Ledwo wrócił do miasta - znów musiał wyjechać. Co prawda tylko parę miast dalej. Tak dla bezpieczeństwa. Zaparkował samochód na stacji benzynowej i wolnym krokiem skierował się do budki telefonicznej. Wiedział dokładnie gdzie jej szukać. Żeby mógł być szczery sam ze sobą, musiałby się przyznać, że znał wszystkie budki telefonicznego w odległości pięćdziesięciu kilometrów.
Zamknął za sobą szklane drzwi i odwrócił się w stronę automatu. Wrzucił zdecydowanie za dużo drobnych, by przypadkiem mu nie przerwało i wykręcił tak dobrze znany mu numer. Już po paru sygnałach, w słuchawce odezwał się męski głos, standardowym "Halo?".
- Z tej strony Daniel. Daj mi małą do telefonu.
- Mam nadzieję, że dzwonisz z bezpiecznej linii.
- Tak, Sir.
- Upewniłeś się, że nie ma tam kamer.
- Oczywiście, że tak. - Adam odchylił się nieco do tyłu i przymknął oczy.
- Jesteś pewny, że nikt cię nie śledził?
- Nie, tato. Daj mi Vicky do telefonu.
- No już dobrze. Nie irytuj się tak. Aż tak ci się spieszy, że ze staruszkiem nie możesz chwilę porozmawiać?
- A spytałeś mnie choć raz o coś, co nie podważałoby mojego intelektu? - Zacisnął zęby i oczy. Znów dał się sprowokować i wciągnąć w tą jałową dyskusję.
- Mógłbyś mnie zrozumieć. Ja dbam o bezpieczeństwo całej rodzi... - Odsunął od siebie słuchawkę, opierając się o szklaną ścianę i odetchnął parokrotnie. Zazwyczaj był bardzo spokojny, ale jego ojciec jak nikt na świecie potrafił wyprowadzić go z równowagi. Zasłonił na chwilę dłonią wargi, zastanawiając się dlaczego właściwie nie zabrał ze sobą wódki, skoro fakt, że telefon odbierze ojciec, był właściwie pewny. Przysunął do ucha słuchawkę. - Ty chyba nie rozumiesz, jakie to ważne. No ale dobrze, już ci daję Victorię. - Usłyszał, jak mężczyzna woła jego siostrę. Mógłby przysiąc, że nawet słyszał ją zbiegającą ze schodów.
- Halo?
- Cześć, mała.
- Danny? - spytała niepewnie, co przez co mocniej stanął na nogach i przełknął ślinę. Próbował nie dać po sobie znać, jak bardzo ten znak zapytania go poruszył.
- Jasne, że tak. Nie poznajesz?
- No... - dziewczynka na chwilę się zawahała - no poznaję.
- To dobrze. Co tam u ciebie?
- Dobrze - odpowiedziała od razu.
- A jak tam szkoła?
- Są wakacje. - Zaśmiała się, co sprawiło, że chłopakowi od razu zrobiło się lepiej na sercu. Wręcz czuł, to gorąco wypełniające go od środka. - Ale już się widziałam ze znajomymi.
- Tak? Wrócili już? To dobrze. Nikt cię nie zaczepia?
- Nie... - odpowiedziała trochę niepewnie, co od razu sprawiło, że zapaliła mu się czerwona lampka.
- Jakby coś było nie tak, pamiętasz, że masz mówić, że masz starszego brata i on im wszystkim pokaże, prawda?- Stłumił w sobie przekleństwo, co było dla niego czymś nowym, ponieważ na ogół starał się nie używać prostackich słów.
- Nie wierzą mi.
- Jak to nie wierzą?
- Myślą, że cię sobie wymyśliłam.
- Słucham? - Otworzył szerzej oczy, a słuchawka prawie wypadła mu z ręki.
- No... myślą, że jesteś zmyślony. Jak im mówię, że cię nie ma bo... - przerwała na chwilę i widać było, że jest zdenerwowana czymś. Podejrzewał, że ojciec cały czas jej słucha. - Ale nie martw się. Radzę sobie?
- Tak? - spytał głucho wciąż odtwarzając jej dziecięcy głos mówiący, że nie istnieje.
- No tatuś mnie nauczył paru sztuczek...
Nim zdążył odpowiedzieć w słuchawce usłyszał już głos ojca.
- Dobra, wystarczy tego. Vicky musi się iść pouczyć. Cieszy się, że dzwoniłeś.
- Tak... muszę już kończyć. - I rozłączył się nie czekając.
Zsunął się na ziemię, zasłaniając twarz dłońmi. Zesztywniał, gdy słyszał, że ojciec uczy czegoś jego małą siostrzyczkę. Pewnie próbuje z nią zrobić, to co robił z nim. A jego tam nie ma, by mógł ją ochronić. Co on w ogóle mówi?! Jego nawet nie ma, by jakieś wypierdki nie próbowały się zbliżyć do niej. Przyłapał się na myśli, że może trening jego ojca nie jest złym pomysłem.
Podniósł się gwałtownie z ziemi i równie gwałtownie otworzył drzwi, a następnie mocno je zatrzasnął, przez co prawie zbił szybę w drzwiach budki. Szybkim krokiem podszedł do auta. Przecież nie pozwoli na to, by jego mała siostrzyczka skończyła w wojsku. Musi tam jechać. Teraz.
Już miał włożyć kluczyk do stacyjki, kiedy to usłyszał smsa. Wyciągnął telefon i sprawdził wyświetlacz. Brązowowłosa meldowała się, że wszystko u niej dobrze. Cholera, nie może jej jeszcze przecież zostawić samej. Kalendarz przypominał, że obiecał nagłośnić przedstawienie w Brooklyn Art, a już zaczynały się od jutra próby. Jasna cholera. Budzik informował go, że wieczorem prowadzi imprezę w klubie. Specjalnie dzwonił, by odzyskać starą fuchę. Przecież kochał to. Kurwa. Oparł dłonie o kierownicę i przez gwałtowność ruchu nawet nie zauważył, że wszedł przez przypadek do galerii. Jak uniósł wzrok na ekran było na nim zdjęcie rudowłosej dziewczyny. Ja pierdole. Jednego życia nie umiał ułożyć porządnie i wystarczająco dobrze o nie zadbać. Jak miał to robić z dwoma? Patrzył na zdjęcie dziewczyny, jak zaczarowany z wyraźnym bólem na twarzy. Przejeżdżał dziś obok jej mieszkania. Widział, jak szła ulicą. Nie pomyliłby jej z żadną inną.
Odłożył telefon na miejsce pasażera i zapiął pasy dla bezpieczeństwa. I dobrze, że to zrobił, bo ruszył z piskiem opon, gwałtownie zawracając do miasta.
Popielniczka była już pełna, chociaż jeszcze dwie godziny temu nie było tam nawet odrobiny popiołu. Stała samotna, porcelanowa, na balkonowym stoliczku, obok butelki alkoholu. Słońce powoli zachodziło i pomimo faktu, że drzwi były otwarte, to w pomieszczeniu było już zbyt ciemno by coś czytać. Za godzinę musiał wychodzić do pracy, ale jeszcze się nie szykował. Siedział na krześle, przy konsoli, z jedną słuchawką w uchu i odsłuchiwał nagrany przez siebie utworu.
- I've wasted my nights. - Podgłośnił gitarę, chcąc wyrównać muzykę. Poruszał do rytmu kolanem, przymykając oczy i popijając trzymany w ręku trunek. Zakręcił resztką w szklance i wstał od stolika kierując się na balkon, by dolać sobie jeszcze trochę Jacka Danielsa. A tym czasem w słuchawce dało się usłyszeć tylko:
Adam C. Hadaway
22 lat | 31 października | Absolwent Brooklyn Art Academy
tatuaż | studiuje by zostać producentem muzycznym | staż przy muzyce do filmu
zajmuje się w starej szkole nagłośnieniem |DJ w klubie Czara Ognia
zajmuje się w starej szkole nagłośnieniem |DJ w klubie Czara Ognia
zniknął 8 miesięcy temu - znowu | nie jest tym, za kogo się podaje | pije czarną kawę bez dodatków | potrafi okłamać prawie każdego | jeżeli chodziłeś do BAA nie ma bata, byś go nie kojarzył - to ten siedzący za sprzętem muzycznym | nie mówi dużo | pozwala ci myśleć na swój temat co tylko chcesz | ma bardzo dobry słuch muzyczny | ma zajęte serce | ma zajęte myśli | w ogóle jest zajęty | jest groźny, ale nie zły | ma ciemnozielone oczka | nosi dwudniowy zarost
---
W końcu rozwiążę tajemnicę Adama Hadaway'a - czas najwyższy, nie?
cytat z tytułu jest z polskiego serialu Sprawiedliwi.
Nagranie, do którego odsyła was piosenka oryginalnie wykonywana przez mój ulubiony zespół Maroon 5, proszę potraktować, jako głos i gitarę Adasia. Dziękuję.