewczyny?
    Zmarszczyła brwi, widząc, że jedna z nich — ta blondwłosa — stoi stanowczo zbyt blisko Daniela. W dodatku ta jej kiecka... Była za krótka. W dodatku cały czas się na niego patrzyła. O, nie. Co to, to nie. Alice zmrużyła oczy, po czym odstawiła pusty już kieliszek na szklany blat stolika, spojrzała na swoje koleżanki i oświadczyła:
    — Idę do mojego przystojnego pana przewodniczącego.
    I z tymi słowami ruszyła w stronę tarasu, dłonie wsadzając w kieszenie czarnych szortów. Zarejestrowała, że ktoś zmienił muzykę, ale teraz jej uwagę zaprzątała stojąca przy drzwiach grupka ludzi. Z każdym krokiem zauważała, że sukienka tej dziewczyny była krótsza i krótsza, a spojrzenie, jakie posyłała w kierunku Dana, zbyt przeciągłe. A może tylko się jej zdawało?
    Na miejsce dotarła dokładnie w tej chwili, w której Joe zadał pytanie dwóm dziewczynom, które zachichotały głośno.
    — Tego, żeby nie był zajęty — stwierdziła ta stojąca obok Daniela dziewczyna.
    Doprawdy? Alice szybko stanęła po drugiej stronie chłopaka z szerokim uśmiechem, po czym stanęła na palcach i pozornie spokojnym ruchem zmierzwiła mu włosy, zza jego ramienia rzucając blondynce mordercze spojrzenie.
    — Sorry, dziewczyny, trochę się spóźniłyście — rzuciła tylko, z powrotem stając na pełnych stopach i opierając się głową o ramię chłopaka.

    Ali XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  146. Kątem oka zarejestrowała jego speszenie, które wcale się jej nie spodobało. Nie zmniejszyła swojego uśmiechu, jednak przyjrzała mu się nieco uważniej, być może szukając gdzieś na jego policzku śladu po jasnoróżowej szmince. Niczego takiego — na całe szczęście — nie znalazła, więc już uspokojona przesunęła wzrok na Joego, który również wyglądał na trochę poddenerwowanego. Wszystko wskazywało na to, że jej obawy były chociaż trochę uzasadnione...
    — Moje niesamowite wyczucie czasu skończy się wraz z pierwszym września — stwierdziła z uśmiechem, na co Joe, dziewczyna, która obejmował oraz Nat zaśmiali się. No cóż, już powszechnie było wiadomo, że Alice wszędzie przychodziła trochę po czasie... Najbardziej zauważalne było w to szkole, gdzie dziewczyna wpadała zziajana i spóźniona na każdą jedną lekcję.
    Foxy przeniosła spojrzenie z Joego na blondynkę, której nieco zrzedła mina. Dalej jednak wyglądała tak samo dumnie, jak przed chwilą. Była zdecydowanie wyższa od Ali, co chyba starała się podkreślić, wyciągając szyję jak jakaś żyrafa. W dodatku ten uśmieszek na jej ustach... No, nie wyglądało to za dobrze. Ale Foxy nie zamierzała idiotycznie się prostować, żeby w taki sposób przydać sobie trochę tych centymetrów.
    — Chyba nie sugerowałam, że czymkolwiek się martwię? — powiedziała Alice, uśmiechając się przy tym tak miło, że aż wrednie.
    Nie trzeba było dopowiadać, że była zazdrosna, bo to było widać doskonale. A teraz, kiedy procenty wesoło krążyły sobie w jej żyłach, to wszystko uwydatniało się bardziej. Oczywiście nie zachowywałaby się w taki sposób, gdyby Daniel obejrzał się na ulicy za jakąś ładną dziewczyną, a potem od razu powrócił myślami do niej, bo i jej zdarzało się rzucić okiem na jakiegoś przystojniejszego chłopaka. To było całkowicie naturalne. Ale sprawa wyglądała inaczej, gdy jakaś blondynka kokietowała Daniela, który w dodatku nie stawiał żadnego oporu. O, nie. Tu już się włączał jealous mode, którego nic nie mogło powstrzymać. Musiała pokazać, że Danny ma już dziewczynę.
    — Foxy, wracaj! — Nadya nagle wpadła między grupkę zgromadzonych przy tarasie nastolatków, uśmiechając się przy tym szeroko i machając wszędzie kręconymi, brązowymi włosami. Złapała zdezorientowaną Alice za dłoń i pociągnęła w swoim kierunku. — To, że Lisa ci się już ze wszystkiego wyspowiadała, nie znaczy, że ja nie mam ci nic do powiedzenia...
    I pociągnęła za sobą Ali, kompletnie ignorując jej ciche, acz wyraźne protesty. Kiedy Foxy zorientowała się, że nic to nie da, odwróciła się w kierunku Dana i posłała mu jedno, ostrzegawcze spojrzenie. Nie trzeba było długo się zastanawiać nad jego znaczeniem, a przynajmniej taką Ali miała nadzieję...
    Bo nie zrobiła zrobić już nic więcej; zniknęła pomiędzy tłumem podchmielonych nastolatków.

    Alice XDDD

    OdpowiedzUsuń
  147. Chyba nikogo nie mogło dziwić to, że Alice była aż tak nieprzyjaźnie nastawiona do blondwłosej dziewczyny, której imienia akurat zapomniała. Nie spodobało jej się to, że nieznajoma czuła się na tyle pewnie, by pożerać go wzrokiem, kiedy gdzieś obok kręciła się Ali. Jeszcze gorsze było to, że Daniel w żaden sposób nie zareagował. Nie mógł się od niej odsunąć o dwa kroki? Pięć kroków? Pięć metrów?
    — Hej, Foxy! — Nadya zamachała jej dłonią przed oczami, bo dziewczyna kompletnie się wyłączyła. Była zbyt zajęta oglądaniem kątem oka grupki ludzi, którzy stali przy drzwiach tarasowych. Drgnęła, zaskoczona, i z powrotem skupiła swoją uwagę na Nadyi.
    — Tak? — zapytała stukając paznokciem w plastikowy kubek z piwem, które dosłownie dwie sekundy temu zostało tam wlane. Upiła trochę.
    — Czy ja ciebie nudzę? — spytała zirytowana szatynka, odgarniając ręką burzę loków.
    — Nie! — odpowiedziała oburzona Alice. Bardzo możliwe, że w innych warunkach byłaby naprawdę zainteresowana historią opowiadaną przez Nadyę, ale teraz jej myśli zaprzątało zgoła co innego. Czuła palącą wręcz potrzebę ponownego odwrócenia się twarzą do tarasu. — Ja po prostu...
    — O kurwa, Foxy, patrz! — Nadya szybko odwróciła kompletnie zdezorientowaną tak nagłą zmianą nastroju Alice tak, żeby znowu mogła obserwować Daniela i jego koleżankę.
    A to, co zobaczyła, sprawiło, że krew w niej zawrzała. Ta blondynka jak gdyby nigdy nic wieszała się Danny'emu na ramieniu! A on sobie tylko stał, jak gdyby nigdy nic! Może było mu obojętne, że jakaś inna dziewczyna go sobie obejmuje, jednocześnie stojąc tak blisko, że już bliżej chyba nie było można? Ali czuła, że ciśnienie się jej podnosi.
    — Idę tam! — warknęła i już zrobiła krok do przodu z zamiarem ruszeniem w kierunku Daniela. Ktoś musiał mu wybić takie zachowanie z głowy... i to bardzo skutecznie.
    Nie zdążyła jednak wprowadzić tego w życie, bo Nadya złapała ją za rękę i pociągnęła do tyłu. Foxy prawie się wywróciła, jednak udało się jej odzyskać równowagę. Odwróciła się wściekła, posyłając koleżance takie spojrzenie, że ta aż spuściła wzrok.
    — Co ty wyprawiasz?! Jakaś lafirynda przyczepiła się do Dana, który najwyraźniej nie ma nic przeciwko temu, a ty mnie powstrzymujesz przed pójściem tam i...
    — Poczekaj chwilę. Jest z nimi Joe...
    — Joe? Serio? Mam polegać na nim? — Alice prawie się roześmiała. Lubiła tego chłopaka i tak dalej, ale czasami naprawdę ją załamywał. Nie sądziła, żeby mógł powstrzymać Daniela przed czymkolwiek.
    — Najwyraźniej tak. Właśnie spławił tę laskę. — Nadya uśmiechnęła się kącikiem ust. Foxy szybko odwróciła się i zobaczyła, że dziewczyna odchodzi z Natem. — Czekałam, aż to zrobi. Chyba nie chciałabyś tam wpaść i przyznać, że ta cała blondyna aż tak cię wkurzyła, no nie?
    — Nie — przyznała Alice, po czym wyrwała się i wściekła – choć troszkę uspokojona – wyrwała rękę z uścisku Nadyi.
    Szybkim krokiem ruszyła w kierunku tarasu, omijając kręcących się wszędzie nastolatków. Już ona zamierzała dobitnie przemówić Danny'emu do rozumu. Była naprawdę bardzo zdenerwowana na chłopaka i, co najlepsze, to doskonale malowało się na jej twarzy. Nic więc dziwnego, że kiedy Daniel znowu ją zobaczył, miał dość niepewną minę. Joe za to w końcu zachował się stosownie, mruknął jakieś niemrawe "cześć" i wtopił się w tłum.
    Alice chwyciła swojego chłopaka za rękę i zaciągnęła na taras, gdzie — przynajmniej chwilowo — nikogo nie było.
    — Co ty, kurwa, wyprawiasz?! — zapytała wściekle, patrząc na niego złowrogo. — Jakaś dziewczyna się obściskuje, a ty jej na to pozwalasz?!

    Alice XDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  148. Sposób, w jaki Daniel zareagował na jej przybycie, tylko bardziej ją rozsierdził. Chłopak zachowywał się tak, jakby nic nie zrobił i kompletnie nie rozumiał tego, że jest zdenerwowana. Alice wprost nie mogła w to uwierzyć.
    Kiedy przewrócił oczami, zalała ją nowa fala wściekłości. Nie domyślił się chyba, jak bardzo ją to wkurzyło, bo zamiast się jakoś zreflektować, zaczął mówić do niej wymijającym i irytującym tonem. Całkowicie ją zbagateliziwał i nie widział nic złego w swoim postępowaniu, bo przecież to było nic. Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego, że pogrąża się z każdym słowem?
    Pewnym ruchem położyła dłonie na jego klatce piersiowej, zatrzymując go przed złożeniem pocałunku na jej ustach. Był stanowczo zbyt pewny siebie i tego, że Alice już o wszystkim zapomniała. Niestety, tak nie było. Tylko bardziej działał jej na nerwy swoim zachowaniem, skutecznie podnosząc jej ciśnienie. Była w tej chwili tak wściekła, że naprawdę głupotą byłoby ją ignorować i wchodzić jej w drogę, ale - jak widać - dla niektórych to wcale nie było takie oczywiste.
    - Owszem, ta dziewczyna cię obściskiwała - powiedziała z pozoru spokojnie, odsuwając od siebie jego ręce. - Stała tak blisko ciebie, jak ja teraz, i obejmowała cię ramieniem. A ty spokojnie tam stałeś, śmiałeś się i pozwalałeś jej na to... Nie przerywaj mi! - Daniel, który już otwierał usta, ponownie je zamknął. - Może jeszcze myślisz, że nie zauważyłam tego spojrzenia, jakie za nią posłałeś? Szkoda, że kubek jej z dłoni nie wypadł, prawda? Wtedy by się po niego pochyliła i ta krótka kiecka pokazałaby jeszcze więcej.
    Może teraz trochę przesadzała, bo wodzenie za kimś innym wzrokiem nie było niczym złym, ale chciała, żeby Daniel dokładnie potrafił sobie wyobrazić, co ona czuła. Dlaczego w ogóle musiała mu coś takiego tłumaczyć? Przecież to było logiczne, że takich rzeczy się nie robiło!
    - Powiedz mi, Danny, jak ty byś zareagowł, gdyby to mnie jakiś przystojny chłopak obejmował w taki sposób, stał bardzo blisko mnie, a ja bym tylko się śmiała i pozwalała na to?! - zapytała podniesionym tonem głosu, twardo wpatrując się w jego oczy. Chyba właśnie jej spojrzenie było najbardziej wymowne.
    Ta blondynka była naprawdę ładna i potrafiła za pomocą ubioru podkreślić to, co miała najlepsze. W dodatku była wysoka, a to było największym kompleksem Alice, chociaż nie okazywała tego za często. Nic wiec dziwnego, że poczuła się zagrożona - chociaż wiedziała, że Dan nigdy by jej nie zdradził - i wściekła, widząc, że dziewczyna ot tak obejmuje jej chłopaka, a ten wyraźnie nie ma nic przeciwko temu.

    so jealous

    OdpowiedzUsuń
  149. Dramatyzujesz? Dramatyzujesz?! Alice wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. Po całym tym jej wywodzie jedyną rzeczą, jaką miał jej do powiedzenia, było to, że ona dramatyzuje? Nawet jeśli, to było to całkowicie zrozumiałe. Była pewna, że gdyby zamienili się miejscami, on też by teraz tutaj stał, denerwował się i - oczywiście - dramatyzował. Niestety, sytuacja wyglądała tak, jak wyglądała.
    Uniosła brwi, gdy usłyszała jego kolejne słowa. Chyba się nie spodziewał, że to ją uspokoi? Alice westchnęła ciężko, z impetem wkładając ręce do kieszeni szortów. Serce ciągle biło jej szybko, a ona była tak samo zła. Najwyraźniej jej słowa w ogóle nie przyniosły takiego efektu, jakiego oczekiwała. Wiedziała, że alkohol znacząco obniża zdolność racjonalnego zachowania u Daniela, ale nie sądziła, że tak!
    Otworzyła usta, żeby odpowiedzieć na jego zarzuty. Wtedy jednak poczuła jego dłonie na swoich ramionach, dlatego też powstrzymała się przed wypowiedzeniem czegokolwiek i tylko spojrzała na jego twarz. W spokoju wysłuchała jego słów, składając przy tym ręce na piersi. Zacisnęła usta i spojrzała w bok, ciągle zirytowana jego zachowaniem. Jak on mógł wcześniej tak ją zbagatelizować? Mało tego, wydawało jej się, że te przeprosiny były wypowiedziane tylko i wyłącznie dla świętego spokoju, jakby już po prostu miał dość słuchania tego, jak przed nim stoi i dramatyzuje. Nie chciała jednak psuć sobie imprezy kłótnią z Dannym, więc kiedy już postanowił przyznać jej rację, nie zamierzała dłużej tego ciągnąć. Miała nadzieję, że zrozumiał.
    - Okej - mruknęła, powracając spojrzeniem do jego oczu. - Ale nie chodzi mi o to, żebyś nie zbliżał się do żadnej dziewczyny. Chodzi mi o to, żebyś reagował i nie dał się obściskiwać . - Nie mogła się powstrzymać przed użyciem tego słowa, bo według niej ono było niezwykle adekwatne. No i ciągle była na niego zła, więc chciała to jeszcze jakoś podkreślić. Jego słowa nie mogły wszystkiego załatwić ot tak. - Chodźmy już stąd - powiedziała, ściągając ze swojego ramienia rękę chłopaka. Drugą dłonią wzięła kubek Daniela, bo chciało jej się pić. Okazało się jednak, że już nic tam nie ma.

    wybaczam

    OdpowiedzUsuń
  150. Od tamtego momentu Alice trzymała się z Danielem i znajomymi z klasy teatralnej. Może i niektórzy mówili, że ludzie z III E byli nieobliczalni, niebezpieczni i zdecydowanie za bardzo rozrywlowi, ale Alice uwielbiała tych ludzi. Owszem, bardzo często ją irytowali... Na przykład tym, że stanowczo zbyt bardzo interesowali się życiem innych, a biorąc pod uwagę fakt, iż ona oraz Danny byli jedną z najpopularniejszych par w szkole, sama była pod ostrzałem. Z biegiem czasu jednak to tego przywykła i po prostu zmieniała temat, gdy tylko padało jakieś prywatne pytanie.
    Spojrzała zaskoczona na grupkę znajomych, gdy została wywołana jakaś impreza u Jake'a. Nie miała pojęcia, o czym mowa... Przynajmniej dopóki Joe nie rzucił teatralnym sucharem. Alice zaśmiała się głośno, biorąc spomiędzy swoich nóg puszkę piwa. Udało się jej dorwać ostatnią, bo zapasy zaczynały się już kończyć. Co prawda czuła, że może i nie powinna dalej pić - była pewna, że gdyby teraz wstała, to straciłaby równowagę i z powrotem wylądowała czterema literami na ziemi - ale chciała. A kto jej tego zabraniał? Nikt.
    - No, ta była całkiem niezła - przyznała ze śmiechem Nadya, puszczając oczko do uśmiechniętej Foxy.
    - Chciałabym to potwierdzić, ale nic z niej nie pamiętam - powiedziała Ali, upijając dwa porządne łyki z puszki. Swoimi słowami wywołała salwę śmiechu u nastolatków. - Wiecie, to była taka aluzja, żebyście nam w końcu wyjaśnili, co...
    - Chyba sobie żartujesz - przerwał jej Nate.
    - To jest tajemnica! - oburzył się Joe.
    Foxy przewrócił oczami, ale jednak się uśmiechnęła. Nie liczyła na to, że faktycznie się czegoś dowie, a tak właściwie... To chyba nawet nie chciała. Wtedy ten balkon straciłby co najmniej połowę swojego uroku.
    - Dla mnie i tak nic nie przebije domówki u Ryana w drugiej klasie - odezwała się Lisa. - To było coś...
    - Z kolei ja w ogóle nie pamiętam tej imprezy. - Nate zmarszczył brwi i podrapał się po nosie.
    - Bo już po ogodzinie leżałeś urżnięty pod stołem - wyjaśniła Nadya. Alice parsknęła śmiechem. - A ty nie byłaś lepsza, Foxy!
    - To były błędy młodości! Miałam wtedy niecałe siedemnaście lat! - Alice oparła się głową o klatkę piersiową Daniela, znowu pociągając z butelki. - Poza tym, ja pamiętam tę imprezę... - Niepostrzeżenie ułożyła jedną z dłoni na ręce Daniela, którą ten trzymał swobodnie na jej brzuchu.
    - Uuu, a co Danny tam wyprawiał! - zawołał Joe, kręcąc przy tym głową.

    Julia XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  151. Odchyliła głowę do tyłu, kiedy Daniel ułożył swoje dłonie na jej policzkach. Spojrzała w jego brązowe oczy i uśmiechnęła się szeroko, dosłownie na sekundę przed tym, jak pocałował ją szybko i krótko w nos. Uroczo. Z każdą chwilą złość na niego przechodziła jej coraz bardziej, a kiedy dał jej buziaka, chyba ostatecznie już mu wybaczyła. Ciągle się uśmiechając, wypiła jeszcze trochę piwa z puszki, bo czym ze smutkiem stwierdziła, że tym samym ją skończyła.
    Uniosła brwi, słysząc komentarz o niejakiej Suzy. Spróbowała coś sobie przypomnieć z tej imprezy, ale wtedy jeszcze nie przyjaźniła się z Danielem, więc po prostu nie zwracała na niego większej uwagi. Prawdopodobnie tylko na niego spojrzała, rejestrując przy tym, że jest przystojny, a potem wróciła do dalszej zabawy. Tyle. Poza tym, może nie chciała pamiętać całej tej Suzy... Nie teraz. Zresztą, ja wynikało z słów Nate'a oraz Joego, to nie była Suzy. Albo i była, tylko nie w tej łazience.
    Słuchanie o byłych swojego chłopaka - nieważne, czy były one jednorazową przygodą, czy też partnerkami na dłuższy czas - nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Alice czuła się z tym trochę nieswojo, dlatrgo też zjechała wzrokiem na swoje czarne trampki. Naprawdę nie chciała słuchać o miłosnych podbojach Daniela, bo po prostu to nie był wygodny temat. Owszem, wiedziała, że Dan nigdy sobie nie żałował, ale... Po prostu nie czuła potrzeby posiadania większej wiedzy na ten temat.
    - Fascynujące! - powiedziała głosem, który ociekał wręcz sarkazmem. Wyprostowała się, kładąc przy tym dłoń na kolanie Daniela, i zerknęła na Joego oraz Nate'a. Miała nadzieję, że powstrzyma tym wszystkich przed mówieniem o innych dziewczynach, z którymi Danny odwiedzał łazienki.
    Wyczuła za plecami jakiś ruch, więc odwróciła się twarzą do siedzącego za nią chłopaka. Uśmiechnęła się do niego lekko, wyciągając z jego dłoni butelkę piwa, z której trochę upiła. No co? Jej się skończyło, a Dan jeszcze miał tam ponad połowę. Wiedziała, że mu to nie przeszkadza. Zwróciła mu butelkę, po czym ponownie odwróciła się tak, żeby mieć na widoku Joego i Nate'a.

    Alice :D

    OdpowiedzUsuń
  152. Okej, po prostu mi zazdrościcie, bo Brooke była niezłą laską. Alice miała nadzieję, że się przesłyszała albo coś padło jej na mózg, sprawiając, że do jej uszu docierały takie rzeczy, które z pewnością nie powinny. Bo przecież coś takiego nie było możliwe. Daniel chyba miał jakieś wyczucie, prawda? Nie mógłby powiedzieć czegoś takiego...
    Przełknęła ślinę, odwracając się, by na niego spojrzeć. Siedział tam, uśmiechając się i rozkładając szeroko ręce, zupełnie tak, jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, co powiedział. Natychmiast zabrała rękę z jego kolana, posyłając mu po tym kompletnie zdezorientowane spojrzenie. Chyba ciągle nie wierzyła w to, że naprawdę mu się to wyrwało.
    Przeniosła wzrok na zanoszącego się śmiechem Nate'a, który wyglądał tak, jakby świetnie się w tej sytuacji bawił. Cóż, jej jakoś ta radość się nie udzieliła. Prawdę mówiąc, powoli zaczynała budzić się w niej wściekłość, której smak już dobrze poznała tej nocy. Ręce zaczęły jej drżeć.
    - Zamknij się, Joe - powiedziała, kiedy ten wspomniał o dochodzeniu. Wyglądało jednak na to, że zrobiła to zbyt cicho, bo kompletnie nikt tego nie usłyszał. Zupełnie tak, jakby na chwilę przestała istnieć. Kto wie, może dla nich faktycznie nagle się zdematerializowała?
    Śmiech Danny'ego ją zabolał i sprawił, że oczy się jej zaszkliły... Ale to nie były łzy smutku, tylko wściekłości i upokorzenia. Jak on mógł w ogóle... jaki trójkąt... co? Siedziała tuż przed nim, chwilę temu radośnie ją obejmował, a teraz najzwyczajniej w świecie mówił o jakiejś dziewczynie, z którą się przespał? I to jeszcze w taki sposób, jakby był z tego dumny i zadowolony. Niemalże można było pomyśleć, że myślami powrócił do tej chwili z wielką przyjemnością. Ale czy można było mu się dziwić? Brooke była przecież niezłą łaską. Chciała na niego nakrzyczeć, ale głos ugrzązł jej w gardle.
    Przełamały to kolejne słowa Joego. Foxy przeniosła na niego wściekłe spojrzenie dokładnie w chwili, w której pusta puszka po piwie uderzyła go w głowę. Wstała gwałtownie i równie szybkin ruchem wyrwała z ręki śmiejącego się po komentarzu Joego Daniela butelkę z piwem, po czym z pełną premetydacją wylała jej zawartość na jego głowę. Z czymś na kształt satysfakcji obserwowała, jak piwo spływa po jego włosach i twarzy, mocząc przy tym koszulkę. Dopiero wtedy, kiedy była pewna, że opróżniła już całą butelkę, odrzuciła ją gdzieś na bok.
    - Ale z ciebie Casanova, Blackbourne - powiedziała śmiertelnie poważnym głosem. - Suzy, Brooke, ile ich tam jeszcze było? Też gorące laski? No, nikt nie ma ochoty mi o nich opowiedzieć?! - Przesunęła wzrokiem po otaczającej ich grupce ludzi, którym nagle odechciało się śmiechu. Alice zacisnęła wargi i powróciła spojrzeniem do Daniela. Upokorzył ją. I to bardzo. - Co tak cj głos odebrało? Nie masz ochoty podzielić się ze mną swoimi miłosnymi podbojami? Ile to cudzych łóżek zwiedziłeś? Nie? Szkoda - warknęła, po czym wreszcie się ruszyła i wyminęła Dana, kopiąc przy tym puszkę Joego. Piwo wylało się na schodki, ale Ali miała to gdzieś. Ruszyła w stronę wejścia do domu, ale w pewnym momencie się odwróciła i zawołała: - Nie martw się! Jestem zła tylko o to, że nie zaproponowałeś mi trójkąta!
    Dopiero wtedy ruszyła dalej.

    niech Danny bierze kilof
    bo trochę przekopywania się przez te kilometry będzie

    OdpowiedzUsuń
  153. Słyszała głos Lisy, ale w ogóle jej to nie obeszło. Była tak wściekła, że nie obchodziło ją nic poza słowami Daniela. Ciągle nie mieściło jej się w głowie to, że zachował się w tak podły sposób. Nie wyobrażała sobie tego, żeby ona kiedykolwiek upokorzyła Daniela w obecności ich wspólnych znajomych przy użyciu takich słów. Nigdy nie wspominała nawet o osobach, z którymi spała, a już z pewnością nie zrobiłaby tego w taki sposób, w jaki zrobił to Dan... Bo on się tym najzwyczajniej w świecie chwalił. Tym samym upokorzył swoją dziewczynę. I to przy wszystkich, co bolało jeszcze bardziej.
    Wiedziała, że za nią pobiegnie. Przemówiła do niego w taki sposób, iż wreszcie się otrząsnął - widziała to w wyrazie jego twarzy. Niestety, zdecydowanie za późno. Nie miała zamiaru wybaczyć mu tak łatwo w chwili, w której chwycił ją mocno za rękę i odwrócił w swoim kierunku. Chyba nawet nie byłaby w stanie do tak łatwego wybaczenia - wściekłość była tak wielka, że kiedy tylko poczuła jego dłoń, szarpnęła się mocno. Jego uścisk był jednak na tyle silny, że nic nie wskórała. Spojrzała prosto w jego brązowe oczy, w których widziała szczerą skruchę. Ale czy ją to zmiękczyło? W żadnym wypadku.
    Alice miała do siebie to, że nie była w stanie wyśrodkować swoich emocji. Jeżeli była szczęśliwa, pokazywała to całą sobą. Jeżeli kochała lub nienawidziła, okazywała to całym swoim sercem. A kiedy była wściekła, jej nastrój nie zmieniał się tak łatwo. Po prostu każda jej emocja była bardzo eksponowana i dziewczyna nie potrafiła nad tym panować, chociaż chciała. Dlatego też Danny miał w tym momencie naprawdę przerąbane.
    - Masz rację - powiedziała twardo, ciągle wpatrując się w jego oczy. - Nie powinieneś był. I ja o tym na pewno nie zapomnę. Nawet na to nie licz. - Wyrwała rękę z jego uścisku, który nagle jakoś zelżał. - Idę do domu, Daniel. Ty wracaj do kolegów i pogadaj sobie z nimi jeszcze troszkę, bo oni z pewnością są zainteresowani twoimi seksualnymi wyczynami. Cześć.
    Wściekłość sprawiła, że dziewczyna czuła się całkowicie trzeźwa. Emocje całkowicie zniwelowały skutki wlewania w siebie procentów, dlatego też Ali bez większych przeszkód obróciła się na pięcie... I faktycznie poszła do domu. Nie chciała przebywać tutaj jescze chwili dłużej.

    so angry

    OdpowiedzUsuń
  154. Następnego dnia Alice chodziła po domu wściekła jak osa. Po pierwsze — chociaż poprzedniego wieczoru emocje sprawiły, że czuła się trzeźwa, to teraz ogromny kac z całą pewnością przypomniał jej o ilości spożytego alkoholu. Dziewczyna miała wrażenie, że jej głowa dosłownie zaraz wybuchnie z bólu, chociaż brała już jakiś apap czy coś. A w dodatku tak cholernie mocno chciało się jej pić... Ale tylko wody. Na myśl o czymkolwiek z procentami miała ochotę zwrócić z trudem wciśnięte w siebie śniadanie.
    Po drugie — nic jej nie wychodziło. Dosłownie nic. Nawet Chris dzisiaj zrobił jajecznicę na śniadanie, bo ona zapomniała podłożyć masła pod jajka. A cukier pomyliła z solą, dlatego też herbata również nadawała się do wyrzucenia. Po prostu nie była w stanie się skupić, bo ciągle myślała o tej przeklętej imprezie i słowach Danny'ego.
    I po trzecie — właśnie Daniel. Ali ciągle była na niego niewyobrażalnie wściekła. Nawet nie wiedziała, że potrafi być aż tak na kogoś zła. Dokładnie pamiętała to, co powiedział i to, czego nie powiedział, ale z czego się śmiał. To chyba właśnie to zabolało ją najbardziej; zamiast szybko uciąć ten temat, jeszcze bardziej w niego brnął i kompletnie zignorował obecność Alice.
    — Co ty dzisiaj jesteś taka obrażona, młoda? — zapytał Chris, rzucając okiem na siedzącą przy stole w kuchni Foxy. — Masz taką minę, jakbyś chciała kogoś zabić.
    — Dasz mi spokój? — Dziewczyna przeniosła spojrzenie na swojego starszego brata, który na chwilę przestał skakać bezmyślnie po programach telewizyjnych. — Jeżeli chciałabym ci o tym powiedzieć, to już dawno byś o tym wiedział.
    — No to chociaż nie zachowuj się tak, jakbyś była zła na cały świat! — powiedział Chris, wyłączając przy tym telewizor. Wstał z kanapy w salonie i ruszył przez wąskie przejście prosto do kuchni. Oparł się rękami o stół i spojrzał na swoją siostrę. — Opowiedz. Mi. O. Tym — rozkazał.
    Alice wiedziała, że jej brat będzie dociekliwy. Zawsze, kiedy zauważał jakąś zmianę w jej humorze — na gorsze, oczywiście — to musiał się dowiedzieć, co zaszło. Zawsze. To było strasznie irytujące i nie dało się tego wyprzeć. Tym razem jednak nie miała zamiaru dać się złamać, bo... nie chciała wkopywać Daniela. To było cholernie głupie, bo chociaż była na niego tak wściekła, to nie chciała, żeby Chris dowiedział się o tym, co chłopak wczoraj odwalił.
    — Posłuchaj... — Dokładnie w tym samym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Uniosła brwi i spojrzała na Chrisa. — Idź je otwórz.
    — A dlaczego niby ja?
    — Bo mnie boli głowa, mam kaca i jestem wściekła. Obawiam się, że osoba dzwoniąca nie będzie zadowolona takim powitaniem, jakie mogę sprezentować — odpowiedziała szybko i ostro. Przez chwilę mierzyła się z Chrisem na spojrzenia, aż w końcu jej brat uległ i poszedł otworzyć.
    Nie spodziewał się jednak widoku, który zastał. Bo tuż przed nim stał Daniel z pluszowym misiem w jednej dłoni i bukietem róż w drugiej. Wyraz jego twarzy wskazywał na wielkie udręczenie spowodowane tym, czy i to Alice. Chłopak po prostu miał kaca. I nie wyglądał na szczęśliwego.
    — Danny? — zapytał ze zdumieniem, przesuwając wzrokiem po całym chłopaku. I wtedy zrozumiał. Z takim zestawem do swojej dziewczyny przychodziło się tylko wtedy, gdy przeskrobało się coś naprawdę okropnego. Chris zmarszczył brwi. — A więc to ty.

    angry gurl & older brader XDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  155. Chris uniósł jedną brew — w przeciwieństwie do swojej siostry on potrafił to robić — i w spokoju wysłuchał słów chłopaka. Nie miał bladego pojęcia, co Daniel musiał odwalić, ale sądząc po rozmiarze pluszowego misia i wyglądzie bukietu, musiało to być coś naprawdę poważnego. Mógł się domyślić wcześniej, że to właśnie Daniel był powodem tak paskudnego humoru Alice... Bo w sumie co innego mogło ją aż tak wkurzyć?
    — Jest — powiedział krótko, obdarzając chłopaka jednym ze swoich najgroźniejszych spojrzeń. Nie podobało mu się to, że Daniel aż tak zdenerwował Alice. Oznaczało to, iż musiał powiedzieć jej coś, co nie dość, że ją wkurzyło, to jeszcze zraniło. A Chris bardzo nie lubił, gdy ktoś traktował tak jego młodszą siostrę. — Ale nie jestem pewien, czy chcesz ją teraz widzieć... czy ona chce ciebie widzieć. Jest wściekła.
    Szczerze mówiąc, zaczynał trochę współczuć chłopakowi, chociaż był też na niego zły. Dobrze wiedział, że jego siostra nie jest osobą, którą wystarczy ładnie przeprosić, dać misia i wszystko znowu będzie okej. Zwłaszcza, jeśli do czegoś takiego doprowadziła ją bliska osoba. Daniel będzie musiał się naprawdę postarać, żeby załagodzić jej nastrój.
    — Nie miałeś czasem iść do Caroline?
    Chris odwrócił się i zobaczył opierającą się o ścianę Alice z miną, która jasno mówiła o tym, że wypowiedziane przez nią słowa wcale nie były delikatnym przypomnieniem. To było jawne i czytelne wyjdź stąd i zostaw nas samych. Otworzył szerzej oczy i przekręcił głowę, ale Alice pozostała nieugięta, ciągle patrząc na niego w ten sam sposób. Chyba naprawdę chciała zostać sama z Danielem.
    — Miałem. — Niechętnie usunął się w przejściu, żeby chłopak mógł wejść do środka. Sam szybko włożył buty i zwinął kluczyki do samochodu. — To ja wychodzę... będę pewnie wieczorem. Bawcie się dobrze czy coś. — Wychodząc rzucił Danielowi ostrzegawcze spojrzenie, a potem już zamknął za sobą drzwi.
    Alice odprowadziła brata wzrokiem, a potem przesunęła spojrzenie na Daniela. Na razie nie patrzyła na prezenty, bo teraz interesował ją tylko on. Widziała jego niepewną minę i niemalże czuła speszenie, jakie odczuwał. Słusznie. Miała nadzieję, że wiedział, w jak beznadziejnej sytuacji się teraz znalazł i że ona nie zamierzała mu wcale pomagać w tym, żeby uległa ona poprawie. Nie tym razem.

    cisza przed burzą

    OdpowiedzUsuń
  156. Nie chciała przeprowadzać tej rozmowy wtedy, kiedy gdzieś obok krzątałby się Chris. Niby mogli pójść do jej pokoju, ale nie czułaby tej prywatności, jaką mieli teraz. Poza tym, nie sądziła, żeby przez całą konwersację mówiła takim samym, spokojnym tonem głosu. Widok Daniela sprawił, że coś ją szarpnęło w brzuchu... i to nie było przyjemne uczucie. Wyzwoliło w niej tylko więcej złości, którą bez dalszych przeszkód skierowała w stronę stojącego przed nią chłopaka.
    Spokojnie patrzyła, jak odkłada miśka pod ścianę i prawie się uśmiechnęła. Ten pluszak był ogromny. Nie zdziwiłaby się, gdyby mierzył sobie niewiele mniej od niej. Zaraz potem powróciła spojrzeniem do Daniela, który w końcu przerwał panujące między nimi milczenie.
    Przeprosił ją i wiedziała, że naprawdę to czuje. Z pewnością było mu strasznie głupio i nie mógł uwierzyć w to, jakim kretynem wtedy był. Być może Alice powinna mu teraz wybaczyć, wskoczyć w ramiona i odebrać te piękne, białe róże, na których w tej chwili tak mocno zaciskał palce. Niestety, nie miała takiego zamiaru. Ciągle była wściekła i nie mogła przestać myśleć o tej imprezie, a wraz z tym przychodziło do niej palące uczucie upokorzenia. To bolało, do cholery, i nie próbowała nawet udawać, że nie.
    — Wiem, że jest ci przykro — odpowiedziała. Głos jej drżał z wściekłości, a ona nie potrafiła tego zamaskować. W jakiś dziwny sposób Daniel sprawiał, że wszystkie te sztuczki, jakich nauczyła się w klasie teatralnej przestawały działać i naprawdę nie było ważne to, czy chciała ukryć negatywne czy pozytywne uczucia. Dlatego też po prostu nawet się nie starała. A może po prostu chciała, żeby jeszcze dobitniej odczuł błąd, jaki popełnił? Jeśli tak, czy była okrutna? — A pomyślałeś o tym, jak mi było wczoraj przykro?! Ciekawi mnie, czy przestałbyś mówić o tych dziewczynach, gdybym cię nie powstrzymała! Kto wie, może dowiedziałabym się więcej? — Uśmiechnęła się ironicznie. — Pozwoliłeś na to, żebym tam siedziała – ja, twoja dziewczyna – podczas gdy ty z taką... dumą w głosie opowiadałeś o tym, jaka z tej Brooke była niezła laska! Nie wiem, może jeszcze powinnam ci zazdrościć tego, że ci się udało zaliczyć kogoś takiego?!
    Nie zauważyła nawet, kiedy uniosła głos i zaczęła krzyczeć. To chyba było silniejsze od niej, ta cała złość chciała się z niej wydostać, nieważne w jaki sposób.

    no i burza

    OdpowiedzUsuń
  157. Wściekłość miała to do siebie, że nigdy nie przechodziła od razu. Tak, można było ją w sobie zdusić — Alice zawsze zazdrościła tej umiejętności innym osobom — ale nigdy nie było gwarancji, że nie powróci ona w innym czasie z jeszcze większą mocą. Niektórzy potrafili z godnością znieść ją w milczeniu, swoim zachowaniem pokazując jednak, że coś tutaj jest nie tak. Tego dziewczyna też nie rozumiała i nie mogła zastosować. A jeszcze inni, nie mogąc przejąć nad nią kontroli, uwalniali ją i pozwalali na wielki wybuch, raniąc tym samym siebie i wszystkich dookoła. Do grona tych właśnie osób należała Ali i większość o tym wiedziała. Po prostu ona zawsze wszystko odczuwała na sto procent i nie była w stanie tego ukryć.
    Wiedziała, że była dla Daniela bardzo ważna, bo i on był ważny dla niej. Okazywali to sobie nie tylko słowami, ale też czynami i żadne z nich nie miało wątpliwości co do swoich uczuć. Nie była zła dlatego, że przez jego słowa na chwilę w to zwątpiła. Była zła dlatego, że wczoraj sprawił wrażenie, jakby po prostu o tym zapomniał. Może alkohol zamglił mu umysł i nie zdawał sobie z tego sprawy, ale tak właśnie zrobił. Popełnił tym samym duży błąd.
    Słyszała w jego głosie, że on też jest zdenerwowany i to podobnie jak Alice — na siebie. Naprawdę żałował tego, co wczoraj powiedział, widziała to w wyrazie jego twarzy i sposobie, w jaki na nią patrzył. Miał już tego wszystkiego dość. Przygryzła dolną wargę, kiedy się do niej zbliżył, ale nie odwróciła wzroku od jego oczu. Wysłuchała jego słów w pozornym spokoju, całkowicie nieświadomie zaciskając dłonie w pięści.
    Jasna cholera, to było straszne. Zaczynała odczuwać wyrzuty sumienia, że tak na niego krzyczała, ale ciągle była zła... Tylko że tym razem nie wiedziała już na kogo. Chyba i na siebie, i na Daniela po równo. Chociaż tak bardzo nie chciała już dłużej być wściekłą, to uczucie było po prostu silniejsze od niej i nie potrafiła go zlikwidować. Z drugiej strony — po prostu chciała już to skończyć, przytulić go i powiedzieć, że nic się nie stało.
    Ale się stało.
    Boże, tak bardzo nie znosiła siebie za to, że zamiast przestać tak to rozpamiętywać, to ciągle o tym mówiła i nie potrafiła zostawić tego za sobą. To wszystko tylko bardzo podsycało jej wściekłość, ale nie kierowała jej już na Daniela — przynajmniej nie tak bardzo, jak chwilę wcześniej — lecz na siebie samą. Sama już nie wiedziała, co ma na ten temat myśleć, chociaż odpowiedź była banalnie prosta —wybaczyć i zapomnieć. Po prostu się gubiła w tym mętliku własnych myśli i emocji, którego istnienie było wywołane przez nią.

    nie wiem
    to nie miało tak być

    OdpowiedzUsuń
  158. Tak bardzo chciała się teraz cofnąć o krok, ale nie mogła nawet tego zrobić, bo tuż za nią stała ściana, o którą teraz się opierała. Nie zorientowała się, kiedy zaczęła wręcz do niej przywierać. Przygryzła dolną wargę i odwróciła od Daniela wzrok, który stał teraz tak cholernie blisko niej, że swobodnie mogła czuć jego zapach.
    Drgnęła, gdy usłyszała jego kpiący ton. Momentalnie powróciła do niego spojrzeniem, wbijając przy tym paznokcie w dłoń. Czy to było wszystko z jej strony? Niestety tak. Ale to wszystko i tak nie powinno było się zdarzyć, bo Daniel nie powinien był zachować się tak, jak się zachował. Mówienie o tym tylko bardziej przywoływało palący ból i uczucie upokorzenia, jakie towarzyszyło jej na tamtej imprezie. Jak on mógł w ogóle wypowiadać się o tym takim kpiącym tonem? Zupełnie tak, jakby to było nic?
    — Tak, wyobraź sobie, że to wszystko! — krzyknęła. — I chcę ci wybaczyć! Nawet nie wiesz, jak bardzo chcę ci wybaczyć i przestać się wreszcie na ciebie drzeć! Szkoda tylko, że to nie jest takie proste, jak chciałbyś, żeby było!
    Zdawała sobie sprawę z tego, że przepraszanie jest czymś bardzo trudnym, ale wybaczanie także nie należało do najłatwiejszych rzeczy... Zwłaszcza wtedy, gdy było się targanym na wszystkie kierunki świata przez ambiwalentne uczucia i nie można było skupić się na jednym z nich.
    — Nie wiem, jak w ogóle możesz oczekiwać, że po czymś takim po prostu powiem ci, że wszystko jest w porządku i już ci wybaczyłam! A najlepiej – zapomniałam! — Ciągle mówiła podniesionym tonem głosu, ale pomimo to dalej opierała się mocno o ścianę. Nie wiedziała, czy bała się do niego podejść, czy po prostu chciała czuć ten nieco uspokajający chłód. — To tak nie działa, zrozum to wreszcie! Też nie jest mi łatwo! Wiesz przecież, że cię kocham, ale to nie może usprawiedliwiać wszystkiego, co zrobisz!

    zrealizuj swoją wizję :D

    OdpowiedzUsuń
  159. W chwili, w której Daniel ułożył swoje dłonie na jej policzkach, Alice kompletnie znieruchomiała. Nie spodziewała się tego, nie wiedziała, jak ma zareagować. Poczuła się tak, jakby ktoś w jej głowie zrestetował każdą jedną myśl, pozstawiając tam tylko pustkę. W jednym momencie straciła zdolność logicznego myślenia, a kiedy poczuła jego wargi na swoich, już nie miała siły, by się nad tym zastanawiać.
    Odruchowo chciała się cofnąć, jednak stojąca tuż za nią ściana skutecznie jej to uniemożliwiła. W dodatku chłopak napierał na nią swoim ciałem od przodu, przez co Alice już w ogóle nie mogła się ruszyć. Z początku jej ręce zwisały wzdłuż jej boków, kompletnie niezdolne do objęcia Dana. Nie oddała też pocałun ku. Po prostu była tym wszystkim zbyt zaskoczona i miała zbyt duży mętlik w głowie, spowodowany właśnie tym, że tak całkowicie nagle została pocałowana przez Daniela. Co nim kierowało?
    Dopiero po dłuższej chwili coś w niej drgnęło - sama nie była w stanie stwierdzić co - i dopiero wtedy też zaczęła go całować. Ale to nie było zgrane, jak zazwyczaj; wręcz przeciwnie. Cały pocałunek był nabuzowany sprzecznymi emocjami, nad którymi nie dało się zapanować. Ali była zła i zagubiona, i w taki też sposób go całowała. Chyba właśnie w ten sposób chciała się pozbyć tych kotłujących się w niej negatywnych uczuć, których miała aż na pęczki.
    - Co to... co to miało być? - zapytała cicho, gdy w końcu musieli zaczerpnąć powietrza. Oddychała szybko, obserwując przy tym jego znajdującą się bardzo blisko twarz. Dopiero wtedy zauważyła, że ręce ma zarzucone na kark Daniela. Nawet nie była w stanie powiedzieć, kiedy to zrobiła. - Dlaczego?

    :)

    OdpowiedzUsuń
  160. Powoli ściągnęła swoje ręce z jego szyi. Ciągle nie mogła uspokoić swojego oddechu, który po intensywnym pocałunku stał się jeszcze bardziej płytki i nieregularny. Jak zaczarowana stała w miejscu, kiedy delikatnie przejechał palcem po jej policzku, muskając przy tym kącik jej ust. To był tak swobodny i łagodny gest, że Alice całkiem nagle poczuła chęć złapania go za rękę i wtulenia policzka w jego ciepłą dłoń, której dotyk był niesamowicie przyjemny. Chyba właśnie to ostatecznie ją złamało i sprawiło, że już nie mogła być na niego dłużej zła.
    Nie wiedział. Alice czuła, że to nie był przemyślany ruch - zbyt wiele włożył w to nieuporządkowanych emocji, zupełnie tak, jak ona. Zresztą, dziewczyna sama nie potrafiła powiedzieć, dlaczego zadała mu pytanie, chociaż znała odpowiedź. Chyba po prostu nie miała pojęcia, co mogłaby powiedzieć, a nie chciała trwać w ciszy.
    Przesunęła spojrzenie z jego warg, które zaledwie chwilę temu całowała z taką namiętnością, do brązowych oczu, uważnie wpatrujących się w te jej. Uśmiechnęła się lekko, unosząc jeden kącik ust - ten, który Daniel musnął. Nie chciała, żeby zabierał swoją dłoń z jej policzka, jednak nie do końca wiedziała, co ma powiedzieć, dlatego też pozwoliła mu na ten ruch.
    - W porządku - odpowiedziała cicho, bo nie było potrzeby mówienia głośniejszym tonem. W chwili, w której wypowiedziała te słowa, ogarnęła ją ogromna ulga. Bo już naprawdę wszystko było już dobrze. Nie miała sił i ochoty na dalszą wściekłość, nie po tym desperackim pocałunku i bezwiednym, delikatnym ruchu jego dłoni na jej policzku. To tylko bardziej stwierdziło ją w przekonaniu, że Danielowi cholernie mocno zależało na jej przebaczeniu. - I... mam na myśli wszystko. Już jest dobrze, Danny.
    Uśmiechnęła się nieco szerzej, choć ciągle niepewnie. Spuściła wzrok na jego dłonie, którymi się bawił... jak zawsze, gdy był pod wpływem emocji. Kompletnie nie miał nad tym kontroli. Delikatnie, ostrożnie złożyła swoje ręce na tych jego, lekko je ściskając, by móc ponownie poczuć ciepło jego skóry. Splotła z nim swoje palce i dopiero wtedy z powrotem przeniosła spojrzenie do jego oczu.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  161. Uśmiechnęła się szerzej, gdy Daniel ją do siebie przyciągnął. Zamknęła oczy i ułożyła policzek na jego klatce piersiowej, obejmując go przy tym rękami, dzięki czemu mogła znaleźć się jeszcze bliżej niego. Z miejsc, na których trzymał swoje ręce, rozchodziło się powoli ogarniające jej ciało ciepło, niosące ze sobą uczucie komfortu. Dopiero teraz poczuła się całkowicie uspokojona, chociaż jej serce ciągle jeszcze nie wróciło do normalnego rytmu.
    Pokręciła delikatnie głową, słysząc jego słowa. Nie chciała, żeby dłużej się tym zadręczał, chociaż może z jej poprzednich słów dało się dojść do zupełnie innych wniosków. W gniewie mówiło się wiele złych rzeczy, a Alice naprawdę była wściekła na Daniela. Wiedziała, że sobie na to zasłużył, ale jednak żałowała, iż aż tak się na niego wydarła. Bała się, że przesadziła... Z drugiej strony, nikt nie mógł jej za to winić. Zapewne każdy zachowałby się tak jak ona. Ale teraz już mu wszystko wybaczyła i ufała, że nigdy nie zrobi czegoś podobnego.
    - Nie myśl już o tym, okej? - powiedziała cicho, jedną dłonią jeżdżąc powoli po jego plecach. Miała nadzieję, że odebrał to jako uspokajający gest. - Prawie robi wielką różnicę, Danny, a ja już ci wybaczyłam. Nie chcę, żebyś dalej się tym zadręczał.
    Wiedziała, że kłótnie pomiedzy nimi są nie do uniknięcia, nieważne, jak bardzo się kochają. Życie nie wyglądało przecież tak, jak w reklamach proszku do prania. Tym razem Daniel źle się zachował, ale następnym razem to mogła być właśnie ona. Oboje przecież mieli wady, ale byli ich świadomi i je w sobie akceptowali. Czasami jednak te nie do końca dobre części charakteru potrafiły całkiem nieźle namieszać w ich związku.
    - Joe? - parsknęła cicho śmiechem, nieco odchylając się w ramionach Daniela. Spojrzała na jego twarz i od razu się uśmiechnęła. - Spryciarz, wystawił ciebie na pierwszy ogień. Możesz mu powiedzieć, że sobie poradziłeś i nie zjem go, jak tylko mignie mi przed oczami.
    Stanęła na palcach, żeby móc wtulić nos w jego szyję. Chłopak był bardzo przystojny, ale to jego zapach był niezaprzeczalnie jedną z tych rzeczy, które Alice w nim ubóstwiała. Zawsze pachniał w taki sposób, że nie chciała przepuścić żadnej okazji, w której mogłaby poczuć go dokładniej. Nigdy nie powiedziała mu tego wprost, ale raczej łatwo było się domyślić.

    <3 k o c h a m i c h

    OdpowiedzUsuń
  162. Zamachała lekko nogami w powietrzu, kiedy Daniel ją podniósł. W takich chwilach naprawdę się cieszyła ze swoich stu pięćdziesięciu siedmiu centymetrów wzrostu, które zazwyczaj były prawdziwym utrapieniem. Nie dość, że niemal zawsze musiała stawać na krześle, by coś ściągnąć z wyższych półek, to jeszcze od tyłu często brano ją za dziecko. Alice miała kobiece kształty, ale te zazwyczaj ukrywała pod za dużymi koszulkami... No i przez to niemal zawsze wyglądała na dziesięciolatkę.
    - Oczywiście - powiedziała ze śmiechem, gdy usłyszała jego słowa. - O to się nie martw. Jesteś najlepszy do przytulania!
    Wyminęła chłopaka skocznym krokiem i w końcu stanęła przed miśkiem. Był... ogromny! Alice chwyciła go pod pluszowymi ramionami i uniosła do góry, chcąc zobaczyć, dokąd jej sięga. Okazało się, że naprawdę był od niej niższy tylko o kilka marnych centymetrów. Pod szyją miał zawiązaną czerwoną wstążkę, na której widok Ali szeroko się uśmiechnęła. Ten miś był tak uroczy, że aż się jej zrobiło ciepło na sercu. Taki mięciutki, z przyjaznym wyrazem pluszowej buźki. Nie było tajemnicą, że Alice ciągle była dziecinna... nie wiedziała jednak, że aż tak. Nie mogła oderwać od niego wzroku.
    - Jest cudowny! - zawołała, po czym z rozmachem wtuliła się w wielkiego miśka, przyciskając go do siebie mocno. Poczuła się tak, jakby obejmowała miękką, puchową poduszkę. - Dziękuję, Danny!
    Podleciała do uśmiechniętego chłopaka, unosząc przy tym pluszaka do góry, żeby nie ciorać go po podłodze. Przytrzymała go jedną ręką, a drugą pociągnęła Daniela w dół, żeby pocałować go szybko w ciepłe usta.
    - Kwiaty też są piękne, ale ten miś...! - Nawet nie starała się zataić tej radości w swoim głosie. - Chodź do mojego pokoju, musimy go jakoś ładnie nazwać! - Chwyciła Dana za rękę i delikatnie go za sobą pociągnęła.
    Naprawdę się cieszyła. Od małego uwielbiała misie, chociaż oczywiście nie mówiła tego na głos... Była przecież buntowniczką, a takiej mrocznej sześciolatce nie można było lubić dziewczęcych rzeczy. Teraz jednak wyrosła już z dziecinnego buntu i chyba sobie nadrabiała ten okres życia, oglądając bajki i robiąc wianki z mleczów.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  163. Pierwszy tydzień w roku szkolnym był uważany za ten najgorszy - znowu trzeba było przyzwyczaić się do wstawania o szóstej i spędzania kilku godzin w tym ponurym budynku, próbując nie zasnąć na wyjątkowo nudnych lekcjach. Tak naprawdę jedynym pozytywem chodzenia do szkoły byli znajomi, z którymi można było cichaczem pogadać w czasie ciągnących się w nieskończoność czterdziestu pięciu minut. A tematów nigdy przecież nie brakowało, zwłaszcza świeżo po zakończeniu wakacji.
    Kiedy nauczyciel od historii opuścił salę, siedząca obok Nadya od razu odwróciła się w stronę Alice z szerokim uśmiechem na podkreślonych szminką ustach. Nawet nie otworzyła podręcznika... Ali zresztą też nie. I tak nie miała zamiaru czytać tego tematu, po co marnować cennt czas na przewracanie stron?
    - Jak myślisz, Foxy, gdzie idziesz na studia po zakończeniu BAA? - zapytała Nadya, stukając czerwonymi paznokciami o porysowany cyrklem blat ławki.
    - Czy to nie jasne? - Ali uniosła brwi z poważną miną. - Zamierzam studiować matematykę.
    Obie dziewczyny spojrzały na siebie, a potem wybuchnęły głośnym śmiechem. Nadya złapała się za brzuch, a Alice oparła czoło o ławkę, nie mogąc się opanować. To stwierdzenie na pierwszy rzut oka wcale nie było takie zabawne, ale kiedy przyjrzało się ocenom Foxy z tego właśnie przedmiotu, to z całą pewnością można było stwierdzić, że nie jest dobra z matmy. Nie była z niej średnia. Nawet kiepska. Jeżeli chodziło o liczby, była po prostu beznadziejna.
    - Dziewczyno, tyle razy ci mówiłam, że powinnaś wystartować w olimpiadzie - stwierdziła uspokojona już Nadya.
    - Nie chciałam zawstydzić swoim niesamowitym poziomem innych uczestników - odpowiedziała Alice, ciągle się uśmiechając. - A tak na poważnie, to nie mam... Danny?
    Zmarszczyła brwi, widząc ten tajemniczy uśmieszek, który błąkał się na jego wargach. Chłopak wyraźnie coś knuł, Ali znała go zbyt dobrze, by pomyśleć o czymś innym. Otworzyła szerzej oczy, gdy kompletnie znikąd zaczął recytować Romea i Julię. Kompletnie się tego nie spodziewała, ale tekst tego dramatu znała niemalże na pamięć. Pamiętała, jak wkuwała kwestie niektórych bohaterów na pamięć. Teraz ktoś mógłby obudzić ją w środku nocy i poprosić o ostatnie słowa Julii, a ona by je wyrecytowała. I to jeszcze z odpowiednią intonacją!
    Ciągle zdezorientowana, choć rozumiejąca już, co Daniel kombinuje, powiedziała:
    - Mości pielgrzymie, bluźnisz swej dłoni, która nie grzeszy zdrożnym dotykaniem; jestli ujęcie rąk pocałowaniem, nikt go ze świętych pielgrzymom nie broni.
    Udała nieco nieśmiały ton głosu Julii, zjeżdżając wzrokiem z oczu Dana na jego usta. Jak już grać, to na całego, prawda? Niby młoda Julia była niewinna, ale podczas czytania sceny na balu u Kapuletów Alice odniosła inne wrażenie.

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  164. Alice uśmiechnęła się lekko, słysząc komentarz Joego, jednak zaraz potem przywołała na twarz wyraz delikatnego spłoszenia. Wyobrażała sobie, że właśnie tak wyglądała Julia, gdy wypowiadała te słowa — niby zawstydzona prowadzeniem takiej rozmowy, ale jednak z uporem w nią brnąca.
    — Mają ku modłom lub kornej podzięce — odpowiedziała, ciągle wpatrując się w oczy Daniela.
    Widziała, jak bardzo starał się, by dosłownie wejść w rolę Romea i musiała przyznać, że świetnie mu to wychodziło. Gdyby nie rozgadani uczniowie, współczesne ubranie i sceneria można było naprawdę pomyśleć, że Dan jest Romeem. O ile Alice dobrze udawała różne postaci, chłopak po prostu się nimi stawał. To był naturalny talent i Ali szczerze wątpiła w to, że ktoś uważał inaczej. Tym razem coś jednak uniemożliwiało mu to całkowite wejście w rolę, chociaż zapewne nikt inny poza nią tego nie zauważył.
    Spuściła wzrok, gdy poczuła, że Danny łapie ją za drugą rękę, ale już chwilę potem powróciła spojrzeniem do jego oczu. Widziała w nich zauroczenie i... pożądanie? Przez krótką chwilę się zastanawiała, czy to ona — jako Alice — wywołała w nim te uczucia, czy też po prostu aż tak bardzo starał się wejść w rolę.
    — Niewzruszonymi pozostają święci, choć gwoli modłów niewzbronne ich chęci... — Ona także pochyliła się lekko do przodu, dzięki czemu znalazła się jeszcze bliżej Daniela.
    Czuła się w tej chwili bardzo dziwnie, biorąc pod uwagę fakt, że całkowicie znikąd zaczęli odgrywać scenkę z Romea i Julii, a siedzący tuż obok Nadya i Joe uśmiechali się, wymieniając pomiędzy sobą dziwne spojrzenia. Alice miała ochotę wybuchnąć śmiechem, ale podobnie jak Daniel — chciała doprowadzić to do końca, skoro już zaczęła. Miała tylko nadzieję, że się jej uda i pokona narastające z każdą chwilą rozbawienie.

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  165. Spojrzała na niego zaskoczona, gdy gwałtownie zerwał się z krzesła i niemalże do niej podbiegł. Przygryzła dolną wargę, żeby tylko nie wybuchnąć głośnym śmiechem, bo byłoby to wysoce nieprofesjonalne... A Alice bardzo chciała zachować powagę. Utrudniała jej to siedząca obok Nadya, która co chwila parskała cichym śmiechem.
    Doskonale wiedziała, że po zakończeniu tej kwestii Daniel ją pocałuje, dokładnie tak, jak Romeo pocałował Julię. Już nawet zamknęła oczy, szukając się na pieszczotę, a kiedy na nadeszła, zupełnie nieprofesjonalnie się uśmiechnęła. Ten pocałunek był perfekcyjny w każdym calu - Ali pomyślała, że aż za - a gdyby nie siedziała, to z pewnością filmowo zgięłaby nogę. Brakowało tylko wiatru, który mógłby rozwiać jej włosy. Jednak Alice nie narzekała; zamiast tego ochoczo zabrała się do oddania pocałunku w taki sposób, w jaki na pewno się tego nie robi przy pierwszym pocałunku... Ale przecież Daniel i tak już znacząco odszedł od tego, jak pierwszy raz powinien wyglądać. Foxy doskonale pamiętała swój, choć - jeśli miała być szczera - wolałaby o tym zapomnieć.
    - Daj im spokój, oni tylko przygotowują się do zaliczenia zajęć teatralnych! - odkrzyknęła Nadya, śmiejąc się przy tym.
    Alice prawie przewróciła oczami, ale zamiast tego zdecydowała się na pociągnięcie tego jeszcze dłużej. Spuściła nieśmiało wzrok, jakby zawstydzona całym tym zajściem, ale nie wypuściła dłoni Dana... Romea, znaczy się.
    - Moje więc teraz obciąża grzech zdjęty - wyszeptała, powracając spojrzeniem do ciągle wpatrujących się w jej twarz oczu Daniela. Lubiła sposób, w jaki się teraz na nią patrzyły.
    Zadrżały jej kąciki ust, jednak dzielnie wytrzymała i tylko zacisnęła delikatnie wargi w oczekiwaniu na kolejną kwestię Daniela i jeszcze jeden pocałunek.

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  166. Ledwo powstrzymała śmiech, kiedy zobaczyła minę Daniela. Wyglądał tak, że Alice niemalże uwierzyła w to, iż był przerażony swoim uczynkiem. Musiała przygryźć dolną wargę i spuścić wzrok, mając nadzieję, że wygląda na zawstydzoną oraz przestraszoną tym wszystkim panienkę z dobrego domu. Nieźle ją to bawiło, cała ta gra aktorska. Charakter Julii był zupełnie sprzeczny z tym jej, dlatego też trudno przychodziło jej takie idealne odwzorowanie zachowania spłoszonej dziewczyny. W dodatku z każdą chwilą chciało się jej śmiać coraz bardziej.
    Drugi pocałunek był również do bólu perfekcyjny. Alice jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić tego, by ktoś normalnie całował się w taki sposób... Ona i Daniel na pewno nie robili tego tak idealnie, jakby to było wyreżyserowane na potrzeby filmu romantycznego.
    — Ciekawe, czy ktoś tutaj nie ma takiego wrażenia — stwierdził ze śmiechem Nate, który siedział ławkę obok z Lisą.
    — Niech ktoś ich powstrzyma, zanim dojdą do tego, co robili na balkonie — zaśmiała się Nadya, zakładając przy tym nogę na nogę.
    Alice zignorowała słowa znajomych i tylko gwałtownie wstała, by już po chwili stanąć tuż obok Daniela. Uniosła głowę, chcąc spojrzeć w jego oczy, żeby jej kolejne słowa nabrały mocniejszego wydźwięku.
    — Jak z książki całujesz, pielgrzymie — powiedziała z zachwytem w głosie, rozszerzając przy tym oczy, jakby była tym faktem zaskoczona. To był przecież "pierwszy pocałunek Julii", nie mogła spodziewać się tego, że to będzie takie... perfekcyjne.
    No i to ją już złamało. Wytrzymała tak może jakieś dwie sekundy, a potem parsknęła głośnym śmiechem, opierając głowę na klatce piersiowej Daniela. Naprawdę nie mogła już wytrzymać. Ta sytuacja stała się tak irracjonalna, że aż ciężko było w to uwierzyć. Spróbowała się uspokoić, ale wtedy wyobraziła sobie, jak musiało to wyglądać z perspektywy innej osoby, no i znowu wylądowała twarzą na koszulce chłopaka, śmiejąc się w nią głośno.

    Julia <3

    OdpowiedzUsuń
  167. Alice nie lubiła zostawać sama w domu. Nie zdarzało się to aż tak często, ale czasami Chris musiał gdzieś wybyć. Nierzadko oświadczał to całkowicie nagle, zaskakując tym samym swoją siostrę, która była przygotowana na to, że tej nocy w mieszkaniu będzie jeszcze Chris. Dawało jej to poczucie bezpieczeństwa i spokoju, dzięki czemu udawało się jej zasypiać nawet bez zapalonej lampki - wystarczyły tylko otwarte drzwi. Niby powinna się już tak zaznajomić z mieszkaniem, żeby nie czuć tego dziwnego niepokoju, gdy nocą zostawała w nim sama, ale na tyle mocno bała się ciemności, że to chyba nie było możliwe. Wypracowała sobie jednak pewną strategię: szła spać wtedy, gdy już dosłownie padała na twarz i zostawiała zapaloną lampkę, albo szła na imprezę, z której wracała już nad ranem, gdy było jasno. Zwykle działało całkiem skutecznie.
    Kiedy późnym wieczorem Chris ogłosił, że idzie na noc do swojej dziewczyny, Alice tylko pokiwała głową z pokerową twarzą. Pożegnała brata i ruszyła do swojego pokoju, żeby wziąć coś do przebrania się, a potem pójść się umyć. Kiedy w końcu wyszła z łazienki w jednej ze swoich koszulek... no, może to była przesada. Miała na sobie jedną z dwóch otrzymanych od Daniela. W każdym razie, wpakowała się pod kołdrę w pokoju i zaczęła czytać lekturę szkolną. Miała zamiar tak się nią zmęczyć, żeby usunięcie stało się dużo łatwiejsze. I wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że całkowicie znikąd zgasło światło.
    Ali podskoczyła na łóżku, po czym momentalnie podciągnęła się do siadu, zasłaniając się przy tym kołdrą. Serce wykonało tak samo gwałtowny ruch, podążając za przerażeniem dziewczyny. Foxy przełknęła ślinę, po omacku szukając telefonu na niewielkim stoliku, który stał przy łóżku. Kiedy w końcu znalazła komórkę, odblokowała ekran i powoli wstała, świecąc dookoła wyświetlaczem. Niepewnie podeszła do włącznika światła i kliknęła kilkukrotnie, jednakże nic się nie stało - dalej było tak samo ciemno i strasznie. Zajrzała poza drzwi, by zobaczyć, że światło zgasło w całym mieszkaniu, a przecież było pozapalane. Powoli wycofała się z powrotem do łóżka, gdzie okryła się kołdrą niemalże pod sam nos i dzielnie próbowała ignorować to, że serce podchodzi jej do gardła.
    Alice cholernie wstydziła się tego, że boi się ciemności. Wiedziała, iż nie jest już kilkuletnim dzieckiem, a potwory i inne nadprzyrodzone kreatury z horrorów nie nawiedzą jej w środku nocy, ale ta świadomość w ogóle nie umniejszała jej strachu. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że większość ludzi po prostu się z tego lęku śmiała... Jesteś już taka stara, a boisz się ciemności?! Hahahah. No, naprawdę. Przezabawne. To tylko bardziej pogłębiało jej zażenowanie, jakby nie było dostatecznie wielkie.
    Rozsądek mówił, że nastąpiła awaria prądu, ale wyobraźnia już podsuwała obrazy z horrorów, potęgując tym samym strach Foxy. Nie było szans na to, żeby zasnęła sama, w kompletnych ciemnościach... W pewnym momencie coś trzasnęło, a Ali podskoczyła do góry. I właśnie to sprawiło, że w końcu pokonała swój wstyd i wybrała numer do Daniela. Był jej ostatnią (i jedyną) deską ratunku.
    - Hej, Danny - powiedziała cicho i nieco piskliwie, kiedy chłopak już odebrał. - Jestem całkiem sama w mieszkaniu i chyba jest jakaś awaria prądu... Nie mogę nigdzie zapalić światła i strasznie się boję. Naprawdę bardzo się boję. I sama nie zasnę, bo niczego nie widzę i nie wiem, co mam zrobić - mówiła to praktycznie na jednym wdechu, ciągle przestraszona. - I... przepraszam, ale mógłbyś tutaj przyjechać na noc i ze mną zostać?

    bardzo przestraszona Alice ;>

    OdpowiedzUsuń
  168. Z ulgą usłyszała, że Daniel do niej przyjedzie. Miała okropne wyrzuty sumienia, bo nie chciała zrywać go tak późno z łóżka... czy tam kanapy. Ale z drugiej strony wiedziała, że sama nie zaśnie; nie było na to najmniejszych nawet szans. Jej serce już biło tak szybko, że skutecznie uniemożliwiało jej normalny i - przede wszystkim - spokojny sen. Gdyby mogła się wtulić w Dana, to z pewnością byłaby spokojna.
    Piętnaście minut przeczekała z głową pod kołdrą, ciągle wpatrując się w jej jedyne źródło światła - telefon. Chciała, żeby Danny już się przy niej znalazł, chociaż wiedziała, że jego ta sytuacja pewnie trochę bawiła. W jego wypadku jednak nie przeszkadzało jej to tak, jak u innych. Miał taryfę ulgową.
    Kiedy w końcu zobaczyła, że dostała sms-a, uśmiechnęła się delikatnie. Powoli odgarnęła kołdrę i stanęła na podłodze, starając się ignorować narastające uczucie niepokoju. Wiedziała, że to Danny stał za drzwiami jej mieszkania, ale zanim do niefo dojdzie, będzie musiała przejść przez ciemny, przerażający przedpokój. Alice przełknęła ślinę i niepewnie ruszyła w stronę wyjścia ze swojego pokoju. Dalszą drogę pokonała sprintem, zupełnie tak, jakby coś ją goniło.
    - Cześć, Danny - odpowiedziała z uśmiechem pełnym ulgi, kiedy chłopak ją do siebie przyciągnął. Jego obecność sprawiła, że poczuła się trochę pewniej. Parsknęła cichym śmiechem na jego komentarz i odsunęła się, żeby dać mu przejść dalej.
    Patrzyła, jak wszędzie świeci latarką. Dobrze, że ją ze sobą zabrał... Foxy rozglądała się po ścianach i meblach razem z nim, zupełnie tak, jakby była zdziwiona scenerią własnego mieszkania. Faktycznie - w świetle latarki wszystko wyglądało trochę... inaczej. Bardziej dziwnie.
    Zaśmiała się, kręcąc głową, po czym odwzajemniła jego uśmiech.
    - Na przykład? - zapytała, podchodząc tak blisko do Dana, że poczuła na swoim ciele dotyk torby. Zmarszczyła delikatnie brwi, bo wcześniej jej nie zauważyła; najwyraźniej było zbyt ciemno. - Co tutaj masz? - Popukała palcem w materiał torby, powracając spojrzeniem do oczu Daniela.

    uratowana

    OdpowiedzUsuń
  169. Uśmiechnęła się lekko, kiedy Daniel poczochrał jej włosy i ruszyła za nim do swojego pokoju, ciągle będąc tuż za nim. Jego obecność sprawiała, że Alice czuła się pewniej i - przede wszystkim - bezpieczniej. Miała wrażenie, że on ją po prostu obroni. Chyba naprawdę był jej rycerzem.
    Oparła się o biurko i patrzyła na Dana, który zaczął opróżniać torbę z tajemniczej zawartości. Otworzyła szerzej oczy, zaskoczona, kiedy w jej stronę poleciała paczka chipsów - na całe szczęście udało jej się ją złapać. Od razu przyjrzała się opakowaniu, a gdy zobaczyła, że chipsy mają smak grillowanych warzyw uśmiechnęła się szeroko. To były jej ulubione.
    - Dzięki, Danny - powiedziała. Ucieszyła się, że wpadł na wzięcie czegoś to jedzenia. Ona zupełnie o tym zapomniała, a jakoś nie miała ochoty na chodzenie przez ciemny korytarz do kuchni i z powrotem.
    Z powrotem przeniosła wzrok na Dana, a on akurat w tym momencie postawił na ziemi ostatnią świeczkę. Alice uchyliła usta, wpatrując się w rozświetlone światłem latarki świece. Było ich naprawdę bardzo dużo - skąd on je wszystkie wytrzasnął...?
    - Pewnie. - Wzięła od niego latarkę i poświeciła na blat biurka, gdzie pośród zeszytów, podręczników i innych bibelotów znalazła swoją zapalniczkę. Podeszła do Daniela, przyklęknęła i włożyła mu do ręki latarkę. - Poświeć mi, a ja zaświecę...
    Nachyliła się nad świeczkami i zaczęła podpalać knoty każdej z nich, uważając, żeby się przy tym nie poparzyć. Po chwili w pokoju zrobiło się całkiem jasno, bo małych płomyków było na tyle dużo, żeby rozświetlić pomieszczenie. Zadowolona Ali odstawiła zapalniczkę na parapet i - zagarniając po drodze paczkę chipsów - usiadła tuż obok Daniela. Skrzyżowała nogi w łydkach, po czym jedną ręką skierowała twarz chłopaka w swoją stronę. Cmoknęła go prosto w usta, uśmiechając się przy tym.
    - Dziękuję, mój rycerzu. - Określenie, którego użyła, było wyraźnie ironiczne, ale podziękowanie już nie. - Skąd wytrzasnąłeś tyle tych świeczek, Danny? - zapytała, ciągle patrząc na jego twarz. Jednocześnie otworzyła paczkę chipsów i na oślep położyła ją pomiędzy nogami chłopaka.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  170. [Hej. Miałyśmy pisać razem wątek, ale jak na razie nic z tego nie wyszło. Czy nadal jesteś nim zainteresowana?]
    Anthony

    OdpowiedzUsuń
  171. Alice zdążyła jeszcze zwinąć otwartą paczkę chipsów, zanim Daniel chwycił ją jedną ręką w pasie i do siebie przyciągnął. Oparła wygodnie głowę o jego klatkę piersiową, rozglądając się po swoim pokoju. Wszystkie te zapalone świeczki — a było ich naprawdę wiele — sprawiły, że zrobiło się naprawdę romantycznie. Alice nigdy nie była tym typem dziewczyny, która uważałaby coś takiego za szczyt swoich marzeń, ale teraz, kiedy już znalazła się w takiej sytuacji, to się nią cieszyła.
    — Pierwszy raz się coś takiego zdarzyło! Prąd zawsze był, nawet wtedy, kiedy Chris nigdzie nie wychodził, a teraz... — Wykonała jakiś dziwny ruch dłońmi, zupełnie tak, jakby zabrakło jej słów. — Świat mnie chyba nienawidzi. — Wzruszyła ramionami z lekkim uśmiechem na ustach.
    Włożyła sobie jednego chipsa do ust i poprawiła się w ramionach Daniela, wtulając się w niego jeszcze bardziej. Od zawsze uwielbiała się przytulać, a do Daniela to już w ogóle. W jego objęciach czuła się tak, jakby była na swoim miejscu, po prostu. I to uczucie było nieporównywalne do żadnego innego. Po chwili chwyciła jeszcze kołdrę i nakryła ich oboje, żeby było jeszcze cieplej i przyjemniej.
    — Ale teraz nie narzekam — stwierdziła, zamykając oczy i uśmiechając się nawet szerzej. — Mam nadzieję, że nie przerwałam ci jakiegoś ważnego zajęcia? — zapytała, bo miała lekkie wyrzuty sumienia, że tak całkowicie nagle go wyrwała z domu. Ale z drugiej strony z pewnością by nie zasnęła, a Daniel nie wyglądał w ogóle na złego. A to oznaczało, że chyba wszystko było okej.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  172. Parsknęła śmiechem, kiedy usłyszała jego słowa. Wyczuła w nich niezaprzeczalny żart i sarkazm, który Danielowi towarzyszył od zawsze. Alice dałaby sobie uciąć głowę i obie ręce, że jego pierwsze słowa były właśnie sarkastyczne. Nic dziwnego, skoro zapewne tylko takie słyszał od obojga rodziców - po prostu miał to we krwi.
    - Jak mogłabym tego nie zrobić? - Uśmiechnęła się szeroko, kiedy poczuła jego usta na swoim policzku.
    To nie było tak, że rzucali się na siebie za każdym razem, kiedy zostawali sami w pokoju, ale kiedy Chris był w mieszkaniu, to brakowało im tej prywatności. Alice jakoś nie mogła się przemóc do zrobienia czegoś więcej, wiedząc, że za ścianą siedzi sobie jej starszy brat. To byłoby... niezręczne. Poza tym, niby Chris nie zachowywał się tak podejrzliwie w obecności Daniela, ale masa pytań, jaką zasypywał Alice, gdy chłopak już wyszedł, była ogromna i irytująca. Dziewczyna już do tego przywykła, ale jednak wolała nie dawać mu więcej powodów do zapytania o jeszcze kilka "niepokojących" rzeczy.
    Włożyła sobie do ust jeszcze kilka chipsów i otrzepała dłonie, które po chwili wsunęła pod kołdrę i ułożyła na splecionych na jej brzuchu rękach Daniela, przyciskając je do siebie trochę mocniej. Lubiła czuć na swoim ciele jego dotyk, więc nikogo nie powinno dziwić to, że aż tak do niego lgnęła. Alice nawet nie potrafiła siedzieć koło Dana tak, żeby chociażby nie musnąć palcami jego dłoni. Po prostu tak na nią działał.
    Zamknęła oczy, przechylając nieco głowę w bok, rozkoszując się ciepłem ciała chłopaka i jego bliskością. Z każdą chwilą czuła się coraz lepiej i bardziej komfortowo, jak zresztą zawsze w jego obecności.

    Ali <3

    OdpowiedzUsuń
  173. Wierzgnęła się dziko, gdy poczuła, jak Daniel zaczyna łaskotać ją po brzuchu. Sama włożyła ręce pod swoją bluzkę i spróbowała odepchnąć jego dłonie, ale jedyne, co się zmieniło, to to, że teraz Danny łaskotał ją dwa razy mocniej. Zaśmiała się głośno, prosząc go, żeby przestał, ale nic to nie dawało. Gdy wylądowali na boku, spróbowała przeturlać się na drugi koniec łóżka, ale nic z tego; Dan ciągle jej nie puszczał. Alice nawet nie miała siły zastanawiać się nad tym, jakim cudem ciągle ją do siebie przyciskał, skoro wierzgała się i wyrywała na wszystkie strony świata. Chyba po prostu miał mocny chwyt.
    Kiedy Daniel w końcu ją wypuścił, Alice przewróciła się na brzuch - który bolał ją od nieustannego śmiechu - i spróbowała uspokoić oddech. Dopiero po chwili przewróciła się tak, żeby być przodem do Danny'ego i od razu uśmiechnęła się szeroko, widząc, jak na nią patrzył. Lubiła te momenty, w którą wpatrywał się w nią tak, jak w bezcenny klejnot. Jakby była wyjątkowa i niepowtarzalna, bo wtedy widziała, że naprawdę znaczy dla niego aż tak wiele. Ona też przyłapywała się na tym, że obserwowała chłopaka z nieobecnym uśmiechem i wszechobecnym uczuciem szczęścia, że mogła trafić w życiu na kogoś tak wspaniałego i niepowtarzalnego. Nawet nie potrafiła opisać słowami, jak ważny był dla niej Daniel. Czegoś takiego chyba nie dało się powiedzieć.
    Uśmiechnęła się z pewnego rodzaju zadumą, gdy usłyszała jego słowa. Doskonale pamiętała każdą z przywołanych przez niego sytuacji - niemalże na nowo poczuła stres, jaki towarzyszył jej podczas sprawdzania, czy jest w ciąży. Wtedy to było przerażające, ale teraz, z perspektywy czasu, miała ochotę się z tego śmiać.
    - Nigdy ci nie zapomnę, jak wparowałeś wtedy do gabinetu. Kiedy poznasz nowych znajomych ze studiów, opowiem im tę historię, a ty będziesz się wykręcał, że wcale tak nie było i ty wcale tego nie pamiętasz. Już sobie wyobrażam, jak cały się zaczerwienisz i popatrzysz na mnie z chęcią mordu w oczach - zaśmiała się, po czym przysunęła bliżej Dana. Przewróciła się na brzuch, bok twarzy wtulając w poduszkę. Jednocześnie uniosła nogi do góry, krzyżując je lekko. - Ale wiesz co? Czasami się zastanawiam, co by było, gdybym wtedy naprawdę zaszła w ciążę. Myślisz, że jak to wszystko by się wtedy z nami potoczyło? - zapytała cicho.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  174. Ona też się nad tym często zastanawiała. Próbowała sobie wyobrazić, jak by to było, gdyby zaszła w ciążę i naprawdę miałaby mieć dziecko z kolegą z klasy, którego ledwo znała. Ta wizja naprawdę ją przerażała, bo Alice nawet teraz nie czuła, by była dobrą matką. W dodatku z pewnością byłoby tak, jak powiedział Daniel - jedynymi głębszymi uczuciami, jakie by do niego czuła, byłyby wściekłość i rozżalenie. Ale nie zrzuciłaby całej winy tylko na niego, oczywiście. Miałaby pełną świadomość, że przecież pozwoliła mu na to.
    Wiesz, że tak naprawdę byłbym dla ciebie, kiedy tylko byś tego potrzebowała, prawda? Wiedziała i szczerze w to wierzyła. Była przekonana, że Daniel by jej tak nie pozostawił, uciekając przed wzięciem odpowiedzialności za swój czyn. Owszem, nie był zbyt odpowiedzialny, ale Alice znała jego serce i wiedziała, że było dobre.
    Milczała przez chwilę, rozkoszując się delikatnymi muśnięciami jego palców na swoich plecach. Rozmyślała nad sensem jego słów i tym, co sama powinna powiedzieć, ale wiedziała, że dla niej istnieje tylko jedna odpowiedź, która miałaby jakikolwiek sens. Na krótki czas zamknęła oczy, po czym otworzyła je i oparła się na łokciach, patrząc prosto w jego brązowe oczy.
    - Przybliż się - poprosiła cicho i poczekała, aż chłopak znajdzie się blisko niej. Dopiero wtedy lekko go popchnęła, tak, żeby wylądował na plecach. Nachyliła się nad nim i pocałowała go delikatnie, nie próbując nadawać pocałunkowi większej dawki namiętności. To miało być subtelne, choć uczuciowe. - Wiem - szepnęła, kiedy już odsunęła się od jego ust.
    Po chwili zastanowienia położyła się obok Daniela, głowę układając na jego klatce piersiowej. Zamknęła oczy i powoli, jakby z pewnym wahaniem, wsunęła dłoń pod jego bluzę. Chciała po prostu poczuć ciepło jego skóry. Delikatnie przesuwała palcami po jego rozgrzanym ciele, kreśląc kręte szlaczki. Wyczuwała każde spięcie jego mięśni, najmniejsze nawet drgnięcie. Drugą dłoń wsunęła pod jego plecy, nie robiąc jednak nic więcej. Teraz po prostu pogłębiła pomiędzy nimi to uczucie intymności, które towarzyszyło im od samego początku. Znalazła się jeszcze bliżej niego.
    - Kocham cię, wiesz o tym, prawda? - powiedziała cichutko, nie unosząc głowy.

    Ali <3

    OdpowiedzUsuń
  175. W chwilach takich jak te, Alice czuła się spełniona pod każdym względem. Kiedy mogła po prostu leżeć tuż przy Danielu, czuć ciepło jego ciała i to, jak wielki spokój odnajdywał w jej obecności, od początku do końca poznawała definicję szczęścia. Cieszyła się każdą sekundą, w której po prostu mogła z nim być - nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Nie potrzebowali wtedy żadnych słów, wystarczyły gesty.
    Pozwoliła na to, żeby Daniel ją z siebie ściągnął i ułożył na łóżku. Zrobił to tak ostrożnie i delikatnie, zupełnie tak, jakby się bał, że mógłby ją w jakiś sposób zranić. Alice omiotła spojrzeniem jego twarz, uśmiechając się przy tym lekko, a potem już tylko rozkoszowała się pocałunkiem. Miała wrażenie, że rozpływa się pod dotykiem jego rozgrzanych ust i nie chciała, żeby to się kończyło. Pragnęła, by ciągle obsypywał ją pocałunkami, dotykał jej ciała w jakikolwiek inny sposób i po prostu nigdy, ale to nigdy od niej nie odchodził. Był w tym wszystkim taki delikatny i uczuciowy; sprawiał, że Ali była najszczęśliwszą osobą na całym świecie. Naprawdę szczerze tak o sobie myślała.
    Kiedy Danny już się od niej odsunął i powiedział, że też ją kocha, uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Ułożyła jedną ze swoich dłoni na jego ciepłym policzku - w tym pokoju nagle wszystko stało się gorętsze i bardziej przyjemne - gładząc tym samym jego pogrążoną w półmroku twarz. Wpatrywała się w jego pełne czułości oczy, rozciągnięte w delikatnym uśmiechu usta i wszystkie te szczegóły, które znała już na pamięć; tak często oglądała go z bliska. Ten obraz nigdy się jej jednak nie nudził.
    Zarzuciła mu obie ręce na szyję, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Pocałowała go krótko w policzek i powoli, delikatnie przesunęła wargami po jego skórze w kierunku ust, do których jednak nie dotarła. W ostatniej chwili odchyliła jego głowę i złożyła pocałunek na jego szyi. Dopiero wtedy powróciła do jego ust. Tym razem jedynie musnęła je własnymi, przymykając przy tym oczy. Nie mogła się na nic zdecydować, ale ciągle chciała go dotykać. Po prostu pragnęła każdej możliwej bliskości z nim i miała nadzieję, że i on myśli podobnie.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  176. Podobno Nowy Jork nigdy nie zasypiał. Alice często przytakiwała temu twierdzeniu, bo faktycznie — nawet w nocy słyszała charakterystyczne dla miasta odgłosy. Ale teraz, w tej chwili, nic nie mąciło otaczającej ją i Daniela ciszy. To było zupełnie tak, jakby każda inna rzecz zupełnie przestała się liczyć — w tym momencie istnieli tylko oni. To, jak ofiarowywali się wzajemnym dotykiem i pocałunkami.
    Kiedy przyciągnął ją do siebie, Alice westchnęła cicho, mogąc w końcu poczuć go jeszcze dokładniej. Ułożyła jedną z dłoni na jego plecach, przesuwając nią wzdłuż jego kręgosłupa. Robiła to delikatnie, niemalże jedynie muskała jego rozgrzaną skórę. Przycisnęła palce mocniej, gdy poczuła, jak jego ręka zsuwa się pomiędzy jej uda i chyba nawet wstrzymała wtedy już i tak nierównomierny oddech. Natychmiast oplotła go jedną z nóg, znajdując się tym samym jeszcze bliżej niego. Z jej ust wyrwał się cichy jęk, czując, jak Daniel przyciska swoje biodra do jej bioder, a potem schodzi ustami na jej obojczyki. Każdy jego pocałunek, choć tak delikatny, zostawiał za sobą gorący ślad, rozpalając Alice z każdą chwilą coraz mocniej. Oddychała coraz szybciej i bardziej niemiarowo, a kiedy Daniel w końcu odnalazł wargami najwrażliwszy punkt tuż pod uchem, syknęła i lekko wbiła paznokcie w jego skórę, kompletnie nad tym nie panując. W dodatku ta jego dłoń, którą ciągle trzymał na jej udzie, rozsyłała tak przyjemne fale ciepła po całym jej ciele... Dosłownie szumiało jej w głowie od tego wszystkiego, co się teraz działo; bliskość chłopaka i to, w jaki sposób jej dotykał — niezwykle delikatnie, ale i pewnie — po prostu sprawiła, że Alice nie mogła normalnie myśleć. A czy jej to przeszkadzało? W ogóle.
    Jeszcze niecały rok uważała, że uczucia przy seksie niczego nie dodają. Była przekonana, iż to nie ma najmniejszego nawet wpływu na intensywność odbieranych doznań. Teraz już tak nie uważała, bo robienie tego z kimś, kogo się kocha, było nieporównywalne do niczego innego. Dopiero teraz zrozumiała, dlaczego niektórzy nazywają to dowodem swoich uczuć.
    Wolną dłonią chwyciła go lekko za brodę, skłaniając go tym samym do uniesienia głowy, i dopiero wtedy go pocałowała; z początku delikatnie, jednak z każą kolejną chwilą dodając coraz większą porcję namiętności.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  177. Opadła z cichym westchnieniem na plecy i nakryła się rozgrzaną kołdrą, próbując przy tym uspokoić swój przyspieszony i płytki oddech. Uniosła jedną dłoń i odgarnęła kilka niesfornych kosmyków włosów z policzka, wyczuwając palcami gorąc skóry. Była pewna, że na jej twarzy znajdowały się wyjątkowo widoczne rumieńce. Zamknęła oczy, nieświadomie się przy tym uśmiechając, i po prostu nie mogła myśleć o niczym innym, jak o tym, że jest jej tak dobrze... Może i była trochę zmęczona, ale czym było delikatne wycieńczenie przy tak olbrzymim spełnieniu?
    Zaśmiała się cicho, słysząc jego komentarz. Nie pomyślała o tym wcześniej, ale teraz, kiedy zwrócił na to uwagę, faktycznie - to było cholernie banalne. Ale jeśli bycie banalnym miało wyglądać cały czas tak dobrze, to Alice nie miała nic przeciwko. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym spojrzała na Daniela.
    - I tak zawaliłeś - stwierdziła, leniwie przekręcając się na bok, by unieść się i podeprzeć głowę dłonią. - Gdzie jest prowadząca do łóżka ścieżka z płatków czerwonej róży, co?
    Dopiero wtedy omiotła wzrokiem ciało chłopaka, z zadowoleniem rejestrując na jego plecach czerwone ślady po swoich paznokciach. Nieco się zdziwiła, gdy zauważyła, jak wiele ich pozostawiła, ale nie dała tego po sobie poznać; jedynie szerzej się uśmiechnęła. Przycisnęła kołdrę mocniej do swojego ciała, po czym nachyliła się i musnęła ustami kark chłopaka, czując, jak ten odruchowo spina mięśnie pod jej dotykiem.
    Alice lubiła te momenty po, kiedy mogła obserwować u Daniela to samo spełnienie, jakie czuła ona. Widziała to w sposobie, jakim padał na łóżko i obserwował ją spod półprzymkniętych powiek, a potem wyciągał rękę, łapał ją w pasie i do siebie przyciągał. Czuli wtedy bicie swoich serc i ciepło skóry, a to było w jakiś dziwny sposób niezwykle uspokajające doświadczenie.
    - I nie świeć gołym tyłkiem, tylko właź pod kołdrę - dodała, gdy już odsunęła się od Dana. Zapraszająco uchyliła materiał, ignorując przy tym fakt, że już kompletnie zamordowała romantyczną atmosferę

    Ali ♥

    OdpowiedzUsuń
  178. Uśmiechnęła się lekko, patrząc, jak Daniel wsuwa się tuż obok niej pod kołdrę. Z cichym westchnięciem położyła się na plecach i przewróciła na brzuch, głowę układając tak, żeby mogła swobodnie obserwować chłopaka. Patrzyła na spokój, który był wymalowany na jego twarzy i po prostu nie mogła nic poradzić na to, że z każdą chwilą jej uśmiech się poszerzał. Dobrze było widzieć go takiego zrelaksowanego i po prostu szczęśliwego. Taki widok od razu sprawiał, że i Alice robiła się bardziej radosna.
    Kiedy usłyszała jego słowa, spojrzała na niego zaskoczona i uniosła głowę, rozszerzając przy tym oczy. Niby o tym wiedziała, ale... Wiedzieć a usłyszeć, to zdecydowanie dwie różne rzeczy. Poczuła, że szklą się jej oczy.
    Ali uważała, że miłość jest cholernie niebezpieczna. Ten pogląd się jeszcze nie zmienił, a słowa Daniela tylko ją w tym utwierdziły. Lubiła porównywać to uczucie do całkowicie dobrowolnego dania komuś łuku ze strzałą i posiadania nadziei, że ta druga osoba nie wystrzeli jej w twoim kierunku. Czuła się dziwnie ze świadomością, że w tej chwili to ona trzymała ten łuk, chociaż miała pewność, iż prędzej zraniłaby sama siebie, niż Daniela. Bała się, że jednak mogłaby coś zrobić źle, a nie potrafiłaby sobie wybaczyć tego, iż była powodem, z którego Danny cierpiał. To dlatego jego deklaracja aż tak ją wzruszyła — wiedziała, jak wielka odpowiedzialność towarzyszy przy wypowiadaniu takich słów i jak bardzo trzeba kogoś kochać, żeby z pełną świadomością je wypowiedzieć.
    — Dziękuję — powiedziała cicho, nie maskując drżenia głosu, i wyszukała jedną z jego dłoni, którą ścisnęła delikatnie. Uniosła się nieco i pocałowała chłopaka w policzek. — Naprawdę. Wiesz, że możesz liczyć na to samo z mojej strony, prawda? Zawsze.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  179. Uśmiechnęła się delikatnie, widząc, jak Daniel podciąga się do góry, by ująć jej twarz w swoje ciepłe dłonie. Alice nawet nie sądziła, że czyjś dotyk może być aż tak delikatny, dopóki nie spotkała na swojej drodze własnie jego. Nawet wtedy, gdy trzymał ją mocno, blisko do siebie przyciągając, zawsze obchodził się z nią tak, jakby mógł ją stłuc niczym porcelanę. We wszystkim, co z nią robił, była ta dziwna, niewytłumaczalna delikatność. Dbał o nią w każdym, najmniejszym calu, zawsze i wszędzie. W taki sposób dotykało się jedynie czegoś bardzo ważnego lub wartościowego, a Ali przy Dannym nabierała coraz to większej pewności — choć sądziła, iż to już niemożliwe — że właśnie tak chłopak ją widzi. Ona zresztą czuła to samo. Na świecie istniały rzeczy bezcenne, takie, których nie oddałoby się za żadną cenę. Z ręką na sercu mogłaby powiedzieć, że więź, która łączyła ją z Danielem, należała do właśnie tych rzeczy.
    Pokiwała szybko głową, przygryzając przy tym dolną wargę, ale jednocześnie wpatrywała się w oczy Daniela, pomimo tego, że łzy lekko rozmywały jej obraz. Przycisnęła mocniej kołdrę do swojego ciała, chcąc poprzez zaciśnięcie palców na materiale przywołać się do porządku. Nie znosiła przecież swojego płaczu, nawet wtedy, gdy nie był on wywołany niczym złym — tak, jak w tym wypadku. Widziała po Danielu, że nie chciał już więcej oglądać jej łez. Pewnie ciągle miał w pamięci wszystkie te chwile, gdy płakała z bezsilności albo smutku, albo wszystkiego naraz. Ali tak bardzo pragnęła, żeby w końcu o tym zapomniał i przestał się zadręczać tymi wszystkimi złymi rzeczami, a pamiętał o tych dobrych, wartych pozostania w umyśle.
    Parsknęła śmiechem, po czym przekręciła się na drugi bok i przesunęła spojrzeniem po zapalonych świeczkach. Było ich tak dużo... Pewnie dalej by się na nie patrzyła, pozwalając Danielowi wpaść na jakiś głupi i mało romantyczny pomysł, gdy jej uwagę przykuło coś bardzo niedobrego. Jęknęła wręcz z przestrachu i wyciągnęła dłoń w kierunku leżącej na ziemi paczki chipsów. Szybko zajrzała do środka, niemalże się modląc, żeby tylko nie potwierdziły się jej najstraszliwsze obawy. Niestety, jak to w życiu bywa, wyszło zupełnie na odwrót.
    — O nie... — powiedziała z przestrachem, po czym spojrzała na ewidentnie nic nie rozumiejącego Dana. — Nasze chipsy umarły śmiercią tragiczną. Zostały brutalnie zgniecione w walce z dwójką nastolatków. Straciły życie na miejscu, więc przynajmniej nie cierpiały zbytnio. — Wszystko to wypowiedziała śmiertelnie poważnym tonem i z kamienną miną. Bardzo się starała, żeby wyszło to jak najbardziej profesjonalnie. Chcąc udowodnić swoje słowa pokazała chłopakowi torebkę, w której po chipsach zostały same okruchy. Nic dziwnego, skoro zabrali się do rzeczy, zanim "oczyścili teren". — Jak wielkim potworem trzeba być, żeby pozbawić życia niewinne chipsy, które nic nie zrobiły?
    Pokiwała głową ze smutkiem, ale na tym jej umiejętności aktorskie się skończyły. Parsknęła głośnym śmiechem, lądując twarzą w miękkiej poduszce. Jednocześnie wykonała niekontrolowany ruch ręką, przez który zawartość paczki wylądowała na pościeli.
    — Jasna cholera! — Alice poderwała się do siadu, ale widząc szkody, jakie wyrządziła, zaczęła się śmiać jeszcze bardziej.

    Alice <3

    OdpowiedzUsuń
  180. To miał być normalny dzień, niczym nieróżniący się od pozostałych. Alice chciała się obudzić i wysłać do Daniela SMS-a - w ramach ich codziennego wyścigu, kto pierwszy się rano przywita - a potem pójść do kuchni i przyrządzić dla siebie oraz Chrisa śniadanie. Była przekonana, że tak właśnie będzie, bo i nie miała żadnych podstaw, by sądzić, że będzie inaczej. Nawet nie pomyślała, iż coś mogłoby się stać, nie była na to przygotowana.
    Kiedy wcześnie rano obudził ją dzwonek telefonu, była zirytowana i odruchowo chwyciła komórkę, nie patrząc nawet na wyświetlacz. Chciała po prostu dalej spać, a nie przychodziła jej do głowy żadna osoba, która mogłaby do niej zadzwonić o takiej porze. Dopiero gdy usłyszała zdenerwowany głos ojca Daniela i te trzy słowa, które sprawiły, że świat na chwilę stanął w miejscu i rozmył się na tysiące małych plam, nie potrafiących ponownie ułożyć się w jeden obraz. Danny miał wypadek.
    Gdyby ktoś kazał jej opowiedzieć, co zrobiła w czasie pomiędzy otrzymaniem tej informacji, nie potrafiłaby odpowiedzieć. Wszystko zlało się w jeden, przeciągły szum - uspokajające słowa Chrisa, głos pana Blackbourne'a, odgłosy Nowego Jorku. Alice była pewna tylko jednej rzeczy, bo czuła ją tak mocno, że ta niemalże pozbawiała ją powietrza z płuc. Strach. Ogarnął ją ogromny, kolosalny wręcz strach. Przerażenie uderzało w nią raz po raz, zupełnie tak, jak fale morskie o klif. Bała się o Daniela tak bardzo, że to ją pozbawiało umiejętności logicznego myślenia. Była w stanie tylko się o niego martwić i z każdą chwilą błagać coraz mocniej, żeby jego obrażenia nie były poważne. Boże, pragnęła tylko tego. Chciała, żeby żył i żeby był zdrowy, i żeby mogła go zobaczyć uśmiechniętego i rzucającego sarkastycznymi komentarzami na prawo i lewo. Nie poradziłaby sobie z inną opcją.
    Szła koło pana Blackbourne'a szpitalnym korytarzem i słuchała go, chłonęła każde słowo jak gąbkę, a kiedy powiedział, że nic nie grozi życiu Daniela, myślała, iż popłacze się z ulgi. Zamknęła oczy i zaśmiała się cicho, całkiem nagle i krótko. Miała wrażenie, że napięcie powoli opuszcza jej ciało, ale nie mogło zniknąć całkowicie. Nie, dopóki Ali nie zobaczy go na własne oczy, dopóki nie dotknie go własną dłonią i na własne uszy nie usłyszy jego głosu. Musiała się przekonać.
    - Tak - zdołała z siebie wydusić. Daniel mógł teraz nie pamiętać kilku epizodów ich związku, ale przecież z pewnością ją pamiętał. Musiał ją pamiętać... prawda?
    Powoli podeszła do rozsuwanych drzwi i weszła do sali, biorąc pierwszy od rana naprawdę głęboki wdech. Odwróciła się, chcąc go w końcu zobaczyć. A kiedy już ujrzała go... Wyglądał strasznie. Cały był blady, miał sińce pod oczami i zadrapania na twarzy. Widziała wenflon i rurkę, a także przebijający się pod materiałem szpitalnej piżamy opatrunek. Ale nieważne było, jak wyglądał - liczyło się tylko to, że żył i będzie jeszcze żył przez długi czas.
    - Daniel - powiedziała cicho drżącym głosem, po czym podeszła do łóżka, na którym leżał, i usiadła na ustawionym obok krześle. Delikatnie ujęła jedną z jego poranionych dłoni, uważając, żeby go nie skrzywdzić. W tym samym momencie chłopak wreszcie uchylił powieki i spojrzał na nią. - Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić, jak bardzo się cieszę, że... że ty ciągle... ciągle tu jesteś. Boże. Boże, nie zniosłabym, gdyby stało ci się coś poważniejszego. Ale jak się czujesz? Czy to... to wszystko cię boli? - mówiła cały czas, gładząc kciukiem jego skórę. Nie dbała o to, że nie składała poprawnych zdań, drżał jej głos i nie wyglądała dobrze. Chciała tylko tego, żeby Daniel do niej mówił i potwierdził to, że wszystko z nim w porządku.

    ... nie

    OdpowiedzUsuń
  181. Coś było ewidentnie nie tak. Daniel obserwował ją, ale nie wydawał się robić tego tak, jak zwykle, gdy po prostu czuł silną potrzebę spojrzenia na nią. W tej chwili wodził po jej twarzy i ubraniach wzrokiem, ale wydawało się jej, jakby... jakby czegoś szukał. Mało tego, nie wyglądał na zadowolonego, że Alice jest tuż przy nim i trzyma go za dłoń. Nawet się nie uśmiechnął, nie oddał delikatnego uścisku, jakim go obdarowała. Ali chciała zrzucić to na odurzające działanie leków, jakimi Danny z pewnością był nafaszerowany, ale... podświadomie czuła, że to nie o to chodzi. Z każdą chwilą ogarniał ją coraz większy strach, którego nie była w stanie się pozbyć. To uczucie pogłębiło się jeszcze bardziej, gdy Dan zabrał swoją dłoń, pozostawiając w jej miejscu jedynie pustkę.
    Przyjaźnimy się, tak?
    — Co? — zapytała cicho, jakby nie dowierzając w to, co przed chwilą usłyszała. Chyba po prostu nie była w stanie przyjąć do siebie tych trzech słów, odruchowo się przed nimi broniła. Desperacko odpychała od siebie ten fakt, nawet nie chciała o nim pomyśleć. — Przyjaźnimy?
    Spojrzała na jego twarz, szukając zaciśniętych ust, które świadczyłyby o tym, że chłopak powstrzymuje się od nagłego wybuchnięcia śmiechem. Albo jakiegokolwiek innego znaku, mówiącego, iż to, co przed chwilą powiedział, nie jest prawdą. Ale Alice widziała tylko coraz większą konsternację i zmieszanie. Nic, co byłoby w stanie zapewnić ją, że on tylko żartował. To byłby okropny i beznadziejny żart, ale z pewnością lepszy od prawdy.
    Kiedy po krótkiej chwili, która dla Ali wydawała się wiecznością, zdała sobie sprawę z tego, że Daniel naprawdę nie wiedział, kim ona jest, odsunęła się od łóżka. Nie wstała jednak z krzesła, bo obawiała się, że mogłaby nie dać rady. Cały świat jej się rozpadł dosłownie w jednej chwili. Nie pamiętał jej. Nie miał pojęcia, kim ona była... Pewnie gdyby jego ojciec nie wypowiedział jej imienia, musiałby się o to zapytać. Stała się jedną z wielu innych dziewczyn, do których nic nie czuł. Nic. Kompletnie. Mógłby ją minąć na ulicy i nawet jej nie zauważyć. Była dla niego — dosłownie — nikim. Już jej nie kochał. On nawet jej nie lubił. Nie żywił w stosunku do niej żadnych uczuć, nie mówiąc już o tych cieplejszych.
    — Nie pamiętasz mnie — powiedziała drżącym głosem, zaciskając dłonie w pięści. Nawet wypowiedzenie tego zdania zadało jej niewyobrażalny ból. — Ja... my... my jesteśmy... razem.
    To bolało. Tak cholernie bolało. Nie mogła nic z tym zrobić, bo kiedy patrzyła na jego zdezorientowaną twarz, to wszystko jeszcze bardziej się pogłębiało. Ból był niesamowity, ogarniał powoli całe jej ciało. Alice pamiętała, że kiedyś złamała sobie rękę i mówiła, iż to było coś niesamowicie bolesnego... Ale to, co przeżywała teraz, było chyba definicją cierpienia.

    zdrowie...

    OdpowiedzUsuń
  182. Pokręciła głową, słysząc jego przeprosiny. Nie mogła winić Daniela za to, że nie pamiętał... ich. Całego ich związku, wszystkich tych dobrych i złych momentów oraz wyznań miłości. To nie była jego wina, a jednak zaczynał być na siebie o to zły. Znała go przecież - wiedziała, że był kimś o złotym sercu. Przejął się jej słowami i smutkiem, to było widać na jego ściągniętej zmartwieniem twarzy.
    - Nie przepraszaj, to nie twoja wina - wydusiła w końcu, spuszczając wzrok na swoje kolana.
    Chciała płakać. Pierwszy raz w życiu naprawdę chciała to zrobić, bo najzwyczajniej w świecie miała nadzieję, że pozbawi siebie w ten sposób choć odrobiny tego przygniatającego smutku. Czuła się strasznie - jeszcze chwilę temu ogarniała ją niesamowita radość i świadomość tego, że Daniel żyje i już wkrótce wróci do normalnego funkcjonowania, a teraz... Była w stanie myśleć tylko o tym, iż chłopak po prostu jej nie pamięta. Może gdy patrzył na Alice, było mu jej żal, lecz to jedyne uczucie, jakie w tej chwili odczuwał na jej widok. Nic więcej. Gdyby ktoś rzucił w jego towarzystwie jakimś żartem na temat balkonu, gdyby ona powiedziałaby coś o basenie, nie zareagowałby na to. Bo przecież nic z tego nie pamiętał. W jego umyśle po prostu nie było już na to miejsca... na nią nie było miejsca.
    Ale z drugiej strony nie mogła pozwolić na to, żeby widział jej łzy i jeszcze bardziej się tym dobił. Przecież nie chciała go sobą dołować. Powinien teraz odpoczywać i wracać do zdrowia po wypadku, a nie zadręczać się jeszcze jej bólem. Teraz to on był najważniejszy... Zresztą, kiedy dla niej nie był?
    - Muszę na chwilę wyjść... - wstała z krzesła, biorąc głęboki oddech. Musiała się uspokoić. Jednocześnie sięgnęła dłonią do kieszeni bluzy, szukając w niej papierosów i zapalniczki. To było cholernie żałosne, ale palenie pomagało jej się uspokoić. W jakiś dziwny sposób przyjmowanie trucizny fizycznej chociaż na chwilę niwelowało działanie tej gorszej, psychicznej. - Jeżeli będziesz mnie potrzebował, to po prostu... po prostu daj mi znać.
    Odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia, ignorując to, że łzy zamazały jej widok. Z każdą chwilą było ich coraz to więcej, powoli zaczynały spływać po policzkach. Dlatego też Alice jedynie rzuciła tacie Dana krótkie, ale mówiące wiele spojrzenie, i wyszła z sali, zasuwając za sobą drzwi. Przeszła na koniec szpitalnego korytarza i opadła na jedno z ustawionych w równym rzędzie pod ścianą krzeseł, chowając przy tym twarz w dłoniach. Dopiero wtedy się rozpłakała, nie będąc już w stanie dłużej nad tym zapanować. I chyba pierwszy raz w życiu nie była na siebie o to zła.

    OdpowiedzUsuń
  183. Szkoła bez Daniela była beznadziejna. Uczucie, jakiego doświadczała, kiedy chcąc podzielić się z nim swoją uwagą dotyczącą lekcji odwracała się, a jego tam nie było... Cały czas zapomniała o tym, że on też zapomniał. I to ta świadomość dobijała ją z każdym dniem coraz bardziej. Nie pomagały też komentarze znajomych, bo chociaż ich troska była szczera i wychodziła z serca - Daniela lubił właściwie każdy - to jednak każde słowo wbijało głębiej tę siedzącą w niej szpilę. Alice miała dość odpowiadania na całą masę pytań, która się na nią zwaliła... Tym bardziej, że czasami nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Nie mogła też skupić się na lekcjach, a jej jedyną aktywnością było zapisywanie dokładnych notatek. Miała zamiar przekazać je potem Danowi, żeby łatwiej było mu się uczyć pomimo długiej nieobecności. W końcu to była ostatnia klasa i każdemu nauczycielowi wprost odbijało; gonili z materiałem cały czas. A Ali ciągle dbała o niego tak samo, jeśli nawet nie bardziej.
    Kiedy Daniel wyszedł ze szpitala - niecałe dwa tygodnie po wypadku - dziewczyna odczekała jeszcze dwa dni. Chciała dać mu się oswoić z tym wszystkim, całą tą sytuacją, a jej nieustanna obecność tylko by przeszkadzała. Nawet kiedy odwiedzała go w szpitalu, to nie zostawała na długo - jedynie na tyle, żeby dowiedzieć się, jak się czuje i trochę z nim porozmawiać. Widziała, że Daniel ewidentnie nie wie, jak zachować się w jej towarzystwie i nie chciała stawiać go w takiej niezręcznej sytuacji zbyt często, ale jednak miała tę potrzebę nacieszenia się jego widokiem, nawet wtedy, gdy on nie czuł tego samego.
    Od razu po szkole ruszyła w kierunku domu Daniela, uprzednio informując o tym Chrisa. Jej brat co prawda już nie był taki namolny, dawał jej znacznie więcej swobody i oferował swoje wsparcie, ale Ali i tak wiedziała, że strasznie by się zamartwiał. Kiedy znalazła się pod drzwiami domu Dana, stanęła i zaczęła się zastanawiać nad... wszystkim. Nagle spłynęła na nią cała gama różnych emocji, spośród których najbardziej przebijała się jednak niepewność. Jak to wszystko miało wyglądać? Przyszła tutaj z notatkami i podręcznikami, ale poza tym chciała po prostu spędzić z nim trochę więcej czasu... Nawet jeśli nie mogła go choćby dotknąć.
    W końcu jednak zapukała i spuściła wzrok na swoje nogi, czując, jak szybko bije jej serce. Po prostu się bała. Ale gdy usłyszała, że otwierają się drzwi, natychmiast poderwała głowę, by ujrzeć tatę Daniela.
    - Dzień dobry. Przyniosłam lekcje dla Danny'ego... Jest ich trochę i pomyślałam, że może mogłabym mu trochę pomóc... Ale jeżeli on... nie będzie czuł się dobrze w moim towarzystwie, to po prostu je oddam - powiedziała szybko, unosząc kąciki ust ku górze. Nie trzeba było jednak być dobrym obserwatorem, by widzieć, jak nienaturalnie i sztucznie to wyglądało. Ali nie była w nastroju na uśmiechy, ale kompletnie nie wiedziała, jak się zachować.

    ja też nie jestem w nastroju na uśmiechy

    OdpowiedzUsuń
  184. Alice nie mogłaby się zrazić do Daniela, nieważne, jak dziwnie zachowywałby się w jej obecności. To było coś niewykonalnego. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że w jego towarzystwie czuła się teraz trochę... niezręcznie. Dziwne było to, że teraz nawet oparcie się głową o jego ramię wydawało się być czymś niewłaściwym. Nie była w stanie powiedzieć, na co może sobie pozwolić, a na co nie, nie będąc jednocześnie zbyt sztywną. Kiedy patrzyła na jego twarz, widziała po prostu swojego Daniela, ale gdy zaczynał mówić i słyszała w jego głosie zdystansowanie — bardzo możliwe, że on sam go nawet nie zauważał — natychmiast przypominała sobie, iż on w pewnym sensie już nim nie jest. Miała tylko nadzieję, że to się zmieni i po prostu znowu będzie mogło być tak, jak dawniej.
    — Nie, dziękuję — odpowiedziała, ściągając szybko swoje buty, zanim weszła w głąb mieszkania. Poprawiła jeszcze pasek od torby, w której trzymała zeszyty i notatki, po czym podążyła za tatą Dana. — U mnie wszystko w porządku...
    Faktycznie, z nią było już lepiej, ale dużo bardziej przejmowała się teraz Dannym. Zależało jej, żeby jak najszybciej przypomniał sobie wydarzenia sprzed wypadku — nie dopuszczała do siebie opcji, że to mogłoby się nie zdarzyć — i nie chodziło tutaj tylko i wyłącznie o nią. Chłopak miał też innych przyjaciół, którym też na nim zależało, a także wiele cennych wspomnień. Nie zasłużył sobie na ich utratę i to w tym wszystkim było najbardziej okrutne; ze wszystkich osób, jakie Ali znała, to właśnie jemu musiało się to stać. A przecież on naprawdę był za dobry.
    Drgnęła i odwróciła się szybko, słysząc jego głos. Nie widziała go tylko od kilku dni, a jednak czuła się tak, jakby to był znacznie dłuższy okres czasu. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy wygłosił swój — oczywiście — sarkastyczny komentarz. Nie spodziewała się po nim niczego innego.
    — Hej, Danny — przywitała się z nim, jeszcze przez chwilę go obserwując. To był przyjemny widok, jak zresztą zawsze. Potem już tylko uśmiechnęła się szerzej do pana Blackbourne'a, który ją wyminął, i ruszyła za Danielem.
    Kiedy weszła do jego pokoju, od razu rzucił się jej w oczy straszny bałagan, co w sumie nie było niczym dziwnym — nie dało się go nie zauważyć. Na biurku i łóżku leżały całe sterty zdjęć, różnych kartek papieru i innych rzeczy. Była ich cała masa, a Alice nawet nie potrafiła sobie wyobrazić, jak wiele czasu chłopak musiał poświęcić na przejrzenie każdej z nich. Z drugiej strony, na pewno ogromnie zależało mu na odzyskaniu pamięci. Każdemu by zależało.
    — Daj spokój, Danny, mi to nie przeszkadza. — Machnęła ręką z uśmiechem, po czym ściągnęła torbę i położyła ją na łóżku. — Jeżeli chcesz, to mogę ci przynieść jeszcze trochę zdjęć i innych rzeczy od siebie... I pytaj, jeśli czegoś nie wiesz, okej? Pytaj o wszystko — poprosiła, spoglądając na niego niepewnie. Chciała mu w tym wszystkim pomóc tak bardzo, jak tylko mogła. Powinien wiedzieć, że nie jest w tym wszystkim sam. Ona też tam dla niego była. Odchrząknęła cicho, przerywając ciszę, jaka pomiędzy nimi zapadła. — Porobiłam też trochę notatek z lekcji, na których cię nie było. Jest tego trochę i nie obiecuję, że rozczytasz się we wszystkim, co tam mam, no i dlatego tu przyszłam. Możemy pouczyć się razem, pewnie przy okazji sam coś mi wytłumaczysz. Zawsze tak było.
    Usiadła na łóżku i wyciągnęła z torby kilka zeszytów oraz plików kartek, w których znajdowały się podkreślone na kolorowo terminy lub definicje. Starała się zapisać wszystko tak, żeby było dla Daniela czytelne i proste. Dopiero teraz, gdy to wszystko kładła na pościel, zdała sobie sprawę z tego, jak wiele zapisała. Nie miała pojęcia, że naprawdę jest tego aż tyle.
    — Okeeej, może mamy tutaj tego więcej niż trochę... — stwierdziła, parskając cichym śmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  185. Uśmiechnęła się szeroko, widząc, jak chłopak zaczyna przeglądać przygotowane przez nią notatki. Skrzyżowała nogi w kostkach, po czym sama chwyciła jedną z kartek. Przeleciała po niej wzrokiem kilkukrotnie, ale nie była w stanie powiedzieć, co właściwie przeczytała. Nie mogła przestać myśleć o sytuacji, w jakiej znalazła się wraz z Danielem. Biorąc pod uwagę to, jak blisko byli kiedyś, cała ta sprawa wydawała się naprawdę przerażająca... i nie tylko wydawała. Alice ciągle nie mogła uwierzyć w to, że siedzenie obok siebie było jednym z największych przejawów bliskości, jakie sobie okazali. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, iż musiała się do tego przyzwyczaić.
    Zaśmiała się cicho, słysząc jego komentarz, i dopiero po chwili zrozumiała, co on tak naprawdę powiedział. Poderwała głowę na góry i spojrzała na niego, jak gdyby oczekiwała ujrzenia czegoś niesamowitego. Zobaczyła jednak jedynie zdezorientowanego Daniela, który wpatrywał się ze zmarszczonymi brwiami w jej zeszyt. On chyba sobie nie zdawał sprawy z tego, jak zabrzmiały jego słowa. Boże, przecież on jej nie pamiętał. Skąd mógł wiedzieć, że nienawidziła matematyki?
    Szybko nachyliła się nad swoim zeszytem i przyjrzała zapisanym stronom. Nic nie rozumiała ze swoich obliczeń (choć większość była po prostu przepisana z tablicy) — nic nowego — ale wyglądały one dość normalnie; zapisane niechlujnie, w pośpiechu, niektóre działania zostały zaznaczone jasnym zakreślaczem, żeby Alice mogła później zwrócić na nie uwagę. Nic nie wskazywało na to, że dziewczyna szczerze tego przedmiotu nie znosiła. Po prostu zwyczajny zeszyt ucznia.
    — Skąd o tym wiesz? — zapytała, nie mogąc pohamować coraz to szerszego uśmiechu, który wstępował na jej twarz. Próbowała się ekscytować, naprawdę, ale nic nie mogła poradzić na to, że jedno wypowiedziane przez niego zdanie aż tak ją ożywiło. To nie było coś znaczącego, ale jednak! Może to był jakiś znak, że zaczyna mu wracać pamięć? Alice naprawdę zaczynała w to wierzyć. — Nie mówiłam ci o tym.
    Spoglądała teraz na niego roziskrzonymi oczami, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jakaś taka ekscytacja po prostu ją rozsadzała, chociaż starała się ją w sobie zdusić. Bo przecież możliwe, że komuś się to przy nim wymsknęło. Ale... Po tak długim oczekiwaniu na chociaż najmniejszy znak, że coś sobie przypomniał, dostała to. Jak mogła pozostać spokojna?

    OdpowiedzUsuń
  186. Jej uśmiech nieco przygasł, kiedy usłyszała jego wytłumaczenie. Odsunęła się trochę od chłopaka, by ostatecznie zgiąć nogi i objąć je swoimi dłońmi. No tak, trochę zbyt bardzo się podekscytowała... I to właściwie niczym. Daniel miał rację - większość osób nie znosi matematyki, wszystkich tych ciągów cyfr i irytujących minusów, które zawsze gubiły się po drodze. Chociaż brzmiał, jakby sam nie do końca w to wierzył, to zapał Alice znacząco się zmniejszył. Odchrząknęła cicho, po czym odłożyła gdzieś na bok ciągle ściskaną w dłoni kartkę papieru. Ale zaraz potem na nowo się uśmiechnęła, bo przecież nie zamierzała się teraz smucić. Nie dało się jednak ukryć, że nie wyglądała na tak szczęśliwą, jak zaledwie minutę wcześniej.
    Spojrzała na niego zaskoczona, gdy zaczął mówić. Jeśli miała być szczera, to nie mogła się doczekać chwili, w której Danny sam zacznie zadawać jej pytania na temat różnych rzeczy. Sama nie chciała go zasypywać informacjami, chciała, żeby sam wszystko sobie dawkował...
    Ale dlaczego był taki zestresowany? Zjechała wzrokiem na jego dłonie, którymi się bawił. Obserwowała, jak wyginał swoje palce na różne strony, najprawdopodobniej nie będąc nawet tego świadomym. Może ktoś inny mie zwróciłby na to uwagi, ale Alice znała go zbyt dobrze, by tego nie zauważyć i nie rozpoznać jego uczuć. Z pewnym wahaniem położyła swoją rękę na jego dłoniach, zmuszając go tym samym, żeby na chwilę przestał się nad nimi pastwić i na nią spojrzał.
    - Nie stresuj się, Danny - powiedziała z uśmiechem. Naprawdę zależało jej na tym, żeby czuł, że Alice może i chce mu pomóc. Przecież nie potrafiłaby go wyśmiać czy też zignorować jego prośby. - Możesz mi zaufać i prosić o co zechcesz, okej? Nie ma pytania, na które nie odpowiem.
    Kiedy już skończyła mówić, zabrała swoją dłoń. Nie chciała, żeby czuł się jakoś niekomfortowo przez jej dotyk. Ta myśl wydawała się jej tak niedorzeczna i nieprawdziwa, że sama mogła w nią ledwo uwierzyć. Ciągle nie przyzwyczaiła się do obecnego stanu rzeczy i chyba nikt nie mógł się jej dziwić; ta sytuacja była naprawdę ciężka i wykańczająca emocjonalnie. Może Ali teraz się uśmiechała i wyglądała na wesołą, ale nic nie mogło usunąć z niej tego smutku. Podejrzewała, że to także jest widoczne, lecz nie mogła nic na to poradzić.
    A teraz była też ciekawa tego, czego chłopak może od niej chcieć. Po jego zachowaniu widziała, że to raczej nie było jakieś błahe pytanie czy też prośba... O co mogło mu chodzić?

    OdpowiedzUsuń
  187. Spojrzała na niego, po czym wzruszyła ramionami z delikatnym uśmiechem na ustach.
    — Kiedy się stresujesz, bawisz się swoimi palcami — wyjaśniła, kładąc przy tym rękę na swoim kolanie. Zawsze ją zastanawiało, że Daniel nawet nie miał pojęcia, iż znowu zaczynał pastwić się nad swoimi dłońmi. Zauważał to dopiero wtedy, gdy dziewczyna starała się jakoś go uspokoić.
    Podparła głowę wolną ręką, ciągle nie przestając się patrzeć na Dana. Naprawdę ciekawiło ją, o co mógł spytać i dlaczego aż tak się tym stresował. Może po prostu denerwował się, bo przez cały ten czas od wypadku nie zadał ani jednego pytania, a teraz nie wiedział, jak to ubrać w słowa. Albo — najzwyczajniej w świecie — bał się odpowiedzi, jakiej mogła udzielić. To była chyba najbardziej prawdopodobna opcja. Gdyby była na jego miejscu, też czułaby pewnego rodzaju obawy... Człowiek boi się tego, co nieznane, a w tej chwili jego przeszłość tym właśnie była.
    Ale kiedy już usłyszała jego prośbę, poczuła coś na kształt wyjątkowo bolesnego ukłucia prosto w serce. To było straszne. Nigdy w życiu nawet nie pomyślałaby, że będzie musiała opowiadać osobie, którą kochała, o historii ich związku. W tej chwili ponownie uderzyła w nią okropna świadomość, że Daniel naprawdę jej nie pamięta. Cała masa tych ważnych dla nich chwil, każde jedno wyznanie miłości czy nawet ten ogromny miś, który ciągle siedział w kącie jej pokoju — nic z tego nie zostało w jego pamięci. Patrząc na nią widział po prostu jedną z wielu dziewczyn, a nie Alice.
    — Pewnie — odpowiedziała po chwili ciszy, podciągając kolana pod brodę. Odwróciła wzrok od chłopaka i wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. — Tak właściwie to wszystko zaczęło się w drugiej klasie, kiedy oboje poszliśmy na imprezę u takiego jednego kolegi. I... szczerze mówiąc, nie pamiętam z naszego spotkania prawie nic. — Uśmiechnęła się lekko, ale i z pewnym smutkiem, widząc zdezorientowane spojrzenie Daniela. Rozłożyła ręce. — Byłam bardzo pijana, ty też zresztą też trzeźwością się pochwalić nie mogłeś. Tak właściwie to z tej nocy pamiętam tylko to, że podszedłeś do mnie, gdy szłam zapalić i powiedziałeś coś o jakimś zakładzie, ja ciebie pocałowałam, a potem wylądowaliśmy na balkonie. Też się całując i... No, żadne z nas nie wie, co tam się wydarzyło. Ale cała szkoła już tak. Tylko nikt nie raczył nas poinformować, bo to takie zabawne, widząc, jak kompletnie nic nie pamiętamy. — Zaśmiała się krótko, uświadamiając sobie, jak to wszystko zabrzmiało. — Sorry, jak się to mówi, to brzmi to naprawdę bardzo dziwnie... Ale nie pogubiłeś się?

    OdpowiedzUsuń
  188. Zaśmiała się wesoło i całkowicie szczerze, widząc jego zmieszanie oraz występujące na policzki rumieńce. Nie spodziewała się tego, że sytuacja z balkonem aż tak go zawstydzi... Chociaż musiała przyznać, że kiedy sama wypowiedziała to na głos, zrobiło jej się głupio. To naprawdę brzmiało beznadziejnie, ale jednocześnie bardzo zabawnie. Alice śmiała się już z tego zbyt wiele razy, by teraz nie widzieć w tym niczego śmiesznego.
    - Gdybyś mógł siebie teraz zobaczyć! - powiedziała, gdy już w końcu przestała się śmiać. Nie mogła jednak pohamować szerokiego uśmiechu, jaki pojawił się na jej twarzy. - I tak, powinno. Zdecydowanie... Bo ja też kompletnie tego nie pamiętam. - Mrugnęła do niego wesoło.
    Zastanowiła się chwilę nad jego pytaniem, nieświadomie wydymając lekko wargi. Nie do końca wiedziała, jak ma mu to wszystko wyjaśnić, żeby nie brzmieć przy tym... dziwnie. Bo przecież ich historia - jakkolwiek niezręcznie do brzmiało - zaczęła się od imprezy, na której wypili. Co prawda nie wylądowali na balkonie, ale... brzmi podobnie, prawda?
    - Nie - zaczęła w końcu. - Od tamtego wydarzenia staliśmy się przyjaciółmi. I tak było przez rok, w ciągu którego było wiele ciekawych wydarzeń, ale o tym opowiem Ci później... A potem znowu wylądowaliśmy na imprezie, na której zgubiłam swoje klucze od mieszkania. Zapytałam cię, czy może je widziałeś, ale okazało się, że jednak nie... Nie wiedziałam, co zrobić, więc powiedziałeś, że mogę spać u ciebie. Wylądowaliśmy tutaj, w twoim pokoju, bo nie chcieliśmy, żeby twój tata mnie zobaczył. - Zastukała palcami o pościel i przez chwilę spojrzała na kołdrę, czując, że sama zaczyna się rumienić. Jak miała to powiedzieć, kiedy właśnie siedziała na tym łóżku i obok siedział Daniel, i... O mój Boże, to naprawdę była dziwna sytuacja. Dopiero po chwili przeniosła spojrzenie na Daniela i odetchnęła. - I przespaliśmy się ze sobą. A wtedy nie byliśmy jeszcze razem, więc to było... mało komfortowe - powiedziała szybko, po czym znowu spojrzała gdzieś w bok. Nie mogła nic poradzić na to, że czuła się zawstydzona. To było naprawdę dziwne, iż musiała mu o tym mówić... - Nadążasz?

    OdpowiedzUsuń
  189. Alice zmieszała się jeszcze bardziej, gdy zobaczyła jego reakcję. No tak, to przecież nie było niezręczne tylko dla niej. Może gdyby jeszcze nie mówiła tego, gdy siedziała na tym łóżku... Nie, to i tak byłoby bardzo dziwne. W dodatku to jego milczenie tylko bardziej potęgowało jej zawstydzenie, które i tak było już na bardzo wysokim poziomie. Zupełnie nie wiedziała, co może w tej sytuacji powiedzieć, dlatego też po prostu siedziała i omijała Daniela wzrokiem na wszystkie możliwe sposoby.
    Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego komentarz w połączeniu z nerwowym śmiechem. Musiała przyznać, że trafił prosto w punkt, ale gdyby nie to, nie byłoby ich. Zapewne ciągle by się przyjaźnili i robili jakieś dziwne rzeczy, z których potem by się śmiali, ale... Alice po prostu nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Przyjęła Daniela za część swojego życia, a pozbycie się takiej nie należało do łatwych rzeczy. Tym bardziej bolało ją to, że Daniel jej nie pamiętał. Co prawda, nie zrobił tego z własnej woli, ale i tak...
    — Nie, potem była noc filmowa w szkole — odpowiedziała w końcu, gdy udało jej się już na niego spojrzeć bez zwiększenia intensywności swoich rumieńców. — Jak zapewne się domyślasz, nie było nam z tym łatwo, bo... byliśmy przyjaciółmi. Z przyjaciółmi ogląda się filmy i je popcorn, a nie sypia. I to się odbiło na naszej relacji. Na tej nocy to już osiągnęło apogeum, bo widzieliśmy się, ale nawet się ze mną nie przywitałeś, a ja wyszłam z twoim przyjacielem... No wiesz, do niczego między nami nie doszło, serio, do niczego, ale chyba byłeś o mnie trochę zazdrosny. Naprawdę tak to wyglądało! — dodała nieco głośniejszym tonem, bo nie chciała brzmieć dziwnie. Ale chyba nie otrzymała pożądanego efektu... — Więc w końcu postanowiliśmy pogadać w schowku na stroje... gdzie trochę na siebie pokrzyczeliśmy, trochę pogadaliśmy, no i wyznaliśmy swoje uczucia, bo jednak od tamtej nocy nie byliśmy w stanie patrzeć na siebie tak, jak dawniej. Wiesz, to było widać już wtedy, gdy... — urwała nagle, bo zdała sobie sprawę z tego, że chyba nie powinna tego mówić.
    Ale naprawdę myślała, że uświadomili to sobie podczas tej nocy, którą spędzili właśnie w pokoju Daniela. Doskonale pamiętała, jak wpatrywali się w swoje twarze i odczytywali uczucia, nie chcąc przesadzić. Nie było dla nich ważne tylko spełnienie fizyczne, ale też komfort psychiczny. Takiej troski nie okazuje się po pijaku swoim przyjaciołom...
    — I tak, mieliśmy normalną randkę. Nawet sporo. — Zaśmiała się wesoło. — Zaprosiłeś mnie do siebie na noc, żeby oglądać horrory. Nienawidzę horrorów, ale przegrałam z tobą zakład, więc... No cóż, nie mogę powiedzieć, żebym narzekała.

    OdpowiedzUsuń
  190. Z obiektywnego punktu widzenia ich historia była naprawdę, ale to naprawdę dziwna i kontrowersyjna. Alice, gdyby usłyszała coś takiego od swoich kolegów, najprawdopodobniej nawet nie wzięłaby pod uwagę, że mogłoby z tego wyjść coś poważniejszego. A jednak — w ich przypadku — udało się. Dziewczyna do dzisiaj była za to wdzięczna losowi. Nie potrafiłaby sobie wyobrazić jej życia bez tego wszystkiego, co miała z Danielem.
    — Dokładnie — potwierdziła z szerokim uśmiechem, słysząc jego dobitne podsumowanie. — Jesteśmy bardzo dziwni, Danny.
    Oni z osobna byli specyficznymi osobami, a kiedy już zostali parą... Cóż, ich związek nie mógł być dokładnie taki, jak większość. Robili razem wiele idiotycznych rzeczy, by potem tarzać się po podłodze ze śmiechu. Dogryzali sobie za każdym razem, gdy tylko mieli okazję. Mieli wiele małych idiotycznych kłótni, a kiedy byli zbyt dumni, by przyznać, że akurat nie mieli racji, załatwiali to w inny sposób. Czasami nie do końca wiedzieli, jak się wysłowić — żadne z nich nie było zbyt dobre w mówieniu o uczuciach — co prowadziło do zabawnych sytuacji. Ale nie to było ważne; liczyło się tylko to, że oboje dobrze wiedzieli, iż kochają siebie ponad życie.
    Dopiero po chwili ocknęła się i spojrzała na Danny'ego, który nie wyglądał nawet w jednej czwartej na tak szczęśliwego, jak ona, gdy zagłębiła się we wszystkich tych przyjemnych wspomnieniach. Wręcz przeciwnie... Był przygnębiony. Dziewczyna wyprostowała się, a potem zsunęła nogi z łóżka i usadowiła się naprzeciw chłopaka, chcąc być mniej więcej na tej samej wysokości, co on.
    — Wszystko okej? Powiedziałam coś nie tak? — zapytała z niepokojem, przyglądając się z uwagą jego twarzy. Zupełnie tak, jakby szukała w mimice czegoś, co mogłoby potwierdzić lub zaprzeczyć jej domysłom.

    OdpowiedzUsuń
  191. Przez jedną, krótką chwilę naprawdę poczuła się tak, jak dawniej. Jakby wypadek wcale się nie wydarzył, a siedzący obok Daniel wszystko pamiętał. Kiedy mówiła o wszystkich tych rzeczach, jak się poznali, ich pierwszej randce, zagłębiła się we wspomnienia i nie mogła nic poradzić na to, że poczuła się szczęśliwa. Zupełnie tak, jakby cofnęła się do czasów ich bitwy na farby czy już tych nieco późniejszych, w których zrozumieli, co do siebie czują.
    Naiwne, co? Alice zacisnęła lekko usta i odwróciła wzrok od Daniela. Jego ironiczne prychnięcie ją zabolało, chociaż nie powinno. Spodziewała się tego, że jej opowieść nie sprawi, iż chłopakowi będzie łatwiej, ale tak dobitne potwierdzenie jej obaw tylko bardziej ją zasmuciło. Nie chciała tego po sobie okazać, lecz gdzieś w środku miała mały promyczek nadziei, że to naprawdę może zadziałać.
    Wszystkie jej emocje były widoczne jak na dłoni, wystarczyło po prostu spojrzeć na jej twarz, by zobaczyć, jak bardzo jest tym wszystkim przybita. Ali naprawdę bardzo nie chciała, żeby Danny mógł ją taką oglądać, ale nie potrafiła temu zapobiec. Może i uczyli tego na profilu teatralnym, ale wątpiła, by w starciu z tak silnymi uczuciami jej umiejętności miały jakiekolwiek szanse.
    - Nie... - zaprzeczyła, przenosząc na niego spojrzenie. Uśmiechnęła się lekko, podobnie jak on. - To nie twoja wina, Dan. Wiem przecież, że ty też chcesz pamiętać. Nie masz za co przepraszać.
    Z delikatnym wahaniem wyciągnęła dłoń, by po chwili chwycić rękę Daniela i ścisnąć ją lekko. Tym gestem chciała jakoś go pocieszyć, ale sama tego potrzebowała. Po prostu brakowało jej najmniejszego nawet kontaktu fizycznego, ciepła jego skóry i jego dotyku. W jakiś dziwny sposób dodało jej to sił, ale nie chciała tego przedłużać, by nie zrobiło się niezręcznie, więc szybko go puściła.

    OdpowiedzUsuń
  192. [Hej, hej! Aż tak ciekawa się wydaje moja Victoria? :P Chęć mam na wątek z Dannym, ale ja również jakoś nie mam pomysłu na powiązanie, a tym bardziej wątek :<]
    Victoria

    OdpowiedzUsuń
  193. Alice starała się nie myśleć o tym, co by było, gdyby Daniel nie odzyskał pamięci. Nie chciała dopuścić do siebie takiej myśli, to po prostu ją przerażało. Nie wyobrażała sobie, że kiedy by na nią spoglądał, nie widziałby tej samej osoby, co wcześniej, podczas gdy on ciągle byłby jej całym światem. Ten wypadek niczego przecież nie zmienił; Ali cały czas kochała go tak samo, a może nawet bardziej. Nie chciała, żeby stracił te lata, które przeżył w szkole. Nie chodziło jej tylko o ich związek – Dan miał przecież masę przyjaciół i powiązanych z nimi wspomnień. To też miało go opuścić? Nie zasługiwał na to.
    Spojrzała na jego twarz i poczuła się… źle. Lubiła, gdy się uśmiechał. Dobrze było oglądać go zadowolonego, szczęśliwego czy najzwyczajniej w świecie rozbawionego. Ale teraz ten gest był wyrazem smutku. Ali zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak też musi czuć się fatalnie i jest tym wszystkim przytłoczony. Przecież nic nie pamiętał z ostatnich kilku lat swojego życia; ktoś mógłby wcisnąć mu największe głupoty, a on i tak by w to uwierzył. Równie dobrze na jej miejscu mogłaby siedzieć inna dziewczyna, której wcześniej nie widziałby na oczy, i nie zrobiłoby mu to różnicy. Nie potrafił podać imienia swojego najbardziej irytującego przyjaciela, nie wiedział, jak ten wygląda. A najgorsze w tym wszystkim było to, że – jak sam powiedział – bez pomocy innych sam nie wiedziałby, iż cały ten czas został wymazany z jego pamięci.
    Spuściła wzrok na ich leżące obok siebie ręce akurat w momencie, w którym Danny uniósł swoją dłoń i ułożył ją na jej. Alice drgnęła, unosząc spojrzenie do jego brązowych oczu. Poczuła płynące z jego skóry przyjemne ciepło i uniosła lekko do góry kąciki ust, chociaż tego gestu nie dało nazwać się uśmiechem. W pewnym sensie jednak poczuła… ulgę. Dobrze było znowu go poczuć.
    – Może to, że czegoś ci brakuje, sprawi w końcu, że to sobie przypomnisz? – zasugerowała. Sama chciała w to wierzyć. Przygryzła lekko dolną wargę i po chwili wykonała taki ruch dłonią, że teraz mieli splecione ze sobą palce. – Posłuchaj. Cokolwiek się nie stanie, ja się nie poddam, dobrze? Będę starała się tak długo, aż sobie przypomnisz. Nie rozważajmy tej drugiej opcji. Po prostu na razie o tym nie myślmy.
    Mówiła nieco drżącym głosem, któremu nie brakowało jednak powagi. Naprawdę była gotowa na wszystko, żeby tylko pomóc Danowi w odzyskaniu pamięci. W końcu był jej… wszystkim. A w takim wypadku nie należy się poddawać.

    OdpowiedzUsuń
  194. Alice usiadła po turecku na kanapie w salonie, trzymając w jednej z dłoni otwartą chwilę temu paczkę chipsów. Zerknęła na lecący akurat serial telewizyjny i zaskoczona uniosła brwi. Trafiła na scenę, w której dwie kobiety stały na środku parkingu i okładały się nawzajem torebkami, nie szczędząc sobie naprawdę paskudnych obelg. Język, jakim posługiwały się bohaterki, wskazywał na to, że dziewczyna właśnie ogląda brazylijską telenowelę. Bez chwili zastanowienia przełączyła na inny kanał.
    Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Zazwyczaj w sobotę miała wiele rzeczy do roboty, chociaż żadna z nich nie była powiązana ze szkołą. Spotykała się ze znajomymi, oglądała filmy, szła do Daniela... Właśnie, Daniel. Cały czas o nim myślała. Nawet wtedy, gdy już całkiem zdesperowana zaczęła odrabiać pracę domową z matematyki, zamiast kresek ułamkowych i nawiasów w głowie miała tylko momenty, w których chłopak usiłował wytłumaczyć jej różne działania. Najchętniej zaraz by się ubrała i poszła prosto do niego, ale musiała dać mu trochę przestrzeni. Już i tak było mu z tym wszystkim ciężko... Nie mogła się narzucać. Dawała mu odetchnąć, lecz za każdym razem, gdy jej potrzebował, była dla niego i starała się pomagać tak, jak tylko mogła.
    I właśnie dlatego siedziała teraz w koszulce brata i dresowych spodniach na kanapie, jedząc bardzo kaloryczne chipsy i wpatrując się w jakiś idiotyczny teleturniej. Za każdym razem, gdy próbowała pomyśleć o czymś innym, ciągle w jej głowie widniał właśnie Daniel. Coraz bardziej uświadamiała sobie, jak jego brak fatalnie na nią wpływa. Jeszcze miesiąc temu nie potrafiła wyobrazić sobie sytuacji, w której nie mogłaby być tak blisko niego, jak wtedy, a teraz znalazła się w dokładnie w centrum swojego koszmaru. Pozostawała jej już tylko nadzieja, że to w końcu się skończy i to w najlepszy z możliwych sposobów.
    W pewnym momencie usłyszała dzwonek do drzwi, więc nieco leniwie wstała, z cichym jękiem przeciągnęła się i mozolnym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Nikogo nie spodziewała się dzisiejszego dnia, a nie była też entuzjastycznie nastawiona na niezapowiedzianą wizytę swoich znajomych. Ale kiedy już chwyciła za klamkę, pociągnęła ją i ujrzała stojącego na wycieraczce gościa, szeroki uśmiech zawitał na jej twarzy.
    - Cześć, Danny - przywitała się, przepuszczając go w drzwiach. Nagle pożałowała tego, że nie postanowiła pochodzić po domu w czymś lepszym i nie zrobiła sobie lepszej od prowizorycznego koka fryzury. Dla niego po prostu chciała wyglądać dobrze, nawet wtedy, gdy jej nie pamiętał. - Chcesz się czegoś napić? Co się tu sprowadza?

    OdpowiedzUsuń
  195. Jego widok naprawdę ją ucieszył i to nie tylko dlatego, że koszmarnie się jej nudziło i nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Kiedy widziało się ukochaną osobę, to dzień od razu stawał się piękniejszy. Sytuacja, w której się obecnie znajdowali, naprawdę niczego pod tym względem nie zmieniała. Alice ciągle uwielbiała go oglądać, słuchać jego głosu czy po prostu siedzieć blisko niego. Nie był przecież kimś obcym, ale Danielem. Jej Danielem, chociaż teraz tego nie czuł. Ona też bezustannie była jego; kiedyś może miała coś przeciwko takiemu poczuciu przynależności do kogoś, ale teraz... teraz po prostu wydawało jej się to normalne.
    Oparła się o ścianę i patrzyła, jak Dan zajmuje miejsce na kanapie. Zaśmiała się cicho, słysząc jego pytanie. Sporo go omijało... Każdy nauczyciel cisnął tak, że w teorii nie miało się czasu na życie towarzyskie. Ale czwarta teatralna nigdy się nie poddawała, więc imprezy ciągle się odbywały. Rzadziej, ale jednak. Ali nie chodziła na nie prawie w ogóle, ale kiedy już przyszła na jedną z nich, od razu zarzucono ją pytaniami o Daniela. Był w końcu bardzo lubianą osobą, a większość ludzi za nim tęskniła; mniej lub bardziej.
    - Jakoś leci - odpowiedziała z uśmiechem. - Nawet nie wiesz, ile domówek już ciebie ominęło. I kartkówek.
    Zastukała lekko palcami o swoje udo, po czym przypomniała sobie o czymś bardzo ważnym. Wyprostowała się, po czym podeszła do kanapy, zwinęła paczkę chipsów i wyłączyła telewizor. Musieli oboje pójść do jej pokoju.
    - Mam coś dla ciebie - powiedziała, odwracając się do chłopaka. - Chodź do mojego pokoju, okej?
    Wyszła z salonu jako pierwsza, bo nie chciała, żeby Danny pomylił drzwi do pokoju Chrisa z jej drzwiami. Przecież był tu jakby pierwszy raz...

    OdpowiedzUsuń
  196. Alice uśmiechnęła się lekko, gdy zobaczyła, jak Daniel dotyka wielkiego misia, którego sama kiedyś od niego dostała. Starała się nie myśleć o tym, że nie pamięta, iż to właśnie on podarował jej Burka... Tak, Burka. Wspólnie uznali, że ich wspólny misiek po prostu nie może mieć typowego imienia, jak jakiś Rupert. Jedyne, co w tej chwili robiła, to cieszyła się tym, jak uroczo razem wyglądali. Bądź co bądź, uwielbiała Burka, chociaż dostała go po jednej z kłótni.
    Odsunęła się od biurka, kiedy Daniel do niego odszedł i położył na blacie jej zeszyty, żeby miał więcej miejsca. Od razu na niego spojrzała, kiedy zadał jej pytanie. Z lekkim uśmiechem nachyliła się i skupiła się na zdjęciu. Łatwo było zobaczyć, że ktoś zrobił je na dachu budynku, bo w tle dopiero co wschodziło słońce i oblewało swoim blaskiem panoramę Nowego Jorku. Alice opierała głowę na ramieniu Daniela, który uśmiechał się szeroko i mierzwił jej ręką włosy. Stojący obok niej Joe wyglądał tak, jakby przesyłał całusa fotografowi.
    Doskonale pamiętała, kiedy zostało zrobione; to były wakacje z drugiej klasy na trzecią, a konkretniej pierwszy dzień sierpnia. Nie musiała patrzeć na datę, by to wiedzieć. To był jeden z najlepszych dni w jej życiu i mówiła to całkowicie szczerze. Wyszła z domu o dwudziestej, a wróciła następnego dnia o dziesiątej rano. Co najlepsze, tego czasu w ogóle nie spędziła na imprezie i wróciła prawie całkowicie trzeźwa. Przegadali wtedy pół nocy, a drugie pół przespali na dachu jednego z bloków. Dziwne, że nikt ich wtedy nie przyłapał.
    — Tak, to jest Joe — potwierdziła, uśmiechając się jeszcze szerzej. — Zdjęcie robiła Nadya, o której już ci opowiadałam — dodała po chwili, po czym odeszła od biurka i wyciągnęła z szuflady w komodzie dwa inne zdjęcia.
    Na jednym z nich była mała Alice w różowej sukience z falbankami, obejmowana przez swoją mamę. Nie dało się nie zauważyć naburmuszonej miny Ali, która wyglądała tak, jakby bardzo, ale to bardzo nie chciała być w tym ubraniu. Może dlatego, że faktycznie tak właśnie było. Daniel kiedyś chciał odbitkę tej fotografii, ale w końcu im obojgu zabrakło czasu.
    Drugie zdjęcie zostało zrobione przez mamę Dana, kiedy chłopak zaprosił ją na wakacje do Duluth. Przedstawiało ono i Alice, i Daniela, kiedy dziewczyna wskoczyła mu na plecy, obejmując w pasie nogami, a rękami za szyję. Oboje mieli wtedy strasznie dziwne miny; chłopak wyglądał na bardzo zaskoczonego, ale odruchowo chwycił ją za uda, natomiast Ali... Cóż, włosy zasłoniły jej twarz. Nie wiedzieli o istnieniu tej fotografii, dopóki pani Blackbourne im jej nie pokazała. Po prostu zrobiła je z zaskoczenia.
    — To jest to, co chciałam ci pokazać... — Podała zdjęcia Danny'emu i czekała na jego reakcję, jednocześnie spoglądając gdzieś za okno. Co prawda nie zobaczyła za wiele, bo było już około dziewiętnastej, ale nie chciała teraz patrzeć na Daniela.

    OdpowiedzUsuń
  197. Gdy spojrzała na niego i zobaczyła, jak uśmiecha się na widok zdjęć, poczuła pewnego rodzaju ulgę. Cieszyła się, że zareagował właśnie w ten sposób, a nie - na przykład - zdezorientowaną miną czy pytającym spojrzeniem. Być może rozbawiła go przedstawiona na zdjęciu sytuacja albo to, że wreszcie był w stanie coś z całą pewnością rozpoznać; to nie było ważne. Dla Alice liczyło się tylko to, że fotografia wywołała w nim pozytywne uczucia.
    Spojrzała zaciekawiona na jego twarz, gdy przyglądał się drugiemu zdjęciu. Kiedy zaczął przesuwać wzrok z małej Alice na nią, roześmiała się cicho z rozbawieniem. Może i nie wyglądała jak wtedy, gdy miała siedem lat, ale była do siebie podobna. Jej brat jej kiedyś powiedział, że kiedy się złości lub jest naburmuszona, wygląda jak za dzieciaka. Ali była w stanie w to uwierzyć.
    - Daj spokój! - Przewróciła oczami z uśmiechem na jego przesłodzony ton głosu. - Wyglądam tak, jakbym chciała kogoś zabić, a potem podrzeć tę sukienkę na milion różowych strzępków...
    Jej uśmiech zgasł jednak, gdy z ust kompletnie nieświadomego Daniela padło pytanie o rodziców. Nie zdawał sobie przecież sprawy z tego, jak wygląda sytuacja rodzinna u Alice... A ona nie wiedziała, jak ma go uświadomić. Dlaczego nie przewidziała, że Danny może się o coś takiego zapytać, kiedy pokaże mu swoje zdjęcie z młodości, na którym jest także jej mama? Pewnie musiał się zastanawiać, dlaczego mieszka tylko z bratem, a czy jej rodzice go lubią. Powinna mu była powiedzieć o tym wcześniej, całkowicie sama z siebie. Ale... chyba po prostu nie była na to gotowa. Przecież te wydarzenia ciągle były dla nie niezwykle bolesnymi doświadczeniami, których nie sposób było wyrzucić z pamięci. Poza tym, nie chciała od razu mówić mu o tak poważnych dla niej rzeczach. Starała się zająć tylko jego problemami i opowiadać mu jak najwięcej o rzeczach, w których sam brał udział.
    - Ja... - zaczęła w końcu niepewnym i bardzo smutnym głosem, spuszczając wzrok na przykrytą dywanem podłogę. Nie chciała oglądać smutku na jego twarzy, bo wiedziała, że Daniel dokładnie tak zareaguje. Zrobi mu się strasznie przykro, przeprosi ją i będzie czuł się źle z tym, że rozpoczął ten temat. A Ali nie lubiła go takiego oglądać. - Z ojcem nie utrzymuję kontaktów, a moja mama nie żyje. Ale wiem, że gdyby ciągle tutaj była, to na pewno by ciebie polubiła.
    Uśmiechnęła się ze smutkiem, dopiero po długiej chwili milczenia powracając spojrzeniem do oczu Daniela.

    OdpowiedzUsuń