- Ubrałbyś się Willy, nie możesz wiecznie chodzić w tych powyciąganych, spranych t-shirtach, nie obchodzi mnie, że to koszulka twojego ulubionego zespołu.
- Ogolić też byś się mógł, wyglądasz jak bezdomny, a nie jak surfer z wybrzeża.
Gdyby tylko te dwie małe diablice mogłyby przymknąć jadaczkę i nie wtrącać nosa w nie swoje sprawy? Rany jaki ten świat byłyby piękny. Gdyby tylko kochana ciocia Angie nie postanowiła nagle wyjechać w półroczną delegację, wcale nie musiałby zajmować się blond potworem numer jeden i ciemnowłosym gadem numer dwa. Ale to w końcu ona przyjęła go pod swój dach, kiedy po rozwodzie rodziców postanowił wyprowadzić się i pójść do szkoły na drugim końcu świata. To ona załatwiła mu pracę barmana w tej knajpce dla snobów której serdecznie nienawidził, ale potrzebował odkąd jego kochana współlokatorka i wspólniczka postanowiła ulotnić się bez słowa. Tylko dzięki wspaniałej cioci, nie musiał sprzedawać Volume Eleven, w które wpakował wszystkie swoje pieniądze, a udało mu się jedynie tymczasowo zawiesić działalność baru.
A przecież w cale nie tak planował swoją przyszłość. Nigdy nie przepadał za śpiewem, ale najwyraźniej złamany na deskorolce nadgarstek, stanowił dla rady pedagogicznej wystarczający powód by po dwóch latach wypieprzyć go z klasy instrumentalnej. Jedyną opcją ratowania tyłka by pozostać w tej szkole i kontynuować edukację muzyczną, okazała się klasa wokalna, choć i tam nie udałoby mu się pewnie trafić, gdyby nie sympatia jednej z nauczycielek, reszta profesorów zapewne z chęcią pozbyłaby się problematycznego ucznia z wybiórczym podejściem do nauki. Ukończył tą cholerną szkołę, czując, że na ładnych parę lat ma dość systemu edukacji, a uczelnie mogą zapomnieć, że w najbliższym czasie zobaczą dokumenty z jego nazwiskiem.
A co teraz? Wciąż walczy z dorosłością. Cholernymi papierkami i podatkami. Jakim cudem miałby prowadzić udany biznes, skoro wszędzie chodzi w trampkach, a przy dobrej pogodzie przyjedzie pod ciebie na deskorolce. Jakim cudem miałby odnieść sukces z góry zakładając, że każda nowo pozna osoba dorównuje rozumem wiewiórce, obrażając przy tym wiewiórkę. Jakim cudem miałby być odpowiedzialny, zakładając skarpetki nie do pary, pijąc przeterminowane mleko i licząc, że pies kiedyś nauczy się od kota załatwiać się do kuwety. Jakim cudem, cholerny William Lancaster miałby dorosnąć, skoro wciąż każdą imprezę kończy z głową w kiblu, jeśli nie u boku nieznajomej?
A przecież w cale nie tak planował swoją przyszłość. Nigdy nie przepadał za śpiewem, ale najwyraźniej złamany na deskorolce nadgarstek, stanowił dla rady pedagogicznej wystarczający powód by po dwóch latach wypieprzyć go z klasy instrumentalnej. Jedyną opcją ratowania tyłka by pozostać w tej szkole i kontynuować edukację muzyczną, okazała się klasa wokalna, choć i tam nie udałoby mu się pewnie trafić, gdyby nie sympatia jednej z nauczycielek, reszta profesorów zapewne z chęcią pozbyłaby się problematycznego ucznia z wybiórczym podejściem do nauki. Ukończył tą cholerną szkołę, czując, że na ładnych parę lat ma dość systemu edukacji, a uczelnie mogą zapomnieć, że w najbliższym czasie zobaczą dokumenty z jego nazwiskiem.
A co teraz? Wciąż walczy z dorosłością. Cholernymi papierkami i podatkami. Jakim cudem miałby prowadzić udany biznes, skoro wszędzie chodzi w trampkach, a przy dobrej pogodzie przyjedzie pod ciebie na deskorolce. Jakim cudem miałby odnieść sukces z góry zakładając, że każda nowo pozna osoba dorównuje rozumem wiewiórce, obrażając przy tym wiewiórkę. Jakim cudem miałby być odpowiedzialny, zakładając skarpetki nie do pary, pijąc przeterminowane mleko i licząc, że pies kiedyś nauczy się od kota załatwiać się do kuwety. Jakim cudem, cholerny William Lancaster miałby dorosnąć, skoro wciąż każdą imprezę kończy z głową w kiblu, jeśli nie u boku nieznajomej?
brytyjski akcent | filozof od siedmiu boleści | przerost formy nad treścią | babiarz | miłośnik wszelkiej literatury | nihilista | Wszędzie dobrze, ale nocą najlepiej. | leń i pijak | wulkan energii z budzikiem nastawionym na czternastą | punk as fuck | tekściarz | pianino, gitara, perkusja | nienawiść do skrzypiec i śpiewu | wieczny chłopiec | wiecznie poobijany, wiecznie pijany |egocentryk i dupek| Willy, ty pierdolony idioto. | tanie papierosy i drogie trunki | maleńki loft na Brooklynie | wciąż fan deskorolki | brak samochodu | właściciel, barman i sprzedawca w Volume Eleven | Grzmot i Pani Norris
Nie biorę tego na poważnie, w sumie to jest tylko głupi byt.

................................................................................................................................................................................................................................ Druga postać →
Karta mocno sponsorowana przez Taco Hemingway'a i Dylana Riedera
Więcej super głosiku Willa: LINK!
Wątki: Jacqueline / - / -
Więcej super głosiku Willa: LINK!
Wątki: Jacqueline / - / -