16 lutego 2016

girl, you got to change your crazy ways, you hear me?

KLASA TEATRALNA || KOŁO LITERACKIE || OSIEMNASTKA (ROCZNIKOWO JUŻ DZIEWIĘTNASTKA) || III ROK || 1,57 WZROSTU, KRASNAL TAK BARDZO || NAŁOGOWA PALACZKA || 28.10.1997r.
Jej miłością jest Axl Rose, a przyjacielem — muzyka. Widzisz ją wszędzie; pod ścianą przy sali do zajęć teatralnych, w parku, gdy czyta książkę lub w na jednej z organizowanych przez uczniów imprez. Często biegnie spóźniona na zajęcia z kubkiem zimnej, niedopitej kawy w dłoni i całkowicie zniszczoną fryzurą. Większość nauczycieli kojarzy ją jako przepraszam-panie-profesorze-ale-nie-mam-pracy-domowej oraz przepraszam-za-spóźnienie-ale-coś-się-stało.
Foxy to sympatyczna, zwykle uśmiechnięta dziewczyna. Oczywiście nie można zaprzeczyć temu, iż stanowczo za często wraca do domu pod wpływem alkoholu, rankiem budzi się u boku kogoś zupełnie nieznanego i w kieszeni zawsze trzyma zapasową paczkę papierosów, ale pomimo to ciężko powiedzieć o niej coś złego. Nie zdarzyło się jeszcze, by zostawiła kogoś na lodzie czy wyśmiała. Można ją poznać po niezwykłej wręcz naiwności, wrażliwości i... ściąganiu na siebie wszelkich kłopotów. Zawsze znajdzie się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie, zapomni o czymś naprawdę ważnym albo po prostu zareaguje zbyt emocjonalnie w sytuacji, w której jednak wypada zachować zimną krew. Zbyt łatwo się przywiązuje, a swoich przyjaciół broni jak lwica. Bywa, że w gniewie powie zbyt dużo, czego potem żałuje. Pełna drugich szans, ale to nigdy nie kończy się dobrze.





_________
Cześć, witam się z Alice. :) Co poniektórzy ją tutaj znają. Imprezowiczka o dobrym serduchu zaprasza do wątków! Z góry ostrzegam, że wątki mogą odbywać się na balkonach, a kończyć ciążą, której nie ma. Ewentualnie malowaniem ścian, ale one nigdy nie zostaną pomalowane. :D I, wiecie... nauka nie poszła w las.
Wanna play?
tytuł: Aerosmith - Crazy, fc: Bridget Satterlee

114 komentarzy:

  1. [Mogą razem wychodzić na papierosa! Albo nawet dwa! I szybką kawkę :) Witam serdecznie i zapraszam do siebie] Astrid

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ooooo mamy potencjalną koleżankę która wytrzymała by z charakterkiem Halszki :> Witam się jako Dyrekcja i jako Halszka zapraszam do wątku :> ]

    Halszka

    OdpowiedzUsuń
  3. [ To ja się witam i udane zabawy życzę. Nie wiem czemu ale widzę Zoey w roli takiej alkoholowej przyzwoitki, która będzie ją wyprowadzała z imprez i odganiała nachalnych typków. ]

    Zoey

    OdpowiedzUsuń
  4. [ A więc przychodzę z ukochanym Danem po reaktywację wątku! :D Tonksia nasza kochana przez przypadek usunęła ponoć twój komentarz pod kartą Danny'ego, ale powiem tak - macanki po balkonach są niedostępne, bo są zarezerwowane tylko dla jednej osoby, co nie? :'D ]

    randka w ciemno z balkonu

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Kumple - imprezowicze? ;D ]

    Isaac

    OdpowiedzUsuń
  6. [I wanna play! Ona jest taka fajna, że Beau na pewno ją polubi! :3
    Cześć!]

    Beau

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Tak, tak, tak! Kocham ten pomysł! :D Danny co prawda mieszka teraz z tatą (i jeśli czytałaś kartę, to wiesz, że jego tata to teraz zupełnie inny tata *logika pozdrawia*), ale można wymyślić jakiegoś kolegę, który wpadnie z niezapowiedzianą wizytą i bęc! XD Więc jeśli ty nie chcesz zacząć, to ja mogę to zrobić, tyle że już jutro czy tam rano, jak kto woli XD ]

    Dan

    OdpowiedzUsuń
  8. [Możemy zrobić z nich dobrych znajomych, którzy po dobrej imprezie budzą się obok siebie nadzy i zastanawiają się czy się przepali, bo nic nie pamiętają :D Albo będą znajomymi, którzy wyciągają się z kłopotów. Beau może ratować ją kiedy się Foxy w coś wpakuje, a ona może wyciągać go z aresztu :) Ewentualnie kiedyś coś między nimi było, ale nie wyszło i teraz Beau na jakiejś imprezie może się znowu do niej przystawiać xD]

    Beau

    OdpowiedzUsuń
  9. [Tak z tego co widzę, to tam się nieźle dzieje z Dannym, a w przeciwieństwie do Alexa, Halszka Blackbourna nienawidzi XD Więc takie wybryki może mieć jej za złe, chociaż ploty głoszą że między Halszką a Danym coś było rok temu na jakiejś imprezie, same z Befcią nie bardzo wiemy co dokładnie, ale na razie jest nienawiść XD No ale nie samym Dannym żyje człowiek więc można coś innego rozkminić. Wiadomo że najlepsze wątki to alko wątki więc może się dziewczyny upiły i w coś wpakowały? XD Nie wiem jeszcze w co.. ale w coś na pewno XD Albo by Foxy odpowiedzialną panią przewodniczącą w coś wpakowała? Nie wiem.. mój mózg nie działa XD]

    Halszka

    OdpowiedzUsuń
  10. [Jaehyung, co prawda, nie jest ponadprzeciętnie wysoki, ale nadal dzieli ich 25 cm, więc mógłby czasem dla zgrywu podokuczać krasnalowi (palisz, więc nie urosłaś!). A skoro Alice przyjaźni się z muzyką, mogłaby wpaść kiedyś na koncert ich zespołu.]

    Jaehyung G. Hwang

    OdpowiedzUsuń
  11. [Rozkminialam, rozkminalam i stwierdziłam, że może Halszka by się na dobre pokłóciła z matka bo to dwie wybuchowe kobity sa, i któregoś wieczora stanęła w drzwiach Foxy, że ma ja przenocować na jakiś czas i... Na tym moj genialny pomysł się kończy. Wiem że tu można coś wymyśleć dalej...! Ale nie wiem co. Mózg nie współpracuje ;-; ]

    Halszka

    OdpowiedzUsuń
  12. Lepiej nawet nie myśleć, jaka tragedia musiałaby się wydarzyć, żeby Danny przegapił najzwyklejszą piątkową domówkę. Weekend był jedynym wytchnieniem, jakie im zostało, dlatego uczniowie łapali się wszystkiego, aby go nie zmarnować. Nie to, żeby każda sobota wiązała się na stałe z okropnym kacem. Nie każda, tylko prawie każda. Czasami zdarzały się imprezy, w które Daniel po prostu nie czuł, że picie jest konieczne. Ale ten piątek należał akurat do popularnego piątku, w którym motywem przewodnim stawało się "Pijemy do dna!".
    Dlatego też pod koniec tej imprezy u jednego z kumpli Danny'ego, był on już nieźle wstawiony, chociaż może z daleka wcale nie było tego widać. Jeszcze zanim Alice do niego podeszła, sam zdążył ją wypatrzyć i pomachała jej wesoło.
    Różnie pomiędzy nimi bywało. Były wzloty, były upadki. Był niezręczne chwile i te mniej. Czasami się nienawidzili, czasami... cóż. Koniec końców zostali nawet niezłymi przyjaciółmi, jeśli tak można by to nazwać.
    Z szerokim uśmiechem na twarzy wysłuchał jej pijackiego bełkotu. Również oparł się ramieniem o ścianę i zagryzł od środka policzki, przekopując najmroczniejsze zakamarki jego umysłu. Nigdzie nie widział w nich kluczy. Szczególnie takich z różowym breloczkiem.
    - Nie wydaje mi się, żebym dzieś takie widział - zaczął przepraszającym tonem. - Uwiesz mi, nie zapomniałbym różowych dziwaków. - Zamyślony zmrużył oczy, jakby zdając sobie sprawę ze swojego błędu, ale nie wiedział, jakiego konkretnie. - Niedź... Misiaków - poprawił się, odnajdując odpowiednie słowo. - Nie zapomniałbym różowych misiaków.
    Spojrzał na dziewczynę i zdał sobie sprawę o czym mówiła.
    - Idziesz do domu, lisie? Noc jeszcze mloda - zaśmiał się, niezdarnie wyciągając telefon z kieszeni. - Tak mi się wydaje pszynajmniej - dodał, wpatrując się z konsternacją w ekran.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  13. [O, jestem jak najbardziej za! :) Zaczynamy od momentu, w którym spotykają się na imprezie, prawda? No i ten, zaczniesz? *,*]

    Beau

    OdpowiedzUsuń
  14. [No to lecimy w standardowy alkohol, tylko jaki przypal, oto jest pytanie? ;-; Moga oczywiscie na kacu przyjść do szkoły.. Albo już po sporej ilosci alkoholu stwierdza, że trzeba pójść po rzeczy Halszki i wbija do mieszkania Wasilewskich przez okno... I nie wiem xD]

    Halszka

    OdpowiedzUsuń
  15. Schował telefon z powrotem do kieszeni takim samym niezdarnym ruchem i popatrzył z litością na rozczarowaną dziewczynę. Jej klucze na pewno się znajdą, ale najprawdopodobniej będzie musiała poczekać do jutra i to nie wcześniej niż po południu, bo zanim gospodarz ogarnie się po dzisiejszej nocy i zdecyduje się, że wypadałoby posprzątać cały ten bajzel przed powrotem rodziców, na sto procent minie trochę czasu.
    - Nie smutaj, lisie. - Danny wyciągnął rękę i poklepał ją po ramieniu, za pierwszym razem trafiając w powietrze, co prawda, ale za drugim już mu się udało.
    Gdy Alice poczęstowała się trunkiem od przypadkowego uczestnika imprezy, którego twarz w tym momencie nie wydawała się Danielowi specjalnie znajoma, sam Dan spojrzał na plastikowy kubek, który wciąż trzymał w ręce. Zamieszał jego zawartością, którą było coś... coś z procentami, w każdym bądź razie. Dopił to do końca i ponownie spojrzał na Foxy z wesołym uśmiechem.
    - Ale ja mam gdzie - rzucił radośnie, rozkładając ramiona. - I wiesz co? Ty tesz masz gdzie. Jesteś moją przyjaciółką, a przyjaciele sobie pomagają... czy jakoś tak. Chodź, idziemy do domu - powiedział, wyrzucając kubek i zarzucił rękę na jej ramiona, kierując się w stronę wyjścia.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  16. Beau na imprezach można było zobaczyć bardzo rzadko. Zdecydowanie wolał ciszę i spokój od głośnej imprezy, na której wszyscy chlali, darli się i wygłupiali. Nie był jednak samotnikiem i lubił towarzystwo innych, a czasami lubił też się spić, także od czasu do czasu pojawiał się na różnych domówkach. I mimo, że pojawiał się na nich sam, zawsze znalazł jakąś znajomą duszyczkę, a nawet kilka. Nie inaczej było tym razem. Już od progu przywitał go znajomy z koła fotograficznego, który od razu wcisnął mu do ręki kubek z piwem. Zaraz dołączyli do nich kolejni znajomi, a wiadomo, że w dobrym towarzystwie pije się lepiej. Minęło więc zaledwie dwie godziny, a Beau czuł już działanie alkoholu.
    Towarzystwo gdzieś się rozeszło i Lawson został sam. Nie uśmiechało mu się podpieranie ściany w salonie, więc ruszył do kuchni, gdzie było zapewne spokojniej. Nie pomylił się. W środku była zaledwie jedna osoba, którą na dodatek znał bardzo dobrze.
    — Cześć — odpowiedział z uśmiechem, przysiadając się do Alice, z którą jakiś czas temu przez pewien czas się spotykał. Coś jednak nie poszło po ich myśli i się rozstali, ale nadal pozostawali w dobrych stosunkach. — Pewnie. Pod warunkiem, że niczego tam nie dosypałaś, żeby mnie później wykorzystać — mruknął z rozbawieniem, biorąc od dziewczyny szklankę, którą opróżnił jednym łykiem.

    Beau

    OdpowiedzUsuń
  17. Odstawił szklankę na stół i zaczął się nią bawić, cały czas wpatrując się w dziewczynę z uśmiechem. Słysząc jednak jej słowa, zmarszczył brwi w niezadowoleniu.
    — Uważasz, że jestem łatwy? — spytał z udawaną urazą w głosie, lecz już po chwili zaśmiał się głośno, kręcąc lekko głową. — Masz rację, tobie nie umiem odmówić — powiedział i również do niej mrugnął. Lubił te ich żarty i żarciki oraz niewinny flirt. Z drugiej jednak strony, Alice wciąż mu się podobała, gdyż była piękną dziewczyną. Mimo to, wiedział, że i tak nic z tego nie wyjdzie, gdyż raz już nie wyszło, a ponoć nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Czasami jednak trudno się było oprzeć.
    — Nie, jestem tu sam. Co prawda, widziałem kilku znajomych kręcących się tutaj, chwilę z nimi pogadałem, ale to byłoby na tyle — odpowiedział i złapał Alice za ramię, kiedy ta zachwiała się niebezpiecznie. Puścił ją dopiero wtedy, gdy ta zdjęła szpilki i miał pewność, że już się nie wywróci.
    Kiedy dziewczyna buszowała w szafkach, Beau mimowolnie się jej przyglądał, co chwila przyłapując się na tym, że gapi się na jej zgrabny tyłek. Cóż, był tylko facetem. Do tego lekko podpitym facetem.
    — Skądże — odpowiedział, kręcąc przecząco głową i oderwał wzrok od Alice, coby przypadkiem go na tym nie przyłapała.

    Beau

    OdpowiedzUsuń
  18. Danny był jedną z tych osób, które może nie paliły się do pomocy każdej przypadkowo zobaczonej osoby, która tego potrzebowała. No, chyba, że chodziło o szczeniaczki. Jeśli chodzi o szczeniaczki, to rzuciłby się do pomocy każdemu. Ale to zupełnie inna sprawa, o czym to było... Ah. Na pewno nie pomagał każdemu, bo straciłby na to całe życie, ale był zdecydowanie doskonałym materiałem na przyjaciela i nigdy nie zostawiał bliskich w potrzebie, choćby nie wiem co. A przecież Alice była jego przyjaciółką, nie mógł jej zostawić w takim stanie. Choć sam nie był w lepszym, to on przynajmniej miał, gdzie wrócić na noc.
    Przeprawa przez miast nie była taka najgorsza. O tej porze taki widok raczej nikogo nie kuł w oczy. Dwójka nastolatków potykająca się co jakiś czas na prostej drodze i śmiejąca się być może odrobinę zbyt głośno. Normalne.
    Gdy dotarli do mieszkania i usłyszał jej pytanie, przestał na chwilę majstrować kluczami przy zamku, wbijając wzrok w gładką, drewnianą powierzchnię drzwi. Fakt - nie zastanawiał się nad tym.
    - Mój ojciec... są szanse, że nie ma go w domu - powiedział, wracając do próby trafienia kluczem do dziurki. - A spać będziesz... ee... gdzieś na pewno... - I w tym momencie Foxy straciła równowagę, ale Daniel na szczęście nie miał opóźnionego refleksu i zdążył podtrzymać ją jednym ramieniem w pasie. - Łoł, już dobrze - zaśmiał się cicho.
    Po chwili udało mu się otworzyć drzwi i przez chwilę nakazał Alice być cicho, przykładając palec do ust. Cicho, jak na pijaną osobę, poszedł w stronę sypialni swojego ojca, po czym wrócił do korytarza z uśmiechem na ustach.
    - Nie ma go - szepnął do dziewczyny. - I nie wiem, dlaczego wciąż szepczę... - dodał, nadal bardzo cicho.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  19. [No głupio mi no, ale głowa pusta... nie mam jakoś pomysłu, a, że Scott trochę zmieniony jest, to nie bardzo żeby wrócić do ich poprzedniego powiązania... A ty masz może coś w planach?]

    Scott

    OdpowiedzUsuń
  20. [ Hm… No to może zacznijmy, od jednej z takich imprez, jednak niech to nie będzie pierwszy taki raz. Zoey będzie spacerowała między tłumem, zobaczy Foxy, do której przystawia się jakiś koleś, ale ta wcale nie będzie jakoś specjalnie tym urażona, jednak Pani Przyzwoitka postanowi zareagować i uchronić dziewczynę od popełnienia tego błędu, a później zaprowadzi ją do domu, nawet wbrew jej woli. ]

    Zoey

    OdpowiedzUsuń
  21. Słysząc tak nagły słowotok z ust przyjaciółki, stanął po prostu i słuchał jej dalej, szybko mrugając, jakby miało mu to pomóc zarejestrować wszystkie informacje.
    Miała rację. Gdyby jego ojciec był w domu i zobaczył w jakim stanie są oboje, to na pewno nie skończyłoby się tak milusio. Znaczy, jego ojciec był naprawdę wyrozumiały i czasem można by go nawet nazwać wyluzowanym, w końcu był artystą, a oni mieli trochę inne podejście do życia. Nie należał do tych rygorystycznych rodziców, ale wszystko miało swoje granice, a Danny coś czuł, że ta sytuacja była bardzo bliska jej przekroczenia.
    - Co za różnica?! - spytał tym rodzajem "głośnego" szeptu, rozkładając ramiona. W końcu zorientował się, że dalej szepce, dlatego odchrząknął i zaczął normalnym tonem: - Co za różnica? I tak zabije mnie, nie ciebie - powiedział z poważną miną, ale zaraz na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech.
    - Chodź, możesz spać u mnie - zaproponował, a raczej grzecznie oznajmił i wziął ją za rękę, prowadząc w stronę swojego pokoju. Kilka razy prawie potknął się o coś, ale nadal nie zapalił żadnego światła w całym mieszkaniu.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  22. Zaśmiał się głośno, kiedy Alice wspomniała o balkonie. Ah, te błędy młodości. No, młodości, w końcu byli o te parę miesięcy młodsi niż teraz, prawda?
    - Czy ja wiem, czy tak dobrze... - odparł ni dla żartu, ni na serio. Może gdyby miał jakiekolwiek wspomnienia z tego balkonu, mogłoby się okazać, że wcale nie było tak źle.
    Ściągnął buty bez używania rąk, co w jego obecnym stanie nie było zbyt doskonałym pomysłem i prawie wylądował twarzą na ziemi. Podszedł do drzwi, aby je zamknąć, a kiedy się odwrócił, okazało się, że Alice była już w połowie rozbierania się. Jego umysł na chwilę przysnął i Danny stał tam, nieświadomie przyglądając się, jak dziewczyna pozbywa się swoich szortów.
    - Ee no tak... - wydukał, odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni. - Wiesz, mogę dać ci coś do założenia, nie wiem... - Skrępowany podrapał się po karku, nadal stojąc tyłem.
    - Możesz je zostawić, ee... tak jak leżą. Tak, niech sobie leżą... - odpowiedział, wciąż odwrócony do niej plecami.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  23. [ Cześć :) Dzięki za przywitanie i miłe słowa. Jakoś zawsze tworzę postaci, których ludziom szkoda, choć w sumie tego nie planuję :D
    Foxy wydaje się dziewczyną, z którą można by się zaprzyjaźnić. I myślę nad wątkiem, ale hm... Nie chcę wyjść z banalną propozycją imprezy... Ale! Poranek po imprezie? Dziewczyny budzą się w jakimś obcym mieszkaniu. Mają pustkę w głowie. Między nimi leży obcy koleś. Można by dodać jeszcze jakieś zagadki, typu zgubiony telefon, cudze ciuchy, zielone włosy... I skacowane mogłyby próbować dojść do tego co się wydarzyło.
    Zastrzeżenie - nie przespałyby się z tym kolesiem, choć mogłoby to tak wyglądać :D ]

    OdpowiedzUsuń
  24. Danny w końcu się odwrócił, mimo wszystko wciąż uciekając wzrokiem gdzieś na boki, aby nie pozwolić sobie zawiesić spojrzenia dużej w żadnym miejscu, na które spoglądanie zbyt długo uznawane było za niestosowne.
    - Okej, mam tu gdzieś... - Przytaknął, podchodząc żwawo do komody i otworzył szufladę, w której natychmiast zaczął grzebać. Po ciemku ciężko było mu coś tam dostrzec, ale po chwili udało mu się znaleźć swoje zapasowe spodenki do koszykówki.. - Trzymaj. Nówki nie śmigane - odparł wesoło, rzucając jej szorty w barwach szkoły.
    Sam w tym czasie pozbył się skarpetek i spodni, zostając w luźnych bokserkach i t-shircie. Zabawne jak ta sytuacja przypominała mu ten jeden raz, kiedy urządzili sobie bitwę na farby na korytarzach szkoły. Stare, dobre czasy. Zawahał się na chwilę, łapiąc brzeg koszulki, ale ostatecznie ściągnął ją przez głowę, mając nadzieję, że Alice nie będzie miała nic przeciwko.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  25. [ Isaac zatem gotowy na niebezpieczną misję, pełną przeszkód i niemałych wyzwań! :D ]

    Isaac

    OdpowiedzUsuń

  26. Zupełnie nie zauważył, że przypadkowo rzucone przez niego spodenki wylądowały na twarzy Alice. Takie już fatalnego cela miał po pijaku. Chociaż może jednak właśnie takiego dobrego.
    - "Tak normalnie?" - zakwestionował, unosząc znacząco brwi. - A jak chciałabyś inaczej, lisie?
    Gramoląc się niezdarnie pod kołdrę, myślał o tym, że ich dwójka rzeczywiście ma jakiś talent do pakowania się w niezwykle niezręczne sytuacje. Ich przyjaźń była naprawdę dziwnie funkcjonującym zjawiskiem.
    Słysząc pytanie Foxy, odwrócił się na prawy bok, aby być do niej przodem. Co prawda do tej pory starał się dać jej jak najwięcej przestrzeni, tym bardziej jej nie dotykać, żeby mogła czuć się chociaż odrobinę mniej nieswojo, ale skoro tego sobie właśnie życzyła.
    - No chodź tu - odpowiedział leniwie, rozkładając ramiona w zapraszającym geście.
    Czuł się teraz inaczej z Alice wtuloną w jego klatkę piersiową, ciało przy ciele, przyjemne ciepło bijące od dziewczyny.
    - Naprawdę nie masz nic przeciwko, żebym tu z tobą spał? - zapytał, kreśląc kciukiem dłoni kółka na jej plecach. - Znaczy, byłoby trudno cię przytulać śpiąc gdzie indziej, ale wiesz...

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  27. Czy my to przeszkadzało? Może odrobinę. W końcu nie lubił się dzielić z nikim łóżkiem. Wiercił się w nocy. Nie mógł spać, jeśli cały nie był zakryty kołdrą. No i lubił spać na środku. Tak było mu najlepiej. Ale obecność Alice była jakimś innym rodzajem przyjemności. Czuł to miłe ciepło bijące od jej drobnego ciała. Bicie drugiego serca, które działało na niego jakoś uspokajająco po wieczorze spędzonym w tłocznym i hałaśliwym miejscu. No i pozostawał jeszcze ten dreszcz przechodzący po jego plecach za każdym razem, kiedy noga Alice otarła się o jego własną. Nie mógł się zdecydować, co wtedy czuł, ale raczej nie było to złe uczucie.
    - Nie. Nie, nie przeszkadza mi to. W ogóle - odparł w końcu, kiedy zdał sobie sprawę, że chyba zbyt długo milczał.
    Położył głowę bardziej komfortowo na poduszce i poczuł zapach włosów Alice. Pachniały trochę jak bar. Mieszanką alkoholu, dymu papierosowego, ale także perfumami.
    Odsunął się od niej nieznacznie. Jedną rękę pozostawił wciąż pod głową dziewczyny, drugą dłoń natomiast położył na jej policzku, kciukiem unosząc jej podbródek. Wzrok przeniósł z nieprzytomnych, pijanych oczu Alice na jej usta. Uh, to było takie dziwne.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak na ironię, prawda? Alice w końcu mogła leżeć spokojnie w towarzystwie chłopaka, któremu ufała, bez żadnych podtekstów, niczego. A on to zepsuł. Znaczy, może to ona to zepsuła, w końcu ona go pocałowała, zamieniając tą platoniczną chwilę bliskości w coś więcej. Ale on ją sprowokował.
    Za nim zdążył się zorientować jej usta dotykały jego własnych. Pocałunek trwał krótko, jednak mimo to, Daniel wciąż był zdziwiony, dlaczego go nie oddał. Przecież tego chciał i był na to przygotowany. Być może właśnie dlatego ten pocałunek był tak krótki. Alice pewnie pomyślała, że on tego nie chce.
    - Nie, ja przepraszam - powiedział cicho, studiując jej twarz. Światła Nowego Jorku za oknem odbijały w jej oczach zawstydzenie. - W sumie, to tak naprawdę nie przepraszam, ale to lepiej brzmi - dodał, nie śmiejąc się, a jednak z nutą wesołości w jego głosie.
    Wyciągnął ramię spod głowy Alice i złapał jej twarz tym razem w obie dłonie. Przybliżając się do niej, zatrzymał się na chwilę. Nie zawahał się. Zatrzymał. Tym razem to on pocałował ją, licząc na to, że tym razem potrwa to chwilę dłużej.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  29. W głębi odetchnął z ulgą, gdy Alice oddała jego pocałunek. Czułby się niezwykle źle, gdyby tego nie zrobiła. Nie chciał się przed nią wygłupić, ani tym bardziej wyjść na jakiegoś nachalnego napaleńca. Ostatnie czego by chciał, to przymuszenie jej do czegoś. Co prawda była pijana, zresztą tak samo jak on, więc oboje nie myśleli w pełni rozsądnie i kierowali się emocjami, ale podobno człowiek po alkoholu jest bardziej otwarty, szczery i mówi rzeczy, których nie odważyłby się powiedzieć na trzeźwo. Mówi oraz robi.
    Uśmiechnął się do niej lekko, kiedy powiedziała, że dobrze całuje. Gdyby tej nocy nie wlał w siebie tylu procentów i nadal myślał normalnie, zapewne by się wtedy roześmiał. Ale gdyby to była normalna sytuacja, na trzeźwo, w ogóle nie całowałby się ze swoją przyjaciółką i ta nie musiałaby mu tego mówić.
    Bez oporu dał się jej przewrócić na plecy, przez cały czas nie spuszczając z niej wzroku. Wyglądała jakoś inaczej. Nie to, że ładniej, bo zawsze była dla niego ładna. Nawet wtedy, gdy patrzył na nią platonicznie. Ale w tej chwili, w tym świetle, oplatając go nogami. Cholera - pomyślał.
    Nie przerywając pocałunku, który zaczęła, uniósł się na łokciach, po czym kompletnie usiadł i wygodniej usadowił ją na swoich kolanach.
    - Co miałoby być nie tak, lisie? - zakwestionował, odrywając się od jej ust, jednak pozostając na tyle blisko, że mógł czuć jej lekko alkoholowy oddech. Nigdy na co dzień jej tak nie nazywał, tylko wtedy, kiedy razem się upijali. Położył dłonie na jej biodrach, a następnie powoli wsunął je pod jej bluzkę, zatrzymując się jednak na wysokości brzucha.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  30. Dziwna? Ta sytuacja zdecydowanie nie była dziwna. To słowo wydaje się takie małe i nic nieznaczące w ogromie tej sytuacji. A czy popełniali błąd? Zapewne. Czy będą tego żałować? Bardziej niż pewne.
    Westchnął lekko, kiedy dziewczyna dotknęła jego ucha. Czuł ciepło pomiędzy ich ciałami, ciepło, które wyraźnie dawała mu ona. Od tyłu natomiast czuł zimny powiew, który jakby wciąż dawał mu drogę ucieczki, mówił mu, że to co robi niekoniecznie jest tym, co powinien robić. Ale Daniel miał gdzieś ciche głosy z tyłu jego głowy, które próbowały go pouczać.
    Na twarzy miał delikatny uśmiech, jakby zachęcający Alice, mówiący, że jest w porządku. Ale jego oczy wyrażały powagę i pewność, że tego właśnie chce. Być może w takiej sytuacji nabuzowanej alkoholem, emocjami, nie do końca słusznymi instynktami, nie powinien czuć niczego więcej poza potrzebą fizycznego kontaktu, ale nawet podobały mu się te spojrzenia, sposób w jaki studiowali swoje twarze i troska o drugą osobę.
    - Alice? - odezwał się, gdy dziewczyna pocałowała jego szyję. - Zdecydowanie za dużo gadasz - powiedział z powagą, kiedy podniosła na niego spojrzenie, po czym zrzucił ją z siebie, zamieniając ich miejscami.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  31. Choć sen miał głęboki, w szczególności po tak długiej nocy, to wciąż przez sen poczuł, jak nagle zrobiło mu się nieco chłodniej. Próbował to ignorować, ale tak naprawdę już się obudził i przez zaledwie lekko uchylone powieki dostrzegł promienie słoneczne. Jeśli w ogóle o tej porze roku w Nowym Jorku kiedykolwiek świeci słońce. Może lepiej użyć określenie światło dzienne. Tyle że nie był to ten rodzaj porannego światła, dlatego pozwolił sobie sądzić, że godzina niekoniecznie jest taka wczesna.
    Następnie poczuł jakiś gwałtowny ruch koło siebie, co skłoniło go już do całkowitego obudzenia umysłu. I nie był to najlepszy pomysł, bo potem jedynym co czuł, był okropny ból głowy. Nie ten intensywny i kujący, a raczej ten tępy, narastający z każdym drobnym ruchem, który sprawiał wrażenie, że nie opuści cię szybko. Leniwie przetarł dłońmi oczy.
    - O Boże, moja głowa - zaśmiał się krótko i żałośnie, jakby z litością dla samego siebie.
    Przekręcił się na prawy bok z lekkim, niczego nieświadomym uśmiechem i przymrużonymi oczami.
    - Alice? - Jego głos wciąż był zaspany i odrobinę zachrypnięty. - Gdzie są twoje ubrania? - spytał bezpośrednio, nadal z tym samym bezwiednym, leniwym uśmiechem, zupełnie nie zdając sobie z niczego sprawy.
    Najpierw przypomniał sobie, jak położył dłoń na policzku Alice, a chwilę potem dziewczyna go całowała.
    Drugim wspomnieniem była chwila, w której własnymi rękoma ściągnął jej koszulkę. To by wyjaśniało, dlaczego nie ma ubrań. Tak samo jak on.
    - O Boże - powiedział, gdy rzeczywistość uderzyła go jak autobus.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  32. Przegryzając opuszkę kciuka w nerwowym geście, myślał. Po prostu myślał i być może robił to zbyt intensywnie, bo, o dziwo, mimo dużej ilości alkoholu jaką wczoraj w siebie wlał, wspomnienia do niego nawracały. I choć niektóre były trochę zamazane i nie do końca zrozumiałe, to nie miał żadnych wątpliwości. Przespał się ze swoją przyjaciółką. Boże, czy tylko on ma takie szczęście w życiu? Znaczy się, on i Alice, w końcu ona tym samym przespała się ze swoim przyjacielem.
    I tak, to co powiedziała, zabrzmiało dziwnie.
    - Jasne - odpowiedział prawdopodobnie za szybko. - Ja i tak niewiele pamiętam, wiesz... - odpowiedział z zawahaniem w głosie. Nie potrafił brzmieć bardziej przekonująco. Normalnie nie miałby z tym problemu, był dobrym aktorem. Ale przed przyjaciółmi się nie grało - przed przyjaciółmi można było co najwyżej skłamać, a on nie był dobrym kłamcą. Poza tym Alice nie była głupia i wiedziała, że prawdopodobnie Daniel pamięta z tej nocy więcej niż powinien.
    Spoglądał na jej poddenerwowany profil twarzy, ale gdy tylko się zorientował, co robi, momentalnie odwrócił wzrok. Przekręcił się na plecy, po czym podciągnął się i oparł plecy na poduszce. Rozejrzał się po pokoju. Ubrania Alice leżały na podłodze, jego natomiast zaledwie kawałek dalej. Cholera - pomyślał.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  33. Zoey nie była pewna czy należy do grupy imprezowiczek czy nie. Oczywiście lubiła od czasu do czasu zaszaleć, jak pewnie prawie każda osoba w jej wieku, ale nie robiła tego notorycznie jak co niektórzy. Jednak tego dnia dała się namówić i odwiedzić jeden z mniejszych klubów w mieście. Nie było to jakieś strasznie oblegane miejsce, ale osób było sporo, a sala nie była wcale jakaś wielka, toteż na pierwszy rzut oka wydawało się, iż jest tu praktycznie połowa ludności. Wiek bywalców nie był zbytnio zróżnicowany. Wyglądało na to, że większość z nich jeszcze uczęszcza do jakiś szkół albo studiuje. Jedni podrygiwali za parkiecie, inni zaś woleli okupywać bar, zamawiając coraz to mocniejsze drinki. Ona wciąż trzymała w dłoni szklankę, wypełnioną granatowym trunkiem, którą opróżniła dopiero do połowy. Spacerowała pomiędzy ludźmi, co jakiś czas dając wciągnąć się w jakąś niezobowiązującą rozmowę. Ponad ramieniem jednej z koleżanek dostrzegła znajomy odcień włosów. Stanęła na palcach, by móc lepiej dostrzec ową dziewczynę i szybko zorientowała się, że jest nią Foxy, która najwyraźniej miała za sobą więcej niż jednego drinka. U jej boku szedł wyższy chłopak, który nie wydawał się zbyt wiele starszy. Prowadził ją w stronę baru, a Zoey z niesmakiem stwierdziła, że co jakiś czas zerkał w stronę jej biustu. Jęknęła w duchu i przepraszając koleżanki, odstawiła szklankę z boku, a później zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę Alice. Zanim zdążyła się z nimi zrównać doszli już do baru, a blondyn mówił coś do barmana. Szybko wkroczyła pomiędzy niego, a niską dziewczynę i posłała mu gniewne spojrzenie.
    — To nie będzie potrzebne, właśnie wychodziłyśmy. — Ostatnie słowa skierowała do Alice, wzrokiem wskazując by ruszyła w stronę wyjścia.

    Zoey

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie mówił tego na głos, ale był jej nawet wdzięczny za to, że próbowała żartować. Zazwyczaj w takich chwilach to on był tym, który próbował rozluźnić atmosferę, ale tym razem jakoś nie mógł się przemóc. Może wciąż był otępiały przez alkohol, a może działało na niego kompletnie co innego. I w jakimś sensie był również wdzięczny sobie i swojemu rozsądkowi po pijaku, a raczej jego resztce. W końcu tym razem mieli przynajmniej tyle wyczucia, aby zrobić to w bardziej odpowiednim do tego miejscu. Takie ekscesy na balkonie o tej porze roku zdecydowanie nie byłyby dobrym pomysłem... Jeśli kiedykolwiek w ogóle byłyby dobrym pomysłem.
    Uśmiechnął się do niej trochę bardziej wiarygodnie niż do tej pory i pomyślał, że może koniec końców nie będzie tak źle.
    Oczywiście jak na zawołanie w tej chwili do pokoju wpadł ten rozpromieniony idiota. Szlag.
    Danny automatycznie spojrzał na siedzącą obok Alice z paniką w oczach. W chwili gdy kolega wycofał się z jego pokoju, Dan zaczął wstawać, jednak zatrzymał się w ostatnim momencie, aby przypomnieć sobie, że eghem... nic na sobie nie ma. Na szczęście jego bokserki nie wylądowały daleko, dlatego sięgnął po nie i szybko je naciągnął.
    - Joe! - zawołał, wypadając z pokoju w trakcie niezdarnego zakładania koszulki.
    Zobaczył swojego kolegę opartego beztrosko o kanapę. Miał ochotę zedrzeć mu z twarzy ten piekielny uśmieszek.
    - Twój tata mnie wpuścił, akurat wychodził, jak przyszedłem - odparł tamten, gdy dostrzegł żądający wyjaśnień wzrok Daniela. - Mówił, że jeszcze śpisz, ale nie wspomniał nic o niej... - Joe śmiejąc się, wskazał ręką drzwi do pokoju.
    - Zabiję cię - odparł Dan, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
    - Alice Hastings i Daniel Blackbourne... - zaczął Joe, ale Danny już go nie słuchał. Złapał go za oba ramiona i wyprowadził z mieszkania. Od dzisiaj na drzwiach zawiśnie kartka ze zdjęciem Joe i napisem "Tego pana nie wpuszczamy!".
    W dodatku jego ojciec był w domu. Danowi pozostawała tylko nadzieja, że nic nie wiedział o obecności Alice, bo jeśli wiedział, chłopak będzie miał na głowie nie tylko całą szkołę, jakby tego było mało, ale również swojego ojca.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  35. Odrobinę podbuzowany wrócił do pokoju, drapiąc się po karku. Był to jego typowy odruch, kiedy był skrępowany lub zdenerwowany. Czy on zawsze musiał się wplątywać w takie rzeczy? Już raz przeżywał coś podobnego. I to nawet z Alice. Ale wtedy jakoś udało im się to zbagatelizować, chociaż czasami ktoś z ich otoczenia wciąż im to wypominał. Ale drugi raz nie uda im się przemknąć koło tego obojętnie. Joe może i był dobrym kumplem, ale zdecydowanie większym kretynem. Daniel przeczuwał, że jak tylko przekroczył próg jego mieszkania, już to komuś wypaplał.
    - Nie, nie ma go. Musiał wrócić później niż my, ale wyszedł niedawno. Dzięki Bogu, w weekendy ma urwanie głowy w teatrze - westchnął w odpowiedzi. - I poprzedzając następne pytanie: nie, raczej nie wie, że tu jesteś. Inaczej nie wpuściłby tu tego idioty... Wywaliłem go za drzwi. - Machnął wymijająco ręką. Alice pewnie była świadoma tego, że nawet szantaż nie powstrzymałby Joe. Blackbourne i Hastings w końcu zrozumieli, do czego służy łóżko! Chwytliwe, nie ma co...
    Dan uśmiechnął się raźnie do dziewczyny i widząc jej strapioną minę, poklepał ją po ramieniu. Podszedł do biurka i sięgnął ręką do półki nad nim wiszącą.
    - Zamknij oczy - polecił Alice, chowając coś za plecami.
    Kiedy dziewczyna spełniła jego prośbę, wsunął jej na nos jego przeciwsłoneczne okulary.
    - Przydadzą ci się w poniedziałek w szkole - zaśmiał się.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  36. [Chciałam, żeby ktoś nazywał go Garfieldem, więc podoba mi się ta opcja, niech się drze do woli!
    Niestety, nie mam żadnego konkretnego pomysłu, co najwyżej luźne propozycje. Skoro się znają, a Foxy często wpada w tarapaty, po którymś z koncertów mogłaby się wydarzyć jakaś nieciekawa sytuacja, np. ktoś by ją zaczepiał. Albo przy żegnaniu się z chłopakami nieszczęśliwie oberwałaby futerałem z gitarą w głowę, Jaehyung by spanikował i bez namysłu zawiózłby ją do siebie do mieszkania.]

    Jaehyung G. Hwang

    OdpowiedzUsuń
  37. [Dzięki za przywitanie ;) Ja również się witam, i przybywam z chęciami. Pomysłu, co prawda na razie brak, ale może coś uda nam się zdziałać ;)]

    Amelia

    OdpowiedzUsuń
  38. Uśmiechnął się pod nosem, widząc jak dziewczyna się skrzywiła. Fakt, wódka nie była zbyt dobra, ale jeśli chciało się szybko upić – była idealna. Beau zdecydowanie wolał whisky z colą albo chociaż piwo, aczkolwiek od czasu do czasu mógł też napić się i zwykłej wódki. Najgorsze jednak było to, iż doskonale wiedział o tym, że jutro rano obudzi się z wielkim kacem. Mimo to, wziął od Alice butelkę i pociągnął dwa niewielkie łyki palącego płynu.
    — Trzymam za słowo. Zresztą, zgaduję, że nawet nie wypijemy jej do końca, prędzej urwie nam się film. Tak się kończy mieszanie alkoholi — powiedział i westchnął cicho, obserwując jak strużka wódki spływa po dekolcie dziewczyny, na co uśmiechnął się filuternie. Odchylił się lekko na krześle, nie kryjąc się z tym, że jego wzrok spoczął na piersiach dziewczyny, które były lekko mokre od alkoholu, którym się zalała. — Niestety, nie posiadam nic takiego — odparł, posyłając jej niewinny uśmiech. Wydawać mogłoby się, że kłamie, ale mówił prawdę. Beau zazwyczaj nie nosił ze sobą żadnych chusteczek. Rozejrzał się za to po kuchni w poszukiwaniu jakichś ręczników albo szmatki, ale nic takiego nie zauważył.
    — Chyba musimy pójść do łazienki — odezwał się po chwili, celowo podkreślając końcówkę my. Wstał z krzesła, wziął ze stołu butelkę wódki i kiwnął głową do Alice, aby ruszyła przodem.

    Beau

    OdpowiedzUsuń
  39. (Michael jest raczej sceptycznie nastawiony do pracy tutaj i ma wobec Marylou silnie rozwinięty instynkt opiekuńczy, więc raczej nie dopuści do niej jakiejś obcej, rozpuszczonej dziewuchy (bo za jego czasów właśnie takie tu uczęszczały). On w ogóle mocno rozdziela pracę i życie osobiste, także temat jego rodziny to totalne tabu. Bardziej kombinowałabym coś z lekcją, na której Foxy będzie mieć z czymś problem, zasłabnie, etc.)

    Michael Collins

    OdpowiedzUsuń
  40. (Owszem, jeśli to nie problem. Nie musisz się rozpisywać, jak będzie krócej to nam płynnie wątek poleci.)

    Michael

    OdpowiedzUsuń
  41. Zoey poznała Alice na jednej z imprez. Oczywiście kojarzyła ją ze szkoły, ale poznały się bliżej dopiero na jakieś domówce. Widząc pijaną, niską, kruszynę obudził się w niej instynkt, którego dotąd nie znała. Była jedynaczką, nie miała, więc ani siostry, ani brata, ale do tej nieznajomej dziewczyny od razu poczuła coś czego nigdy wcześniej nie czuła. Pragnęła jej bezpieczeństwa, nie chciała aby stała jej się krzywda, dlatego też za każdym razem, gdy zdarzała się taka sytuacja, bez wahania wkraczała i zabierała Foxy jak najdalej od niebezpieczeństwa. Byłaby gotowa rzucić się na tego chłopaka, choć przerastał ją masą i wzrostem. Dla tej dziewczyny była gotowa zrobić naprawdę wiele. Powoli zaczynała traktować ją jak młodszą siostrę, o ile już tego nie robiła.
    – Teraz będziesz cicho, Zoey mówi. – Stwierdziła, patrząc dziewczynie w oczy i nakazując, by chociaż raz jej posłuchała. Następnie odwróciła się do chłopaka i oparła łokciem o bar, posyłając mu pełne obojętności spojrzenie.
    – Posłuchaj, nie robię tego dla niej. Raczej dla mojego brata i może trochę dla ciebie. Widzisz, ona ma chłopaka i wiesz, on ma pewien problem. Kocham go, w końcu to mój brat, ale jest strasznie zazdrosny, a Alice po pijaku nie jest sobą. Ostatnio dopiero co wyszedł z więzienia, a siedział właśnie za „rozmowę” z chłopakiem, który się do niej przystawiał. Jako jego starsza siostra wolałabym tego uniknąć, jego napady agresji bywają straszne, a więc dobrze Ci radzę - idź i upoluj inną rybkę. – Wytłumaczyła, prostując się i patrząc mu w oczy, czekając aż się złamie.

    Zoey

    OdpowiedzUsuń
  42. Kolejny dzień w pracy. Stał praktycznie w polu rażenia, nonszalancko oparty barkiem o jeden ze słupków, przyglądając się jak całkiem gibkie, młodociane siatkarki robią to, co do nich należy. Pochłonięty obserwacją ich zręcznych sylwetek, jedynie co jakiś czas z dobrym refleksem wychylał umięśnione ramię, by złapać piłkę i od razu odrzucić ją w stronę serwującej. I tak by wyszła, a on nie miał zamiaru z nikim się o to wykłócać.

    Desperacko. — poprawił panią kapitan, jednym okiem zerkając kontrolnie na niskie dziewczę podnoszące się z ziemi. — Ale to się chwali. Zaangażowanie, znaczy się. No już, serw! — nim dziewczyny zdążyły pozajmować pozycje, a Michael wrócić na swoje miejsce pod słupkiem, zauważył jak Hastings osuwa się na ziemię. Z typowym dla siebie, błyskawicznym czasem reakcji doskoczył do zawodniczki, aby pochwycić jej drobne ciało w pasie i asekurować podczas utraty przytomności. Ostrożnie, aby się nie poobijała, ułożył ją na ziemi, rozpędzając jej zmartwione koleżanki gestem ręki. Za dużo szumu.
    Spokój, nic jej nie będzie. — odezwał się wedle zwyczaju odrobinę szorstko, przywołując do siebie siedzącego na pobliskiej ławce chłopaka. — Podnieś jej nogi.

    Gdy tylko ten wypełnił polecenie, Michael wychylił ciężką, nawykłą do łamania kości dłoń i zaczął na miarę możliwości delikatnie ją cucić, klepiąc w pobladły policzek.

    Hastings, słyszysz mnie? Ocknij się, dziecko, siejesz panikę.

    Michael

    OdpowiedzUsuń
  43. [Również bardzo ciekawa karta! Dziękuję za powitanie i witam się wzajemnie :) Co do wątku - możliwe, że uda mi się coś wymyślić, jak tylko uporam się z resztą witających i przegrzebię głowę w poszukiwaniu pomysłu :D]

    Lysander Valesco

    OdpowiedzUsuń
  44. [Ale ona śliczna i urocza. Lynn na pewno ją polubi (bądź już lubi?). Jakieś pomysły może?]/Lynn Muir

    OdpowiedzUsuń
  45. [Cześć, za to Foxy ma twarz, którą początkowo planowałam dać Jose. Nic straconego, skoro aktualny i tak odpowiada mojemu zamiarowi. Alice może być tą osobą, która uczy Jose imprezować i odciąga od chłopaka w śpiączce, aby ta przypadkiem nie zapomniała na czym polega życie, co? Josie może eksperymentować z alkoholem pod jej czujnym okiem. ;)]

    Josephine

    OdpowiedzUsuń
  46. Czy Halszka była nerwowa? Oczywiście. A po kim mogła odziedziczyć taki charakter jak nie po swojej ukochanej mamusi, z którą żarła się praktycznie codziennie. Jednak bywały kłótnie mniejsze, i takie, po których miała ochotę wziąć swoje rzeczy i nie wracać do domu przez tydzień. Taka kłótnie miała właśnie miejsce tego popołudnia. Dziewczyna śmierdziała papierosami, a przecież paliła tylko, kiedy piła... no i kiedy była wyraźnie zdenerwowana, a tym razem nie było czuć od niej alkoholu.
    - Matka się stała. - Mruknęła pod nosem nadymając policzki i wodząc wzrokiem po futrynie, która nie patrzyła na nią w żaden osądzający czy współczujący sposób. - Mogłabym się u ciebie dziś zatrzymać? - Podniosła w końcu wzrok na dziewczynę wyciągając z za pleców butelkę wina w ramach prezentu na wkupne.

    Halszka

    OdpowiedzUsuń
  47. [Patologicznej? XD
    Mam nawet pewien pomysl na watek! Jeali chcesz moglybysmy zrobic z nich przyjaciolki. Cori moglaby matkowac dziewczynie i probowac naklaniac ja do rzucenia papierosow. Mysle ze poza tym jednym wzgledem by sie dogadaly! Co Ty na to? Plus jakis plot twist by sie przydal xD]
    Cori

    OdpowiedzUsuń
  48. [A dziękuję. Mało o charakterze, bo wszystko wyjdzie w wątkach- ja sama też jeszcze nie wyczułam Josepha, więc zobaczymy jak to będzie. Jest chęć, bo fajna ta Twoja Alice ;) Józek może spróbować wyciągnąć ją z jakiś kłopotów- może wyląduje na jakimś końcu świata przez swoją naiwność, bez pieniędzy i z jedną kreską baterii w telefonie. Albo coś ambitniejszego, ale jeszcze nie wiem co.]

    Joseph

    OdpowiedzUsuń
  49. Jego taty nie było na weekend w domu, został zaproszony na premierę jakiegoś spektaklu w Londynie. Zaproponował nawet Danielowi, aby zabrał się razem z nim i choć dwudniowa wycieczka do Europy wydawała się nawet kuszącą propozycją, to on miał już inne plany na ten weekend, a nieobecność ojca sprawiała, że były one jeszcze bardziej atrakcyjne. Nie, nie, nie. Danny wcale nie zamierzał urządzić niesamowicie szalonej imprezy, na którą zaprosiłby całą szkołę i jeszcze ciut ciut, alkohol lałby się strumieniami, a sąsiedzi przeklęliby dzień, w którym pan Blackbourne zdecydował się zostawić swojego zdemoralizowanego syna samego w domu. Skądże. Daniel na ten sobotni wieczór zaplanował tym razem własny maraton filmowy. Wszystko dlatego, iż niejaka Alice Hastings - znana jako randka w ciemno z balkonu oraz do całkiem niedawna przyjaciółka Danny'ego - przegrała z nim zakład. Teraz musiała spędzić z nim noc na oglądaniu najstraszniejszych filmów, jakie znał. Nie był on jakimś wielkim znawcą ani fanem horrorów, ale udało mu się parę wybrać, może nie najstraszniejszych, ale takich, które Alice na sto procent znienawidzi. Jego prawdopodobnie też.
    Słysząc dzwonek do drzwi, od razu ruszył w ich kierunku, po drodze przeczesując dłonią włosy. Otworzył drzwi i oparł się nonszalancko o framugę, zadziornie uśmiechając się do stojącej tuż za progiem... przyjaciółki? Miał prawo ją tak nadal nazywać? Jak w ogóle miał prawo ją teraz nazywać? Na czym tak naprawdę stali w ich relacji? Nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań, ale wiedział, że nie ważne na czym stali - jemu się to podobało.
    - Panno Hastings - odezwał się jako pierwszy, gościnnym ruchem ręki, zapraszając ją do środka. To było coś w rodzaju randki, prawda? Czuł się szczęśliwy, ale w jakiś sposób zestresowany. O matko. To oznacza, że miał już typowe objawy tego nieznośnego zjawiska.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  50. Uściskał ją na powitanie, po czym wziął od niej kurtkę i odwiesił na wieszak w przedpokoju. Dopiero kiedy się odwrócił, spostrzegł zmianę w ubiorze Alice. Rzadko widywał ją tak ubraną, poza tym wcześniej jakoś nie przychodziło mu na myśl, aby przykładać większą wagę do jej stylu ubierania. Próbując nie wyglądać nachalnie, zmierzył ją wzrokiem, skupiając uwagę głównie na odsłoniętych nogach. W szortach eksponowały się podobnie, ale coś było inaczej. Może to po prostu sposób w jaki teraz ją postrzegał. Nic jednak na ten temat nie powiedział, tylko uśmiechnął się do niej, chcąc zasygnalizować, że zauważył.
    - Czy mam ochotę się nad tobą znęcać? - spytał znaczącym tonem głosu. - Skądże - odparł sarkastycznie po udawanej chwili namysłu.
    Wziął ją za rękę, a choćby najmniejszy dotyk jak ten sprawiał, że Dan zastanawiał się, czy powinien ją pocałować. Znaczy, robił to już wcześniej i wtedy jakoś nie miewał takich wątpliwości, ale teraz czuł się jakoś inaczej. Zaprowadził ją do salonu, gdzie mogła położyć swoje rzeczy.
    - Nie zginiemy - stwierdził z rozbawieniem, kiedy pokazał jej stolik zastawiony miskami ze śmieciowym żarciem i butelkami z gazowanymi napojami. Ale tym razem zero alkoholu. Jeśli mają oglądać horrory, to na trzeźwo, zero wspomagaczy.
    - Co naściemniałaś bratu? - zapytał podejrzliwie, ale z rozbawieniem. Był ciekawy odpowiedzi. Wiedział, że jej brat był bardzo ostrożny co do jej kontaktów z chłopakami. Ciężko mu było sobie wyobrazić, że tak po prostu puścił ją do niego na noc.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  51. Tymczasem on od dobrej godziny siedział wygodnie na kanapie i zajadał się popcornem z wielkiej miski trzymanej na kolanach. Alice już po pierwszych minutach filmu przysunęła się jak najbliżej się dało, nie wiedzieć tak naprawdę, czy najprościej w świecie chciała być blisko niego, czy po prostu przeczuwała, że potem będzie tego potrzebowała.
    - Czuję się trochę rozczarowany - zaczął, biorąc garść popcornu. Przeżuł trochę i odczekał chwilę, żeby nie mówić z pełnymi ustami, po czym dodał: - Film miał dobre opinie. Ponoć miał być "zastraszający" i "nieprzewidywalny". Tymczasem jest zastraszająco cliché.
    Sięgnął po kolejną garść popcornu i mimo wszystko dalej oglądał, jak przerażona kobieta wbiega po schodach, aby ukryć się przed zamaskowany mordercą, który bez pośpiechu przechadza się po jej domu. To dlatego one zawsze giną... Kto normalny ucieka przed psychopatą na górę? Masz stamtąd jedną jedyną drogę ucieczki, którą są schody. Powodzenia.
    Przeniósł na chwilę wzrok na Alice, kiedy ta pisnęła i niemalże podskoczyła na kanapie, momentalnie znajdując się jeszcze bliżej niego, choć nie wiedział, jak to w ogóle możliwe. Zaśmiał się krótko i z powrotem wrócił spojrzeniem na ekran. Jedną dłonią pogładził jej włosy, a drugą dał jej trzymać, bo nie miał w gruncie rzeczy innego wyboru. Dziewczyna miała niezły uścisk.
    - Wiem. Też bym siebie nienawidził - odparł rozbawiony, jednak z ledwo słyszalną dumą w głosie. Szturchnął ją lekko, żeby się rozluźniła.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  52. [Luzik xD ciezko trafic kto co z kim ma jak sie dopiero dolaczylo xD
    Oki ja tez pomysle :D]
    Cori

    OdpowiedzUsuń
  53. Czuł na sobie piorunujące spojrzenie Alice, ale ani na chwilę nie odwrócił wzroku od ekranu. Nie da się jej złamać. Daniel poczuł, jak dziewczyna gwałtownie odwróciła głowę w momencie, gdy mężczyzna w filmie ostatecznie dopadł swoją ofiarę. Skrzywił się nieznacznie, patrząc na szczęśliwego morderce. Podrapał się po podbródku i zmrużył oczy w krytycznym spojrzeniu.
    - Cóż... - mruknął zamyślony - przynajmniej krew wygląda całkiem realistycznie.
    Wiedząc, że dla Alice ta opinia nie robiła żadnej różnicy, bo i tak każda czerwonawa ciecz na ekranie wyglądała dość złowrogo, sięgnął ze wzruszeniem ramion po kolejną porcję popcornu.
    - Nie chcę cię zabić - odparł, kiedy dziewczyna to stwierdziła. - Gdybym chciał cię zabić, ganiałbym cię po domu z nożem. - Spojrzał na nią z poważną miną, po czym uśmiechnął się do niej niewinnie. Tak, świetnie się przy tym bawił.
    Danny wiedział, że ten psychopata z plastikowo wyglądającym nożem nie zabije dziewczynki. Dzieci w horrorach nigdy nie giną - dzieci w horrorach są opętane i to one mordują.
    - Łohoho, co za zakończenie! - Sztuczna ekscytacja rozbrzmiała w jego głosie. Uśmiechnął się promiennie do Foxy.
    - Nie, nie mogę. To wbrew zasadom. - Pokręcił stanowczo głową. W oglądaniu strasznych filmów nie chodziło o strach w trakcie samego oglądania, co właśnie ten po obejrzeniu. Światło zepsułoby całą atmosferę. - Chyba... że mnie zmusisz - dodał, pochylając się po swoją szklankę z colą, po czym upił łyk i z powrotem opadł na kanapę, opierając się wygodnie z zadowolonym uśmiechem.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  54. [Jeśli zdarza jej się podróżowanie autostopem, to właściwie już jest jakiś punkt zaczepienia, jeśli nie to myślimy dalej ;)]

    Joseph

    OdpowiedzUsuń
  55. Nie przeszkadzała mu zupełna ciemność, która zapanowała w salonie, było w niej nawet coś przyjemnego. W dodatku ta cisza, która nastąpiła po wyłączeniu się napisów końcowych, tylko typowe dźwięki nigdy nie zasypiającego miasta dochodzące jakby z oddali. Daniel pamiętał, że kiedy jeszcze przyjeżdżał odwiedzać ojca i zostawał u niego na parę dni, było mu ciężko zasypiać, ale gdy w końcu niespełna trzy lata temu zamieszkał z nim na stałe, szybko do tego przywykł.
    Mimo ciemności wciąż był zdolny zobaczyć jej twarz dzięki światłom miasta wpadającym do mieszkania przez wysokie okna i rzucającym na pomieszczenie słabą, pomarańczową poświatę. Szczególnie widoczne były jej oczy, które dodatkowo bardziej rozświetliły się na jego wzmiankę o zmuszaniu go. Jego zadowolony uśmiech nawet bardziej się rozszerzył. Widział, jak nieswojo czuła się przez ciemność i jak zdesperowana była, by przekonać go do zapalenia światła. Były dwie opcje: albo będzie próbowała to zrobić siłą, co mogłoby się skończyć na paru siniakach na jego ciele, a to wcale nie był fajny pomysł; albo wypróbuje zupełnie inny sposób, który wydawał mu się bardziej zachęcający. Dużo bardziej zachęcający.
    Zadrżał lekko, gdy Alice położyła dłoń na jego udzie, ale był to przyjemy dreszcz. Zaledwie dwie sekundy później dziewczyna siedziała mu już na kolanach, a on szczegółowo omiatał spojrzeniem jej ciało, które było na tyle blisko, że nawet w tych ciemnościach okazało się doskonale widoczne. Nie zaczynał nic pierwszy, czekał przecież, aż to ona go "zmusi". Dopiero kiedy wyczuł, że dziewczyna całując go, się uśmiecha, zrobiło to samo i oddał pocałunek, a nawet bardziej go pogłębił. Obie ręce położył na jej plecach, oferując stabilne oparcie. Po chwili jednak przesunął jedną z dłoni w dół jej ciała, wyznaczając sobie drogę po talii, biodrze, aż w końcu zatrzymując się przy krawędzi spódnicy, gdzie jego palce lekko zacisnęły się na materiale. Miał cichą nadzieję, że Alice zapomniała, o co toczy się gra. Naprawdę nie miałby nic przeciwko temu.
    - No nie wiem... - westchnął, podpuszczając ją. Wypuścił z uścisku spódnicę i przejechał palcami po jej udzie, rysując niewidzialny, kręty szlak. - Ok. Ok. Dobra. - Dał za wygraną, czując na policzku ciepły oddech i delikatne usta Foxy. Uniósł ręce w kapitulacyjnym geście i dał jej zejść. Widząc jej spojrzenie, czuł w sobie mrowiące ciepło. Matko, od kiedy takie coś sprawiało, że miękły mu nogi?
    - Dajesz słowo? - spytał, celując w nią palcem, po czym nie czekając na odpowiedź wstał z kanapy.
    Idąc w stronę włącznika do światła, wpadł mu do głowy okrutny pomysł.
    - O mój Bo-! - krzyknął. Słysząc jak dziewczyna gwałtownie podskoczyła na kanapie, nie wytrzymał i się roześmiał, włączając w końcu światło.
    - Wiem, będę się smażył w piekle - zaśmiał się, podpierając się o ścianę. Po takich głupich żartach wycelowanych w trwałe uszkodzenie psychiki panny Hastings był gotowy na najgorsze.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  56. Podparł się jedną ręką o ścianę, nie mogąc przestać się śmiać. Wciąż miał w głowie przerażony pisk Alice. Był okrutny. Nie dość, że robił sobie z niej takie żarty, to fakt, że wciąż go to bawiło i wcale nie miał wyrzutów sumienia, sprawiał, że był jeszcze gorszym człowiekiem. W niczym nie pomagał mu również widok drobnej osoby Alice, szturmującej na niego z żądzą mordu w oczach - tylko bardziej chciało mu się śmiać. Nie był głupi - dobrze wiedział, że wcale nie ma zamiaru go przytulić za to, co zrobił. Przeczuwając zbliżające się niebezpieczeństwo, skulił się, próbując zasłonić się ramionami, ale nie wiele mu to dało, ponieważ dziewczyna i tak celnie trafiała z każdym wymierzonym ciosem.
    - Nie wiem już, co gorsze - zaśmiał się, gdy Foxy mu zagroziła. Gdyby nie to, że wciąż był strasznie rozbawiony, byłby w stanie powstrzymać ją przed tym okrutnym dźganiem. Poza tym wiedział, że zasłużył.
    Z szerokim uśmiechem wrócił za nią na kanapę i walnął się gwałtownie na swoje miejsce, sprawiając, że dziewczyna lekko podskoczyła na poduszkach.
    - No przepraszam - powiedział skruszonym głosem. Szturchnął ją ramieniem, próbując zmyć z jej twarzy tą naburmuszoną minę. Położył głowę na jej ramieniu. - Nie bądź zła... - wymamrotał, zbliżając usta do jej szyi. Czuł jak jej długie włosy łaskoczą go po twarzy i przyjemny zapach perfum. Zastanawiał się, co było z nimi nie tak, że za każdym razem nie było im dane nic dokończyć. Nawet kiedy byli sami, musieli sobie mimowolnie przerwać. Daniela trochę to irytowało, ale jednocześnie sprawiało, że chciał więcej.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  57. Doskonale znał jej słabe punkty. Za każdym razem, gdy miał okazję jakiś poznać, skrupulatnie odnotowywał to w umyśle, aby zachować tą jakże cenną wiedzę na czarną godzinę. W czasie kiedy się z nią przyjaźnił, nie spodziewał się jednak, że będzie miał je okazję wykorzystać w taki sposób, ale teraz był zadowolony z siebie, że nie zapomniał o niczym, co mogło mu w tej chwili znaleźć się na zwycięskiej pozycji.
    Ze zdziwieniem więc obserwował, jak dziewczyna podnosi się z miejsca, zastanawiając się w myślach, co do cholery ona wyprawia.
    - Podoba mi się ta stanowczość - odpowiedział lekko rozbawiony, ale ostatecznie uśmiechnął się do niej porozumiewawczo. Z ich szczęściem w każdej chwili do drzwi mógł zapukać natrętny sąsiad, który chciałby pożyczyć szklankę cukru lub dostawca pizzy, który pomylił adresy, lub jeszcze ktoś inny. W sumie mogli spodziewać się każdego i wszystkiego, dlatego może wypadałoby się pospieszyć?
    Już myślał, że Alice zamierza go pocałować, ale kiedy zamiast tego przyłożyła usta do jego szczęki, a następnie zjechała na szyję, nie pochylił się, a nawet bardziej odchylił głowę, dając jej więcej dostępu. Przez myśli przeszło mu, że Alice na trzeźwo robi chyba na nim jeszcze większe wrażenie niż tuż po obficie zakrapianej imprezie. Chociaż w tamtej chwili czuł się, jakby w jego krwi znajdowała się trochę procentów. Jak to możliwe, że ta dziewczyna sprawiała, że szumiało mu w głowie?
    Dotyk jej dłoni na jego plecach zostawił po sobie delikatne mrowienie, które czuł jeszcze przez parę dobrych sekund.
    - Jak? - spytał, spoglądając na nią z wyraźnie zaciekawionym uśmiechem. - Co im powiedziałaś?
    Położył rękę na jej plecach, podtrzymując ją jak poprzednio, tyle że tym razem wsunął ją pod bluzkę. Złapał ją tak, żeby wygodnie było mu położyć ją na kanapie, po czym zawisł nad nią z ustami tuż nad jej. Przejechał palcem od jej dekoltu aż po brzuch, zatrzymując się tuż pod pępkiem, oczywiście wszystko przez materiał koszulki, żeby bardziej ją zdenerwować. Niech sobie nie myśli.
    - Osobiście nie miałbym nic przeciwko dwóm - odparł zachęcającym głosem, jednak bardzo cichym. Usta wciąż trzymał na takiej odległości, że gdy mówił, delikatnie zahaczały o jej.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  58. Z dwoma kubkami gorącej herbaty Daniel wrócił do salonu i usiadł na kanapie, wcześniej stawiając kubki na stoliku między butelki z napojami, miski z chipsami oraz rozsypany popcorn. Nie przypominał sobie momentu, kiedy się rozsypał. Dziwne.
    W momencie kiedy Danny próbował ogarnąć bałagan dookoła, usłyszał ciche trzaśnięcie drzwi od łazienki oraz zbliżające się kroki. Podniósł wzrok i przyjrzał się Alice. Przebrana w wygodniejsze ubrania, które przyniosła do spania, uśmiechała się, jej twarz wciąż odrobinę zarumieniona, co łatwo mógł dostrzec w pełnym świetle.
    Zapomniał już nawet o tym krótki momencie, kiedy naprawdę żałował tego, co stało się tej nocy po imprezie. Myślami wrócił do tej pierwszej imprezy, na której przypadkowo na siebie wpadli... Znaczy, Danny był już nieźle wstawiony i celowo zagrodził Alice drogę, aby ta na niego "przypadkiem" wpadła. Kto by wtedy pomyślał, że to wyjście na balkon skończy się w taki sposób? Chociaż może "skończy się" nie jest odpowiednim wyrażeniem. Raczej "doprowadzi ich do tego momentu, w którym teraz się znajdowali". Od kiedy Daniel był tym typem faceta, który po seksie robił się sentymentalny? Nie, proszę państwa, tego wieczora naprawdę nic nie pił.
    Gdy Alice podeszła do kanapy, podał jej kubek i wziął do ręki swój, upijając z niego łyk. Z jego siedzącej pozycji łatwiej było mu ją zmierzyć wzrokiem od dołu do góry, dlatego tak też zrobił. Podobała mu się w tej luźnej, męskiej koszulce, którą miała na sobie. Podobała mu się w tej spódniczce, którą wcześniej miała na sobie. Podobała mu się i bez niej. Podobała mu się w sumie zawsze, jak teraz o tym pomyślał.
    - Nawet nie wiesz, jakim dobrym wyborem było zostanie w domu, zamiast lot do Londynu z moim ojcem. Powinien jeździć tam częściej - zaśmiał się, wygodnie opierając się o kanapę. - Albo gdziekolwiek.
    Odstawił swoją herbatę i przyciągnął Foxy za rękę, sadzając ją bokiem na swoich kolanach.
    - Ciekawe co teraz pomyślą koleżanki... - Dotknął dłonią jej brzucha, próbując znaleźć przez koszulkę miejsca, w których zostawił jej dwie obiecane malinki. Chociaż możliwe, że było ich więcej.
    Nie to, że nie obchodziły go opinie innych dziewczyn. Wciąż był chłopakiem. Schlebiało mu to, że im się podobał. Ale teraz opinia tej jednej miała dla niego największe znaczenie i chciał, żeby inne o tym wiedziały.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  59. [Hm, nie wiem, może zaczniemy od jakiejś imprezy? ;)]

    Josephine

    OdpowiedzUsuń
  60. Jego ojciec nie wyjeżdżał wcale tak rzadko, jak teraz o tym pomyślał. Oczywiście, jego praca skupiała się głównie tu w Nowym Jorku, ale jego kariera wciąż się rozwijała i to nie tylko w Stanach. Do tej pory, kiedy Danny zostawał sam w zależności od humoru jednak robił inne rzeczy - grał w gry całą noc i kładł się spać o piątej rano lub chodził na imprezy i kładł się spać o piątej rano. W ostateczności, korzystając z braku rodziciela w mieszkaniu, sam urządzał takie imprezy. Zazwyczaj jednak wiązało się to głównie z żywieniem się fast foodami cały weekend, jedzenia śniadania o piętnastej (oczywiście fast foodów) i chodzeniu po domu w samych bokserkach. Teraz miał inne priorytety,
    - Wiesz, to się wiąże z tym, że będziemy mieli więcej okazji do zrobienia sobie maratonów strasznych filmów - powiedział, jak gdyby nigdy nic, uśmiechając się, gdy Alice dała mu buziaka w policzek. - Tym bardziej, że zdążyliśmy obejrzeć tylko jeden.
    A przecież było jeszcze tyle horrorów do zobaczenia! Nie to, że Daniel chciał kompletnie zniszczyć psychikę Alice. Dbał o jej edukację. Jako przyszli aktorzy powinni być zaznajomieni zarówno z największymi dziełami kinematografii, jak i tymi słabymi produkcjami. Zagranie w filmie grozy wcale nie było takie łatwe. Tyle krzyczenia, biegania, udawania najprawdziwszego bólu, bo psychopata właśnie odcinał ci którąś kończynę lub przerażenia, bo twoją babcię opętało - to nie była jakaś tam lekka i przyjemna komedia romantyczna.
    Podniósł na nią wzrok - to był chyba pierwszy raz, kiedy to on musiał unieść głowę, aby spojrzeć jej w oczy - i posłał jej znaczący uśmiech. Niech zazdroszczą. On też miał swoją małą pamiątkę. Odruchowo dotknął dłonią swojej szyi, tam gdzie Alice zostawiła mu malinkę.
    Mina zrzedła mu trochę, gdy dziewczyna wspomniała o swoim bracie. Danny miał okazję spotkać go kilka razy i choć wtedy starał się sprawiać przyjazne wrażenie, jej brat zawsze obdarzał go tym spojrzeniem, które nie było groźne, ale zdecydowanie ostrzegawcze.
    - Może to i lepiej - powiedział, łaskocząc ją lekko po brzuchu w miejscu, w które pokierowała jego dłoń. - No wiesz, gdyby pomyślał, że cię biję u mnie nie skończyłoby się na paru siniakach - zaśmiał się z odrobiną goryczy w głosie. - Ale na wszelki wypadek, próbuj nie odkrywać ich przy nim - dodał szybko, delikatnie stukając palcami w jej kolano.

    Danny

    OdpowiedzUsuń

  61. Dziewczyny czasami w przypadku takich niechcianych pamiątek po "bliższych spotkaniach" miały łatwiej. Na co dzień używały tych wszystkich pudrów i innych pierdół, które okazywały się bardzo przydatne w takich chwilach. Co prawda dla chłopaka w jego wieku taki ślad mógłby być nawet powodem do dumy, ale Danny choć zadowolony, nie zamierzał przechadzać się po szkolnych korytarzach i zanadto z tym afiszować. Oczywiście, każdy i tak już wiedział. Ale na razie tylko o tym pierwszym razie. No, poza Alexem i Zoey, ma się rozumieć. Oni już wiedzieli, że chodziło o coś więcej niż jeden numerek po imprezie... Ale o co tak naprawdę chodziło... ?
    Oddał pocałunek, a kiedy dziewczyna zeszła z jego kolan, posłał jej uśmiech z odrobinę nieobecną miną. Odchrząknął i wstał z kanapy, podchodząc do laptopa.
    - Więc... - zaczął, udając skupienie na włączaniu filmu, jednak z myślami gdzieś dalej. - Nie zamierzasz... na razie, oczywiście... powiedzieć mu... ani nikomu innemu... że my... - Zatrzymał się na chwilę, próbując znaleźć w głowie to słowo, którego mu brakowało. - Że my... O nas. - Nie było to pytanie, a bardziej stwierdzenie dla samego siebie, jednak próbował zachować ton głosu, który sprawiłby wrażenie, że nie porusza niedostępnego tematu, a pyta się jej, co chce zamówić na kolację.
    Niczego od niej nie oczekiwał, bo sam nie wiedział, co mogłaby o tym powiedzieć. "O nas"? Brzmiało to trochę żałośnie. Czuł, że już stracił przywilej nazywania jej przyjaciółką, ale nie zasłużył jeszcze na inny. Bo kim teraz dla siebie byli? Czy ich relacje zaliczały się do bycia "parą"? Daniel zawsze się z tego śmiał i uważał takie formalności za niepotrzebne głupoty, ale w chwili, kiedy sam znalazł się w tego typu sytuacji, czuł się odrobinę zagubiony, nic nie było pewne i tego się trochę obawiał.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  62. Oni. Nie wypowiedział tego na głos, ale w jego głowie brzmiało to zaskakująco... poprawnie. Przyłapał się na tym, że również myślał o tym, że tego chciał. Danny też miał dziewczyny... jeśli tak to można było nazwać, bo również wtedy nigdy nie było to powiedziane wprost, ale tak to wyglądało. A czy je kochał? Nie, raczej nie. Czuł do nich coś więcej niż najzwyklejszy fizyczny pociąg, ale nie... nie mógł tego nazwać miłością. Nie znał zbyt dobrze jej pojęcia, żałował, że nie istnieje definicja. O ile życie byłoby wtedy łatwiejsze, prawda?
    Mimo że słyszał, jak Alice wstaje z kanapy, nie poruszył się nawet trochę, nadal kucając przy stoliku. Dalej robił coś na komputerze, specjalnie się ociągając, aby zajęło to chociażby odrobinę więcej czasu. Zdając sobie sprawę, że nie odpowiedział na jej pytanie, zabrał rękę z myszki i na chwilę spuścił wzrok na swoje stopy, po czym przeniósł go na dziewczynę.
    On również uwielbiał te momenty, kiedy mógł patrzeć w jej oczy bez końca, a ona w jego i wydawało się, że mogą tak trwać i trwać, a czas nie miał znaczenia. Uwielbiał jej dotyk. Uwielbiał jej miękkie usta i to jak musiał się pochylać, żeby ją pocałować. Uwielbiał jej uśmiech, szczególnie wtedy, kiedy to on był powodem, dla którego się uśmiechała. I uwielbiał to, że ona nie była po prostu kolejną dziewczyną. Jasne, każdy jest inny, ale ona była inna w taki sposób, który był dla niego naprawdę wyjątkowy i... była Alice. Uwielbiał Alice.
    - Nie chcę naciskać - powiedział, jakby czytając jej w myślach. - Nie obchodzą mnie inni. Tylko ty, ok? - Wyciągnął rękę i złapał jej dłoń.
    Liczyła się tylko ona. Chciał, żeby była szczęśliwa, a jeśli bycie szczęśliwą oznaczało dla niej bycie z nim - tak jak dla niego bycie szczęśliwym oznaczało bycie z nią - to to się właśnie dla niego liczyło.
    - Nie musisz mówić innym, co czujesz. - Do mnie. Nie dopowiedział tego na głos, bo wydawało mu się to dziwnie egoistyczne, w końcu chodziło o nią. Ale wiedziała, co miał na myśli. - Wystarczy, że będziesz mówić mi, zgoda?
    Jedną ręką wciąż trzymał jej dłoń i lekko gładził ją kciukiem. Drugą uniósł i odgarnął jej wciąż wilgotne włosy za ucho, uśmiechając się przy tym, jakby chciał jej dodać otuchy, podczas gdy chyba sam tego właśnie potrzebował.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  63. Popatrzyła na chłopaka i wzruszyła ramionami, słysząc jego odpowiedź. Naprawdę ciężko teraz o porządnego faceta i wystarczy wcisnąć im pierwszą lepszą ściemę żeby zwiali gdzie pieprz rośnie. Małe skurczybyki… Odprowadziła go wzrokiem, a następnie odwróciła się do przyjaciółki zmierzając ją od góry do dołu wzrokiem. Nie wyglądała zbyt dobrze, a biorąc pod uwagę to ile wypiła… No cóż, mógł z tego wyniknąć duży i raczej niesmaczny problem.
    Przywołała barmana i zamówiła szklankę wody, a po chwili postawiła ją przed dziewczyną. — Do dna. — nakazała, krzyżując ręce na piersi i opierając się biodrem o wypolerowany blat. Uwielbiała Alice, była naprawdę świetną kompanką do rozmów, ale czasami ciężko było się o nią troszczyć. Miała na czole wypisane „ Lubię kłopoty, zapraszam”, a one widząc taką zachętę, lgnęły do niej jak ćmy do światła. Jednakże Zoey nie potrafiła się powstrzymać od chronienia jej przed wszystkim i wszystkimi. Naprawdę zachowywała się jak starsza i czepialska siostra, ale problemem było to, że nie umiała się pohamować.

    Zoey

    OdpowiedzUsuń
  64. To, co działo się w tej chwili, naprawdę mogłoby nadawać się na jeden z rozdziałów z "tych durnych, banalnych książek dla nastolatek", ale Daniela to szczerze nie obchodziło. To było ważniejsze, a już na pewno nie głupie, ani banalne. Nigdy by jej nie wyśmiał. Tym bardziej, że sam nie potrafiłby ubrać tego, co czuł w lepsze słowa. Żałował, że nie umie mówić o swoich uczuciach z większą łatwością. Ale słowa... Nie miały one w sumie znaczenia.
    Prędzej to po niej spodziewałby się tego, że uznałaby jego słowa za trochę kiczowate i zbyt ckliwe. Alice nigdy nie była jedna z tych dziewczyn z typowego filmu romantycznego, a przynajmniej na taką nie wyglądała. Ale ona była tam i w milczeniu słuchała jego słów, patrząc się w jego oczy i po prostu czuł, że to, co mówi, ma dla niej znaczenie.
    Kiedy on skończył mówić, czekał cierpliwie, aż ona się odezwie. Czuł się odrobinę niepewnie, był nawet pewien, że na jego twarzy również pojawiły się wypieki, ale nie dbał o to. W końcu byli tam sami – tylko on i ona. Oni.
    – Hej, Ali, popatrz na mnie – powiedział, unosząc dłoń jeszcze raz i kładąc ją na jej policzku. – To nie brzmi beznadziejnie. Nie dla mnie.
    Bezpieczna i szczęśliwa. Wystarczyły te dwa słowa, żeby zrobiło mu się jeszcze cieplej na sercu, a w brzuchu poczuł nerwowy ucisk. Przecież tylko to było dla niego ważne – żeby była bezpieczna i szczęśliwa.
    Nie odpowiedział nic, kiedy powiedziała mu, że chce być z nim. Wydawało mu się, że jeśli sam powie coś w stylu "Ja też chcę z tobą być" będzie to już lekka przesada. Chociaż może powinien to powiedzieć. Może tego chciała?
    Obiema dłońmi chwycił jej dłoń i podniósł do swoich ust, dotykając jej lekko wargami w ledwo wyczuwalnym pocałunku. Nie powinna się martwić, że była zawstydzona. Nie była w tym sama.
    Spuścił wzrok i w rozbawieniu prychnął cicho pod nosem.
    – Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek to powiem... – zaczął, patrząc na Alice z uśmiechem – ale cieszę się, że upiłem się na tej imprezie. Mam na myśli tą pierwszą. Ale też. – Zaśmiał się, wciąż nie puszczając jej dłoni.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  65. [Cześć znów! Tak jak pisałam wcześniej - uwinęłam się i wracam z pomysłem na wąteczek :)

    Wpadło mi do głowy coś takiego, że Lysander miałby na przykład dwie wejściówki na jakiś rockowy koncert, jednego z lubianych przez Foxy zespołów. Jako, że ona jest uczennicą w jego klasie, to Lys trochę by już o dziewczynie wiedział - tym bardziej to, jakiej muzyki słucha (jeśli zakłada na przykład koszulki z logo kapel). Mógłby pewnego razu, po zajęciach, ofiarować jej jedną z tych wejściówek, a drugą zachować sobie...
    I mogliby się albo spotkać na tym koncercie, albo cokolwiek, co przyszłoby Ci do głowy :)]

    Lysander Velasco

    OdpowiedzUsuń
  66. Dwie najlepsze noce w ich życiu... Hmm, teraz już można powiedzieć, że trzy. Każda pamiętana dużo lepiej od poprzedniej, ale każda jednakowo dobra. On również nie mógł uwierzyć, że po tej drugiej nocy spędzonej z Alice jeszcze tego żałował. To poczucie wstydu, żalu i złość na samego siebie – wiedział, że coś zniszczył i czuł się z tym okropnie. Ale to chyba było usprawiedliwione, w końcu przespał się ze swoją przyjaciółką, a to nigdy nie powinno się zdarzyć, zwłaszcza nie po pijaku. Ale teraz oboje byli świadomi tego, co robią i może nie do końca swoich uczuć, ale wiedzieli, że te uczucia są dobre i byli z tym szczęśliwi.
    – Ok – zaczął, gdy otrzymał od niej buziaka w policzek. – Jedziemy z tym! Mam nadzieję, że ten będzie lepszy. – Uśmiechnął się do niej zadziornie, po czym włączył film. Wiedział, że Alice będzie go za to cicho przeklinać... albo głośno, bo to nawet bardziej niż możliwe. Ale przynajmniej w nocy będzie przy niej.
    – Co głupiego miałaś na myśli? – spytał, mrużąc podejrzliwie oczy, kiedy dziewczyna wspomniał o rozpłakaniu się.
    Wziął ją ponownie za rękę i zaprowadził na kanapę, gdzie rozłożył się wygodnie i oplótł ją ramieniem.
    – Następnym razem pozwolę ci wybrać filmy – zaproponował, na początku odrobinę niechętnie, ale w końcu uznał to za sprawiedliwy układ. Wziął do ręki miskę z popcornem i z uśmiechem na twarzy podsunął jej zachęcająco pod nos.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  67. Podążyła za jej wzrokiem, rozglądając się po pomieszczeniu i zastanawiając się do co dalej począć. Szybko rozważyła wszystkie za i przeciw, aż w końcu wzruszyła ramionami i posłała jej lekki uśmiech.
    – Idziemy, dzisiaj śpisz u mnie. – odpowiedziała i łapiąc ją za rękę zaczęła iść w kierunku, z którego przyszła. Doszła tam bez trudu i złapała szybko za kurtkę, którą tam wcześniej zostawiła. Pożegnała się z koleżankami i czym prędzej zaczęła iść w kierunku wyjścia. Ten tłok robił się już naprawdę irytujący i powoli zaczynał przyprawiać ją o zawroty głowy. Zdecydowanie potrzebowała świeżego powietrza i zastrzyku otrzeźwienia, które oferował nocny zimowy wiatr. Zatrzymała się nagle, kilka metrów przed wyjściem, coś sobie przypominając, a raczej uświadamiając.
    – Zapomniałam zapytać, miałaś ze sobą jakieś rzeczy? – dobrze, że przypomniała sobie o tym teraz, a nie po tym jak wyciągnęłaby Alice na zewnątrz, wtedy zdecydowanie miałaby jeszcze mniejszą ochotę wracać .

    Zoey

    OdpowiedzUsuń
  68. Bez oporu dał Alice wyplątać się z jego objęcia i obserwował jak jej drobna sylwetka mknie przez ciemny salon do włącznika światła. Nie miałby nic przeciwko, żeby znowu go zmusiła, aby to on zapalił światło, ale skoro już sama się tak wyrwała. Uśmiechnął się do siebie i kontynuował jedzenie resztki popcornu, która jeszcze im została.
    – Nie, nie bałem się! – odparł oburzony z ustami pełnymi prażonej kukurydzy. Może trochę... ok? To naturalna reakcja na straszne filmy. W końcu po to są tworzone, prawda? Komedie – śmiech. Horrory – strach. Poza tym ta lalka był naprawdę trochę straszna... Paranormalne rzeczy w takich filmach były bardziej przerażające od zwykłych morderców, którzy byli tylko ludźmi.
    Odstawił miskę na stolik przed kanapą i usiadł, prostując się. Z jego głupim planem już miał ochotę się śmiać, ale jako dobry aktor, starał się zachować profesjonalizm. Nic nie mówiąc chwycił dłoń dziewczyny i położył ją sobie na klatce piersiowej.
    – Nie bałem się. Czujesz? Bije tylko dla ciebie – powiedział poważnie, patrząc jej prosto w oczy. Za długo utrzymywał to spojrzenie, bo w końcu nie wytrzymał i prychnął, a następnie roześmiał się na głos. – Sorry. Musiałem – dodał przez śmiech. Takie typowo kiczowate teksty zawsze strasznie go bawiły, zresztą pewnie jak dziewczyny, które uważały takie coś za żałosne.
    – Mam takich więcej – zaproponował, pochylając się, aby się napić. Musiał uważać, żeby się nie zakrztusić, bo nadal był rozbawiony.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  69. Patrząc w nieświadome podstępu oczy Alice, Daniel miał wrażenie, że przez chwilę dała się nabrać. Cóż, punkt dla niego. Wychodzi na to, że jednak jest całkiem niezłym aktorem. Zawsze mierzył wyżej i jakoś nie uśmiechało mu się robić kariery w kiczowatych filmach dla kobiet, ale każdy musi się na czymś wybić. A skoro był w tym nawet dobry, dlaczego by nie.
    – Jesteś pewna? – zaśmiał się, odstawiając szklankę na stolik. Czy ona była świadoma tego, na co się pisze? Czy była na to gotowa? – Ok!
    Usiadł wygodnie, przyciągając kolana do brzucha i objął je ramionami. W głowie szybko myślał nad jakimś tekstem, który "zwali ją z nóg". Alice nie była typem dziewczyny, która lubiłaby słuchać takich rzeczy. Był pewien, że na sto procent nigdy nie usłyszała czegoś takie od żadnego chłopaka. Ale sama tego chciała. Jeśli przez to szaleńczo się w nim zakocha, niech go o to nie wini.
    Obrócił głowę i spojrzał na nią krytycznie, dokładnie mierząc ją wzrokiem. Starał się wyglądać, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał, nie zdradzał po sobie nic.
    – Chciałbym w tobie zmienić trzy rzeczy – powiedział w końcu, zupełnie nieporuszonym głosem. – Nazwisko. Adres. I pogląd na ich facetów. – Puścił jej oczko i poza drobnym uśmiechem został niewzruszony swoim tandetnym tekstem. Kolejny punkt dla niego. Nie wierzył, że gdzieś tam naprawdę istnieją ludzie, którzy brali takie rzeczy na serio.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  70. Chryzantemy złociste3 marca 2016 14:37

    [Aerosmith <33333 Czy jest chęć na wątek z Francisem?]

    OdpowiedzUsuń
  71. Kolejny punk dla Dana, proszę państwa! Nigdy nie używał na dziewczynach takich tekstów, ale jak się okazało, był w tym całkiem dobry. Poczuł się odrobinę dumny z siebie, ale również w jakiś sposób było mu siebie żal. Talent w podrywaniu dziewczyn na kiczowate i najbardziej kultowe gadki z internetu, które przynosiły oczekiwany efekt tylko w legendach miejskich? Chyba spasuje.
    Momentalnie spojrzał w stronę, z której dochodził dźwięk telefonu, ale z jego ust nadal nie znikał szeroki uśmiech.
    – Ale jesteś pewna? – powtórzył pytanie ze śmiechem, kiedy Alice biegła do swojej komórki. – Tak w stu procentach? Bo wiesz, zastanawiałem się, czy masz może przy sobie mapę, bo chyba zgubiłem się w twoich oczach – dodał teatralnym tonem. Oczywiście, że nie mogło zabraknąć także jakiegoś tekstu o pięknie jej oczu. To była klasyka.
    Z uwagą obserwował dziewczynę, kiedy odbierała telefon i słuchał wszystkiego z uśmiechem. Bawiło go to, jak opowiadała swojemu bratu o maratonie filmowym w kinie. Może nie powinno, bo przecież w ich wspólnym interesie było to, aby Chris nie dowiedział się prawdy, ale wciąż z rozbawieniem słuchał, jak Alice próbuje wybrnąć z sytuacji.
    Uniósł brew – tak, on akurat został przy narodzinach hojnie obdarzony tą jakże przydatną umiejętnością – kiedy dziewczyna zapytała brata, czy chce z nim rozmawiać. Zbulwersowany poruszył ustami, wypowiadając bezgłośne "Nie!", ale ona już wyciągnęła telefon w jego kierunku. Westchnął tylko ciężko i posłał jej spojrzenie mówiące "Nienawidzę cię", po czym wziął komórkę do ręki i ponownie przybrał na twarz uśmiech.
    – Hej, Chris! – rzucił rozpromienionym głosem, próbując sprawiać wrażenie tego wiecznie wesołego Danny'ego, którego znał starszy z rodzeństwa Hastings. – Serio nie musisz się martwić o siostrę, jest w dobrych rękach – zatrzymał się na moment i klepnął się w czoło. To nie miało tak zabrzmieć. Chociaż może wcale nie zabrzmiało. Może to Danny był przewrażliwiony. – Znaczy, zajmę się nią... – Danny, przestań. – Dobrze się bawimy, zresztą sam rozumiesz... "Gwiezdne Wojny"! Co mogłoby być źle, prawda? – zaśmiał się, próbując ukryć zmieszanie. Przez chwilę spanikował, że pomylił tytuły. Co jeśli to miał być "Władca Pierścieni"?
    Spojrzał błagalnie na Alice. Pragnął, aby skróciła jego męki.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  72. (Noł problem - czekam zatem na Panią nauczycielkę! :))

    Lysander Velasco

    OdpowiedzUsuń

  73. Może i nie wyglądał, ale w środku był zestresowany jak nigdy. Sam w sumie nie wiedział czemu. Nigdy nie miewał aż takich pohamowań przed kłamstwem. Nie to, żeby jakoś często kłamał ludziom w żywe oczy, ale był aktorem – czuł się całkiem pewnie w niemówieniu prawdy. Jednak jakimś dziwnym sposobem to wciskanie kitów Chrisowi wydawało mu się podwójnie złe. Starszy brat Alice wydawał mu się wystarczająco "straszny" nawet wtedy, kiedy Daniel nie miał sobie nic do zarzucenia – no, poza drobnym incydentem na balkonie, ale to musiałby być wyjątkowy pech, aby Chris się o tym dowiedział. Jednak w tamtym momencie sam jego podejrzliwy głos sprawiał, że Dan czuł się wyjątkowo nieswojo.
    Mimowolnie poczuł ulgę, gdy dziewczyna dała mu znak, aby się pożegnał.
    – Słuchaj, Chris, musimy się już zbierać. Dam ci jeszcze Alice. Na razie! – powiedział typowym dla siebie optymistycznym głosem, po czym natychmiast wyciągnął telefon w stronę Foxy.
    Opadł wygodnie na kanapie, rozluźniając ciało. Chris sprawiał, że chłopak czuł się jakiś mniejszy. A przecież nie miał nic na sumieniu. Dbał o Alice i przejmował się jej dobrem może nie tak jak jej własny brat, ale była dla niego równie ważna. Nie zamierzał jej skrzywdzić.
    Podniósł jej dłoń i zaczął bawić się jej palcami.
    – Przed szóstą? – powtórzył po niej. – Jesteś pewna, że nie możesz zostać dłużej? – spytał smutnym tonem. Było już po pierwszej w nocy, a to znaczyło, że zostało im zaledwie parę godzin. Chciał z nią spędzić jak najwięcej czasu. – Proooszę – dodał błagalnie, opierając głowę o głowę dziewczyny.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  74. [Zacznijmy od tej pracy w parach, na której dziewczyny by się do siebie zbliżyły i zamiast robiąc z tego kłotnie zróbmy przyjaźń! Niech zagną czasoprzetrzeń i dojdą do wspólnego wniosku, że Danny je oszukiwał xDD będzię z tego można wiecej wyciągnąć chyba niż z kłótni bo np wspólnie mogłyby sie na nim mścić xD
    Zdaję sobie sprawe z tego ze to zagina mocno i charakter Dannego bo on wcale nei kreci z Cori xD i czas ale zróbmy to xD]

    OdpowiedzUsuń
  75. Wiedział, że proszenie jej o zostanie dłużej było bezcelowe i trochę nieodpowiedzialne. W końcu nie tylko jej by się dostało za to, że nie wróciła do domu na umówioną godzinę. Wolał nie narażać ani jej, ani siebie. Postanowił na razie się nie wychylać z ich relacją. On w końcu też musiał mieć trochę czasu, żeby posprzątać przed przyjazdem ojca. Może razem z Alice nie zostawili bałaganu rozmiaru tego po dzikiej imprezie kilkudziesięciu licealistów, ale i tak byłoby mu się ciężko z tego wytłumaczyć. Pan Blackbourne był całkiem otwarty i wyrozumiały dla swojego syna, ale chyba nie byłby zadowolony z tego, że zaprosił "koleżankę" na noc. Danny wolał nie ryzykować.
    – Hastings, czy ty właśnie złożyłaś mi niemoralną propozycję? – zaśmiał się, mając przebłysk tamtego wieczoru. Jak to się stało, że teraz byli w takich relacjach, jakich teraz byli? Nie mógł w to uwierzyć. – Mam déjà vu – westchnął z rozbawieniem, podnosząc się z kanapy.
    Wyciągnął do Alice rękę w zachęcającym geście.
    – Co nie zmienia faktu, że uważam to za brzydki nałóg i powinnaś rzucić – powiedział. Sarkastyczny uśmiech błąkał się po jego twarzy, ale intencje miał szczere. Na prawdę takie miał o tym zdanie i nie popierał palenia.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  76. O tak, od tamtej pory chociażby słowo "balkon" brzmiało dla niego dużo bardziej nieprzyzwoicie niż powinno. Nie było razu, kiedy by się mimowolnie nie uśmiechnął. Do tej pory kojarzył to jednak raczej z dość niezręcznym i wstydliwym przeżyciem, ale teraz chętnie wracałby wspomnieniami do tamtej nocy. Gdyby oczywiście je miał. Ale to już nie miało znaczenia – miał nowe. Lepsze. Takich, których na pewno nie zapomni.
    – Chciałbym – odpowiedział krótko z zadziornym uśmiechem na twarzy.
    Ścisnął jej rękę i zanim poprowadził w stronę balkonu, pociągnął ją jeszcze do przedpokoju, gdzie upewnił się, że założy na siebie kurtkę, bo na zewnątrz nie było za przyjemnie, zwłaszcza o tej porze. Kiedy znaleźli się na zewnątrz do jego uszu dotarły głośniejsze dźwięki miasta dłużej nie zagłuszane przez grube mury budynku. Oparł się o barierkę i zaciągnął się chłodnym powietrzem, przez co mróz przeszedł przez jego ciało, ale było to przyjemnie orzeźwiające.
    – Zachowaj to świństwo dla siebie, lisie – rzucił, uśmiechając się ironicznie.
    Nie był taki niewinny i nie mógł powiedzieć, że nigdy nie miał papierosa w ustach, bo byłoby to zwyczajnym kłamstwem. Ale nie przepadał za tym. Zdarzało mu się zapalić na imprezie do piwa, ale za tym nie przepadał i aby nie narażać się na wpadnięcie w głupi nałóg, wolał trzymać się od tego jak najdalej. Oczywiście jak na ironię tu pojawiała się Alice, która przecież paliła, a od niej wcale nie chciał trzymać się jak najdalej. Wręcz przeciwnie.
    Zauważył jak dziewczyna odruchowo przebiera nogami. Nic dziwnego, że było jej zimno w tych krótkich spodenkach, które na sobie miała. Wyciągnął ręce i złapał ją w pasie, przyciągając do siebie i obrócił ją tak, aby mógł objąć ją od tyłu ramionami. Nic nie powiedział. Po prostu stał tak w ciszy, rozkoszując się zapachem jej włosów i oferując jej własne ciepło.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  77. Uśmiechnął się lekko, gdy poczuł, jak dziewczyna jeszcze bardziej się do niego przybliża. Mocniej objął ją ramionami. Jemu też zaczynało robić się chłodno. Nowy Jork nie należał do najcieplejszych miejsc w kraju, zwłaszcza o tej porze roku. Chciał jednak spokojnie wypalić Alice papierosa i postanowił nie marudzić, chociaż byłby do tego zdolny.
    – Wiem. Ja też – odpowiedział, również przez krótką chwilę wpatrując się w dym. – Wciąż pamiętam, jak byłem z tobą u lekarza... – Prychnął lekko pod nosem z rozbawieniem wspominając tamten dzień i stres, jaki towarzyszył wtedy im obojgu oraz tą ulgę, kiedy wszystko dobrze się skończyło. – Popaprane czasy – zaśmiał się, po czym pocałował dziewczynę w czubek głowy.
    Ale było fajnie. Gdyby popatrzeć na to z przymrużeniem oka i z perspektywy czasu. To wszystko doprowadziło ich tutaj, więc wyszło im na dobre. Jednak jej stwierdzenie, że wszystko się tak skończyło, nie było tak do końca poprawne. W pewnym sensie coś się zaczynało i Daniela zarówno to ekscytowało, jak i odrobinę przerażało. Nie wiedział, co dalej będzie i czego się spodziewać.
    – Umm... Alice? – zaczął niepewnie, pochylając się nieco, aby mocniej się do niej przytulić. – Zimno mi – dodał przymilnym głosem, jak małe dziecko, które nudzi się w towarzystwie dorosłych i chce już wracać do zabawy.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  78. On na prawdę pomylił ten gabinet z toaletą. Był zestresowany tak bardzo, że mu się na oczu przerzuciło. Nie można go winić, przecież jego życie miało się właśnie zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Za kilkanaście minut miał się dowiedzieć, czy zostanie ojcem, czy nie. Miał prawo się denerwować. Kiedy teraz stojąc na balkonie, myślał, co by się stało, gdyby ta wizyta zakończyła się inaczej, aż kręciło mu się w głowie.
    Oddał uścisk, myśląc o tym, ile przyjemności sprawia mu tylko zwykłe trzymanie Alice w ramionach. Pomyślał również o tym, o ile przyjemniejsze byłoby przytulanie jej wewnątrz ciepłego mieszkania. Aż dreszcz przeszedł mu plecach, przypominając o chłodzie nocy, o którym nawet na chwilę zapomniał.
    – No dobra, chodź, bo zaraz sobie coś odmrożę – zaśmiał się cicho, obejmując ją jednym ramieniem i zaprowadził do środka.
    – Ok, mamy jeszcze z cztery godziny... – zaczął, rozcierając dłonie, aby z powrotem je ogrzać. – Chcesz wyjść wiarygodnie przed bratem i nie spać do końca czy walić to i spróbować się wyspać? – zapytał, odwieszając kurtki na wieszak w przedpokoju. – Zawsze możemy jeszcze wybrać jakiś film... – dodał zachęcającym głosem z zadziornym uśmiechem na twarzy. Był pewien, że Alice nie zgodzi się dobrowolnie na kolejny horror, a on już nawet nie zamierzał jej tym więcej katować. Zachowa to na inny raz.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  79. Zmarzł i to bardzo, ale przyjemne ciepło bijące od dziewczyny w miejscu, w którym przyciskała się do jego ciała, miło mu to rekompensowało. Teraz najlepszym wyjściem było otulenie się kołdrą i być może odrobinę więcej przytulania... Ogólnie przytulanie było świetnym pomysłem.
    – Jestem za – odpowiedział z wesołym uśmiechem, ignorując jej iście niebezpieczne spojrzenie. Może i pora nie była najpóźniejsza, ale po wieczorze pełnym wrażeń czuł, jak powieki robią mu się cięższe. Ziewanie było zaraźliwe, dlatego zaraz po Alice i on ziewnął. Gdy do niego podeszła, wyciągnął rękę i lekko rozczochrał jej chłodne od zimowego powietrza włosy. Zgasił światło, po czym objął dziewczynę ramieniem.
    – Chodź, idziemy do łóżka – rzucił i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, jak to brzmiało. Podniósł wolną rękę i zasłonił dłonią usta Alice, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. – Zamknij się. Chciałabyś. – Zaśmiał się cicho i zaprowadził ją w stronę pokoju.
    Kiedy się tam znaleźli, puścił Alice i bez słowa rzucił się na łóżko. Przekręcił się na bok, spoglądając na nią z leniwym uśmiechem.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  80. [Uf to dobrze, bo kłótnie mi nie wychodzą xd kurcze to nie wiem co teraz :/ a jakby wparowała na jakąś próbę nie wiem naprawdę nie wiem ;_; ]

    OdpowiedzUsuń

  81. Dramatycznie zachłysnął się powietrzem, na tyle głośno aby Alice zdołała to usłyszeć. "Nie chciałabym"? "Nie jestem tak niewyżyta jak ty"? To go uraziło. No, nie tak na serio. Ale tak troszeczkę. Tak na niby. Cóż, przynajmniej go nie ugryzła, ani nie obśliniła mu ręki, na co pokusiłyby się niektóre dopiero niewyżyte osobniki.
    – Chciałabyś... – mruknął, leżąc twarzą w poduszce, przez co jego głos był przygłuszony, ale wystarczająco wyraźny, aby dziewczyna zrozumiała jego słowa.
    W końcu uniósł się lekko na łokciu i spojrzał w jej stronę, obserwując, jak Alice ściąga z siebie spodenki. Zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu, po czym powrócił spojrzeniem na jej twarz. Nieznacznie uniósł dłoń i pomachał do niej samymi palcami w niewinnym geście.
    Leniwie przesunął się w bok, żeby zrobić jej miejsce na łóżku, ale kiedy już leżała obok niego, z powrotem przysunął się w jej stronę, obejmując ramieniem. Dłoń tej samej ręki wsunął w jej włosy, lekko zaplatając sobie pojedyncze kosmyki wokół palców.
    – Nie, nie, nie. Nie mów mi o tym piekielnym wynalazku – jęknął boleśnie, zakrywając swoje oczy drugim ramieniem. – Ali, ja już nie wstaję, o nie. – Wiedział, że sami nie obudzą się przed południem, a co w dodatku, przed szóstą rano. Ale teraz, gdy już oboje leżeli wtuleni w siebie pod kołdrą na miękkim łóżku i było tak ciepło. Zbrodnią byłoby wstawać.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  82. Z początku nie chciał jej puścić. Tak wygodnie mu się leżało, w ogóle nie czuł ciężaru jej ciała. Tylko przyjemne ciepło i bliskość. W końcu jednak poluźnił uścisk i dał jej wstać, choć nie przyszło mu to łatwo. Podążył za nią sennym wzrokiem. Atmosfera już mu się udzieliła i zrobił się dużo, dużo bardziej śpiący niż był jeszcze przed paroma minutami. Beznamiętnie patrzył, jak Alice podnosi się z łóżka, jak po ciemku grzebie w torbie i w końcu jak jej twarz oświetliła się na moment niebieskawym światłem wyświetlacza. Pomyślał, że ładnie wtedy wyglądała. Odgonił jak najszybciej te myśli. Pomyślał, że zawsze wyglądała ładnie.
    – Ali... – przywołał ją zmęczonym głosem.
    Zaraz potem poczuł, jak dziewczyna wskakuje na łóżko. Podskoczył przez to lekko na materacu i aż jęknął żałośnie.
    – Słyszałem "co"? – powtórzył po niej, nie mając świadomości, co się wokół niego dzieje. Czując jednak jej uścisk, otworzył trzeźwo oczy i przez krótką chwilę nasłuchiwał. – Niee... nic nie słyszę, Ali, chodźmy spać... – mruknął, przekręcając się na bok i objął Foxy jedną ręką, drugą podłożył sobie pod głowę. Pocałował ją w policzek i wymamrotał coś pod nosem, wtulając nos w jej szyję.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  83. - Branoc, Ali... - wymamrotał jeszcze w jej szyję, pewnie łaskocząc ją przy tym swoim oddechem, ale już nie miał siły podnieść głowy.
    Każdy zna to okropne uczucie, gdy leżysz sobie w cieplutkim łóżku, już nawet o niczym konkretnym nie rozmyślasz, po prostu wyłączasz się kompletnie i nagle TRACH! Zostajesz boleśnie wyrwany z błogiego stanu, kiedy wystarczyłoby jedynie kilkanaście sekund, a już byłbyś pogrążony w głębokim śnie. To przeżył właśnie Daniel. Momentalnie rozbudził się, gdy Alice gwałtownie podskoczyła, wyplątując się z jego objęć. Nie był może tak świadomy jak ona, ale już nie był tak śpiący jak przed dosłownie momentem.
    - Hej, co się dzieje... - odezwał się cicho, uspokajającym głosem. On nic nie słyszał, ale nawet przez zaspane oczy widział, że Alice odchodzi od zmysłów.
    Nie podnosząc się, wyciągnął do niej rękę i odgarnął kosmyk jej włosów za ucho, przy okazji przejeżdżając dłonią po jej policzku. Czuł, jak ciężko dziewczyna oddycha. Serce pewnie chciało jej wyskoczyć z piersi. Odnalazł jej dłoń i chwycił ją, delikatnie kreśląc na niej kciukiem niewidzialne kółka. Wzrok utkwiony miał wciąż w jej zaniepokojonej twarzy. Spoglądał na nią tak z dołu, zastanawiając się, jak ją uspokoić. On wtedy też byłby spokojniejszy.
    - To koty - powiedział z uśmiechem na twarzy, choć w tej ciemności i tak pewnie by go nie dostrzegła, dlatego starał się go zawrzeć jak najwięcej w swoim głosie.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  84. Nie był na nią zły za to, że go obudziła. Nie mógłby w ogóle być na nią zły, a już zwłaszcza o takie błahe sprawy jak sen. Cóż, sen oczywiście był dla niego ważny. Daniel kochał spać. Bo kto nie kocha? Błagam. Ale jeszcze bardziej od snu kochał jej towarzystwo. Ją? Być może również, ale nie był jeszcze gotowy, aby to powiedzieć.
    Uśmiechnął się do niej raźnie i pozwolił jej się do siebie przytulić, zapraszająco rozkładając ramiona. Nie miała się czego wstydzić. W końcu horrory były po to, aby się bać. Taki był ich pierwotny oraz główny cel, a z biegiem lat nic się nie zmieniło. Jakby tak na to patrzeć, to dobrze, że się bała. Świadczyło to o tym, że wszystko z nią w jak najlepszym porządku. Ktoś, kto w ogóle by się nie bał, powinien być zaniepokojony o swoje zdrowie psychiczne. Brak reakcji po strasznym filmie świadczył o tym, że coś z tobą nie tak. Daniel również odczuwał po seansie lekki "dyskomfort", ale towarzystwo Alice znacznie mu pomagało o tym zapomnieć.
    Mruknął coś z zadowoleniem, z powrotem układając się w objęciach dziewczyny. On, w kompletnym przeciwieństwie do niej, całkowicie rozluźnił swoje ciało. Będąc tak blisko niej, poczuł jej szybko bijące serce.
    – Gwarantuję ci, że jesteśmy tu całkowicie bezpieczni. Nie ma tu żadnego psychopatycznego mordercy, ani nawiedzonych lalek. Obiecuję – powiedział cicho, uśmiechając się lekko, choć Alice z twarzą wtuloną w jego klatkę piersiową i tak nie mogła tego widzieć. – Chyba – dodał, udając niepewność w głosie. Nic na to nie poradził, że nawet w takich chwilach lubił się trochę podroczyć. Wiedział, że kiedy mu się za to oberwie. Nie raz już mu się już dostało, jakby nie patrzeć. Ale i tak ciągle powtarzał te same błędy. Natury nie oszukasz.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  85. Czuł, jak z każdą chwilą przytulona do niego dziewczyna zaczyna się uspokajać. Jej oddech zwolnił, serce przestało walić jak oszalałe, uścisk zelżał i dosłownie czuł pod sobą, jak jej ciało się rozluźnia. Do momentu, w którym to musiał napomknąć coś o mordujących psychopatach. Cóż, zdarzało się. Na szczęście chyba nie wzięła go zbyt na poważnie, bo miałby wyrzuty sumienia. Plus oczywiście, gdyby miał sumienie.
    – Sorry, lisie – odburknął z pokorą. – Więcej nie będę. – Nie dzisiaj, przynajmniej...
    Mruknął z wyraźnym zadowoleniem i pokręcił się chwilę, próbując znaleźć najwygodniejszą pozycję do spania. Wbrew pozorom spanie z drugą osobą wcale nie było takie wygodne, jakby to się mogło wydawać. Ale wtedy Daniel był szczęśliwy i za nic w świecie nie chciałby zostać sam. Był na tyle zmęczony, że nie przeszkadzały mu wszelkie uniedogodnienia. No, poza długimi włosami w jego ustach. Bezradnie spróbował je wypluć, ale w końcu się poddał i musiał wyciągnąć je dłonią. Przy okazji odgarnął całą resztę z okolicy swojej twarzy i przyklepał je lekko do głowy Alice, gdzie było ich miejsce.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  86. Ostatni tydzień minął Danielowi bardzo dobrze. Świetnie. Wyśmienicie. Nie czuł się do końca jak zakochany po uszy gówniarz, ale był blisko. Starał się z tym nie afiszować, ale obawiał się, że inni zauważą jakąś zmianę. Próbował raczej zachowywać się normalnie, tak jak zazwyczaj i chyba nie wychodziło mu to tak najgorzej, ale sprawa zmieniała się, gdy on i Foxy przebywali w pobliżu siebie. Stwierdzili przecież, że nie będą na razie o tym nikomu mówić, ale również nie będą się z tym specjalnie ukrywać. Dan chciał, żeby wyszło to jakoś naturalnie i stwierdził, że najlepiej będzie to pozostawić wolno. Niech się dzieje, co chce. I działo się. Ludzie gadali, próbowali być dyskretni, a on udawał, że nie słyszy. I wszyscy byli zadowoleni.
    Z promiennym uśmiechem Danny'ego-kumpla i pewnym krokiem Daniela-przewodniczącego na jednej z przerw skierował się do szatni, gdzie miał się spotkać z Alice. Zazwyczaj bywało tam znacznie mniej tłocznie niż na korytarzach i Dan po prostu miał ochotę pobyć przez chwilę z dziewczyną, nie czując na sobie nachalnych spojrzeń przyjaciół.
    Stanął pod ścianą i cierpliwie czekając na Alice, zaczął bawić się swoimi palcami. Taki odruch z nudów, który wszedł mu w nawyk. W końcu jednak dostrzegł na horyzoncie dziewczynę i odepchnął się od ściany, witając ją uśmiechem.
    – Heej, Ali. Co się... – Na początku nie zauważył jej wściekłego spojrzenia, ale gdy się do niego zbliżyła wszystko wskazywało na to, że była mocno zdenerwowana. W dodatku na niego.
    Zamilknął na chwilę, nie wiedząc, o co chodzi, ani co takiego zrobił.
    – Co...? – zaczął niepewnie, mrużąc oczy z wciąż widocznym na twarzy nikłym uśmiechem, który nie zdążył jeszcze zniknąć. Wziął od niej komórkę, bo nie mógł nic zobaczyć, gdy znajdowała się tak blisko jego twarzy, w dodatku ręka Alice się trzęsła.
    Zerknął przelotnie na zdjęcie i szybko na dziewczynę, ale zaraz powrócił wzrokiem na ekran.
    Uchylił lekko usta. Czuł, że jego gardło zrobiło się suche. Nie miał pojęcia o istnieniu tej fotografii. Doskonale pamiętał jednak moment, w którym została zrobiona, chociaż nie chciało mu się w to wierzyć.
    – Mogę wytłumaczyć – wydukał z brakiem pewności. Nie mógł odwrócić wzroku od ekranu telefonu. Boże, tak bardzo nie wierzył, że to naprawdę on i Zoey. Cholera. – To było jakiś czas temu. Przed tym za nim my... To był jeden raz, Alice – Spojrzał błagalnie na Alice. Nie miał pojęcia, co powiedzieć. Przecież jej nie zdradził z najlepszą przyjaciółką.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  87. Nie dość, że nie miał pojęcia o istnieniu tego zdjęcia, to gdy już je zobaczył, nie chciał wierzyć w jego istnienie. Nie wiedział, dlaczego ktoś zdecydował się je upublicznić dopiero teraz. Teraz, kiedy wszystko tak świetnie się układało. Korciło go, aby wyciągnąć z kieszeni własny telefon. Był pewien, że u niego w wiadomościach czekała na niego ta niespodzianka od życzliwych kolegów. Gdyby sam dowiedział się o tym wcześniej, przynajmniej miałby szansę wytłumaczyć to Alice. Może wtedy chciałaby go słuchać. Daniel nie wiedział dokładnie, kim był autor zdjęcia, ale był na niego wściekły. A nawet jeszcze bardziej wściekły był na siebie. Czemu nie mógł powiedzieć o tym Alice wcześniej? Przecież by zrozumiała, gdyby uczciwie się do tego przyznał. W końcu to wszystko stało się dużo wcześniej. Ale ona w to nie wierzyła i to go bolało. Mówiła, że mu ufa, ale w tej chwili wcale tak nie było.
    – Alice, mogę ci przysiąc, że to miało miejsce już dawno! – rzucił. Czuł się okropnie, chociaż nie miał nic na sumieniu. – Wiesz, że bym ci tego nie zrobił! Nie z Zoey. Nie z żadną inną dziewczyną! Wiesz to, prawda?
    Patrzył jej prosto w oczy. Tak bardzo to lubił, ale w tamtej chwili żal i czysta nienawiść, którą w nich widział, sprawiały, że chciał odwrócić wzrok, a jednak nie mógł tego zrobić.
    – Przestań tak mówić! – rzucił zdenerwowany. – Naprawdę myślisz, że mógłbym całować się z twoją najlepszą przyjaciółką za twoimi plecami? Myślisz, że ona mogłaby ci to zrobić? Czy tylko o mnie masz takie zdanie?
    Zrobił krok w stronę dziewczyny i wyciągnął rękę, aby chwycić ją za dłoń, ale ona szybko ją zabrała. Poczuł nieprzyjemne ukłucie.
    – Nie wierzysz mi... – Miało to być pytanie, ale zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie. – Dlaczego? Zrobiłem kiedyś coś, przez co miałabyś mi teraz nie ufać?
    Nie chciał. Po prostu nie chciał uwierzyć, że to się działo naprawdę.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  88. "Nie wiem, co mógłbyś!". Daniela zatkało. Ona naprawdę mu nie ufała. Wierzyła, że mógłby jej zrobić coś takiego, teraz to doskonale widział. Nie przejmował się zdaniem innych ludzi, zniósłby wszystko i od każdego. Ale usłyszeć od niej coś takiego. To go zraniło bardziej niż kiedykolwiek.
    - Nie wiem, czemu ci nie powiedziałem! Może uznałem, że to nie ma znaczenia, teraz kiedy my... - Próbował zachować spokój w głosie, ale z każdą chwilą czuł narastającą w sobie złość. - Równie dobrze mogłaś mi wcześniej powiedzieć, że oczekujesz, abym powiedział ci o wszystkich dziewczynach, z którymi byłem. Uniknęlibyśmy takich nieporozumień.
    Lubił być ironiczny, kiedy się ze sobą droczyli. Ale to nie była kolejna niewinna przepychanka słowna, a ironia w jego głosie nie miała być żartobliwa. Cholera. Teraz był wściekły na siebie, na Alice i na wszystkich innych.
    Poprawił plecak na ramieniu i się wyprostował, spoglądając na przechodzących obok uczniów, którzy obdarzyli kłócącą się dwójkę dziwnym spojrzeniem.
    Popatrzył z powrotem na Foxy.
    - Co bym pomyślał? - powtórzył po niej tonem bez emocji. - Byłbym cholernie wściekły. Ale wiesz co? Uwierzyłbym ci. - Ostatni raz spojrzał jej w oczy. Próbował jej pokazać, że te oskarżenia go bolały. Ale miał już dosyć słuchania jej rozżalonego głosu. Podniósł wzrok i wyminął ją, ruszając w stronę, z której przyszła.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  89. Wciąż miał w głowie jej słowa z tamtej nocy, kiedy mówiła mu, że czuje się przy nim bezpieczna i jest szczęśliwa i chce z nim być. Naprawdę uwierzył, że mu ufa. On wiedział, że mu ufa, ale przecież pokazała, że wcale tak nie jest. Bo jeśli jej zaufanie polegało na tym, że okazywała je tylko wtedy, kiedy wszystko było pięknie i kolorowo, a poddawała się wraz z pojawieniem się pierwszego problemu, to czy to miało jakiś sens? Nigdy nie spodziewał się, że tak bardzo się do kogoś przywiąże i będzie mu na kimś zależało w taki sposób, w jaki zależało mu na Alice. Ale stało się i szczerze, to teraz żałował, że oddał się temu uczuciu. Chciał się pozbyć jej ze swoich myśli choć na chwilę, żeby móc się skupić na czymś innym, na czymś mniej bolesnym. Z jednej strony gryzło go poczucie winy, że nie powiedział jej o tym wcześniej. Przecież wtedy by tak nie zareagowała, prawda? Mimowolnie wmawiał sobie, jaki jest głupi, że nie potrafił uniknąć tej sytuacji. Ale z drugiej strony patrząc, wcale jej nie okłamał.
    Podbuzowany po ich ostrej wymianie zdań, wszedł do sali teatralnej, próbując wykorzystać swoje aktorskie zdolności i założyć na twarz maskę. Szło mu to nawet całkiem dobrze, nawet udało mu się wymusić delikatny uśmiech, witając się z kolegami z klasy. Czuł na sobie, co prawda, ich niecodzienne spojrzenia, ale nikt nic nie wspomniał. Do czasu, kiedy nie usiadł koło jednego z nich.
    – Gdzie twoja panna, Danny?
    Niezauważalnie przewrócił oczami.
    – Cześć – rzucił, jak gdyby nie usłyszał sarkastycznej uwagi kumpla.
    – Dzięki Bogu. Już myślałem, że zapytasz która – zaśmiał się.
    – Zamknij się – odparł Daniel z uprzejmym uśmiechem.
    – Blackbourne jak widzę dzisiaj od początku wygadany – zaczął nauczyciel, wychodząc przed pierwszy rząd. – To dobrze Tym razem ci się to przyda. Dzisiaj trochę poimprowizujemy, bo jak wiecie, w teatrze to cenna umiejętność. Blackbourne, ruszaj tyłek na scenę. – Profesor machnął na niego ręką.
    Chłopak z westchnięciem podniósł się z miejsca, próbując oczyścić umysł z wariujących w nim myśli, aby skupić się na zadaniu. Akurat zszedł z ostatniego stopnia, stawiając pierwszy krok na deskach, gdy usłyszał za sobą, jak ktoś wchodzi do sali.
    – O, witamy – rzucił radośnie profesor, podnosząc wzrok na spóźnioną uczennicę. – Panna Hastings za takie idealne wejście dostanie zaszczyt zaprezentowania się jako pierwsza. – Z miłym uśmiechem wskazał jej ręką miejsce koło Daniela, który nie odwrócił się, aby spojrzeć, kto wszedł do sali. Prosił w duchu, aby to nie była ona, ale niestety nie znał w tej szkole, tym bardziej klasie, innej osoby o tym nazwisku.
    Po sali rozszedł się pomruk poruszenia, może nawet podekscytowania, ktoś się zaśmiał, ktoś znacząco odkaszlnął. Danny obrócił się i bez emocji na twarzy popatrzył na Alice.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  90. Daniel w przeciwieństwie do dziewczyny nie odwrócił wzroku. Sam nie wiedział, co on miał z tym przeciąganiem spojrzeń. Zupełnie jak tamtej nocy na maratonie, kiedy nawet w tej samej sali, w której się teraz znajdowali, próbował jej coś przekazać samym wymownym spojrzeniem. Wtedy nie wiedział, co tak naprawdę chciał jej przez to powiedzieć i tym razem było podobnie. Ta kłótnia na korytarzu wydawała mu się niedokończona, a mimo to nadal nie miał pojęcia, czego jeszcze jej nie powiedział.
    Wyprostował się, gdy Alice stanęła koło niego, zachowując oczywiście odpowiedni dystans. Cholera. Był na nią zły, ale zdał sobie sprawę, jak tęskni za jej bliskością. Skarcił się w duchu.
    - Zazdrość - usłyszał z ust nauczyciela i posłał mu zdezorientowane spojrzenie.
    - Czy to naprawdę... - wtrącił się Danny ze zrezygnowaniem w głosie.
    - Ty - ciągnął mężczyzna, wskazując na Alice - wyżyj się na nim. A ty przekonaj ją, że jest jedyną, którą kochasz.
    Daniel chciał się zaśmiać. Nigdy nie wiedział, czy ten człowiek jest jasnowidzem, czy to on ma takie niebywałe szczęście.
    Usłyszał, jak ktoś na sali się roześmiał, ktoś gwizdnął pod nosem, a Joe... a Joe zaczął się po prostu dusić.
    Spojrzał na Alice i zagryzł wargę. Wiedział, że to się nie skończy, jak powinno.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  91. Jasne, że dla innych było to zabawne. Ludzie kochali wiedzieć, co się dzieje w życiu innych i nie chodziło tu już nawet o plotki na temat celebrytów, ale osób z najbliższego otoczenia. W dodatku sprawy tyczące się romansów lub kłótni już w ogóle były najlepsze. A w przypadku Daniela i Alice były to te obie rzeczy. Zapewniali swoim kolegom rozrywkę najwyższej klasy. Zastanawiał się, czy może nie powinien sprzedać na to biletów. Wiedział, że wszyscy ze zniecierpliwieniem czekali na "pokaz scenicznej improwizacji". On natomiast pragnął, aby wszystko skończyło się tu i teraz. Trzęsienie ziemi, deszcz meteorytów i żywego ognia, najzwyklejszy alarm przeciwpożarowy. Wszystko wydawało się w tej chwili wystarczająco zachęcające.
    Odwrócił się na chwilę tyłem do dziewczyny i odetchnął, próbując pozbierać myśli, choć wydawało się to niemożliwym zadaniem, jakby wszystkie nagle rozsypały się po podłodze, a on miał trzy sekundy na pozbieranie ich jak największej ilości. Tymczasem wszystkie wysypywały mu się z rąk. Nie był pewien, czy kocha, co ta dziewczyna z nim robiła, czy może nienawidzi. Podrapał się nerwowo po karku i natychmiast obrócił się z powrotem w jej kierunku, próbując sprawiać wrażenie, że jest gotowy na to co ma być.
    Spiął się lekko, gdy Alice podeszła do niego tak blisko, że choć była od niego sporo niższa, to i tak mógł poczuć na sobie jej oddech. Nie cofnął się jednak, a jego spojrzenie drgnęło na moment, zatrzymując się na jej ustach. Szybko przeniósł je na jej oczy, starając się skupić na tym, co mówiła. Oskarżenia chociaż fałszywe i tak wiedział, że jest w nich więcej prawdy niż ktokolwiek mógł się domyślić. Mimowolnie przelotnie powiódł wzrokiem do profesora i po zaintrygowanej widowni, oczekującej na jego ruch.
    – Co widziałaś? Nic nie wiesz! – odparł. Przełknął ślinę, próbując zebrać się w sobie i zawrzeć w swoich słowach więcej wiarygodności. – Nie masz pojęcia, co tak naprawdę się wydarzyło, bo nie chcesz mnie nawet wysłuchać! Gdzie się podziały te twoje zapewnienia, że- że czujesz się przy mnie bezpiecznie, że mi ufasz?!
    Na krótki moment zapomniał się, że w pomieszczeniu jest jeszcze tłum osób. Widział tylko Alice i jej zranione oczy.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  92. Dobrze wiedział, że jego oczy pokazują ból i to jak się czuje. Nie chciał nimi grać, bo i tak widziała je tylko Alice, która była jedyną osobą, która powinna zobaczyć, jak się naprawdę czuł. Jej łzy to już byłoby za dużo. To by go po prostu pogrążyło. Poczułby się jeszcze gorzej. Nie chciał ich widzieć, bo coś by w nim pękło.
    – To twoje oskarżenia są beznadziejne! I twoje zaufanie – prychnął, kręcąc głową – jest tak samo beznadziejne. Wątpię, że kiedykolwiek mi ufałaś. Wtedy, kiedy mówiłem, że mi na tobie zależy? Że jesteś dla mnie najważniejsza? Że tylko ty się liczysz? Wtedy mi przynajmniej wierzyłaś czy po prostu przytakiwałaś i powtarzałaś po mnie? – Jego głos był głośny, zraniony i odrobinę roztrzęsiony. Już nie miał na to siły. Chciał przestać jej ciągle to powtarzać, bo miał wrażenie, że jego słowa i tak odbijają się od niej i wracają do niego, tylko bardziej go raniąc. Tak bardzo chciał usłyszeć od niej, że się myliła i naprawdę mu wierzy. Chociaż w tej chwili już nawet nie wiedział, czy to ma w ogóle jeszcze jakieś znaczenie.
    Obrazowy sposób w jaki powiedziała mu, że widziała jak całuje inną dziewczynę, jak ją dotyka, sprawił, że sam o tym pomyślał. Lubił Zoey i polubił to uczucie, które towarzyszyło mu,gdy ją całował, ale to nie było to samo co z Alice. Z nią był emocjonalnie związany i to tylko podwajało siłę uczucia, a każdy dotyk był intensywniejszy i znaczył więcej. Chciał, żeby to wiedziała, ale w porę zorientował się, że nie powinien jej tego wykrzyczeć na forum klasy, tak jak zrobił to z całą resztą. Tu była granica prywatności, której nie pozwolił sobie przekroczyć.
    Usłyszał z boku, jak ktoś odkaszlnął, ale wydawało mu się, że już nikt się nie śmieje. Nie zwrócił na to jednak większej uwagi, chciał, żeby wszyscy poszli w cholerę. Albo on. Jakby on zniknął również nie byłoby najgorzej.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  93. Skoro widziała, że to go zraniło, dlaczego wciąż tak uparcie się tego trzymała? On wiedział, że zranił Alice w chwili, kiedy po raz pierwszy zobaczył to zdjęcie. I od tej samej chwili chciał to wszystko naprawić. Wiedział, że może to być skomplikowane i nie przyjdzie szybko, ale naprawdę jedyne czego pragnął, to to naprawić. Wszystkie swoje głupie błędy, które popełnił zanim cokolwiek między nim a Alice zaszło, ale i tak chciał je naprawić. Dla niej. Tylko dla niej.
    – Nie tak? A jak? – zapytał wciąż podniesionym głosem. Czuł, że nie powinien dłużej krzyczeć, ale nie mógł przestać. Wszystkie negatywne emocje gotowały się w nim jak nigdy. – Więc to wcale nie tak, że oskarżasz mnie o to, że zdradziłem cię z twoją przyjaciółką, chociaż tak naprawdę nie masz najmniejszego pojęcia o tym, co się wydarzyło? To nie tak, że nie pozwalasz mi powiedzieć nic na swoją obronę? Wciąż tylko słyszę twoje oskarżenia! Zupełnie jakbyś tylko ty się liczyła. Ale zgadnij! Jesteśmy w tym we trójkę.
    Nie mogli udawać. Zoey też się ta sprawa tyczyła. Przez chwilę Dan miał wątpliwości jak bardzo, ale doszedł do wniosku, że tak samo jak ich.
    Cała sala pogrążona była w ciszy. Daniel miał wrażenie, że zaraz przez scenę przetoczy się kula kurzu albo usłyszy cykanie świerszczy. Ktoś tylko poruszył się skrępowany, przez co zaskrzypiał fotel.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  94. Chciał wyjść z tej sali i trzasnąć drzwiami. Potem wrócić i przytulić Alice. Albo najlepiej przytulić Alice, a następnie wyjść z sali i trzasnąć drzwiami jak najmocniej się da. Był tak rozdarty między daniem sobie w końcu spokoju i pogodzeniem się, bo widział, że ona byłaby do tego już skłonna, a prowadzeniem dalszej dyskusji dążącej zupełnie do niczego i bycia na nią złym, ot tak. To głupie, jeśli ona umiałaby mu wybaczyć, a on jej nie. Nie był na tyle wrażliwy, aby rozpłakać się na widok kotka w schronisku, ale to go zabolało. Jakby jej zaufanie było jakąś częścią jego, a ona je po prostu wyrwała i zabrała z powrotem.
    Nie odpowiedział nic. Nie mógł sobie wyobrazić, jak zawiedziona i oszukana czuła się dziewczyna, patrząc na to zdjęcie. Może nic sobie nie obiecali, ale w jakiś sposób słowa "tylko ty" musiały coś znaczyć i Daniel się z nimi liczył. Czuł, jakby w okrutny sposób złamał dane słowo, chociaż przecież wcale tak nie było, ale Alice swoimi oskarżeniami pozwalała mu w to wierzyć.
    Spojrzał na klasę. Słynna trzecia teatralna nagle straciła głos. Niektórzy siedzieli jak na szpilkach z lekko uchylonymi ustami, niektórzy zsunęli się na fotelach, jakby nie chcąc przeszkadzać, jeszcze inni spuścili wzrok na stopy, unikając czyjegokolwiek spojrzenia. I tu był profesor. Jedyny, który wpatrzony był w dwójkę swoich wychowanków z jeszcze większą fascynacją niż na początku. Jakby zamienił się z klasą miejscami. Uczniowie, którzy na początku byli tak podekscytowaniu, teraz siedzieli cicho oraz nauczyciel, który zaczynał z profesjonalną miną, wykonując swoje obowiązki, a w tej chwili w jego oczach było widać iskrę.
    Zaczął klaskać z zapałem i podniósł się z miejsca, stając przodem do widowni, która bez entuzjazmu również zaczęła bić brawo, lecz dużo bardziej nieśmiało, uważając to za niestosowne.
    – To jest aktorstwo! – rzucił dumny, odwracając się do Daniela i Alice. – Wy dwoje macie przyszłość oraz dodatkowe szóstki!
    Danny popatrzył na niego bez emocji i pokręcił lekko głową. Spojrzał na Alice. Zrobił krok w jej kierunku i pochylił się tak, żeby upewnić się, że jego słowa nie będą już dalszą częścią występu i nikt ich nie usłyszy.
    – Już ci kiedyś powiedziałem, że nie pozwalasz sobie dostrzec rzeczywistości, bo widzisz to, co chcesz widzieć – powiedział cicho, po czym, rzucając kolegom i koleżankom potępiające spojrzenie, usiadł z powrotem na swoim miejscu.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  95. Nie zapomniał. Niestety. Nie zapomniał żadnego słowa, które padło podczas tamtej kłótni, zarówno z jego ust, jak i z jej. Bo choć, jak to w czasie kłótni bywa, wszystko było mocno kierowane emocjami, to było prawdziwe. Tylko w takiej sytuacji ma się odwagę powiedzieć, co tak naprawdę leży nam na sercu. Jak widać to stwierdzenie o niedostrzeganiu rzeczywistości było bardziej trafne, niż mogło się wydawać za pierwszym razem, skoro i tym razem idealnie wpasowało się w sytuację. Prawdą było to, że Alice nie pozwalała sobie zobaczyć pełnego obrazu, tylko wpatrywała się w swój mały fragment, który wyrwany z kontekstu miał zupełnie inne znaczenie.
    Ranienie jej wcale nie sprawiało mu przyjemności. Ale wiedział, że wszystko, co teraz mówi, zadaje jej ból. Nie mógł się jednak powstrzymać, bo podświadomie myślał, że jeśli wypowie to na głos, może będzie mu lżej. Nie było. Tak bardzo nie chciał widzieć jej łez. Tym bardziej, że to on i tylko on był ich bezpośrednią przyczyną. Tym bardziej, że tym razem nie mógł po prostu do niej podejść i tych łez otrzeć. Nie mógł powiedzieć, że wszystko bedzie dobrze. Nie mógł jej przytulić i najzwyczajniej w świecie pomilczeć.
    Siedział w rzędzie tuż za nią i jedynym, co mógł w tamtej chwili zrobić, było wpatrywanie się w tył jej głowy, nie zdając sobie sprawy, że tylko bardziej się dobija. Myślał o jej uśmiechu, kiedy odgarniał długie, jasne włosy z jej twarzy i myślał, jakim jest idiotą, że pozwolił, aby to się stało.
    - Przepraszam, profesorze, mogę wyjść do łazienki? - odezwał się nagle, przerywając nauczycielowi wybieranie kolejnej pary uczniów. Ten skinął tylko głową i dodał jakąś błyskotliwą uwagę, ale Daniel już nie słuchał. Wyszedł z sali, zarzucając plecak na ramię i starał się nie trzasnąć drzwiami, choć chciał to zrobić.
    Nie obchodziło go, że wyszedł na tego słabszego. Stracił już ochotę na siedzenie w tej sali z sercem chcącym wyskoczyć z piersi, pulsującą głową, która nie przywyknęła do ciszy po krzyku i osądzającymi spojrzeniami wbitymi w jego plecy.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  96. Jeszcze żaden tydzień w jego życiu nie ciągnął się tak w nieskończoność jak ten. Przepełniony był rutyną - rano wstawał, szedł do szkoły, brnął przez wszystkie lekcje, wracał do domu, robił inne pierdoły i zasypiał. I tak wyglądało to błędne koło. Nigdy nie spodziewał się, że w tym kole będzie mu czegoś brakować. Ten mały kawałek, niepozornie wyglądający, można by nawet powiedzieć, że nie mający większego znaczenia, a jednak brakowało go do uzyskania satysfakcjonującej całości. Od całego tygodnia był po prostu niekompletny.
    I udawał, że potrafi z tym normalnie żyć. Przecież jeszcze do niedawna tak było. Nie potrzebował jej. Kiedy patrzył na telefon i widział "ostatnia wiadomość od: Alice 7 dni temu", po prostu chował go z powrotem do kieszeni. Kiedy mijał ją na korytarzu, po prostu wbijał wzrok przed siebie, nie opuszczając głowy. Kiedy ktoś wypowiadał jej imię... wtedy go bolało, ale wciąż pozostawał nieugięty. Po prostu zmieniał temat, mówiąc o nadchodzącym balu, którego musiał dopilnować. Paranoja. Właśnie stracił jedyną partnerkę, z którą pójście tam miałoby sens.
    Normalnie sam nie zatrudniłby się do dekorowania sali, ale kreatywna praca była zawsze niezłym rozwiązaniem na rozproszenie uwagi. No, byłaby gdyby jego uwaga nie była skupiona na osobie znajdującej się zaledwie w drugim końcu sali. Przez cały czas mimowolnie wodził tam wzrokiem, być może częściej niż na inne strony. Ale trudno. Już raz wyszedł na tego słabszego. Nie tym razem.
    Pod koniec pracy już udało mu się całkowicie oddać wykonywanemu zajęciu i nawet nie zauważył, kiedy ekipa się wykruszyła, zostawiając na sali tylko jego... i ją. Poczuł zmęczenie i chciał już po prostu wrócić do swojego normalnego... niekompletnego życia.
    Poszedł za dziewczyną, licząc, że gdy wyjdzie, pójdzie we własną stronę, a on we własną i nawet unikną patrzenia na siebie. W ostatniej chwili zobaczył jednak, że coś jest nie tak, ale głupio mu już było zawracać i udawać, że nic nie widzi. Bez słowa stanął za nią, ale nie spodziewał się, że Alice na niego wpadnie.
    Nie powiedział nic. Odwracając wzrok, zrobił tylko krok w kierunku drzwi i szarpnął za klamkę.
    - Jaja sobie robicie - warknął cicho, podchodząc do drzwi obok i ponowił próbę ich otworzenia. Zaparł się z całej siły i uderzył w nie ramieniem. Z marnym skutkiem. Niech robi tak dalej, a tylko wybije sobie bark. - Niech to szlag - dodał głośniej.
    Popatrzył na Alice. Nie chciałam... Czego? Danielowi wiele opcji na dokończenie tego zdania przychodziło do głowy. Ale sam nie wiedział, czy którakolwiek miała już dla niego znaczenie. Odwrócił wzrok.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  97. Tak. Tak właśnie zamierzał zrobić. Wyjść z tej sali bez słowa pożegnania, unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego, a już broń Boże fizycznego. Dlaczego? Nie dlatego, że był draniem o zimnym sercu albo nawet jego braku. Nie. Wręcz przeciwnie. Dlatego, że takie skromne pożegnanie to dla niego za mało, ale na więcej nie mógł już liczyć. Według jego przekonania, kiedy nie można czegoś mieć, lepiej po prostu o tym zapomnieć, zamiast próbować cieszyć się tą małą cząstką, która nie jest wystarczająca.
    Bez nadziei pociągnął za klamkę jeszcze kilka razy, dopóki nie upewnił się w myśli, że szarpanie na nic się w tej sytuacji ma. Spojrzał zaskoczony na Alice, gdy w końcu się odezwała, a następnie wbił wzrok w podłogę. Pokręcił głową, prychając cicho pod nosem i powoli zabrał dłoń z klamki.
    - Mam klaustrofobię. Tylko taką od dużych pomieszczeń - odparł z ironią, rozkładając ramiona.
    Nie miał ani klaustrofobii, ani jej przeciwieństwa. Miał tylko żal do swojej byłej dziewczyny, która nawet nie wiedział, czy była jego dziewczyną. A może wciąż była jego dziewczyną? Danny czuł się zagubiony.
    - Ty wiesz dlaczego - dodał po chwili spokojniejszym tonem, spoglądając na Foxy przez krótką chwilę. Odwrócił się i oparł o drzwi, krzyżując ramiona na piersi.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  98. Sala mogła być ogromna, a oni mogli być sobie tylko dwójką małych ludzi. Mogli tym samym usiąść w przeciwnych kątach, odwróceni do siebie plecami, ze spojrzeniami wbitymi w zimny beton ściany, a i tak dalej odczuwaliby swoją obecność. Daniel czuł, że są ze sobą jakoś silnie związani. Nie wiedział, czy to ta ich burzliwa przeszłość oraz wszystko przez co razem przeszli, czy może przeznaczenie. Wiedział na pewno, że ta więź była silniejsza od jakichś tam kłótni i krzyków. I to go straszliwie drażniło. O ile łatwiej byłoby mu teraz nie przyjąć do serca słów Alice, bez skrupułów zerwać cholerną nić, którą byli połączeni. Ale nie. Chciał być na nią zły, a ta niewidzialna, acz wyczuwalne więź, wciąż mu przypominała, że ta dziewczyna zajmuje specjalne miejsce w jego sercu, takie, do którego jeszcze nikt nie miał dostępu. Bo nikomu nie zaufał wystarczająco dobrze, aby go tam wpuścić. Jej zaufał. I na tym się właśnie przejechał.
    Usłyszał pierwsze przeprosiny. Dało mu to szansę, aby nie okazać niczego i dalej wpatrywać się beznamiętnie przed siebie, udając, że nic go nie rusza. Nie wiedział, kiedy zrobił się taki oschły. Przynajmniej nie naprawdę, a na niby. Mało pocieszające. Dziwne. Zazwyczaj Alice była jedną z osób, przed którymi nie grał, nawet gdy wydawało się to konieczne.
    - Wiem, że nie chciałaś. - Spojrzał na nią, nie odwracając tym razem wzroku już po pierwszej sekundzie. - Ale doprowadziłaś. Oczekujesz, że wskoczę teraz w twoje ramiona?
    Nie powinien był tego mówić. Zdecydowanie nie powinien. Dlaczego miał taki niewyparzony język? Dlaczego wszystko zawsze musiał komplikować? Przecież tego właśnie chciał. Chciał "wskoczyć w jej ramiona", bo tak bardzo brakowało mu tego uczucia. Dlaczego musiał być tak cholernie uparty i dumny? Brzydził się samego siebie.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  99. Przepraszanie było trudne. Zarówno samemu ciężko było przyznać się do błędu i kogoś przeprosić, jak i ciężko było wysłuchiwać przeprosin. Chyba nie powinno tak być... prawda? Nie powinien przypadkiem odczuwać satysfakcji, słysząc jej przeprosiny? Ulgi? Czegokolwiek... pozytywnego? Nie, jej przeprosiny tylko wciąż sprawiały mu ból. Chociaż może nie tyle samo słowo "przepraszam", co ton głosu, jakim je wypowiadała. Błagalny, zraniony, pełen żalu i najszczerszego smutku. oraz skruchy. Daniel wiedział z doświadczenia, że tylko jedna z tych emocji zawarta w głosie była ciężka do przyjęcia, ale wszystkie pomieszane tworzyły mieszankę czegoś strasznego. Sam nie zdawał sobie sprawy, że brak emocji w jego głosie ranił ją tak samo – a może nawet bardziej – jak negatywne emocje brzmiące w jej słowach.
    – Zajęło ci to tydzień. – odparł krótko, unosząc spojrzenie z podłogi. – Może ja też potrzebuję czasu, nie wiem. Nie mogę. Nie teraz – dodał, tym razem nie odwracając wzroku od jej oczu.
    To zaczynało się robić męczące. To w jaki sposób ta dziewczyna na niego działała. W jednej chwili miał ochotę krzyczeć. W drugiej ją pocałować. Potem coś kopnąć. Jeszcze potem ją przytulić, po prostu trzymając ją blisko siebie. Serio powoli doprowadzało go to do szaleństwa.
    Już zamierzał zrobić krok w kierunku Alice, jednak postanowił tylko odwrócić się w jej stronę. Oparł się jednym ramieniem o zamknięte drzwi i puścił skrzyżowane ręce luźno wzdłuż ciała. Nie pozostawił ich tak długo, bo bezczynność w tej sytuacji była jeszcze bardziej niedorzeczna niż kiedykolwiek. Po raz kolejny spuścił wzrok na swoje dłonie, w tej samej chwili, kiedy z nerwów zaczął bawić się swoimi palcami.
    Chciał jej wybaczyć. Chciał tego tak cholernie bardzo, że nawet nie zauważył, że już to zrobił. Bo prawda była taka, że wybaczył jej już przy pierwszych szeptanych przeprosinach. I to było kolejną niedorzeczną rzeczą w tym wszystkim – jego pieprzona duma nie pozwalała mu przyznać się do tego, że dał się jej owinąć wokół palca.
    – Widzisz, Alice, tu chyba leży problem... – zaczął, uśmiechając się lekko pod nosem. – Jesteś lepsza ode mnie. Nie zasługuję na ciebie.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  100. Może i płeć męska była tą mniej wrażliwszą, empatyczną i tą, której nie wypada płakać. Danny nie zamierzał płakać, co prawda. Ale nie był bezdusznym osiemnastolatkiem niezważającym na uczucie innych, ani własne. Jego uczucia były zranione, odczuwał to już od kilku dni bez przerwy, chwytając się każdego sposobu na odwrócenie uwagi od bólu. A jego zaufanie nadszarpnięte. Wątpił, ze szybko uda mu się je jakoś naprawić. Sęk tkwił właśnie w tym. Bał się z powrotem dopuścić do siebie Alice, której ufał, że mu zaufała. Bo jeśli raz go zraniła, czy problemem będzie dla niej zrobić to ponownie? Oczywiście, że nieumyślnie. Za pierwszym razem przecież również nie zrobiła tego celowo. I to wlasnie było takie niebezpieczne. Nigdy nie było wiadomo, kiedy może to nastąpić raz jeszcze.
    Uśmiechnął się, kiedy nazwała go "tą lepszą połówką". Nie wiedział, czy zadziałało to tak na niego, bo uważała, że jest lepszy, czy może dlatego, że traktowała go jak połówkę, bo ty by znaczyło, że byli dla niej jakąś jednością.
    - Nie nazwałbym siebie lepszym. - Pokręcił spuszczoną głową. - Nawet nie wiesz, jak dużo błędów popełniłem. I... i wydaje mi się, że właśnie popełniłam kolejny, ale... Alice, to nie ma sensu.
    Podniósł spojrzenie. Tym razem zawarł w nim odrobinę więcej emocji, ale i tak nie za wiele. Na tyle, żeby przestał być w jej oczach zimnym draniem... Przynajmniej na moment zanim znowu powie coś, przez co stanie się jeszcze większym.
    - Jestem wściekły. Na ciebie. Na siebie już przestałem, bo zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby spróbować to naprawić, a teraz... teraz trochę się spóźniłaś - powiedział, odchodząc od drzwi i wyprostował się, a każde słowo powiedział z powagą, patrząc dziewczynie w oczy.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  101. Momentalnie drgnął, gdy zobaczył, jak dziewczyna ociera oczy. Przy tym geście zawsze się w nim coś łamało, a fakt, że ostatnio robiła to przy nim coraz częściej, sprawiał, że za każdym kolejnym razem czuł się z tym nawet gorzej. W dodatku ta pusta przestrzeń pomiędzy nimi. Taki dystans tylko obrazowo przedstawiał jak źle między nimi było. Zaczęli swoją znajomość tak blisko, jak się tylko dało, potem zrobili krok do tyłu, aby zostać przyjaciółmi, a potem znowu zbliżyli się do siebie i było mu z tym dobrze. Sam próbował siebie oszukać, że bez niej było mu lepiej.
    – Wszystko? – powtórzył po niej z niedowierzaniem w głosie. – A może właśnie to wszystko nie miało sensu. Nie pomyślałaś o tym? Może źle zaczęliśmy i od początku to... to po prostu nie miało prawa wyjść.
    Nigdy nie dało się ukryć, że ich związek był czymś normalnym. Ich przeszłość była burzliwa i kontrowersyjna. Być może naprawdę nie dało się z tego zbudować czegoś poważnego. I nie mowa tu o związku, który miał trwać już na zawsze i wieki wieków, bo przecież mieli po osiemnaście lat, w tym wieku nic nie było pewne. Ale chodziło o związek, który byłby czymś na serio, z czym oboje czuliby się dobrze.
    Naprawdę aż tak mnie nie chcesz? To dopiero zabolało. I nie wiedział, czy bardziej jego, czy ją.
    – To nie tak. Ale zrozumiałem to przez ten czas i chyba ty też powinnaś – powiedział niepewnie.
    Spojrzał na zamknięte drzwi. Chciał stamtąd wyjść, ale i tak bał się ją tam samą zostawić.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  102. [Nom... także ten.. Will to już nie Alex z III E, ale zawsze może Foxy od robaczków wyzywać i na papieroska zabierać :D ]

    Will

    OdpowiedzUsuń
  103. Bez słowa patrzył, na mokre ślady, które łzy zostawiały na jej twarzy. Płacząca dziewczyna to chyba jeden z najsmutniejszych widoków na tym świecie, a on sam do tego doprowadził. Był tak beznadziejny. Mógł być dobrym uczniem, dobrym przewodniczącym, dobrym aktorem, ale w uczuciach był po prostu skończony. Nie umiał ani ich pokazać, ani o nich mówić. W dodatku nie potrafił nad nimi panować, a nawet uszanować. Zależało mu na Alice i mógł swobodnie udawać, że wcale tak nie jest, ale nie dało się ukryć, że jej również zależało na nim, a on te uczucia po prostu zniszczył. Nawet nie poświęcił chwili, aby postawić się na jej miejscu oraz zastanowić się, jak to będzie brzmiało dla niej. Z każdej innej perspektywy to on był tym złym. I słusznie. Jego winą było wszystko, co się wydarzyło. Ona miała prawo być na niego wściekła, miała prawo mu nie uwierzyć, miała prawo do czasu, aby to wszystko sobie ułożyć. A on już nawet stracił wiarę, że jeszcze pozostało dla niego jakieś usprawiedliwienie, że zachowywał się jak kompletny idiota, którego nie obchodzi nic dookoła ani inni ludzie, tylko on sam.
    Jego oczy mogły tego nie okazywać, ale serce chciało mu się wyrwać z piersi, w brzuchu czuł tylko okropny ucisk, a krew uderzała mu do głowy, rozlewając po jego ciele falę ciepła, która nie była w tym przypadku niczym przyjemnym.
    Nie ruszył się, gdy Alice do niego podeszła. W zupełnym przeciwieństwie do niej uniósł głowę do góry, dłużej nie patrząc się na dziewczynę. Jej słowa przekazywały wszystko.
    Nagle usłyszał za sobą brzdęk kluczy i kliknięcie zamka. Momentalnie odwrócił się w tamtym kierunku i stanął tak, aby zasłonić Alice. Był pewien, że nie chciałaby, aby ktokolwiek widział ją w takim stanie. Instynktownie o nią dbał, a to chyba był dowód na to, że nigdy nie przestało mu na niej zależeć. Szkoda tylko, że sam nie mógł się przyznać nawet przed samym sobą.
    – Co wy tu, do cholery, robicie? Wiecie, która jest godzina? – rzucił woźny, który wydawał się bardziej zdekoncentrowany niż wściekły.
    Daniel przełknął gulę w gardle i pokiwał wyłącznie głową, a mężczyzna wycofał się z podejrzliwym spojrzeniem.
    Chłopak odetchnął ciężko i odwrócił się na moment. Zerknął na nią krótko, po czym z lekkim zawahaniem popchnął drzwi i wyszedł z sali.
    To mogło trwać parę sekund, a wydawało się, że trwało wieczność. Zrobił zaledwie dwa kroki poza salę i jakby zmiana miejsca uderzyła w jego świadomość. Prosiła go... błagała wręcz, aby jej nie zostawiał. Nie odpowiedział, ale on też nie chciał.
    Otworzył z powrotem drzwi i rzucił plecak pod ścianę, a sam szybko podszedł do Alice i chwycił jej twarz w obie dłonie, całując ją z tęsknotą, która narastała w nim przez ten cały czas. Nie chciał jej zostawić.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  104. Nie był pewien czego się spodziewać. Nie wiedział, czy dziewczyna odda pocałunek, odsunie się od niego, może uderzy? W sumie... powinna go uderzyć. Był takim cholernym dupkiem. Zranił ją, potem ignorował ją przez tydzień, powiedział tyle złych słów, które nawet nie były szczere, a tylko zadały jej ból. Boże, sam nie wierzył, że mógł zrobić coś takiego.
    Teraz liczyło się tylko to, że ona wybaczyła jemu, on wybaczył jej i znowu byli razem. Szczęśliwi i nareszcie kompletni. Wiedział, że to niemożliwe, aby odzyskać jakoś ten tydzień milczenia i ignorowania, bez ani jednego słowa i ani jednego dotyku, ale w tej chwili nie chciał być nigdzie indziej i z nikim innym. Tęsknił za nią tak bardzo, że był pod wrażeniem tego, jak wytrzymał ten tydzień. Nieprawdopodobne było to, że kiedyś potrafił funkcjonować bez niej. Kiedy ta dziewczyna zdążyła tak bardzo zawładnęła jego umysłem i sercem?
    Czuł łzy, które spływając po twarzy, zatrzymały się w kącikach jej ust – słone przypomnienie o błędzie, który popełnił. Ale już nie zwracał na to uwagi. Całował ją, próbując bez słów przekazać całą tęsknotę, którą czuł, jednocześnie będąc w tym delikatnym. Kiedy zarzuciła mu ręce na szyję, pochylił się bardziej, aby minimalnie ułatwić jej zadanie.
    Kończąc pocałunek, puścił jej twarz, ocierając przy tym lekko mokre policzki, co chyba nie zdało się na długo, bo zaraz poczuł, jak Alice wylewa łzy w jego koszulkę. W końcu rozluźniając ciało, objął ją ramionami i mimo że dziewczyna przytuliła go wystarczająco mocno, by poczuł ucisk w klatce piersiowej, to i tak przyciągnął ją do siebie jak najbliżej się dało. Już raz pozwolił jej się od siebie oddalić i nie zamierzał ponownie do tego dopuścić.
    – Nie płacz więcej, proszę – zaśmiał się cicho z goryczą w głosie. Miał już tego naprawdę dosyć jej łez.
    Nie odsuwając się ani odrobinę, spojrzał na nią w dół i uśmiechnął się słabo. Dręczyło go straszne poczucie winy.
    – Przepraszam – powiedział, po czym pocałował ją delikatnie jeszcze raz. – Ali, przepraszam tak bardzo. Byłem taki głupi. Przepraszam.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  105. [Zgłaszam się do propozycji z shoutboxa ! Od razu pytam, czy wolisz wymyślać, czy zaczynać? Jeżeli nic nie przychodzi Ci do głowy pod koniec dnia powinnam rzucić jakimś pomysłem, ewentualnie możesz mnie naprowadzić :)]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
  106. Cóż, on bardziej winił za to siebie, tym bardziej za to, co wydarzyło się dzisiaj. Ale gdyby już miał wybierać, to najchętniej zapomniałby o tym wszystkim. Wiedział, że może być z tym ciężko i zawsze gdzieś tam z tyłu głowy będzie miał tą świadomość, że coś takiego się wydarzyło. Ale może to dobrze. Związek, który składałby się tylko z dobrych wspomnień, chyba nie byłby do końca prawdziwy. Chciał się tylko nauczyć jej ufać i zamierzał starać się najmocniej jak potrafił, aby ona zaufała mu bezgranicznie.
    Próbował jej już obiecać, że nie dopuści, żeby między nimi znowu doszło do czegoś takiego, ale wtedy dziewczyna przyciągnął go do siebie i jego obietnica została stłumiona przez pocałunek. Mruknął tylko coś niezrozumiałego i ponownie skupił się wyłącznie na ustach dziewczyny przed nim, z której odzyskania był szczęśliwy bardziej niż kiedykolwiek.
    – Na miłość boską! – usłyszał za sobą dobrze znany głos woźnego, który chyba zaczynał się niecierpliwić. Danny tylko minimalnie odsunął się od ust Alice i z przekornym uśmiechem na twarzy przewrócił oczami. – Wasza dwójka jest niemożliwa!
    Chłopak uśmiechnął się do niej szerzej i odwrócił się do zirytowanego mężczyzny, przybierając bardziej dyplomatyczny wyraz twarzy.
    – Przepraszamy. My już będziemy iść – odpowiedział uprzejmie jak gdyby nigdy nic, a następnie chwycił Alice za rękę i zgarnął swój plecak spod ściany, wychodząc z sali.
    Objął ją ramieniem i przyciągnął mocno do swojego boku, prowadząc w stronę wyjścia. Cóż, przynajmniej tym razem zostawili porządek, a nie dwie puszki farby wylane po całym korytarzu. Za co ten człowiek ich tak nienawidzi?
    – Wyglądasz jak panda – stwierdził po prostu, po czym zaśmiał się krótko i pocałował ją jeszcze raz.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  107. Od kiedy się pogodzili, wszystko znowu było świetnie. Ludzie dziwili się, widząc tą dwójkę trzymającą się za ręce już bez zbędnego ukrywania, ale żadne z nich wydawało się o to nie dbać. Danny czuł się, jakby ktoś zabrał od niego dodatkowy ciężar, mogąc w końcu podejść do Alice i pocałować ją, kiedy tylko chciał. Nic dziwnego, że wszyscy dookoła byli zaskoczeni, bo choć po tajemniczym zbiegu okoliczności, którym było opublikowanie tego zdjęcia i olbrzymia kłótnia między Danielem a Alice, ich "sekretny" związek i tak wyszedł na jaw, to inni nie spodziewali się, że kiedykolwiek ta dwójka ustatkuje się w taki sposób.
    A Danny był tak samo szczęśliwy jak na początku. Bycie z Alice nawet nie stało się dla niego rutyną i wciąż było równie ekscytujące. Gdyby ktoś porównał go teraz do zakochanego szczeniaka, to chyba nawet nie miałoby sensu spieranie się z nim, bo w gruncie rzeczy była to prawda. Tak też się trochę czuł. Kiedy miał się z nią zobaczyć czuł ten nerwowy dreszcz, a gdy już z nią był, nie chciał być nigdzie indziej.
    Takie samo więc podekscytowanie odczuwał, gdy stał przed drzwiami do mieszkania rodzeństwa Hastings. W ręce kartonowa podstawka z dwoma kubkami jeszcze ciepłej kawy i przygotowanym uprzejmym uśmiechem na twarzy, na wypadek gdyby drzwi otworzył mu Chris.
    Uśmiechnął się szerzej, kiedy jego oczom ukazała się jednak dziewczyna. Dopiero po chwili uśmiech mu odrobinę zrzedł, gdy dostrzegł jeszcze dziecko. Zdekoncentrowany oddał pocałunek, po czym wszedł do mieszkania, niepewnie rozglądając się dookoła.
    – Cześć... – odpowiedział, zamykając za sobą drzwi i odstawiając kawę na szafkę w korytarzu. – Dzięki Bogu, bo ja wiem, że obiecaliśmy sobie nie robić więcej dramatów, ale fakt, że nie powiedziałabyś mi o tym, że masz dziecko, byłby przesadą – dodał, niby dla żartu, ale dość poważnym tonem.
    Odwiesił kurtkę na wieszak, po czym spojrzał z zaintrygowaniem na malucha.
    – Jesteś pewna, że nie będę ci przeszkadzał? – spytał z powątpiewaniem. Nie był zbyt dobry w kontaktach z dziećmi. Zazwyczaj wolał trzymać się od nich z daleka, tak na wszelki wypadek.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  108. [No więc mam pomysł. Szkoła zorganizowała konkurs dla klas, którego główną nagrodą było sfinansowanie zagranicznej, dziesięciodniowej wycieczki. Konkurs dzielił się na etapy, był oczywiście drużynowy i opierał się na wykonywaniu poszczególnych zadań - na każdym etapie odpadała jedna klasa. Do finału doszły dwie klasy - trzecia teatralna i plastyczna. Ostatnim etapem były swego rodzaju podchody, które polegały na rozwiązywaniu zadań, pokonywaniu przeszkód i sprawdzeniu się na różnych innych polach (może w to wchodzić np przepłynięcie basenu) by dostać się w kolejne miejsca z kolejnymi wskazówkami. Każda klads musiała wybrać swojego przedstawiciela, który do tej gry podejdzie i w obu przypadkach padło na dziewczyny. Wystartowały one z całkiem różnych miejsc, z osobą nadzorującą ich poczynania (sprawdzała czy wywiązują się z poleceń i przy okazji kręciła ich realizacje) ale szybko się spotkały, no a gdy stajesz twarzą w twarz ze swoim rywalem, sama rywalizacja zdecydowanie się zaostrza.
    Co ty na to? :)]

    Selma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *każda klasa (literówki jako efekt szybkiego pisania na klawiaturze telefonu, eh)

      Usuń
  109. – A bez kawy? Już zawadzam trochę bardziej, co nie? – odezwał się zadziornie, aby się z nią trochę podroczyć. Cóż, nieskromnie mógł się przyznać, że wiedział, iż kawa będzie doskonałym pomysłem.
    – Wydaje mi się, że już to kiedyś od ciebie słyszałem... – odparł, posyłając jej znaczący uśmiech. On wtedy powiedział: "Jestem za młody na dziecko". Cóż, dobre czasy. Zawiłe i stresujące, ale wciąż dobre.
    Ah, dzieci, dzieci, dzieci. To stanowczo nie była jego bajka. Jasne, wiedział, że w przyszłości chce założyć rodzinę, ale w tej chwili widział w nich tylko małe potwory. Płaczące, sikając, robiące coś gorszego, krzyczące, śliniące się... można by tak dalej wymieniać. Jedynym pozytywnym faktem było to, że te małe były jeszcze nawet słodkie i dało się je czasami znieść... zwłaszcza jak spały. Tak, te śpiące były najlepsze! A dziewczynka, którą podała mu Alice, zdecydowanie nie spała. Nie był to, co prawda, pierwszy raz w życiu, kiedy trzymał dziecko, bo zdarzyło mu się to parę razy podczas jakiś odwiedzin u ciotek, kuzynek, Bóg wie kogo jeszcze. Jednak nigdy nie czuł się zbyt komfortowo. Nie wiedział, jak złapać, żeby i jemu, i dziecku było wygodnie, no i żeby nikomu nie stała się krzywda. Miał na rękach żywą, drogocenną istotę. W dodatku nieobliczalną!
    Zanim zdążył jakkolwiek zareagować (czyt. sprzeciwić się), dziewczyna już podała mu małą Cat, która choć urocza, wciąż go odrobinę przerażała.
    – Jesteś pewna? – Sztywno trzymając ramiona, pobujał lekko dziecko i powoli ruszył za Hastings do kuchni. – Mam na myśli... czy to ma już zęby? – spytał z konsternacją w głosie i marszcząc nos oraz mrużąc oczy, próbował dostrzec w buzi malucha coś, co mogłoby być potencjalnie niebezpieczne. Rzecz jasna nawet nie ryzykował i trzymał rozsądny dystans.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  110. Na czym jak na czym, ale na dzieciach to on się nie znał w ogóle. "Obsługiwanie" ich było dla niego czarną magią. Płakały przez większość czasu, ale nigdy nie wiadomo było, o co im w tej chwili chodzi. Czy są głodne, czy zrobiły w pieluchę, czy chcą spać, czy po prostu są wredne. Dar mowy jednak jest bezcenny, szkoda, że tak mało osób używa go, jak należy. Dlatego też podziwiał Alice za jej świetny kontakt z dziećmi i nawet jej tego trochę zazdrościł. Chociaż może była to po prostu typowo kobieca rzecz? Instynkt macierzyński mógł mieć z tym sporo wspólnego, a nie dało się ukryć, że Danielowi raczej go brakowało.
    Słuchając dziewczyny, uważnie przyglądał się maluchowi, jakby chcąc się upewnić, że faktycznie nic tam nie ma. Trochę ulżyło mu, że dziewczynce nie przyjdzie do głowy, aby go potraktować zębami, których na szczęście jeszcze nie miała. Skoro niemowlaki kojarzyły mu się: A) z gryzieniem wszystkiego oraz B) ślinieniem wszystkiego, to po wykluczeniu pierwszej opcji pozostawało tylko obślinienie, które może i było mniej niebezpieczne, ale wciąż nie pałał do tego zbyt wielką chęcią.
    Kiedy usłyszał gwałtowne uderzenie, momentalnie podniósł wzrok i popatrzył w szoku na Alice.
    – Jezu! Alice, nic ci nie jest? – spytał, samemu się otrząsając i podchodząc do leżącej dziewczyny. Normalnie pomógłby jej wstać, ale nadal nie czuł się zbyt pewnie z cennym balastem na rękach, aby się pochylić i zaoferować jej oparcie.
    Zamiast tego zerknął zdziwiony na Cat, która wydawała z siebie zabawne dławiące się i przerywane dźwięki, które pewnie miały być śmiechem.
    – Heej, mała, zaczynam cię lubić – zaśmiał się, bujając nią lekko. – Widzisz, Ali, dobrze, że przyszedłem, co ty byś beze mnie zrobiła... – powiedział rozbawiony do naburmuszonej dziewczyny. Stanął przed nią i szybko pocałował w czoło, po czym przodem skierował się do kuchni. – Danny ratuje dzień! Przynosi kofeinę i ratuje dziecko z rąk niezdarnej opiekunki!
    Połaskotał wciąż wesołego malucha po brzuchu i zerknął przez ramię na Foxy, mrugając do niej porozumiewawczo. Nie nabijał się z niej, bo wiedział, że świetnie radziła sobie w roli opiekunki i to on był powodem jej chwilowego rozproszenia. No i był z tego nawet sekretnie zadowolony.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  111. – Mam nadzieję, że na długo, bo nie chcę zostać z nią sam. To nie skończyłoby się dobrze, ani dla niej, ani dla mnie – rzucił żartobliwie.
    Prawda była taka, że gdyby miał zostać zupełnie sam z tym małym szkrabem, kompletnie straciłby nad wszystkim kontrolę. Już tylko trzymając dziecko na rękach, nawet w towarzystwie Alice, czuł się odrobinę zagubiony.
    – Od tego tu jestem – odparł z zapałem, posyłając dziewczynie wesoły uśmiech.
    Nie miałby, co prawda, nic przeciwko temu, gdyby to ona zajęła się wszystkimi tymi... "opiekunkowymi" sprawami, a on tylko przyglądałby się z boku, ale skoro już przyszedł i został poproszony o pomoc, to przecież nie mógł odmówić. Alice miała go owiniętego wokół palca, nawet jeśli nie zdawała z sobie tego do końca sprawy.
    Spojrzał niespokojnie na dziewczynkę, kiedy ta zaczęła płakać. No i tu było jego pierwsze skojarzenie, kiedy myślał o dzieciach – płacz. Po prostu niczym muzyka dla uszu. Chyba najbardziej irytujący dźwięk na tym świecie. Rzucił Alice błagalne spojrzenie, teraz to on był tym w potrzebie i potrzebował jakiegoś wybawcy. Bez słowa obserwował, jak podeszła i na chwilę udało jej się uspokoić Cat. Przytaknął tylko i odszedł kawałek, bujając lekko malucha. Tak się robi, kiedy dzieci płaczą, prawda?
    – Hej, cicho, mała... Ciii... – Złapał delikatnie jej rączkę, a Cat ujęła szybko jednego z palców i mocno go ścisnęła. Zafascynowana nową zdobyczą, na moment przestała głośno płakać i wydała z siebie tylko kilka dławiących odgłosów.
    Danny odetchnął z chwilową ulgą, choć dziewczynka wciąż marudziła, aby nie do końca dać im tą satysfakcję i nie dać o sobie zapomnieć. Nogą odsunął krzesło od stołu i usiadł na nim, sadzając sobie dziecko na kolanach, tak aby oparła się o niego pleckami. Wciąż kurczowo trzymała się jego palca, ale dopóki sprawiało to, że była w miarę spokojna, nie zamierzał jej go zabierać.
    – Dzieci są dziwne – zaczął, wciąż patrząc w dół na małą Cat. – Trudno sobie wyobrazić, że my też kiedyś byliśmy tacy mali... – Danowi włączył się tryb "prysznicowych przemyśleń nad życiem", kiedy tak trzymał dziecko za obie rączki, pilnując aby siedziała stabilnie.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  112. Żadna nowość. Danny nie potrzebował dziecka na kolanach, aby wyglądać uroczo. Ale nie, nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie był dziewczyną i nie wiedział, że gdy dziewczyna widziała chłopaka zajmującego się dzieckiem, potrafiła zmienić o nim zdanie i stwierdzić, że może jednak nie jest taki zły, na jakiego wygląda. Co prawda, może Alice jeszcze nie krzyczała w myślach "Zostań ojcem moich dzieci!", ale kto wie, jak jej zdanie zmieni się na przestrzeni czasu...
    Podniósł wzrok na dziewczynę, gdy usiadła na przeciwko niego i ostrożnie podał jej małą Cat. Z ulgą, bo nadal nie odczuwał tej pewności, kiedy trzymał dziecko, pochylił się i oparł łokcie na kolanach, spoglądając lekko w górę na Foxy.
    – Tak, jak tak sobie na ciebie patrzę, to też tak myślę... – przytaknął jej, po czym zaśmiał się krótko, czując, jak dziewczyna szturcha go kolanem.
    Przekochane? Cóż, może i nie mógł zaprzeczyć, bo czasami też miał takie myśli, kiedy patrzył na te słodkie bobasy. Ale wtedy zaczynały płakać i wrzeszczeć, co niszczyło tą idealną iluzję. Widocznie krótkie trzymanie dziecka na rękach nie wzbudziło w nim jeszcze ojcowskiego instynktu i może jeszcze zdąży się jakoś do nich przekonać.
    Nigdy do końca nie rozumiał, czemu twierdzono, że niskie dziewczyny są bardziej urocze. Dla niego nawet dziewczyna mierząca sobie metr osiemdziesiąt mogła mieć w sobie ten niewinny urok. Ale przy Alice zaczynał zmieniać zdanie. Chociaż ona działa na niego w taki sposób, że mógł zmienić zdanie na każdy temat i nawet nie orientował się, kiedy to następowało.
    – A ty nie? – oburzył się teatralnie, prostując się na krześle.
    Jasne że się za nią stęsknił. Mógł ją widywać bez przerwy w szkole, ale nie oszukujmy się, to nie było to samo. W jej towarzystwie nawet zwykłe leżenie na kanapie i bezczynne wpatrywanie się w sufit wydawało się ciekawą perspektywą. To nie było tak, że teraz nie wyobrażał sobie spędzenia choćby chwili bez niej, ale kiedy już widział okazję, to nie mógł sobie odmówić.

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  113. [Witam! Vic szuka kumpeli do palenia, piszesz się?]

    Victor

    OdpowiedzUsuń